rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki I Ty jesteś mentalistą! Naucz się odczytywać myśli, emocje i zachowania otaczających Cię osób Magdalena Eder, Manuel Horeth
Ocena 5,8
I Ty jesteś me... Magdalena Eder, Man...

Na półkach: ,

Jeśliby przymknąć oko na ewidentną próbę zarobienia na popularności serialu "Mentalista", to książka jest bardzo przystępna i przejrzysta, więc dla osoby, która nie miała wcześniej żadnej styczności programowaniem neurolingwistycznym - jak najbardziej. Jednak ktoś, kto już zna przynajmniej podstawy NLP, może sobie ją spokojnie darować, nie ma w niej absolutnie niczego nowego.

Jeśliby przymknąć oko na ewidentną próbę zarobienia na popularności serialu "Mentalista", to książka jest bardzo przystępna i przejrzysta, więc dla osoby, która nie miała wcześniej żadnej styczności programowaniem neurolingwistycznym - jak najbardziej. Jednak ktoś, kto już zna przynajmniej podstawy NLP, może sobie ją spokojnie darować, nie ma w niej absolutnie niczego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobry był pomysł... i to wszystko. Nie wiem ile autorka miała lat pisząc tę historię, ale miałam wrażenie, że czytam wypociny 13-latki. Dojrzałość przedstawionego świata i bohaterów na to wskazywała. Na początku nawet sprawiało mi to swojego rodzaju wstydliwą przyjemność, sama poczułam się jak nastolatka czytająca bloga z opowiadaniem. Ale później pojawił się najgłupszy wątek miłosny z jakim kiedykolwiek się spotkałam (a ja naprawdę nie mam szczęścia do wątków miłosnych) do tego przeplatany dramatami rodem z podstawówki... no i brakło mi cierpliwości. Nie wiem, bardzo spaczone to wszystko jest i ciężko było mi przez to przebrnąć, a książka nie ma nawet 200 stron! Nawet język tego nie ułatwiał. Rozumiem, że miał być potoczny i bardziej przystępny, ale wyszło karykaturalnie, aż boli.
Bardzo dawno nie czytałam czegoś tak złego.

Dobry był pomysł... i to wszystko. Nie wiem ile autorka miała lat pisząc tę historię, ale miałam wrażenie, że czytam wypociny 13-latki. Dojrzałość przedstawionego świata i bohaterów na to wskazywała. Na początku nawet sprawiało mi to swojego rodzaju wstydliwą przyjemność, sama poczułam się jak nastolatka czytająca bloga z opowiadaniem. Ale później pojawił się najgłupszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo wyidealizowana biografia księżnej Diany, z której wynika, że jej jedynymi wadami były bulimia i trauma po rozwodzie rodziców. Na żadną z tych sytuacji oczywiście nie miała wpływu, więc nie można jej za to winić.
Z drugiej strony - od początku nie spodziewałam się szczególnie obiektywnego podejścia do tematu, bo czego oczekiwać od biografii, nad którą sama księżna trzymała pieczę. Księżna, która nie miała oporów przed manipulacją, która „najpierw informowała media o swojej obecności na lunchach i kolacjach lub wyjazdach z synami do Disnaylandu czy na wakacje na Karaiby, by potem ze zbolałą miną skarżyć się na inwazję mediów w jej życie prywatne”, o czym wspomniała dopiero tłumaczka w posłowiu.
Tak czy inaczej, ciężko zaprzeczyć, że księżna Walii nie miała łatwego życia, a ta książka, mimo wszystko, trochę przybliża czytelnikowi jej postać i jej historię zakończoną tragicznie w Paryżu w 1997 roku.

Bardzo wyidealizowana biografia księżnej Diany, z której wynika, że jej jedynymi wadami były bulimia i trauma po rozwodzie rodziców. Na żadną z tych sytuacji oczywiście nie miała wpływu, więc nie można jej za to winić.
Z drugiej strony - od początku nie spodziewałam się szczególnie obiektywnego podejścia do tematu, bo czego oczekiwać od biografii, nad którą sama księżna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No cóż... pozostaje się cieszyć, że Masterton nie pisze romansów.
Swoją drogą - to moja pierwsza książka z wątkiem ocierającym się o zoofilie. I wcale mi tego doświadczenia w życiu nie brakowało.

No cóż... pozostaje się cieszyć, że Masterton nie pisze romansów.
Swoją drogą - to moja pierwsza książka z wątkiem ocierającym się o zoofilie. I wcale mi tego doświadczenia w życiu nie brakowało.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Króciutka książka, a mimo to trochę przegadana. Spodziewałam się czegoś w stylu "Cieni w mroku", gdzie wszystko jest bardzo realistyczne, a straszenie tak subtelne, że momentami nie ma pewności jaki rodzaj książki czytamy. "Nie ma wędrowca" właśnie tak się zapowiadało - zima na odludziu, samotny bohater zmagający się z demonami... tylko nie wiadomo czy prawdziwymi czy tylko tymi w jego głowie. Samo straszenie początkowo rzeczywiście jest dość subtelne, ale jak już się rozkręca, to na całego. W tej książce jednak autor postawił raczej na pogadanki o życiu i religii, wszytko podszyte tłem historycznym. Każdy tutaj ma jakąś smutną historię do opowiedzenia i nie byłoby to nic złego, gdyby nie zrobił się z tego motyw przewodni. Nie wiem czy taki był zamysł autora czy nie, ale ja spodziewałam się czegoś innego i trochę się rozczarowałam.

Króciutka książka, a mimo to trochę przegadana. Spodziewałam się czegoś w stylu "Cieni w mroku", gdzie wszystko jest bardzo realistyczne, a straszenie tak subtelne, że momentami nie ma pewności jaki rodzaj książki czytamy. "Nie ma wędrowca" właśnie tak się zapowiadało - zima na odludziu, samotny bohater zmagający się z demonami... tylko nie wiadomo czy prawdziwymi czy tylko...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Siedem minut po północy Siobhan Dowd, Patrick Ness
Ocena 8,2
Siedem minut p... Siobhan Dowd, Patri...

Na półkach: , , ,

Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może to jest coś fajnego dla młodszych czytelników.

Taka "Opowieść wigilijna" - mamy Potwora, który przychodzi do nastoletniego chłopca, by opowiedzieć mu 3 historie. Ale tym razem bohater nie uczy się czym jest magia świąt, ale poznaje śmierć, chorobę i cierpienie.
Cudowne ilustracje, jest trochę humoru w tym wszystkim i jakiś morał, ale chyba i tak spodziewałam się czegoś lepszego, czegoś bardziej, hmm... odkrywczego? Może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują kogoś chronić, inni wręcz przeciwnie - próbują zasłonić własne grzeszki za cudzymi plecami. Mimo że to książka jednej akcji, to jednak ciagle się coś zmienia, ciagle nasze podejrzenia kierują się ku komuś innemu, by za chwile wróciły do poprzedniej osoby, co jest całkiem zabawne jeśli wziąć pod uwagę, że podejrzanych jest dosłownie 3. Ogólnie raczej polecam, jedyne czego żałuję to to, że nie przeczytałam "Morderstwa na starej plebanii" w trochę bardziej świątecznym okresie ;)

Mała angielska wioska, mnóstwo śniegu i Boże Narodzenie z trupem w tle - wszystko to, co lubię.
Podejrzanych zbyt wielu nie ma, w zasadzie można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, ale nie oznacza to wcale, że śledztwo będzie proste. Wręcz przeciwnie, każdy tutaj kłamie, każdy coś ukrywa, nie tylko przed policją, ale też przed resztą rodziny, niektórzy próbują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym momencie dostałam do wyrzygania ordynarny (w znaczeniu prostacki, nie przesadnie wulgarny czy wyuzdany) gniot, który nie jest szczególnie ciekawy ani pod kątem erotycznym, ani tym bardziej romantycznym. Tu nawet nie chodzi o zabawy w uległość i dominacje, takie rzeczy jeszcze potrafię zrozumieć. Być może autorce chodziło o przedstawienie syndromu sztokholmskiego i jeśli tak na to spojrzeć, to książka nawet zyskuje, ale i tak dalej nie jest to na moją cierpliwość. Zresztą nie sądzę, żeby taki był zamysł. Intencją autorki prawdopodobnie było właśnie to, co otrzymała - historia kobiety chorej (ta opinia nie wynika z mojej pruderyjności czy ograniczenia seksualnego, główna bohaterka sama wie, że ma problem i sama nazywa go chorobą), która pod pretekstem szukania przyjaciółki zaspokaja swoje potrzeby seksualne z życzliwą pomocą despotycznego miliardera.
Sceny seksu za bardzo szokujące nie są, próby podszycia tego wątkiem miłosnym pasują jak wół do karety i są wręcz żałosne, najlepsza strona tej książki, to ta podchodząca pod thriller, ale nawet główna bohaterka przez większość czasu zapomina o poszukiwaniach swojej przyjaciółki na rzecz uciech seksualnych, jakże więc czytelnik ma o tym pamiętać?
Zakończenie pierwszego tomu próbuje wymusić na czytelniku sięgnięcie od razu po tom drugi. Nice try, pani Paige.

Nie. Początek roku zapowiadał się pod znakiem literatury romantycznej, ale ten jeden romatyko-erotyk wybył mnie z nastroju całkowicie, to nie dla mnie takie eksperymenty.
Najgorsze, że to naprawdę mogła być całkiem niezła książka. Gdyby się trzymać wątku zaginionej przyjaciółki, niech by się nawet pojawił w tym wątek romantyczny albo erotyczny... ale nie taki. W tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak wszyscy, to wszyscy. Chociaż nie byłam przekonana. Szczerze mówiąc dalej nie jestem pewna czy "Psiego najlepszego" bardziej mnie rozczarowało, czy pozytywnie zaskoczyło.
Zaczęłam tę książkę w nocy, zaraz po skończeniu poprzedniej. Miałam plan sprawdzić tylko pierwszych kilka stron, żeby wyczuć czy to w ogóle historia, która może mi się spodobać. Nagle się okazało, że jest już 4 nad ranem, a ja jestem prawie w połowie. To było zaskakujące, ale na plus - autorowi nie mogę odmówić lekkiego pióra. Nawet kiedy nie pisze o niczym szczegolnie ciekawym, to czyta się to bardzo szybko i lekko. Tutaj się pojawia problem - ta opowieść nie jest o niczym szczególnym. Owszem, główny bohater stanął w obliczu pewnego dylematu, jakim była opieka nad ciężarną suczką, a później również nad gromadką szczeniąt. I owszem - było to dla niego coś kompletnie nowego, w czym absolutnie nie potrafił się odnaleźć. Bardzo przydatna okazała się pomoc pracownicy schroniska, która (oczywiście) jest młoda, piękna i wolna, więc w pakiecie do uroczych psiaków dostalismy uroczy wątek romantyczny, z małymi zawirowaniami, ale też z bardzo oczywistym happy endem.
Nie jestem przyzwyczajona do takiej literatury, może to to, ale fabuła wydawała mi się do granic przesłodzona, banalna, wręcz naiwna. Ale to jest właśnie rzecz najbardziej zaskakująca - w ogóle mi to nie przeszkadzało. To z założenia miała być taka słodka i ciepła historyjka na święta i taka jest, do tego czyta się to bez bólu, a nawet ze swojego rodzaju wstydliwą przyjemnością. Oceniam ją pozytywnie, mogłabym ją nawet polecić komuś, kto chce odpocząć przy czymś lekkim albo oderwać się od smutków dnia codziennego. Ja sama będę miała do tej opowieści spory sentyment.

Jak wszyscy, to wszyscy. Chociaż nie byłam przekonana. Szczerze mówiąc dalej nie jestem pewna czy "Psiego najlepszego" bardziej mnie rozczarowało, czy pozytywnie zaskoczyło.
Zaczęłam tę książkę w nocy, zaraz po skończeniu poprzedniej. Miałam plan sprawdzić tylko pierwszych kilka stron, żeby wyczuć czy to w ogóle historia, która może mi się spodobać. Nagle się okazało, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Taki "Sekret" dla starych panien ;) Początek trzyma się tematu jak to być silną i niezależną kobietą, szczęśliwą nawet solo, reszta bardziej porusza kwestię jak żyć w zgodzie ze sobą, ludźmi i Bogiem. Nie jest to w sumie nic odkrywczego... czy mobilizującego - nie wiem, ale na pewno jest to ciepła i podnosząca na duchu książka, bo każda z nas, nawet jeśli jest świadoma swojej wartości, to czasem lubi to usłyszeć od kogoś z boku. Na smutne dni - polecam, nie tylko singielkom.

Taki "Sekret" dla starych panien ;) Początek trzyma się tematu jak to być silną i niezależną kobietą, szczęśliwą nawet solo, reszta bardziej porusza kwestię jak żyć w zgodzie ze sobą, ludźmi i Bogiem. Nie jest to w sumie nic odkrywczego... czy mobilizującego - nie wiem, ale na pewno jest to ciepła i podnosząca na duchu książka, bo każda z nas, nawet jeśli jest świadoma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od początku, mimo że pierwsza część serii nie przypadła mi do gustu, postanowiłam dać Daisy jeszcze jedną szansę. I od początku moim faworytem było "Morderstwo pod choinkę" właśnie. Zbliżające się święta, posiadłość pełna tajemnic, opowieści o duchach i ukrytych skarbów... która część miałaby większe szanse przypaść mi do gustu?
Jak wypadła? Muszę przyznać, że o niebo lepiej, ale chyba przede wszystkim dlatego, że samej Daisy nie było tu zbyt wiele. Oczywiście, plątała się gdzieś cały czas pod nogami, ale jednak na pierwszy plan bardziej wychodzili jej mąż - inspektor Scotland Yardu, siostrzeniec i pasierbica. I chociaż nie byłam początkowo co do nich przekonana, to muszę przyznać, że całkiem sympatyczne towarzystwo to było.
Rozczarowałam się natomiast w innych kwestiach. Przede wszystkim pokładałam wielką nadzieję w motywach, obiecywanych na okładce, a jednak ani tajemnic, ani opowieści o duchach, ani ukrytych skarbów za dużo tu nie było, do tego nie miały absolutnie żadnego związku z popełnionym morderstwem (a na to najbardziej liczyłam). Szczerze mówiąc nawet tej świątecznej atmosfery nie było tu czuć za dużo i to bynajmniej nie dlatego, że została zabita razem z jednym z bohaterów.
Nie mogę powiedzieć, że bawiłam się źle. Myślę, że nawet będę mieć do tej książki swojego rodzaju sentyment. Trochę życzliwiej też patrzę na całą serię o Daisy Dalrymple/Flecher, a jednak nie na tyle, by sięgać po kolejne części.

Od początku, mimo że pierwsza część serii nie przypadła mi do gustu, postanowiłam dać Daisy jeszcze jedną szansę. I od początku moim faworytem było "Morderstwo pod choinkę" właśnie. Zbliżające się święta, posiadłość pełna tajemnic, opowieści o duchach i ukrytych skarbów... która część miałaby większe szanse przypaść mi do gustu?
Jak wypadła? Muszę przyznać, że o niebo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Narodziny Gubernatora Jay Bonansinga, Robert Kirkman
Ocena 7,1
Narodziny Gube... Jay Bonansinga, Rob...

Na półkach: , ,

Philip, Brian, Nick, Booby i mała Penny chcą przeżyć w świecie opanowanym przez zombie. Nic dziwnego, każdy by chciał. Nie każdy jednak radzi sobie tak dobrze jak nasi bohaterowie. A wszystko za sprawą Phillipa, stojącego na czele grupy. Silny, odważny i zdeterminowany, by ocalić córkę, na widok takiego faceta miękną dziewczynom nogi. Rambo w krainie zombie. Nie to co jego brat, wiecznie kaszlący i wiecznie przerażony, bez szans na przeżycie, gdyby tylko nie był bratem Phillipa i nianią Penny. Co się jednak stanie kiedy w końcu podwinie im się noga, a chmara zombie zamlaszcze nad nimi że smakiem? Okazuje się, że nie potrzeba ugryzienia żywego trupa, aby stać się żądną krwi bestią i nasi przyjaciele będą mieli okazję się o tym przekonać na własnej skórze.

Duży plus za zakończenie, było to całkiem zaskakujące. Nigdy nie widziałam serialu i ogólnie raczej nie jestem wielbicielką zombie, ale być może kiedyś jeszcze sięgnę po część drugą książki.

Philip, Brian, Nick, Booby i mała Penny chcą przeżyć w świecie opanowanym przez zombie. Nic dziwnego, każdy by chciał. Nie każdy jednak radzi sobie tak dobrze jak nasi bohaterowie. A wszystko za sprawą Phillipa, stojącego na czele grupy. Silny, odważny i zdeterminowany, by ocalić córkę, na widok takiego faceta miękną dziewczynom nogi. Rambo w krainie zombie. Nie to co jego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 102 minuty walki o życie w wieżach World Trade Center Jim Dwyer, Kevin Flynn
Ocena 6,8
102 minuty wal... Jim Dwyer, Kevin Fl...

Na półkach: , ,

"Ludzie w wieży północnej zarejestrowali ten wstrząs całym ciałem, ale w różny, niezbyt określony sposób. Prawie nikt - ani osoby cywilne, ani ratownicy - nie zdał sobie sprawy, że to runęła druga wieża. Szli klatką schodową i nie docierały do nich żadne wiarygodne wiadomości z zewnątrz. Początkowo, po uderzeniu samolotu, ludzie czuli smród rozpryskanego paliwa, ale potem się rozszedł. Rzeczywiście, napotykali kałuże wody sięgającej po kostki. Stanowiły część tej mordęgi, którą była ewakuacja, podobnie jak obolałe stopy i łydki, ciepło wydzielane przez te tysiące ludzi i zawroty głowy od ciągłych zakrętów na każdym podeście schodów. Tak wyglądała rzeczywistość tych uciekających ludzi, natomiast piekło pozostawało niewidoczne."

To nie jest książka, która na siłę próbuje tłumaczyć co i dlaczego się stało, nie roztrząsa ani nie tworzy teorii spiskowych i nie stara się pokazywać czytelnikowi winnych palcem - to już coś, jeśli jesteśmy w temacie zamachów na WTC.
Ta książka to przede wszystkim rzetelna relacja, w zasadzie minuta po minucie, próbująca zobrazować to, co zwykłym ludziom trudno sobie w ogóle wyobrazić. Jak wyglądała walka o życie w bliźniaczych wieżach, jak przebiegała praca policji i straży pożarnej, co ci ludzie widzieli, słyszeli i czuli. To historie tych, którym udało się przeżyć i wspomnienia o tych, którzy zginęli. Wszyscy zostali wymienieni z imienia i nazwiska, o każdym można poszukać więcej informacji, zobaczyć zdjęcia... tylko po co? Nawet nie znając twarzy tych ludzi, po skończeniu książki miałam dość.
Podsumowując - jedna z tych lektur, które ciężko się czyta, ale w pamięci zostaje na długo.

"Ludzie w wieży północnej zarejestrowali ten wstrząs całym ciałem, ale w różny, niezbyt określony sposób. Prawie nikt - ani osoby cywilne, ani ratownicy - nie zdał sobie sprawy, że to runęła druga wieża. Szli klatką schodową i nie docierały do nich żadne wiarygodne wiadomości z zewnątrz. Początkowo, po uderzeniu samolotu, ludzie czuli smród rozpryskanego paliwa, ale potem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nicole nie miała najlepszego momentu w życiu. Chłopak z nią zerwał, pojawiły się problemy w szkole, do tego rodzice, jak to rodzice, utrudniają życie każdemu nastolatkowi... Z pomocą przychodzi przyjaciółka - Lucy. W końcu na przyjaciół zawsze można liczyć, tak?
Dziewczyny udają się do lasu przy Ulicy Strachu, w miejsce gdzie (wg legendy) kryminaliści zamieniali się ciałami ze swoimi ofiarami, żeby uniknąć kary. I właśnie tak robią nasze bohaterki. Dosłownie tak samo, bo po fakcie okazuje się, że Lucy zamordowała swoich rodziców. Nicole musi ją jak najszybciej znaleźć i zmusić do ponownej zamiany, co nie jest proste kiedy nikt jej nie wierzy, a po piętach depczą jej mężczyźni w szarych garniturach.

Historia sama w sobie całkiem ciekawa. Chyba najciekawsza z całej serii. Zakończenie nie takie zaskakujące, jakby mogło się wydawać po pierwszych rozdziałach (zamiana ciał, jako element fantastyczny, trochę zbiła mnie na początku z tropu), ale co z tego? I tak na plus. Logika dalej nie jest mocną stroną bohaterów i dalej jest to prosta lektura dla młodzieży, ale bawiłam się bardzo dobrze. Tak dobrze, że prawie spóźniłam się do pracy, byle doczytać do końca.
Myślałam, że to będzie już ostatnia książka z serii, przynajmniej na jakiś czas. Wygrałeś, panie Stine. Może jednak jeszcze jedna.

Nicole nie miała najlepszego momentu w życiu. Chłopak z nią zerwał, pojawiły się problemy w szkole, do tego rodzice, jak to rodzice, utrudniają życie każdemu nastolatkowi... Z pomocą przychodzi przyjaciółka - Lucy. W końcu na przyjaciół zawsze można liczyć, tak?
Dziewczyny udają się do lasu przy Ulicy Strachu, w miejsce gdzie (wg legendy) kryminaliści zamieniali się ciałami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szybko poszło. Nawet za bardzo, bo kiedy myślałam, że historia dopiero się rozkręca, to książka właśnie się kończyła.
W zasadzie to "Tajemnicze wyznanie" mogłoby być tylko opowiadaniem. I to takim średnio udanym, takim w którym logika nie jest najmocniejszą stroną bohaterów.
Może za stara po prostu jestem i się czepiam, ale nie wydaje mi się normalne, aby grupa 17-latków dawała się systematycznie szantażować i wymuszać pieniądze byłemu kumplowi, zwłaszcza kiedy wynika z tego więcej kłopotów niż pożytku. A warto zaznaczyć, że Al nie był geniuszem zbrodni i szantaż w jego wykonaniu nie był szczególnie wyszukany.
Z drugiej strony, kiedy ktoś w końcu znajduje rozwiązanie tego problemu, to Al kończy w grobie. Ale tyle wiemy już z samego opisu.

Napięcia zbyt wiele tu nie było, zaskakujących zwrotów akcji też nie za bardzo. Może nie licząc jednego, który do końca zaskakujący w sumie też nie był, bo zanosiło się na takie rozwiązanie już kilka rozdziałów wcześniej.

Z wszystkich książek z serii, z którymi do tej pory miałam styczność - ta wypada najgorzej. Skutecznie ostudziła mój zapał i czuje, że dzięki niej, rozstanę się z "Ulicą Strachu" bez wielkiego żalu.

Szybko poszło. Nawet za bardzo, bo kiedy myślałam, że historia dopiero się rozkręca, to książka właśnie się kończyła.
W zasadzie to "Tajemnicze wyznanie" mogłoby być tylko opowiadaniem. I to takim średnio udanym, takim w którym logika nie jest najmocniejszą stroną bohaterów.
Może za stara po prostu jestem i się czepiam, ale nie wydaje mi się normalne, aby grupa 17-latków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na starość chyba zostanę fanką Stine'a. Jako dziecko lubiłam odcinki "Gęsiej Skórki", jako młodsza nastolatka uwielbiałam "Ulicę strachu", a w tym roku wróciłam do obu jako 25-latka i nadal czerpie z tego frajdę. Szczególnie "Ulica Strachu" ostatnio mnie uzależniła, mimo że miałam w planach przeczytać tylko jedną część czy dwie, tak w ramach odskoczni od "dorosłych książek".

Jeśli o "Idealną dziewczynę" chodzi - już po przeczytaniu samego opisu książki prawdopodobnie zaczyna nam coś w głowie świtać. Głównemu bohaterowi niestety nie zaświtało.
Jego dziewczyna, Sharon, ginie w dość makabryczny sposób podczas wypadku na sankach. Po roku na Ulicy Strachu pojawia się Rosha - dziewczyna idealna, w której Brady ślepo się zakochuje. Od tego czasu sytuacje zagrażające jego życiu zaczynaja się namnażać, czego on zdaje się nie zauważać, do tego chłopak ciągle jest obserwowany przez dziewczynę ze zmasakrowaną twarzą. I jeszcze w międzyczasie próbuje zwodzić przyjaciółkę, która jest w nim zakochana, bo niby jest miła, ładna i pomocna, ale jednak Brady dochodzi do wniosku, że woli blondynki.
Po przeczytaniu tego wszystkiego miałam bardzo mocne podejrzenia co do zakończenia całej historii i nie pomyliłam się. Ale nawet mimo tego pan Stine minimalnie mnie zaskoczył, więc za epilog dałam jedną gwiazdkę więcej niż planowałam.
Nie jest to do tej pory najgorsza z "Ulicy Stachu", nie jest też najlepsza. Nie żałuję, ze poświęciłam jej chwilkę, ale też bez żalu przechodzę do kolejnej części z serii, z małą nadzieją, że będzie trochę lepiej.

Na starość chyba zostanę fanką Stine'a. Jako dziecko lubiłam odcinki "Gęsiej Skórki", jako młodsza nastolatka uwielbiałam "Ulicę strachu", a w tym roku wróciłam do obu jako 25-latka i nadal czerpie z tego frajdę. Szczególnie "Ulica Strachu" ostatnio mnie uzależniła, mimo że miałam w planach przeczytać tylko jedną część czy dwie, tak w ramach odskoczni od "dorosłych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Największym horrorem w całej tej historii było to, że pani Durrant jest osobą z prawami rodzicielskimi.
Co robi kochająca matka kiedy widzi, że jej syn nie przepada za nowym nauczycielem muzyki, a wręcz się go boi? No cóż, pani Durrant stwierdza, że to kompletny idiota, Oczywiście syn, nie nauczyciel. A kiedy cała rodzina urządza sobie koncert muzyczny, to pani Durrant co prawda zastanawia się dlaczego jej głuchoniemy syn nie uraczy ich swoją obecnością, ale w sumie to nie nalega, bo jak jest głuchoniemy, to przecież i tak ani nie pogra, ani nie pośpiewa, więc lepiej niech siedzi sam na górze i nie przeszkadza. Kilkuletniego dzieciaka pogryzł dziki szczur? Pani Durrant oczywiście nie wie czy zaszczepiła swoje dziecko na cokolwiek, ale ogólnie to nie ma się czym przejmować, takie sprawy mogą poczekać do jutra. I ja wiem, że czary, że magia, ale tej kobiety nie trawię po prostu. Zresztą najbardziej zdrową na umyśle postacią w tej książce okazał się głuchoniemy chłopiec właśnie. A warto przy tej okazji wspomnieć, że przestał mówić i słyszeć w wyniku traumy psychicznej.

Trochę szkoda, zaczęło się naprawdę nieźle. Rumunia, legenda o grajku z Hamelin, jakieś rytuały, jakieś gwałty, jakieś schizofrenie... a później historia przeniosła się do Stanów, do pani Durrant i to by było na tyle, jeśli chodzi o potencjał. Nie polecam.

Największym horrorem w całej tej historii było to, że pani Durrant jest osobą z prawami rodzicielskimi.
Co robi kochająca matka kiedy widzi, że jej syn nie przepada za nowym nauczycielem muzyki, a wręcz się go boi? No cóż, pani Durrant stwierdza, że to kompletny idiota, Oczywiście syn, nie nauczyciel. A kiedy cała rodzina urządza sobie koncert muzyczny, to pani Durrant co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jako że trzydziestka powoli zaczyna się do mnie zbliżać, a więc wchodzę już w wiek, w którym pewnych rzeczy nie wypada, postanowiłam ostatni raz powrócić do korzeni mojego czytelniczego życia. Niestety tym razem ta podróż okazała się dość ciężkostrawna.
Co mogę powiedzieć - za stara już jestem na takie książki. I wbrew opisowi na okładkach (mało trafionych zresztą, bo wynika z nich, że zegar czarnoksiężnika ukryty jest gdzieś w wilczych dołach w lesie, a pogromca czarownic to diabeł we własnej osobie, jeżdżący na rowerze) Harry Potter to to nie jest. Seria książek o Luisie kierowana jest raczej wyłącznie do dzieci, mimo że kwestię straszenia autorzy dość mocno wzięli sobie do serca. Nie na tyle, żeby ucieszyć trochę starszą młodzież, ale na tyle, żeby zafundować dzieciakom koszmary. Przynajmniej kilkuletnia ja byłaby mocno przerażona, bo z jednej strony mamy sielankową historię dla dzieci o dzieciach (pomijając fakt, że rodzice Luisa nie żyją i czasem mu z tego powodu smutno), z drugiej strony mamy powstającą zza grobu czarownice z ręką glorii, sporządzoną ze zwłok wisielca, którym akurat okazał się znajomy dozorca.
Sentyment pozostanie, ale w tym przypadku lepiej już w nim grzebać.

Jako że trzydziestka powoli zaczyna się do mnie zbliżać, a więc wchodzę już w wiek, w którym pewnych rzeczy nie wypada, postanowiłam ostatni raz powrócić do korzeni mojego czytelniczego życia. Niestety tym razem ta podróż okazała się dość ciężkostrawna.
Co mogę powiedzieć - za stara już jestem na takie książki. I wbrew opisowi na okładkach (mało trafionych zresztą, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do całej serii mam naprawdę wielki sentyment i fajnie było wrócić tego jednego wieczoru do szkoły, do czasów kiedy "Słodkie Dziurki" były całkiem oczywistą nazwą dla knajpy z pączkami, a szkolne dramy wydawały się w miarę logiczne.

"Kupiwszy parę drobiazgów, które akurat były jej potrzebne, zatrzymała się przed "Słodką Dziurką", żeby zobaczyć się z Ianem." To zdanie utwierdziło mnie w obawie, że już "za dorosła" jestem na te książki, a jednak wciąż na swój sposób infantylna. I może właśnie dlatego, mimo całej naiwności dialogów, sytuacji, bohaterów i ich toku myślenia, bawiłam się całkiem dobrze. Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kryminał to książka dwóch pytań - kto zabił i dlaczego. I ta książka też nasuwa czytelnikowi dwa pytania, tylko trochę inne. Bo już w pierwszym rozdziale zostaje czytelnikowi ciśnięta w twarz całkiem imponująca liczba bohaterów, którzy różnią się od siebie tylko imionami i płcią. Tak więc przez jakiś czas, przy każdej wzmiance o kimkolwiek zastanawiamy się, kto to właściwie jest, bo pogubiliśmy się przy pobieżnym opisie osoby nr 3. A kiedy już trochę kojarzymy bohaterów, to zaczynamy się zastanawiać czy w tamtych czasach to było normalne, że z grupy ludzi obecnych na miejscu zbrodni wybierano jedną, tę najbardziej rezolutną albo z najładniejszą buzią, i wykluczano całkowicie z grupy podejrzanych. Mało tego, tę właśnie osobę angażuje się w śledztwo policji, na zasadzie "siedź i notuj, a później powiesz mi kogo podejrzewasz, a kogo nie, to się tym bardzo mocno zasugeruję". Niby wiemy, że Daisy jest główną bohaterką serii kryminałów, więc była bardzo mała szansa, żeby okazała się mordercą w pierwszym tomie, ale to trochę denerwujące, że prowadzący śledztwo inspektor Scotland Yardu podejrzewał ją mniej niż my.
Miało być lekko, może nawet z humorem, więc się nie czepiam, ale spodziewałam się mimo wszystko czegoś lepszego.

Kryminał to książka dwóch pytań - kto zabił i dlaczego. I ta książka też nasuwa czytelnikowi dwa pytania, tylko trochę inne. Bo już w pierwszym rozdziale zostaje czytelnikowi ciśnięta w twarz całkiem imponująca liczba bohaterów, którzy różnią się od siebie tylko imionami i płcią. Tak więc przez jakiś czas, przy każdej wzmiance o kimkolwiek zastanawiamy się, kto to...

więcej Pokaż mimo to