-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać417
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2021-07-19
2019-06-20
2018-11-04
2018-09-25
"Do trzech razy śmierć" Alka Rogozińskiego to I tom serii "Róża Krull na tropie", a dla mnie jest jak drugi, bo najpierw przeczytałam drugi...
Róża Krull, to zwariowana pisarka kryminałów, która nie tylko piśmiennie ma kontakt ze światem przestępczym. Bowiem zdarza się jej natykać na trupy, kradzieże i kwiaty również w życiu codziennym... Przykładowo na zjazdach pisarek w luksusowych hotelach. Fajnie, prawda?
Co ja mogę rzec? Pierwszy tom uważam za lepszy od poprzedniego. To znaczy, że pisarzowi się kondycja obniżyła, ale przy mojej kolejności czytania wygląda to, jakby się polepszyła... Wiem, że bez sensu.
Róża Krull w pierwszej odsłonie serii, okazuje się być naprawdę sympatyczną i dość lotną osobą. W drugim zakwalifikowałam ją do kategorii bohaterek "kompletnie zidiociałych". Skąd ten regres, panie Rogoziński? Tak, sprawdzę jak się sprawy mają w trzecim(o ile nie skończy mi się czas wypożyczenia, przed najściem mnie ochoty na czytanie czegokolwiek).
Co do reszty bohaterów, to to w pierwszym, jak i drugim tomie, są przedstawieni tak samo. W książce gorzej niż w początkowym spisie bohaterów. Aby wiedzieć, o kim w danej chwili mowa, muszę zajrzeć na początek, który służy za całkowitą chrakteryzację wszystkich postaci i zdradza połowę fabuły.Ja już tylko mogę głową pokręcić i liczyć na to, że się autor zreflektuje...
Kryminału nie dostałam nadal. W początkowym spisie treści wszystko mi wyłuszczono, wskazano podejrzanych, obnażono winnych, określono przyszłe trupy. Nie wiem po co właściwie autor pisał cokolwiek więcej niż te pierwsze kilka stron. Ja się trochę pośmiałam, ale chciałabym też mieć szansę dociekania, co się stało i dlaczego...
Więc, tak autor pisze zabawnie, sympatycznie, a ja będę jeszcze dawać kolejne szanse, bo zdaje się, że jeszcze coś z niego będzie... Ale to nadal nie to...
"Do trzech razy śmierć" Alka Rogozińskiego to I tom serii "Róża Krull na tropie", a dla mnie jest jak drugi, bo najpierw przeczytałam drugi...
Róża Krull, to zwariowana pisarka kryminałów, która nie tylko piśmiennie ma kontakt ze światem przestępczym. Bowiem zdarza się jej natykać na trupy, kradzieże i kwiaty również w życiu codziennym... Przykładowo na zjazdach pisarek w...
2018-08-10
Miałam prawdopodobnie za duże oczekiwania...
"Lustereczko, powiedz przecie" Alka Rogozińskiego to II tom cyklu o pisarce kryminałów Róży Krull, która zawsze musi się w coś wpakować. Nie wiedziałam, że to kontynuacja. O książce było swego czasu głośno, a ja miałam oko na autora, bo Rudnicka przeczytana w całości(nie przeze mnie, a przez mamę), więc trzeba było znaleźć coś nowego nie odchodzącego stylistyką.
Tylko chyba wtopiłam, bo trudno było to z początku ogarnąć i zafundowałam sobie spoilera do pierwszego tomu, co w sumie jakoś mnie obeszło, bo biorąc pod uwagę jak wygląda intryga w drugim tomie...
Konkursy piękności to dla mnie głównie temat kojarzący się z komedią. Komedie kochają konkursy piękności. Zwłaszcza jak ktoś się na nich morduje. Ale nie kojarzę chyba, by któraś ze znanych mi komedii wysyłała mnie na męski konkurs piękności. Ale równouprawnienie to równouprawnienie, panie chcą to, co panowie mają, więc czemu panowie nie mieliby chcieć mieć tego, co mają panie? Przykładowo makijażu?(pytania retoryczne)
Róża Krull stojąc przypadkowo na balkonie i przypadkowo trzymające w ręce lornetkę zostaje świadkiem samobójstwa swojego przypadkowego obiektu zainteresowania. A ponieważ jakieś płaczliwe dziewczę, ponoć kochane przez ów obiekt, stwierdziło, że coś się nie zgadza, to nasza pisarka postanowiła zacząć własne nieudolne śledztwo i wejść w drogę specjalistom.
A wszystko to zachacza się o rywalizację o tytuł Mistera Polonia, więc Róża znajdzie się w epicentrum zakochanych w sobie młodzieńców, co będzie ją ciut dekoncentrować.
Przyznaję, że książka jest zabawna. Śmiałam się, czasem nawet trochę za głośno. Jest też sprawnie napisana, często z ironicznym uśmiechem, bo autor chyba głównie się w tej książce nabija ze wszystkiego naokoło. A jednak kończąc książkę stwierdziłam, że najfajniejsza w powieści była początkowa lista bohaterów z krótką charakteryzacją. Była też bardzo przydatna, bo inaczej nie spamiętałabym bohaterów.
Różę i jej dwójkę przyjaciół trudno było ogarnąć, choć to składam na karb nieznajomości poprzedniego tomu. I o ile Pepe i Betty można było polubić, to sławetna pisarka kryminałów... No, szkoda mówić. Bohaterka nie posiada absolutnie żadnych szarych komórek mózgowych. To postać kompletnie zidiociała, nie mająca w historii żadnej roli poza wydurnianiem się i przeszkadzaniem wszystkim wkoło.
Cała reszta bohaterów przedstawionych w początkowym spisie to dziwna sprawa. Bo niektóre z tych osób nie miały nawet jednej sceny. Inne pojawiały się w jednej scenie. A pozostałe były tak świetnie opisane, że w trzylinijkowej charakteryzacji na początku przedstawiono ich staranniej. A charakteru brak. Jeszcze jako tako wypadł Mario, ale i tak słabo.
Odważę się zasugerować, że spisy i opisy postaci robi się w książkach, które mają wiele ważnych postaci i dlatego trudno je spamiętać, a nie w książkach w których autorowi nie udało się ich wystarczająco wprowadzić(nie mówiąc już o tym, że spis jest na początku i zdradza połowę fabuły, nie zwracając już uwagi na to, że podaje rozwiązanie intrygi).
Książka miała być kryminałem z elementami komedii. A jest komedią z wsadzonym w fabułę trupem. Bo kryminał byłby wtedy, gdyby książka zawierała jakiekolwiek sensowne śledztwo i jakiekolwiek wskazówki rozwiązania sprawy. Lecz te dzieją się poza sceną i w powieści nie występują.
Autor nikogo nie wprowadza do książki w stopniu dostatecznym ani nie robi użytku z żadnego z wątków.
I dlatego komedia też nie wychodzi. Bo cała fabuła jest jakby pisana na skakance i zamiast tworzyć całość, to daje kilka śmiesznych scen nie mających prawdziwego sensu w całości, a reszta to nie wiadomo co.
No i to tyle...
Autorowi jeszcze szansę z pewnością dam, bo czuję że coś jeszcze z tego może być, ale się zobaczy...
"-Zaniedbań?! - Pisarka usiłowała zabić go wzrokiem. - Jak śmiesz! Dbam o cerę i malować też się potrafię bez niczyjej pomocy.
-Kochanie, Florence Foster Jenkins też była pewna, że umie śpiewać, a Rogoziński uważa, że pisze zabawne książki(...)"
PS: Jeszcze jedno. Otóż w momencie kiedy wszystko miało się rozkręcić. Intryga nawarstwiać, pojawiać poszlaki i wychylać podejrzani - skapnęłam się, że zostało mi jakieś 20 stron zawartości książki. Przewróciłam stronę i okazało się, że zamiast odkrywania wszystko zostało rozwiązane i opowiedziane przez bohatera, który w książce prawie nie występował. Tak się nie robi kryminałów. Nie, po prostu nie.
Miałam prawdopodobnie za duże oczekiwania...
"Lustereczko, powiedz przecie" Alka Rogozińskiego to II tom cyklu o pisarce kryminałów Róży Krull, która zawsze musi się w coś wpakować. Nie wiedziałam, że to kontynuacja. O książce było swego czasu głośno, a ja miałam oko na autora, bo Rudnicka przeczytana w całości(nie przeze mnie, a przez mamę), więc trzeba było znaleźć coś...
2017-07-16
Zdenerwowałam się przy tej książce.
"Central Park" Guillaume Musso znajdowała się na mojej liście do przeczytania od dnia gdy po raz pierwszy o niej usłyszałam. Po drodze przeczytałam inną książkę autora, którą poleciła mi bibliotekarka(nie podaję jej tytułu z tytułu moich poniżej rozpisanych żalów(gdybym napisała jej tytuł to mogłabym zaspoilerować zakończenie tej powieści poprzez nawiązanie do tamtej... potem wszystko wyjaśnię)) i byłam z tej lektury bardzo zadowolona.
A tym razem?
Przez ponad połowę książki byłam bardzo zadowolona z czytania świetnego kryminału, układałam sobie w głowie poszlaki, przetwarzałam fakty, analizowałam reakcje, słowa i gesty bohaterów, aby rozwikłać tajemnicę z którą mierzą się Alice i Gabriel. Zacierałam dłonie czytając dalej i ciesząc się, że rozwiązałam częściowo zagadkę i czekając na mocny finał i...
Kilka zdań mi się poskładało, parę rzeczy trafiło w przegródki rozwiązywania wątków, przypomniała mi się poprzednia książka pisarza i jej zakończenie i...
Pomyślałam: "tylko nie to", ale to było to i dalej czytałam z takim niesmakiem i irytacją i rezygnacją. I w ogóle humor mi się popsuł.
Bo jak można dwa razy zastosować ten sam trik fabularny, w taki sam sposób i przy użyciu tychże samych środków i to w dodatku po tak dobrym wstępie???
Zaskoczyło mnie więc to, że przewidziałam co się stanie i książka dla której zarwałam pół nocy okazała się niewypałem.
Boli. Miałam takie oczekiwania...
Skończę żale(znaczy żale w kwestii powtarzalności zakończenia niewybaczalnej) i powiem coś na tematy ogólne:
Alice i Gabriel budzą się skuci z sobą kajdankami na ławce w Central Parku. Nie pamiętają jak się tam znaleźli, a ponieważ Alice jeszcze kilka godzin wcześniej znajdowała się we Francji to chyba oczywiste że jest w szoku?
Działo się dużo. Alice jako główna bohaterka, narratorka i policjantka sprawdzała się idealnie. Miała kobieta charakterek, oj miała...
Ale i głowę na karku i zawsze gotowy plan.
Główny czas historii przeplatany był artykułami z gazet i wspomnieniami bohaterki. Kobieta, która niegdyś prowadziła śledztwo w sprawie bezwzględnego seryjnego mordercy, teraz zmierzy się z jeszcze gorszym koszmarem... A może kontynuacją tamtego?
Zaletą tej powieści jest fakt, że przez długi czas naprawdę świetnie udaje świetny kryminał i momentami mrozi krew w żyłach. Pisarz bardzo dobrze dawkuje napięcie i rozkłada informacje i poszlaki. Z pewnością na uwagę zasługuje także postać Alice, która budzi u mnie prawdziwy podziw i dużą dawkę sympatii i współczucia.
Problemem są tu jednak inne postacie, których... nie ma. Jest Gabriel i jest Seymour, ale w sumie równie dobrze mogłoby ich nie być i nikt nie zauważyłby różnicy... chyba że Alice;)
To spora odmiana w stosunku do poprzedniej powieści tego pisarza. Tam z kolei każda postać miała dla siebie dużo za dużo miejsca w tekście i narracji.
I tak źle i tak nie dobrze...
Może następna powieść pisarza po jaką sięgnę to wypośrodkuje?
Może trochę za dużo narzekam? Ale naprawdę, zakończenie ma tak ogromny wpływ na to jak odbiera się całą powieść, że jego popsucie psuje cały efekt. A tak wyszło w tym przypadku. Może gdybym przeczytała te powieści na odwrót, to tą uznałabym za lepszą? Sama już nie wiem.
Na resztę wakacji planuję tylko pisarzy, którzy nie mogą mnie zawieść, bo za bardzo ich kocham(Sienkiewicz, Picoult, Hugo, Bronte...)
Ale tak w sumie to powieść była dobra. Żeby mnie kto źle nie zrozumiał...
Zdenerwowałam się przy tej książce.
"Central Park" Guillaume Musso znajdowała się na mojej liście do przeczytania od dnia gdy po raz pierwszy o niej usłyszałam. Po drodze przeczytałam inną książkę autora, którą poleciła mi bibliotekarka(nie podaję jej tytułu z tytułu moich poniżej rozpisanych żalów(gdybym napisała jej tytuł to mogłabym zaspoilerować zakończenie tej...
2017-05-23
W moim domu Rudnicka jest już czytana i cytowana na bieżąco i nałogowo.
Z mamą przerzucamy się fragmentami i powodujemy u męskiej części populacji łamanie głowy nad tym o czym właściwie mówimy.
"Życie na wynos!"(kontynuacja "Granat poproszę") było bardzo oczekiwane i ekstremalnie szybko do nas dotarło, ponieważ panie w bibliotekach kojarzą nas właśnie z czytania tej(i dwóch innych autorek), więc znajdujemy się w kolejce automatycznie.
U Emilii Przecinek i jej czwórki podopiecznych ponownie się świetnie bawiłyśmy. Pterodaktyle szaleją i nie dają chwili wytchnienia mieszkańcom bloku. Zwłaszcza, że w piwnicy znaleziono nogi z trupem(albo raczej trupa z nogami), oczywiście ta przyjemność przyjemność przypadła nieszczęsnej pisarce.
Książka nie różni się od innych powieści Rudnickiej. Jest w niej mnóstwo gagów, żartów sytuacyjnych i nieporozumień(właściwie z tych elementów książka się składa, a reszta jest tylko przyprawą). Jest także historia trupa i małżeństwa agentki Emilii - Wieśki. Całości dopełniają fragmenty Kinga cytowane przez najmłodszą latorośl rodu Przecinków.
W całości powieść została połknięta i przysporzyła sporo dobrego humoru.
Polecam
W moim domu Rudnicka jest już czytana i cytowana na bieżąco i nałogowo.
Z mamą przerzucamy się fragmentami i powodujemy u męskiej części populacji łamanie głowy nad tym o czym właściwie mówimy.
"Życie na wynos!"(kontynuacja "Granat poproszę") było bardzo oczekiwane i ekstremalnie szybko do nas dotarło, ponieważ panie w bibliotekach kojarzą nas właśnie z czytania tej(i...
2017-03-25
Jak to się właściwie stało, że przeczytałam "Niebezpieczne kłamstwa" Becci Fitzpatrick? Stała na półce w bibliotece i tyle.
No i okładka była jakaś taka inna.
Stella, Estella czy jak tam jej było naprawdę na imię została objęta programem ochrony świadków i musi rozstać się ze swoim chłopakiem, trafia więc do jakiegoś małego miasteczka na peryferiach znanego jej świata.
Nie do końca rozumiałam co właściwie roi się w głowie głównej bohaterki, ale jedno jest pewne: autorka przedstawiła galimatias w głowie nastolatki w sposób sympatyczny i ciekawy. Co nie zmienia faktu, że Stella jest tak głupia, jak tylko nastolatka głupia być może w sferze mechanizmów zakochiwania się i kontaktów z dorosłymi.
Tak naprawdę, to tę historię znamy już wszyscy na pamięć, choć częściej występuje ona na taśmie filmowej niż papierze.
Panienka z miasta myśli, że na wsi nie ma nic - a okazuje się, że jest przystojny chłopak, którym wcale nie planuje się zakochać, bo ma chłopaka, ale tak się jakoś składa, że jednak...
Wiecie?
"Niebezpieczne kłamstwa" czyta się szybko, z uśmiechem na ustach i prawdziwą przyjemnością. Tylko, że nie jako thriller czy kryminał, ale jako młodzieżówkę w stylu "Pamiętniku księżniczki".
Polecam
PS: Z tej książki dowiedziałam się, że budki z pocałunkami na festynach dobroczynnych organizowanych w Ameryce są całkowicie normalne(myślałam, że to tylko wymysł głupich filmów) i się tak zastanawiam, czy to nie podchodzi pod prostytucję???
Jak to się właściwie stało, że przeczytałam "Niebezpieczne kłamstwa" Becci Fitzpatrick? Stała na półce w bibliotece i tyle.
No i okładka była jakaś taka inna.
Stella, Estella czy jak tam jej było naprawdę na imię została objęta programem ochrony świadków i musi rozstać się ze swoim chłopakiem, trafia więc do jakiegoś małego miasteczka na peryferiach znanego jej...
2017-02-09
Przyszłam do domu i chyłkiem przemknęłam do swojego pokoju, zaczęłam czytać... I niestety, śmiech-zdrajca powiadomił cały dom, że po dwóch miesiącach oczekiwania Rudnicka do nas dotarła.
Powieść została mi bezlitośnie odebrana przez mą własną rodzicielkę, która stwierdziła, że ma pierwszeństwo, bo ona bardziej czekała.
Buuu!
Wróciła do mnie wprawdzie następnego dnia(bo jak moja mama coś czyta, to czyta.), ale ból pozostał.
Powieść musiała być bowiem lekturą domową, bo mój śmiech-zdrajca po raz kolejny ściągnąłby na mnie w szkole te dziwne spojrzenia. Poza śmiechem jest jeszcze wprawdzie drugi, bardziej niebezpieczny zdrajca - gruczoł łzowy, który teoretycznie przy Rudnickiej objawiać się nie powinien, ale przy np. Nataliach był bardzo widoczny, bo płakać ze śmiechu znaczy czytać powieść wyżej wymienionej pisarki.
"Granat poproszę" to najnowsza powieść Olgi Rudnickiej - autorki między innymi cudownej trylogii "Natalii 5" i świetnego thrillera "Cichy wielbiciel", która już od ponad roku zajmuje olbrzymie połacie czytelniczych serc mojej mamy i mego własnego też, zresztą zarekwirowałyśmy dla niej miejsce u kilku innych osób i mamy wielkie nadzieje zainfekować kolejne.
Jak się powieść miewa? Śmiesznie. Jak zawsze.
Śmiałam się i śmiałam i zawaliłam kolejny sprawdzian, a czemu by nie?
Emilia Przecinek dowiaduje się kilku rzeczy, przykładowo tego, że jej mąż znalazł sobie inną.
Czas zacząć wszystko od nowa. Tylko jak? Czy to w ogóle możliwe kiedy ma się bagaż w postaci niedokończonej powieści, dwójki nastoletnich dzieci, matki, teściowej i agentki po operacji plastycznej?
Hehe...
Nie spodziewajcie się thrillera(którego nie było raczej nawet w zamyśle) ani kryminału(którego nie zidentyfikowałam), ale komedii jak najbardziej, bo będzie się działo.
Największe zalety "Granat poproszę":
- babcie(oj, jak jak one wzięły się do roboty), które postanowiły znaleźć tego drania, który porzucił rodzinę i uratować wnuki przed "tym czymś co im się w głowach uroiło"
- dzieci(starsze wersje Anielki i Przemka z "Natalii 5"), czyli Kropka i Kropeczek.
Styl Rudnickiej jest cudowny, sprzeciwu nie akceptuję.
Śmiałam się i śmiałam...
I powiem tak:
Kto nie przeczytał ten trąba;)
Przyszłam do domu i chyłkiem przemknęłam do swojego pokoju, zaczęłam czytać... I niestety, śmiech-zdrajca powiadomił cały dom, że po dwóch miesiącach oczekiwania Rudnicka do nas dotarła.
Powieść została mi bezlitośnie odebrana przez mą własną rodzicielkę, która stwierdziła, że ma pierwszeństwo, bo ona bardziej czekała.
Buuu!
Wróciła do mnie wprawdzie następnego dnia(bo jak...
2016-04-22
Z powieści Olgi Rudnickiej przeczytałam w ciągu ostatnich miesięcy wszystkie części "Natalii 5" oraz "Martwe jezioro" z drugim tomem. Wszystkie były świetne. A jak bawiłam się na Zaciszu 13 w Śremie(ponownie zresztą w tym samym mieście)? Byłoby rewelacyjnie, gdybym nie była w stanie przewidzieć wszystkich wątków.
Obie bohaterki od razu polubiłam. Marta i Aneta to dwie nauczycielki, pracujące w tej samej szkole, obie rozwiedzione i przypadkowo uziemione w domku na Zaciszu przez dwa trupy, których znalezienia na policję zgłosić nie miały możliwości. Kłopoty? Oj i to sporo. Bo jak dwie kobiety z pracą za biurkiem i zerowym doświadczeniem w sferze budowlanki, mają sobie poradzić z kilofem i instrukcją do zrobienia betonu? Poradzą sobie, kobieta zawsze da radę, ale kłopoty spore są i tak.
Było zabawnie i z polotem, ale to nie to samo co przygody z Nataliami czy intrygi nad Martwym jeziorem. Przewidywalność i schematyczność pewnych aspektów historii, psuje urok znajomości z dwoma nauczycielkami i ich przypadkowo spotykanymi znajomymi.
Ogólnie to i tak polecam "Zacisze 13". Rudnicka ma styl, który mi nie pozwoli przestać czytać jej komedio-kryminałów.
Z powieści Olgi Rudnickiej przeczytałam w ciągu ostatnich miesięcy wszystkie części "Natalii 5" oraz "Martwe jezioro" z drugim tomem. Wszystkie były świetne. A jak bawiłam się na Zaciszu 13 w Śremie(ponownie zresztą w tym samym mieście)? Byłoby rewelacyjnie, gdybym nie była w stanie przewidzieć wszystkich wątków.
Obie bohaterki od razu polubiłam. Marta i Aneta to dwie...
2016-03-01
"Do trzech razy Natalie" to tytuł mówiący wiele o książce. Po pierwsze sugeruje, że jest to trzeci tom, a więc trzecia wybryk sióstr Sucharskich, a po drugie, że jest to już ostatni tom ich przygód w myśl przysłowia: do trzech razy sztuka.
I tak jest w istocie. Natalie Sucharskie już po raz kolejny pakują się w tarapaty, kłamią i wodzą ludzi za nos, ale jak zapewnia autorka robią to po raz ostatni na oczach czytelników. Nie mam nic przeciwko. Uwielbiam przygody pięciu sióstr, ale ciągnięcie tej serii w nieskończoność, to ostatnia rzecz jakiej bym chciała. Widać, że Rudnicka pisze dla przyjemności, a nie tylko by zarobić.
Co tym razem zrobią Natalie? Nie spadków już nie będzie, ale i tym razem chodzi o sporą sumę.
Dziewczyny, dwa lata po awanturze o Zawadę, prowadzą spokojne i monotonne życie(jak na nie, oczywiście). Wszystkie układają sobie życie i nagle kilka nieprzyjemnych incydentów(z winy panów, oczywiście)rzuca je z powrotem do domu w Mechlinie. Gdy wszystkie panie Sucharskie znajdują się pod jednym dachem, to kłopoty gwarantowane.
Natalie po serii awantur, krzyków i "niedopowiedzeń" wyruszają na wakacje, pozostawiając w domu dzieci i trzech skonsternowanych policjantów, którzy szybko wpadną w panikę, co doprowadzi ich do desperacji(nie żeby dzieci im w tym pomogły, choćby przez ściągnięcie na pomoc "babci").
A Natalie Sucharskie, podczas swojego wypadu do Międzyzdrojów, dzięki swemu wścibstwu i niekwestionowanemu talentowi, nie mając nic do roboty, wpakują się w środek śledztwa policyjnego, które nie jest takie, jakie się wydaje.
Czy ta część jest równie dobra co poprzednie? Poprzeczka niewiele, ale trochę obniżyła się. Charakterki Sucharskich i ich towarzyszy jednak się nie zmieniają, a to gwarantuje salwy śmiechu, a więc i przerwy w czytaniu. Problem jest trochę z wątkiem kryminalnym, w który młodsze Natalie wciągają się ze zwykłej nudy. Nie jest to intryga tak wyszukana jak wcześniej. W dodatku jet łatwa do rozwiązania.
Prawdziwą perełką w tej części są intrygi Anielki i kombinacje babci Zofii, a także zmagania trzech policjantów z opieką nad najmłodszą latoroślą rodu Sucharskich(która choć nazwiska tego nie nosi, to zdecydowanie charakter ma po mamusi i ciociach).
I to tyle. Pożegnałam Sucharskie i biorę się za inne książki Olgi Rudnickiej. Natalii pewnie nic nie przebije, ale trzeba iść dalej. Pewne jest jednak, że będę wracać do Mechlina na spotkania z pięcioma siostrami, mężczyznami ich życia i nieprzewidywalnymi dziećmi, które może kiedyś posłużą pisarce jeszcze do napisania kolejnej historii.
Pozostało mi jedno: polecić wizytę w Mechlinie wszystkim, którzy jeszcze tego nie zrobili i zapewnić, że tego nie można żałować!
"Do trzech razy Natalie" to tytuł mówiący wiele o książce. Po pierwsze sugeruje, że jest to trzeci tom, a więc trzecia wybryk sióstr Sucharskich, a po drugie, że jest to już ostatni tom ich przygód w myśl przysłowia: do trzech razy sztuka.
I tak jest w istocie. Natalie Sucharskie już po raz kolejny pakują się w tarapaty, kłamią i wodzą ludzi za nos, ale jak zapewnia autorka...
2016-01-10
Uwaga! Natalie znowu w akcji.
Bardzo, ale to bardzo lubię sytuację, gdy nie muszę czekać na wydanie kontynuacji danej książki, bo już czeka na mnie w bibliotece. Za to należy się dodatkowy plusik, tym bardziej, że trzecia też na mnie czekała i czeka dalej, aż się uporam z moją kupką na biurku.
W dodatku bardzo polubiłam styl pani Rudnickiej, więc szybko to pochłonęłam(tyle, że mama mnie uprzedziła, więc jednak trochę poczekałam).
"Drugi przekręt Natalii"(bardzo podobają mi się tytuły poszczególnych części, nie trzeba się zastanawiać w jakiej kolejności czytać) jest tak samo dobry jak poprzednia część. A więc mijają 2 lata od fatalnych wydarzeń pierwszego tomu, a Natalie Sucharskie wciąż siedzą na jednej grzędzie i kłócą się niemiłosiernie(tylko niech nikt ich godzić nie próbuje, bo się pogodzą i obrócą przeciw niemu). Panowie policjanci też są obecni i nawet pan antykwariusz wpadnie w odwiedziny(nie z własnej woli, ale żadnej z Natalii to nie obchodzi). A ponieważ zbyt długo było spokojnie, to czas na akcję.
Wcześniej odpowiedzialnym, winnym i powodem problemów był ojciec głównych bohaterek, teraz w problemy ma zamiar je wpakować wspólnik denata, którego sobie adoptowały na dziadka - Janusz Zawada i ich własne wścibstwo. Otóż staruszek znika, a policja w jego mieszkaniu znajduje trupa bez głowy(tak, bez głowy). Gdzie się podział(Zawada, a nie trup, zresztą trup nikogo specjalnie nie obchodzi)? A kto to wie, ważne, że Natalie nie darują sobie śledztwa. Bo policja sama sobie nie poradzi, przecież nie potrafią znaleźć nawet samochodu na parkingu!
Znowu się dzieje, znowu jest śmiesznie, znowu drzwi wylatują z framug! Darek kręci się po domu z książką(to on tam mieszka czy nie bo już nie wiem), Adrian próbuje zrozumieć co się dzieje(i dlaczego dziewczyny głosują w sprawie jego małżeństwa), Marcin boi się, że Nata go zamorduje i trafi za to do więzienia, a Natalie wspólnie knują, kłócą się i mieszają ludziom w głowach, bo co innego miałyby robić?
Polecam
Uwaga! Natalie znowu w akcji.
Bardzo, ale to bardzo lubię sytuację, gdy nie muszę czekać na wydanie kontynuacji danej książki, bo już czeka na mnie w bibliotece. Za to należy się dodatkowy plusik, tym bardziej, że trzecia też na mnie czekała i czeka dalej, aż się uporam z moją kupką na biurku.
W dodatku bardzo polubiłam styl pani Rudnickiej, więc szybko to...
2016-03-27
Po przeczytaniu o wszystkim co popełniły siostry Sucharskie nadeszła pora na poznanie innych kryminalnych komedii Olgi Rudnickiej. Padło na "Martwe Jezioro".
Co tym razem stworzyła pisarka? Całkiem fajną komedyjkę i całkiem mocny thriller.
Beata jest spełniającą się zawodowo singielką, wynajmującą mieszkanie z przyjaciółką i niemającą żadnego kontaktu z rodziną czy choćby znajomymi z czasów z przed studiów. Z powodu badania krwi, artykułu w gazecie i zwyczajnie złych kontaktów z "kochanymi" rodzicami postanawia zorganizować śledztwo...
Kiedy niespodziewanie dostaje zaproszenie na ślub młodszej siostry, która przed laty przespała się z jej chłopakiem, z lekkim ociąganiem decyduje się na podróż do domu rodzinnego, a ponieważ nie wie co ją tam czeka zabiera ze sobą błędnego rycerza, w postaci brata przyjaciółki - Jacka.
"- Jacek zachowuje się, jak należy?
- (...)Dżentelmen w każdym calu, a ostatnio odkrył w sobie zadatki na rycerza.
- (...) Pilnuj tylko wiatraków w okolicy. Niszczenie zabytków jest prawnie karalne.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego na myśl o swoim rycerskim bracie przyszedł ci do głowy Don Kichot, a nie choćby Lancelot?"
Całość została napisana charakterystycznym stylem Rudnickiej. Z każdej strony wylewa się niebanalny humor, ale nie brakuje chwil grozy. Pierwszoplanowe postacie, stworzone przez autorkę, są wprawdzie nieźle zakręcone, ale nie brak im inteligencji, ich dialogi to majstersztyk. Co do postaci drugoplanowych, to są wśród nich 100% dranie, twarde lecz opiekuńcze osoby postronne, rodzice przekonani o świętości swoich dzieci i jedna totalna idiotka.
"Martwe jezioro" nie jest aż tak dobre jak "Natalie(...)", ale nie da się chyba wpaść na tak genialny i oryginalny pomysł dwa razy. Więc jest to książka równie godna polecenia co poprzednie.
Polecam
Po przeczytaniu o wszystkim co popełniły siostry Sucharskie nadeszła pora na poznanie innych kryminalnych komedii Olgi Rudnickiej. Padło na "Martwe Jezioro".
Co tym razem stworzyła pisarka? Całkiem fajną komedyjkę i całkiem mocny thriller.
Beata jest spełniającą się zawodowo singielką, wynajmującą mieszkanie z przyjaciółką i niemającą żadnego kontaktu z rodziną czy...
"Kto zabił Kopciuszka?" to trzeci tom serii "Róża Krull natropie" Alka Rogozińskiego.
Autor jakoś nie potrafi się zdecydować jaką osobą ma być jego główna bohaterka. Przez cały pierwszy tom obserwowałam pokręconą pisarkę kryminałów, która miewa szalone pomysły i z maniackim zapędem szuka emocji, które mogłyby ją zainspirować do napisania kolejnej książki. Posiada jednak trochę szarych komórek i jako taki instynkt samozachowawczy.
W drugiej(przeczytanej jako pierwszej) załamywałam dłonie i z niedowierzaniem czytałam o kretynce, którą z jakiegoś powodu osadzono w centrum intrygi, która ją przerasta, ale mimo to dalej w niej grzebie.
W trzeciej autor powrócił do zamysłu z pierwszej części, ale nie darował sobie i nadał bohaterce kilka nowych oznak skretynienia i kilka nowych atutów w zakresie kryminalistyki.
W ten sposób w czwartym tomie możemy dostać naszego polskiego Johny'ego Englisha w spódnicy i z talentem pisarskim. Trochę mnie to przeraża.
Jeśli zaś idzie o samą fabułę, to intrygę rozgryzłam, chociaż pisarzowi udało się trochę nagmatwać i w końcu stworzyć jakieś poszlaki i śledztwo. Brawo.
Nareszcie dostałam kryminał. Niezbyt dobry, ale jednak kryminał.
Przyznaję jednak, że nie bez powodu przeczytałam wszystkie trzy tomy. Seria jest zabawna i sympatyczna, a pisarz posiada dobry styl i umiejętność wymyślania ciekawych sytuacji wyjściowych. Z książki na książkę jest też coraz lepiej. Więc ok, czytać będę dalej.
"Kto zabił Kopciuszka?" to trzeci tom serii "Róża Krull natropie" Alka Rogozińskiego.
więcej Pokaż mimo toAutor jakoś nie potrafi się zdecydować jaką osobą ma być jego główna bohaterka. Przez cały pierwszy tom obserwowałam pokręconą pisarkę kryminałów, która miewa szalone pomysły i z maniackim zapędem szuka emocji, które mogłyby ją zainspirować do napisania kolejnej książki. Posiada jednak...