-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2013-05-19
2020-04-20
2020-01-21
2019-06-07
2018-11-04
2018-10-04
2018-02-07
2017-08-30
Tego właśnie szukałam. Bo mam trochę niepokojącą przypadłość - lubię jak w książkach giną ludzie. A w tej serii nie ma, że boli. Nie ma, że główny bohater może liczyć od autora na fory, a najbardziej lubiane postacie trzymane są pod kloszem. Tutaj od Martina dostaje się każdemu. A kiedy już ktoś umiera, to bez sztucznego patosu, bez dramatyzowania i zbędnego roztrząsania tej chwili. Śmierć przychodzi szybko i nagle. Czasem aż tak szybko i nagle, że ciężko nam w nią uwierzyć. Dwa zdania temu bohater żył i miał się dobrze, teraz już nie żyje, a my czytamy o czymś innym, bo historia się nie zatrzymuje tylko biegnie dalej. Jak w życiu.
Gatunek do mnie nie przemawiał, bo nie przepadam za fantastyką, ale w tym przypadku nie ma żadnej nachalności. Nie jest to świat zdominowany przez magię, gdzie w strasznym, ciemnym lesie krasnoludki budują swoje imperium, po ulicy przechadza się zdziadziały czarownik i przy każdym kroku przydeptuje sobie brodę, za rogiem zakochany wampir ugania się za małolatą z liceum, a w ogródku właśnie tańczą nagie nimfy. Tutaj każdy wątek fantastyczny jest bardzo naturalny i subtelny. Magia i fantastyczne stworzenia są po prostu dodatkiem w życiu zwykłych ludzi.
Cała reszta też robi wrażenie. Ba, już sama objętość książki robi wrażenie, ale dzięki temu fabuła jest bardzo dopracowana i nie nudzi ani przez moment (co przy TAKICH rozmiarach jest naprawdę chwalebne). Trochę dużo postaci koło tronu się kręci, to prawda, ale ich pojawianie się jest całkiem rozsądnie dawkowane. Do tego każdy rozdział wyodrębnia jednego bohatera, pozwala lepiej poznać jego historię i otoczenie, więc naprawdę da się w tym wszystkim nie pogubić.
Co więcej mogę powiedzieć? Każdemu kto się jeszcze waha - polecam.
Tego właśnie szukałam. Bo mam trochę niepokojącą przypadłość - lubię jak w książkach giną ludzie. A w tej serii nie ma, że boli. Nie ma, że główny bohater może liczyć od autora na fory, a najbardziej lubiane postacie trzymane są pod kloszem. Tutaj od Martina dostaje się każdemu. A kiedy już ktoś umiera, to bez sztucznego patosu, bez dramatyzowania i zbędnego roztrząsania...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-24
2013-08-02
2013-08-09
2013-11-04
2014-03-05
2014-04-02
Nie przepadam za typową młodzieżową fantastyką, z typową czarną okładką, na której jest typowa "zwykła-niezwykła" dziewczyna, typowe wymyślne wzorki rodem z podpasek Always i inne takie bzdury. "Pocałunek Anioła Ciemności" (nawet tytuły są na jedno kopyto, ciągle mi się mylą) nie jest wyjątkiem.
Ale w końcu najważniejsza jest w książce treść. Która tutaj jest równie przewidywalna i schematyczna co sama okładka. I chociaż pomysł sam w sobie mógł być dość oryginalny, to reszta trzyma się schematu. Bohaterowie wydawali mi się mdli i mało interesujący, jedyną osobą, która minimalnie otarła się o moją sympatię jest, co za niespodzianka, ojciec Billi (może to zwykła, kobieca słabość do twardzieli, sama nie wiem). Nie poruszył mnie nawet Kay, mimo że końcówkę książki ratuje głównie jego postać (co zresztą też można było przewidzieć już kilka rozdziałów wcześniej). Ogólnie rzecz biorąc: było kilka przyjemnych momentów, kilka ciekawych opisów, ale niewystarczająco wiele, żebym miała tę książkę chwalić czy dłużej rozpamiętywać. Przeczytać w dwa wieczory i zapomnieć w jeden nie zaszkodziło.
Nie przepadam za typową młodzieżową fantastyką, z typową czarną okładką, na której jest typowa "zwykła-niezwykła" dziewczyna, typowe wymyślne wzorki rodem z podpasek Always i inne takie bzdury. "Pocałunek Anioła Ciemności" (nawet tytuły są na jedno kopyto, ciągle mi się mylą) nie jest wyjątkiem.
Ale w końcu najważniejsza jest w książce treść. Która tutaj jest równie...
2015-08-24
2015-03-06
No sama nie wiem. Zawsze uważałam Kinga za mistrza, który w ciekawy sposób potrafi pisać nawet o palcu wystającym z umywalki. Z drugiej strony, coś mi tutaj nie pasuje. "Podpalaczka" niby nie jest zła, ale jakoś tak się ciągnie, jakoś tak momentami nudzi... nie wiem, nie porwała mnie w każdym razie.
No sama nie wiem. Zawsze uważałam Kinga za mistrza, który w ciekawy sposób potrafi pisać nawet o palcu wystającym z umywalki. Z drugiej strony, coś mi tutaj nie pasuje. "Podpalaczka" niby nie jest zła, ale jakoś tak się ciągnie, jakoś tak momentami nudzi... nie wiem, nie porwała mnie w każdym razie.
Pokaż mimo to2013-09-18
Osobliwe dziwadło - ani to dla dzieci, ani dla dorosłych. Zaletą są fotografie, ale jak dla mnie, to tyle.
Osobliwe dziwadło - ani to dla dzieci, ani dla dorosłych. Zaletą są fotografie, ale jak dla mnie, to tyle.
Pokaż mimo to2015-02-12
2013-10
2013-07-25
Długa droga przez suszę i mękę. Dosłownie i w przenośni. Chyba pierwszy raz King mnie tak wymęczył, mimo skromnych rozmiarów.
Długa droga przez suszę i mękę. Dosłownie i w przenośni. Chyba pierwszy raz King mnie tak wymęczył, mimo skromnych rozmiarów.
Pokaż mimo to
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może to jest coś fajnego dla młodszych czytelników.
Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
więcej Pokaż mimo toCudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może...