-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2023-04-20
2022-11-23
„Małe Licho i krok w nieznane” to kolejny tom opowieści o przygodach Bożka, który musi sobie poradzić z nieuniknionymi zmianami, które nawiedziły jego życie po feriach zimowych. Domownicy zostają opleceni nagłym atakiem szarości, który kontroluje ich myśli i słowa. Hitem tego tomu jest Herszt Krasnoludków, któremu nie straszne żadne przeciwności, kiedy uzbrojony jest w morderczy długopis na cztery wkłady. Nie ukrywam, że się uśmiałam i widzę progres postaci, humoru i odbioru całości. Audiobook jak zwykle zagrany wspaniale dla potencjalnego, młodszego odbiorcy.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Małe Licho i krok w nieznane” to kolejny tom opowieści o przygodach Bożka, który musi sobie poradzić z nieuniknionymi zmianami, które nawiedziły jego życie po feriach zimowych. Domownicy zostają opleceni nagłym atakiem szarości, który kontroluje ich myśli i słowa. Hitem tego tomu jest Herszt Krasnoludków, któremu nie straszne żadne przeciwności, kiedy uzbrojony jest w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-29
Dlaczego ta książka jest tak dobra?!?
Zaczęłam słuchać „Diabelskiego Hrabiego”, ponieważ potrzebowałam jakiegoś audiobooka o lżejszej strukturze. Lektorka była wspaniała, Pani Elżbieto, chyle czoła.
Jocelyn była skromną, młodą kobietą, zanim nie zakochała się w lordzie Ashtonie i nie wyszła za mąż. Niestety jej szczęście nie trwało długo, ponieważ mąż zmarł, pozostawiając młodą wdowę w nieciekawej sytuacji finansowej. Wykształcona kobieta nie boi się pracy i przybywa do posiadłości hrabiego Winstona w poszukiwaniu pomocy. W ostatnim liście mąż poprosił aby szukała wsparcia u jego kuzyna. Natomiast Charles Winston nie może wręcz zrozumieć, jakim cudem kobieta, którą był zafascynowany w młodości i która biegała po jego domu i bawiła się z jego siostrami, jak bumerang wraca do jego życia. Dawne uczucie dalej się tli i ma szanse wybuchnąć z nową mocą.
Całość jest pisana w trzeciej osobie i otrzymujemy punkt widzenia, zarówno Charlesa jak i Jocelyn. Można powiedzieć, że mamy zderzenie charakterów, bo Hrabia Winston ma czasem osobowość nieprzyjemnego mruka, ale Lady Ashton nie boi się jego obcesowości i sama ma niemało do powiedzenia. Książka jest bardzo namiętna i mimo, że powtarza pewne wątki jak trójkąt miłosny, niedopowiedzenia między bohaterami, którzy (dla czytelnika), jasne że się kochają, ale przed sobą tego nie przyznają. Mamy też wątek dziewczyny z niższych sfer, pogardzanej przez rodzinę zmarłego męża, czyli nic niespodziewanego, a jednak napisane lekko i aż się chłonie kolejne rozdziały. I ten humor! Niepojęte! Uwielbiałam bohaterkę, która była bardzo pozytywną duszą i bohatera, czasem buca, ale za to namiętnego, przystojnego i czasem zbyt upartego. Bardzo przyjemna historia, polecam!
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Dlaczego ta książka jest tak dobra?!?
Zaczęłam słuchać „Diabelskiego Hrabiego”, ponieważ potrzebowałam jakiegoś audiobooka o lżejszej strukturze. Lektorka była wspaniała, Pani Elżbieto, chyle czoła.
Jocelyn była skromną, młodą kobietą, zanim nie zakochała się w lordzie Ashtonie i nie wyszła za mąż. Niestety jej szczęście nie trwało długo, ponieważ mąż zmarł, pozostawiając...
2022-03-05
„Małe Licho i Babskie Sprawki” to kolejna odsłona zabawnej historii od Marty Kisiel, która w swój magiczny świat wplata coraz to nowe stworzenia, przyjaźń i uśmiech.
„- A jak dokładnie zamierzasz to zrobić?
- JAKOŚ.
- No, to brzmi jak śmiały plan”
Tym razem nowy szkolny nauczyciel ubierający się na czarno, wytwarza dziwną aurę i z tego powodu Bożydar ma problem ze swoim glutowatym stanem skupienia. Co tu dużo mówić – jak zawsze pozytywna i lekka historia, a dla mnie osobiście odskocznia od długich, cięższych tomów. Myślę, że taka trochę baja przyda się raz na jakiś czas także starszemu czytelnikowi.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Małe Licho i Babskie Sprawki” to kolejna odsłona zabawnej historii od Marty Kisiel, która w swój magiczny świat wplata coraz to nowe stworzenia, przyjaźń i uśmiech.
„- A jak dokładnie zamierzasz to zrobić?
- JAKOŚ.
- No, to brzmi jak śmiały plan”
Tym razem nowy szkolny nauczyciel ubierający się na czarno, wytwarza dziwną aurę i z tego powodu Bożydar ma problem ze swoim...
2022-08-13
„W paszczy lwa” to kolejna odsłona serii od Melisy Bel, opisującej romantyczne porywy serca w świecie arystokratycznych konwenansów.
Tym razem śledzimy historię Catherine, dziewczyny o bujniejszych kształtach, których się wstydzi i starszego od niej oficera, lorda Nicolasa Devona. Dziewczyna widząc jak przystojny mężczyzna ratuje niepozornego psiaka, zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Jednak lord Devon uważa ją za niemądrą dziewczynkę, z powodu piętnastoletniej różnicy wieku między tą dwójką. Jednak Kat jest nieustraszona i posunie się nawet do szukania rad u znanej kurtyzany, aby znaleźć haczyk na ukochanego mężczyznę.
Książki z tej serii charakteryzują się dużym napięciem pomiędzy bohaterami i energią erotyczną buzującą w powietrzu. Jest to lekka odskocznia od bardziej wymagającej lektury, a lektorka audiobooka (Pani Elżbieta Kijowska), wprost wspaniale spisuje się przy wszelkich dialogach i graniu tonacją głosu. Słuchałam w trakcie podróży, prac domowych i naprawdę się nie zawiodłam. Autorka ma lekki styl pisania, który bardzo mi odpowiada. Polecam na lekką, niezobowiązującą lekturę, tym bardziej że ebook i audiobook dostępne są na legimi :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„W paszczy lwa” to kolejna odsłona serii od Melisy Bel, opisującej romantyczne porywy serca w świecie arystokratycznych konwenansów.
Tym razem śledzimy historię Catherine, dziewczyny o bujniejszych kształtach, których się wstydzi i starszego od niej oficera, lorda Nicolasa Devona. Dziewczyna widząc jak przystojny mężczyzna ratuje niepozornego psiaka, zakochuje się w nim od...
2022-05-27
Znowu zostałam przekonana okładką, która zapowiadała humorystyczne wnętrze i takie też dostałam. „Bestseler” Kasi Keller na poprawę humoru!
„- No tak. To chyba nie jest takie dziwne, skoro się znamy jak łyse kobyły.
- Łyse konie chyba.
- Konie to samce. A ona chyba samcem nie jest. Ale od rzeczy.”
Hania wprowadza się do domu zmarłej babci, po dość nieudanym debiucie literackim, ale nie traci nadziei. Muzą do napisania książki o swatce – wariatce staje się dla niej wścibska sąsiadka Pani Czesia, która ciągle przekręca jakieś powiedzonka, śledzi każdy krok dziewczyny i zachwala wspaniałego wnuka, który ma zostać jej mężem.
„- Znaczy, że mam hulać i pić?
- Lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem. Mówię Hani. Anonimy kariery nie robią. Chyba że w prokuraturze.”
Książka jako filar ma prostą, przewidywalną fabułę, jednak kluczem do sukcesu są postacie Hani i Czesi, które idealnie ze sobą interaktują i wprowadzają humor słowny i sytuacyjny. Czytało się szybko, uśmiałam się i o to chodziło, a w dodatku książka nie jest gruba, więc można po nią śmiało sięgnąć.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Znowu zostałam przekonana okładką, która zapowiadała humorystyczne wnętrze i takie też dostałam. „Bestseler” Kasi Keller na poprawę humoru!
„- No tak. To chyba nie jest takie dziwne, skoro się znamy jak łyse kobyły.
- Łyse konie chyba.
- Konie to samce. A ona chyba samcem nie jest. Ale od rzeczy.”
Hania wprowadza się do domu zmarłej babci, po dość nieudanym debiucie...
2018-08-08
Czego można się spodziewać po książce, rozpoczynającej się słowami:
"Nazwijmy rzeczy po imieniu.
Bożenie chciało się dziś na swój widok rzygać.
Ni mniej, ni więcej"
- to ja już śpieszę z wyjaśnieniami, bo możecie się spodziewać niemałej dawki humoru.
Bożena jest kierowniczką w bankowym korpo, która nagle odziedziczyła nieruchomość po wuju, którego nawet zbytnio nie znała. Jedzie więc do małego miasteczka, ale zanim spotka współwłaściciela posesji, natrafia na towarzystwo krowy, świni i cyganki. Ratowanie niedoszłego menela i gumiaki zamiast najlepszych szpilek, to początek przygód naszej poukładanej kobiety. Z czasem akcja nabiera tempa i okazuje się, że niektórzy mają dość mroczne zamiary, a wybuch gazu w pobliskiej kamieniczce, mógł być mocno nieprzypadkowy.
Nie chcę zdradzać nic więcej, bo fabuła jest nasycona zarówno ciepłem i przyjaźnią, a z drugiej strony knowaniami i mroczną intrygą, ale całość czyta się wybornie i uśmiech wprost nie schodził mi z twarzy. Jest to książka przeznaczona dla osób, które lubią się odprężyć i pośmiać, oczekując czasem od lektury zwyczajnej rozrywki, bez zbytniego analizowania i zagadkowości. Narracja w trzeciej osobie to miód na moje serduszko, a z literaturą pani Marty chyba będę się musiała bliżej zapoznać. Serdecznie polecam na ciepłe wakacyjne wieczory i nie tylko :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Czego można się spodziewać po książce, rozpoczynającej się słowami:
"Nazwijmy rzeczy po imieniu.
Bożenie chciało się dziś na swój widok rzygać.
Ni mniej, ni więcej"
- to ja już śpieszę z wyjaśnieniami, bo możecie się spodziewać niemałej dawki humoru.
Bożena jest kierowniczką w bankowym korpo, która nagle odziedziczyła nieruchomość po wuju, którego nawet zbytnio nie znała....
2018-10-21
„Małe Licho i tajemnica Niebożątka” pióra Marty Kisiel to historia dla młodszego odbiorcy, ale na wiele sposobów mnie ujęła, zapewniając pewną dawkę niepokoju i mrocznej atmosfery.
Bożek, zwany niekiedy Niebożątkiem, jest dziesięcioletnim chłopcem, mieszkającym w bardzo osobliwym domu. Pod tym samym dachem znajdziemy plejadę postaci, pośród której nie zabraknie anioła stróża, potwora śpiącego pod łóżkiem czy nawet najprawdziwszego topielca i upiorów. Chłopiec nigdy się nie nudzi, prowadząc z wujami i mamą, bardzo barwne życie, przepełnione szczęśliwością. Jednak jak w życiu każdego chłopca, przychodzi moment kiedy trzeba wejść w dorosłość, zaprezentować się w szkole i zaprzyjaźnić z rówieśnikami. Te wszystkie na pozór prozaiczne rzeczy, okażą się dość wyczerpujące dla naszego malucha.
Książka jest dość cienka i wspaniale zilustrowana przez Panią Paulinę Wyrt, za co chylę czoła. Przebija się w niej charakterystyczny klimat książek Pani Marty, która z każdego domu, mieszkania, miejsca, potrafi wyczarować coś osobliwego, magicznego i pozwolić nam na przeżycie wspaniałej podróży wraz z bohaterami.
„(…) dopóki nie dziabnęłam Daniela strzałą w oko.
- Niechcący?
- Niekoniecznie. Widzisz, Daniel nie ogarniał konceptu przestrzeni osobistej. Strzałę w oku ogarnął już bez trudu.”
Czytało się naprawdę miło, widząc pewną naukę dla dzieciaków, jednak z czasem do fabuły wkradł się mroczny cień i ten wspaniały wiersz Goethego jak wisienka na torcie. Serdecznie polecam, bo niezależnie od wieku, sądzę, że się nie zawiedziecie :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Małe Licho i tajemnica Niebożątka” pióra Marty Kisiel to historia dla młodszego odbiorcy, ale na wiele sposobów mnie ujęła, zapewniając pewną dawkę niepokoju i mrocznej atmosfery.
Bożek, zwany niekiedy Niebożątkiem, jest dziesięcioletnim chłopcem, mieszkającym w bardzo osobliwym domu. Pod tym samym dachem znajdziemy plejadę postaci, pośród której nie zabraknie anioła...
2020-02-02
„Małe Licho i anioł z kamienia” to kolejny tom przygód nietuzinkowej rodziny spod pióra Marty Kisiel. Pierwsza część bardzo mi się podobała, więc jakże mogłabym przejść obojętnie obok kontynuacji.
Bożek jest pół człowiekiem, pół zjawą i pół glutem, ale przede wszystkim niespełna dziesięcioletnim chłopcem, który cieszy się na święta, prezenty i lepienie pierniczków. Jednak ferie jest zmuszony spędzić w środku lasu, ponieważ ospa zaatakowała domostwo. Wraz z Guciem (potworem spod łóżka) i Aniołem Tsadkielem udają się na zaśnieżone odludzie w środku głuszy, gdzie czeka ich wiele mrożących krew w żyłach przygód.
„- Mamo, spakowałaś mi śniegowce?
- Tak, Bożku(…)
- A tę śmieszną czapkę z klapkami, żeby mi nie marzły policzki?
- Tak, Bożku – odparła – I ciepłe kalesony też.
- NO MAAAMOOOOOOOOO!!!
Och, ale co tam kalesony, ta grzejąca pupę hańba i kompromitacja, skoro w tym oto momencie zaczął pruszyć śnieg!”
Książka jest lekka i czyta się ją szybko, postaci są słodkie jak zawsze i fakt, że wszędzie przewijają się potwory z mackami czy upiory, nie dziwi nikogo i jest wręcz wskazany. Fabularnie wydaje mi się, że może nie było aż tak porywająco, jednak na lekkie popołudnie, a na pewno przeczytanie dziecku fragmentami na dobranoc, jak znalazł. Warto na duży plus zaliczyć ilustracje Pani Pauliny Wyrt, dzięki którym odbiór jest tym bardziej barwny.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Małe Licho i anioł z kamienia” to kolejny tom przygód nietuzinkowej rodziny spod pióra Marty Kisiel. Pierwsza część bardzo mi się podobała, więc jakże mogłabym przejść obojętnie obok kontynuacji.
Bożek jest pół człowiekiem, pół zjawą i pół glutem, ale przede wszystkim niespełna dziesięcioletnim chłopcem, który cieszy się na święta, prezenty i lepienie pierniczków. Jednak...
2020-09-26
Marta Kisiel to autorka wszechstronna, pisząca lekką i nietuzinkową fantastykę, ale jej przygody skierowane ku młodszemu odbiorcy, zdecydowanie również sprawiają przyjemność takiemu czytelnikowi jak ja (nie ukrywając, deczko starszemu). Po „Małe Licho i lato z diabłem” sięgnęłam z racji lekkiej, szybkiej lektury.
„ (..) ukryta w tym niepozornym stwierdzeniu szpilka ukłuła go nie tylko w sumienie, ale też w pośladek. Albo była naprawdę długa, albo te dwa elementy jego osoby były ze sobą jakoś połączone.”
Bożydar Antoni Jakiełłek powraca z kolejną przygodą, tym razem wakacyjną. Podczas dwumiesięcznej laby, zabawy i taplaniu się w słońcu, mknąc przez lasy na nowym rowerze, Bożek odpoczywa spędzając czas u cioci Ody. Towarzyszą mu jego prywatny anioł, czart, śliczna psina i niespodziewanym zbiegiem okoliczności, nielubiany kolega ze szkoły. Jak zwykle jednak przyplątać się muszą jakieś przygody i niepokojące wydarzenia, aby nie było zbyt nudno.
„ (..) jak się czegoś nie wie, to się zawsze można dowiedzieć. Zapytać albo przeczytać, albo przekonać się na własnej skórze, chociaż to czasem boli. A jak się nie umie czuć, to wtedy życie staje się jak… jak taki trupi las. Straszliwie nieprzyjemne.”
Całość jak zwykle czyta się szybko, ilustracje dodają uroku, a świat Pani Marty jest barwny i ciekawy. Polecam podobnie jak wszystkie poprzednie części. Postaci wywołują uśmiech na twarzy, nawet jakaś nauka dla młodszych się w tej lekturze znajdzie. Pozytywnie i uroczo :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Marta Kisiel to autorka wszechstronna, pisząca lekką i nietuzinkową fantastykę, ale jej przygody skierowane ku młodszemu odbiorcy, zdecydowanie również sprawiają przyjemność takiemu czytelnikowi jak ja (nie ukrywając, deczko starszemu). Po „Małe Licho i lato z diabłem” sięgnęłam z racji lekkiej, szybkiej lektury.
„ (..) ukryta w tym niepozornym stwierdzeniu szpilka ukłuła...
2022-04-03
Jak to jest, że ciągle w kółko i bez przerwy popełniam ten sam błąd z przyciągającą wzrok okładką?!? Pomyślałam sobie – no to po prostu musi być historia dla mnie, bo fantastyka w śmiesznej odsłonie to jedna z rzeczy, które uwielbiam. Swoją drogą Pan Łukasz Kucharczyk powinien podziękować Panu Janowi Giemzie za ten artwork, no bo to bomba!
Wracając do „Grantów i smoków”, mamy tu do czynienia z sześcioma krótkimi opowiadaniami, których wspólnym mianownikiem jest Cilgeran, doktorant na Uniwersytecie Wielkobohaterskim imienia Kelta Niezwyciężonego. Jego towarzyszem przygód jest niziołek Rorty Pragmatickbuck. Jak z samego tytułu możemy się domyśleć, będziemy mieli do czynienia z grantem opiewającym na znalezienie ostatniego żyjącego smoka, udanie się na wyprawę w celu ratowania wioski i przy okazji otrzymania zaświadczenia do stypendium. Nie można tym opowiadaniom odmówić humorystycznej nuty, ale bazuje ona często na zapożyczeniach z innej literatury czy popkultury, które potrafiły być delikatne jak np. bohater Foba Bett czy nagroda w rodzaju „co ten zastanie w domu, a czego się nie spodziewa. Ludzie powiadali, że takie roszczenia stały się ostatnio modne na skutek coraz większej bezczelności łowców potworów.” Jednak z drugiej strony w jednym czy dwóch ustępach było tego trochę za dużo, np. kiedy poznajemy klauna z czerwonym balonikiem, który mówi „One pławią się w powietrzu (..), ty też będziesz się pławił”. Nie żebym jakoś nadmiernie broniła Kinga i jego twórczości, ale można to było wykorzystać w inny sposób i zrobić miłego klauna, który nie rozumiałby czemu ludzie się go boją, nieświadomy przedrukowanego wszędzie eseju profesora Stinga o szerokości szczęk istot pozaplanetarnych w kontekście przeżuwania ramion Homo Sapiens i ich kaloryczności. No popłynęłam, ale mniejsza z tym. Całość można przeczytać na raz, bo książka jest dość krótka, a ci konkretni bohaterowie mają prezencję akurat na sześć opowiadań. Przy dwudziestu mogłabym się znudzić, a tak pigułka jest w sam raz. Polecam ;)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Jak to jest, że ciągle w kółko i bez przerwy popełniam ten sam błąd z przyciągającą wzrok okładką?!? Pomyślałam sobie – no to po prostu musi być historia dla mnie, bo fantastyka w śmiesznej odsłonie to jedna z rzeczy, które uwielbiam. Swoją drogą Pan Łukasz Kucharczyk powinien podziękować Panu Janowi Giemzie za ten artwork, no bo to bomba!
Wracając do „Grantów i smoków”,...
2021-01-12
Byłam zadowolona z lektury pierwszej książki Katarzyny Nosowskiej. Z podobnym zamysłem postanowiłam przeczytać „Powrót z Bambuko” i liczyłam na ciekawe anegdoty i refleksje, w lżejszej odsłonie.
„Wszystkim, którzy brzmią jak znani mi dorośli i każą usiąść na karnego jeża za to, że żyję, jak chcę, mówię serdeczne: Bez jaj!”
Krótkie rozdziały oscylują wokół zrozumienia życia, świata, rodziny, własnej indywidualności. Tym razem mam wrażenie, że podejście do niektórych tematów, lekkie nie było, a wręcz przekombinowane i depresyjne. Bambuko jest krainą do której wpychają nas inni ludzie, a możemy się z niej wydostać Schodami Olśnień, ku Krainie Przytomności. Takie tam, metaforyczne zrozumienie ludzkiej drogi i dążenia do samospełnienia i zadowolenia, niezależnie od innych ludzi. W całości mało jest samej Katarzyny Nosowskiej, niby coś wspomina o ślubie, o kłótni z mężem dotyczącej tapety w monsterę czy byciu zdradzaną, ale są to drobne potknięcia w ciągu felietono-rozważań dotyczących życia.
„W pojedynczej porcji spermy uwalnianej podczas ejakulacji znajduje się kilkadziesiąt milionów plemników. Każdy z nas jest szczególny przez sam fakt zwycięstwa w tym pierwszym szaleńczym wyścigu do matczynego łona.”
Niektóre fragmenty podobały mi się i zdecydowanie się z nimi zgadzałam, a inne były może trochę przekombinowane i uderzały w nutę moralizatorską. Zapewne znowu stanę w sprzeczności do mega wysokich ocen, ale ten tomik czytało mi się toporniej niż poprzedni, co oczywiście nie oznacza że był zły, zwyczajnie inny, śmiem powiedzieć – dojrzalszy? Pani Katarzyna na pewno jest postacią nietuzinkową i lubiącą robić swoje, za co ją podziwiam. Nie żałuję, że przeczytałam, ale jeśli kolejna książka powstanie, podejdę do niej z dystansem, nie licząc na totalny luz i rozbestwienie. Izabela Kaczmarek-Szurek zrobiła świetną robotę z grafikami. Oprawa rzeczywiście dodaje tej książce uroku. A Pani Katarzyna i tak nie musi się przejmować moją recenzją, skoro mówimy o odczuciach subiektywnych, bez znaczenia ;)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Byłam zadowolona z lektury pierwszej książki Katarzyny Nosowskiej. Z podobnym zamysłem postanowiłam przeczytać „Powrót z Bambuko” i liczyłam na ciekawe anegdoty i refleksje, w lżejszej odsłonie.
„Wszystkim, którzy brzmią jak znani mi dorośli i każą usiąść na karnego jeża za to, że żyję, jak chcę, mówię serdeczne: Bez jaj!”
Krótkie rozdziały oscylują wokół zrozumienia...
2020-10-25
„Morderców tropimy w czwartki” to intrygująca komedia kryminalna, napisana przez niezwykłego angielskiego autora, którego kariera jest związana z telewizją i różnego rodzaju projektami komediowymi. Co ciekawe, powieść zadebiutowała w wielu krajach jednocześnie, a prawa do ekranizacji zostały sprzedane Stevenowi Spielbergowi.
„Słońce świeci, niebo jest niebieskie, a w powietrzu wisi morderstwo.”
Historia skupia się na czwórce emerytów, którzy zamieszkując malownicze osiedle Coopers Chase, organizują cotygodniowe spotkania „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, skupiając się na niezbadanych sprawach sprzed lat. Trafia im się jednak prawdziwa gratka, bo niebezpieczny mężczyzna, silnie związany z rozbudową osiedla, zostaje zamordowany we własnym domu.
„Zawsze wiemy, kiedy robimy coś po raz pierwszy, prawda? Ale bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę, kiedy coś dzieje się po raz ostatni.”
Książka w większości jest pisana w trzeciej osobie czasu przeszłego, przedstawiając nam wydarzenia z punktu widzenia bardzo różnych bohaterów. Są jednak rozdziały w formie pamiętnika, pisane przez Joyce, jedną z nowych członkiń klubu zbrodni. Jeśli zastanowimy się nad samymi postaciami, to zarówno postronne osoby, kręcące się wokół naszych ofiar, mogą otrzymać swoisty czas antenowy, ale jednak czwórka emerytów i para policjantów (nie mogąca opędzić się od nachalnej pomocy), będą stanowić trzon ukazanych charakterów. Elizabeth, Ron, Ibrahim i Joyce to cztery bardzo indywidualne osobowości, które jednak posiadają swoisty spryt i spokój, rozumiejąc otaczający świat i wykorzystując swoje atuty do osiągnięcia celu. Trzeba wskoczyć do samolotu na Cypr, żeby uruchomić znajomości, nic trudnego, przekopanie grobu, pestka, przecież zawsze można wymigać się demencją, jeśli policja zacznie zadawać zbyt wiele pytań. Jednak nie tylko śledztwo zostało podkreślone w tej powieści, a wiele trudnych tematów, relacje seniorów z dziećmi, radzenie sobie ze śmiercią bliskich, demencja, a wreszcie, konieczność czerpania z życia jak najwięcej, do samego końca.
„W zeszłym tygodniu aresztowała złodzieja (..) i gdy się z nią szarpał, powaliła go na ziemię uderzeniem pałki. Dużo mocniejszym niż powinna. Czasem po prostu trzeba kogoś walnąć.”
Wydarzenia przeplatają się jak w dobrym kryminale i kiedy już wydaje się, że mamy w garści motyw, okazuje się, że jednak coś nam umknęło i mordercą jest ktoś inny. Kilka rzeczy zaskakuje na plus, a metodyczne prowadzenie śledztwa, naprawdę miło się ogląda. Fakt, że nasz klub zbrodni, ma wiele znajomości i możliwości otrzymania potrzebnych informacji, jakoś w ogóle nie razi. Całość czyta się dosyć lekko, kiedy w tle opisywane jest ciasto agrestowe, czy spacer nad jeziorem. Tak sielsko i spokojnie, że nawet można się umówić na kawę z podejrzanym i przy ciastku zapytać o alibi. Polecam dla fanów spokojnych historii z ciekawymi bohaterami :)
http://angeliconpoint.blogspot.com/
„Morderców tropimy w czwartki” to intrygująca komedia kryminalna, napisana przez niezwykłego angielskiego autora, którego kariera jest związana z telewizją i różnego rodzaju projektami komediowymi. Co ciekawe, powieść zadebiutowała w wielu krajach jednocześnie, a prawa do ekranizacji zostały sprzedane Stevenowi Spielbergowi.
„Słońce świeci, niebo jest niebieskie, a w...
2020-09-22
Humor, groteska, przerysowanie, schematy, są wszystkim co otrzymałam do tej pory w serii o Zofii Wilkońskiej, emerytce, która wplątuje się w niesamowite sploty zdarzeń kryminalnych i niebezpiecznych nieporozumień. W związku z powyższym, aby dostać trochę luzu w tej niebywałej historii, postanowiłam sięgnąć po kolejny, już trzeci tom, nazwany „Kratki się pani odbiły”.
„To był wielki krok dla nas i w ogóle bez znaczenia dla ludzkości.”
Ta odsłona skupia się na Pani Zofii, która zostaje wsadzona za kratki pod zarzutem morderstwa, którego nie popełniła. Mamy możliwość poznać jej koleżanki z celi, prokuratora, który chce z nią iść na układ oraz wymuskanego adwokata. Nie zabraknie księdza urzędującego w więziennej kaplicy, buntu i próby ucieczki, okraszonej kolejną zagadką.
„Popatrzyłam na niego. Ogromny, przeogromny człowiek. Ile taki musiał jeść?! Przekleństwo każdej matki. Jakbym miała takiego kloca karmić, to chyba musiałabym pole kartofli kupić. I krowę. Matko jedyna.
- Dużo pan je? – spytałam.”
Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie czasu przeszłego przez naszą bohaterkę. Nie ukrywam, że znowu mamy do czynienia z ciekawymi osobowościami, zgryźliwościami ze strony emerytki i wplecionymi gdzieniegdzie nieprawidłowościami systemu więziennictwa. Całość jak zwykle czyta się szybko, lekko i bezproblemowo.
„Mariolka chodziłaby w tę i z powrotem, gdyby tylko mogła. Ale powierzchnia celi na to nie pozwalała, więc po prostu stała. Chodziła za to wewnętrznie. W tę i z powrotem.”
Całą serię mogę wam polecić, bo naprawdę jest się z czego pośmiać i próżno szukać na rynku podobnej propozycji. Uważam, że warto, bo co jak co, ale ja się ubawiłam.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Humor, groteska, przerysowanie, schematy, są wszystkim co otrzymałam do tej pory w serii o Zofii Wilkońskiej, emerytce, która wplątuje się w niesamowite sploty zdarzeń kryminalnych i niebezpiecznych nieporozumień. W związku z powyższym, aby dostać trochę luzu w tej niebywałej historii, postanowiłam sięgnąć po kolejny, już trzeci tom, nazwany „Kratki się pani odbiły”.
„To...
2020-08-30
Wiele jest zawodów ciekawych i charakterystycznych, po których spodziewamy się historii niesamowitych czy mrożących krew w żyłach. Jednym z nich jest moim zdaniem zawód grabarza, bo w obliczu śmierci, ludzie naprawdę reagują w przeróżny sposób i może być to swoiste studium charakterów.
„Nekrosytuacje” to książka francuskiego pisarza, który wykonuje od lat zawód grabarza i własne doświadczenia oraz zasłyszane historie pozwoliły mu zebrać kilkanaście opowieści, które przystają do zawodu i dają mgliste pojęcie o tym, jak na co dzień obcuje się ze śmiercią i bliskimi osobami zmarłego. Opowieści były przeróżne, o krewnych ubolewających nad śmiercią bliskiej osoby, o ludziach pragnących jedynie majątku, o zwłokach rozkładających się w mieszkaniach miesiącami czy też zmumifikowanych. Czasem są to historie skłaniające do refleksji, czasem zabawne, a czasem wywołujące dreszcz. Nie jest to zawód prosty i z pewnością wymaga mocnych nerwów i zaprawionego w bojach żołądka.
„Był to pogrzeb świecki.
Przysunąłem się do kolegi.
- Wiesz może, na co umarł?
- On? Rzucił się z okna.
Tymczasem z głośników płynęły słowa piosenki wybranej przez rodzinę. I believe I can fly.”
W ogólnym rozrachunku nie jest to książka zła, chyba nawet mi się podobała, mimo że sądziłam, że forma opowiadań będzie nieco dłuższa, podczas gdy większość z nich zajmowała zaledwie dwie strony. Jeśli jesteście zainteresowani jak to wygląda, przygotowanie ciała, pogrzebu i spełniania oczekiwań rodziny zmarłego, to polecam.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Wiele jest zawodów ciekawych i charakterystycznych, po których spodziewamy się historii niesamowitych czy mrożących krew w żyłach. Jednym z nich jest moim zdaniem zawód grabarza, bo w obliczu śmierci, ludzie naprawdę reagują w przeróżny sposób i może być to swoiste studium charakterów.
„Nekrosytuacje” to książka francuskiego pisarza, który wykonuje od lat zawód grabarza i...
2019-07-09
Audiobook to dla mnie twór niepoznany, bo było już wszystko: książka papierowa, potem kręcenie nosem na książkę elektroniczną, a taka czytana, bez literek, toż to zgroza. Jednak powoli zaczynam się przekonywać do tej formy i zachęcona opiniami znajomych na LC, zdecydowałam się na historię ciapowatego śledczego o nazwisku Cuff.
Fabuła całości kręci się wokół śmierci znanego filantropa, którego zwłoki zostały znalezione w pokoju hotelowym. Potem na dokładkę dostajemy historię pewnych urodzin i kamienia księżycowego, jednak sama zagadka nie jest najważniejsza. Kluczem całości jest postać śledczego, którego odgrywa Borys Szyc, a Komendant w roli Olafa Lubaszenko, wspaniale mu wtóruje. Nasz policjant musi rozwiązać jedenastą niezwykle trudną sprawę w swojej karierze, a jest przy tym nieznośny, ciapowaty, posiłkuje się wiedzą informatyczną nastoletniego syna, najpierw coś insynuuje, żeby po chwili wszystko cofnąć. A jest w tym wszystkim niesamowity komizm słowny i sytuacyjny, który mnie ujął.
„Ja wiem, że Pan myśli, że ja jestem tłukiem niemytym, a nie dżentelmenem.”
Jeżeli bijecie się z myślami czego wysłuchać, albo jak rozpocząć swoją przygodę z audiobookiem to Sierżant Cuff jest właśnie dla was. Cała otoczka, dźwięki, muzyka, postacie nadają całości niesamowity kształt i tak jak lektor tworzy odbiór, tak i tutaj wszyscy aktorzy stworzyli coś niesamowitego. Poza wszystkim jest to też kryminał w angielskim stylu, z arystokracją, popijaniem Ale oraz niesamowitymi nadinterpretacjami głównego bohatera.
„Przy tobie to mi ręce opadają, dupa i wszystko inne.”
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Audiobook to dla mnie twór niepoznany, bo było już wszystko: książka papierowa, potem kręcenie nosem na książkę elektroniczną, a taka czytana, bez literek, toż to zgroza. Jednak powoli zaczynam się przekonywać do tej formy i zachęcona opiniami znajomych na LC, zdecydowałam się na historię ciapowatego śledczego o nazwisku Cuff.
Fabuła całości kręci się wokół śmierci...
2020-06-23
Po odsłuchaniu pierwszej historii sierżanta Cuffa, nie mogłam się powstrzymać i nie zagłębić się w kolejną zagadkę.
Awans Sierżanta Cuffa i Komendanta Richmonda był dość niefortunny, ponieważ obaj mężczyźni usychają, zajmując się nudnymi przestępstwami zorganizowanymi. Jednak zaradny Cuff postanawia wywęszyć dla nich ciekawszą zbrodnię. Dzięki przypadkowemu komentarzowi w wywiadzie telewizyjnym, otrzymują przydział do kontynuowania śledztwa od samej pani Minister. Głównym wątkiem okazują się otrucia oleandryną, podobne do serii morderstw sprzed dwudziestu lat.
Po raz kolejny ekspresja i charakter postaci nie zawodzą, a dodatkową wisienką na torcie jest osoba profilerki, byłej żony Cuffa, która ma mu pomagać w prowadzeniu sprawy. Występowanie serii morderstw jako wątku dla 12-tej trudnej sprawy Pana Sierżanta, uważam za bardzo udany. Tego charakteru i humoru po prostu nie da się podrobić. Aktorzy, muzyka, całość tworzy wspaniałe przeżycie. Polecam serdecznie.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Po odsłuchaniu pierwszej historii sierżanta Cuffa, nie mogłam się powstrzymać i nie zagłębić się w kolejną zagadkę.
Awans Sierżanta Cuffa i Komendanta Richmonda był dość niefortunny, ponieważ obaj mężczyźni usychają, zajmując się nudnymi przestępstwami zorganizowanymi. Jednak zaradny Cuff postanawia wywęszyć dla nich ciekawszą zbrodnię. Dzięki przypadkowemu komentarzowi w...
2020-04-11
“Komórki się pani pomyliły” to drugi tom przygód Zofii Wilkońskiej spod pióra Jacka Galińskiego. Pierwszy tom mi się podobał i z tyłu głowy miałam chęć podejścia do kolejnej części, w momencie kiedy będę potrzebowała trochę humoru i rozluźnienia.
Akcja opowiada o perypetiach sędziwej staruszki, która znajduje w sobie dryg detektywistyczny i pakuje się w coraz to nowe kłopoty. Tym razem w salonie syna, trafia na trupa leżącego w kałuży krwi. Chce rozwiązać zagadkę, żeby uchronić pierworodnego przed więzieniem.
Całość jest pisana z punktu widzenia Pani Zofii, w pierwszej osobie czasu przeszłego, a świat widziany jej oczami jest do przesady przerysowany, złośliwy i kpiący. Inne postacie są zdegradowane w większości do ksywek, związanych z ich cechami charakterystycznymi (Kulka, Najszerszy) i nie są w stanie dorównać tempem głównej bohaterce.
“- Żartuję przecież do jasnej cholery - zdenerwowała się Majewska. - Intelektualnie mi odpowiadał!
- Znaczy: mądry był? - zdziwiłam się. - Bo szczerze mówiąc nie zauważyłam.
- Co też pani mówi? - rzuciła, patrząc w okno. - Nie komplikował życia. Brał je, jakim było. Nie próbował zbawiać świata, nie martwił się globalnym ociepleniem (…) On chwytał mnie w swoje silne ramiona! I brał mnie tak….
- Znaczy: głupi był po prostu? - spytałam zdezorientowana.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała nieco zawstydzona.”
Akcja przenosi nas w bardzo ciekawe miejsca, takie jak np. call center powiązane z windykacją czy wietnamski bazarek. Trzeba się przyzwyczaić do specyficznego humoru, występujących obficie przekleństw i spojrzenia na świat w krzywym zwierciadle (raczej takim pękniętym).
“Kolejka posuwała się naprawdę powoli. Czekałam dobre pół godziny, jak nie więcej. W końcu doszłam do wejścia, gdzie stało dwóch ogromnych, umięśnionych mężczyzn w czarnych garniturach.
- A pani co tu robi? - spytał jeden z nich.
- Jak to co? Czekam do wejścia.
- A wie pani co tu jest?
- Nie. A co to za różnica?
- Tu jest klub nocny.
- Rozumiem, że szanowny pan ma wątpliwości, czy na pewno jestem pełnoletnia?
Ludzie w kolejce się roześmiali.”
Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobało, a jako, że Pani Elżbieta Kijowska tak niesamowicie gra głosem, to słuchanie przychód Zofii Wilkońskiej, było dzięki temu niesamowitą przyjemnością. Byłam przygotowana na styl tej książki po przeczytaniu części pierwszej, ale sama nie wiem, wydaje mi się, że wyszło nawet lepiej, bo zaliczyłam wiele głośnych wybuchów śmiechu. Serdecznie polecam :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
“Komórki się pani pomyliły” to drugi tom przygód Zofii Wilkońskiej spod pióra Jacka Galińskiego. Pierwszy tom mi się podobał i z tyłu głowy miałam chęć podejścia do kolejnej części, w momencie kiedy będę potrzebowała trochę humoru i rozluźnienia.
Akcja opowiada o perypetiach sędziwej staruszki, która znajduje w sobie dryg detektywistyczny i pakuje się w coraz to nowe...
Lekka, miła i przyjemna lektura. Przybliża czasy PRL-u i nie tylko. Przeczytamy o poznawaniu świata, nowonarodzonej wampirzycy Gosi, pomykającej w krótkich spódniczkach, wydzierganych włóczką, wampira Marka, który od kilkudziesięciu lat jest niezastąpionym w pracy ślusarzem, i oczywiście hrabiego Pruta, trzystuletniego wampira, rządzącego na dzielni. A jeśli o dzielnicę chodzi, to na Praskie wampiry zawsze można liczyć, nie zostawiają sąsiadów w potrzebie. Śmiałam się z pseudowegetarianizmu i siorbania sarenek. Gorąco polecam na odstresowanie.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Lekka, miła i przyjemna lektura. Przybliża czasy PRL-u i nie tylko. Przeczytamy o poznawaniu świata, nowonarodzonej wampirzycy Gosi, pomykającej w krótkich spódniczkach, wydzierganych włóczką, wampira Marka, który od kilkudziesięciu lat jest niezastąpionym w pracy ślusarzem, i oczywiście hrabiego Pruta, trzystuletniego wampira, rządzącego na dzielni. A jeśli o dzielnicę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książkę pożyczyłam od kolegi, który szczerze mi ją polecił. Lubię fantastykę, również w humorystycznej odsłonie. Ta książka zaskoczyła mnie niesamowicie pozytywnie. Śmiałam się od początku do końca, przemierzając tunele kopalni z krasnoludami, którym zwaliły się na głowę niezliczne problemy. Elfka poślubiła krasnoluda, a spod ziemi wyrastają wampiry i smoki. Przednia zabawa, wartka akcja i ciekawe postacie. Jeśli wpadnie Wam w ręce, to koniecznie przeczytajcie.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Książkę pożyczyłam od kolegi, który szczerze mi ją polecił. Lubię fantastykę, również w humorystycznej odsłonie. Ta książka zaskoczyła mnie niesamowicie pozytywnie. Śmiałam się od początku do końca, przemierzając tunele kopalni z krasnoludami, którym zwaliły się na głowę niezliczne problemy. Elfka poślubiła krasnoluda, a spod ziemi wyrastają wampiry i smoki. Przednia...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Legendy i latte” to książka, którą wzięłam do ręki w odpowiednim momencie. Miałam ogromny przestój, ponieważ czytałam kilka bardzo grubych książek i potrzebowałam chyba czegoś lżejszego.
Orczyca Viv postanawia zrezygnować z życia najemniczki i otworzyć kawiarnię w mieście, w którym nawet nikt nie słyszał o tym napoju. Po drodze nie zabraknie problemów, grupy zbierającej haracz i przeciekającego dachu, ale nic z czym nasza bohaterka by sobie nie poradziła.
Viv zatrudnia Sukubę Tandri, Szczurołaka jako piekarza i rozszerza menu, zajmuje się reklamą i wszystkim związanym z rozwojem lokalu. Niby jest tu fantastyczna otoczka, ale akcja powiedziałabym, że jest mocno przyziemna. Mimo wszystko całość jest słodka i przyjemna. Na deszczowy wieczór z kawą jak znalazł. Polecam serdecznie :)
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Legendy i latte” to książka, którą wzięłam do ręki w odpowiednim momencie. Miałam ogromny przestój, ponieważ czytałam kilka bardzo grubych książek i potrzebowałam chyba czegoś lżejszego.
więcej Pokaż mimo toOrczyca Viv postanawia zrezygnować z życia najemniczki i otworzyć kawiarnię w mieście, w którym nawet nikt nie słyszał o tym napoju. Po drodze nie zabraknie problemów, grupy zbierającej...