-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-25
2024-03-05
Groteska, absurd, purnonsens i przede wszystkim „wiecznyj kajf”. Nie dla każdego i ten kajf, i to disco z Gogolem. A szkoda.
Przed czytaniem/słuchaniem tej niewielkiej książeczki warto zgłębić, znajdujący się na końcu, słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych. Naprawdę jest przydatny. Znajomość proponuję rozpocząć od słówka – "kajf" (frajda, haj, odlot - jednym słowem - euforia wywołana środkami odurzającymi), dlatego, że percepcję „Gogolowego disco” determinuje właśnie kajf. W tym wypadku czysto literacki, ale jednak! I żeby to zrozumieć, trzeba książkę Matsina przeczytać. Tego nie da się zrelacjonować! Mimo iż sama jestem inicjatorką wielu spektakularnych wydarzeń w życiu codziennym i potrafię zrobić „coś” z niczego, i absolutnie nie mam na myśli zupy czy obiadu ;) to autor „Gogolowego disco” prześcignął moje skromne umiejętności z naddatkiem.
Niewątpliwie duszą tego utworu są bohaterowie, czyli zgodnie z założoną konwencją powieści, dziwacy, odszczepieńcy i wykolegowani przez życie marzyciele. Polubiłam ich od pierwszego spotkania i bardzo się z nimi zżyłam. No i mistrz, i prorok - Gogol! Postać nie z tej ziemi! Zdecydowanie bardziej spod ziemi, w dodatku, z wypełnionymi piachem kieszeniami. Gogola nie pokona nikt, „nawet informatyk nie dosięgał Gogolowi do pięt, chociaż chodził dziwacznie ubrany i mówił niezrozumiałym językiem” :D
Proces oswajania przeze mnie tej książki trwa nadal, bo ciągle mam wrażenie, że poznałam tylko jej wierzchnią warstwę. Wielu sytuacji nie zrozumiałam, wydają się hermetycznie estońskie, takie nie „nasze”, wiele z nich wymaga zgłębienia kabały i głębszej wiedzy religijnej i mistycznej, dlatego wyposażyłam się właśnie w wersję papierową „Gogolowego disco”, bo na pewno będę chciała wrócić do tego duszoszczypatielnego klimatu i języka, by ogarnąć go też wzrokiem.
Powtórzę się też za tym co napisałam kiedyś o „Mistrzu i Małgorzacie”, bo nie mam wątpliwości, że to stwierdzenie jest i tutaj bardzo na miejscu - z połączenia realizmu, groteski i fantastyki wyłania się „nienormalna normalność”.
Do moich ulubionych wątków i motywów należą:
- w.c. książki, czyli „podziemie czytelnicze”, w którym literatura została sprowadzona do toalet,
- cztery ewangelie spisane na podstawie wypowiedzi „proroka” Gogola, ale powstałe w duchu „swoistej prawdy” każdego z trzech ewangelistów i jednej ewangelistki (sic!),
- wspaniały język, melancholijny, ale pełen ironii, gry słów, z fonetycznymi angielskimi wstawkami Wasi Kaługina (zagorzałego fana Beatlesów) w stylu: „Gaad bles ju!”, „ol-ju-niid-is-law”. I cudne – „Naszynal Dżeografiki, przedziwne czasopismo z niewiarygodnymi fotografiami”, i melodyjnie brzmiące słówko „stiliaga”, i sentymentalna „Murka”, niosąca ze sobą zapowiedź nieuchronnego, a także genialny neologizm – "sydent" (nie mylić z dysydentem!).
Groteska, absurd, purnonsens i przede wszystkim „wiecznyj kajf”. Nie dla każdego i ten kajf, i to disco z Gogolem. A szkoda.
Przed czytaniem/słuchaniem tej niewielkiej książeczki warto zgłębić, znajdujący się na końcu, słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych. Naprawdę jest przydatny. Znajomość proponuję rozpocząć od słówka – "kajf" (frajda, haj, odlot - jednym...
2024-01-11
„Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba”.
Po wysłuchaniu ostatnich słów „Kongresu” powyższe zdanie to była moja pierwsza myśl. Tak mi ten gombrowiczowski finał wszedł do głowy, jak piosenka, od której czasami nie możemy się uwolnić. Chyba te ciągłe rozważania o kulbaczeniu i cuglach zwiodły moje myśli na gombrowiczowskie manowce.
A miałam ten opis wrażeń po lekturze zacząć tak wzniośle. Cytatem z samego mistrza Lema: „Kryterium zdrowego rozsądku nie jest do historii ludzkiej stosowalne”. 😉
Gombrowicz mnie wyprzedził.
Nad treścią „Kongresu…” nie ma co się rozwodzić, bo „Kongres…” trzeba przeczytać, by przyswoić i „zrozumieć”.
Mnie, w swojej pierwszej części ten tekst przypominał jedną z podróży Ijona Tichego z „Dzienników gwiazdowych”, a w drugiej, tej po rozmrożeniu – „Powrót z gwiazd”, w której Hal Bregg tak jak Ijon Tichy musi nauczyć się funkcjonowania w nowej rzeczywistości i odnaleźć w nowomowie. W „Kongresie…” jednak jest drugie dno i mniej lub bardziej zawoalowana zapowiedź apokalipsy.
Trochę męczyły mnie nowotwory językowe, ale gdy sobie pomyślę, ile radości musiało sprawiać autorowi ich tworzenie, to o swoich mękach szybko zapominam. Zawsze przy tych lemoneologizmach przypominam sobie fragment z „Wysokiego Zamku”, w którym gimnazjalista Stanisław L. tworzył równie oryginalne legitymacje.
PS
Uwielbiam w książkach Lema jego napomknienia o czytaniu i prenumerowaniu przez niego gazet. Zawsze na te fragmenty zwracam uwagę. Z „Kongresu…” wyłuskałam takie zdanie: „Jestem wszak stałym abonentem prasy naukowej”.
„Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba”.
Po wysłuchaniu ostatnich słów „Kongresu” powyższe zdanie to była moja pierwsza myśl. Tak mi ten gombrowiczowski finał wszedł do głowy, jak piosenka, od której czasami nie możemy się uwolnić. Chyba te ciągłe rozważania o kulbaczeniu i cuglach zwiodły moje myśli na gombrowiczowskie manowce.
A miałam ten opis wrażeń po lekturze...
2023-09-14
Z połączenia realizmu, groteski i fantastyki wyłania się „nienormalna normalność” i to w niej trzeba szukać trwałych wartości i odniesień sensu ludzkiego życia, by przetrwać.
Niemożliwe, może stać się możliwe.
Jaka będzie tego cena?
I czy ostatecznie zatriumfuje prawda, dobro i braterstwo?
Najważniejsze jednak, by mieć odwagę być sobą.
I moja ulubiona postać - Małgorzata, która „miała słabość do ludzi będących mistrzami w swym fachu”.
Dzieło absolutnie ponadczasowe, uniwersalne i genialne w prowokowaniu różnych odczytań, bo to nie tylko to, że „romantyczny bunt przeciwko konwencjom staje się protestem przeciw zniewoleniu przez totalitarną rzeczywistość”.
Gdyby dla odmiany ktoś chciał tego arcydzieła Bułhakowa posłuchać, gorąco namawiam do wysłuchania wspaniałej superprodukcji Audioteki, w której możemy usłyszeć głosy między innymi: Magdaleny Różczki, Andrzeja Chyry, Jerzego Radziwiłłowicza, Krzysztofa Tyńca, Krzysztofa Wakulińskiego, Mariusza Bonaszewskiego i wielu innych wspaniałych polskich autorów.
Przeczytane w 2000 i 2023
Z połączenia realizmu, groteski i fantastyki wyłania się „nienormalna normalność” i to w niej trzeba szukać trwałych wartości i odniesień sensu ludzkiego życia, by przetrwać.
Niemożliwe, może stać się możliwe.
Jaka będzie tego cena?
I czy ostatecznie zatriumfuje prawda, dobro i braterstwo?
Najważniejsze jednak, by mieć odwagę być sobą.
I moja ulubiona postać -...
2023-11-10
Ale jaja!
Z powodzeniem tak można byłoby podsumować to groteskowe opowiadanie Bułhakowa. Jest to i powiastka science – fiction, i parodia kryminału, i satyra na porewolucyjną Moskwę zarazem.
To przecież rewolucja zrodziła „gady”, które wymknęły się spod kontroli i tylko cud może ocalić ludzkość przed ich inwazją.
Rozbawiły mnie, wieloznaczne, tytuły gazet: „Czerwony Ognik”, „Czerwony Pieprz”, „Czerwony Tygodnik”, „Czerwony Prożektor”, „Czerwona Moskwa Wieczorna”, „Czerwony Bojownik”.
Tak naprawdę, to wszystko zaczęło się od czerwonego… promienia.
Mimo że to zupełnie nie moje literackie rejony, warto było poznać profesora Piersikowa i jego nieziemskie perypetie.
Ale jaja!
Z powodzeniem tak można byłoby podsumować to groteskowe opowiadanie Bułhakowa. Jest to i powiastka science – fiction, i parodia kryminału, i satyra na porewolucyjną Moskwę zarazem.
To przecież rewolucja zrodziła „gady”, które wymknęły się spod kontroli i tylko cud może ocalić ludzkość przed ich inwazją.
Rozbawiły mnie, wieloznaczne, tytuły gazet: „Czerwony...
2023-10-28
Zacznę od tego, że nie jest to książka, która trafiła w mój gust literacki. Nastawiłam się na zupełnie inny rodzaj opowieści.
I ta słaba ocena wynika przede wszystkim z mojego rozczarowania.
Przed rozpoczęciem czytania warto wiedzieć, że nie jest to biografia Szekspirów ze Stratfordu oparta na nowo odkrytych dokumentach czy faktach. Jest to hipotetyczny, w większości zmyślony jeden z wielu wariantów losów tej rodziny ze szczodrze wplecionymi elementami magii.
W ogóle moim zdaniem, to książka nie o synu, tylko o żonie i matce. To Agnes jest w niej najważniejszą postacią.
Niepodobania
Mnie przede wszystkim nie podobał się styl. Właśnie on, od pierwszych stron nastawił mnie negatywnie. Zniechęcił i spowodował, że zaczęłam być krytyczna ponad miarę. Raził mnie, bo według mnie sięga do stereotypowych chwytów pisarskich, bo zdarza mu się serwować anachronizmy, bo jest kalką wielu mu podobnych.
Do niepodobań dołączam też całą magiczną aurę otaczającą Agnes i jej matkę.
Podobania
Siła charakteru Agnes, miłość i troska o dzieci, jej niezależność (bez zaczarowanej otoczki).
Przedstawienie mocnej relacji i więzi między bliźniaczym rodzeństwem.
Opis Londynu widziany oczyma żony Szekspira.
Opis „Hamleta” wystawianego na scenie teatru Globe i pomysł na jego inną interpretację.
Myślę, że wielu czytelnikom „Hamnet” będzie się podobać, a ważne przecież jest, by czytać to, co sprawia nam radość.
A że mnie akurat się nie podobał niewiele znaczy.
WYZWANIE CZYTELNICZE X 2023
Przeczytam książkę autora, którego polecili mi inni czytelnicy
Poleciła mi, właściwie - zaproponowała (a to jest różnica) - @Cleopatrapl
Zacznę od tego, że nie jest to książka, która trafiła w mój gust literacki. Nastawiłam się na zupełnie inny rodzaj opowieści.
I ta słaba ocena wynika przede wszystkim z mojego rozczarowania.
Przed rozpoczęciem czytania warto wiedzieć, że nie jest to biografia Szekspirów ze Stratfordu oparta na nowo odkrytych dokumentach czy faktach. Jest to hipotetyczny, w większości...
2023-08-07
Niestety zupełnie czego innego się spodziewałam.
Pomijając nawet wątek magiczny, którego fanką nie jestem, nie podobały mi się ani kompozycja, ani styl, ani sama historia.
Wiejski świat, według mnie, został nakreślony niewiarygodnie, nieprzekonująco i stereotypowo.
Mnie książka rozczarowała, ale jak widać po ocenach, innym może się podobać, dlatego najlepiej samemu przeczytać, by wyrobić sobie własną opinię.
I jeszcze na koniec adekwatny cytat z „klasyka”: „Dialogi niedobre. Bardzo niedobre dialogi są”. Mnie raziły sztucznością.
WYZWANIE CZYTELNICZE VIII 2023
Przeczytam książkę, z elementami folkloru, magii, mitów
Niestety zupełnie czego innego się spodziewałam.
Pomijając nawet wątek magiczny, którego fanką nie jestem, nie podobały mi się ani kompozycja, ani styl, ani sama historia.
Wiejski świat, według mnie, został nakreślony niewiarygodnie, nieprzekonująco i stereotypowo.
Mnie książka rozczarowała, ale jak widać po ocenach, innym może się podobać, dlatego najlepiej samemu...
2023-02-02
Meyrink potrafi wprawić duszę w drżenie.
Osiąga to poprzez stworzenie tajemniczego, mistycznego klimatu i zbudowanie napięcia, od którego nie można się uwolnić.
Czające się zło, fatalizm, obsesje i ukryte namiętności bohaterów, a także powzięte przez nich zamiary, no i tytułowy, legendarny, urojony albo i nie – golem, to magnetyczne atuty tej powieści.
W Golemie bardzo szybko trafiamy do środka całej historii, ale autor nie kwapi się, by tłumaczyć, kto jest kim i jaką ma rolę. Słuchając opowieści, długo czułam się jak intruz, który przystanął gdzieś w praskim Kogucim Zaułku i podgląda bohaterów, a że przyszedł za późno, to nie wie o co w tym wszystkim chodzi.
Z czasem jednak dochodzi do tej wiedzy, mimo iż jawa miesza się w tych obrazach ze snem i ma się wrażenie że nie wszystko to co się wydaje że jest, jest naprawdę.
Niezwykle ciekawa, przykuwająca uwagę i warta poznania literatura.
Polecam.
Meyrink potrafi wprawić duszę w drżenie.
Osiąga to poprzez stworzenie tajemniczego, mistycznego klimatu i zbudowanie napięcia, od którego nie można się uwolnić.
Czające się zło, fatalizm, obsesje i ukryte namiętności bohaterów, a także powzięte przez nich zamiary, no i tytułowy, legendarny, urojony albo i nie – golem, to magnetyczne atuty tej powieści.
W Golemie bardzo...
1989-01-01
2011-01-01
2022-12-31
Bezapelacyjnie najdłużej czytana przeze mnie książka w 2022 roku. Trzy miesiące zajęło mi poznawanie tych klimatycznych i niesamowitych opowieści z dreszczykiem. Z racji tego, że były to opowiadania, nie miałam potrzeby czytania ich jednym ciągiem, a robienie sobie krótkich przerw między nimi pomogło, bo nie doprowadziło do znużenia i monotonii wywołanej powtarzalnością tematów i motywów.
Specyficzny styl tych tekstów, zdecydowanie trąci myszką i wydaje się pretensjonalny, ale mimo to ma swój nieodparty urok. Szczególnie, gdy po czasie przypominamy sobie treść poszczególnych opowiadań, wtedy czujemy klimat tamtych wydarzeń, napięcie i pomysłowość autora.
Opisywane przypadłości, dziwactwa, przygody i natręctwa bohaterów mogą dzisiaj śmieszyć, ratuje ich jednak forma, to, że są zamknięte w krótkiej i zwięzłej postaci. Bardzo podobały mi się między innymi: „Siena stacja”, „Problemat Czelawy”, „Osada dymów”, a „Szary pokój”, „Dziedzina” i „Spojrzenie” faktycznie wywołały dreszczyk emocji.
Staromodny styl, naiwność w przedstawianiu „faktów” może odstręczać, ale jeżeli pomyśleć, że Grabiński był pionierem tego gatunku na gruncie polskim, mimo wszystko budzi szacunek.
Polecam czytać bez pośpiechu.
Bezapelacyjnie najdłużej czytana przeze mnie książka w 2022 roku. Trzy miesiące zajęło mi poznawanie tych klimatycznych i niesamowitych opowieści z dreszczykiem. Z racji tego, że były to opowiadania, nie miałam potrzeby czytania ich jednym ciągiem, a robienie sobie krótkich przerw między nimi pomogło, bo nie doprowadziło do znużenia i monotonii wywołanej powtarzalnością...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-25
Pod wieloma względami zestarzała się ta powieść.
Nawet dla mnie, za młodu wielbicielki twórczości Juliusza Verne’a.
Nigdy w życiu, nie przypuszczałabym, że o jakiejkolwiek powieści tego pisarza napiszę, że jest: naiwna, stereotypowa i o zgrozo… nudna.
O dziwo, bardziej podobała mi się pierwsza część książki, czyli wszystko to, co wydaje się mniej ekscytujące – przedstawienie postaci, odkrycie tajemniczej notatki islandzkiego uczonego Saknussemma i przygotowanie do wyprawy.
Sama wyprawa i perypetie bohaterów we wnętrzu Ziemi, czyli sedno fabuły przedstawione zostały naiwnie i mało interesująco.
Jednak ze względu na to, że to powieść sprzed blisko stu sześćdziesięciu lat, dodaję dwie mocne gwiazdki. Jedną z sentymentu do czasów, gdy dzięki Verne’owi odkrywałam świat, a drugą z szacunku dla jego ewidentnego pionierstwa na polu science – fiction.
WYZWANIE CZYTELNICZE IV 2022
Przeczytam książkę z kwiatem na okładce lub w tytule
Pod wieloma względami zestarzała się ta powieść.
Nawet dla mnie, za młodu wielbicielki twórczości Juliusza Verne’a.
Nigdy w życiu, nie przypuszczałabym, że o jakiejkolwiek powieści tego pisarza napiszę, że jest: naiwna, stereotypowa i o zgrozo… nudna.
O dziwo, bardziej podobała mi się pierwsza część książki, czyli wszystko to, co wydaje się mniej ekscytujące –...
2022-02-24
2021-09-27
WYZWANIE CZYTELNICZE IX 2021
Książka Stanisława Lema lub nim zainspirowana
W roku poświęconym Stanisławowi Lemowi poczułam się zobowiązana do poznania chociaż jednej jego książki. Bardzo trudno było mi zdecydować od czego zacząć. W wyborze „Niezwyciężonego” pomogło mi przeszukanie zasobów Audioteki, w których znalazłam tę powieść w formie audio - spektaklu.
Już pierwsze zdanie przeczytane przez Krystynę Czubównę - narratora w tym słuchowisku - porwało mnie na planetę Regis III i… przepadłam, bo „Niezwyciężony” to świetna, budująca napięcie i emocjonująco opowiedziana historia pewnej misji kosmicznej, pod przykrywką której rozgrywają się dylematy moralne bohaterów, a szczególnie jednego z nich.
Bowiem: „Czy mamy wszędzie przybywać z niszczącą potęgą, aby strzaskać to wszystko co jest sprzeczne z naszym rozumieniem?”
albo
„Każdy człowiek musiał wiedzieć, że inni nie zostawią go w żadnych okolicznościach, że można przegrać wszystko, ale trzeba mieć załogę na pokładzie. Żywych i umarłych”.
Powieść napisana niezwykle plastycznym i bogatym językiem, a warstwa futurystyczna, której obawiałam się najbardziej, wcale nie taka straszna do przebrnięcia, szczególnie dziś w czasach technologicznie zaawansowanych.
Najbardziej spodobały mi się „pastylki trzeźwiące” i zagryzane od czasu do czasu „kromki koncentratu”.😊
Wystawiona przeze mnie ocena jest, li tylko, oceną za fabułę.
Gdybym miała oceniać całościowo - interpretację lektorów, wykonanie, dźwięk i muzykę (według mnie kosmicznie genialną) bez wahania przyznałabym najwyższą notę.
Polecam!
Uważam, że nieprzekonani, bądź nieświadomi pisarstwa Lema mogą przygodę z jego twórczością rozpocząć właśnie od „Niezwyciężonego”.
WYZWANIE CZYTELNICZE IX 2021
Książka Stanisława Lema lub nim zainspirowana
W roku poświęconym Stanisławowi Lemowi poczułam się zobowiązana do poznania chociaż jednej jego książki. Bardzo trudno było mi zdecydować od czego zacząć. W wyborze „Niezwyciężonego” pomogło mi przeszukanie zasobów Audioteki, w których znalazłam tę powieść w formie audio - spektaklu.
Już pierwsze...
2021-10-13
Bardzo się bawiłam słuchając „Dzienników gwiazdowych”. Myślę, że Stanisław Lem bawił się jeszcze bardziej - pisząc je.
Ijon Tichy niczym kosmiczny James Bond raz po raz wyrusza na misje specjalne, które niekiedy przywodzą mi na myśl podróże pana Kleksa. 😉
Moją ulubioną wyprawą, była ta z numerem dwadzieścia, w której zadaniem najwyższej wagi było poprawienie historii świata. Och, działo się tam, działo. A za przykład niech posłuży cytat: „Narozrabiali tak, aż się z tego narodził romantyzm”. 😉
No i te nazwy.
Niby oczywiste.
Nic bardziej mylnego, bo DUPKI to dyssypatory układowe powolnej kompensacji. 😉
A na koniec motto:
„Ale tacy już są ludzie. Dają chętniej wiarę najbardziej nieprawdopodobnym bzdurom aniżeli autentycznym faktom.”
I jestem bardzo ciekawa, czy ten najbardziej popularny pleonazm był zamierzony. 😉
Bardzo się bawiłam słuchając „Dzienników gwiazdowych”. Myślę, że Stanisław Lem bawił się jeszcze bardziej - pisząc je.
Ijon Tichy niczym kosmiczny James Bond raz po raz wyrusza na misje specjalne, które niekiedy przywodzą mi na myśl podróże pana Kleksa. 😉
Moją ulubioną wyprawą, była ta z numerem dwadzieścia, w której zadaniem najwyższej wagi było poprawienie historii...
2021-11-10
Nadrabiam łapczywie Lema w zamian za te wszystkie bezlemowe lata. I cytując głównego bohatera „Powrotu…” mam ochotę zawołać: „wielkie nieba czarne i niebieskie”, jakaż to przystępna i fascynująca literatura!
O zagubieniu, odstawaniu od ogółu, byciu nierozumianym i nierozumiejącym innych.
Chylę czoła przed swoistym wizjonerstwem Lema i stworzeniem przed sześćdziesięcioma laty takiego obrazu „nowego” świata i „nowych” ludzi.
Zachęcam do zapoznania się, chociażby po to, by poznać (nie mieszczącą mi się w głowie) metodę betryzacji.
A tak prywatnie, to marzą mi się roboty układające ubrania w szafach po powrocie z podróży. 😉
Nadrabiam łapczywie Lema w zamian za te wszystkie bezlemowe lata. I cytując głównego bohatera „Powrotu…” mam ochotę zawołać: „wielkie nieba czarne i niebieskie”, jakaż to przystępna i fascynująca literatura!
O zagubieniu, odstawaniu od ogółu, byciu nierozumianym i nierozumiejącym innych.
Chylę czoła przed swoistym wizjonerstwem Lema i stworzeniem przed sześćdziesięcioma...
1991
2020-04-24
Co za odmiana!
Warto czasem się wysilić i z leniwego płynięcia z nurtem czytanej literatury spróbować popłynąć pod prąd.
Ciężko było mi tak od razu przestawić się na język Bradbury'ego. Minęło kilkanaście stron jego opwieści, nim "zaskoczyłam" i poczułam, że jestem na właściwym tropie. To nie jest książka, którą się czyta jednym tchem - ja potrzebowałam regularnego oddechu. Niektóre fragmanty czytałam kilka razy, żeby odnaleźć ukryty w nich sens.
Na początku, ta antyutopijna rzeczywistość wydała mi się nieco infantylna i naciągana, ale im dalej w las, tym bardziej wszystko sobie porządkowałam. Klimat przywodził na myśl gęstą atmosferę "Roku 1984" Orwella. Kilka razy złapałam się, że mimowolnie porównuję obie książki, gdyż są wyraźnie łączące je nici.
Podsumowując.
Ciekawy obraz przyszłości, z punktu widzenia amerykańskiego autora z początku lat pięćdziesiątych. Trochę infantylny jak pisałam, ale nasze wyobrażenie świata za sto lat, również może być infantylne dla przyszłych pokoleń.
Podpisuję się pod wizją świata zmanipulowanego przez media. Jakże przerażająca to wizja i jakże prawdziwa!
Polecam wszystkim, którzy lubią odkrywać drugie dno czytanych powieści.
Co za odmiana!
Warto czasem się wysilić i z leniwego płynięcia z nurtem czytanej literatury spróbować popłynąć pod prąd.
Ciężko było mi tak od razu przestawić się na język Bradbury'ego. Minęło kilkanaście stron jego opwieści, nim "zaskoczyłam" i poczułam, że jestem na właściwym tropie. To nie jest książka, którą się czyta jednym tchem - ja potrzebowałam regularnego...
1992
1996
Jak zwykle w przypadku powieści Lema wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Najpierw, na podstawie drobiazgowych opisów, zwizualizowałam edeńską przestrzeń i jej specyficzny koloryt, który, miałam takie nieodparte wrażenie, sam Lem stworzył po wzięciu halucynogennych środków. Surrealistyczne przestrzenie, dziwne fabryki i te masowe groby. Od razu narzuciła mi się jedna z hipotez Wojciecha Orlińskiego, z jego biografii o Lemie, że te kości, groby, egzekucje, to próba poradzenia sobie z wojenną traumą, czyli z lwowskim okresem życia pisarza i jego obserwacjami pogromów oraz lwowskiego getta.
Na pewno ten tekst to antyutopia, w której świat dążąc do doskonałości, zatraca się w niszczeniu tego, co mniej doskonałe. Na domiar tego całego złego jeszcze ta gorzko-ironiczna nazwa, Eden.
Występujących w powieści sześciu bohaterów identyfikujemy poprzez ich zawód i funkcję, którą sprawują. Świetnie nakreślił Lem ich sylwetki, z których każda jest różna i często ma inne pomysły na wyjście z opresji, w które co rusz wpadają.
Przez ten początkowy rozbieg, rozwlekle i drobiazgowo opisywany krajobraz Edenu, można rozpoznać, że książka w swej pierwotnej postaci była pisana i drukowana w odcinkach. I to jest mój jedyny zarzut pod jej adresem. Ta przydługo ciągnąca się zapowiedź wydarzeń właściwych.
Jak zwykle w przypadku powieści Lema wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Najpierw, na podstawie drobiazgowych opisów, zwizualizowałam edeńską przestrzeń i jej specyficzny koloryt, który, miałam takie nieodparte wrażenie, sam Lem stworzył po wzięciu halucynogennych środków. Surrealistyczne przestrzenie, dziwne fabryki i te masowe groby. Od razu narzuciła mi się jedna z...
więcej Pokaż mimo to