Mój szef. Mój AS 2 i pół Melissa Darwood 7,6

ocenił(a) na 83 tyg. temu 💛"Szanuj i doceniaj to, co masz, bo dopiero kiedy to stracisz, poczujesz, że ci tego brak".
.
.
Wypełniona specyficznym poczuciem humoru, rozbrajającymi dialogami, a także niebanalnymi ripostami. Obfitująca w ciut przerysowane, absurdalne sytuacje, ale zarazem zwracająca uwagę na ważne problemy dnia codziennego. Wielobarwna emocjonalnie, wartościowa, naszpikowana soczyście nasyconymi zwrotami. Przyjemna, lekka, pikantna, sarkastyczna, namiętna, pochłaniająca i wzruszająca historia, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci.
.
Nie ukrywam, że cykl “Mój szef” darzę ogromnym sentymentem, z tego względu, iż jestem patronką pierwszego tomu tej serii. Historia Jana oraz Marii zajmuje w moim sercu wyjątkowe miejsce i myślę, że ta sytuacja nigdy nie ulegnie zmianie. Niezwykle cieszę się, iż Melissa Darwood wysłuchała próśb fanek MarJana, a co za tym idzie zdecydowała się kontynuować ich losy. “Mój szef. Mój AS 2 i pół” nieco różni się od poprzednich części – zresztą nic w tym dziwnego, skoro życie głównych bohaterów również zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. W tym tomie autorka pokazała nam z przymrużeniem oka przebieg ciąży Marii, poruszyła temat porodów w państwowych szpitalach, a także przemyciła wiele rad dla młodych rodziców. Nie zabrakło też tutaj wzmianek o profilaktycznym badaniu piersi oraz depresji poporodowej. Dziecko zmienia wszystko. Nie tylko nas samych, ale również otaczającą nas rzeczywistość, o czym doskonale przekonali się Maria Gabara i Jan Engler.
.
Protagonistka przechodziła w swoim życiu trudny okres – dosłownie wszystko jawiło jej się w czarnych barwach. Początkowo nie oszalała na punkcie ciąży, wręcz ją wypierała. Unikała rozmów na jej temat. Zastanawiała się, czy aby na pewno nadaje się na matkę, w końcu nawet nie czuła instynktu macierzyńskiego. W ogóle nie interesował ją mały człowieczek żyjący w jej ciele. Nie obchodziło jej czy dziecko jest zdrowe. Chciała po prostu przetrwać ciążę, urodzić, kiedy przyjdzie na to pora i żyć dalej tak jak dotychczas. Maria nie wiedziała czy zdoła wytrzymać z własnym dzieckiem. Prześladowały ją makabryczne wizje, co do tego jak będzie wyglądał pierwszy miesiąc po narodzinach potomka. Od zawsze towarzyszyła jej myśl, że nie nadaje się na matkę. Sądziła, iż może przy Janie coś się zmieni, że razem stworzą rodzinę, że będzie ją wspierał, że dadzą radę. Tymczasem wszystko kręciło się wokół niego. Nie liczyła się dla niego jako kobieta, narzeczona. Traktował ją niczym inkubator, co sprawiło, iż Maria stała się nieszczęśliwa.
.
Doskonale wiemy z poprzednich części tej serii, że osoby z zespołem Aspergera ufają rutynie. Mają wszystko zaplanowane, a ich działania są pełne zasad. Jan cenił sobie uporządkowane życie, wypełnione obowiązkami, co do minuty, a ciąża wywróciła do góry nogami jego poukładany świat. Był przerażony stanem błogosławionym Marii oraz tym, że zostanie ojcem, że nie da sobie rady. Utracił również w tym tomie pracę, co wiązało się z kolejną gigantyczną zmianą, która wytworzyła dziury w jego dotychczasowej, codziennej rutynie. “Jan pracę zawodową, zegarki, poranne ćwiczenia i wieczorne czytanie porzucił na rzecz poradników ciążowych, testowanie laktatorów, kupowanie białych ubranek, prześcieradeł, koców”. Główny bohater popadł w manię, całkowicie zafiksował się na punkcie dziecka. Każda jego czynność, każde słowo, każda myśl związana była wyłącznie z nadejściem na świat pierworodnego.
.
Maria nauczyła się już żyć z Janem. To właśnie przy nim mogła być sobą. W jego towarzystwie czuła się bezpieczna. Kochała go miłością wierną, bezgraniczną. Tymczasem ciąża sprawiła, że zmienił się nie do poznania. Rządził nim chaos, jakaś chora obsesja tacierzyństwa. Porzucił cały swój poukładany świat i dostał paranoi na punkcie dziecka. Zresztą tak naprawdę oboje byli zagubieni, zestresowani przygotowaniami do nowej roli. Nie wiedzieli, czego się spodziewać w pierwszych dniach, tygodniach, miesiącach po narodzinach potomka, dlatego towarzyszył im nieustannie lęk, strach oraz niepewność.
.
Zdradzę Wam, iż w “Mój szef. Mój AS 2 i pół” nie brakuję sytuacji wywołujących na twarzy szeroki uśmiech. Scena z kotem podczas jazdy do weterynarza, poród Marii czy chociażby anegdotka o “Smerfach” to istne mistrzostwo świata. Nie ukrywam natomiast, że pojawiło się tu kilka mocno niesmacznych momentów, o których wolałabym zapomnieć. Za to ostatnie rozdziały okazały się dla mnie naprawdę zaskakujące, nie spodziewałam się akurat takiego zwrotu akcji.
.
Melissa Darwood oddała w ręce czytelników z pozoru lekką, przyjemną lekturę, która pod płaszczykiem humoru poruszyła ważne, a zarazem trudne tematy. “Mój szef. Mój As 2 i pół” to wprost idealne zakończenie tej trylogii – lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Jeśli jeszcze nie znacie tego cyklu to szybko nadrabiajcie zaległości. Zapewniam Wam, że nie pożałujecie sięgnięcia po zwariowane losy MarJana!