-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2018-09-27
2018-08-11
2018-02-26
2018-05-21
No cóż... pozostaje się cieszyć, że Masterton nie pisze romansów.
Swoją drogą - to moja pierwsza książka z wątkiem ocierającym się o zoofilie. I wcale mi tego doświadczenia w życiu nie brakowało.
No cóż... pozostaje się cieszyć, że Masterton nie pisze romansów.
Swoją drogą - to moja pierwsza książka z wątkiem ocierającym się o zoofilie. I wcale mi tego doświadczenia w życiu nie brakowało.
2018-12-21
2018-11-27
2018-11-04
2018-10-25
2018-10-04
2018-09-09
2018-08-20
2018-08-11
Bardzo wyidealizowana biografia księżnej Diany, z której wynika, że jej jedynymi wadami były bulimia i trauma po rozwodzie rodziców. Na żadną z tych sytuacji oczywiście nie miała wpływu, więc nie można jej za to winić.
Z drugiej strony - od początku nie spodziewałam się szczególnie obiektywnego podejścia do tematu, bo czego oczekiwać od biografii, nad którą sama księżna trzymała pieczę. Księżna, która nie miała oporów przed manipulacją, która „najpierw informowała media o swojej obecności na lunchach i kolacjach lub wyjazdach z synami do Disnaylandu czy na wakacje na Karaiby, by potem ze zbolałą miną skarżyć się na inwazję mediów w jej życie prywatne”, o czym wspomniała dopiero tłumaczka w posłowiu.
Tak czy inaczej, ciężko zaprzeczyć, że księżna Walii nie miała łatwego życia, a ta książka, mimo wszystko, trochę przybliża czytelnikowi jej postać i jej historię zakończoną tragicznie w Paryżu w 1997 roku.
Bardzo wyidealizowana biografia księżnej Diany, z której wynika, że jej jedynymi wadami były bulimia i trauma po rozwodzie rodziców. Na żadną z tych sytuacji oczywiście nie miała wpływu, więc nie można jej za to winić.
Z drugiej strony - od początku nie spodziewałam się szczególnie obiektywnego podejścia do tematu, bo czego oczekiwać od biografii, nad którą sama księżna...
2018-06-22
2018-05-02
2018-04-21
2018-02-21
2018-02-12
Króciutka książka, a mimo to trochę przegadana. Spodziewałam się czegoś w stylu "Cieni w mroku", gdzie wszystko jest bardzo realistyczne, a straszenie tak subtelne, że momentami nie ma pewności jaki rodzaj książki czytamy. "Nie ma wędrowca" właśnie tak się zapowiadało - zima na odludziu, samotny bohater zmagający się z demonami... tylko nie wiadomo czy prawdziwymi czy tylko tymi w jego głowie. Samo straszenie początkowo rzeczywiście jest dość subtelne, ale jak już się rozkręca, to na całego. W tej książce jednak autor postawił raczej na pogadanki o życiu i religii, wszytko podszyte tłem historycznym. Każdy tutaj ma jakąś smutną historię do opowiedzenia i nie byłoby to nic złego, gdyby nie zrobił się z tego motyw przewodni. Nie wiem czy taki był zamysł autora czy nie, ale ja spodziewałam się czegoś innego i trochę się rozczarowałam.
Króciutka książka, a mimo to trochę przegadana. Spodziewałam się czegoś w stylu "Cieni w mroku", gdzie wszystko jest bardzo realistyczne, a straszenie tak subtelne, że momentami nie ma pewności jaki rodzaj książki czytamy. "Nie ma wędrowca" właśnie tak się zapowiadało - zima na odludziu, samotny bohater zmagający się z demonami... tylko nie wiadomo czy prawdziwymi czy tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-07
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może to jest coś fajnego dla młodszych czytelników.
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może...
2018-02-03
Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują kogoś chronić, inni wręcz przeciwnie - próbują zasłonić własne grzeszki za cudzymi plecami. Mimo że to książka jednej akcji, to jednak ciagle się coś zmienia, ciagle nasze podejrzenia kierują się ku komuś innemu, by za chwile wróciły do poprzedniej osoby, co jest całkiem zabawne jeśli wziąć pod uwagę, że podejrzanych jest dosłownie 3. Ogólnie raczej polecam, jedyne czego żałuję to to, że nie przeczytałam "Morderstwa na starej plebanii" w trochę bardziej świątecznym okresie ;)
Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują...
2018-01-26
Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym momencie dostałam do wyrzygania ordynarny (w znaczeniu prostacki, nie przesadnie wulgarny czy wyuzdany) gniot, który nie jest szczególnie ciekawy ani pod kątem erotycznym, ani tym bardziej romantycznym. Tu nawet nie chodzi o zabawy w uległość i dominacje, takie rzeczy jeszcze potrafię zrozumieć. Być może autorce chodziło o przedstawienie syndromu sztokholmskiego i jeśli tak na to spojrzeć, to książka nawet zyskuje, ale i tak dalej nie jest to na moją cierpliwość. Zresztą nie sądzę, żeby taki był zamysł. Intencją autorki prawdopodobnie było właśnie to, co otrzymała - historia kobiety chorej (ta opinia nie wynika z mojej pruderyjności czy ograniczenia seksualnego, główna bohaterka sama wie, że ma problem i sama nazywa go chorobą), która pod pretekstem szukania przyjaciółki zaspokaja swoje potrzeby seksualne z życzliwą pomocą despotycznego miliardera.
Sceny seksu za bardzo szokujące nie są, próby podszycia tego wątkiem miłosnym pasują jak wół do karety i są wręcz żałosne, najlepsza strona tej książki, to ta podchodząca pod thriller, ale nawet główna bohaterka przez większość czasu zapomina o poszukiwaniach swojej przyjaciółki na rzecz uciech seksualnych, jakże więc czytelnik ma o tym pamiętać?
Zakończenie pierwszego tomu próbuje wymusić na czytelniku sięgnięcie od razu po tom drugi. Nice try, pani Paige.
Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym...
Dobry był pomysł... i to wszystko. Nie wiem ile autorka miała lat pisząc tę historię, ale miałam wrażenie, że czytam wypociny 13-latki. Dojrzałość przedstawionego świata i bohaterów na to wskazywała. Na początku nawet sprawiało mi to swojego rodzaju wstydliwą przyjemność, sama poczułam się jak nastolatka czytająca bloga z opowiadaniem. Ale później pojawił się najgłupszy wątek miłosny z jakim kiedykolwiek się spotkałam (a ja naprawdę nie mam szczęścia do wątków miłosnych) do tego przeplatany dramatami rodem z podstawówki... no i brakło mi cierpliwości. Nie wiem, bardzo spaczone to wszystko jest i ciężko było mi przez to przebrnąć, a książka nie ma nawet 200 stron! Nawet język tego nie ułatwiał. Rozumiem, że miał być potoczny i bardziej przystępny, ale wyszło karykaturalnie, aż boli.
Bardzo dawno nie czytałam czegoś tak złego.
Dobry był pomysł... i to wszystko. Nie wiem ile autorka miała lat pisząc tę historię, ale miałam wrażenie, że czytam wypociny 13-latki. Dojrzałość przedstawionego świata i bohaterów na to wskazywała. Na początku nawet sprawiało mi to swojego rodzaju wstydliwą przyjemność, sama poczułam się jak nastolatka czytająca bloga z opowiadaniem. Ale później pojawił się najgłupszy...
więcej Pokaż mimo to