-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-08-04
2014-07-31
2013-05-16
2018-08-11
2017-10-23
2019-11-12
2013-04-06
2019-05-23
2019-03-19
2019-03-11
2019-02-25
2018-12-21
2018-09-09
2018-06-22
2018-04-21
2018-02-21
2018-02-03
Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują kogoś chronić, inni wręcz przeciwnie - próbują zasłonić własne grzeszki za cudzymi plecami. Mimo że to książka jednej akcji, to jednak ciagle się coś zmienia, ciagle nasze podejrzenia kierują się ku komuś innemu, by za chwile wróciły do poprzedniej osoby, co jest całkiem zabawne jeśli wziąć pod uwagę, że podejrzanych jest dosłownie 3. Ogólnie raczej polecam, jedyne czego żałuję to to, że nie przeczytałam "Morderstwa na starej plebanii" w trochę bardziej świątecznym okresie ;)
Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują...
2018-01-26
Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym momencie dostałam do wyrzygania ordynarny (w znaczeniu prostacki, nie przesadnie wulgarny czy wyuzdany) gniot, który nie jest szczególnie ciekawy ani pod kątem erotycznym, ani tym bardziej romantycznym. Tu nawet nie chodzi o zabawy w uległość i dominacje, takie rzeczy jeszcze potrafię zrozumieć. Być może autorce chodziło o przedstawienie syndromu sztokholmskiego i jeśli tak na to spojrzeć, to książka nawet zyskuje, ale i tak dalej nie jest to na moją cierpliwość. Zresztą nie sądzę, żeby taki był zamysł. Intencją autorki prawdopodobnie było właśnie to, co otrzymała - historia kobiety chorej (ta opinia nie wynika z mojej pruderyjności czy ograniczenia seksualnego, główna bohaterka sama wie, że ma problem i sama nazywa go chorobą), która pod pretekstem szukania przyjaciółki zaspokaja swoje potrzeby seksualne z życzliwą pomocą despotycznego miliardera.
Sceny seksu za bardzo szokujące nie są, próby podszycia tego wątkiem miłosnym pasują jak wół do karety i są wręcz żałosne, najlepsza strona tej książki, to ta podchodząca pod thriller, ale nawet główna bohaterka przez większość czasu zapomina o poszukiwaniach swojej przyjaciółki na rzecz uciech seksualnych, jakże więc czytelnik ma o tym pamiętać?
Zakończenie pierwszego tomu próbuje wymusić na czytelniku sięgnięcie od razu po tom drugi. Nice try, pani Paige.
Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym...
2017-12-31
Od początku, mimo że pierwsza część serii nie przypadła mi do gustu, postanowiłam dać Daisy jeszcze jedną szansę. I od początku moim faworytem było "Morderstwo pod choinkę" właśnie. Zbliżające się święta, posiadłość pełna tajemnic, opowieści o duchach i ukrytych skarbów... która część miałaby większe szanse przypaść mi do gustu?
Jak wypadła? Muszę przyznać, że o niebo lepiej, ale chyba przede wszystkim dlatego, że samej Daisy nie było tu zbyt wiele. Oczywiście, plątała się gdzieś cały czas pod nogami, ale jednak na pierwszy plan bardziej wychodzili jej mąż - inspektor Scotland Yardu, siostrzeniec i pasierbica. I chociaż nie byłam początkowo co do nich przekonana, to muszę przyznać, że całkiem sympatyczne towarzystwo to było.
Rozczarowałam się natomiast w innych kwestiach. Przede wszystkim pokładałam wielką nadzieję w motywach, obiecywanych na okładce, a jednak ani tajemnic, ani opowieści o duchach, ani ukrytych skarbów za dużo tu nie było, do tego nie miały absolutnie żadnego związku z popełnionym morderstwem (a na to najbardziej liczyłam). Szczerze mówiąc nawet tej świątecznej atmosfery nie było tu czuć za dużo i to bynajmniej nie dlatego, że została zabita razem z jednym z bohaterów.
Nie mogę powiedzieć, że bawiłam się źle. Myślę, że nawet będę mieć do tej książki swojego rodzaju sentyment. Trochę życzliwiej też patrzę na całą serię o Daisy Dalrymple/Flecher, a jednak nie na tyle, by sięgać po kolejne części.
Od początku, mimo że pierwsza część serii nie przypadła mi do gustu, postanowiłam dać Daisy jeszcze jedną szansę. I od początku moim faworytem było "Morderstwo pod choinkę" właśnie. Zbliżające się święta, posiadłość pełna tajemnic, opowieści o duchach i ukrytych skarbów... która część miałaby większe szanse przypaść mi do gustu?
Jak wypadła? Muszę przyznać, że o niebo...
2017-11-28
"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do całej serii mam naprawdę wielki sentyment i fajnie było wrócić tego jednego wieczoru do szkoły, do czasów kiedy "Słodkie Dziurki" były całkiem oczywistą nazwą dla knajpy z pączkami, a szkolne dramy wydawały się w miarę logiczne.
"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do...
więcej Pokaż mimo to