Niedziela, 4 stycznia Lyonel Trouillot 7,1
ocenił(a) na 64 lata temu Brat chuligan do brata studenta: "(...) jeśli nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz, bo cały czas siedzisz w książkach, szukając tam życia, posłuchaj, co mam ci do powiedzenia". I zaczyna przekonywać studenta, by ten nie szedł na antyrządową manifestację przeciw (między innymi) korupcji i zbrodniom, jakich udziałowcem jest rząd i reżim Aristide'a.
Lucien, czyli student, nie poddaje się sugestiom młodszego brata. Wędruje więc do doktora, gdzie udziela jego synowi korepetycji z francuskiego, myśląc o tym, jak bardzo upokarza go pracodawca, częstując go papierosem. Myśli o matce, biedzie szkół w których prowadzi w zastępstwie kursy wieczorowe, gdzie wychudzeni uczniowie w połamanych ławkach, przy świetle zmierzchu, dworują sobie z niego, nie łudząc się, że nauka coś zmieni.
Gdy przed dziewiąta dołącza do grupy śmiałków pod Akademią Sztuk Pięknych czuje pokrzepienie. Wkrótce grupa rośnie, ktoś skanduje slogany, ktoś podpatruje ekipę zagranicznych dziennikarzy, którzy już zaczęli fotografować demonstrantów. Jest też Cudzoziemka, który chce zrobić artykuł o haitańskiej sytuacji, jednak student wie, że to bez sensu - jeśli nie jesteś stąd, nie jesteś w stanie zrozumieć tutejszego myślenia i historii.
Lucien odchodzi na chwilę od protestujących, na moment odłącza się od sprawy, by zapalić papierosa. Ten symboliczny moment odbieram jako ostatni przejaw zdrowego rozsądku, który miał uchronić chłopaka przed nieuchronnym. Jednak wraca do tłumu, przyjmuje swój los.
I jest w tym poezja. W języku, w opowiadaniu, w budowaniu emocji. Poezja śmierci wwierca się w głowę i ciężko osiada w pamięci.
Bieda Haiti, przemoc, pełna nierówności społecznych, napięć i niezrozumienia, ale także ideałów i wzniosłości.
I jeszcze ta pokojowa manifestacja, która kończy się niepotrzebną, bardzo cichą śmiercią.
Niezwykła jest proza Trouillot. Niezwykły jest przekład Giszczaka, który tak wspaniale odnalazł sposób na poetyckie przełożenie tej mocnej prozy.
Świat nic nie wie o Haiti, zajęty własnymi sprawami nie widzi ubóstwa, zła, które trawi miasta i umysły.
Gęsta, mocna atmosfera opowieści Luciena, niepozbawiona jest spokoju i przemyśleń: trochę idealistycznych, trochę naiwnych, często też dosadnych i prostych. Manifestacja widziana oczami Luciena to zbiór niemal wszystkich narodowych bolączek, problemów i braków.
Beznadzieja młodych, którzy, nawet walcząc, skazani są na przegraną. Jednak nie ma innej drogi, trzeba stawiać opór, nawet jeśli wiadomo jaki będzie finał.
buchbuchbicher.blogspot.com