-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-05-01
2022-11-22
To zaskakujące jak bardzo różny i wszechstronny jest Alain Mabaonckou jeśli chodzi o styl narracji jaki stosuje w swoich powieściach. Każda z nich jest bowiem zupełnie inna i śmiało można by założyć, że pisane są przez różnych autorów a mimo to mają jakiś wspólny pierwiastek, coś, co je ze sobą łączy. Tym czymś jest ta niesamowita brawura jeśli chodzi o prowadzenie fabuły, lekkość, subtelny ale i ironiczny dowcip i umiejętne przemycanie ważnych i poważnych tematów pod płaszczykiem na pozór lekkiej i przyjemnej historii.
W „Jutro skończę dwadzieścia lat” Mabanckou na narratora opowieści wybrał dziesięcioletniego afrykańskiego chłopca o imieniu Michel. To jego oczami obserwujemy otaczający go świat, który Michel po swojemu opowiada i komentuje. Wydawać by się mogło, że co może mądrego powiedzieć taki dzieciak i co można wywnioskować z tych jego naiwnych komentarzy ale nic bardziej mylnego. Michel bowiem widzi wszystko, niezmącone filtrem dorosłych, którzy pewnych rzeczy widzieć po prostu nie chcą, nie mogą, nie potrafią. W swoim komentowaniu rzeczywistości jest bezpośredni, absolutnie szczery i prostolinijny, mówi jak jest i nieustannie zadaje pytania dlaczego tak jest? Dlaczego ci dorośli zachowują się tak jak się zachowują? Dlaczego tak strasznie utrudniają sobie życie? Po co w ogóle robią pewne rzeczy? Może i są to naiwne i na pozór głupiutkie pytania ciekawskiego dzieciaka ale czy aby na pewno? Okazuje się bowiem z czasem, że jego pytania, spostrzeżenia i komentarze chociaż proste i nieskomplikowane są – jak na umysł dziesięciolatka – całkiem celne, słuszne i warte zastanowienia. Lekceważymy dzieci a one w swojej dziecięcej psychice i pojmowaniu świata kierują się czasem naprawdę żelazną logiką.
Wspaniała powieść. Czy też może – kolejna wspaniała powieść Mabanckou. Aż żal, że to moja ostatnia książka tego autora wydana w języku polskim jaką przeczytałem, wszystkie pozostałe bowiem już znam. Mam tylko nadzieję, że wydawnictwo Karakter pokusi się o wydanie czegoś nowego bo tego Alaina Mabanckou zawsze będzie mi mało i nigdy nie będę miał dość. Czego i wam życzę.
To zaskakujące jak bardzo różny i wszechstronny jest Alain Mabaonckou jeśli chodzi o styl narracji jaki stosuje w swoich powieściach. Każda z nich jest bowiem zupełnie inna i śmiało można by założyć, że pisane są przez różnych autorów a mimo to mają jakiś wspólny pierwiastek, coś, co je ze sobą łączy. Tym czymś jest ta niesamowita brawura jeśli chodzi o prowadzenie fabuły,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-07
Ciężkie jest życie imigranta o czym dobrze wie Alain Mabanckou i o czym mówi ustami głównego bohatera powieści „Black bazar”. Bez względu na to czy ów imigrant jest inteligentny czy nie, zamożny czy nie, pracuje czy nie, zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa czy nie. Wszyscy są bowiem wrzuceni do jednego worka i to wszystko we współczesnej Francji, która jawi się jako kraj wieloetniczna i tolerancyjna. A jednak, jak się okazuje, jest zniewolona przez stereotypy.
Główny bohater, imigrant, jest solą w oku wielu osób, zwłaszcza swojego sąsiada, który co chwilę wywrzaskuje na jego temat rasistowskie obelgi i wygania do Afryki. Jest inteligentny, dobrze się ubiera i właśnie porzuciła go kobieta, która odeszła z ich dzieckiem do innego. Jest traktowany jako lekkoduch, którego głównego celem jest czerpanie profitów z polityki socjalnej kraju. Dodatkowo w powieści co chwilę wybrzmiewają echa kolonializmu i postkolonializmu, z czym Francja do tej pory ma poważny problem, jest bowiem nieustannie z tego rozliczana na każdym kroku.
Mabanckou z właściwym sobie wdziękiem wyśmiewa wszystkie te stereotypy a jego powieść to nic innego jak bardzo zgrabna satyra, chwilami złośliwa i dosadna, czasem wydawać by się mogło, że trochę bezczelna ale nie można zaprzeczyć, że trafna. W dodatku „Black bazar” to kolejny przykład wspaniałego stylu autora, brawurowe, dowcipnego, lekkiego, pomimo, że nie wszystkie tematy jakie porusza są lekkie, łatwe i przyjemna. Powieść wciąga od pierwszych stron i nie pozwala się od niej oderwać.
Polecam gorąco.
Ciężkie jest życie imigranta o czym dobrze wie Alain Mabanckou i o czym mówi ustami głównego bohatera powieści „Black bazar”. Bez względu na to czy ów imigrant jest inteligentny czy nie, zamożny czy nie, pracuje czy nie, zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa czy nie. Wszyscy są bowiem wrzuceni do jednego worka i to wszystko we współczesnej Francji, która jawi...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-25
Czytanie powieści Alaina Mabanckou to jedna wielka niewiadoma. Autor ten bowiem jest tak nieobliczalny, nieprzewidywalny, że niczego się nie można spodziewać po jego twórczości. A właściwie to można spodziewać się dosłownie wszystkiego, Mabanckou bowiem wyłamuje się jakimkolwiek schematom a każda jego książka różni się od pozostałych. Niesamowicie mi się to w nim podoba.
„African psycho” jest swoistym nawiązaniem do „American psycho”. Oczywiście czytałem „American psycho” ale mnie rozczarowała, była bowiem przekombinowana, przegadana i nudna czego nie da się powiedzieć o „African psycho”. Główny bohater powieści Mabanckou marzy zostać mordercą, najlepiej seryjny, jak jego idol Angoualima, również seryjny morderca, swego czasu prawdziwy postrach społeczeństwa. Do realizacji swojego marzenia podchodzi bardzo serio a my, jako czytelnicy, obserwujemy jego drogę do celu. Mabanckou z właściwą sobie brawurą i dowcipem opisuje jego zmagania, nie uciekając się od czarnego humoru i ironii, tak bardzo obecnych w jego całej twórczości. Jednocześnie, jako pisarz pochodzący z Konga, bardzo silnie wplata w swoją twórczość elementy kultury afrykańskiej, wierzenia, obyczaje, przesądy. Czasem jedynie o tym wspomina, czasem, tak jak w przypadku „African psycho”, akcja jego powieści toczy się właśnie tam. Dla mnie, jako czytelnika pochodzącego ze wschodniej Europy, wychowanego w zupełnie odmiennej rzeczywistości, mentalności i obyczajowości, nadaje to całości elementu niebywałej egzotyki i oryginalności.
Niebywałe jest to w jak genialny sposób Alain Mabanckou bawi się językiem. Jego styl jest lekki ale dosadny, pisze z werwą, wciąga od razu, ma czasem złośliwe poczucie humoru ale nie przekracza granic, widać, że to naprawdę inteligentny autor, bardzo świadomy tego co pisze ale też tego co i jak chce przekazać czytelnikowi. Widać również to, że jest bystrym i czujnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Co tu dużo pisać – moim zdaniem to jeden z najlepszych współczesnych pisarzy.
Czytanie powieści Alaina Mabanckou to jedna wielka niewiadoma. Autor ten bowiem jest tak nieobliczalny, nieprzewidywalny, że niczego się nie można spodziewać po jego twórczości. A właściwie to można spodziewać się dosłownie wszystkiego, Mabanckou bowiem wyłamuje się jakimkolwiek schematom a każda jego książka różni się od pozostałych. Niesamowicie mi się to w nim podoba....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-09
Całkiem ciekawa publikacja o tym czym jest miasto, o idei miasta, co się na nie składa, co musi się wydarzyć żeby miasto zaistniało i co musi się dziać żeby trwało i przetrwało. Sporo tu ciekawostek zarówno z historii, jak i urbanistyki, ale i filozofii, psychologii czy socjologii.
Nie była to jednak książka na jedno posiedzenie. Dawkowałem ją sobie gdyż chwilami książka zaczynała nużyć bowiem autor zaczynał się powtarzać bądź zagłębiać się w przydługie, nudnawe opisy. Niemniej jednak było sporo ciekawych fragmentów, a koniec końców książkę samą w sobie mogę zaliczyć bardziej do kategorii ciekawostek niż określić ją mianem istotnej publikacji, która wniosła coś do mojego życia.
Całkiem ciekawa publikacja o tym czym jest miasto, o idei miasta, co się na nie składa, co musi się wydarzyć żeby miasto zaistniało i co musi się dziać żeby trwało i przetrwało. Sporo tu ciekawostek zarówno z historii, jak i urbanistyki, ale i filozofii, psychologii czy socjologii.
Nie była to jednak książka na jedno posiedzenie. Dawkowałem ją sobie gdyż chwilami książka...
2022-10-02
Zawsze chętnie sięgam po autorów z krajów, z których jeszcze nie miałem do czynienia z tamtejszą literaturą. Czasem dzięki temu wynajduję prawdziwe perełki, czasem odkrywam coś zupełnie nowego, nierzadko egzotycznego, dowiaduję się zaskakujących rzeczy o miejscach, ludziach czy wydarzeniach tak całkowicie mi obcych. Czymś takim okazała się znakomita powieść „Kraj bez kapelusza” autorstwa pochodzącego z Haiti Dany’ego Laferrière.
I na Haiti dzieje się również akcja powieści. Główny bohater wraca tam po wielu latach emigracji i odkrywa na nowo trochę już zapomniany świat. A czytelnik razem z nim odwiedza stare, znajome zakątki, spotyka dawnych przyjaciół i znajomych, przypomina sobie specyficzne smaki, zapachy, widoki. Ale nie to jest najważniejszym wątkiem tej powieści, bowiem autor wplata w fabułę wątki metafizyczne, dotyczące zmarłych, ale też nieumarłych, bo jak się okazuje Haitańczycy bardzo wierzą w istnienie zombie. Dzięki autorowi mamy okazję przyjrzeć się wierzeniom jego pobratymców a także związanych z tym tradycjami, rytuałami i przesądami. Ta książka bowiem jest gęsta od tego, świat realny przeplata się silnie z tym nierealnym, a co najważniejsze – autor ani tego nie wyśmiewa ani nie wychwala. Jak gdyby chciał czytelnikowi przedstawić po prostu jak się w tej kwestii na Haiti sprawy mają.
Jednocześnie ta książka jest też o tożsamości. O tym co dziedziczymy ale nie w takim materialnym sensie. Ale też o tym czy miejsce urodzenia determinuje to kim się jest, kim się człowiek z biegiem lat staje. Laferrière porusza też w swojej powieści problem rażących różnic społecznych jakie dzielą mieszkańców Port-au-Prince, czyli miasta w którym dzieje się akcja. Nie brakuje też spostrzeżeń na temat Amerykanów oraz zarzutów pod względem traktowania i postrzegania Haitańczyków przez Amerykanów. Ta powieść jest bowiem jak mozaika, wątków jest tu bowiem wiele a każdy jest interesujący i ważny.
Ciekawa powieść, kolejna już ze stajni Karakteru, które po raz kolejny udowodniło, że na dobrej literaturze się zna i taką też wydaje. Polecam.
Zawsze chętnie sięgam po autorów z krajów, z których jeszcze nie miałem do czynienia z tamtejszą literaturą. Czasem dzięki temu wynajduję prawdziwe perełki, czasem odkrywam coś zupełnie nowego, nierzadko egzotycznego, dowiaduję się zaskakujących rzeczy o miejscach, ludziach czy wydarzeniach tak całkowicie mi obcych. Czymś takim okazała się znakomita powieść „Kraj bez...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-18
Od kilku lat kryzys migracyjny, problemy uchodźców jak i problemy z uchodźcami to tematy, które do czerwoności rozgrzewają opinię publiczną. Nie jest to co prawda temat jakichś moich szczególnych zainteresowań ale staram się być na bieżąco, chętnie zatem czytam i oglądam publikacje dotyczące tego zagadnienia starając się poznać opinie z różnych punktów widzenia.
„Skóra. Witamy uchodźców” Izy Klementowskiej to zbiór kilku historii imigrantów żyjących w naszym kraju. Są to ich opowieści o tym co ich zmusiło by migrowali, jak wylądowali w naszym kraju, jak ich przyjęto, jak wyglądała ich codzienność i – przede wszystkim – jak ich przyjęło i odbiera polskie społeczeństwo. Te opowieści są pełne nietolerancji, niesprawiedliwości i krzywd, co od razu może prowadzić do gorącej dyskusji. Zwolennicy zaczną się oburzać, że brak nam empatii, tolerancji i współczucia, przeciwnicy odpowiedzą, że przecież nic i nikt ich w tym kraju nie trzyma. Temat jest tym bardziej nośny w świetle tego co aktualnie dzieje się na granicy polsko – białoruskiej.
Co wnosi reportaż Klementowskiej do debaty publicznej? Niewiele. Owszem, to poruszające historie ludzi, których dotychczasowe życie skończyło się a to nowe pełne jest różnego rodzaju udręk, ale niestety „Skóra” nie jest jakimś wybitnym dziełem, mam takie wrażenie, że została napisana bo to taki bardzo aktualny i ważny temat, na który każdy chce się wypowiedzieć, więc autorka też to zrobiła. Ale niestety „Skóra” ginie w zalewie innych publikacji, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Bardzo daleko jej np. do „Wielkiego przypływu” Mikołajewskiego, w którym autor zmierza się z tematem kryzysu migracyjnego i opisuje to co się dzieje na Lampedusie.
„Skórę” można sobie darować.
Od kilku lat kryzys migracyjny, problemy uchodźców jak i problemy z uchodźcami to tematy, które do czerwoności rozgrzewają opinię publiczną. Nie jest to co prawda temat jakichś moich szczególnych zainteresowań ale staram się być na bieżąco, chętnie zatem czytam i oglądam publikacje dotyczące tego zagadnienia starając się poznać opinie z różnych punktów widzenia.
„Skóra....
Sięgnąłem po tę książkę nie wiedząc kompletnie niczego o jej autorce. Do sięgnięcia zachęciło mnie bowiem to, że powieść tę wydał Karakter a ja bardzo sobie cenię to wydawnictwo a zwłaszcza jego cykl „Seria Literacka Karakteru”. Po książki z tej serii sięgam w ciemno. Zazwyczaj trafiają w mój gust. Tym razem było z tym trochę ciężej, niemniej jednak „Wróżba. Wspomnienia dziewczynki” koniec końców okazały się ciekawą lekturą.
Agneta Pleijelj, jeśli wierzyć opisom książki, opisała we „Wróżbie” swoje życie, właściwie lata dzieciństwa i wczesnej młodości. Nie znam niestety życiorysu autorki, żeby stwierdzić na ile w tym było fikcji i kreacji a na ile prawdy. Przyjmę zatem określenie „proza autobiograficzna” za swoisty wyznacznik jakim się będę kierował a mianowicie fikcja literacka oparta na prawdziwych wydarzeniach z życia Pleijel.
Nie da się ukryć, że w powieści dominują raczej smutne uczucia – nostalgia, melancholia, poczucie straty i przemijania, obecne są tu też niełatwe i skomplikowane relacje, czy to rodzinne czy z rówieśnikami. Więcej tu przygnębiających niż wesołych momentów, tych drugich jest jak na lekarstwo, jeśli się już zdarzą, to mają swoje drugie dno, gorzkie i pełne ironicznego dystansu. Główna bohaterka jest zagubiona, szuka siebie, swojego miejsca w życiu, stara się tak bardzo wpasować w otaczający ją świat, czasem kosztem bycia skrajnie konformistyczną by nagle ku rozpaczy matki rzucić popaść w egocentryzm, rzucić wszystko i wyjechać do Paryża. Główna bohaterka to skomplikowana postać, miotająca się, pełna emocji a jednocześnie sprawiająca wrażenie, że żyje życiem innych ludzi a nie swoim.
Co mnie trochę zastanawiało podczas lektury to dziwny chłód i dystans w sposobie pisania autorki. Jak gdyby nie chciała pozwolić by czytelnik zbliżył się do bohaterki, jak gdyby chciała by czytelnik nabrał przez to lepszej perspektywy. A może taki był zamysł? Może tak właśnie chciała tę historię opowiedzieć? Mam zamiar sięgnąć po „Zapach mężczyzny” czyli powieść określaną jako swoistą kontynuację „Wróżby” by dowiedzieć się czy taki jest styl autorki czy był to zabieg zastosowany jedynie na potrzeby tejże powieści.
Sięgnąłem po tę książkę nie wiedząc kompletnie niczego o jej autorce. Do sięgnięcia zachęciło mnie bowiem to, że powieść tę wydał Karakter a ja bardzo sobie cenię to wydawnictwo a zwłaszcza jego cykl „Seria Literacka Karakteru”. Po książki z tej serii sięgam w ciemno. Zazwyczaj trafiają w mój gust. Tym razem było z tym trochę ciężej, niemniej jednak „Wróżba. Wspomnienia...
więcej Pokaż mimo to