Pyłek w Oku Boga Larry Niven 6,9
![Pyłek w Oku Boga](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5063000/5063634/1117688-352x500.jpg)
ocenił(a) na 72 tyg. temu Jedna z ważniejszych powieści o pierwszym kontakcie, po raz pierwszy w całości wydana, w Polsce. Przeszło 800 stron czystego cuda hard sci-fi. A to dopiero początek, to dopiero pierwszy tom. Mam nadzieję, że zainteresowanie nią będzie tak duże, że wydawnictwo zdecyduje się wydać kontynuację.
Zjednoczone Imperium, które powstało za sprawą połączenia sił USA i ZSRR, prowadzi podbój kosmosu zasiedlając kolejne planety. Aktualny, względy spokój był poprzedzony wielką wojną, jednak teraz sprawy polityczne wyglądają dość dobrze. Wszystkie obce formy, które ludzkość spotyka na swojej drodze, nie są inteligentne. Do czasu. Roderick Blaine, który otrzymał dowodzenie nad swoją pierwszą misją, podczas jej wykonywania, znajduje się najbliżej statku zbudowanego przez obce istoty. Według protokołu Imperialnego, to właśnie on jest odpowiedzialny za próbę pierwszego kontaktu. Akcja niestety skończyła się nienajlepiej, bo Roderick zabił jedyną istotę, która znajdowała się na statku. Jednak kierunek, z którego przyleciał ów statek był dla ludzi wystarczającą podpowiedzią, co do miejsca zamieszkania nowych istot. Flota, pod przewodnictwem Rodericka Blaina(?!),wyrusza, by spotkać się w przedstawicielami obcej inteligencji…
Początek książki był dla mnie ciężki, nie ze względu na skomplikowaną fabułę, a na ilość postaci, które się przewinęły. Prawda, mamy na początku spis bohaterów, do którego często wracała, ale nadal wszyscy mi się mylili. Moje podekscytowanie nową historią i nowymi istotami jednak było większe niż ta mała niedogodność i rozpoczęcie książki przeleciało mi bardzo szybko. Kiedy emocje trochę opadły, a akcja nieco zwolniła, książka zaczęła mi się dłużyć. Stan ten trwał do połowy, ale od połowy, ludzie, od połowy to ja chciałam przeczytać ją na raz! Przeszło 400 stron na raz! Dla mnie to jest sporo, gdybyście się nie orientowali. Po pierwsze dlatego, że zaczęłam już ogarniać bohaterów, a po drugie Motowie, bo tak ludzkość nazwała obcych, zaczęli odkrywać przed czytelnikiem swoje tajemnice.
Motowie (oryginalny tytuł książki to The Mote in God’s eye) mieszkają przy małej gwieździe, która z odpowiedniego punktu wygląda jak pyłek na tle czerwonego nadolbrzyma. Natomiast obie gwiazdy znajdują się na skraju mgławicy, wyglądającej jak zakapturzona postać. Pewna garstka ludności stworzyła nową religię, która opiera się na ‘boskim’ wyglądzie owej mgławicy. Kiedy dodamy do tego jeden z najbardziej znanych cytatów z biblii: “Drzazga w oku bliźniego” zaczyna nam się klarować pewien obraz Motów, którzy nie są tym za kogo się podają. A raczej ich natura nie jest tak pokojowa, jak mogłoby się wydawać. Motowie przedstawiają ciekawy obraz obcej rasy. Na początku nie widziałam w nich nic wyjątkowego/przełomowego. Jednak autorzy dawkowali nam informację o nich praktycznie do samego zakończenia książki. Ja, jako czytelnik, byłam nawet na lepszej pozycji niż część bohaterów, bo znałam pewne informacje przed nimi. Pierwszy raz miałam ochotę krzyknąć na bohaterów, żeby uważali. Żeby uważali na te istoty, na to co mówią, na to co robią, na to co planują. Chociaż wyglądem do ludzi było im daleko, to jednak tendencję do kłamstw i intryg mieli wyjątkowo ludzką.
Mam wrażenie, że się strasznie rozpisałam, ale wypadałoby wspomnieć coś o bohaterach, którzy byli wykreowani poprawnie, ale jakoś nikt nie zapadł mi jakoś bardzo w pamięci. Jedynie kapitan Roderick Blaine i jedyna kobieta na statku- Sally, antropolożka i siostrzenica senatora imperialnego, wyróżniali się na tle innych postaci. Oni oraz Jego Ekscelencja Horace Hussein Chamoun al Shamlan Bury, który był nieoficjalnym więźniem. Poczynania tej trójki miały największy wpływ na losy imperium i relacji z Motami.
Jeśli lubicie książki o pierwszym kontakcie, to jest must read!