-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2020-04-20
2017-10-23
2020-01-21
2019-04-21
2018-11-04
2018-08-20
2018-05-02
2018-02-07
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może to jest coś fajnego dla młodszych czytelników.
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może...
2017-11-28
2017-11-21
Nicole nie miała najlepszego momentu w życiu. Chłopak z nią zerwał, pojawiły się problemy w szkole, do tego rodzice, jak to rodzice, utrudniają życie każdemu nastolatkowi... Z pomocą przychodzi przyjaciółka - Lucy. W końcu na przyjaciół zawsze można liczyć, tak?
Dziewczyny udają się do lasu przy Ulicy Strachu, w miejsce gdzie (wg legendy) kryminaliści zamieniali się ciałami ze swoimi ofiarami, żeby uniknąć kary. I właśnie tak robią nasze bohaterki. Dosłownie tak samo, bo po fakcie okazuje się, że Lucy zamordowała swoich rodziców. Nicole musi ją jak najszybciej znaleźć i zmusić do ponownej zamiany, co nie jest proste kiedy nikt jej nie wierzy, a po piętach depczą jej mężczyźni w szarych garniturach.
Historia sama w sobie całkiem ciekawa. Chyba najciekawsza z całej serii. Zakończenie nie takie zaskakujące, jakby mogło się wydawać po pierwszych rozdziałach (zamiana ciał, jako element fantastyczny, trochę zbiła mnie na początku z tropu), ale co z tego? I tak na plus. Logika dalej nie jest mocną stroną bohaterów i dalej jest to prosta lektura dla młodzieży, ale bawiłam się bardzo dobrze. Tak dobrze, że prawie spóźniłam się do pracy, byle doczytać do końca.
Myślałam, że to będzie już ostatnia książka z serii, przynajmniej na jakiś czas. Wygrałeś, panie Stine. Może jednak jeszcze jedna.
Nicole nie miała najlepszego momentu w życiu. Chłopak z nią zerwał, pojawiły się problemy w szkole, do tego rodzice, jak to rodzice, utrudniają życie każdemu nastolatkowi... Z pomocą przychodzi przyjaciółka - Lucy. W końcu na przyjaciół zawsze można liczyć, tak?
Dziewczyny udają się do lasu przy Ulicy Strachu, w miejsce gdzie (wg legendy) kryminaliści zamieniali się ciałami...
2017-11-08
Na starość chyba zostanę fanką Stine'a. Jako dziecko lubiłam odcinki "Gęsiej Skórki", jako młodsza nastolatka uwielbiałam "Ulicę strachu", a w tym roku wróciłam do obu jako 25-latka i nadal czerpie z tego frajdę. Szczególnie "Ulica Strachu" ostatnio mnie uzależniła, mimo że miałam w planach przeczytać tylko jedną część czy dwie, tak w ramach odskoczni od "dorosłych książek".
Jeśli o "Idealną dziewczynę" chodzi - już po przeczytaniu samego opisu książki prawdopodobnie zaczyna nam coś w głowie świtać. Głównemu bohaterowi niestety nie zaświtało.
Jego dziewczyna, Sharon, ginie w dość makabryczny sposób podczas wypadku na sankach. Po roku na Ulicy Strachu pojawia się Rosha - dziewczyna idealna, w której Brady ślepo się zakochuje. Od tego czasu sytuacje zagrażające jego życiu zaczynaja się namnażać, czego on zdaje się nie zauważać, do tego chłopak ciągle jest obserwowany przez dziewczynę ze zmasakrowaną twarzą. I jeszcze w międzyczasie próbuje zwodzić przyjaciółkę, która jest w nim zakochana, bo niby jest miła, ładna i pomocna, ale jednak Brady dochodzi do wniosku, że woli blondynki.
Po przeczytaniu tego wszystkiego miałam bardzo mocne podejrzenia co do zakończenia całej historii i nie pomyliłam się. Ale nawet mimo tego pan Stine minimalnie mnie zaskoczył, więc za epilog dałam jedną gwiazdkę więcej niż planowałam.
Nie jest to do tej pory najgorsza z "Ulicy Stachu", nie jest też najlepsza. Nie żałuję, ze poświęciłam jej chwilkę, ale też bez żalu przechodzę do kolejnej części z serii, z małą nadzieją, że będzie trochę lepiej.
Na starość chyba zostanę fanką Stine'a. Jako dziecko lubiłam odcinki "Gęsiej Skórki", jako młodsza nastolatka uwielbiałam "Ulicę strachu", a w tym roku wróciłam do obu jako 25-latka i nadal czerpie z tego frajdę. Szczególnie "Ulica Strachu" ostatnio mnie uzależniła, mimo że miałam w planach przeczytać tylko jedną część czy dwie, tak w ramach odskoczni od "dorosłych...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-15
Szybko poszło. Nawet za bardzo, bo kiedy myślałam, że historia dopiero się rozkręca, to książka właśnie się kończyła.
W zasadzie to "Tajemnicze wyznanie" mogłoby być tylko opowiadaniem. I to takim średnio udanym, takim w którym logika nie jest najmocniejszą stroną bohaterów.
Może za stara po prostu jestem i się czepiam, ale nie wydaje mi się normalne, aby grupa 17-latków dawała się systematycznie szantażować i wymuszać pieniądze byłemu kumplowi, zwłaszcza kiedy wynika z tego więcej kłopotów niż pożytku. A warto zaznaczyć, że Al nie był geniuszem zbrodni i szantaż w jego wykonaniu nie był szczególnie wyszukany.
Z drugiej strony, kiedy ktoś w końcu znajduje rozwiązanie tego problemu, to Al kończy w grobie. Ale tyle wiemy już z samego opisu.
Napięcia zbyt wiele tu nie było, zaskakujących zwrotów akcji też nie za bardzo. Może nie licząc jednego, który do końca zaskakujący w sumie też nie był, bo zanosiło się na takie rozwiązanie już kilka rozdziałów wcześniej.
Z wszystkich książek z serii, z którymi do tej pory miałam styczność - ta wypada najgorzej. Skutecznie ostudziła mój zapał i czuje, że dzięki niej, rozstanę się z "Ulicą Strachu" bez wielkiego żalu.
Szybko poszło. Nawet za bardzo, bo kiedy myślałam, że historia dopiero się rozkręca, to książka właśnie się kończyła.
W zasadzie to "Tajemnicze wyznanie" mogłoby być tylko opowiadaniem. I to takim średnio udanym, takim w którym logika nie jest najmocniejszą stroną bohaterów.
Może za stara po prostu jestem i się czepiam, ale nie wydaje mi się normalne, aby grupa 17-latków...
2014-03-31
2013-01-28
Nigdy wielką fanką Niekrytego Krytyka nie byłam. Ma facet kilka dobrych pomysłów, zdarzy mu się powiedzieć coś śmiesznego - niech będzie, ale skąd ten zachwyt? Ciekawiło mnie trochę jak jest w przypadku książki. Nie aż tak, żebym sama jej szukała, ale wystarczająco by wykorzystać okazję zapoznania się z "Zeznaniami".
A jednak ta książka niczego nowego do mojego życia nie wniosła, bo praktycznie na wszystkie tematy, które pan Frączyk poruszył, mam już wyrobione własne zdanie, zresztą przeważnie pokrywające się z jego opinią. Elokwencji akurat odmówić mu nie można, dlatego książkę czyta się szybko i bezboleśnie, nawet jeśli temat nieszczególnie łapie nas za serce. Forma bardziej kojarzyła mi się z blogiem niż z książką, ale jest to zrozumiałe i na pewno ma swoich zwolenników. Przecież chyba nikt nie spodziewał się ciężkiej i poważnej literatury? Miało być szybko, łatwo i przyjemnie. I tak właśnie jest.
Nie twierdzę, że to jest książka całkowicie niepotrzebna. Wysokie oceny zresztą potwierdzają, że nie została napisana na marne. To dobrze jeśli komuś pomogła czy dała do myślenia. Rzeczywiście młodzież potrzebuje czasami "kopa w tyłek", a jak widać Niekryty Krytyk potrafi dotrzeć tam, gdzie innym nie zawsze się udaje. Po prostu to nie jest już książka dla mnie, bo nie potrzebuję mentora, który będzie mnie prowadził za rączkę przez życiowe problemy. Młodszym czytelnikom byłabym gotowa tę książkę polecić, ale obawiam się, że sama zapomnę o niej równie szybko jak się z nią zapoznałam.
Nigdy wielką fanką Niekrytego Krytyka nie byłam. Ma facet kilka dobrych pomysłów, zdarzy mu się powiedzieć coś śmiesznego - niech będzie, ale skąd ten zachwyt? Ciekawiło mnie trochę jak jest w przypadku książki. Nie aż tak, żebym sama jej szukała, ale wystarczająco by wykorzystać okazję zapoznania się z "Zeznaniami".
A jednak ta książka niczego nowego do mojego życia nie...
2017-10-30
2017-01-21
Jako że trzydziestka powoli zaczyna się do mnie zbliżać, a więc wchodzę już w wiek, w którym pewnych rzeczy nie wypada, postanowiłam ostatni raz powrócić do korzeni mojego czytelniczego życia. Niestety tym razem ta podróż okazała się dość ciężkostrawna.
Co mogę powiedzieć - za stara już jestem na takie książki. I wbrew opisowi na okładkach (mało trafionych zresztą, bo wynika z nich, że zegar czarnoksiężnika ukryty jest gdzieś w wilczych dołach w lesie, a pogromca czarownic to diabeł we własnej osobie, jeżdżący na rowerze) Harry Potter to to nie jest. Seria książek o Luisie kierowana jest raczej wyłącznie do dzieci, mimo że kwestię straszenia autorzy dość mocno wzięli sobie do serca. Nie na tyle, żeby ucieszyć trochę starszą młodzież, ale na tyle, żeby zafundować dzieciakom koszmary. Przynajmniej kilkuletnia ja byłaby mocno przerażona, bo z jednej strony mamy sielankową historię dla dzieci o dzieciach (pomijając fakt, że rodzice Luisa nie żyją i czasem mu z tego powodu smutno), z drugiej strony mamy powstającą zza grobu czarownice z ręką glorii, sporządzoną ze zwłok wisielca, którym akurat okazał się znajomy dozorca.
Sentyment pozostanie, ale w tym przypadku lepiej już w nim grzebać.
Jako że trzydziestka powoli zaczyna się do mnie zbliżać, a więc wchodzę już w wiek, w którym pewnych rzeczy nie wypada, postanowiłam ostatni raz powrócić do korzeni mojego czytelniczego życia. Niestety tym razem ta podróż okazała się dość ciężkostrawna.
Co mogę powiedzieć - za stara już jestem na takie książki. I wbrew opisowi na okładkach (mało trafionych zresztą, bo...
2017-01-21
Jak to u Luisa zwykle - dość mocny rozstrzał. Z jednej strony całkowita sielanka, wszyscy się kochają, siedzą razem, piją kakao, jedzą ciasteczka i robią magiczne sztuczki, z drugiej - śmierdzący mokrym popiołem upiór mężczyzny, który spłonął żywcem, próbuje opętać nastoletniego chłopca. Jak na literaturę dziecięcą, to całkiem wesoło.
Jak to u Luisa zwykle - dość mocny rozstrzał. Z jednej strony całkowita sielanka, wszyscy się kochają, siedzą razem, piją kakao, jedzą ciasteczka i robią magiczne sztuczki, z drugiej - śmierdzący mokrym popiołem upiór mężczyzny, który spłonął żywcem, próbuje opętać nastoletniego chłopca. Jak na literaturę dziecięcą, to całkiem wesoło.
Pokaż mimo to2016-12-18
Najbardziej traumatyczna lektura z wczesnych lat szkolnych, zainspirowana historią psa Lampo, a jednak nie zawsze pokrywająca się z rzeczywistością. Z drugiej strony, może właśnie lepiej usłyszeć tę historię pierwszy raz w takiej wersji, w której zakończenie ma jakiś sens.
Najbardziej traumatyczna lektura z wczesnych lat szkolnych, zainspirowana historią psa Lampo, a jednak nie zawsze pokrywająca się z rzeczywistością. Z drugiej strony, może właśnie lepiej usłyszeć tę historię pierwszy raz w takiej wersji, w której zakończenie ma jakiś sens.
Pokaż mimo to2017-02-27
2017-01-23
"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do całej serii mam naprawdę wielki sentyment i fajnie było wrócić tego jednego wieczoru do szkoły, do czasów kiedy "Słodkie Dziurki" były całkiem oczywistą nazwą dla knajpy z pączkami, a szkolne dramy wydawały się w miarę logiczne.
"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do...
więcej Pokaż mimo to