-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2020-04-07
2019-10-21
2017-09-15
Mama przeczytała mi to jakoś w drugiej klasie podstawówki i w tym czasie żadnej z nas się nie spodobała. Wróciłam do niej w klasie czwartej albo piątej i wtedy wskoczyła już na najwyższy szczebel drabiny czytelniczej.
Tą historię ciężko jest usadowić w konkretnym miejscu. To zależy od dojrzałości dziecka. Bo nie jest to książka dla dorosłych,ale też nie dla zupełnego dziecka. Trzeba z tą lekturą trafić w moment, kiedy maluch wkracza w okres dojrzewania, więc lepiej rozumie już świat, a zarazem wciąż lubi się bawić itd.
Mama przeczytała mi to jakoś w drugiej klasie podstawówki i w tym czasie żadnej z nas się nie spodobała. Wróciłam do niej w klasie czwartej albo piątej i wtedy wskoczyła już na najwyższy szczebel drabiny czytelniczej.
Tą historię ciężko jest usadowić w konkretnym miejscu. To zależy od dojrzałości dziecka. Bo nie jest to książka dla dorosłych,ale też nie dla zupełnego...
Tak trudno połapać się w tej historii, że czasami można chcieć odłożyć ją z powrotem na półkę. Co dwie strony zmienia się czas i miejsce wydarzeń. Więc jeśli ktoś chce to zrozumieć, powinien przeczytać powieść co najmniej trzy razy podrząd, a następnie obejrzeć serial na jej podstawie(co pomoże poukładać sprawy i docenić kunszt pisarski autora). Polecam z całego serca;)
Tak trudno połapać się w tej historii, że czasami można chcieć odłożyć ją z powrotem na półkę. Co dwie strony zmienia się czas i miejsce wydarzeń. Więc jeśli ktoś chce to zrozumieć, powinien przeczytać powieść co najmniej trzy razy podrząd, a następnie obejrzeć serial na jej podstawie(co pomoże poukładać sprawy i docenić kunszt pisarski autora). Polecam z całego serca;)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06-15
Zacznijmy od tego, że nienawidzę tabletów. Dlaczego? Bo miałam już napisaną prawie całą recenzję i mi się wcisnął głupi przycisk i wszystko zniknęło. Więc teraz postaram się to napisać jeszcze raz, ale pewnie i tak wyjdzie gorzej niż poprzednio. No to, zaczynałam chyba tak:
"Mam dla nas ciekawy film kostiumowy" - mama wie jak zainteresować swoją córkę. Kiedy oglądam film, który mnie wciąga, to szukam informacji o pisanym pierwowzorze. Jednak nie często naprawdę się za tę książkę biorę. Tym razem mi się udało - już następnego dnia wywąchałam gdzieś audiobooka i jeszcze tego dnia go wysłuchałam prawie w całości. Pociąg był tak silny, że nie mogłam spać i wstałam o trzeciej w nocy, aby wysłuchać historii do końca, a przez następny tydzień oglądałam wszystkie inne dostępne ekranizacje. Aż smutno się robi, że "Wichrowe wzgórza" to jedyna książka Emily Bronte(bo powieść jej siostry mnie nie satysfakcjonuje).
Nie rozumiem jednak interpretacji tej książki przez wiele osób(tak konkretnie twórców filmów), które koncentrują się na nieszczęśliwej miłości głównych bohaterów. W moim mniemaniu o wiele ciekawszy jest tu aspekt psychologiczny powieści. Zresztą moim zdaniem Katy i Heathliff wcale się nie kochali. Mam wręcz wrażenie, że nie byli zdolni do miłości względem drugiej osoby.
Przedstawiam tragedię dwóch aktów, zdumiewająco podobną do "Króla Edypa" i "Antygony", choć w o wiele lepszym wydaniu. To było tak: Edgar kochał Katy, Izabela kochała Heathliffa. Katy kochała Katy, a Heathliff kochał Heathliffa. Katy chciała Heatliffa, a dostała Edgara. Heathliff chciał Katy, a dostała się mu Izabela. Hindley kochał siebie i swoją Frances - to chyba jedyna udana para w pierwszej części historii. Cała tragedia polegała na tym, że Edgar i Izabela byli strasznie głupiutcy, Heathliff i Katy samolubni, a Hindley okrutny.
To historia o szaleństwie, nienawiści i zemście. Niewiele miejsca, w życiu mieszkańców Wichrowych wzgórz, pozostało dla miłości. Wśród bohaterów powieści, litość budzą jedynie bohaterzy "drugiego aktu": Hareton i Linton, bo nie mieli wpływu na swój los. Za to Katy "2" budzi u mnie kontrowersje, bardzo trudno jest ją ocenić. Myślę, że w przeciwieństwie do kuzynów, nie była całkowicie czysta.
Ta historia wciągnęła mnie tak mocno, że wciąż zaprząta moje myśli. Jest niesamowita i zdecydowanie godna polecenia.
POLECAM
PS: Przepraszam jeśli brzmi to jak masło maślane i za możliwe spojlery;-)
Zacznijmy od tego, że nienawidzę tabletów. Dlaczego? Bo miałam już napisaną prawie całą recenzję i mi się wcisnął głupi przycisk i wszystko zniknęło. Więc teraz postaram się to napisać jeszcze raz, ale pewnie i tak wyjdzie gorzej niż poprzednio. No to, zaczynałam chyba tak:
"Mam dla nas ciekawy film kostiumowy" - mama wie jak zainteresować swoją córkę. Kiedy oglądam film,...
2013-12
"To jest moja ulubiona książka, chociaż nigdy jej nie czytałem" Tymi oto słowy rozpoczyna się opowieść i nie jest to wcale najdziwniejsze stwierdzenie w tej pozycji.
Wzorem pisarza mogę powtórzyć- To moja ulubiona książka, chociaż wcale jej nie rozumiem.
Postacie dzielą się pod względem umysłowym na: trochę głupich, głupich i bardzo głupich, i jeszcze specjalna przedziałka dla głównej bohaterki- wyjątkowo głupi. W dodatku autor nie przebiera w środkach stylistycznych( wszechobecne nawiasy) ani nie przestrzega zasad oczywistości. Jeśli zajdzie taka potrzeba to postacie będą wspinać się po 100 m ścianach skalnych przy użyciu wyłącznie rąk, łykać trucizny, a nawet wstawać z martwych( i to parokrotnie).
Jest tu jednak coś, co nie daje się oderwać od lektury. Książka powoduje niekontrolowane ataki śmiechu i lekki uśmiech przy bezsensownych momentach.
Bardzo polecam
Rok 2017
Czytam, umieram ze śmiechu, z lekkim smutkiem i zachwycam się ponownie nad przesłaniem tej wspaniałej powieści(mimo, że wydanie ma pożółkłe kartki i śmierdzi papierochami(nie wiem skąd ją mam). Szczególną przyjemność mam z czytania nawiasów Morgensterna i wtrąceń Goldmana. Owe nawiasy spodobały mi się za pierwszym razem do tego stopnia, że sama ich używam(stało się to moim ulubionym nawykiem).
"To jest moja ulubiona książka, chociaż nigdy jej nie czytałem" Tymi oto słowy rozpoczyna się opowieść i nie jest to wcale najdziwniejsze stwierdzenie w tej pozycji.
Wzorem pisarza mogę powtórzyć- To moja ulubiona książka, chociaż wcale jej nie rozumiem.
Postacie dzielą się pod względem umysłowym na: trochę głupich, głupich i bardzo głupich, i jeszcze specjalna...
Rzadko, ale czasem zdarza się dobra i mądra powieść młodzieżowa - "Do zobaczenia nigdy" to właśnie jedna z tych jakże nielicznych przypadków.
Parker Grant jest niewidoma, straciła matkę w wypadku samochodowym, ojca w niewyjaśnionych okolicznościach, chłopaka z powodu okrutnej zdrady, a na koniec (jakby tego było mało) przeżyła inwazję krewnych w swoim domu.
Dużo jak na jedną nastolatkę? Być może nawet za dużo.
Ale się nie poddaje, nie płacze i ma swoje zasady. Dodatkowo udziela jeszcze porad "lekarskich" znajomym w szkole.
Po pierwsze, stwierdzenie niewłaściwe czytelnikowi, ale konieczne. Czy Wy widzieliście tę okładkę? Ja nie wiem dlaczego, ale jest po prostu świetna, i dla odmiany przystająca do treści. I jest jeszcze napis alfabetem Braille'a!
Jako najciekawszy element powieści należy wyróżnić samą Parker. Jak wiadomo bohaterkom pierwszoplanowym, zwłaszcza narratorkom zdarza się nader często budzić u czytelników irytację i antypatię.
Parker Grant udaje się jednak uniknąć tego losu.
To twarda i inteligentna dziewczyna, która budzi sympatię i nawet pewną miarę podziwu. To drugie szczególnie wtedy, gdy wyciąga wnioski i próbuje naprawiać błędy i nadszarpnięte relacje z otoczeniem. A przy tym trudno nie wczuć się w jej położenie.
Ciekawe są też inne postacie. Przyjaciele bohaterki i osoby, które się do tego grona już, jeszcze albo aktualnie nie zaliczają, choć nie dane jest nam ich poznać z wyglądu(tak, narracja), są jednak bardzo prawdziwi i czytelnik ma okazję dobrze ich poznać.
Szczególnie pięknie wypadają przemyślenia Parker i dialogi. Tak doczekałam się ciekawych dialogów w młodzieżówce, to chyba już cud!
Nad wadami książki jakoś się nie zastanowiłam. Dodam w te miejsce jeszcze jedną zaletę.
A mianowicie - brak opisów i zarazem ich niezwykłe nasycenie. Nie trzeba widzieć, aby patrzeć;)
Jednak coś mi się nie podobało. Ale nie dotyczy to treści, lecz dodatku do zawartości.
Mianowicie na okładce jest napis brajlem, taki ładny, wypukły, dodający akcent tematyczny(choć bohaterka ani razu nie czyta tą metodą). Potrzebny, fajny.
Ale takowe napisy w środku już potrzebne nie były, wręcz na odwrót niesmaczne.
"Do zobaczenia nigdy" polecam z całego serca
Rzadko, ale czasem zdarza się dobra i mądra powieść młodzieżowa - "Do zobaczenia nigdy" to właśnie jedna z tych jakże nielicznych przypadków.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toParker Grant jest niewidoma, straciła matkę w wypadku samochodowym, ojca w niewyjaśnionych okolicznościach, chłopaka z powodu okrutnej zdrady, a na koniec (jakby tego było mało) przeżyła inwazję krewnych w swoim domu.
Dużo jak na...