-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-03-13
2024-03-27
„Bal w operze” sam wpadł mi dzisiaj w ręce, a że to „krócizna”, to naprawdę zajął mi tylko jedną pustą chwilę. Czytałam go już nie raz i nie dwa, a i tak największe wrażenie zrobił na mnie bardzo dawno temu, gdy oglądałam inscenizację na jego podstawie, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w wykonaniu Teatru Muzycznego z Wrocławia. Wtedy też, najbardziej przemówiła do mnie apokaliptyczna wymowa „Balu…” i chyba wówczas dotarł do mnie jego przerażający sens.
Mistrzowska wirtuozeria słowa Tuwima za każdym razem mnie onieśmiela. Nieodmiennie zaś wzbudza obrzydzenie, zarazem przyciągając do siebie jak magnes, gargantuiczna część czwarta:
„Przy bufecie – żłopanina,
parskanina, mlaskanina,
Burbon z młodym Rastakowskim
Serpentynę flaków wcina,
Na talerzu Donny Diany
Ryczy wół zamordowany…”.
Warto przeczytać. Ku przestrodze i ku opamiętaniu.
I jeszcze poniżej inne próbki maestrii słowa i znaczenia.
„Na żelaznym balkonie
Łbem na dół wisi zając,
Łąkę przewróconą
Jeszcze oglądając”.
*****************
„Adiutanci poczynań i działań, i dziejów,
Atakują Verdun, atakują Pociejów,
Płyną na Celebes transatlantykiem
I płyną rynsztokiem ulicy Dzikiej.
Bułka – grosz,
Wojna – miliard:
Cyk!
Buch!
Zgierz:
Asyria.
„Silni jednością,
Silni wolą,
Czuj
Duch”:
IDE
OLO”.
„Bal w operze” sam wpadł mi dzisiaj w ręce, a że to „krócizna”, to naprawdę zajął mi tylko jedną pustą chwilę. Czytałam go już nie raz i nie dwa, a i tak największe wrażenie zrobił na mnie bardzo dawno temu, gdy oglądałam inscenizację na jego podstawie, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w wykonaniu Teatru Muzycznego z Wrocławia. Wtedy też, najbardziej przemówiła do mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-31
Sięgnęłam po tę książkę trochę z rozpędu, ponieważ wpisała się w temat powojennych przesiedleń, o których jakiś czas temu czytałam. No i nazwisko autora też mnie przekonało. Nie jest to ani reportaż, ani scenariusz, ani tym bardziej powieść historyczna czy filmowa. Opowiedzianą historię autor nazywa „opowieścią wysłuchaną”. Jest wspomnieniem przesiedlonych na Ziemie Zachodnie repatriantów spod Trembowli i jej okolic. Mularczyk dotarł do nich końcem lat 40’ XX wieku i właśnie tam, na tych pełnych nowych osadników ziemiach, odnalazł bohatera tej książki – Jaśka/Kohuta/Chwana, pierwowzór filmowego Kazimierza Pawlaka.
I tak, Jaśko, zwany Kohutem, potem Chwanem, wespół z Mularczykiem opowiada swoje losy sprzed przesiedlenia, a także losy mieszkańców podolskiej wioski, występującej w książce pod wymyśloną nazwą, Krużewniki. Te wszystkie wydarzenia są naprawdę ciekawe, barwne i zabawne. Bronią się również bohaterowie – wiejskie oryginały, reprezentanci współmieszkających na tych terenach trzech nacji: polskiej, ukraińskiej i żydowskiej.
Jednak sposób w jaki została przedstawiona fabuła zupełnie do mnie nie przemówił. Już ta dziwna forma, w której autor na przemian ze swoim bohaterem opowiada minione dzieje. Dla mnie było to męczące i musiałam się przyzwyczaić do tego, który z nich w danym momencie mówi. Wypowiedzi Jaśka były zazwyczaj poprzedzone, do znużenia powtarzanym, wstępem: „i taka się wówczas odbyła między nimi rozmowa”. No, a to całe kresowe i gwarowe słownictwo wydaje się być do szczętu przemielone przez wszystkie żarna świata, bo po chwili ma się wrażenie, że czyta się ciągle to samo i to samo. I niestety, powtórzenia, wracanie do tych samych wydarzeń, przywoływanie tego co już było, sprawia, że książka jest niemożebnie przegadana i rozwleczona.
Mam bardzo podobne wrażenia do użytkowniczki @czerwiec, dlatego cieszę się, że nie tylko ja tu marudzę. ;)
Na koniec zamieszczam garść mądrości, bo akurat one mi się podobały. Pojawiały się zazwyczaj na początku rozdziałów, po sakramentalnej „inwokacji”: „Ano posłuchaj ty o tym…”
„Życie każdego człowieka jest opowieścią, ale nie każdy swoim życiem pisze tragikomedię, bo to, co dzisiaj jest śmieszne dla widza, kiedyś dla jej bohatera było dramatycznym wyzwaniem losu”.
„A życie samo w sobie nie jest ani złe, ani dobre. Ono jest nieuniknione i pokrętne jak rzeka. Proste jest tylko samo poczęcie, reszta to bezlitosna kołomyja”.
„Są słowa martwe, słowa – kamienie i są słowa – ptaki, które ulatują wysoko”.
„O sobie powiem ja tobie, że ten dobrze żył i życia nie zmarnował, kto na końcu żywota inny jest, jak był na początku”.
„Bo jakby każdy dostał to, co on sobie upatrzył, toby nie czuł, co on stracił”.
„Widać na tym polega sprawiedliwość boża, żeb’ wszyscy mieli więcej tego, czego nie chcą, bo przez to różne hańdry – mańdry ze sobą prowadzą i zawsze mają się z czego spowiadać, przez to człowiek zawsze jak ta rozżarzona podkowa między młotem a kowadłem, tu serce, tam dola, i przez to każdy żyje, jak umie, a czort karty rozdaje”.
„Im więcej w człowieku złości, tym mniej w nim człowieka”.
„Nie ten wygrywa, kto cudzy los chce odwrócić, tylko ten, co umie własny wybrać”.
„W życiu nie ma tylko jednej prawdy. Wychodzi, że jest ich co najmniej dwie, bo zawsze jest ta moja i ta twoja”.
„Każdy ma świat na swoją miarę i w każdym człowieku dwóch ludzi żyje: jeden, co wybiera to, co najłatwiejsze, i ten drugi, co się z tym nie zgadza, przez co życie nie jest dobre, ani złe, tylko bezlitośnie nieuniknione”.
„Żyć to jest, jak wejść jednymi drzwiami, a wyjść drugimi, a między tymi drzwiami twoje życie w los zamienia się”.
„Każdy choć raz w życiu dostaje do potrzymania palec Pana Boga, co jemu drogę wskazuje. Jak przegapisz – tak z ciebie bezlitosny durak”.
I nieśmiertelne, powtarzane, do znudzenia: (za późno wpadłam na pomysł, by policzyć) „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.
Sięgnęłam po tę książkę trochę z rozpędu, ponieważ wpisała się w temat powojennych przesiedleń, o których jakiś czas temu czytałam. No i nazwisko autora też mnie przekonało. Nie jest to ani reportaż, ani scenariusz, ani tym bardziej powieść historyczna czy filmowa. Opowiedzianą historię autor nazywa „opowieścią wysłuchaną”. Jest wspomnieniem przesiedlonych na Ziemie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-20
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z języka akadyjskiego.
Epos o Gilgameszu jest najstarszym znanym poematem epickim, powstałym blisko pięć tysięcy lat temu, a tytułowy bohater utożsamiany jest z historycznym królem Uruk. Do dzisiaj poznanych zostało 70 fragmentów utworu, co stanowi 50-60% oryginalnego tekstu. Według badaczy najciekawsza jest treść jedenastej tabliczki eposu z opisem potopu, ponieważ wyprzedza ona jego biblijny opis.
Sam epos zawiera wiele archetypicznych motywów: przyjaźni, rywalizacji, walki, drogi, śmierci, na których opiera się przecież także współczesna literatura.
Trudno jest mi ocenić ten utwór, bo z jednej strony palma pierwszeństwa i „ciężar” historycznoliteracki oraz antropologiczny jakie na nim spoczywają, czynią go dziełem ponad dziełami. Pospolity czytelnik, do których też się zaliczam, chcąc jedynie poznać ten utwór, szybko się zniechęci „odbijając się” od języka i niemodnych dzisiaj oraz nieżyciowych treści.
Jednak, mimo że lektura była wymagająca, bardziej poznawcza niż rozrywkowa, mam ogromną satysfakcję z sięgnięcia po nią chociażby dlatego, że jest to literackie praźródło, o którym warto było się dowiedzieć.
@PanKracy dziękuję za współczytanie i mentalne wsparcie.
„Który wszystko widział – słowa te rozpoczynają nowoasyryjską opowieść o Gilgameszu i tak właśnie – od pierwszych słów utworu – nazywali go Babilończycy i Asyryjczycy. Epos spisano na dwunastu tabliczkach, choć ze względu na niespójność treści, niektórzy badacze wyłączają z tej wersji poematu ostatnią z nich” – tak pisze Krystyna Łyczkowska, która epos przetłumaczyła z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-15
Książka relacja, książka świadectwo, książka rozliczenie.
Złożona jest z dwóch części. Pierwsza, to trzy opowiadania: „Western”, „Oko Dajana” i „Bliźniak”, a druga to mini powieść „Pingpongista”. Wszystkie teksty wiąże bolesny temat nietolerancji i dyskryminacji. Trzy pierwsze opowiadania zostały napisane jako odzew i protest przeciw antysemickiej kampanii końca lat sześćdziesiątych. Te opowiadania, napisane bezpośrednio po tych wydarzeniach, wydane w paryskiej „Kulturze” są przygrywką do późniejszego o czterdzieści lat „Pingpongisty”, który również dotyka jątrzącej się rany antysemityzmu.
Pierwsze trzy opowiadania są dla mnie maestrią literacką. Są świetnie skomponowane i oddają ducha minionych wydarzeń do tego stopnia, że podczas czytania współodczuwałam na równi z bohaterami. Bliskie mi były ich lęki i rozterki. I co rusz myślałam – to się nie działo naprawdę. Jednak się działo.
„Pingpongista” podobał mi się mniej. Sama historia wstrząsająca, ale już nie podana w takiej aurze i klimacie jak zbiór „Oko Dajana”. I styl też już nie ten.
Z tego powodu bardzo trudno jest mi wystawić ocenę, ponieważ „Oko Dajana” według mnie zasługuje na dziesięć gwiazd, a „Pingpongista” na sześć.
WYZWANIE CZYTELNICZE XI 2023
Przeczytam książkę straszną/niepokojącą
Książka relacja, książka świadectwo, książka rozliczenie.
Złożona jest z dwóch części. Pierwsza, to trzy opowiadania: „Western”, „Oko Dajana” i „Bliźniak”, a druga to mini powieść „Pingpongista”. Wszystkie teksty wiąże bolesny temat nietolerancji i dyskryminacji. Trzy pierwsze opowiadania zostały napisane jako odzew i protest przeciw antysemickiej kampanii końca lat...
2023-09-06
„Córeczka” to dynamiczna, żywiołowa i bardzo autentyczna opowieść o konflikcie w Ukrainie sięgająca roku 2014 i działań separatystów w Donbasie. Bardzo dobrze pokazuje eskalację wydarzeń z tamtego okresu.
Jest to prawdziwa powieść akcji, wręcz gotowa do przeniesienia na ekran. Napisana świetnym językiem, adekwatnym do dziejących się wypadków, dopasowanym do bohaterów, a bezimienna Córeczka jest jak awatar, w który czytelnik może się wcielić i poczuć, że sam znajduje się w centrum zdarzeń. I jeszcze siła przyjaźni, bo bez niej niewiele można byłoby zdziałać.
Mimo trudnej tematyki opowieść ta należy do tych motywujących i niosących wiarę w to, że jeśli się chce, to można i da się.
Miałam też takie refleksyjne historyczne déjà vu związane z mniejszościami narodowymi zamieszkującymi wschodnie rubieże.
„Córeczka” to dynamiczna, żywiołowa i bardzo autentyczna opowieść o konflikcie w Ukrainie sięgająca roku 2014 i działań separatystów w Donbasie. Bardzo dobrze pokazuje eskalację wydarzeń z tamtego okresu.
Jest to prawdziwa powieść akcji, wręcz gotowa do przeniesienia na ekran. Napisana świetnym językiem, adekwatnym do dziejących się wypadków, dopasowanym do bohaterów, a...
2023-09-15
Wstrząsająca lektura.
Czytając Kafkę zawsze mam wrażenie, że wykreowani przez niego bohaterowie nie mają siły by walczyć o siebie i swoje prawo do bycia tak po ludzku szczęśliwymi. Autor wymyśla im coraz dziwaczniejsze rodzaje udręk, którymi krzyczą i wołają ludzkość o pomoc, ale świat ma ich gdzieś.
I również w tym opowiadaniu tytułowy Głodomór chce pokazać i udowodnić wszystkim swoją wartość.
Na próżno.
Ostatecznie nikogo to nie obchodzi.
I znowu, po przeczytaniu czułam straszną bezsilność.
Wstrząsająca lektura.
Czytając Kafkę zawsze mam wrażenie, że wykreowani przez niego bohaterowie nie mają siły by walczyć o siebie i swoje prawo do bycia tak po ludzku szczęśliwymi. Autor wymyśla im coraz dziwaczniejsze rodzaje udręk, którymi krzyczą i wołają ludzkość o pomoc, ale świat ma ich gdzieś.
I również w tym opowiadaniu tytułowy Głodomór chce pokazać i udowodnić...
2023-10-28
Zacznę od tego, że nie jest to książka, która trafiła w mój gust literacki. Nastawiłam się na zupełnie inny rodzaj opowieści.
I ta słaba ocena wynika przede wszystkim z mojego rozczarowania.
Przed rozpoczęciem czytania warto wiedzieć, że nie jest to biografia Szekspirów ze Stratfordu oparta na nowo odkrytych dokumentach czy faktach. Jest to hipotetyczny, w większości zmyślony jeden z wielu wariantów losów tej rodziny ze szczodrze wplecionymi elementami magii.
W ogóle moim zdaniem, to książka nie o synu, tylko o żonie i matce. To Agnes jest w niej najważniejszą postacią.
Niepodobania
Mnie przede wszystkim nie podobał się styl. Właśnie on, od pierwszych stron nastawił mnie negatywnie. Zniechęcił i spowodował, że zaczęłam być krytyczna ponad miarę. Raził mnie, bo według mnie sięga do stereotypowych chwytów pisarskich, bo zdarza mu się serwować anachronizmy, bo jest kalką wielu mu podobnych.
Do niepodobań dołączam też całą magiczną aurę otaczającą Agnes i jej matkę.
Podobania
Siła charakteru Agnes, miłość i troska o dzieci, jej niezależność (bez zaczarowanej otoczki).
Przedstawienie mocnej relacji i więzi między bliźniaczym rodzeństwem.
Opis Londynu widziany oczyma żony Szekspira.
Opis „Hamleta” wystawianego na scenie teatru Globe i pomysł na jego inną interpretację.
Myślę, że wielu czytelnikom „Hamnet” będzie się podobać, a ważne przecież jest, by czytać to, co sprawia nam radość.
A że mnie akurat się nie podobał niewiele znaczy.
WYZWANIE CZYTELNICZE X 2023
Przeczytam książkę autora, którego polecili mi inni czytelnicy
Poleciła mi, właściwie - zaproponowała (a to jest różnica) - @Cleopatrapl
Zacznę od tego, że nie jest to książka, która trafiła w mój gust literacki. Nastawiłam się na zupełnie inny rodzaj opowieści.
I ta słaba ocena wynika przede wszystkim z mojego rozczarowania.
Przed rozpoczęciem czytania warto wiedzieć, że nie jest to biografia Szekspirów ze Stratfordu oparta na nowo odkrytych dokumentach czy faktach. Jest to hipotetyczny, w większości...
2023-10-31
Od razu w pierwszym zdaniu (gdyby ktoś nie podołał reszcie „opinii” 😉) zachęcam bardzo do sięgnięcia po te wspomnienia.
Szczególnie zachęcam tych, którzy lubią czytać wspomnienia, którzy lubią klimat dwudziestolecia międzywojennego i którzy chcą poznać losy, nastroje i postawy mieszkańców Warszawy we wrześniu 1939 roku i podczas okupacji.
Są to wspomnienia o Fryderyku Járosym, w każdym razie jemu dedykowane, ale jednocześnie jest to przede wszystkim barwny opis artystycznego życia międzywojnia i jego najjaśniejszych kabaretowych gwiazd.
Na szczególne uznanie zasługuje jednak to JAK Grodzieńska o tym wszystkim opowiada. Inteligentnie, z humorem, z empatią, z wielkim sentymentem i nostalgią do miejsc, ludzi i czasów, które trwały tak krótko. Za krótko.
Kolejna część wspomnień to świadectwo sierpnia i września 1939 roku oraz lat okupacyjnych.
Nawet nie chcę podjąć się opisu tych wszystkich wzruszeń jakie ta część wspomnień na mnie wywarła. Najlepiej przeczytać je samemu. Grodzieńska, w bardzo swoim stylu, ukrywa wojenny koszmar pod powłoką zabawnych wydarzeń, sytuacji, ciekawych postaci życia codziennego, niezwykłych zbiegów okoliczności, dlatego tragedie, do których dochodzi, tym boleśniej odciskają piętno na czytelniku.
Na początku, gdy zaczęłam czytać te wspomnienia, przeraził mnie chaos i dygresje, bałam się, że ja tych wszystkich wątków nie posplatam. Jednak bardzo szybko autorka zapanowała nad chronologią i ciągłością wydarzeń, tak, że kolejne „skoki w bok” traktowałam jako osobliwe przypisy. Zaś, jakoś od połowy książki towarzyszyło mi jedno pragnienie – Być jak Stefania Grodzieńska.
A gdyby ktoś mnie zapytał, co zrobiło na mnie największe wrażenie w tej całej opowieści, bez wahania odpowiedziałabym – łódka zrobiona z kawiarnianej serwetki.
Na piedestał z kategorii: wspomnienia, którym do tej pory niepodzielnie władał Józef Hen wspięła się od teraz i Stefania Grodzieńska.
WYZWANIE CZYTELNICZE X 2023
Przeczytam książkę autora, którego polecili mi inni czytelnicy
Polecił mi @Mister Oizo
Od razu w pierwszym zdaniu (gdyby ktoś nie podołał reszcie „opinii” 😉) zachęcam bardzo do sięgnięcia po te wspomnienia.
Szczególnie zachęcam tych, którzy lubią czytać wspomnienia, którzy lubią klimat dwudziestolecia międzywojennego i którzy chcą poznać losy, nastroje i postawy mieszkańców Warszawy we wrześniu 1939 roku i podczas okupacji.
Są to wspomnienia o Fryderyku...
2023-05-16
Ta niewielka książeczka to swego rodzaju przewodnik po międzywojennym Lwowie. Wraz z bohaterem wędrujemy po mieście i szukamy zaszyfrowanych w zagadkach, miejsc polskich symboli narodowych. Jest mowa o Janie Kilińskim, Panoramie Racławickiej, Ossolineum, Wysokim Zamku i Cmentarzu Orląt Lwowskich.
Razem z autorem, który przecież we Lwowie spędził swą młodość, wyruszamy w sentymentalną podróż. Tylko ten Lwów taki bardzo polski się wydaje, aż za bardzo. Nawet sam autor pisze: „jest to miasto Polską obłąkane”. Makuszyński jako sympatyk endecji w swej laurce wystawionej Lwowowi kwestie wieloetniczne tego specyficznego wszak miasta potraktował drugorzędnie, wspominając o nich zaledwie w dwóch zdaniach.
I mimo, że jak to u Makuszyńskiego bywa, słowa takie jak: poczciwy, dobry, szlachetny, subtelny, kochany, troskliwy, serdeczny, uśmiechnięty, przelewają się ze strony na stronę, jest w tym tekście nostalgiczny urok.
Po wojnie z wiadomych przyczyn książka ukazała się dopiero w 1989 roku. Z tej przyczyny jest mało znana, a warta tego, by zwrócić na nią uwagę.
Ta niewielka książeczka to swego rodzaju przewodnik po międzywojennym Lwowie. Wraz z bohaterem wędrujemy po mieście i szukamy zaszyfrowanych w zagadkach, miejsc polskich symboli narodowych. Jest mowa o Janie Kilińskim, Panoramie Racławickiej, Ossolineum, Wysokim Zamku i Cmentarzu Orląt Lwowskich.
Razem z autorem, który przecież we Lwowie spędził swą młodość, wyruszamy w...
2023-07-30
Od dłuższego czasu miałam chrapkę na te listy i pewne oczekiwania wobec nich. I jak to w takich przypadkach bywa, okazało się, że ta nadzieja była bardziej emocjonująca niż książka.
Znużyła mnie przede wszystkim jednostajna forma.
Ciągle tylko odpowiedzi.
Stale napomnienia i doradzanie.
I ten odwrócony na opak świat, w którym zło to dobro, a anioł to nieprzyjaciel, co rusz zbijały mnie z tropu.
Język Lewisa też mnie pokonał. Nie potrafiłam skupić się na czytanym słowie. Wiele razy wracałam ponownie do akapitu i czytałam go jeszcze raz i nadal nie zawsze sens przekazu do mnie docierał tak jak powinien.
Może sięgnęłam po „Listy…” w złym czasie? Może przez to, że za dużo miałam na głowie, nie potrafiłam odpowiednio na nich się skoncentrować?
A może po prostu ja nie byłam ich docelowym adresatem?
Tak czy inaczej, iskra sympatii nie pojawiła się. Nie oznacza to jednak, że tekst jest kiepski lub zupełnie do niczego. Uważam, że jeżeli potencjalny czytelnik cierpliwie i uważnie pochyli się nad nim to zapewne i doceni.
WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2023
Przeczytam książkę, której tytuł lub nazwisko autora zaczyna się na „L”
Od dłuższego czasu miałam chrapkę na te listy i pewne oczekiwania wobec nich. I jak to w takich przypadkach bywa, okazało się, że ta nadzieja była bardziej emocjonująca niż książka.
Znużyła mnie przede wszystkim jednostajna forma.
Ciągle tylko odpowiedzi.
Stale napomnienia i doradzanie.
I ten odwrócony na opak świat, w którym zło to dobro, a anioł to nieprzyjaciel, co...
2023-08-07
Niestety zupełnie czego innego się spodziewałam.
Pomijając nawet wątek magiczny, którego fanką nie jestem, nie podobały mi się ani kompozycja, ani styl, ani sama historia.
Wiejski świat, według mnie, został nakreślony niewiarygodnie, nieprzekonująco i stereotypowo.
Mnie książka rozczarowała, ale jak widać po ocenach, innym może się podobać, dlatego najlepiej samemu przeczytać, by wyrobić sobie własną opinię.
I jeszcze na koniec adekwatny cytat z „klasyka”: „Dialogi niedobre. Bardzo niedobre dialogi są”. Mnie raziły sztucznością.
WYZWANIE CZYTELNICZE VIII 2023
Przeczytam książkę, z elementami folkloru, magii, mitów
Niestety zupełnie czego innego się spodziewałam.
Pomijając nawet wątek magiczny, którego fanką nie jestem, nie podobały mi się ani kompozycja, ani styl, ani sama historia.
Wiejski świat, według mnie, został nakreślony niewiarygodnie, nieprzekonująco i stereotypowo.
Mnie książka rozczarowała, ale jak widać po ocenach, innym może się podobać, dlatego najlepiej samemu...
2023-07-10
Z dzisiejszej perspektywy tekst Kochanowskiego na pewno odstrasza powszedniego czytelnika. Najpierw pokonuje go język, a potem konwencjonalność tego utworu – strukturalna i fabularna.
Z antycznymi tragediami „Odprawa…” nie ma nawet co stawać w szranki, ale już w zderzeniu z „Troilusem i Kresydą” Szekspira wypada o niebo lepiej, chociaż w dramacie Jana spod czarnoleskiej lipy mamy zaledwie zarys konfliktu trojańsko – greckiego i jego namiastkę – wizytę posłów. W „Troilusie…” zaś i bohaterów więcej, i dzieje się więcej, ale wcale nie lepiej.
Za „Odprawą…” na pewno przemawia to, że jest pierwszym polskim dramatem i chyba warto o tym wiedzieć. Poza tym, Kochanowski w kostiumy antycznych Greków i Trojan przebrał ówcześnie rządzących państwem polskim. Jest moralizatorsko do bólu, to prawda, ale ostatecznie utwór ten powstał w Polsce prawie pół tysiąca lat temu, a postawy moralne nie zmieniły się mimo upływu tych lat.
Z wielu względów, tych historycznoliterackich, powinna być „Odprawa…” oceniona wysoko, ale czytana współcześnie, ot tak, dla przyjemności, nie robi wrażenia.
Z dzisiejszej perspektywy tekst Kochanowskiego na pewno odstrasza powszedniego czytelnika. Najpierw pokonuje go język, a potem konwencjonalność tego utworu – strukturalna i fabularna.
Z antycznymi tragediami „Odprawa…” nie ma nawet co stawać w szranki, ale już w zderzeniu z „Troilusem i Kresydą” Szekspira wypada o niebo lepiej, chociaż w dramacie Jana spod czarnoleskiej...
2023-07-10
Niby Szekspir sięgnął do antycznego wzorca, bo Troja, Achajowie i cała ta bosko - mitologiczna parantela. Niestety, powstała z tego tragedia o sutenerskim wydźwięku, w której pełno anachronizmów i uproszczeń. 😱
Po przeczytaniu „Troilusa i Kresydy” nie dziwię się Barańczakowi, że tej tragedii nie przetłumaczył i nie dołączył do swej antologii.
Ciekawostka
Tytus Andronikus mający 25 synów, robi wrażenie, ale Priam bije go na głowę, mając ich drugie tyle. 😅
Niby Szekspir sięgnął do antycznego wzorca, bo Troja, Achajowie i cała ta bosko - mitologiczna parantela. Niestety, powstała z tego tragedia o sutenerskim wydźwięku, w której pełno anachronizmów i uproszczeń. 😱
Po przeczytaniu „Troilusa i Kresydy” nie dziwię się Barańczakowi, że tej tragedii nie przetłumaczył i nie dołączył do swej antologii.
Ciekawostka
Tytus Andronikus...
2023-07-28
Z bardzo wielu względów mam słabość do letniego przesilenia, tego, rozumianego jako zjawisko astronomiczne i przyrodnicze. Jakże więc miło było do kompletu przyjemnych wrażeń związanych z tym letnim przełomem dorzucić literacki akcent, bo od teraz także „Letnie przesilenie” Basary dołącza do powyższych „wielu względów”.
Mnie, w lekturze tych opowiadań podobała się ich różnorodność. Ten tematyczny i stylistyczny misz – masz. Był on dla mnie przeglądem twórczego rozwoju i możliwości pisarza. Utwory Basary nie były dotąd wydawane w Polsce i trudno jest „popróbować” jego stylu na innych przykładach, dlatego dzięki opowiadaniom wybranym z różnych zbiorów wyłonił się wachlarz pisarskich możliwości autora.
Mimo obecnej w twórczości Basary smugi cienia, pesymizmu i braku wiary w „ludzkość”; elementy surrealizmu, czarny humor, zabawa językiem i formą, a nawet bohaterem literackim, bardzo przekonały mnie do jego pisarstwa, bo wszystko podane jest tu nienachalnie, z umiarem i klasą. Te opowiadania cechuje świetny styl i giętki język.
Najmniej podobały mi się opowiadania o kolegach po piórze pisarza, z prostej przyczyny - nigdy o nich nie słyszałam. Kojarzyłam jedynie Ivo Andricia. A po lekturze tych tekstów, zapałałam chęcią do poznania między innymi „Słownika chazarskiego” Milorada Pavicia.
Teksty o myślach samobójczych i braku sensu w życiu plasują się pośrodku. Przemycana w nich „filozofia istnienia” niekiedy współgrała i uzupełniała się z przemyśleniami zawartymi we współczytanych przeze mnie „Myślach” Leopardiego.
Najlepsze były te surrealistyczne i absurdalne teksty oraz te o procesie tworzenia.
Tytuły, według mnie, najciekawszych opowiadań: „Zabłąkany w samie”, „Guzijan, król Žarkova i Železnika”, „Nauka”, „Ból fantomowy”, „Na krok przed” i tryptyk zaczynający się od tekstu „W Šimanovcach”
Jednak wisienką na torcie było to, zostawione przeze mnie na koniec - tytułowe, wspomnieniowe, nostalgiczne, przywołujące obrazy z przeszłości - „Letnie przesilenie”.
@Aguirre dziękuję za „podarowanie” mi tego tytułu.
WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2023
Przeczytam książkę, której tytuł lub nazwisko autora zaczyna się na „L”
Z bardzo wielu względów mam słabość do letniego przesilenia, tego, rozumianego jako zjawisko astronomiczne i przyrodnicze. Jakże więc miło było do kompletu przyjemnych wrażeń związanych z tym letnim przełomem dorzucić literacki akcent, bo od teraz także „Letnie przesilenie” Basary dołącza do powyższych „wielu względów”.
Mnie, w lekturze tych opowiadań podobała się ich...
2023-07-03
To był traf, że sięgnęłam po „Latarnika”.
Mój najstarszy syn potrzebował książki, cytuję: „krótkiej z wątkiem patriotycznym”. Z dużym naciskiem na to pierwsze. 😉
Przeczytaliśmy razem. Zapytałam go o wrażenia. Powiedział, że podobało mu się przede wszystkim to, że w takiej krótkiej historii zostało opisane całe życie człowieka, tylko szkoda, że było takie smutne.
Dzięki tej wspólnej lekturze chyba inaczej niż dotychczas spojrzałam na tytułowego latarnika. Wątek patriotyczno – nostalgiczny zszedł na drugi plan, a większe znaczenie miał dla mnie człowieczy los.
Latarnika przeczytałam nie znając jeszcze tematu wyzwania na lipiec, dlatego gdy je poznałam ucieszyłam się, że dla mnie los okazał się łaskawy. Przynajmniej w tej kwestii. 😉
WYZWANIE CZYTELNICZE VII 2023
Przeczytam książkę, której tytuł lub nazwisko autora zaczyna się na „L”
Przeczytane w 1991 i 2023
To był traf, że sięgnęłam po „Latarnika”.
Mój najstarszy syn potrzebował książki, cytuję: „krótkiej z wątkiem patriotycznym”. Z dużym naciskiem na to pierwsze. 😉
Przeczytaliśmy razem. Zapytałam go o wrażenia. Powiedział, że podobało mu się przede wszystkim to, że w takiej krótkiej historii zostało opisane całe życie człowieka, tylko szkoda, że było takie smutne.
Dzięki...
2023-05-26
Przeczytane w ramach… Dnia Matki wspólnie z dziećmi.
Świat przedstawiony w tej nowelce już dawno przestał istnieć. Trzeba było sporo wyjaśniać.
Czasy są inne i relacje macierzyńskie też ewoluowały.
Mimo to przyjemnie było przeczytać o tej przeogromnej matczynej miłości do syna.
Mniej miło zrobiło się w momencie straty.
Mocno emocjonalna.
WYZWANIE CZYTELNICZE V 2023
Przeczytam ponownie jedną z moich ulubionych książek
Przeczytane w 1989 i 2023
Przeczytane w ramach… Dnia Matki wspólnie z dziećmi.
Świat przedstawiony w tej nowelce już dawno przestał istnieć. Trzeba było sporo wyjaśniać.
Czasy są inne i relacje macierzyńskie też ewoluowały.
Mimo to przyjemnie było przeczytać o tej przeogromnej matczynej miłości do syna.
Mniej miło zrobiło się w momencie straty.
Mocno emocjonalna.
WYZWANIE CZYTELNICZE V...
2023-06-17
Powroty do literatury sprzed lat jak wiadomo dają różne wyniki.
Ta nowelka, czytana przeze mnie jeszcze w szkole podstawowej, mocno zapadła mi w pamięć, bo krzywda Janka była tak wielka, że nie umiałam jej wówczas udźwignąć.
Przeczytana ponownie, nie poturbowała mnie emocjonalnie tak jak wtedy. Teraz wydała mi się strasznie prosta, chociaż niesprawiedliwość i ludzkie okrucieństwo bolą zawsze tak samo. Bez względu na czasy.
WYZWANIE CZYTELNICZE VI 2023
Przeczytam książkę z bohaterem dziecięcym
Przeczytane w 1987 i 2023
Powroty do literatury sprzed lat jak wiadomo dają różne wyniki.
Ta nowelka, czytana przeze mnie jeszcze w szkole podstawowej, mocno zapadła mi w pamięć, bo krzywda Janka była tak wielka, że nie umiałam jej wówczas udźwignąć.
Przeczytana ponownie, nie poturbowała mnie emocjonalnie tak jak wtedy. Teraz wydała mi się strasznie prosta, chociaż niesprawiedliwość i ludzkie...
2022-12-04
2023-03-23
Genialnie Urbanek opisał sylwetki i dzieje lwowskich matematyków oraz klimat przedwojennego Lwowa.
Książkę czytałam jednym tchem i nie miałam ochoty odłożyć jej nawet na chwilę.
Będąc totalną ignorantką w dziedzinie nauk ścisłych, nie znałam zupełnie nazwisk bohaterów tej niecodziennej biografii. Na szczęście to się zmieniło.
Trzeba przeczytać, by zrozumieć fenomen tej książki, którą bardzo polecam.
Genialnie Urbanek opisał sylwetki i dzieje lwowskich matematyków oraz klimat przedwojennego Lwowa.
Książkę czytałam jednym tchem i nie miałam ochoty odłożyć jej nawet na chwilę.
Będąc totalną ignorantką w dziedzinie nauk ścisłych, nie znałam zupełnie nazwisk bohaterów tej niecodziennej biografii. Na szczęście to się zmieniło.
Trzeba przeczytać, by zrozumieć fenomen tej...
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - napisała Nałkowska i dała życie słynnej maksymie. Maksymie, która może stanowić także motto książki Dalii Grinkevičiūtė.
A książka ta, to świadectwo i pomnik wystawiony wszystkim litewskim zesłańcom, przetransportowanym w czasie II wojny światowej nad Morze Łaptiewów, morze poza kołem podbiegunowym. Tam, poprzez nieludzkie traktowanie skazanym na nieludzkie upokorzenia, cierpienia i śmierć.
Ten pamiętnikarski, a zarazem zbeletryzowany zapis, czyni z tej opowieści wiarygodny, chociaż niewyobrażalnie wstrząsający dowód na zło, które działo się pod „patronatem” człowieka. Litewska kilkunastolatka, której poukładany i pełen wartości świat nagle runął, opisuje walkę, nawet nie o godność, ale o prymitywny byt. Drastyczne są to opisy i przykłady, na to, do czego zdolny staje się człowiek w obliczu śmierci. Równie przerażająca jest część druga, w której Dalia opisuje swoje życie po powrocie na Litwę. Jako wieloletnia zesłańczyni, mimo że uzyskała dyplom lekarki, mogła pracować jedynie na prowincji, gdzie była traktowana marginalnie i bez szacunku, stale pod czujnym nadzorem władz.
Dla mnie jednak najbardziej dojmującym i trudnym do zapomnienia wydarzeniem w tej historii, będzie śmierć matki Dalii, już w Kownie, a przede wszystkim jej pochówek.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2022
Przeczytam książkę zza wschodniej granicy lub o krajach z Europy Wschodniej
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - napisała Nałkowska i dała życie słynnej maksymie. Maksymie, która może stanowić także motto książki Dalii Grinkevičiūtė.
więcej Pokaż mimo toA książka ta, to świadectwo i pomnik wystawiony wszystkim litewskim zesłańcom, przetransportowanym w czasie II wojny światowej nad Morze Łaptiewów, morze poza kołem podbiegunowym. Tam, poprzez nieludzkie traktowanie...