

Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
Samochód wiózł nas wzdłuż granicy, po lewej mieliśmy Syrię. Teraz byłam wrogiem, krew gotowała się we mnie z chęci zemsty na wszystkich mord...
Samochód wiózł nas wzdłuż granicy, po lewej mieliśmy Syrię. Teraz byłam wrogiem, krew gotowała się we mnie z chęci zemsty na wszystkich mordercach. Czułam się jak poharatana, pęknięta istota, która sama wyrwała siebie z korzeniami i przesadziła na nową glebę po to tylko, by wykorzenić się ponownie. Szukałam tożsamości i jednocześnie przed nią uciekałam. Mieszkałam na lotniskach i dworcach, wygnana gdzieś daleko stąd. Niemożliwość pozostania przekreśliła gwałtownie moje marzenia o powrocie. Teraz jednak usiłowałam pogodzić się na dobre z myślą o wygnaniu. Zostawiłam za sobą kraj pogrążony w ruinie, zbrukany spiskami, splądrowany przez takfirich. Ziemie, które Syryjczycy wyzwalali za cenę własnej krwi, wioski i miasta na północy znowu znalazły się pod okupacją. Nie był to kraj wolny, nie była to nawet Syria. Ktoś odebrał nam rewolucję. Na naszym terytorium zmagały się światowe mocarstwa, przesuwając zbrojne bataliony jak pionki, finansując i zaopatrując wymyślone linie frontu. Na oczach wszystkich granica z Turcją otwierała się dla wszelkiej maści bojowników i dla broni, która płynęła szerokim strumieniem z różnych stron. Kto finansuje ISIS? Kto finansuje Front an-Nusra? Kto morduje dowódców Wolnej Armii Syrii? Kto zabija dziennikarzy i działaczy pokojowych? Dlaczego rewolucja wymyka się nam z rąk i zamienia w wojnę religijną? Co do mnie - w ciągu najbliższych dwóch dni dotrę do Paryża i ta scena zniknie wkrótce sprzed moich oczu, zblednie w pamięci. Nasz samochód wjedzie głębiej na terytorium tureckie, po czym Majsara i ja wrócimy do jego domu, gdzie czeka na mnie A'ala ze swoją bójną wyobraźnią i opowieściami, które nie skończą się dopóki nie odlecę z Antakii do Stambułu. Z zamian będę miała dla niej wieści o jej sąsiadach i o młodych buntownikach, ale sporo nakłamię. Nie opowiem o ciałach jej przyjaciół ani o dzieciach, które zginęły. Pożegnam się zgrabnie, elegancko i obiecam, że wrócę za parę miesięcy.
Piszę zdrętwiałymi palcami. Piszę na oślep. Istnieję w prawdziwym świecie, ale pisząc o tym, zaczynam zanikać. Patrzę na ludzi dookoła, jakb...
Piszę zdrętwiałymi palcami. Piszę na oślep. Istnieję w prawdziwym świecie, ale pisząc o tym, zaczynam zanikać. Patrzę na ludzi dookoła, jakbym była jedną z nich. Słyszę ryk prawdziwego samolotu, ale myślę sobie: to tylko szczegół większego obrazu. Oto moje drugie świadectwo syryjskiej masakry. A po A Woman in the Crossfire ponownie uchylam okno, aby wpuścić promień światła, który ujawni istnienie kolejnych kręgów piekła. Jestem gawędziarką, która pochyla się nad waszym krótkim życiem, spogląda na was zupełnie jak w te długie noce, gdy głośno się śmiejąc, próbowaliśmy zgadnąć, kogo trafi następny pocisk. Robię to dla was. Mogę tylko przywołać was w pamięci i uczynić z waszych historii kolumny sięgające do nieba. Piszę dla was: zdradzonych.
Nic nowego. Pozostawały te same wyzwania: kupić kilogram warzyw, pokonać żmudną zdradliwą drogę z domu na bazar, odbyć krótką podróż do odro...
Nic nowego. Pozostawały te same wyzwania: kupić kilogram warzyw, pokonać żmudną zdradliwą drogę z domu na bazar, odbyć krótką podróż do odroczonej śmierci i nigdy niekończącej się zabawy w kotka i myszkę z MiGami. (...) Tutaj znaczenia się mieszały. Nic nie było jasne. Bataliony szamotały się między sobą; konflikt pożerał rewolucję. Ekstremistyczni bojówkarze religijni, podzieleni na frakcje, zamienili się w wielogłowego potwora. Widziałam dzieci, nie starsze niż szesnaście lat, które nosiły broń i znikały nocą w ciemnych zaułkach. Bandy złodziei przybieły wspaniałe nazwy wyimaginowanych batalionów, a ich członkowie zamieniali się w zbirów szabihy. Syria była państwem tylko z nazwy - pocięta na regiony kontrolowane przez rywalizujące z sobą brygady, z których wszystkie poddawały się władzy absolutnej morderczego nieba. Ale nawet w tych warunkach żyliśmy dalej. Ludzie harowali, z trudem wiążąc koniec z końcem, pośród barbarzyństwa ekstremistycznych batalionów.