Dziewczyny z Syberii Anna Herbich-Zychowicz 8,1
![Dziewczyny z Syberii](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/249000/249682/377175-352x500.jpg)
ocenił(a) na 83 tyg. temu Temat wysiedleń na Sybir podczas II WŚ jest mi osobiście bardzo bliski, dlatego lubię sięgać po literaturę o tej właśnie tematyce. Mamy tu dziesięć historii - dziesięć kobiet, które przeżyły zsyłkę i opowiadają nam swoje wspomnienia. Każda z historii mniej lub bardziej traumatyczna, są tu zarówno "zwykłe" wysiedlenia, jak i przypadki skazania na łagry za działalność polityczną, czyli za wszelkie akty buntu wobec sowieckich represji - te historie w szczególności chwytają za serce.
Zetknęłam się tu z jakimś komentarzem, lekkim zarzutem, odnoszącym się do tego, że wszystkie dziesięć bohaterek tego reportażu to "panienki z bogatych domów", a przecież nie tylko tacy ludzie trafiali na Sybir. Może i nie tylko, ale prawdę mówiąc, trochę tak było. Sowieci nienawidzili "burżuazji", czyli każdego, kto posiadał trochę więcej, czy to gospodarstwo, ziemię, czy to kamienice, i to właśnie w te grupy społeczne nieprzypadkowo wymierzone były działania wysiedleńcze. Ludzi wywożono, a ich mienie rozkradano.
Moja babcia też była jedną z takich osób i gdyby żyła, mogłaby opowiedzieć historię w niczym nie ustępującą od tych z książki. Miała 7 lat, kiedy całą rodziną w bydlęcych wagonach wywieziono ich 11 lutego 1940 roku. W środku nocy bolszewicy zatłukli się kolbami karabinów do drzwi domów, ojcu przystawili lufę do głowy, a matka musiała w 15 minut spakować, co się da i zebrać czwórkę dzieci, z których najmłodsze miało ze 4 czy 5 lat. Babcia opowiadała mi sporo o pobycie na Sybirze, kiedy byłam mała, zapewne oczywiście cenzurując te wspomnienia, a z tych opowieści oczywiście i tak prawie nic nie pamiętam, poza jakimiś przebłyskami. Pamiętam np. dobrze, jak mi mówiła, co to są kiziaki, dzięki czemu od dawna znam ten charakterystyczny wyraz, który się przewija chyba w każdej książce o Sybirze, jaką czytałam. Czytając takie książki, próbuję sobie w głowie odtworzyć realia przeżyć tych ludzi i nakładam je na to, co wiem na temat babci i jej rodziny, aby nadać tej historii w swojej głowie więcej głębi i zrozumienia.
Bardzo poruszył mnie fragment książki, który znalazł się na samym jej końcu, na ostatniej stronie - ponieważ to się zgadza. Moja babcia na Sybirze straciła ojca - pozostał pogrzebany gdzieś w okolicy Czelabińska, ale ich mamie udało się po wojnie wrócić do Polski razem z trójką młodszych dzieci. Najstarszy syn, 17-latek, został wcześniej wcielony do Armii Ludowej i zupełnie innymi drogami wrócił do kraju, a odnaleźli się ze sobą ponownie w nieprawdopodobny sposób, który mógłby znaleźć się w jakimś scenariuszu filmowym.