-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-24
2024-03-20
„Tekst sztuki nowoczesnej coraz mniej nadaje się do czytania. Coraz bardziej staje się partyturą, która żyć zaczyna dopiero na scenie, w grze, w spektaklu”. W pełni zgadzam się z Gombrowiczem. Jego dramaty oglądałam i mam wrażenie, że gdybym je tylko przeczytała, uznałabym je za dziwne i nieczytelne. „Operetka”, tak jak „Ślub”, jest niesłychanie scenicznym tekstem.
Z trzech znanych mi dramatów Gombrowicza, „Operetkę” lubię najbardziej. Uwielbiam w niej „krzesełka lorda Blotton”! Są one dla mnie ulubioną sekwencją tej sztuki, a zarazem kwintesencją ignorancji, wynoszących się ponad zwyczajnego człowieka, wszelkiej maści notabli i elit. Te dość deprymujące „krzesełka” udały się Gombrowiczowi.
Dzieje dwudziestego wieku Gombrowicz prezentuje na wybiegu, robi z nich rewię mód, a szaleństwo stroju ma pokazać, jak wszelkie ideologie deformują ludzką podmiotowość i indywidualizm. Czyli znowu… forma. „Istotna dla zrozumienia sensu dzieła jest opozycja strój–nagość. Modne ubranie to zniewolenie, człowiek jest w nim uwięziony jak „w stroju najdziwaczniejszym, najokropniejszym”. To także obraz dziejów, teraźniejszości, przyszłości. […] Operetkową maskaradę ociekającą krwią można znaleźć w wielu przejawach współczesnego świata, jaki więc jest, jaki będzie ludzki strój? Człowiek śni, marzy o nagości, to jego nadzieja”.
Książę
„W czasach dzisiejszych, w czasach, jak dzisiejsze, socjalistyczno-demokhatycznych i ateistycznie-socjalistycznych, sthój stał się najsilniejszym bastionem klasy wyższej. […] Sthój i maniehy, oto bastion masz na wysokościach! Hosanna!”
Księżna
„Nagość, phoszę państwa, jest demagogiczna, jest wphost socjalistyczna, bo i cóż by było, gdyby gmin odkhył, że nasza dupa taka sama?!”
Fior
„Przeklinam ludzki strój, przeklinam maskę
Co nam się w ciało wżera, okrwawiona
Przeklinam mody, przeklinam kreacje
Krój pantalonów przeklinam i bluzek
Zanadto w nas się wgryzł!”
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2024
Przeczytam książkę literackiego patrona z lat 2020 - 2024
„Tekst sztuki nowoczesnej coraz mniej nadaje się do czytania. Coraz bardziej staje się partyturą, która żyć zaczyna dopiero na scenie, w grze, w spektaklu”. W pełni zgadzam się z Gombrowiczem. Jego dramaty oglądałam i mam wrażenie, że gdybym je tylko przeczytała, uznałabym je za dziwne i nieczytelne. „Operetka”, tak jak „Ślub”, jest niesłychanie scenicznym tekstem.
Z...
2024-03-24
Gdybym nie oglądała nigdy „Ślubu”, to po jego przeczytaniu czułabym się wyjątkowo zagubiona.
Jak bowiem „odgadnąć sens snu”? W dodatku nie swojego.
A tu znowu chodzi o „formę”, która, aby umożliwić ludziom współistnienie, jednocześnie ogranicza i blokuje prawdziwą osobowość.
Henryk pyta: - Czy istnieje czyste „ja”?
No właśnie? Istnieje? Czy zawsze można naprawdę być sobą, w każdej sytuacji i relacji?
„Jeden upija się drugim
Lecz każdy pragnie trzeźwego udawać, tak jak ja.
Ależ w takim razie to farsa!
Jeden pijak, aby trzeźwego udawać, przystosowuje się do pijaństwa drugiego pijaka, który, aby trzeźwego udawać, przystosowuje się do pijaństwa innego pijaka, który…
A zatem wszystko to kłamstwo! Każdy mówi
Nie to co chce powiedzieć, lecz to co wypada”.
Henryk to zdecydowanie bohater tragiczny. Próbuje na nowo się określić, stworzyć, dokonać inicjacji, ale niestety przegrywa.
„Tu wszyscy udają siebie samych… i kłamią, żeby prawdę powiedzieć…”.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2024
Przeczytam książkę literackiego patrona z lat 2020 - 2024
Gdybym nie oglądała nigdy „Ślubu”, to po jego przeczytaniu czułabym się wyjątkowo zagubiona.
Jak bowiem „odgadnąć sens snu”? W dodatku nie swojego.
A tu znowu chodzi o „formę”, która, aby umożliwić ludziom współistnienie, jednocześnie ogranicza i blokuje prawdziwą osobowość.
Henryk pyta: - Czy istnieje czyste „ja”?
No właśnie? Istnieje? Czy zawsze można naprawdę być...
2024-02-25
Antoni Libera przekształcając staropolski język „Odprawy…” na język współczesny, stworzył nareszcie jasny, czytelny i zrozumiały tekst. Czytając tę wersję tragedii Kochanowskiego byłam niepocieszona, że ona tak szybko się kończy. Z chęcią czytałabym dalej. Libera to sztukmistrz słowa, według mnie, porównywalny ze Stanisławem Barańczakiem. Barańczak niedościgle przekłada Szekspira, ponieważ nadając jego dramatom współczesnego brzmienia językowego, tworzy dzieła komunikatywne i pełne niebywałej siły wyrazu. Libera podobnie postępuje z „Odprawą…” i za to mu chwała.
Jestem w stanie wybaczyć mu nawet to, że pozbawił „Odprawę…” „białoskrzydłej morskiej pławaczki”. ;)
Dwie próbki tekstu do porównania.
Pierwsza:
„Drogo to widzę, u Ciebie
Dać młodość i baczenie za raz – jedno płacić
Drugim trzeba: to dobre, a tego żal stracić.
------------------------------------------------------
„Za szał młodości trzeba słono płacić.
By zyskać mądrość, trzeba młodość stracić”
Druga:
O białoskrzydła morska pławaczko
Wychowanico Idy wysokiej:
Łodzi bukowa, któraś gładkiej
Twarzy pasterza Pryjamczyka
Mokremi słonych wód ścieżkami
Do przezroczystych eurotowych
Brodow nosiła”.
-------------------------------------------------------
„O pełnomorski, piękny okręcie
O białych żaglach, wybudowany
W cieniu masywu wysokiej Idy,
Wysokiej góry w pobliżu Troi!
O łodzi z buku, która po szlakach
Słonej równiny niosłaś ku Grecji –
Gdzie wielka rzeka wpada do morza –
Urodziwego potomka Priama,
Tego pasterza o gładkiej twarzy!”
Antoni Libera przekształcając staropolski język „Odprawy…” na język współczesny, stworzył nareszcie jasny, czytelny i zrozumiały tekst. Czytając tę wersję tragedii Kochanowskiego byłam niepocieszona, że ona tak szybko się kończy. Z chęcią czytałabym dalej. Libera to sztukmistrz słowa, według mnie, porównywalny ze Stanisławem Barańczakiem. Barańczak niedościgle przekłada...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-29
Bardzo dynamiczna i aktualna tragedia polityczna.
Już w pierwszym akcie poznajemy zarzewie konfliktu i dwie, zajadle i nieustępliwie sprzeczające się strony. Duma, pycha i arogancja, kontra przekora, warcholstwo i złośliwość. Antagoniści są tak zapiekli w swoich racjach, że nic nie jest w stanie przekonać ich do zmiany zdania i postępowania.
I już na początku trudno czytelnikowi utrzymać nerwy na wodzy, bo silne emocje związane z obserwowaniem buty z jednej i krętactw z drugiej strony przyprawiają o chęć zatrzaśnięcia książki albo potrząśnięcia bohaterami.
W tym dramacie, w jednym z nielicznych Szekspira, prawie nie znajdziemy słownego droczenia się i żartobliwych językowych potyczek. Tutaj, bohaterowie od początku idą na noże.
Moją uwagę zwróciła matka Kajusa Marcjusza (Koriolana) – bardzo silna osobowość, ambitna i dumna, a przy tym prawdziwa rzymska patriotka. To pod jej wpływem i w zderzeniu z jej argumentacją jej syn zrezygnował z niehonorowej zemsty.
Skala emocji, które Szekspir wzbudza we mnie podczas czytania zawsze determinuje ocenę końcową dramatu.
Refleksje poboczne.
Manipulowanie plebsem przez trybunów bardzo przypomina manipulacje tłumem w „Ciemności w południe” Koestlera.
Zbratanie się Koriolana i Aufidiusza (zatwardziałych przeciwników na polu walki) wygląda niemal jak początki przyjaźni Gilgamesza i Enkidu.
Bardzo dynamiczna i aktualna tragedia polityczna.
Już w pierwszym akcie poznajemy zarzewie konfliktu i dwie, zajadle i nieustępliwie sprzeczające się strony. Duma, pycha i arogancja, kontra przekora, warcholstwo i złośliwość. Antagoniści są tak zapiekli w swoich racjach, że nic nie jest w stanie przekonać ich do zmiany zdania i postępowania.
I już na początku trudno...
2022-12
2022-12
2022-11
2022-10
2022-09
2022-07
2022-07
2022-06
2022-05
2022-04
2022-03
2023-08-23
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy pomyślnie. Ale jak wiadomo w tragediach twórcy ze Stratfordu dzieje się wręcz przeciwnie. Tam, gdzie miłość i szczęście - pojawia się plugawa, niszcząca intryga.
W tej tragedii jej mistrzem jest Iago.
Oj potrafi zamieszać.
Potrafi też wyprowadzić z równowagi czytelnika.
A my, także i dzisiaj, jakże czasami jesteśmy zaślepieni. Wierzymy tym, którzy nami manipulują i widzimy nie to co jest, ale to, co inni chcą byśmy widzieli.
I znowu, mimo kibicowania bohaterom i wiary w to, że komu jak komu, ale im musi się udać, z każdym kolejnym aktem wiemy, chociaż podświadomie nie chcemy tego zaakceptować, że finał będzie tragiczny.
Smutny i budujący napięcie dramat, nie pozbawiony jednak słownego komizmu. Bo rubasznej i pełnej humoru zabawy językiem u Szekspira nie brakuje nawet w najmroczniejszej sztuce, a Barańczak mistrzowsko te słowne gry przetwarza na nasze.
Ach te słynne szekspirowskie „nierozerwalne” pary tragiczne: Romeo i Julia, Hamlet i Ofelia, Troilus i Kresyda, Makbet i jego Lady, no i Otello z Desdemoną.
Para dość kontrowersyjna. Mogła drażnić, bo jakże to - Wenecjanka i Maur? W dodatku Desdemona jest czysta jak łza i wierna jak Penelopa.
Wydawałoby się, że miłość wszystko zwycięży, wybaczy, zapomni i ułoży sprawy...
2023-12-15
Znamy mądrość życiową, która mówi, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Ilu przyjaciół zostanie przy mającym szeroki gest Tymonie, gdy fortuna się od niego odwróci?
Na tle innych tragedii Szekspira, szczególnie tych ociekających krwią i buchających emocjami, ta wypada nienaturalnie blado, chociaż ciągle porusza istotne problemy natury ludzkiej.
Mocne wrażenie robi klątwa, którą Tymon rzuca na Ateny.
A śmieszy obrzucanie się co wymyślniejszymi wyzwiskami przez Apemantusa i Tymona.
Warto poznać ten mniej znany dramat Szekspira, w którym nie ma intryg, morderstw i spisków. Tym razem Szekspir przygląda się rozrzutności i interesownemu pochlebstwu – cechom ponadczasowym, które sprawiają, że tekst jest stale bardzo aktualny.
Znamy mądrość życiową, która mówi, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Ilu przyjaciół zostanie przy mającym szeroki gest Tymonie, gdy fortuna się od niego odwróci?
Na tle innych tragedii Szekspira, szczególnie tych ociekających krwią i buchających emocjami, ta wypada nienaturalnie blado, chociaż ciągle porusza istotne problemy natury ludzkiej.
Mocne wrażenie...
2023-11-24
Kolejna, bazująca na podłożu antycznym tragedia Szekspira. Niestety nie w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka i to, już na wstępie, obniża jej noty. Bohdan Drozdowski, mimo niewątpliwej wiedzy i znajomości fachu translatorskiego, nie ma odwagi wyjść poza pewne konwencje. Przekłada dość zachowawczo, a z każdej „samowoli” tłumaczy się w przypisach. Zabrakło mi tu brawury językowej, rubasznego i dosadnego, tak charakterystycznego dla dramaturga ze Stratfordu słownego humoru, który Barańczak czuje i potrafi, oj, i to jak potrafi przełożyć.
Dlatego dla mnie to wydanie "Antoniusza i Kleopatry" jest trochę bez wyrazu. Następują po sobie kolejne sceny, tasują się bohaterowie, ale emocji sięgających zenitu brak. A wydawałoby się, że temat tak wdzięczny ku temu, bo przecież aż dwie wielkie namiętności rządzą tą tragedią: miłość i wojna.
Kolejna, bazująca na podłożu antycznym tragedia Szekspira. Niestety nie w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka i to, już na wstępie, obniża jej noty. Bohdan Drozdowski, mimo niewątpliwej wiedzy i znajomości fachu translatorskiego, nie ma odwagi wyjść poza pewne konwencje. Przekłada dość zachowawczo, a z każdej „samowoli” tłumaczy się w przypisach. Zabrakło mi tu brawury...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-31
Nie ma to jak zanęcić, coś komu obiecać, rozbudzić nadzieję. Potem idzie już z górki.
Tylko czy o taki efekt chodziło:
„Królewska godność wisi mu na barkach
jak płaszcz olbrzyma na nikczemnym karle”
Odwrotu już nie ma, a kłód pod nogami coraz więcej:
„Czas niby strumień
Płynie drwiąc sobie z ludzkich żądz i sumień”
I finał tragiczny. Zgodnie z wróżbą.
Kolejna tragedia Szekspira za mą, tym razem przypomniana po latach. Oprócz wiedźm i ich przepowiedni pamiętałam jeszcze myjącą ręce Lady M i „maszerujący” las. Warto więc było wrócić, by odświeżyć sobie resztę.
Przeczytane w 1992 i 2023
Nie ma to jak zanęcić, coś komu obiecać, rozbudzić nadzieję. Potem idzie już z górki.
Tylko czy o taki efekt chodziło:
„Królewska godność wisi mu na barkach
jak płaszcz olbrzyma na nikczemnym karle”
Odwrotu już nie ma, a kłód pod nogami coraz więcej:
„Czas niby strumień
Płynie drwiąc sobie z ludzkich żądz i sumień”
I finał tragiczny. Zgodnie z wróżbą.
Kolejna tragedia...
„Nie możesz sam jeden stać, kiedy wszyscy klęczymy”.
To ostatnie zdanie dramatu zrobiło na mnie wrażenie. No i Filip klęka, i wraca do dworskiej formy.
A Iwona? Prawie nie mówi nic, prawie nie robi nic, „jest w niej jakaś niedomoga organiczna”, a mimo to nokautuje dworskich pozerów i udawaczy. Krępuje, dekoncentruje, wyprowadza z równowagi i komplikuje uformowane, do tej pory, życie dworskie. I wcale nie jest intrygantką! Ona, jedyna, nie udaje. Jest przyziemną, zwyczajną i bardzo przeciętną postacią, ale właśnie poprzez brak „formy” burzy pozorny dworski ład i porządek. To modelowa persona non grata. „Jej biologiczna dekompozycja rodzi niebezpieczne skojarzenia, nasuwa każdemu na myśl własne lub cudze braki i defekty”.
Z trzech napisanych przez Gombrowicza dramatów (pomijając niedokończoną „Historię”) „Iwona…” jest najstarsza i według mnie, niestety, najsłabsza. Akcja dramatu, poszczególne sceny i perypetie sklecone są dość nijako, nieudolnie i jakby przypadkowo. Myślę, że nadrzędnym atutem tego tekstu jest gombrowiczowska ironia i słowo oraz trafne pokazanie relacji międzyludzkich — jak na siebie wpływamy, jak się na sobie wzorujemy, jak na siebie oddziałujemy — czyli to, co Gombrowicz lubił najbardziej. Najbliżej „Iwonie…” do farsy i groteski, chociaż czuć w niej także szekspirowskiego ducha, bo ten nóż w ręku Filipa przed pokojem Iwony, ten kosz trzymany przez Cyryla. I te tajemnice, i spiski prowadzące do tragicznego finału, wywołanego wręcz na zamówienie.
Dla mnie „Iwona…” nie jest mistrzostwem gatunku, ale jej siła tkwi w przekazie. I, jak w przypadku każdego z dramatów Gombrowicza, warto obejrzeć spektakl, bo dopiero wtedy tekst nabiera znaczenia.
WYZWANIE CZYTELNICZE III 2024
Przeczytam książkę literackiego patrona z lat 2020 - 2024
„Nie możesz sam jeden stać, kiedy wszyscy klęczymy”.
więcej Pokaż mimo toTo ostatnie zdanie dramatu zrobiło na mnie wrażenie. No i Filip klęka, i wraca do dworskiej formy.
A Iwona? Prawie nie mówi nic, prawie nie robi nic, „jest w niej jakaś niedomoga organiczna”, a mimo to nokautuje dworskich pozerów i udawaczy. Krępuje, dekoncentruje, wyprowadza z równowagi i komplikuje uformowane, do tej...