-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-09-06
2017-01-01
2020-05-08
RECENZJA PATRONACKA
„Projekt Koniczyna” to książka, której propozycję objęcia patronatem, otrzymałam eony temu. Właściwie tak dawno, że już prawie zapomniałam, że się na nią zgodziłam i o czym książka miała być w istocie. W mojej głowie kołatały się luźne fakty, że bohaterka ma jakieś zdolności i chyba musi być w tym zagadka, bo ktoś ją śledzi. Nie odświeżając opisu książki, po prostu zaczęłam czytać.
Alex budzi się w szpitalu, nie pamiętając niczego sprzed wypadku, w którym brała udział. Po utracie pamięci próbuje ułożyć sobie życie, zaplątana w sieć zagadek i kłamstw. Ma niejasne wrażenie, że ktoś potrzebuje jej pomocy, a kiedy wszyscy wokół wmawiają jej, że posiada nadnaturalne zdolności i pracuje od lat dla rządowej organizacji, zupełnie nie wie jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Chris, który pilnuje jej na każdym kroku, wydaje się coś ukrywać, na co nakładają się dziwne okoliczności wypadku, podczas którego dziewczyna wpadła pod autobus. Czy Alex przypomni sobie przeszłość i otrzyma odpowiedzi na dręczące ją pytania?
„Boję się i drżę na całym ciele, ale staram się tego nie okazywać. Przekuwam te emocje we wściekłość, bowiem ona bardziej w tej sytuacji może mi pomóc niż płacz.”
Książka jest pisana w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, z punktu widzenia Alex i w nielicznych rozdziałach, Chrisa. Narracja jest dosyć ciężka, przeładowana opisami i miałam niejasne wrażenie, że edytora albo nie było, albo zwyczajnie się nie spisał, bo pojawiały się błędy gramatyczne i powtórzenia, które trochę wybijały mnie z rytmu. Oprócz dwójki głównych bohaterów, jest kilka postaci pobocznych, które mają swoje zadanie w fabule, ale pojawiają się niezwykle rzadko i nie poznajemy dogłębnie ich charakteru, jako że są ukazane przez pryzmat głównej bohaterki. Czy polubiłam naszą główną parkę? No tak średnio, bo Alex jako dwudziestojednolatka, jest dosyć dziecinna, często chodzi naburmuszona i wybucha złością w najmniej odpowiednich momentach. Prawie przed chwilą umarła, ale nie da się wziąć na ręce, bo to uwłacza jej samodzielności i podnosi głos, podczas gdy powinna zachować dyskrecję i nie zwracać na siebie uwagi. No nie potrafię tego zrozumieć. Natomiast nasz amant, mimo że jest starszy od dziewczyny, też nie ogarnia swoich uczuć, wybucha bez powodu i biorąc pod uwagę jego łóżkowe ekscesy, jakoś nie mogłam na niego patrzeć jak na uosobienie ideału. Oczywiście ideały nie istnieją w prawdziwym życiu, ale w książce miło o nich poczytać.
„Jestem mu za to wdzięczna, jednak nigdy w życiu mu się do tego nie przyznam.”
Myślę, że całość ma trochę suspensu i akcji, jeśli przymkniemy jedno oko na wiarygodność niektórych zdarzeń i fakt jak powinny funkcjonować tego typu rządowe projekty. Należy chyba jednak pamiętać, że jest to książka młodzieżowa i jako taka się sprawdzi. Ja po prostu lubię wszystko analizować i pewnie dlatego czepiałabym się na przykład, że dziewczyna z ulicy może wejść do rządowego budynku żeby odwiedzić przyjaciółkę i jak gdyby nigdy nic, jeść z nią na stołówce, pełnej innych agentów. To jest drobiazg, ale podobnych rzeczy mogłabym wyłapać sporo. Między bohaterami nie ma zbyt wiele napięcia, dałoby się ten wątek romantyczny poprowadzić lepiej, biorąc pod uwagę fakt, że to ludzie dorośli, a nie piętnastolatki, trzęsący się nad dotykiem dłoni. Zakończenie pozostawia furtkę na drugą część, która pewnie powstanie, bo zostajemy postawieni pod dużym znakiem zapytania. I na koniec muszę po prostu wspomnieć o okładce, która jest niesamowicie udana. Doprawdy bardzo mi się podoba jej wykonanie. A całość? Na niezobowiązującą lekturę dla młodszego odbiorcy.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
RECENZJA PATRONACKA
„Projekt Koniczyna” to książka, której propozycję objęcia patronatem, otrzymałam eony temu. Właściwie tak dawno, że już prawie zapomniałam, że się na nią zgodziłam i o czym książka miała być w istocie. W mojej głowie kołatały się luźne fakty, że bohaterka ma jakieś zdolności i chyba musi być w tym zagadka, bo ktoś ją śledzi. Nie odświeżając opisu...
Jedna z moich ulubionych książek, do dziś z przyjemnością rozpamiętuję historię, którą opowiada. Profesor nadzorujący wykopaliska we Francji, znika i na ratunek może mu przyjść jedynie grupa współpracowników, którzy za pomocą specjalnego urządzenia, które rozłoży ich na części pierwsze (dosłownie) udadzą się do wieku XIV. Już na początku opisane zagadnienia fizyczne, są tak ciekawie przedstawione, że dla laika w dziedzinie, brzmi to bardzo dobrze. Opisy przestrzeni, zamków, zwyczajów i wszystko wokół daje nam naprawdę magiczną otoczkę. Następnie mamy aspekty historyczne i wątek miłosny, którego zakończenie to istna wisienka na torcie. Jeżeli lubicie powieści z elementami historycznymi i wspaniałymi zamkami, a z drugiej strony, nowinkami technicznymi, suspensem i wartką akcją, to nie zawiedziecie się.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Jedna z moich ulubionych książek, do dziś z przyjemnością rozpamiętuję historię, którą opowiada. Profesor nadzorujący wykopaliska we Francji, znika i na ratunek może mu przyjść jedynie grupa współpracowników, którzy za pomocą specjalnego urządzenia, które rozłoży ich na części pierwsze (dosłownie) udadzą się do wieku XIV. Już na początku opisane zagadnienia fizyczne, są tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-28
Dan Brown ma przyjemny styl pisania w krótkich rozdziałach, który bardzo mi odpowiada. Ponadto jego opisy przestrzeni, zabytków i kościołów są bardzo malownicze, a zagadki i ciekawostki historyczne pobudzają wyobraźnię.
Szczerze mówiąc bawiłam się całkiem dobrze na "Kodzie Da Vinci" i zdecydowanie polecam osobom, które cenią wartką akcję i lekkość lektury.
Nie uważam, żeby poruszone wątki były bardzo szokujące i antychrześcijańskie, także kontrowersje, które wyrosły wokół tej lektury, uważam za mocno przesadzone. Sięgajcie po książkę bez cienia wątpliwości, że znajdziecie w niej ciekawą fikcję literacką ;)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Dan Brown ma przyjemny styl pisania w krótkich rozdziałach, który bardzo mi odpowiada. Ponadto jego opisy przestrzeni, zabytków i kościołów są bardzo malownicze, a zagadki i ciekawostki historyczne pobudzają wyobraźnię.
Szczerze mówiąc bawiłam się całkiem dobrze na "Kodzie Da Vinci" i zdecydowanie polecam osobom, które cenią wartką akcję i lekkość lektury.
Nie uważam,...
2017-10-07
Z tego typu książkami na co dzień mam niewiele do czynienia, jednak po obejrzeniu filmu "American Assasin", chciałam na własnej skórze przekonać się jak ten rollercoaster akcji wypada w odsłonie książkowej.
Powiem szczerze, że naprawdę mi się podobało. Mimo tego, że książka jest stosunkowo gruba, czytało się ją dosyć szybko, a narracja była nienachalna i nieprzytłaczająca.
W tym tomie poznajemy postacie, które jak sądzę przewijają się później. Silne charaktery i motywacje są zdecydowanym atutem i dużym plusem jest to, że autor przybliża Nam również postacie terrorystów. Dzięki temu pełnemu oglądowi sytuacji, łatwiej wgryźć się w tą historię. Mamy wyszukiwanie rekruta, trening na łamach CIA, planowanie i akcję ostateczną, która różnie może się potoczyć. Nawet krótki epilog gładko wprowadza Nas w następną część książki.
Myślę, że jest to całkiem ciekawa pozycja i serdecznie polecam :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Z tego typu książkami na co dzień mam niewiele do czynienia, jednak po obejrzeniu filmu "American Assasin", chciałam na własnej skórze przekonać się jak ten rollercoaster akcji wypada w odsłonie książkowej.
Powiem szczerze, że naprawdę mi się podobało. Mimo tego, że książka jest stosunkowo gruba, czytało się ją dosyć szybko, a narracja była nienachalna i nieprzytłaczająca....
2018-06-11
Pisząc opinię na temat książki "Smocze kły", warto się najpierw zatrzymać na postaci autora, który niestety zmarł w roku 2008. Nie spodziewałam się, że jako wierna czytelniczka, będę mogła nasycić się jeszcze nową przygodą spod jego pióra. Jednak dzięki niewątpliwemu wkładowi pracy żony i cichej obecności syna, możemy jeszcze raz zagłębić się w niesamowitym, ale też trudnym i wymagającym świecie Dzikiego Zachodu.
Głównym bohaterem powieści okazuje się być dobrze sytuowany student, William Johnson, który z powodu niefortunnego zakładu, wyrusza na zachód, w poszukiwaniu prehistorycznych kości. Z początku podróżuje z profesorem Marshem, dołączając ostatecznie do ekipy jego zaprzysiężonego wroga, profesora Cope'a. Przygody młodzieńca są niezwykle malownicze i nie pozbawione grozy wojny z Indianami, która była w pełnym rozkwicie pod koniec wieku dziewiętnastego.
Różnice pomiędzy wschodem i zachodem USA w tamtym okresie, są wyraźnie zaznaczone, już na początku książki. Jedną z rzeczy, za którą zawsze podziwiałam Pana Crichtona, było właśnie idealne przygotowanie merytoryczne, do pisanej prozy. Kiedy znajdujemy się w miasteczku z jego saloonami, rewolwerowcami i żądnymi wrażeń poszukiwaczami złota, charakter westernu wręcz emanuje z powieści. Nie brak również postaci historycznych, reprezentowanych przez naszych profesorów, którzy w istocie próbowali prześcigać się w odkryciach, okazując sobie jawną wrogość. Niewątpliwie nieprzeniknione prerie, kurz, duch niebezpieczeństwa i przygody, pcha akcję i nie pozwala się od niej oderwać.
Cała powieść zawiera się w 330 stronach, zapełnionych krótkimi rozdziałami, przeplatanymi fragmentami jakby 'wyrwanymi' z dziennika głównego bohatera, które dodawały charakteru i były bardzo ciekawym elementem koncepcji. Kilka zwrotów akcji było bardzo udanych, a przemiana bohatera ze strachliwego chłopca w twardego mężczyzna, znamienna.
Serdecznie polecam jeśli lubicie westerny, Indian, przygodę i grzebanie w kościach :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Pisząc opinię na temat książki "Smocze kły", warto się najpierw zatrzymać na postaci autora, który niestety zmarł w roku 2008. Nie spodziewałam się, że jako wierna czytelniczka, będę mogła nasycić się jeszcze nową przygodą spod jego pióra. Jednak dzięki niewątpliwemu wkładowi pracy żony i cichej obecności syna, możemy jeszcze raz zagłębić się w niesamowitym, ale też trudnym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-27
Zakończyłam lekturę „Otchłani Sumienia” już dobrą chwilę temu, ale książka pozostawiła po sobie taką nieprzyjemną mgiełkę w mojej głowie, przez którą trudno mi zacząć formułowanie składnej opinii.
Emilia jest studentką medycyny, która nie miała łatwego życia. Wychowuje ją babcia, ponieważ rodzice zginęli na jednej z misji, gdzie w odległych zakątkach świata pomagali potrzebującym. Niestety pewnego dnia jej życie wywraca się o 180 stopni. Jako kelnerka, zostaje po godzinach, aby obsłużyć grupę groźnych mężczyzn i bezwiednie bierze udział w strzelaninie, stając się zarówno naocznym świadkiem, jak też osobą, która wysłuchała ostatnich słów, poprzedzających śmierć leciwego mafioza. Obie walczące frakcje chcąc ją dopaść, jednak udaje się to Michałowi Krauze, który za wszelką cenę chce pomścić śmierć ojca i młodszego brata.
Narracja w książce odbywa się w trzeciej osobie i mam wrażenie, że momentami mamy do czynienia z czasem teraźniejszym, a czasami z przeszłym. Autorka położyła bardzo duży nacisk na wewnętrzne przeżycia bohaterów, ich historię i psychologiczny aspekt właściwie każdej decyzji. Jest to dobry zabieg, ponieważ lepiej pozwala wgryźć się w historię, ale z drugiej strony czasem odruchy głównych postaci wydawały mi się nie do końca konsekwentne i przemyślane, a jako, że miałam na tacy mniej lub bardziej odpowiednie wytłumaczenie, zdarzało mi się skrzywić i pozostać nieprzekonaną. Książka serwuje nam bardzo wiele zwrotów akcji i nawet jeśli domyśliłam się kilku, co do innych byłam szczerze zaskoczona, a w tego typu literaturze to zawsze ogromny plus. No i chyba muszę mieć jednak jakiś przytyk, bo raziło mnie to bardzo. Nawet jeśli światek gangsterski działał na własnych prawach i wiele rzeczy zostało odpowiednio nakreślone, to zgrzytały mi mocno relacje między bohaterami. Syndrom sztokholmski, osamotnienie, jasne, ok, ale bez przesady. Nikt po pierwszym przejawie milszego zachowania nie zwierza się z najgorszych momentów z życia swojemu oprawcy, ani nie zaprzyjaźnia z człowiekiem, który przez tygodnie uraczył go jedynie kilkoma wymuszonymi zdaniami. Jest to jednak stały element podobnej literatury i czytałam już o takich relacjach. Nic chyba nie można poradzić na ten podszyty strachem romantyzm, kiełkujący w kobiecych yobrażeniach.
„Sumienie… to niespokojne jezioro, które staram się omijać szerokim łukiem. Jeśli choćby raz zamoczysz palec w tej kipieli, jesteś zgubiony. Zostaniesz wciągnięty. Otchłań sumienia nie wyrzuca ciała na brzeg, gdy już je pojmie. Trzyma je pod powierzchnią całą wieczność, nie pozwalając zaczerpnąć tchu.”
Jeśli zdecydujecie się na tą książkę, to przygotujcie się na 90% opisów do 10% dialogów. Nie jest to odstraszający aspekt, ale nie każdy musi to lubić. Za zakończenie, które, nie ukrywam ‘zryło mi banię’, dodaję dodatkową gwiazdkę. Miło zobaczyć, że niektórzy autorzy nie boją się oryginalności i wytyczają własną ścieżkę, nie podążając za tłumem.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Zakończyłam lekturę „Otchłani Sumienia” już dobrą chwilę temu, ale książka pozostawiła po sobie taką nieprzyjemną mgiełkę w mojej głowie, przez którą trudno mi zacząć formułowanie składnej opinii.
Emilia jest studentką medycyny, która nie miała łatwego życia. Wychowuje ją babcia, ponieważ rodzice zginęli na jednej z misji, gdzie w odległych zakątkach świata pomagali...
2019-05-25
„Niebezpieczna gra” to debiut Emilii Wituszńskiej, który wpisuje się w kanon historii miłosnej z zagadką i nutką akcji.
Weronika nie może się pozbierać po utracie partnera. Obwinia się o jego śmierć i próbuje znaleźć ukojenie w alkoholu. Niespodziewanie zostaje postawiona przed zadaniem ochrony znanego aktora, który mógł być niewygodnym świadkiem morderstwa. Przemysław Rej utrzymuje jednak, że nic nie pamięta z feralnej nocy. Policjantka ostatecznie zgadza się go ochraniać, udając w międzyczasie jego dziewczynę.
Akcja opisywana w trzeciej osobie czasu przeszłego sunie bardzo szybko i z wydarzeń feralnej nocy, kiedy zginął partner głównej bohaterki, od razy przeskakujemy w wątek morderstwa kandydata na premiera. Postacie podobały mi się, była w nich prawdziwość i szczerość, a kłótnie i przekomarzania pomiędzy główną parą dodawały całości wiele uroku. Bardzo dobrze, że więź pomiędzy bohaterami nawiązuje się stopniowo, a nie jak w większości podobnych powieści, pierwszy tydzień znajomości, zazwyczaj oznacza miłość do grobowej deski, klapki na oczach i tym podobne.
Jeśli chodzi o wątki związane z policją, to mamy do czynienia z korupcją, handlem ludźmi i zagadką, która zaczyna grać pierwsze skrzypce gdzieś w drugiej połowie książki. Powiem szczerze, że niektóre rzeczy nie były dla mnie zaskoczeniem, ale z drugiej strony, nie wszystko przewidziałam, za co ogromny plus. Podsumowując, na wokandzie plusów mamy relacje między bohaterami i wątek z dramatyczną akcją. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie wyłapała jakichś minusów.
Wydaje mi się, że niektóre reakcje Weroniki były nieadekwatne do sytuacji i dziwne, jednak kobieta wiele przeszła i nie można jej za to winić. Drugą natomiast rzeczą, która mi trochę zgrzytała to sceny zbliżeń, dosyć, hmmm, jakby urywane i pruderyjne, co mocno kontrastowało z gamą przekleństw, którymi posługuje się zwłaszcza nasza policjantka.
Wydaje mi się, że książkę warto przeczytać dla wątku romantycznego z typowym dogryzaniem i kłótniami bohaterów, jak również dla szczypty akcji i zagadki. Czytało się szybko i całość dopełniła okładka, pasująca do treści. Osobiście uważam, że autorka jeszcze chwile musi popracować nad warsztatem, ale poza tym jest naprawdę nieźle.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Niebezpieczna gra” to debiut Emilii Wituszńskiej, który wpisuje się w kanon historii miłosnej z zagadką i nutką akcji.
Weronika nie może się pozbierać po utracie partnera. Obwinia się o jego śmierć i próbuje znaleźć ukojenie w alkoholu. Niespodziewanie zostaje postawiona przed zadaniem ochrony znanego aktora, który mógł być niewygodnym świadkiem morderstwa. Przemysław Rej...
„To, co zostaje po końcu świata” od Erika J. Browna to historia dwóch chłopaków, próbujących odnaleźć się w świecie, w którym grypopodobny wirus wykosił 95% populacji. Andrew wpada w niedźwiedzie sidła i cudem dociera do leśnego domku Jamiego, który na szczęście ma jakie takie pojęcie o medycynie i nawet trochę antybiotyków na podorędziu. Zawiązuje się między nimi przyjaźń i nieodparta potrzeba ochrony tej drugiej osoby.
„Jesteśmy tylko sumą naszych decyzji. Testuj, ile masz szczęścia, i wykorzystuj je do granic. Ludzie potrafią nasz czasem zaskoczyć.”
Pomiędzy naszą dwójką będą nieporozumienia i niedopowiedzenia, ale należy też spojrzeć na świat, który pozostawiła epidemia. Mamy typowe charakterystyczne dla postapo motywy, tym bardziej, że rzecz dzieje się w Ameryce, gdzie o dostęp do broni jest łatwo. Są grupy okradające innych, narzucające swoje poglądy, osłaniając się dobrem ogółu i wiele niebezpieczeństw. Mimo wszystko podróż tych dwóch chłopaków czytało się niesamowicie przyjemnie, dodając do tego uczucia które w nich kiełkowały.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„To, co zostaje po końcu świata” od Erika J. Browna to historia dwóch chłopaków, próbujących odnaleźć się w świecie, w którym grypopodobny wirus wykosił 95% populacji. Andrew wpada w niedźwiedzie sidła i cudem dociera do leśnego domku Jamiego, który na szczęście ma jakie takie pojęcie o medycynie i nawet trochę antybiotyków na podorędziu. Zawiązuje się między nimi przyjaźń...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to