rozwińzwiń

Kraj bez kapelusza

Okładka książki Kraj bez kapelusza Dany Laferrière
Okładka książki Kraj bez kapelusza
Dany Laferrière Wydawnictwo: Karakter Seria: Seria Literacka Karakteru literatura piękna
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Seria Literacka Karakteru
Tytuł oryginału:
Pays sans chapeau
Wydawnictwo:
Karakter
Data wydania:
2011-09-04
Data 1. wyd. pol.:
2011-09-04
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362376070
Tłumacz:
Tomasz Surdykowski
Tagi:
Haiti voodoo zombie literatura haitańska
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Literatura na Świecie nr 7-8/2020 (588-589) - Haiti Jacques Stéphen Alexis, Louis-Philippe Dalembert, Dany Laferrière, Yanick Lahens, Emile Ollivier, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Lyonel Trouillot, Gary Victor, Marvin Victor, Marie Vieux-Chauvet
Ocena 7,5
Literatura na ... Jacques Stéphen Ale...
Okładka książki Literatura na Świecie nr 3-4/2016 (536-537) Nelly Arcan, Samuel Archibald, Maxime Raymond Bock, Réjean Ducharme, Sergio Kokis, Dany Laferrière, Émile Ollivier, Jacques Poulin, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Régine Robin, Yolande Villemaire
Ocena 0,0
Literatura na ... Nelly Arcan, Samuel...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
75 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
935
935

Na półkach: , ,

Zawsze chętnie sięgam po autorów z krajów, z których jeszcze nie miałem do czynienia z tamtejszą literaturą. Czasem dzięki temu wynajduję prawdziwe perełki, czasem odkrywam coś zupełnie nowego, nierzadko egzotycznego, dowiaduję się zaskakujących rzeczy o miejscach, ludziach czy wydarzeniach tak całkowicie mi obcych. Czymś takim okazała się znakomita powieść „Kraj bez kapelusza” autorstwa pochodzącego z Haiti Dany’ego Laferrière.

I na Haiti dzieje się również akcja powieści. Główny bohater wraca tam po wielu latach emigracji i odkrywa na nowo trochę już zapomniany świat. A czytelnik razem z nim odwiedza stare, znajome zakątki, spotyka dawnych przyjaciół i znajomych, przypomina sobie specyficzne smaki, zapachy, widoki. Ale nie to jest najważniejszym wątkiem tej powieści, bowiem autor wplata w fabułę wątki metafizyczne, dotyczące zmarłych, ale też nieumarłych, bo jak się okazuje Haitańczycy bardzo wierzą w istnienie zombie. Dzięki autorowi mamy okazję przyjrzeć się wierzeniom jego pobratymców a także związanych z tym tradycjami, rytuałami i przesądami. Ta książka bowiem jest gęsta od tego, świat realny przeplata się silnie z tym nierealnym, a co najważniejsze – autor ani tego nie wyśmiewa ani nie wychwala. Jak gdyby chciał czytelnikowi przedstawić po prostu jak się w tej kwestii na Haiti sprawy mają.

Jednocześnie ta książka jest też o tożsamości. O tym co dziedziczymy ale nie w takim materialnym sensie. Ale też o tym czy miejsce urodzenia determinuje to kim się jest, kim się człowiek z biegiem lat staje. Laferrière porusza też w swojej powieści problem rażących różnic społecznych jakie dzielą mieszkańców Port-au-Prince, czyli miasta w którym dzieje się akcja. Nie brakuje też spostrzeżeń na temat Amerykanów oraz zarzutów pod względem traktowania i postrzegania Haitańczyków przez Amerykanów. Ta powieść jest bowiem jak mozaika, wątków jest tu bowiem wiele a każdy jest interesujący i ważny.

Ciekawa powieść, kolejna już ze stajni Karakteru, które po raz kolejny udowodniło, że na dobrej literaturze się zna i taką też wydaje. Polecam.

Zawsze chętnie sięgam po autorów z krajów, z których jeszcze nie miałem do czynienia z tamtejszą literaturą. Czasem dzięki temu wynajduję prawdziwe perełki, czasem odkrywam coś zupełnie nowego, nierzadko egzotycznego, dowiaduję się zaskakujących rzeczy o miejscach, ludziach czy wydarzeniach tak całkowicie mi obcych. Czymś takim okazała się znakomita powieść „Kraj bez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1747
1746

Na półkach:

Autor tej książki, Haitańczyk, wyjechał ze swojego kraju w 1976 roku, mając 23 lata, nienawiść w sercu do ówczesnego reżimu Duvalierów i gorycz zawartą w słowach – "Mój ojciec, również dziennikarz, został wydalony z kraju przez François Duvaliera. Jego syn, Jean-Claude, powiódł mnie na wygnanie. Ojciec i syn prezydenci. Ojciec i syn, wygnańcy". Powrócił dopiero po dwudziestu latach. I ten właśnie wątek autobiograficzny wykorzystał w tej powieści, by napisać o swoich z nim związkach. O miłości do ojczyzny umierającej na jego oczach, w której nic się nie zmieniło od dnia wyjazdu.
Wyposaża więc głównego bohatera w swoje nazwisko i imię Stary Gnat używane przez jego matkę, nadaje mu profesję pisarza-prymitywisty, sadza pod mangowcem z przejrzałymi owocami o uderzającym słodko-mdlącym zapachu, przy koślawym stoliku z maszyną do pisania i każe stukać w klawisze remingtona z wściekłością, żalem, gniewem lub radością o tym, co czuje i co widzi wokół siebie niczym sejsmograf. Z tego rozdwojenia powstaje opowieść o kraju na jawie i we śnie.
Ten pierwszy, widziany okiem zdystansowanego reportażysty, rejestruje fakty, anegdoty i absurdy z życia w Port-au-Prince. W przeludnionej stolicy z rażącym podziałem na dzielnicę bogatych, względnie zamożnych i skrajnie biednych mieszkających w slumsach, pełnych nędzy i wegetacji na widoku publicznym, w ciasnocie odbierającej prawo nawet do chwil intymnych, w kakofonii dźwięków i nieustannego hałasu cichnącego "tylko między pierwszą a trzecią nad ranem", z ograniczonym dostępem do wody i w duchocie potęgowanej przez wysokie temperatury, pod których wpływem intensywność smrodu ludzkich i zwierzęcych ekskrementów, odpadków, padliny i zawartości rynsztoków zabija wszelkie zapachy indywidualne. A pośród tego szlamu wierzący w zombi i praktykujący wudu mieszkańcy, doprowadzeni do szaleństwa nie przez głód, ale przez "słońce, potem apetyt na władzę i w końcu seks". Bo na Haiti każdy chce zostać prezydentem, a jakby zostali nimi wszyscy to i tak znalazłby się co najmniej jeden, co chciałby zostać prezydentem prezydentów".
Takim Haiti widzą obecni w nim Amerykanie, nie potrafiąc dostrzec jego drugiej strony. Tej pulsującej nocą, funkcjonującej w umysłach ludzi, widocznej w marzeniach, historii, pasji, tradycji i wierzeniach. Tej opisanej, widzianej i przede wszystkim odczuwanej przez bohatera każdą cząstką ciała, jako kraju we śnie. Pełnego realizmu magicznego, szamanów, zombi, bóstw, snów na jawie i wędrówek po świecie zmarłych nazywanych „krajem bez kapelusza”, "bo nikt nigdy nie został pochowany razem z kapeluszem" i w którym umarli są szczęśliwsi od żyjących, bo żaden z nich stamtąd nigdy nie wrócił.
Dla bohatera te dwa naprzemiennie opisywane kraje, to jedno, nierozerwalne Haiti, będące dla niego jak matka, która nigdy nie opuściła wyspy. Jest z nim tożsama. Jedno bez drugiego nie istnieje. Razem są warunkiem szczęśliwego funkcjonowania bohatera w świecie, „tam”, dla którego jest kolejnym Murzynem, a dla matki-kraju zawsze księciem. Bez którego na obczyźnie był "nawet szczęśliwy, ale jakby obok życia".
Ta powieść to wyznanie miłości autora do umierającego kraju swoich przodków, krzywdzonego przez nieumiejętnie rządzących przywódców, pożeranego przez konsumpcjonizm Zachodu i dominowanego przez komercjalizm religii chrześcijańskiej.
Jednak tej wyznawanej rozpaczy, żalu, smutku i bezsilności nie widziałam w powieści bezpośrednio. Odczytywałam je między wierszami, dopowiadałam we wnioskach z opisywanych sytuacji, wysnuwałam z puenty bardziej, czując, niż rozumiejąc. Były bardzo dobrze ukryte pod grubą warstwą ironii, absurdu i groteski, wywołujących nieszczery śmiech, pełen żółci. Uderzający z siłą pocisku prosto w splot słoneczny, po którym nie wiedziałam, czy płakać, śmiać się czy milczeć? Dlatego nie określiłabym tej książki jako napisanej z humorem, mimo że uśmiech nie schodził mi z twarzy podczas jej czytania. Autor odcina się od tego pojęcia, który dla niego jest domeną zrozpaczonych, twierdząc, że "kiedy w jakimś kraju wszyscy mają poczucie humoru, to znaczy, że nie ma nic innego do roboty". To właśnie ironia zmusza do krytycznego myślenia i działania.
Ta myśl zabrzmiałaby bardzo optymistycznie na zakończenie tej powieści o kraju, którego w takim stanie już nie ma. Zniszczyło je trzęsienie ziemi, jakie Haiti nawiedziło w 2010 roku, grzebiąc nadzieję autora na lepsze czasy dla Port-au-Prince. Rok po tragedii sytuacja wcale nie jest lepsza niż w jej dniu, a słowa matki głównego bohatera nabrały przerażająco realnego wymiaru – "To miasto jest wielkim cmentarzem".
Nie muszę być Haitanką, by poczuć przesłanie tej opowieści, a potem je zrozumieć. Wystarczy, że posiadam własny kraj, który kocham.
Emocje są zawsze takie same.
naostrzuksiazki.pl

Autor tej książki, Haitańczyk, wyjechał ze swojego kraju w 1976 roku, mając 23 lata, nienawiść w sercu do ówczesnego reżimu Duvalierów i gorycz zawartą w słowach – "Mój ojciec, również dziennikarz, został wydalony z kraju przez François Duvaliera. Jego syn, Jean-Claude, powiódł mnie na wygnanie. Ojciec i syn prezydenci. Ojciec i syn, wygnańcy". Powrócił dopiero po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
256
252

Na półkach:

Ta powieść jest jak puch - lekka i delikatna. I tak samo opisuje to, co osobom spoza Haiti wydaje się mroczne, ciemne, nieludzkie.
No, bo Haiti to wudu, to związki śmierci z życiem, która czai się za każdym rogiem. To także bieda, ogromny podział społeczny na tych, co mają wszystkiego w nadmiarze i tych, co nie mają nic.
To wszystko tu jest. Jest zupełnie naturalne, wszak to taki kraj i tacy ludzie. Bohater i narrator wraca na Haiti po dwudziestu latach. Wyjechał, bo chciał pobyć gdzie indziej. No, to pobył, coś tam w dalekim świecie robił... A tu nic się nie zmieniło. Jak się miało zmienić, skoro wyrósł w rodzinie, która nie miała w ogóle potrzeby zmian, nawet przeprowadzka (ale w obrębie tej samej dzielnicy) była koniecznością, nie wyborem.
Najbardziej zmienił się on sam.
Dany Laferriere tak pięknie o tym wszystkim opowiada, o spotkaniu z przyjaciółmi, dawnymi miłościami i kiedyś magicznymi miejscami, że aż żal, że książka jest taka cienka. To zaledwie 280 stron.
A już zupełnie powaliły mnie haitańskie przysłowia towarzyszące każdemu rozdziałowi, niemal genialne w swej prostocie i pokazujące, jakimi bystrymi obserwatorami są haitańczycy. I jaki mają dystans do otaczającej rzeczywistości! To np.: Nie wieszaj kapelusza tam, gdzie nie może sięgnąć twoja ręka. Albo: Byk o długim ogonie nie powinien skakać przez ogień.
Rozbawiły mnie także dyskusje porównawcze "prymitywnych" wierzeń z "wyższą" religią chrześcijańską... To powinna być lektura obowiązkowa dla ortodoksów każdej religii.
I chociaż nie dowiemy się, co jest z tymi mieszkańcami osady Bombardopolis, bo badania wciąż trwają - spotkanie z Haiti w tym wydaniu było wspaniałą przygodą.

Ta powieść jest jak puch - lekka i delikatna. I tak samo opisuje to, co osobom spoza Haiti wydaje się mroczne, ciemne, nieludzkie.
No, bo Haiti to wudu, to związki śmierci z życiem, która czai się za każdym rogiem. To także bieda, ogromny podział społeczny na tych, co mają wszystkiego w nadmiarze i tych, co nie mają nic.
To wszystko tu jest. Jest zupełnie naturalne, wszak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1752
879

Na półkach:

Nieoczywista, niepoważna opowieść o Haiti, kryje w sobie drugie dno, bardziej mroczne, intrygujące. Sama stylistyka tej opowieści daje do myślenia - urywane, niekompletne, porzucane wciąż historie, wcale się nie łączą, nie dają globalnego oglądu sytuacji, nieco ją tylko nakreślają, dając pole wyobraźni. Język - cięty, dowcipny, ale też prosty, nieskomplikowany, którego specyfikę autor przyrównuje do pisarstwa naiwnego, ocierającego się o prymitywizm.
Życie na karaibskiej wyspie widziane jest z perspektywy czterdziestoczteroletniego narratora, mężczyzny, który wraca z emigracji do domu. Stary Gnat (tak mówi o nim matka) ponad dwadzieścia lat żył w zimnym Montrealu, teraz odwiedza matkę i ciotkę, na każdym kroku spotyka dawnych znajomych i przyjaciół.
Suche spojrzenie wracającego na wyspę pisarza, bo tym trudni się nasz bohater, jest interesujące i niecodzienne. Porównuje białych ludzi z Montrealu z gorącymi wyspiarzami. Widzi biedę, którą zostawił lata temu, widzi zmiany, jakie zaszły w jego mieście, wspomina przyjaźnie i decyzje sprzed lat, które predestynowały go do zmiany miejsca zamieszkania.

Więcej na: https://buchbuchbicher.blogspot.com/2017/04/dany-laferriere-kraj-bez-kapelusza.html

Nieoczywista, niepoważna opowieść o Haiti, kryje w sobie drugie dno, bardziej mroczne, intrygujące. Sama stylistyka tej opowieści daje do myślenia - urywane, niekompletne, porzucane wciąż historie, wcale się nie łączą, nie dają globalnego oglądu sytuacji, nieco ją tylko nakreślają, dając pole wyobraźni. Język - cięty, dowcipny, ale też prosty, nieskomplikowany, którego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
404
282

Na półkach: ,

REPORTAŻ Z KRAINY UMARŁYCH

Powieść Dany’ego Laferrière’a (ur. 1953) zabiera nas w podróż po Haiti, ojczyźnie autora. Narrator, a w zasadzie sam autor (bohater nazywa się bowiem Laferrière, jego matka zaś nazywa go Starym Gnatem) po dwudziestoletnim pobycie za granicą, wygnany w czasach reżimu Jean-Claude’a Duvaliera, powraca do kraju, by napisać książkę. W poszukiwaniu wspomnień włóczy się ulicami stolicy – Port-au-Prince, próbując na nowo odnaleźć przymusowo przerwaną nić życia. Obraz, jaki tam zastaje, jest biegunowo odległy od karaibskich miasteczek, pokazywanych w przewodnikach turystycznych – jest to kraj ze wszech miar doświadczony konfliktami, nędzą, brudem i przestępczością. Laferrière porównuje Haiti do „zalanego słońcem kamyka, którego czepia się siedem milionów wygłodzonych mężczyzn, kobiet i dzieci” To kraj „spoconego tłumu. Tłumu wyjącego. Nieustającej kakofonii, permanentnego bałaganu”. Port-au-Prince to zaś „niebywale przeludniona metropolia (miasto zbudowane dla ledwie dwustu tysięcy mieszkańców dzisiaj mieści niemal dwa miliony histeryków)”. Jako że powieść powstała w 1996 roku, dane te są już mocno zdezaktualizowane, tragiczne trzęsienie ziemi w 2010 roku spowodowało śmierć ponad trzystu tysięcy osób.

Po tak wielu tragicznych zdarzeniach, które na trwałe naznaczyły ten kraj, zatarła się na Haiti granica między żywymi a umarłymi – choć to kraj w większości chrześcijański, to jednak nadal bardzo silne są tam wierzenia voodoo i związane z tym kultem zabobony. Nie ma na przykład niczego nadzwyczajnego w fakcie, że umarli zwyczajnie chodzą ulicami miasta. Laferrière zastanawia się, czy po tym, wszystkim co się wydarzyło, mieszkańcy tego kraju mogą w ogóle być jeszcze żywi. Uważa, że Haiti to tak naprawdę dwa kraje – inny w dzień inny w nocy. Rozróżnienie to jest widoczne w kompozycji powieści, która naprzemiennie składa się z części zatytułowanych „kraj na jawie” i „kraj we śnie”. Okazuje się ponadto, że w jednej z prowincjonalnych mieścin, o nazwie Bombardopolis, formowana jest cała armia umarłych, która może zostać użyta do celów politycznych. W końcu narrator decyduje się przekroczyć granicę, wejść do krainy umarłych (która nazywana jest, jak w tytule – „krajem bez kapelusza”).

Dany Laferrière, pomimo całego tragizmu, jakim został dotknięty jego kraj, nie epatuje naturalizmem – zręcznie i z dozą specyficznego poczucia humoru opisując przeżyte sytuacje. Nade wszystko jednak uważa się za obserwatora, osobę która najbardziej lubi patrzeć. Celne spostrzeżenia narratora dotyczą również, znajdującej się cały czas na złowieszczym drugim planie, polityki: „Jest nas siedem milionów Haitańczyków i każdy chce zostać prezydentem tego kraju (…) Wiesz, co powiedział pewnego dnia papa Duvalier? Powiedział, że rządzenie Haiti wymaga tyle energii, że wystarczyłaby jedna czwarta tego i mógłby rządzić Stanami Zjednoczonymi, i to pracując tylko w weekendy (…) Wierzę, mu bo każdy prezydent Haiti ma siedem milionów rywali. Powinno się im wszystkim pozwolić zostać prezydentami przynajmniej na jeden dzień w życiu, ale to by nie zadziałało, bo oni by chcieli dożywotnio. Może trzeba im wszystkim pozwolić zostać prezydentami jednocześnie: siedem milionów prezydentów. A i tak znalazłby się co najmniej jeden, co chciałby zostać prezydentem prezydentów… (str. 221). Ten cytat, jakkolwiek przydługi i niepozbawiony elementu komicznego, ma sporo wspólnego z prawdą – od 30 lat Haiti miało bowiem 21 prezydentów, kraj ten daleki jest od stabilizacji na poziomie politycznym.

Te z fragmentów powieści, które opatrzone są podtytułem „kraj na jawie”, składają się z fragmentarycznych wspomnień, odczuć, spostrzeżeń głównego bohatera, będących właśnie wynikiem wnikliwej obserwacji, prowadzonej przez człowieka, który próbuje na nowo zrozumieć i ogarnąć myślą swój kraj, po zbyt długiej w nim nieobecności. Cała powieść „Kraj bez kapelusza” jest w gruncie rzeczy utworem hybrydowym – mieszaniną gatunków: reportażu, science-fiction, czy tekstu socjologicznego. Myślę, że pozwala to umieścić Dany’ego Laferrière’a w gronie twórców posługujących się metodą brikolażu intelektualnego – pojęcia ukutego przez Claude’a Lévi-Straussa, której główną myślą było „tout ça peut toujours servir” (franc. „wszystko może się przydać”)

Nieczęsto polskiemu czytelnikowi nadarza się okazja na zetknięcie z literaturą haitańską – teraz staje się to możliwe za przyczyną fascynującej serii wydawniczej krakowskiego wydawnictwa Karakter. A ja to zetknięcie, choćby miało się ono okazać incydentalne – polecam Państwu zdecydowanie.

REPORTAŻ Z KRAINY UMARŁYCH

Powieść Dany’ego Laferrière’a (ur. 1953) zabiera nas w podróż po Haiti, ojczyźnie autora. Narrator, a w zasadzie sam autor (bohater nazywa się bowiem Laferrière, jego matka zaś nazywa go Starym Gnatem) po dwudziestoletnim pobycie za granicą, wygnany w czasach reżimu Jean-Claude’a Duvaliera, powraca do kraju, by napisać książkę. W poszukiwaniu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1541
689

Na półkach: , , ,

"Kraj bez kapelusza" to książka, która przenosi czytelnika na Karaiby, ale nie te znane z broszur biur podróży, pełne szczęśliwych turystów wylegujących się pod palmami. Lądujemy w Haiti, najbiedniejszym z krajów regionu. Ziemia ta jest nękana różnorakimi klęskami żywiołowymi, ale największym jej nieszczęściem jest ubóstwo i brak nadziei na lepsze jutro.

Pomimo tak niesprzyjających realiów kraju, a zwłaszcza jego stolicy Port-au-Prince, Laferrière przenosi nas do samego jądra świata pełnego magii wudu, duchów i przesądów. Autor niesamowicie plastycznie przedstawił te dwa światy, rzeczywisty i magiczny. Dla mnie osobiście lektura "Kraju bez kapelusza" była okazją do powrotu do Ameryki Łacińskiej, gdzie miałem sposobność zatrzymać się na kilka tygodni u pewnej kolumbijskiej rodziny i choć odrobinę poznać ten świat, gdzie duchy spotyka się prawie tak często jak żywych ludzi.

"Kraj bez kapelusza" to książka, która przenosi czytelnika na Karaiby, ale nie te znane z broszur biur podróży, pełne szczęśliwych turystów wylegujących się pod palmami. Lądujemy w Haiti, najbiedniejszym z krajów regionu. Ziemia ta jest nękana różnorakimi klęskami żywiołowymi, ale największym jej nieszczęściem jest ubóstwo i brak nadziei na lepsze jutro.

Pomimo tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
421
254

Na półkach:

"Kraj na jawie"
Kraj bez kapelusza to tekst, w którym autor pakuje nasze walizki i zabiera w podróż do swojego rodzimego państwa- na Haiti. Kraj pełen barw, dzikości, w którym Europejczykowi ciężko złapać oddech. Jednak dzięki autorowi nasza podróż w tę odległą geograficznie i mentalnie przestrzeń, staje się przygodą życia. Opowiada nam o stanie rodzinnego kraju, poczuciu tożsamości, swojej rodzinie. Okrasza to pikantnym językiem, nie pozbawionym poczucia humoru. Mieszają się tu mit z reportażem, autobiografia z satyrą. Ten miks stylów i gatunków, doskonale oddaje jego dystans do zastanej rzeczywistości. Siłą tej publikacji jest oryginalność podjętego tematu i jego opisanie. W moim przypadku było to pierwsze spotkanie z Dannym, ale już wiem, że nie ostatnie. Nie mogę się doczekać gdy zabiorę się za za jego debiut i teksty późniejsze,ponieważ podróż z nim jest jak wyprawa autostopem- nigdy nie wiadomo co cię spotka, ale wiesz że będzie to niezapomniana przygoda.

"Kraj na jawie"
Kraj bez kapelusza to tekst, w którym autor pakuje nasze walizki i zabiera w podróż do swojego rodzimego państwa- na Haiti. Kraj pełen barw, dzikości, w którym Europejczykowi ciężko złapać oddech. Jednak dzięki autorowi nasza podróż w tę odległą geograficznie i mentalnie przestrzeń, staje się przygodą życia. Opowiada nam o stanie rodzinnego kraju, poczuciu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
276
92

Na półkach:

"Kraj bez kapelusza" to bardzo osobista książka autora, który z Haiti pochodzi, ale jako młody człowiek wyjechał do Kanady i tam osiągnął literacki sukces, stając się jednym z nielicznych rozpoznawalnych autorów o haitańskich korzeniach.
Opowieść o powrocie do kraju dzieciństwa i młodości siłą rzeczy nasycona jest sentymentem, wspomnieniami, ciepłem, które odczuwamy spotykając na każdym kroku ślady swojego życia sprzed lat. Zwłaszcza, że Laferriere skupia się na tym, co w kreolskiej kulturze liczy się znacznie bardziej niż krajobrazy, społeczne problemy, polityczna rzeczywistość czy zmieniające się miasto - pisze przede wszystkim o spotkaniach i realcjach z bliskimi. Jest wśród nich kochająca, choć pozornie szorstka matka, jest dowcipna ciotka, są dwaj przyjaciele z lat młodzieńczych (każdy z nich wybrał inną drogę życia i zajmuje dziś inne miejsce w haitańskim społeczeństwie),są wreszcie wielkie, niespełnione miłości: dziewczyny, które kiedyś kochał, lub kochały jego. Dzięki temu książka jest ciepła, czuć w niej radość spotkania po latach i pozytywne nastawienie do miasta będącego stolicą jednego z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych krajów Łacińskiej Ameryki. Szukający realistycznego obrazu codziennego życia w Haiti chyba go tu nie znajdą. Wszystkie wrażenia pisarz przefiltrowuje przez własne odczucia, o zdecydowanie osobistym zabarwieniu. Ciekawym, choć chyba nie w pełni wykorzystanym pomysłem jest podział rozdziałów książki na te opisujące "Kraj na jawie", czyli realne życie bohaterów, oraz "Kraj we śnie", które wprowadzają czytelnika w świat opowieści, mitów i wyobrażeń Haitańczyków odnoszących się do zombie - postaci, które związane są bardzo silnie z haitańską kulturą i popularnymi wierzeniami (kult voodoo). Ten wątek nie jest jednak ukłonem w stronę realizmu magicznego, ani antropologicznym relatiwizowaniem zachodniego racjonalizmu. Autor pisze o plotkach i opowieściach o zombie lekko i momentami ironicznie, stojąc - choćby z racji swojego imigranckiego życiorysu - jednak w pewnym dystansie do własnej kultury. W niektórych fragmentach można też go podejrzewać o chęć pokazania poprzez wątek zombie specyficznego stanu ducha mieszkańców zacofanego kraju o skrajnych nierównościach społecznych, którym trudno wierzyć w standardowe wzorce rozwoju. Ratują się więc przebywaniem trochę w wesołej, bo pełnej przyjaciół i śpiewu kreolskiej codzienności, a równolegle w świecie umykających racjonalizmowi wyobrażeń, pozwalających lepiej poradzić sobie z wytłumaczeniem otaczającej, niezbyt łatwej rzeczywistości.
Książka jest sympatyczną lekturą, choć kto spodziewa się siły narracji i piękna języka latynoskich mistrzów literatury, może być rozczarowany.

"Kraj bez kapelusza" to bardzo osobista książka autora, który z Haiti pochodzi, ale jako młody człowiek wyjechał do Kanady i tam osiągnął literacki sukces, stając się jednym z nielicznych rozpoznawalnych autorów o haitańskich korzeniach.
Opowieść o powrocie do kraju dzieciństwa i młodości siłą rzeczy nasycona jest sentymentem, wspomnieniami, ciepłem, które odczuwamy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1261
137

Na półkach: , ,

David Laferriére zabiera nas na Karaiby i pokazuje jak smakuje prawdziwe Haiti. Jest to sentymentalna podróż, w której krzyżuje się rzeczywistość i wyobraźnia, prawda i fantazmat. Mieszkańcy wyspy żyją pomiędzy światem żywych i umarłych, choć nie wiadomo gdzie przebiega granica między nimi. Ich przekonania zanurzone się w rytmie dni, które zmieniają się w ciemne noce, a ich życia wypełnia swoista mitologia.

"Kraj bez kapelusza" ukazuje oczywiście biedę, dobrze znanego mieszkańca Haiti, ale nie staje się przez to relacją z jakiegoś mrocznego zakątka Ziemi. Laferriére rysuje przed nami obraz słonecznej krainy, w której dojrzałe mango spadają z drzew na miękką trawę. W końcu patrzymy na Haiti oczami człowieka, który spędził tu dzieciństwo.

Książka jest czymś pomiędzy reportażem a fikcją literacką, w czym przypomina samo Haiti:) Dobrze napisana, wypełniona groteską i żartem, da się połknąć w jeden wieczór, choć w głowie zostaje na dłużej.

David Laferriére zabiera nas na Karaiby i pokazuje jak smakuje prawdziwe Haiti. Jest to sentymentalna podróż, w której krzyżuje się rzeczywistość i wyobraźnia, prawda i fantazmat. Mieszkańcy wyspy żyją pomiędzy światem żywych i umarłych, choć nie wiadomo gdzie przebiega granica między nimi. Ich przekonania zanurzone się w rytmie dni, które zmieniają się w ciemne noce, a ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
612
153

Na półkach:

Przyjemna lektura, chociaż jak dla mnie trochę za bardzo chaotyczna. Jeśli ktoś lubi reportaże, to powinien być zadowolony.

Przyjemna lektura, chociaż jak dla mnie trochę za bardzo chaotyczna. Jeśli ktoś lubi reportaże, to powinien być zadowolony.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    95
  • Chcę przeczytać
    91
  • Posiadam
    29
  • Ulubione
    3
  • 2012
    3
  • Haiti
    2
  • 2017
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Ameryka Łacińska
    2
  • W kolejce
    2

Cytaty

Więcej
Dany Laferrière Kraj bez kapelusza Zobacz więcej
Dany Laferrière Kraj bez kapelusza Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także