Cztery pory magii Milena Wójtowicz 7,1
ocenił(a) na 75 tyg. temu 📖Z trójką z tych autorek znam się już dobrze i ich książki są moimi „pewniakami” dlatego bez namysłu sięgnęłam po zbiór tych czterech opowiadań, które zdecydowanie są warte uwagi, nie tylko jeśli komuś mało którejś z pań w ich własnych książkach.
🌺Zaczynając od wiosennego opowiadania Mileny Wójtowicz pod tytułem „Cicha woda” - jest to mocny, świetny i zaskakujący początek. Z tą autorką niewiele miałam do czynienia, ale historia o Karolinie, Ewie i Darku zachęca mnie do poznania się z jej twórczością bliżej. Opowieść z humorem, ślubem, krwią i... cóż, nie takimi nieplanowanym i zbrodniami jakich by się mogło spodziewać tworzy świetny początek „roku” w „Czterech porach magii”.
🌾 Robi się nieco cieplej, nadchodzi lato, a z nim wiedźma, latawiec i południca, a z nią także mord, przeszłość smutna i tajemnica... Tak streściłabym opowiadanie Magdaleny Kubasiewicz pod tytułem „Żar i wicher” gdyby mi ktoś kazał mówić krótko... Ale ja tak nie lubię, więc się trochę nad tym opowiadaniem porozwodzę (co mogliby pewni bohaterowie tej historii rozważyć, ale bez spoilerów). W tym opowiadaniu jest to, co lubię w twórczości Magdaleny Kubasiewicz - magia, zbrodnia, tajemnica i nie zawsze oczywiste rozwiązania spraw oraz powiązania między bohaterami. Boreasz i Sara, a także mieszkańcy wsi mają sporo za uszami, aż chciałoby się dowiedzieć wszystkiego, ale nie ma nam tak dobrze - niedosyt po zakończeniu musi pozostać.
🍂 Jesień (a głównie halloween!) to czas, który kojarzy mi się z Anetą Jadowską, a jej opowiadanie o Dorze (za którą jakże się stęskniłam!),gdzie pojawiają się Miron i Salcia zupełnie zaburzyło moją obiektywną ocenę całości - twórczość tej autorki wprost uwielbiam, więc historia, nieco mroczna i przygnębiająca niczym listopad z uniwersum Thornu pobiłaby na głowę wszystko. Jeśli ktoś uwielbia heksalogię o Dorze Wilk, to to opowiadanie będzie bardzo przyjemnym smaczkiem.
❄️Zaczynamy z grubej rury, to i skończyć trzeba z przytupem, niczym Tomira na schodach (lub zakręcie...). Opowiadanie Marty Kisiel pod tytułem „Jak długo trawi lew?” - trzy dostojne panie, kryzys w małżeństwie, ploteczki i sylwester za rogiem... Brzmi jak idealne okoliczności do sfingowania śmierci, jednak nikt do tego równania nie dodałby smoka i trzech mężczyzn, którzy zupełnie zmienią wynik. Co się uśmiałam przy tej opowieści to moje - czytając cokolwiek od Kisiel lepiej na wszelki wypadek mieć chusteczki, żeby nie zostawić łez czy innej śliny na kartkach książki, podczas wybuchów śmiechu.
📖 Podsumowując - wszystkie cztery opowiadania są naprawdę ciekawe i niezwykle mi się one podobały. Jeśli ktoś chce sprawdzić twórczość którejkolwiek z autorem, lub zwyczajnie jest nienasycony ich książkami, to gorąco polecam „Cztery pory magii” - będziecie się fantastycznie bawić. ^ ^