-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1147
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać395
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2022-02-22
2022-03-13
2022-02-12
Uważam, że Marek Górlikowski stanął na wysokości zadania i rzetelnie sportretował życie małżeństwa Gucwińskich. Sięgając po opinie na ich temat, dał głos ludziom stojącym po obu stronach barykady. I, co najważniejsze, pozwolił czytelnikowi samemu zdecydować co o tym wszystkim sądzi.
Tak naprawdę dopiero z tej książki dowiedziałam się o wszystkich zoologicznych i poza zoologicznych działaniach i akcjach, a także, nazwę to eufemistycznie - animozjach państwa Gucwińskich. W mojej pamięci utrwalił się bowiem obraz pary sympatycznych miłośników zwierząt i tych wszystkich łaszących się do nich, tulących i wijących w okienku telewizora egzotycznych stworzeń.
Jest w tej opowieści sporo o tym jak narodził się program "Z kamerą wśród zwierząt", o jego olbrzymiej popularności, jest trochę zakulisowych "przygód", które wydarzyły się podczas kręcenia poszczególnych odcinków. No i nie ma co ukrywać - Gucwińscy, to celebryci tamtych czasów, nawet jeden z rozdziałów brzmi: "Zawiść rośnie jak oglądalność".
Jest oczywiście o niedźwiedzim skandalu, o którym ja dowiedziałam się dopiero z książki.
Mnie najbardziej ujął początek, a tak naprawdę ostatnie dwa zdania prologu.
„Zaczyna się w roku 1932. W zoo w Breslau rodzi się mrówkojad, w rodzinie warszawskiego policjanta Hanna Jurczak, a w wiejskiej chacie w Porębie Małej - Antoni Gucwiński".
Prawie jak początek baśni.
WYZWANIE CZYTELNICZE II 2022
Przeczytam książkę z Plebiscytu Książka Roku 2021
Uważam, że Marek Górlikowski stanął na wysokości zadania i rzetelnie sportretował życie małżeństwa Gucwińskich. Sięgając po opinie na ich temat, dał głos ludziom stojącym po obu stronach barykady. I, co najważniejsze, pozwolił czytelnikowi samemu zdecydować co o tym wszystkim sądzi.
Tak naprawdę dopiero z tej książki dowiedziałam się o wszystkich zoologicznych i poza...
1991-01-01
Nigdy nie miałam problemów z odbiorem twórczości Żeromskiego, dlatego na własną rękę szukałam jeszcze innych jego utworów, niż te, które były w kanonie lektur.
„Syzyfowe prace” poznane jeszcze w szkole podstawowej przeczytałam z zainteresowaniem, ale czytając je ponownie po latach, z dystansem i na pewno z większą znajomością „rzeczy” dostrzegłam w nich to, na co nie zwracałam uwagi wcześniej.
Są patriotyczne wzruszenia - oczywiście chodzi o mój ulubiony fragment z Zygierem, gdy najpierw opowiada on kolegom o Mickiewiczu, a potem recytuje „Redutę Ordona”. Jest w tej scenie poruszająca serce moc.
Jest też specyficzny humor, taki trochę rodem z Gogola, a kilka komicznych scen naprawdę mnie rozśmieszyło.
Na przykład w jednym z pierwszych fragmentów, którego akcja dzieje się jeszcze w szkole przedwstępnej. Główne role odgrywają w nim: nauczyciel (większy cwaniak), wizytator (stary wyga) i wiejskie baby, które myśląc, że swoją opinią zepsuły nauczycielowi reputację, wręcz przeciwnie, poprawiły ją. Bareja nie powstydziłby się tej sceny na pewno.
Znowu opis polowania Borowicza to wyśmienity opis braku talentu i szczęścia do łowiectwa. Naiwność i nieumiejętność bohatera rozbraja.
No i mistrzowsko odmalowana zemsta na Majewskim tropiącym nielegalne spotkania.
Styl Żeromskiego w „Syzyfowych pracach” nie jest na pewno łatwy, fakt bycia lekturą też im nie pomaga, jednak cieszę się, że mimo upływu lat proza autora nadal mi się podoba.
Nigdy nie miałam problemów z odbiorem twórczości Żeromskiego, dlatego na własną rękę szukałam jeszcze innych jego utworów, niż te, które były w kanonie lektur.
„Syzyfowe prace” poznane jeszcze w szkole podstawowej przeczytałam z zainteresowaniem, ale czytając je ponownie po latach, z dystansem i na pewno z większą znajomością „rzeczy” dostrzegłam w nich to, na co nie...
1997-01-01
Poezja.
Dosłownie i w przenośni.
Czyta się tak, jak gładzi się jedwab.
Historia może i banalna, ale jakim mistrzowskim językiem przedstawiona! Ja czytałam w przekładzie A. Ważyka.
Snute dygresje są tłem dla będących na pierwszym planie uczuć, wrażeń i przeżyć.
Dla mnie długo rozpamiętywany i dotąd niezapomniany poemat.
Po przeczytaniu polecam obejrzeć film "Oniegin" z 1999 z Ralphem Fiennesem i Liv Tyler w głównych rolach. Moim zdaniem ten obraz sprostał literackiemu pierwowzorowi.
Poezja.
Dosłownie i w przenośni.
Czyta się tak, jak gładzi się jedwab.
Historia może i banalna, ale jakim mistrzowskim językiem przedstawiona! Ja czytałam w przekładzie A. Ważyka.
Snute dygresje są tłem dla będących na pierwszym planie uczuć, wrażeń i przeżyć.
Dla mnie długo rozpamiętywany i dotąd niezapomniany poemat.
Po przeczytaniu polecam obejrzeć film "Oniegin" z 1999...
1987-01-01
1991-01-25
1991-02-14
Mimo iż wspomnienia szkolne Gomulickiego pochodzą niemalże z równoległego czasu co wydarzenia opisane przez Żeromskiego w „Syzyfowych pracach” i dzieją się także na terenie Królestwa Polskiego, jakże inaczej wygląda życie uczniowskiej braci w tych dwóch utworach.
Opis życia gimnazjalnego i pozagimnazjalnego u Gomulickiego w latach sześćdziesiątych XIX w. (lata 1862-1864 z wiadomych względów nie zostały opisane ze względu na cenzurę) jest sielski, beztroski, figlarny, pełen psot i literatury czytanej z wypiekami na twarzach. Dusze bohaterów są wzniosłe i piękne. Młode charaktery kształtują się dzięki wspaniałym pedagogom i z zapartym tchem czytanym powieściom przygodowym i awanturniczym.
Na te szkolne lata, w powieści Gomulickiego, nie pada złowrogi cień rusyfikacji, ucisku zaborcy czy prześladowań. Podczas lekcji czytano jawnie „Pana Tadeusza” i wcale nie był to czyn heroiczny.
Gomulicki zachowuje w pamięci i umieszcza na kartach „Wspomnień…” te czasy, gdy panowała w polskim szkolnictwie względna swoboda, jeszcze przed represjami popowstańczymi, ukazanymi w pełnej krasie u Żeromskiego.
Bo Gomulicki pisząc wspomnienia miał na uwadze to, że:
„Kraj lat dziecinnych, on zawsze zostanie
święty i czysty jak pierwsze kochanie”.
Moim ulubionym fragmentem „ Wspomnień…” jest opis czekania Witka na poetę, na Syrokomlę, przejeżdżającego przez Pułtusk w drodze na Litwę. Wzruszająca w tym rozdziale jest głęboka wrażliwość Sprężyckiego.
A że chyba prawie każdy lubi sięgać pamięcią do swoich lat szkolnych, to warto sięgnąć i po „Wspomnienia…”, by poprawić sobie nastrój i poczuć na nowo młodzieńczego ducha.
Mimo iż wspomnienia szkolne Gomulickiego pochodzą niemalże z równoległego czasu co wydarzenia opisane przez Żeromskiego w „Syzyfowych pracach” i dzieją się także na terenie Królestwa Polskiego, jakże inaczej wygląda życie uczniowskiej braci w tych dwóch utworach.
Opis życia gimnazjalnego i pozagimnazjalnego u Gomulickiego w latach sześćdziesiątych XIX w. (lata 1862-1864 z...
1991-03-06
„Jestem Polakiem, ale kłócić się nie będę”
Pokochałam to zdanie, gdy tylko je przeczytałam. 😁
A książka opowiada właśnie o dwóch skłóconych od niepamiętnych czasów rodach i wymyślnych sposobach uprzykrzania sobie przez nich życia.
Czy przyjazd nowego, nastoletniego „dziedzica” do Głodowiec (wiele mówiąca o statusie majątku nazwa) zmieni te wzajemne relacje?
Można przeczytać, żeby się dowiedzieć.
Książka dedykowana młodemu czytelnikowi, ale niestety już nie z tego stulecia. Współczesne dzieci nie docenią kunsztownej składni autora, a wykreowany w powieści świat będzie dla nich zbyt odległy, by się w nim odnaleźć.
A ja, cóż, czuję przesyt Makuszyńskim i na razie robię sobie krótką przerwę.
„Jestem Polakiem, ale kłócić się nie będę”
Pokochałam to zdanie, gdy tylko je przeczytałam. 😁
A książka opowiada właśnie o dwóch skłóconych od niepamiętnych czasów rodach i wymyślnych sposobach uprzykrzania sobie przez nich życia.
Czy przyjazd nowego, nastoletniego „dziedzica” do Głodowiec (wiele mówiąca o statusie majątku nazwa) zmieni te wzajemne relacje?
Można...
1992-02-22
Jako dziecko zupełnie nie rozumiałam „Małego Księcia”. Przede wszystkim, na ilustracjach, zamiast słonia połkniętego przez węża, ja też, tak jak większość dorosłych (według pilota), widziałam dziwny kapelusz. I czułam się z tym źle, bo okazało się, że będąc dzieckiem - nie widziałam jak dziecko. Czułam się poza nawiasem. Wykluczona z tej historii. Fałszywie też brzmiał mi dorosły pilot i jego bratanie się z dziećmi. Na długo został mi uraz i niechęć do tej lektury.
Po latach dopiero zrozumiałam, że potraktowałam ją zbyt dosłownie i dlatego nie czułam przesłania, metafor i tych wszystkich złotych myśli.
I mimo iż z wiekiem, po kolejnych podejściach do opowiastki, ten ukryty sens do mnie dotarł i nawet mam ulubione sentencje, to nie przełamałam tego dystansu z dzieciństwa i „Mały Książę” nie należy do moich ukochanych książek.
A poniżej moje ulubione sentencje:
„Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”
„Mały Książę odkrył drogę. A drogi prowadzą zawsze do ludzi”
„Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej”
Jako dziecko zupełnie nie rozumiałam „Małego Księcia”. Przede wszystkim, na ilustracjach, zamiast słonia połkniętego przez węża, ja też, tak jak większość dorosłych (według pilota), widziałam dziwny kapelusz. I czułam się z tym źle, bo okazało się, że będąc dzieckiem - nie widziałam jak dziecko. Czułam się poza nawiasem. Wykluczona z tej historii. Fałszywie też brzmiał mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1990-04-16
Płynąc na fali wyzwania wrześniowego proponującego czytanie książek o szkole, uczniach, nauczycielach, a także na fali mojego prywatnego wyzwania, które polega na czytaniu w roku 2022 książek Makuszyńskiego – sięgnęłam ponownie po „Bezgrzeszne lata”.
Z trzech, pochodzących z drugiej połowy XIX wieku wspomnień szkolnych: „Wspomnień niebieskiego mundurka”, „Syzyfowych prac” i "Bezgrzesznych lat”, niestety te ostatnie podobały mi się najmniej.
Rozdziały zostały podzielone bardziej tematycznie niż chronologicznie. Niektóre wydały mi się zagmatwane i rozwlekłe, czasem przesadnie ckliwe. Rozumiem nostalgię i rozrzewnienie nad tym „dzieciństwem sielskim, anielskim” i „młodością górną i durną”, ale wszystko powinno mieć swoje granice.
Najbardziej podobał mi się rozdział o fascynacjach teatralnych autora, jego przebiegłych i wymyślnych sposobach wchodzenia do teatru bez biletu i o lwowskim repertuarze teatralnym na przełomie wieków. Śmieszne też były wspomnienia dotyczące podpowiadania i radzenia sobie z „trudnymi” pedagogami. Podobały mi się również wspomnienia o zabawach w Indian, szczególnie ujęła mnie kreatywność małych wojownków, na każdym polu ich działań.
Mimo, iż niektóre rozdziały nic a nic mnie nie zachwyciły (ten o pierwszych miłościach i ostatni o przyjacielu) to warto sięgnąć po „Bezgrzeszne lata” chociażby dla miłości autora do teatru i do tego jak tę miłość w swej książce wyraził.
Płynąc na fali wyzwania wrześniowego proponującego czytanie książek o szkole, uczniach, nauczycielach, a także na fali mojego prywatnego wyzwania, które polega na czytaniu w roku 2022 książek Makuszyńskiego – sięgnęłam ponownie po „Bezgrzeszne lata”.
Z trzech, pochodzących z drugiej połowy XIX wieku wspomnień szkolnych: „Wspomnień niebieskiego mundurka”, „Syzyfowych prac”...
1990-11-28
Kolejna książka Makuszyńskiego za mną.
I kolejna czytana z uśmiechem na twarzy, i w duszy.
I wcale nie przeszkadza mi szablonowość tych powieści, bo to, jakim językiem operuje Makuszyński, jego dowcip, żart i puszczanie oka do czytelnika - rekompensuje przewidywalną fabułę i schematyczny profil bohaterów.
Optymizm, radość życia, wola działania to niewątpliwe atuty tego utworu. A opis pani Szymbartowej od razu przywodzi na myśl niedoścignioną w swojej randze panią Dulską.
„Szaleństwa…” w mojej Makuszyńskiej hierarchii stoją najwyżej albo na równi z „Szatanem z siódmej klasy”.
Kolejna książka Makuszyńskiego za mną.
I kolejna czytana z uśmiechem na twarzy, i w duszy.
I wcale nie przeszkadza mi szablonowość tych powieści, bo to, jakim językiem operuje Makuszyński, jego dowcip, żart i puszczanie oka do czytelnika - rekompensuje przewidywalną fabułę i schematyczny profil bohaterów.
Optymizm, radość życia, wola działania to niewątpliwe atuty tego...
1995-09-23
1998
1999
1985-01-01
Nie pamiętam już moich wrażeń, jakie wywołała na mnie ta bajkowa opowieść po pierwszym z nią spotkaniu, ale na pewno były pozytywne.
Teraz, prawie po czterdziestu latach, z nostalgią przypomniałam sobie niespodziankę, którą chciał zrobić mamie mały Janek. Pomysł wyprawy na jagódki, przedsięwzięty w tak zacnym celu wzrusza do dziś.
Sama historia jak ze snu – barwna i plastyczna, ale już przestarzała i przez to i panny Borówczanki, i Jagodowi bracia, i nawet Jagodowy król nie budzą takiej euforii jak dawniej.
My słuchaliśmy w świetnej interpretacji Agnieszki Więdłochy.
Nie pamiętam już moich wrażeń, jakie wywołała na mnie ta bajkowa opowieść po pierwszym z nią spotkaniu, ale na pewno były pozytywne.
Teraz, prawie po czterdziestu latach, z nostalgią przypomniałam sobie niespodziankę, którą chciał zrobić mamie mały Janek. Pomysł wyprawy na jagódki, przedsięwzięty w tak zacnym celu wzrusza do dziś.
Sama historia jak ze snu – barwna i...
1998-01-01
2017
1989-01-01
2018-01-01
Mimo, że nie wszystkie książki Astrid Lindgren do mnie trafiają, to kilka z nich, a przede wszystkim "Ronja, córka zbójnika" są dla mnie jak balsam dla duszy.
Im starsza jestem, tym bardziej kocham tę książkę.
Mimo, że nie wszystkie książki Astrid Lindgren do mnie trafiają, to kilka z nich, a przede wszystkim "Ronja, córka zbójnika" są dla mnie jak balsam dla duszy.
Im starsza jestem, tym bardziej kocham tę książkę.
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - napisała Nałkowska i dała życie słynnej maksymie. Maksymie, która może stanowić także motto książki Dalii Grinkevičiūtė.
A książka ta, to świadectwo i pomnik wystawiony wszystkim litewskim zesłańcom, przetransportowanym w czasie II wojny światowej nad Morze Łaptiewów, morze poza kołem podbiegunowym. Tam, poprzez nieludzkie traktowanie skazanym na nieludzkie upokorzenia, cierpienia i śmierć.
Ten pamiętnikarski, a zarazem zbeletryzowany zapis, czyni z tej opowieści wiarygodny, chociaż niewyobrażalnie wstrząsający dowód na zło, które działo się pod „patronatem” człowieka. Litewska kilkunastolatka, której poukładany i pełen wartości świat nagle runął, opisuje walkę, nawet nie o godność, ale o prymitywny byt. Drastyczne są to opisy i przykłady, na to, do czego zdolny staje się człowiek w obliczu śmierci. Równie przerażająca jest część druga, w której Dalia opisuje swoje życie po powrocie na Litwę. Jako wieloletnia zesłańczyni, mimo że uzyskała dyplom lekarki, mogła pracować jedynie na prowincji, gdzie była traktowana marginalnie i bez szacunku, stale pod czujnym nadzorem władz.
Dla mnie jednak najbardziej dojmującym i trudnym do zapomnienia wydarzeniem w tej historii, będzie śmierć matki Dalii, już w Kownie, a przede wszystkim jej pochówek.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2022
Przeczytam książkę zza wschodniej granicy lub o krajach z Europy Wschodniej
„Ludzie ludziom zgotowali ten los” - napisała Nałkowska i dała życie słynnej maksymie. Maksymie, która może stanowić także motto książki Dalii Grinkevičiūtė.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toA książka ta, to świadectwo i pomnik wystawiony wszystkim litewskim zesłańcom, przetransportowanym w czasie II wojny światowej nad Morze Łaptiewów, morze poza kołem podbiegunowym. Tam, poprzez nieludzkie traktowanie...