rozwińzwiń

Niedziela, 4 stycznia

Okładka książki Niedziela, 4 stycznia Lyonel Trouillot
Okładka książki Niedziela, 4 stycznia
Lyonel Trouillot Wydawnictwo: Karakter Seria: Seria Literacka Karakteru literatura piękna
120 str. 2 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Seria Literacka Karakteru
Tytuł oryginału:
Bicentenaire
Wydawnictwo:
Karakter
Data wydania:
2016-05-16
Data 1. wyd. pol.:
2016-05-16
Data 1. wydania:
2006-03-01
Liczba stron:
120
Czas czytania
2 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365271075
Tłumacz:
Jacek Giszczak
Tagi:
Port-au-Prince Haiti reżim Aristide’a przemoc marzenia o wolności literatura haitańska
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Literatura na Świecie nr 7-8/2020 (588-589) - Haiti Jacques Stéphen Alexis, Louis-Philippe Dalembert, Dany Laferrière, Yanick Lahens, Emile Ollivier, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Lyonel Trouillot, Gary Victor, Marvin Victor, Marie Vieux-Chauvet
Ocena 7,5
Literatura na ... Jacques Stéphen Ale...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
70 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1043
995

Na półkach: , , , ,

Fikcja o prawdzie, o ludziach, którzy nie istnieli w takiej postaci, jak w książce, ale każdy z elementów opowieści żył w jakimś istniejącym wówczas Haitańczyku. Beletrystyczna mikrohistoria przemieszana z beletryzowanym reportażem oraz prawdziwym przekazem historycznym.
Fabuła tej minipowieśći lub noweli jest krótka. Dotyczy pewnego poranka, 4 stycznia i manifestacji, która się miała odbyć tego dnia w stołecznym Port-au-Prince. Trzecioosobowa narracja jest przedstawiona przede wszystkim z perspektywy studenta, rzadziej innych osób - jak jego brat, sklepikarz, rodzice chłopca, któremu udziela korepetycji z francuskiego.
W międzyczasie przewijają się myśli matki głównego bohatera, czarnej,niewidomej kobiety z płaskowyżu centralnego, czyli haitańskiej prowincji.
Jednocześnie słowom wypowiadanym towarzyszy projekcja prawdziwych przemyśleń rozmówców, uzupełniające dialog lub nawet stojąca w poprzek jego treści.
Zaś sam opis manifestacji to prawdziwy hymn ku czci wolności wszystkich uciśnionych w pokolonialnych państwach, gdzie każdy musi walczyć o swoje, nierzadko z bronią w ręku. A także żal do świata, że tego nie rozumie, że czekana krew, by zainteresować się takimi krajami i problemami ich społeczeństw, do ludzi preferujących eskapizm, np. religijny oraz do tych, którzy chętnie używają przemocy, byle im za to zapłacono. Tych ostatnich autor jakby nieco usprawiedliwiał, albowiem nie mają oni innej legalnej perspektywy zarobku i nikt się nimi nie interesuje. Agresja jest ich jedyną szansą.
Pozycja przeczytana w ramach styczniowego wyzwania – książka rozgrywająca się w zimie.

Fikcja o prawdzie, o ludziach, którzy nie istnieli w takiej postaci, jak w książce, ale każdy z elementów opowieści żył w jakimś istniejącym wówczas Haitańczyku. Beletrystyczna mikrohistoria przemieszana z beletryzowanym reportażem oraz prawdziwym przekazem historycznym.
Fabuła tej minipowieśći lub noweli jest krótka. Dotyczy pewnego poranka, 4 stycznia i manifestacji,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1730
360

Na półkach:

Historia pewnej masakry. Haiti. Jeden dzień z życia dwóch braci, który zdecyduje o wszystkim. To krótkie arcydzieło prozy pewnie większość z nas pominie i to byłaby wielka szkoda, więc nie pomińmy tej ważnej książki, pochodzącej z nietypowego dla nas kręgu kulturowego. Tam dziś dzieją się najważniejsze rzeczy dla literatury.

Historia pewnej masakry. Haiti. Jeden dzień z życia dwóch braci, który zdecyduje o wszystkim. To krótkie arcydzieło prozy pewnie większość z nas pominie i to byłaby wielka szkoda, więc nie pomińmy tej ważnej książki, pochodzącej z nietypowego dla nas kręgu kulturowego. Tam dziś dzieją się najważniejsze rzeczy dla literatury.

Pokaż mimo to

avatar
1758
884

Na półkach:

Brat chuligan do brata studenta: "(...) jeśli nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz, bo cały czas siedzisz w książkach, szukając tam życia, posłuchaj, co mam ci do powiedzenia". I zaczyna przekonywać studenta, by ten nie szedł na antyrządową manifestację przeciw (między innymi) korupcji i zbrodniom, jakich udziałowcem jest rząd i reżim Aristide'a.
Lucien, czyli student, nie poddaje się sugestiom młodszego brata. Wędruje więc do doktora, gdzie udziela jego synowi korepetycji z francuskiego, myśląc o tym, jak bardzo upokarza go pracodawca, częstując go papierosem. Myśli o matce, biedzie szkół w których prowadzi w zastępstwie kursy wieczorowe, gdzie wychudzeni uczniowie w połamanych ławkach, przy świetle zmierzchu, dworują sobie z niego, nie łudząc się, że nauka coś zmieni.
Gdy przed dziewiąta dołącza do grupy śmiałków pod Akademią Sztuk Pięknych czuje pokrzepienie. Wkrótce grupa rośnie, ktoś skanduje slogany, ktoś podpatruje ekipę zagranicznych dziennikarzy, którzy już zaczęli fotografować demonstrantów. Jest też Cudzoziemka, który chce zrobić artykuł o haitańskiej sytuacji, jednak student wie, że to bez sensu - jeśli nie jesteś stąd, nie jesteś w stanie zrozumieć tutejszego myślenia i historii.
Lucien odchodzi na chwilę od protestujących, na moment odłącza się od sprawy, by zapalić papierosa. Ten symboliczny moment odbieram jako ostatni przejaw zdrowego rozsądku, który miał uchronić chłopaka przed nieuchronnym. Jednak wraca do tłumu, przyjmuje swój los.
I jest w tym poezja. W języku, w opowiadaniu, w budowaniu emocji. Poezja śmierci wwierca się w głowę i ciężko osiada w pamięci.
Bieda Haiti, przemoc, pełna nierówności społecznych, napięć i niezrozumienia, ale także ideałów i wzniosłości.
I jeszcze ta pokojowa manifestacja, która kończy się niepotrzebną, bardzo cichą śmiercią.
Niezwykła jest proza Trouillot. Niezwykły jest przekład Giszczaka, który tak wspaniale odnalazł sposób na poetyckie przełożenie tej mocnej prozy.
Świat nic nie wie o Haiti, zajęty własnymi sprawami nie widzi ubóstwa, zła, które trawi miasta i umysły.
Gęsta, mocna atmosfera opowieści Luciena, niepozbawiona jest spokoju i przemyśleń: trochę idealistycznych, trochę naiwnych, często też dosadnych i prostych. Manifestacja widziana oczami Luciena to zbiór niemal wszystkich narodowych bolączek, problemów i braków.
Beznadzieja młodych, którzy, nawet walcząc, skazani są na przegraną. Jednak nie ma innej drogi, trzeba stawiać opór, nawet jeśli wiadomo jaki będzie finał.

buchbuchbicher.blogspot.com

Brat chuligan do brata studenta: "(...) jeśli nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz, bo cały czas siedzisz w książkach, szukając tam życia, posłuchaj, co mam ci do powiedzenia". I zaczyna przekonywać studenta, by ten nie szedł na antyrządową manifestację przeciw (między innymi) korupcji i zbrodniom, jakich udziałowcem jest rząd i reżim Aristide'a.
Lucien, czyli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
316
157

Na półkach: ,

„Student, który idzie, który istnieje i nie istnieje, i zadaje pytanie bez odpowiedzi o istnienie. Nie wiedząc, że u kresu tej drogi umrze, o czym czytelnik dowiaduje się już na wstępie tej opowieści, zyskując na bohaterem bezużyteczną przewagę”. Tak oto Lyonell Trouillot wyposaża nas już na samym początku powieści w wiedzę, która zwiększa jeszcze ładunek emocjonalny opowiadanej historii. Świadomość ta może frustrować, powodować poczucie buntu. My wiemy, nasz bohater, młody student Lucien, nie. I podąża z głową pełną myśli, nadziei, historii wielu ludzi, na demonstrację z okazji dwusetnej rocznicy niepodległości Haiti. Podąża ku przeznaczeniu, któremu czytelnik, chciałby zapobiec.

Lucien to człowiek skromny, pracowity, wierzący w to, że swoją nauką, poświęceniem wygra lepsze jutro. Opowiada o swoim młodszym bracie - Little Joe, który ma zupełnie inne priorytety niż on. Jego siłą jest złość, agresja i Glock. Z każdym krokiem przybliżającym Luciena ku miejscu demonstracji, poznajemy sylwetki wielu ludzi. Sklepikarza i jego żony, niegdyś tańczących razem, teraz słyszących inną muzykę, do tańca której już im nie po drodze. Chłopca, któremu udziela korepetycji, chcącemu za wszelką cenę sprostać wymaganiom ojca. Matki, niedołężnej kobiety, której serce, mimo tego, że jej młodszy syn już dawno o niej zapomniał, nadal się do niego wyrywa. Cudzoziemce, która przyjechała zrobić reportaż o Haiti, ale która tak naprawdę nigdy nie będzie w stanie zrozumieć, co czują i myślą ludzie osadzeni w haitańskiej rzeczywistości.

Narracja Lyonela Trouillota jest niezwykła, poetycka. Odnosi się wrażenie, jakby słuchało się pieśni, powtarzających się refrenów. Świadomość zbliżającego się niebezpieczeństwa towarzyszy nam cały czas,, ale w całej tej opowieści nie ono jest najważniejsze, ale wszystkie myśli poprzedzające masakrę. Tak naprawdę mimo poznanego finału na początku, nie mamy żadnej przewagi nad Lucienem. „A student pomyślał, że można krzyczeć razem, lecz u kresu każdy człowiek umiera ze swoją ciszą”.

Książka została napisana na znak buntu przeciw krwawo zduszonym demonstracjom przeciwko reżimowi Aristide’a. Ku pamięci ofiar tamtego wydarzenia.
W 2015 roku została zekranizowana.

„Student, który idzie, który istnieje i nie istnieje, i zadaje pytanie bez odpowiedzi o istnienie. Nie wiedząc, że u kresu tej drogi umrze, o czym czytelnik dowiaduje się już na wstępie tej opowieści, zyskując na bohaterem bezużyteczną przewagę”. Tak oto Lyonell Trouillot wyposaża nas już na samym początku powieści w wiedzę, która zwiększa jeszcze ładunek emocjonalny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1230
264

Na półkach: ,

Lucien nie wie, że tego dnia zginie - ale czytelnik, z woli autora, przedziera się przez strony z narastającą świadomością nieuniknionego i dlatego każdy czyn bohatera, naznaczony śmiercią, ma ponadnaturalne znaczenie. Mam głębokie przeświadczenie, że nie da się pisać subtelniej, szczerzej i dotkliwiej niż Małgorzata Szejnert, Ernest Hemingway czy Ursula K. Le Guin, ale Lionel Trouillot jest prawdziwym Mistrzem Słowa, geniuszem do wielokrotnego czytania, który trafił na doskonałego tłumacza. "Niedziela, 4 stycznia" chwyta za gardło zbyt mocno, by dało się ją kiedykolwiek zapomnieć.

Lucien nie wie, że tego dnia zginie - ale czytelnik, z woli autora, przedziera się przez strony z narastającą świadomością nieuniknionego i dlatego każdy czyn bohatera, naznaczony śmiercią, ma ponadnaturalne znaczenie. Mam głębokie przeświadczenie, że nie da się pisać subtelniej, szczerzej i dotkliwiej niż Małgorzata Szejnert, Ernest Hemingway czy Ursula K. Le Guin, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1103
407

Na półkach: ,

http://ksiegarka.pl/

Ślijmy szczere pokłony w stronę Wydawnictwa Karakter, które dostarcza nam prozy z dalekich stron i zapewniło nam kolejną powieść Trouillot!

Lyonel jest marką samą w sobie, jego styl prowadzenia narracji jest trudny do podrobienia. To ciągnący się splot zdarzeń, po którym płyniesz wartko, ale nie bez podtopień.

Dawno nie spotkałam pisarza, który tak by mnie sobą porwał. W czym tkwi jego siła? Mnie zaskarbił mocnymi wstępami i zakończeniami roztrzaskującymi sumienia. Tematy, które porusza Lyonel są same w sobie tak wymowne i społecznie ważne, że nie potrzebuje on żadnych chwytów i ozdobników literackich. Mam wrażenie, że wręcz obrażałaby powagę jego opowieści, bo przecież czerpią z rzeczywistości. Choc to fikcja, kompletnie zawierzamy opowiadanym przez niego historiom.

Tutaj przez karty powieści prowadzi nas Lucien, student wybierający się na manifestację antyrządową, którego droga usiana jest spiralami przemyśleń. Na temat buńczucznego brata, niedołężnej matki, reporterki zza granicy, który przyjęła nakręcić reportaż o biednym kraju.

Trzeba przeczytać tę książkę, nie tylko ze względu na to, że została zekranizowana i napisana jako sprzeciw po krwawo stłumionych zamieszkach przeciw reżimowi Artistide'a.

"A student pomyślał, że można krzyczeć razem, lecz u kresu każdy człowiek umiera ze swoją ciszą."

http://ksiegarka.pl/

Ślijmy szczere pokłony w stronę Wydawnictwa Karakter, które dostarcza nam prozy z dalekich stron i zapewniło nam kolejną powieść Trouillot!

Lyonel jest marką samą w sobie, jego styl prowadzenia narracji jest trudny do podrobienia. To ciągnący się splot zdarzeń, po którym płyniesz wartko, ale nie bez podtopień.

Dawno nie spotkałam pisarza, który tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
690
82

Na półkach: , , ,

Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, co robiłam 4 stycznia 2004. Mieszkałam wtedy w Londynie, więc chyba odpoczywałam po całym tygodniu pracy w szkole i w barze. Czy słyszałam o Haiti? Nie. Ja w ogóle niewiele słyszę o Haiti. Jest gdzieś na obrzeżach mojej pamięci. Kojarzę nazwę. Coś chyba o tsunami na myśl mi przychodzi. A literatura haitańska? Gdyby nie dziewczyny z bloga niespodziegadki.pl pewnie bym tego stanu rzeczy nie zmieniła.
(http://niespodziegadki.pl/2017/07/06/proza-pisana-poezja-lyonel-trouillot-niedziela-4-stycznia/)

Teraz już wiem, kim jest pisarz Lyonel Trouillot i że w swojej krótkiej powieści nawiązuje do dnia, kiedy pokojowe obchody dwusetnej rocznicy niepodległości państwa zamieniły się w dramat pacyfikacji ulicznych protestów antyreżimowych. Od początku wiemy, że główny bohater umrze. Od początku wiemy, że to będzie totalna porażka. Jednak w czytaniu nie o to chodzi.

Po pierwsze, tło społeczne, czyli dwóch braci Lucien i Little Joe, którzy w różny sposób walczą o swoja godność. To życiorysy przegranych, którzy nie mieli szansy przeżyć swojego życia. Trouillot ukazuje także eskapistów: bogatego lekarza, jego żonę, sklepikarza zanurzonego w dźwiękach dawnej muzyki.

Po drugie, język. Świetny. Mocny. Poetycki. Wielogłosowy. Niczym chór z greckiego dramatu zapowiada nieuchronna klęskę.

Naprawdę przeczytajcie.

Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, co robiłam 4 stycznia 2004. Mieszkałam wtedy w Londynie, więc chyba odpoczywałam po całym tygodniu pracy w szkole i w barze. Czy słyszałam o Haiti? Nie. Ja w ogóle niewiele słyszę o Haiti. Jest gdzieś na obrzeżach mojej pamięci. Kojarzę nazwę. Coś chyba o tsunami na myśl mi przychodzi. A literatura haitańska? Gdyby nie dziewczyny z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
161
117

Na półkach:

Cóż to jest za lektura! Cieniutka, ale z mega ładunkiem. Leciutka a mocna. Pełna kontrastów jak miejsce, z którego pochodzi jej autor. Haiti. Pełne napięć między biednymi i bogatymi, młodymi i starymi, wykształconymi i tymi, którzy czytają jedynie zalewające ulice bilbordy. Miejsce, gdzie pięknych domów strzegą psy, a krzyk służy jedynie do przywoływania służby, i tam, gdzie krzykiem się walczy, gdzie walczy się słowem i gdzie walczy się Glockiem. Tam gdzie dochodzi do tragedii.

„Niedziela, 4 stycznia” to zapis jednego dnia z życia pewnego studenta. Zapis momentami bardzo reporterski, momentami poetyczny. Niosący duży ładunek emocjonalny. Siłę przekazu zwiększa prawdopodobnie to, iż już na samym początku opowieści Trouillot informuje nas, że student umrze. Śledzimy więc coś znacznie więcej niż tylko kolejny dzień z życia młodego człowieka. Śledzimy ostatni dzień życia. Uczestniczymy w nim. Mamy dostęp do ostatnich myśli i ostatnich obserwacji, poznajemy ostatnie decyzje, refleksje i wspomnienia, obserwujemy ostatnie kroki. Świadomość ostateczności wyostrza umysł. Nic o czym przeczytamy nie będzie bez znaczenia.

Pełna recenzja dostępna na blogu: http://projektksiazki.blogspot.com/2017/03/niedziela-4-stycznia.html

Cóż to jest za lektura! Cieniutka, ale z mega ładunkiem. Leciutka a mocna. Pełna kontrastów jak miejsce, z którego pochodzi jej autor. Haiti. Pełne napięć między biednymi i bogatymi, młodymi i starymi, wykształconymi i tymi, którzy czytają jedynie zalewające ulice bilbordy. Miejsce, gdzie pięknych domów strzegą psy, a krzyk służy jedynie do przywoływania służby, i tam,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
846
658

Na półkach: , ,

Poniżej zamieszczam fragment opinii. Jeśli ktoś będzie bardziej zainteresowany to zapraszam na bloga http://osinskipoludzku.blogspot.com/2017/01/niedziela-4-stycznia-lyonel-trouillot.html



Lyonel Trouillot robi trochę czytelnika w konia już na samym początku swej powieści, bo choć można by się tego spodziewać z opisu, nie dostajemy przekazu z krwawo stłumionej demonstracji wolnościowej, ale sprawozdanie z jednego dnia życia Luciena, który wybiera się na ów marsz. Zanim jednak student tam trafi to poznamy jego cały dzień z wszelkimi detalami, refleksjami, rozterkami życiowymi i planami na życie. Dzięki temu zabiegowi autorowi udało się nadać znaczenia historii krwawych rozruchów zdławionych przez reżim Aristide’a w stolicy Haiti - Port-au-Prince. Czasem w różnego rodzaju medialnych przekazach dotyczących tego typu wydarzeń brakuje właśnie całego towarzyszącego im kontekstu, tych osobistych, małych, pojedynczych dramatów, aby odbiorca potrafił się wczuć i okazać empatię. Osobisty wymiar takich tragedii jest obecnie tym bardziej niezbędny, gdyż podaż jeśli chodzi o doniesienia z tego typu wydarzeń spowodowała, że często najzwyczajniej w świecie nie solidaryzujemy się już ani nie identyfikujemy wystarczająco z tymi ofiarami. Pojawia się tym samym swego rodzaju zmęczenie i znieczulica, aż tu nagle Lyonel Trouillot popełnia książkę, który swoją prozą nie daje zapomnieć.


Różnie podchodzą autorzy do przedstawiania sposobu odbioru, widzenia świata, który prezentują czytelnikowi na łamach swoich powieści. Są twórcy tacy, którzy mocno skupiają się na swoich własnych emocjach, przeżyciach i ich narracja jest mocno skupiona na osobistej perspektywie. Są i też tacy jak Trouillot, który oddaje pole do działania swoim bohaterom i sam pozostaje w roli sprawozdawcy. Plusem z takiego sposobu przedstawiania świata jest wolność i autonomia czytelnika w przeżywaniu emocji, oceny postaw i zachowań bohaterów, co sprawia że każda pojedyncza perspektywa ma wymiar niepowtarzalny i wyjątkowy. Tak właśnie dzieje się w przypadku "Niedzieli, 4 stycznia", gdzie od początku tak naprawdę wiemy co się wydarzy, a cała istota leży w zrozumieniu co skłania człowieka do opowiedzenia się po konkretnej ze stron, w jaki sposób kształtują nasze decyzje nierówności społeczne, podziały klasowe, czy do czego może doprowadzić najzwyczajniejsza w świecie bieda. Utrata godności i związana z tym frustracja, czy nawet gniew mogą determinować zachowania człowieka w różnym kierunku, a Lyonel Trouillot daje nam możliwość poznania perspektyw swoich bohaterów i podjęcia decyzji co do tego czy mamy prawo osądzać postawy i decyzje doktora, Luciena, czy Little Joe. Każdy z nich znajduje się w innym miejscu, był inaczej kształtowany, a wszyscy żyją obok siebie w jednym społeczeństwie i trudno będzie się im spotkać. Konflikt jest więc nieunikniony.


"Niedziela 4 stycznia" to dla mnie pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy zmęczeni już są klasyką, powtarzalnymi schematami, jedną i tą samą perspektywą, a co najbardziej chyba nużące jeśli o mnie chodzi - tym samym - lansowanym do znudzenia - modelem kultury. Ja mam taką refleksję ostatnio, aby częściej dawać szansę egzotyce w rodzaju literatury, która okazuje się nakładem Karaktera właśnie. Jeśli ktoś z was czytał " Krótką historię siedmiu zabójstw" i mu się podobało to myślę, że narracja Trouillot do niego trafi równie skutecznie. W drugą stronę tak samo :) Jest coś takiego w języku tych autorów co jakoś tak pompuje życie w powieść, trochę tak jakby hip-hopowy beat. Jest masę energii, świeżości, zajawkowości i ja to kupuję dlatego sięgnę też po "Dzieci bohaterów" jak również inne pozycje które znajdziecie u tych miłych dziewczyn, które zaraziły mnie literaturą mniej popularną, że ją tak nazwę, a ja biorę sobie za cel rozprzestrzeniać tą "zarazę".

Poniżej zamieszczam fragment opinii. Jeśli ktoś będzie bardziej zainteresowany to zapraszam na bloga http://osinskipoludzku.blogspot.com/2017/01/niedziela-4-stycznia-lyonel-trouillot.html



Lyonel Trouillot robi trochę czytelnika w konia już na samym początku swej powieści, bo choć można by się tego spodziewać z opisu, nie dostajemy przekazu z krwawo stłumionej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
583
90

Na półkach:

to dla mnie nowa jakość, oszczędna, poetycka, ale bez zbędnego patosu. jednak głęboko dotyka czułe struny.

to dla mnie nowa jakość, oszczędna, poetycka, ale bez zbędnego patosu. jednak głęboko dotyka czułe struny.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    112
  • Przeczytane
    86
  • Posiadam
    28
  • E-booki
    3
  • 2018
    3
  • Ulubione
    3
  • 2021
    2
  • Literatura karaibska
    2
  • Kindle
    2
  • Teraz czytam
    2

Cytaty

Więcej
Lyonel Trouillot Niedziela, 4 stycznia Zobacz więcej
Lyonel Trouillot Niedziela, 4 stycznia Zobacz więcej
Lyonel Trouillot Niedziela, 4 stycznia Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także