-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2014-05-21
2014-05-20
2014-05-15
2016-04-06
2020-11-13
Co jest najważniejsze w życiu? Oczywiście- życie. Tylko co będzie, kiedy ono już się skończy? "To takie niesprawiedliwe, że niektórzy muszą umierać nie skończywszy nawet 10 lat"(cytat nie jest dokładny, pisze go z pamięci). Astrid Lingred w sposób niepowtarzalny przedstawia nam, co będzie póżniej.
Co jest najważniejsze w życiu? Oczywiście- życie. Tylko co będzie, kiedy ono już się skończy? "To takie niesprawiedliwe, że niektórzy muszą umierać nie skończywszy nawet 10 lat"(cytat nie jest dokładny, pisze go z pamięci). Astrid Lingred w sposób niepowtarzalny przedstawia nam, co będzie póżniej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-13
2015-06-15
Zacznijmy od tego, że nienawidzę tabletów. Dlaczego? Bo miałam już napisaną prawie całą recenzję i mi się wcisnął głupi przycisk i wszystko zniknęło. Więc teraz postaram się to napisać jeszcze raz, ale pewnie i tak wyjdzie gorzej niż poprzednio. No to, zaczynałam chyba tak:
"Mam dla nas ciekawy film kostiumowy" - mama wie jak zainteresować swoją córkę. Kiedy oglądam film, który mnie wciąga, to szukam informacji o pisanym pierwowzorze. Jednak nie często naprawdę się za tę książkę biorę. Tym razem mi się udało - już następnego dnia wywąchałam gdzieś audiobooka i jeszcze tego dnia go wysłuchałam prawie w całości. Pociąg był tak silny, że nie mogłam spać i wstałam o trzeciej w nocy, aby wysłuchać historii do końca, a przez następny tydzień oglądałam wszystkie inne dostępne ekranizacje. Aż smutno się robi, że "Wichrowe wzgórza" to jedyna książka Emily Bronte(bo powieść jej siostry mnie nie satysfakcjonuje).
Nie rozumiem jednak interpretacji tej książki przez wiele osób(tak konkretnie twórców filmów), które koncentrują się na nieszczęśliwej miłości głównych bohaterów. W moim mniemaniu o wiele ciekawszy jest tu aspekt psychologiczny powieści. Zresztą moim zdaniem Katy i Heathliff wcale się nie kochali. Mam wręcz wrażenie, że nie byli zdolni do miłości względem drugiej osoby.
Przedstawiam tragedię dwóch aktów, zdumiewająco podobną do "Króla Edypa" i "Antygony", choć w o wiele lepszym wydaniu. To było tak: Edgar kochał Katy, Izabela kochała Heathliffa. Katy kochała Katy, a Heathliff kochał Heathliffa. Katy chciała Heatliffa, a dostała Edgara. Heathliff chciał Katy, a dostała się mu Izabela. Hindley kochał siebie i swoją Frances - to chyba jedyna udana para w pierwszej części historii. Cała tragedia polegała na tym, że Edgar i Izabela byli strasznie głupiutcy, Heathliff i Katy samolubni, a Hindley okrutny.
To historia o szaleństwie, nienawiści i zemście. Niewiele miejsca, w życiu mieszkańców Wichrowych wzgórz, pozostało dla miłości. Wśród bohaterów powieści, litość budzą jedynie bohaterzy "drugiego aktu": Hareton i Linton, bo nie mieli wpływu na swój los. Za to Katy "2" budzi u mnie kontrowersje, bardzo trudno jest ją ocenić. Myślę, że w przeciwieństwie do kuzynów, nie była całkowicie czysta.
Ta historia wciągnęła mnie tak mocno, że wciąż zaprząta moje myśli. Jest niesamowita i zdecydowanie godna polecenia.
POLECAM
PS: Przepraszam jeśli brzmi to jak masło maślane i za możliwe spojlery;-)
Zacznijmy od tego, że nienawidzę tabletów. Dlaczego? Bo miałam już napisaną prawie całą recenzję i mi się wcisnął głupi przycisk i wszystko zniknęło. Więc teraz postaram się to napisać jeszcze raz, ale pewnie i tak wyjdzie gorzej niż poprzednio. No to, zaczynałam chyba tak:
"Mam dla nas ciekawy film kostiumowy" - mama wie jak zainteresować swoją córkę. Kiedy oglądam film,...
"To jest moja ulubiona książka, chociaż nigdy jej nie czytałem" Tymi oto słowy rozpoczyna się opowieść i nie jest to wcale najdziwniejsze stwierdzenie w tej pozycji.
Wzorem pisarza mogę powtórzyć- To moja ulubiona książka, chociaż wcale jej nie rozumiem.
Postacie dzielą się pod względem umysłowym na: trochę głupich, głupich i bardzo głupich, i jeszcze specjalna przedziałka dla głównej bohaterki- wyjątkowo głupi. W dodatku autor nie przebiera w środkach stylistycznych( wszechobecne nawiasy) ani nie przestrzega zasad oczywistości. Jeśli zajdzie taka potrzeba to postacie będą wspinać się po 100 m ścianach skalnych przy użyciu wyłącznie rąk, łykać trucizny, a nawet wstawać z martwych( i to parokrotnie).
Jest tu jednak coś, co nie daje się oderwać od lektury. Książka powoduje niekontrolowane ataki śmiechu i lekki uśmiech przy bezsensownych momentach.
Bardzo polecam
Rok 2017
Czytam, umieram ze śmiechu, z lekkim smutkiem i zachwycam się ponownie nad przesłaniem tej wspaniałej powieści(mimo, że wydanie ma pożółkłe kartki i śmierdzi papierochami(nie wiem skąd ją mam). Szczególną przyjemność mam z czytania nawiasów Morgensterna i wtrąceń Goldmana. Owe nawiasy spodobały mi się za pierwszym razem do tego stopnia, że sama ich używam(stało się to moim ulubionym nawykiem).
"To jest moja ulubiona książka, chociaż nigdy jej nie czytałem" Tymi oto słowy rozpoczyna się opowieść i nie jest to wcale najdziwniejsze stwierdzenie w tej pozycji.
Wzorem pisarza mogę powtórzyć- To moja ulubiona książka, chociaż wcale jej nie rozumiem.
Postacie dzielą się pod względem umysłowym na: trochę głupich, głupich i bardzo głupich, i jeszcze specjalna...
2015-07-27
Nudzisz się?
Nie masz co robić?
Nie masz co czytać?
A może masz doła lub okres?
Dziś zabawię się w lekarza i zapisze ci receptę: trochę śmieszną, ciepłą, miłą i niestety odrobinę realistyczną.
Przedstawiam Wam panią Piontek- harpię, potwora, chodzący(na wysokich szpilkach) katalog mody i mamę Gusia. Przedstawić należy też Gusia, znaczy się Augustyna Poniatowskiego(on jest lekarzem, ale na razie nie o tym). Syn pani Gertrudy(Poniatowskiej de domo Piontek) jest więc ginekologiem praktykiem i za wszelką cenę chce się uwolnić od mamusi. Receptę na to wypisał mu przyjaciel Cyryl(on nie jest lekarzem), a więc Gutek(w ramach recepty) wyprowadza się z domu I zaczyna się historia...
A więc czas na lekturę, która = niekontrolowane napady śmiechu; sceny, które dobrze znamy z codzienności; niejednowymiarowe postacie, które z pewnością pokochacie i gwarantowany brak NUDY.
POLECAM
PS: Zapomniałam wspomnieć, że pani Piontek wraz mężem, również trudni się fachem lekarza.
Nudzisz się?
Nie masz co robić?
Nie masz co czytać?
A może masz doła lub okres?
Dziś zabawię się w lekarza i zapisze ci receptę: trochę śmieszną, ciepłą, miłą i niestety odrobinę realistyczną.
Przedstawiam Wam panią Piontek- harpię, potwora, chodzący(na wysokich szpilkach) katalog mody i mamę Gusia. Przedstawić należy też Gusia, znaczy się Augustyna Poniatowskiego(on...
2016-02-22
Uwielbiam serię Sarah Maas, a ta część podobała mi się najbardziej z dotychczasowych.
"Queen of Shadows" zaczyna się w kilka miesięcy po zakończeniu poprzedniej części. Caleana/Aelin dotarła w z powrotem do Adarlanu i oczywiście ma już szczegółowy plan co i jak po kolei zrobić, ale wszystko pójdzie w gruzy, kiedy dostanie informacje o wydarzeniach mających miejsce w Szklanym zamku podczas jej nieobecności. I się zaczyna...
W tej części przewija się masa postaci starych i nowych, na przemian budzących śmiech, odrazę bądź głębsze uczucia. Autorka ma to do siebie, że nie kreśli postaci płaskich jak kartka, pomimo że ich historie są na nich zapisane. Nie pojawiają się tu też postacie, które można ocenić i przy tej ocenie pozostać. Nawet stare, dobrze znane czytelnikom postacie, mogą okazać się inne, zaskakują bez przerwy, a to co spodziewane się dzieje tylko po to, by czytelnika zaskoczyć jeszcze bardziej.
Co ze starą ekipą? Aelin w tej części będzie wkurzać, wzruszać i prowokować do granic możliwości. Czy można się dziwić? Bez względu na to czego się od niej oczekuje i tak czytając wciąż jej kibicowałam. Chaol spada na margines i może tam sobie, jak dla mnie, pozostać. Dorian - biedny Dorianek, nie mogę nic napisać, bo będzie że niby spojler. No i Manon - no lubię po prostu tę wiedźmowatą jędzę, która ponoć serca nie ma(nie ma?). Wszyscy będą wciąż swoimi silnymi charakterami i nie pozwolą oderwać się od lektury. Ach, jest jeszcze Arobynn, czyli najlepszy i najwredniejszy bohater tej historii,który nieprzerwanie budzi silne emocje, tak u bohaterów książki, jak i u mnie jako czytelniczki.
A dlaczego ta część podoba mi się jeszcze bardziej od poprzednich? Uwaga, otóż zakręciła mi się łza w oku i to po raz pierwszy w wypadku tej serii! Kiedy? No, nie mogę, bo spojler będzie.
Polecam
Uwielbiam serię Sarah Maas, a ta część podobała mi się najbardziej z dotychczasowych.
"Queen of Shadows" zaczyna się w kilka miesięcy po zakończeniu poprzedniej części. Caleana/Aelin dotarła w z powrotem do Adarlanu i oczywiście ma już szczegółowy plan co i jak po kolei zrobić, ale wszystko pójdzie w gruzy, kiedy dostanie informacje o wydarzeniach mających miejsce w...
2015-02-08
Tom III jest nawet lepszy od poprzednich części. Autorka wprowadza na scenę nowe postacie i nowe wątki. Szczególnie spodobały mi się się fragmenty z wiedźmami i ich nowymi wierzchowcami. Tak jak wcześniej akcja pędzi na złamanie karku i nie daje nam się nudzić. Dramatyczne zakończenie sprawia, że niecierpliwie, lecz z nadzieją na dobrze spędzony czas czekam na tom następny, który zapowiada się bardzo obiecująco.
Polecam
Tom III jest nawet lepszy od poprzednich części. Autorka wprowadza na scenę nowe postacie i nowe wątki. Szczególnie spodobały mi się się fragmenty z wiedźmami i ich nowymi wierzchowcami. Tak jak wcześniej akcja pędzi na złamanie karku i nie daje nam się nudzić. Dramatyczne zakończenie sprawia, że niecierpliwie, lecz z nadzieją na dobrze spędzony czas czekam na tom następny,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-10
Uwaga! Natalie znowu w akcji.
Bardzo, ale to bardzo lubię sytuację, gdy nie muszę czekać na wydanie kontynuacji danej książki, bo już czeka na mnie w bibliotece. Za to należy się dodatkowy plusik, tym bardziej, że trzecia też na mnie czekała i czeka dalej, aż się uporam z moją kupką na biurku.
W dodatku bardzo polubiłam styl pani Rudnickiej, więc szybko to pochłonęłam(tyle, że mama mnie uprzedziła, więc jednak trochę poczekałam).
"Drugi przekręt Natalii"(bardzo podobają mi się tytuły poszczególnych części, nie trzeba się zastanawiać w jakiej kolejności czytać) jest tak samo dobry jak poprzednia część. A więc mijają 2 lata od fatalnych wydarzeń pierwszego tomu, a Natalie Sucharskie wciąż siedzą na jednej grzędzie i kłócą się niemiłosiernie(tylko niech nikt ich godzić nie próbuje, bo się pogodzą i obrócą przeciw niemu). Panowie policjanci też są obecni i nawet pan antykwariusz wpadnie w odwiedziny(nie z własnej woli, ale żadnej z Natalii to nie obchodzi). A ponieważ zbyt długo było spokojnie, to czas na akcję.
Wcześniej odpowiedzialnym, winnym i powodem problemów był ojciec głównych bohaterek, teraz w problemy ma zamiar je wpakować wspólnik denata, którego sobie adoptowały na dziadka - Janusz Zawada i ich własne wścibstwo. Otóż staruszek znika, a policja w jego mieszkaniu znajduje trupa bez głowy(tak, bez głowy). Gdzie się podział(Zawada, a nie trup, zresztą trup nikogo specjalnie nie obchodzi)? A kto to wie, ważne, że Natalie nie darują sobie śledztwa. Bo policja sama sobie nie poradzi, przecież nie potrafią znaleźć nawet samochodu na parkingu!
Znowu się dzieje, znowu jest śmiesznie, znowu drzwi wylatują z framug! Darek kręci się po domu z książką(to on tam mieszka czy nie bo już nie wiem), Adrian próbuje zrozumieć co się dzieje(i dlaczego dziewczyny głosują w sprawie jego małżeństwa), Marcin boi się, że Nata go zamorduje i trafi za to do więzienia, a Natalie wspólnie knują, kłócą się i mieszają ludziom w głowach, bo co innego miałyby robić?
Polecam
Uwaga! Natalie znowu w akcji.
Bardzo, ale to bardzo lubię sytuację, gdy nie muszę czekać na wydanie kontynuacji danej książki, bo już czeka na mnie w bibliotece. Za to należy się dodatkowy plusik, tym bardziej, że trzecia też na mnie czekała i czeka dalej, aż się uporam z moją kupką na biurku.
W dodatku bardzo polubiłam styl pani Rudnickiej, więc szybko to...
2014-11-24
Ciekawa, szybka akcja i zakończenie, którego domyślałam się od początku. A mimo to autorce kilka razy udało się mnie zaskoczyć. Jednak to nie historia mnie wciągnęła, tylko postacie. Tak rzadko zdarza się, że postacie są ciekawe i jednocześnie niezbyt irytujące- a w dodatku cała trójka bohaterów "grzeszy" całkiem sporą inteligencją. Po książkach pełnych zakompleksionych i mazgających się głównych postaci, Caleana jest przemiłą odmianą.
Polecam
Ciekawa, szybka akcja i zakończenie, którego domyślałam się od początku. A mimo to autorce kilka razy udało się mnie zaskoczyć. Jednak to nie historia mnie wciągnęła, tylko postacie. Tak rzadko zdarza się, że postacie są ciekawe i jednocześnie niezbyt irytujące- a w dodatku cała trójka bohaterów "grzeszy" całkiem sporą inteligencją. Po książkach pełnych zakompleksionych i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-01
Taa druga część słabsza. A główna bohaterka traci z każdą stroną.
Muszę być szczera - powyższa opinia pojawiła się, bo nie miałam pojęcia co napisać.
A teraz jestem uzależniona od obu wydanych tomów, które wciąż czytam na nowo, bo trzeciego nie wydano, a zakończenie drugiego, jest takie...aaa!
Nienawidzę szanownego wydawnictwa.
Jak ja się mam niby nauczyć włoskiego???
Taa druga część słabsza. A główna bohaterka traci z każdą stroną.
Muszę być szczera - powyższa opinia pojawiła się, bo nie miałam pojęcia co napisać.
A teraz jestem uzależniona od obu wydanych tomów, które wciąż czytam na nowo, bo trzeciego nie wydano, a zakończenie drugiego, jest takie...aaa!
Nienawidzę szanownego wydawnictwa.
Jak ja się mam niby nauczyć włoskiego???
2014-11-12
Jak tak dalej pójdzie to będę miała nową ulubioną pisarkę.
"Szklany tron" wciąga od pierwszej strony i nigdy nie nudzi. Świetnie zarysowane charaktery postaci, w tym główna bohaterka, która budzi nie tylko współczucie(ale nie litość), ale i sympatię - przy tym nie jest ani doskonała(zabójczyni) ani zakompleksiona.
Polecam
Jak tak dalej pójdzie to będę miała nową ulubioną pisarkę.
"Szklany tron" wciąga od pierwszej strony i nigdy nie nudzi. Świetnie zarysowane charaktery postaci, w tym główna bohaterka, która budzi nie tylko współczucie(ale nie litość), ale i sympatię - przy tym nie jest ani doskonała(zabójczyni) ani zakompleksiona.
Polecam
Nie tak dobra jak na to liczyłam i nie tak zła jak się obawiałam. Nie lubię takich sytuacji(książka powinna być albo świetna albo beznadziejna, bym miała po-czytelniczego kaca lub choć mogła ponarzekać), choć książka naprawdę mi się podobała, a dowodem na to może być fakt, że przeczytałam ją w jeden dzień.
Powody tego mogą być dwa: pierwszy, że książka jest napisana dobrym stylem, a drugi, że miałam silnego powera do czytania, jak to mi się zdarza. Po trochu każdy z tych faktów jest zasadny.
Pociąg do książki miałam spory(najlepszym argumentem na to jest fakt, że kupiłam oba dostępne tomy na raz, a rzadko mi się to zdarza), przeczytałam sporo opinii i bardzo mi się podobały - mało superlatywnych i dużo konkretnych, rzeczowych wypowiedzi. Zauważyłam też sporo opinii raczej negatywnych, ale nie odbierających nadziei na ciekawą lekturę.
Wstyd przyznać, ale nie zainteresował mnie ekonomiczny motyw "przekleństwa zwycięzcy" wykorzystany w powieści(i tak nie był zbyt wyeksponowany), mimo że jestem ekonomistką, to związana z tym tematyka interesuje mnie tylko na sprawdzianach.
Moje przeogromne zainteresowanie dotyczyło sposobu przedstawienia relacji głównych bohaterów. Nie zawiodłam się jakoś szczególnie, ale idealnie nie było(drugi tom już czytam i wiem, że później jest lepiej). Działania głównych bohaterów budzą przeróżne odczucia, od ekscytacji po irytację, ale o sympatię dla nich trudno. Nie jest to wadą, nie dla mnie przynajmniej. Postaci nie muszę lubić, ale muszę znosić, zwłaszcza jeśli ta postać znajduje się w głównym nurcie zdarzeń. Kestrel i Arina znosiłam i byłam ciekawa ich dalszych losów, a to dla książki połowa sukcesu.
Problem? Inne postacie są niedostrzegalne i niezbyt ciekawe. Wprawdzie trochę wyróżnił się Cheat, ale tylko tym, że od początku mu nie ufałam, więc mnie wnerwiał. Przyjaciele Kestrel i reszta salonowego towarzystwa są mdli, w ogóle nie da się ich ani polubić ani znielubić, a losy tych postaci zupełnie nie budzą emocji. Jest jeszcze ojciec bohaterki, ale jest jakby go nie było, ale właśnie dlatego jest jedyną wyróżniającą się postacią drugoplanową.
"Pojedynek" zdaje egzamin w kwestii kreacji świata i dwójki głównych bohaterów, pomiędzy którymi pojawia się ciche porozumienie, a potem zostaje wpleciony subtelny romans(och co za szczęście, że nie było jak zwykle niszczenia kwiatów "kocha mnie, nie kocha mnie...?"). Ciekawie było czytać o stopniowym budowaniu mostów, zawalaniu ich i ponownym odbudowywaniu.
Powieść nawala dopiero na drugim planie, gdzie obiecywano mi salonowe intrygi, plotki i spiski - oj maluśko było tego.
Jednak najpoważniejszą wadą książki, a raczej jej wydania, jest okropna okładka. Może miałaby jakiś urok, gdyby nie to, że widziałam wiele podobnych w ostatnim czasie. Wydawnictwa jakoś tak się uwzięły na te balowe sukienki. Ten motyw jest już taki oklepany, a i sztylet w dłoni dziewczyny już się przewija trochę za często. W każdym razie nie podoba mi się.
Sama fabuła "leci na łeb, na szyję" i nie daje wytchnienia, w ciągu jednego tomu autorka przebiegła wydarzenia, które w większości trylogii zajmuje trzy tomy i trzeba przez to dopisywać IV;)
Fabuły opisywać nie będę, gdyż po to jest opis. Historia mi się podoba i z ekscytacją studiuje dalsze losy bohaterów. Mam nadzieję, że nie będę zbyt długo czekać na tom III i liczę na to, że zwieńczy trylogię(nie wymagając tomu IV).
Polecam
Nie tak dobra jak na to liczyłam i nie tak zła jak się obawiałam. Nie lubię takich sytuacji(książka powinna być albo świetna albo beznadziejna, bym miała po-czytelniczego kaca lub choć mogła ponarzekać), choć książka naprawdę mi się podobała, a dowodem na to może być fakt, że przeczytałam ją w jeden dzień.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPowody tego mogą być dwa: pierwszy, że książka jest napisana dobrym...