-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz5
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2018-04-04
2017-12-19
Tom III "Nędzników" Victora Hugo zaczyna się cofnięciem w czasie.
Przy końcu drugiego tomu działo się niezwykle wiele. Pewien starszy człowiek został zaatakowany przez bandę opryszków, Mariusz miał dylemat moralny podczas podsłuchiwania pod ścianą, a sprawy przybrały rekordowo niebezpieczny obrót w postaci inspektora Javerta.
Victor Hugo jako pisarz świadomy, tego co napisać musi, krótko tę niezwykłą scenę podsumował w trzecim tomie i postanowił rozpocząć wyjaśnienia co, jak i dlaczego działo się z Jeanem Valjean i małą Kozetą, ale bardzo często musiał je przerywać na inne odskocznie tematyczne.
Środkowa część tego tomu, to wyjątkowo różnorodna seria zdarzeń, wypadków, wątków, które często zdają się nie mieć wiele wspólnego z całą resztą, dodatkowo jest to przeplatane rozważaniami, lekcjami pisarza przeznaczonymi dla czytelnika, który z przerażeniem przewraca kartki i widzi, że powrót do właściwego toku opowieści jeszcze nie nadszedł, a gdy już nadchodzi, to szybko pojawia się nowa myśl, nowy temat i historia ponownie zmienia tory(ha ha ha... chyba pobiłam swój rekord w pisaniu długiego zdania).
Jednak nie należy się martwić, wszystko ma jakiś cel, jakiś sens, jakieś znaczenie...
Rozpoczyna się rewolucja, a losy bohaterów głównego przebiegu zdarzeń i tych, którzy kręcili się między stronicami na trzecim planie(choć szczegółowo przedstawieni) coraz bardziej się zapętlają, przybliżają. Przyspiesza akcja, historia szykuje się do kolejnego wielkiego kroku w przyszłość, a Mariusz i Kozeta nie zdają sobie z tego sprawy nic, a nic... Ach ci zakochani, co słowa z sobą nie zamienili!
Ale i ich historia w końcu zaczyna nabierać tempa.
Jako że jestem sobą, to oczywiście największym moim zainteresowaniem w tym tomie cieszył się język i rewolucja.
Ten pierwszy był fascynujący. Hugo porzucił na parę stron świat ludzi porozumiewających się tzw. językiem cywilizowanym i zanurzył się w prawdziwym języku ulicy i zrobił o nim prawdziwie uniwersytecki wykład, przy okazji tłumacząc dlaczego uważa jego zastosowanie w powieści za konieczne, właściwe i nie mające wzbudzać oburzenia.
"Nędznicy" to przecież powieść o ludziach z najniższych klas społecznych, również tych wypaczonych i najtragiczniejszych. To dlatego świat przestępców i losy małoletnich uliczników nie mogły zostać pominięte.
Co do rewolucji z roku 1830 i roku 1832, to akcja "Nędzników" zawiera w sobie tę drugą, ale Victor Hugo nie byłby sobą, gdyby genezy obu z nich, i w ogóle samego tematu, czym jest rewolucja nie poruszył.
Tak więc szczegółowe rozmyślania autora na ten temat, wraz z krótkim przebiegiem zdarzeń, książka zawierać musiała.
Jest to mój drugi ulubiony(zaraz po Waterloo) fragment powieści. Został napisany tak, że nie mogłam nie być zachwycona. Po tym co napisał Hugo, ja musiałam dowiedzieć się, co tylko się da o Ludwiku Orleańskim, królu, który zamiast berła nosił parasol, a zamiast korony, czapkę.
Co do samej rewolucji z 1832 roku, to była ona najmniej głośną rewolucją we Francji i chyba najbardziej ignorowaną przez historię, a szkoda. Hugo pokazuje ją w zupełnie innym świetle.
Ten tom nareszcie rozwija temat paczki Enjolrasa, a dokładniej barykady i karczmy. Świetny fragment, który był tak żywo i energicznie napisany, jak żaden inny w tej powieści. Zresztą najlepszy był w tym fragmencie humor:
"- Courfeyrac, czemu nie wziąłeś parasola? Będziesz miał katar!"
"- Pójdziemy? - zapytał Bossuet.
- Deszcz leje - rzekł Joly. - Przysięgałem, że pójdę w ogień, ale nie przysięgałem, że pójdę w wodę. Nie chcę się mocniej zakatarzyć."
"Myślę, że w taki dzień jak dzisiaj Ludwik Filip będzie mógł użyć swej królewskiej godności w dwojaki sposób: przeciw ludowi - wyciągnąć berło, a przeciw niebu - parasol."
Te trzy fragmenty rozwaliły mnie na łopatki.
W sumie tom III "Nędzników" to tom, w którym nareszcie dużo się dzieje i kończy się w idealnym momencie.
Polecam
Tom III "Nędzników" Victora Hugo zaczyna się cofnięciem w czasie.
Przy końcu drugiego tomu działo się niezwykle wiele. Pewien starszy człowiek został zaatakowany przez bandę opryszków, Mariusz miał dylemat moralny podczas podsłuchiwania pod ścianą, a sprawy przybrały rekordowo niebezpieczny obrót w postaci inspektora Javerta.
Victor Hugo jako pisarz świadomy, tego co...
2017-11-27
"Nędznicy" Victora Hugo tom 2 zaczyna się w prawie tym samym miejscu, co zakończył się tom 1. Prawie, ponieważ autor musiał odlecieć w inne rejony swojej historii na kilka stron. Właściwie nie musiał, ale to zrobił. I właściwie nie na kilka stron, ale trochę więcej.
Po krótkiej i bardzo porwanej historii Jeana Valjean i Kozety autor ponownie odleciał myślami. W miejsce gdzie chciałoby się przeczytać co było za murem, pisarz umieścił parędziesiąt stron rozważań na tematy religijne, opis różnego rodzaju klasztorów, ich osobistą ocenę, anegdoty z życia klasztornego i własnych doświadczeń.
I gdyby mnie to potwornie nie nudziło, to powiedziałabym, że było to ciekawe. Ale nudziło i muszę przyznać, że był to mój czas zwątpienia w celowość swojego planu przeczytania tej powieści w całości.
Do pary głównych bohaterów Hugo w końcu powrócił. W ciekawy sposób opisał ich działania i miejsce pobytu i pozostawił ich poza swoim tokiem rozważań na kolejne 200/300 stron.
Okazuje się, że tom drugi prawie w całości Victor Hugo poświęcił trzeciemu z bohaterów historii - Mariuszowi. Co oczywiście nie oznacza, że te strony były całkowicie mu poświęcone. Oj, co to, to nie!
W tomie drugim czytelnik zostaje zapoznany z dziadkiem, ciocią, kuzynem, grupą przypadkowych acz ważnych przyjaciół(którzy na tym etapie zostali szczegółowo, co do jednego opisani, ale ich udział w toku opowieści na opisie się kończy), znajomym ojca+jego służącą i w końcu z sąsiedztwem Mariusza. Sam zaś bohater zostaje nam pokrótce przedstawiony i potulnie pozwala się wcześniej wymienionym wodzić za nos i przestawiać z kąta w kąt.
Międzyczasie autor powoli zapoznaje czytelnika z mrocznymi zaułkami, tajemniczymi przypadkami i pewną bandą opryszków.
Warto wspomnieć również o tym, że Mariusz jako bohater romantyczny, postanowił się nieszczęśliwie zakochać. Wśród wszystkich rzeczy, które dzieją się na kartach tej powieści, ta oczywiście wysuwa się w końcu naprzód i w sumie wcale, a wcale mnie ta kwestia nie obchodziła - działo się zbyt wiele ciekawych rzeczy, abym przejmowała się nieciekawymi.
Co mogę jeszcze dodać? Całym sercem pokochałam paczkę Enjolrasa.
W jakim momencie kończy się tom 2?
Och, dziś powiedziałoby się, że w idealnym.
Akurat takim, abym cieszyła się, że ta książka ma 150 lat i mogę bez czekania czytać tom kolejny.
Podsumowując: to jest ten tom, który zgubili chyba wszyscy filmowcy, kiedy pisali swoje scenariusze i dlatego właściwie nie wiadomo w filmach skąd się ten Mariusz w ogóle wziął. Więc dobrze się było tego dowiedzieć.
Polecam
PS: Denerwuje mnie okropnie pewna sprawa: otóż "Nędzników" wydaje się zwykle w czterech tomach i w środku informuje, kiedy jaka część się zaczyna. Części jest pięć. Czy to naprawdę takie wielce trudne tych części nie porwać przy podziale na cztery tomy!? Bo końcówka części III "Mariusz" znajduje się dopiero w tomie 3, a tom 2 zawiera na początku końcówkę części II "Kozeta", która teoretycznie mogła się przecież zmieścić w tomie I.
"Nędznicy" Victora Hugo tom 2 zaczyna się w prawie tym samym miejscu, co zakończył się tom 1. Prawie, ponieważ autor musiał odlecieć w inne rejony swojej historii na kilka stron. Właściwie nie musiał, ale to zrobił. I właściwie nie na kilka stron, ale trochę więcej.
Po krótkiej i bardzo porwanej historii Jeana Valjean i Kozety autor ponownie odleciał myślami. W miejsce...
2017-11-13
Z ambitnym planem przeczytania "Nędzników" Victora Hugo nosiłam się odkąd parę lat temu wciągnęła ją moja mama - w tydzień. Mi czytanie zajmuje o wiele dłużej(zwłaszcza, że sobie książki przeplatam), a w dodatku plan w czyn przerodził się dopiero teraz, kiedy doszłam do wniosku, że przyda mi się to do matury.
O "Nędznikach" trudno jest napisać coś nowego. Książka ma swoje latka i jest niezaprzeczalnym klasykiem literatury, przenoszonym wielokrotnie na ekran, raz nawet w wersji śpiewanej.
Więc nic nowego mówić nie będę, za to napiszę recenzję, ignorując fakt, że powiedziano już wszystko czy w ogóle cokolwiek.
"Nędznicy" Victora Hugo to powieść rozłożona na cztery tomy(ta recenzja dotyczyć będzie jedynie tomu I), które z kolei dzielą się na części, które dzielą się jeszcze na rozdziały. Historia składa się z niezliczonej ilości wątków i jeszcze większej ilości odskoczni od jakichkolwiek wątków w rozważania autora, który kreśli nie tyle losy Jeana Valjean czy innych bohaterów swojej powieści, co dokładny i szczegółowy portret swojego kraju, jego stolicy, poszczególnych klas społecznych narodu, samego narodu i epoki, w której rozgrywają się wydarzenia.
Historia przyspiesza, zwalnia, zmienia się czas i miejsce akcji. Kiedy czytelnik przewraca stronicę - nigdy nie wie, czy dalej będzie rozgrywał się aktualnie toczący się wątek czy z powodu jednego zdania rzuconego poprzednio, zmieni się zupełnie tok myśli Victora Hugo i jego rozważania przejdą do jakiegoś historycznego wydarzenia, dysput filozoficzno-polityczno-moralnych i lekcji życiowych.
Jedno jest pewne - nawet jeśli jakieś wydarzenie, postać czy przedmiot, ma odegrać choćby mikroskopijną rolę w toczącej się opowieści, to musi być skrupulatnie, szczegółowo i bez protestu omówione.
Właśnie dlatego pierwszy tom "Nędzników" otwiera kilkadziesiąt stron przedstawiających biskupa Myriel. Przedstawienia postaci, której rola w historii Jeana Valjean była niezwykle ważna, spotkanie to zupełnie zmienia dalsze losy głównego bohatera, ale aby zrozumieć jak to ważne, aby w ogóle przeczytać tą krótką scenę, musimy wpierw poznać ze szczegółami każdy mebel w domu duchownego.
Biskup Myriel to postać wyidealizowana, ale niosąca w sobie niezwykłe światło, zwłaszcza w kontraście z innymi duchownymi, o których Hugo wspomina. Mimo, że było to ciekawe doświadczenie, to przy brnięciu przez te strony bardzo się męczyłam, ale było warto. Było warto dla kilku stron. Kilku stron, na których pisarz ukazał zestawienie dwóch starców, ich trudną rozmowę i to w skrajnych okolicznościach. Stary rewolucjonista i duchowny, jeden uważany przez miejscową ludność za potwora, drugi za świętego. Niesamowity fragment.
Po tym "krótkim" wstępie rozpoczyna się historia powszechnie znana. Pisarz przedstawia dzieje Jeana Valjean(choć o wiele mniej szczegółowo!), Javerta, Fantyny i Thenardierów. Przy okazji przedstawiając też Paryż i Montreuil-sur-Mer, karczmę oraz paczkę młodzieńców, w tym jednego, którego chętnie powiodłoby się na galery(szanownego tatusia małej Kozety).
Jest to bardzo zgrabnie, choć ponownie opisowo, napisany fragment, w którym oczywiście pisarz przedstawił całą masę bohaterów i szczegółowo ich opisał.
Jednak kiedy wydaje się, że wiemy już dość dużo i Jean Valjean może spokojnie ruszać w dalszą wyboistą drogę swojego życia, kierunek myśli Victora Hugo przenosi się w zupełnie inne rejony...
Przeskakuje do 1815 roku, w rejony wioski Waterloo i z każdym najdrobniejszym szczegółem opisuje bitwę, która się tam rozegrała.
Jest to jak na razie(jestem przy końcu III tomu) najlepszy i najrozwleklejszy fragment zawarty w tej powieści.
Opis bitwy, nie nie...
Nie bitwy - ludzi, emocji, miejsc i jednostkowych historii, wspomnień.
To nie data, nie bitwa, to kalejdoskop doświadczeń osób, które tam były.
Lubię, kiedy właśnie tak uczy się mnie historii.
Nie znoszę metody: data, miejsce, zwycięzca.
Historia to ludzie - całe wojsko, dowódcy i żołnierze, ludzie poboczni - ci, którzy wygrali i ci, którzy przegrali i ci, którzy zginęli i ci, którzy przeżyli.
I tak właśnie napisał to Victor Hugo.
A po co? Aby na koniec w kilku zdaniach wspomnieć o pewnym małym incydencie, który odegra olbrzymią rolę w życiu bohaterów, ale do tego jeszcze długa, długa droga...
Tak się w skrócie ukazuje pierwszy tom powieści "Nędznicy". Ponoć to właśnie on jest najtrudniejszy do przebrnięcia, ale Waterloo mi tą drogę wynagrodziło.
Jak na razie jestem zdania, że to cudowna historia, która została bardzo trudno napisana, ale warto przez nią przebrnąć, choć wiem, że pewnie trudniejsze będzie o tym przekonanie, co poniektórych osób.
Polecam
Z ambitnym planem przeczytania "Nędzników" Victora Hugo nosiłam się odkąd parę lat temu wciągnęła ją moja mama - w tydzień. Mi czytanie zajmuje o wiele dłużej(zwłaszcza, że sobie książki przeplatam), a w dodatku plan w czyn przerodził się dopiero teraz, kiedy doszłam do wniosku, że przyda mi się to do matury.
O "Nędznikach" trudno jest napisać coś nowego. Książka ma swoje...
2017-10-27
To piękne i groteskowe!
To istna parodia lektury szkolnej, omawiania lektury szkolnej, nauczycieli i szkoły!
Mam obecnie cudowną nauczycielkę polskiego, ale jak pomyślę sobie o innych nauczycielach, których spotkałam lub o których słyszałam, to się całą sobą śmieję. Niestety, ale takich gombrowiczowskich Bladaczek i Pimków nadal mamy całą masę.
A teraz na poważnie:
"Ferdydurke" Witolda Gombrowicza to powieść w każdym calu wyjątkowa. Czyta się ją niesamowicie, jak gdyby cały świat odbił się w krzywym zwierciadle. Momentami wprawdzie męczy i trzeba się oderwać, wrócić do codzienności, aby się całkowicie nie pogubić w świecie "pupy, łydki, gęby" i zwariowanych dialogów pomiędzy bohaterami.
Fabuła jest tak pokręcona, że przeszła już do legend uczniowskich, a jej fragmenty są cytowane zupełnie nieświadomie przez młodszych(jeszcze przed) i całkowicie świadomie(ze złośliwych uśmiechem i cieniem szyderstwa) przez starszych.
Myślę, że akurat przed tą lekturą uciekać nie należy, a wręcz przeciwnie - pozytywnie i z dystansem do niej podejść, a można być mile zaskoczonym.
Tym razem szczerze polecam bez patrzenia na fakt, że lektura, więc przeczytać każdy...
No i wiecie, uczynienie tej książki szkolną lekturą obowiązkową(z gwiazdką!!!) i nakazanie czytania jej uczniom i wtaczania im w głowy, jak mądra jest to książka, po tym jak poprzednie trzy lata nauczania spędziło się na wbijanie tym uczniom do głów, że "Słowacki wielkim poetą był"...
To piękne i groteskowe!
To istna parodia lektury szkolnej, omawiania lektury szkolnej, nauczycieli i szkoły!
Mam obecnie cudowną nauczycielkę polskiego, ale jak pomyślę sobie o innych nauczycielach, których spotkałam lub o których słyszałam, to się całą sobą śmieję. Niestety, ale takich gombrowiczowskich Bladaczek i Pimków nadal mamy całą masę.
A teraz na...
Mistrz! Nie widzę żadnego innego słowa, które oddawałoby uczynek Victora Hugo. Tylko prawdziwy mistrz literacki mógł przejść z opisu bitwy i śmierci bohaterów, wprost do rozważań nad ekonomiczną wartością gówna i nie stracić przy tym nic a nic na powadze i szacunku do tematu. A Hugo właśnie to uczynił w IV tomie "Nędzników".
"Nędzników" nareszcie skończyłam. Jestem pod dużym wrażeniem tak IV tomu, jak i powieści w całości. Jest to historia szczegółowa, wręcz drobiazgowa i zaskakująca(i to dla czytelniczki, która nałogowo ogląda od najmłodszych lat serial na jej podstawie).
Była barykada, powstanie, paczka Enjolrasa i karczma Korynt. Był wybitny strzelec, szpicel, dwóch bohaterów, pijak i dziecko.
A później było gówno i szczegółowy opis historii paryskich kanałów.
A po tym wszystkim przyszedł czas miłości i rodzinnych czułości. A na koniec coś pięknego i wzruszającego, ale to już pozostawię każdemu do osobistego odkrycia.
Jan Valjean, czyli główny bohater "Nędzników", to postać przedziwna i trudna w interpretacji. Zastanawiam się trochę, czy przypadkiem uczniowie we Francji nie muszą pisać o nim takich fajnych rozprawek, jak my o Jurandzie ze Spychowa;)
Mariusz z kolei to bohater typowo romantyczny, ale nie w całości, dlatego dla dopełnienia portretu jest jeszcze idealistyczny Enjolras, którego kochanką jest "Patria". A Mariusz? Och, Mariusz jest zakochany, oczywiście bardzo nieszczęśliwie, ale dla odmiany i ta miłość się odmienia. Więc Mariusz jest kochankiem, a Enjolras patriotą, rewolucjonistą. Oto dwa filary powyżej wspomnianej barykady.
Jedynym problemem wśród bohaterów jest Kozeta, która jest po prostu bohaterką dramatu romantycznego. Posiadającą znikomą ilość rozumu i charakteru, a nawet pamięci. Nie zmienia to wcale faktu, że i tak wszyscy męscy bohaterowie książki traktują ją na równi z jakimś bóstwem.
Moim niewątpliwie ulubionym bohaterem "Nędzników" jest Inspektor Javert. Walnięty facet, naprawdę. Ale przy tym niezwykle pasjonujący.
W całości "Nędzników" rzuca się w oczy zakończenie. Inne od całej książki, bo wyjątkowo mało szczegółowe. Nadszedł koniec opowieści, a więc koniec.
Polecam,
naprawdę niezwykła powieść, która pozostanie w pamięci na lata.
Mistrz! Nie widzę żadnego innego słowa, które oddawałoby uczynek Victora Hugo. Tylko prawdziwy mistrz literacki mógł przejść z opisu bitwy i śmierci bohaterów, wprost do rozważań nad ekonomiczną wartością gówna i nie stracić przy tym nic a nic na powadze i szacunku do tematu. A Hugo właśnie to uczynił w IV tomie "Nędzników".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Nędzników" nareszcie skończyłam. Jestem pod...