-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-08-10
2020-09-01
2019-08-30
2019-09-12
2019-08-07
Każde spotkanie z prozą Jakuba Małeckiego jest jak mała literacka uczta. Każda z jego powieści jest podszyta smutkiem i melancholią, od których nie sposób się nie uzależnić. Coraz bardziej przypomina mi w tym Harukiego Murakamiego. Tym razem Małecki bierze na tapet dwójkę zupełnie rożnych od siebie bohaterów. Olga jest kobietą sukcesu, która całe życie realizuje swoje marzenia - ma dobrą pracę, podróżuje, czyta dobre książki. Klemens to dziecko uwięzione w ciele dorosłego, który przez świat idzie, nosząc w plecaku balony wypełnione helem.Autor przedstawia życie obojga bohaterów i ukazuje, że nie da się w szybki sposób ocenić ludzi. Powieści Małeckiego są niezwykle wielowątkowe i zmuszające do wielu przemyśleń. Myślę, że ich odbiór zależy też bardzo od naszego doświadczenia życiowego, etapu, na którym je poznamy. Dla mnie "Nikt nie idzie" to przede wszystkim o szczęściu i jego poszukiwaniu. W tym kontekście widzimy Olgę, typową przedstawicielkę pokolenia millenialsów, które wciąż powinno coraz więcej i więcej - podróży, sukcesów, pieniędzy. Młoda kobieta jest w tym bardzo zagubiona i ilekroć odnajdzie równowagę życiową, tylekroć coś zmusza ją do gwałtownych zmian. Małecki w dość negatywny sposób przedstawia tu dzisiejszy świat konsumpcjonizmu, ciągłego biegu i powierzchowności. Z drugiej strony mamy Klemensa - osobę chorą, niezdolną do samodzielnej egzystencji, taką, od której najłatwiej jest odwrócić wzrok. A jednocześnie to on właśnie jest tą osobą, której zazdrościmy - prowadzi on szczęśliwe życie, umiejąc cieszyć się z drobiazgów. Mówiąc o twórczości Jakuba Małeckiego nie sposób nie wspomnieć o jego wspaniałym stylu - choć tym razem w powieści nie znajdziemy charakterystycznych dla autora elementów realizmu magicznego, to i tak całość podszyta jest magiczną afirmacją świata.
Każde spotkanie z prozą Jakuba Małeckiego jest jak mała literacka uczta. Każda z jego powieści jest podszyta smutkiem i melancholią, od których nie sposób się nie uzależnić. Coraz bardziej przypomina mi w tym Harukiego Murakamiego. Tym razem Małecki bierze na tapet dwójkę zupełnie rożnych od siebie bohaterów. Olga jest kobietą sukcesu, która całe życie realizuje swoje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-05
Co to była za książka! Jedna z najlepszych powieści historycznych, jakie czytałam W OGÓLE, a trochę ich było. Po tę powieść sięgnęłam zupełnie przypadkowo, zachęciła mnie jej okładka w bibliotece.Spodziewałam się po niej zwykłego, obfitującego w sceny erotyczne romansidła - i szczerze mówiąc, po męczącej nauce do sesji nawet trochę tego oczekiwałam. Tymczasem "Księżniczka Watykanu" to pełna intryg i zwrotów akcji powieść o potędze rodziny Borgiów, a także o wszystkich jej grzechach i podłościach. W centrum zdarzeń postawiona została młodziutka Lukrecja, ukochana córka papieża Aleksandra VI. Wbrew krążącym opiniom C.W. Gortner ukazał ją jako dobrą, zagubioną dziewczynę, będącą pionkiem w rękach swej bezwzględnej rodziny. Ku mojej niewysłowionej radości, autor postanowił skupić się na historii Włoch i Europy bardziej niż na łóżkowych ekscesach bohaterów. Tutaj jednak mam lekki zarzut - powieść osadzona jest w okresie wojen włoskich, ja sama, będąc 4 dni po egzaminie z historii Włoch wszystko w miarę dobrze rozumiałam, brakowało mi jednak wyjaśnienia, naświetlenia tła. Na pochwałę zasługuje jednak sposób, w jaki pisarz oddał realia historyczne i zwyczaje panujące na dworze watykańskim - intrygi, spiski, miłosne knowania. Powieść zachwyciła mnie także kreacją bardzo życiowych, wielowymiarowych postaci. W świetny i porszuający sposób ukazała, jak niewiele znaczyły kiedyś kobiety i jak łatwo nimi było pomiatać. Łamie serce, wzrusza, ciekawi.
Ocena: 10/10 (arcydzieło)
Co to była za książka! Jedna z najlepszych powieści historycznych, jakie czytałam W OGÓLE, a trochę ich było. Po tę powieść sięgnęłam zupełnie przypadkowo, zachęciła mnie jej okładka w bibliotece.Spodziewałam się po niej zwykłego, obfitującego w sceny erotyczne romansidła - i szczerze mówiąc, po męczącej nauce do sesji nawet trochę tego oczekiwałam. Tymczasem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-04
30/52 "Biegając boso" Amy Harmon
Po raz pierwszy od miesiąca przeczytałam książkę #sesjadepresja. Na pierwszy ogień po tym okresie poszła książka, która miała mnie rozerwać, nie będąc jednocześnie głupią. W takim wypadku wybór nasuwa się sam - coś od Amy Harmon, która obecnie jest jedną z niewielu autorek młodzieżowych, po których dzieła sięgam. "Biegając boso" to opowieść o wielkiej miłości, która łączy dwie osoby z różnych światów. Pół-Indianin i dziewczyna, która przedwcześnie musiała dorosnąć pomimo różnicy wieku stają się sobie najbliższymi ludźmi. Wiedzą jednak, że ich uczucie nie prowadzi do niczego pozytywnego, że dla dobra własnego i innych będą musieli z siebie zrezygnować. Uwielbiam książki Amy Harmon za to, że są niezwykle życiowe. W odróżneniu od innych autorów, ta pisarka przedstawia trudne, smutne oblicze życia i miłości. Tym razem ukazała, że nasze marzenia nie zawsze muszą realzować się tu i teraz, że czasem Bóg (bo miejsce Boga jest bardzo wyraźnie zaznaczone w całej twórczości autorki) ma dla nas inne plany. Powieść działa na emocje czytelnika, inspiruje go i wzrusza. Ogromną jej zaletą jest wplecenie muzycznych wątków -, które zachęcają do poznania twórczości klasycznych kompozytorów. Powieść oceniam jednak ciut niżej niż pozostałe dzieła autorki, ponieważ poirytowała mnie postać Samuela, który bardzo wiele wymagał i w mojej opinii bardzo ranił Josie, mimo tego, że ją kochał. Nie do końca przekonał mnie też tak szybki rozwój relacji pomiędzy Samuelem a Josie - gdyby nie końcówka, byłabym naprawdę zakochana, a jednak jestem "jedynie" niezwykle zadowolona!
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
30/52 "Biegając boso" Amy Harmon
Po raz pierwszy od miesiąca przeczytałam książkę #sesjadepresja. Na pierwszy ogień po tym okresie poszła książka, która miała mnie rozerwać, nie będąc jednocześnie głupią. W takim wypadku wybór nasuwa się sam - coś od Amy Harmon, która obecnie jest jedną z niewielu autorek młodzieżowych, po których dzieła sięgam. "Biegając boso" to...
2019-04-23
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc młodym człowiekiem zakochał się w dziewczynce ze swojej wioski w Polsce. Wojna, okoliczności, Holocaust - to oddzieliło od siebie zakochanych, nie pozwalając im być razem. Główny bohater spisuje więc ich historię... Po wielu latach nieoczekiwanie dowiaduje się, że jego powieść została już wydana i zmieniła życie wielu osób. Z historią Leopolda Gurskiego przeplata się opowieść o losach Almy, piętnastoletniej półsieroty, która zmagaa się z utratą ojca i depresją matki. Dziewczynka, zafascynowana "Historią miłości" postanawia odnaleźć jej bohaterów.
"Historia miłości" to powieść niebanalna. Mimo tytułu nie odnajdziemy w niej opisów romantycznych uniesień. Opisywane uczucie nie jest tu akcją, lecz stanem, króry determinuje życie bohaterów. To poruszająca historia o tym, co to znaczy kochać jedną osobę przez całe życie, jak wiele może znaczyć uczucie i jak może determinować losy człowieka. Autorka przedstawiła w książce tak że poruszający obraz starości, osamotnienia i rozpaczliwej próby zwrócenia na siebie uwagi. "Historia miłości" zwraca uwagę na konieczność odnalezienia iebie, na to, jak miłość może zmienić życie i ukształtować człowieka. Nicole Krauss opisała losy Almy i Leo w sposób niezwykle artystyczny. Przez książkę właściwie się płynie, kolejne zdania-perełki poruszają i inspirują. To książka, o której nie sposób zapomnieć!
Ocena: 10/10
Jedna z niepozornych książeczek, o których nic nie słychać. Nawet nie wiem, skąd wzięła się na mojej półce, a sięgnęłam po nią zupełnym przypadkiem - i to był wspaniały przypadek. "Historia miłości" to powieść, którą albo pokochacie albo zupełnie nie przypadnie Wam do gustu. Ja jestem w tej pierwszej grupie. Autorka przedstawiła w niej opowieść o staruszku, który będąc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-03
2017-08-02
2017-08-04
2018-02-20
2018-04-06
2018-08-05
2018-08-12
2018-08-02
2018-07-30
2018-07-13
W kwietniu cały świat żył sprawą małego Alfiego Evansa – chłopca, który walczył o życie w jednym z brytyjskich szpitali. Walkę z brytyjskim prawem prowadzili zarówno zrozpaczeni rodzice, jak i zaangażowani proliferzy z całego świata. Niestety, nie udało się – maluszek umarł. Dlaczego wspominam dzisiaj tę niezwykle smutną sprawę? Wczoraj miałam przyjemność przeczytać książkę, która już w poniedziałek 16 lipca będzie miała swoją premierę – „Niebo na własność” Luke’a Allnutta. Powieść, która przedstawia walkę rodziców o życie i godną śmierć ich umierającego na raka mózgu synka, Jacka. Dawno nie czytałam aż tak pięknej i przygnębiającej książki!
Anna i Rob poznali się na ostatnim roku studiów i od razu się w sobie zakochali. Pomimo różnic między nimi, stali się modelowym wręcz małżeństwem. Dopełnieniem ich szczęścia są narodziny syna, Jacka. Idealne życie rodziny przerywa diagnoza – rak mózgu, który rozpanoszył się w organizmie chłopca. Rodzice podejmują skazaną na przegraną walkę. Jednak choroba Jacka zabija nie tylko jego, ale również związek pomiędzy Anną a Robem.
Jak wspomniałam w ostatniej recenzji „Biegu do gwiazd”, uważam, że tematyka chorób, choć popularna w literaturze, jest niezwykle trudna. Pisząc książki o umieraniu, cierpieniu, szczególnie tym dziecięcym, łatwo wpaść w egzaltację i używać tanich chwytów, mających na celu wzbudzić łzy u czytelnika. Wcale nie tak prosto jest odnaleźć książkę, która autentycznie poruszy, która napisana została z klasą i szacunkiem do bohaterów i ich choroby. Na szczęście dokładnie taką powieścią jest „Niebo na własność”!
Książka Luke’a Allnutta, pomimo że zaliczyć ją można do literatury kobiecej, jest w pewien sposób niezwykle męska. W odróżnieniu od większości powieści o takiej tematyce, które pisane są albo z perspektywy matki albo samego umierającego dziecka, narrację w „Niebie na własność” prowadzi mężczyzna – ojciec Jacka. Zabieg ten sprawia, że książka jawić się może jako dużo mniej emocjonalna, może nawet „chłodna”. Dla mnie jednak był to tylko plus! Mam wrażenie, że w innych książkach autorzy zbytnio chcą wymusić na czytelnikach określone uczucia, opisując je rozlegle. W przypadku „Nieba na własność” emocje pojawiają się same. Rob, narrator, po prostu opowiada historię swoją i swojego dziecka – nie ma tu miejsca na opisy łez, rozpaczy, same fakty sprawiają, że serce człowieka krwawi.
Luke Allnutt w swojej powieści stworzył niezwykle wiarygodny obraz psychologiczny rodziny dotkniętej chorobą. Ukazał, że choroba zabija nie tylko chorego, lecz również całą jego rodzinę. Po diagnozie każdy z bohaterów usiłuje radzić sobie inaczej. Od dzieciństwa podporządkowana zasadom i autorytetom Anna, która całkowicie traci nadzieję, wydaje się być pogodzona z diagnozą, usiłuje tylko sprawić, by ostatnie chwile jej dziecka były jak najbardziej szczęśliwe, a jego odejście – jak najbardziej godne. Rob, który zawsze sprzeciwiał się regułom i szukał własnych rozwiązań, za wszelką cenę chce walczyć i chwyta się każdej nadziei. Inne podejście obojga rodziców do choroby dziecka sprawia, że ich drogi rozchodzą się nieodwracalnie. Pomimo że narracja prowadzona jest z perspektywy Roba, autor pozwala zrozumieć i poznać motywacje, uczucia, emocje obojga rodziców. Ich rozpacz i bezsilność jest obezwładniająca i wyciska z czytelnika wszystkie łzy. W odróżnieniu od wielu książek o tematyce chorób, w „Niebie na własność” odnajdziemy nie tylko opis walki o zdrowie, lecz również poruszającą opowieść o żałobie. Luke Allnutt ukazuje życie rodziców osieroconych, którzy nie mają już kogo kochać, którzy muszą zmagać się z pustką w swoim życiu. Ukazuje niemożność normalnego życia, to, że nawet drobiazgi, jak reklama zabawek, mogą doprowadzić do łez. Dawno nie spotkałam się z tak dobrą i prawdziwą kreacją bohaterów!
Powieść „Niebo na własność” napsiana została w przepiękny sposób. Żałuję niesamowicie, że zapomniałam zaznaczać sobie cytatów – choć wtedy musiałam przepisać prawie całą książkę. Pisarz w delikatny, nienachalny sposób pisze o emocjach. Pomiędzy pozornie chłodny opis walki z chorobą wplecione są piękne zdania o sensie życia, o miłości, o szczęściu i stracie. Przez powieść się płynie – naprawdę nie sposób się od niej oderwać.
Niesamowicie się cieszę, że miałam okazję przeczytać „Niebo na własność”. To była przepiękna pozycja o miłości, rodzicielstwie, stracie. Dawno nie czułam się aż tak wyprana emocjonalnie, czytając książkę!
W kwietniu cały świat żył sprawą małego Alfiego Evansa – chłopca, który walczył o życie w jednym z brytyjskich szpitali. Walkę z brytyjskim prawem prowadzili zarówno zrozpaczeni rodzice, jak i zaangażowani proliferzy z całego świata. Niestety, nie udało się – maluszek umarł. Dlaczego wspominam dzisiaj tę niezwykle smutną sprawę? Wczoraj miałam przyjemność przeczytać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-08
Jedna z lepszych młodzieżówek, jakie czytałam w ogóle. Historia nastolatki mierzącej się z nerwicą natręctw, która za wszelką cenę chce mieć "normalne życie". Holly Bourne w bardzo ciekawy i przekonujący sposób przedstawiła chorobę psychiczną - udało jej sę zaprosić czytelnika do "głowy" swojej bohaterki. Oprócz tego wplotła w swoją powieść wątki feministyczne - główne bohaterki, szesnastolatki, zastanawiają się nad tym, jak wygląda życie współczesnej młodej kobiety, z jakimi ograniczeniami i niesprawiedliwościami musi się mierzyć. W delikatny sposób zmusza młode odbiorczynie do refleksji i motywuje do zmian. Bardzo podobała mi się kreacja głównych bohaterek- każda z nastolatek jest inna, jednak wszystkie są prawdziwe, prawie w ogóle niewyidealizowane. Jestem wdzięczna Holly Bourne, że w swej powieści odwróciła wiele motywów, ukazała, jak ważna w życiu młodej dziewczyny jest samoakceptacja (a nie zdobycie miłości), poczucie własnej wartości i przyjaźń osób, które nas wspierają. Dobrze by było, by więcej nastolatek czytało właśnie takie książki!
Jedna z lepszych młodzieżówek, jakie czytałam w ogóle. Historia nastolatki mierzącej się z nerwicą natręctw, która za wszelką cenę chce mieć "normalne życie". Holly Bourne w bardzo ciekawy i przekonujący sposób przedstawiła chorobę psychiczną - udało jej sę zaprosić czytelnika do "głowy" swojej bohaterki. Oprócz tego wplotła w swoją powieść wątki feministyczne - główne...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to