-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-04-15
2024-03-18
To było do przewidzenia, że przy moim zamiłowaniu do literatury fakty, sięgnę wreszcie po coś autorstwa Wojciecha Tochmana. Ten uznawany za jednego z najlepszych polskich reportażystów przewijał się w czytelniczych poleceniach różnych osób tak często, że wciągnąłem do na listę autorów do szybkiego przeczytania. Na pierwszy ogień poszła publikacja „Jakbyś kamień jadła”, akurat miałem pod ręką. I chyba rozumiem, dlaczego autora ceni się tak wysoko.
Książka traktuje o wojnie w Bośni w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i muszę przyznać, że nie wstrząsnęła mną jakoś szczególnie. Nie dlatego, że jestem jakiś nieczuły albo brak mi empatii. Chodzi o to, że przeczytałem swego czasu książkę „Pocztówki z grobu” Emira Suljagicia i relacja tego autora z automatu ustawia wszystkie inne relacje dużo niżej. Nie znaczy, że inne są gorsze, niemniej żadna nie wstrząsnęła mną tak jak „Pocztówki z grobu”. Kolejną książką, która ukazuje bezsens i horror tej wojny to chociażby „Wojna umarła, niech żyje wojna”, którą napisał Ed Vulliamy.
Nie jest moim celem jednak porównywać książki Tochmana z innymi publikacjami. Wojciech Tochman nie przygląda się bowiem wojnie samej w sobie a bardziej ludziom, których ona dotknęła. Jak wpłynęła na ich życie, jak sobie radzą z traumą, jak próbują odzyskać spokój, jak dochodzą do prawdy. Przede wszystkim jednak autor bierze udział w masowych ekshumacjach ludzi, którzy zginęli w wyniku tego masowego ludobójstwa jakim był ów konflikt zbrojny. Obserwuje ludzi, którzy trwają w zawieszeniu poprzez utratę bliskich i brak wiadomości co się z nimi stało. Nierzadko taka ekshumacja i jej „pozytywny” wynik – chociaż jest kolejnym ciosem i wstrząsem – pozwala ludziom wreszcie zaznać spokoju i pożegnać się w ostateczny i oficjalny sposób. Tochman obserwuje tych ludzi, zadaje pytania ale nie przekracza granic, robi to subtelnie, delikatnie, empatycznie. Słucha, współczuje, pozwala dzielić się ciężarem bolesnych wspomnień.
Podoba mi się styl autora. Nie da się ukryć, że potrafi on pisać, ma świetne pióro, jest znakomitym obserwatorem a jednocześnie unika schematów i banału. Pisze przejmująco bez wywoływania taniej sensacji, szokuje ale nie epatowaniem tragedii, wzrusza ale daleki jest od egzaltacji i taniego sentymentalizmu.
Polecam zdecydowanie.
To było do przewidzenia, że przy moim zamiłowaniu do literatury fakty, sięgnę wreszcie po coś autorstwa Wojciecha Tochmana. Ten uznawany za jednego z najlepszych polskich reportażystów przewijał się w czytelniczych poleceniach różnych osób tak często, że wciągnąłem do na listę autorów do szybkiego przeczytania. Na pierwszy ogień poszła publikacja „Jakbyś kamień jadła”,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
To chyba nie był dobry pomysł by przygodę z Mariuszem Szczygłem zacząć od pozycji „Projekt: Prawda”. Co prawda to nie tak, że jest to autor mi nieznany, znam go doskonale ze wspaniałej „Antologii polskiego reportażu XX wieku” jak i z licznych wywiadów, ale żebym przeczytał coś stricte jego autorstwa to się jakoś nie składało dotąd. I gdyby nie to, że wiem, że to wspaniały reporter, który dodatkowo świetnie operuje słowem to bym po tej książce dał sobie spokój.
To nie znaczy, że ona była jakaś zła. „Projekt: Prawda” składa się bowiem z trzech części. Pierwsza jest opisywana jako „zapis intymnych przeżyć autora, który chowa się przed światem między malarstwem a muzyką”. I to nie było takie złe, było ciekawe. Drugą częścią jest powieść, którą publikuje w swojej książce Mariusz Szczygieł a która jest dla niego ważna, istotna, która w nim coś zmieniła, poruszyła, wywarła na niego wpływ. I tu mam właśnie problem, bo mnie się akurat nie spodobała. Widocznie w kwestii upodobań literackich operujemy na dwóch różnych rejestrach, mamy odmienne wrażliwości. No i jest jeszcze część trzecia.
I właśnie ta część to jest to, co dla mnie jest w tej książce najlepsze i najciekawsze. Autor bowiem szuka prawdy, szuka jej wszędzie i szuka ją u różnych ludzi. Prosi przypadkowo spotkane osoby – czasem znane, czasem nie – o to, by podzielili się z nim swoją prawdą. Bez względu jaka by ona była i czego by dotyczyła. Te króciutkie notatki z owych spotkań i rozmów są naprawdę rewelacyjne. I widać w nich ciekawość świata i ludzi, którą autor jest przepełniony a którą tak świetnie potrafi przekazać.
Ogólnie czytało się nieźle aczkolwiek ta powieść w środku trochę mnie znużyła. Ale warto było bo Mariusz Szczygieł to klasa sama w sobie.
To chyba nie był dobry pomysł by przygodę z Mariuszem Szczygłem zacząć od pozycji „Projekt: Prawda”. Co prawda to nie tak, że jest to autor mi nieznany, znam go doskonale ze wspaniałej „Antologii polskiego reportażu XX wieku” jak i z licznych wywiadów, ale żebym przeczytał coś stricte jego autorstwa to się jakoś nie składało dotąd. I gdyby nie to, że wiem, że to wspaniały...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zupełnie niezamierzenie przeczytałem tę książkę dzień przed wyborami samorządowymi. Wybrałem ją na chybił trafił i w połowie czytania zdałem sobie sprawę, że nazajutrz przecież też pójdę głosować. Z automatu sprawiło to, że zacząłem konfrontować aktualną sytuację polityczną z tą przedstawioną przez Aleksandrę Boćkowską w jej publikacji.
Siłą rzeczy nie mogę pamiętać tamtych czasów bowiem 4 czerwca 1989 miałem niespełna trzy lata. O tym jak bardzo ważne były to wybory dowiadywałem się potem ze szkoły (mniej) lub z książek, po które sięgałem (więcej). Sądziłem, że z książki Boćkowskiej dowiem się może czegoś nowego ale nie dowiedziałem się. Nie znaczy to, że książka była zła czy nieciekawa. Po prostu dostałem obraz tej samej sytuacji ale z innego punktu widzenia. Właściwie wielu punktów, rozmówców bowiem autorka miała wielu a każdy miał swój własny pogląd.
Jedyne co odrobinę mi przeszkadzało to jakiś taki chaos. Miałem bowiem wrażenie, że całość jest nieuporządkowana, zabrakło mi też jakiegoś podsumowania, ujęcia wszystkiego w klamrę, która spięłaby do kupy wszystko. Zamiast tego wszystko wydawało się takie sklecone naprędce. Może i poszczególne rozdziały jakoś tam się kleiły ale całość już nie. I chociaż autorka zachowała chronologię to jednak uczucie chaosu towarzyszyło mi cały czas. No i styl autorki – może nie był zły ale uważam, że nad warsztatem można by jeszcze trochę popracować.
Czy polecam? Nie jakoś szczególnie, ale w ramach ciekawostki czemu nie.
Zupełnie niezamierzenie przeczytałem tę książkę dzień przed wyborami samorządowymi. Wybrałem ją na chybił trafił i w połowie czytania zdałem sobie sprawę, że nazajutrz przecież też pójdę głosować. Z automatu sprawiło to, że zacząłem konfrontować aktualną sytuację polityczną z tą przedstawioną przez Aleksandrę Boćkowską w jej publikacji.
więcej Pokaż mimo toSiłą rzeczy nie mogę pamiętać...