-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-05-01
2024-04-03
2024-03-18
2024-02-22
2024-01-23
Powieść jest przemyślanie zaprojektowana w polskim wydaniu. Brak zewnętrznej okładki, za to zewnętrzne szwy zbierają te setki stron w bardzo łatwo obsługiwaną księgę, która się nie posypie nawet przy N-tym czytaniu. Zaraz pod tytułem na lekko usztywnionej okładzinie znajduje się początek fabuły, nic się nie marnuje. Błyskotliwy styl, dbałość o formę wypowiedzi, lekkość, a nawet odpowiednia dawka humoru plasuje książkę wysoko, a gawędziarski styl przekona na pewno niejednego czytelnika. Pod tymi względami bardzo przyjemnie obcuje się z "Gentlemanami".
Jeszcze zanim przystąpiłam do lektury wydawał mi się interesujący czas w jakim rozgrywają się wydarzenia. Ukazanie Szwecji w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku rozbudziło moje oczekiwania. Zabieg w stworzeniu postaci narratora, który jest zarówno bohaterem, jednocześnie Autorem książki spowodował od razu uśmiech na twarzy i tym większą ciekawość, w jakim kierunku rozwinie się historia. Bracia Morgan powinni zostać w pamięć i kojarzyć się z dziełem Östergrena. Jednak nie wszystko było tu tak interesujące, jak się zapowiadało.
Rzemieślniczo świetna, to od razu czytelnik wyczuwa, jednak pod względem fabularnym - mordęga. Gdzieś na blogu czytałam, że jej treść jest mocno spójna z kontynuacją w postaci "Gangsterów" i by w pełni zrozumieć sens "Gentlemanów" trzeba zapoznać się przynajmniej z początkiem tamtej. Dla mnie nie jest to pomocne, gdyż opowieści dotyczące kolejnych postaci są dla mnie o tyle istotne, o ile odkrywają jak wyglądała i zmieniała się Szwecja, a co działo się z nimi samymi już dużo mnie.
Powieść jest przemyślanie zaprojektowana w polskim wydaniu. Brak zewnętrznej okładki, za to zewnętrzne szwy zbierają te setki stron w bardzo łatwo obsługiwaną księgę, która się nie posypie nawet przy N-tym czytaniu. Zaraz pod tytułem na lekko usztywnionej okładzinie znajduje się początek fabuły, nic się nie marnuje. Błyskotliwy styl, dbałość o formę wypowiedzi, lekkość, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-06
Wiem, że "Dlaczego,mamo?" miało skupiać uwagę na ważnej kwestii problemów emocjonalnych przeżywanych przez młode matki. Czy to chwilowe załamanie emocji, rozczarowanie, przemęczenie rolą, czy poważniejsze jak baby blues, depresja poporodowa, to poważne kwestie dotykające kobiet po urodzeniu dziecka. Jednak chodzi o to, że to co ważne zamglone jest przez tkliwości, maślane oczy wpatrujące się w dziewczynę maskujące jej emocje oraz irytujące powtarzanie bohatera, że jest tuż obok i zawsze wysłucha, a jak się ostatecznie okaże nie do końca zrozumiał problem.
Niemalże za każdym razem, gdy bohaterka próbuje dojść skąd biorą się jej lęki, to uczynni bliscy wyręczają w tym albo wplatane są teksty o tym, jak doktorek marzy o byciu częścią tej rodziny. Na końcu miałam wrażenie graniczące z pewnością, że więcej uwagi poświęciło się w lekturze trudnym przeżyciom z dzieciństwa Arka niż bieżącym troskom głównej bohaterki. Do tego język jakim posługuje się zarówno matka, jak i córka nie wykazują cech charakterystycznych dla wieku i przeżytego doświadczenia. Tak jedna jak druga, a nawet pan doktor posługują się jednakowym stylem wypowiedzi, co odbiera im charakter, jak i po części wiarygodność zdarzeniom.
(...)
Na koniec zaskoczenia w postaci ostatecznego rozwiązania, ponieważ nic go nie przepowiada w zachowaniu bohaterki oprócz tego, że może być przy nadziei. Skoro wcześniej w treści czytamy o wyzwoleniu się z lęków, poczynionych planach to gdzie konsekwencja? Do tego taki suprajsik w postaci określenia czaso-przestrzeni. Wszystko zaczyna się w 2010 roku, dramatyczna akcja rozgrywa się latem 2016, a w epilogu wrzesień 2017 czytam, ze minęło kilka lat i obecnie szesnastoletnia Amelia obchodzi urodziny.
Książka reprezentuje tak naiwne podejście do problemu, że to aż denerwuje. Wydaje się, że powinna stanowić jakąś podpowiedź dla kobiet w podobnej sytuacji, przy okazji dać otuchę, być krzykiem "Hej! nie jesteś sama. Z takimi problemami mierzą się setki tysięcy kobiet na całym świecie. Nie zwariowałaś!" Przy czym trzeba szukać pomocy, a nie wmawiać sobie ,że da się radę, bo "jestem z tych silnych" i "samo mi przejdzie".
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/dlaczego-tak-plytko-o-istotnym-problemie-dlaczego-mamo
Wiem, że "Dlaczego,mamo?" miało skupiać uwagę na ważnej kwestii problemów emocjonalnych przeżywanych przez młode matki. Czy to chwilowe załamanie emocji, rozczarowanie, przemęczenie rolą, czy poważniejsze jak baby blues, depresja poporodowa, to poważne kwestie dotykające kobiet po urodzeniu dziecka. Jednak chodzi o to, że to co ważne zamglone jest przez tkliwości, maślane...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-11
Czego się spodziewałam? Zażartości między opcjami hetero-homo! I w pewnym stopniu ona występuje jako starcie odmiennych postaw życiowych pokazanych przez Szczygielskiego - niestety - stereotypowo, a liczyłam w tym szczególnym aspekcie na powiew świeżości. Jednak Autor podszedł do tematu łagodnie ubierając historie pani Anny i jej sąsiada Pawła w konwencję humorystycznej opowiastki, na pewne kwestie przymykając oko, z innych ironizując, a jeszcze inne uwypuklając, sięgając w głąb problemu, nierzadko odzierając z prywatności, bawiąc się w psychoanalizę.
"Berek" jest niestandardowo spisaną opowieścią, która włada ironią, ale też pozwala przyjrzeć się dość realistycznym aspektom naszego życia. Czy koniecznie trzeba być gejem, by czuć się zaszczutym przez sąsiada? Takie zachowanie może odnieść się do każdego odmiennie postępującego człowieka, reprezentującego niewygodne poglądy, a nawet nonszalancko afiszującego się swoim dobrostanem. Można zarzucić Szczygielskiemu brak racjonalności w pewnych punktach, czy nawet odlotu (dosłownie i w przenośni) fantazyjnego, filozoficznej głębi konfliktu między jednostkami o różnym spojrzeniu. Ale ta bajka ma swój morał: nie oceniaj po okładce, bo jednych nie docenisz, a na innych się przejedziesz.
Czego się spodziewałam? Zażartości między opcjami hetero-homo! I w pewnym stopniu ona występuje jako starcie odmiennych postaw życiowych pokazanych przez Szczygielskiego - niestety - stereotypowo, a liczyłam w tym szczególnym aspekcie na powiew świeżości. Jednak Autor podszedł do tematu łagodnie ubierając historie pani Anny i jej sąsiada Pawła w konwencję humorystycznej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-31
2023-12-22
Nie Ma kogo, Nie Ma czego - felietony o brakach, o czyimś odejściu, o pożegnaniu się z przeszłością. Motyw bardzo ciekawy, jednak wykonanie mnie nie przekonuje. Są to zarówno króciutkie historyjki, rozmowy-wywiady, jak i przemyślenia Autora, a wszystko jakieś takie rozmyte, niedoprecyzowane, niektóre teksty nie wiadomo po co się tutaj znalazły i czemu miały służyć.
Może temu zbiorowi zaszkodziło to, że teksty były zbierane przez kilka lat? A może to jak mówi Hanna Krall w "Najkrótszym wykładzie o Nie Ma":
"- Wszystko musi mieć swoją formę, swój rytm, panie Mariuszu. Zwłaszcza nieobecność" (s.309). Tutaj tego mi brakuje. Rytm zaczyna się gubić, gdy treść przyjmuje różnorodną formę. Może się stać również niezrozumiałe, gdy estetyka słowa zamienia się w manierę. Szczygieł raz się nad tematem zgrabnie pochyla, innym razem produkuje łzawe historie. Może to mocniej podkreśla charakter felietonu? Może jest mistrzostwem takie skakanie od sasa do lasa? Nie wiem. Dla mnie publikacja nie ma mocnego akordu, nie ma w niej tekstu, który by oszołomił, sprawił, że będę chciała zachować go w pamięci na długie lata.
Sięgnęłam do tej pozycji ze względu na entuzjastyczne recenzje innych czytelników, a dziś czuję się rozczarowana i traktuję "Nie Ma" jako wydmuszkę.
Nie Ma kogo, Nie Ma czego - felietony o brakach, o czyimś odejściu, o pożegnaniu się z przeszłością. Motyw bardzo ciekawy, jednak wykonanie mnie nie przekonuje. Są to zarówno króciutkie historyjki, rozmowy-wywiady, jak i przemyślenia Autora, a wszystko jakieś takie rozmyte, niedoprecyzowane, niektóre teksty nie wiadomo po co się tutaj znalazły i czemu miały służyć.
Może...
2023-12-10
Mało przekonująca historia. Zarówno treść dotycząca historii obrazu Anny Dale, zatrudnienie Morgan Christopher do restaurowania zniszczonego ogromnego płótna i wydobycie spod tony brudu oryginalnego malowidła w tak krótkim czasie, jak wszelkie niuanse zachodzące pomiędzy bohaterami. Wszyscy są tacy akuratni, kochający, pomagający...
Tytuł, który tak naprawdę może być hasłem reklamowym, żeby czytelnik dopatrywał się tajemnic, czegoś co się nie pojawia. Niedorzeczne to wszystko i ponad miarę nudne. Gdybym czytając nie wiedziała kto jest autorem, nie zorientowałabym się, że to Diane Chamberlain popełniła taki bubel.
Mało przekonująca historia. Zarówno treść dotycząca historii obrazu Anny Dale, zatrudnienie Morgan Christopher do restaurowania zniszczonego ogromnego płótna i wydobycie spod tony brudu oryginalnego malowidła w tak krótkim czasie, jak wszelkie niuanse zachodzące pomiędzy bohaterami. Wszyscy są tacy akuratni, kochający, pomagający...
Tytuł, który tak naprawdę może być hasłem...
2023-11-30
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą dźwigać na swoich barkach, ile im przydzielono obowiązków typowo biurokratycznych skutecznie odciągając od zaangażowania w istotę swojej pracy. Niektórzy rezygnują z pewnych form działania na rzecz młodzieży poza szkołą inni jasno oznajmiają rodzicom, że nie będą charytatywnie jeździć z uczniami na wycieczki (za każdy taki dzień mają opłacane za 4 godziny przy tablicy, a opiekę sprawują 24/dobę).
Mamy tutaj do czynienia z jednostkami, które naprawdę budują szkolna rzeczywistość, którym pomimo trudności, jakie stale piętrzy system jeszcze się chce. Niestety, niektórzy już otwarcie mówią tez o zmianie kierunku i przejściu na obcy rynek (nauczycielka niemieckiego) albo do innej działalności. I mimo trudności ze strony urzędu czy nierzadko rodziców, pomimo przemęczenia i kiepskich stawek (dla pokreślenia jak jest kiepsko u nas wypowiada się o zawodzie w swoim kraju Hiszpan) potrafią skupić się na tym, co ich motywuje. Z przyjemnością czyta się o pasji tych ludzi, bo tylko tacy nauczyciele potrafią dobrze mówić o swoich podopiecznych, cieszyć się ich sukcesami.
(...)
Publikacja jest zaledwie zbiorem rozmów i aż prosi się o mocną konkluzję, czego coraz częściej w tego publikacjach nie dostajemy. Kowalska raczy nas wstępem, ale po co zaczynać pracę na kontrowersyjny temat, skoro nie buduje się syntetycznego opracowania problemu. Na końcu powinno mocno wybrzmieć wszystko to, o co walczą nauczyciele, co mogą, chcieliby zrobić, a systemowo uniemożliwia się im to na każdym kroku, budując przy tym atmosferę niekompetencji i roszczeniowości przez tę jakże uprzywilejowaną grupę zawodową. Tylko pytanie: kto z uśmiechem i ochotą do działania chce pracować 50-60 godzin tygodniowo przy stawce za góra połowę tego? Nauczyciel w szkole wykonuje tylko część pracy, resztę zabiera do domu. I nie, nie ma dwóch miesięcy wakacji, a przepisowo sześć tygodni, co też wcale nie jest żelazną regułą.
Ta książka powinna otworzyć oczy rodzicom, jak system zniewala każdą ze stron biorącą udział w edukacji. Na papierze zmian dokonują ci na najwyższych szczeblach, brudną robota zajmują się nauczyciele, a kuratorium jest do kontrolowania działań szkoły, a nie pomagania nauczycielom. Drogi nauczycielu - radź sobie sam!
"Wymagamy od nauczycieli bardzo wiele: mają być autorytetami, muszą świecić przykładem, mają obowiązek poświęcać się swojej pracy, do której koniecznie muszą mieć powołanie. I jeszcze wypełniać misję. Osobom przekonanym o swoim posłannictwie nie trzeba dobrze płacić. I tak będą je wypełniały. Podobną postawę przejmuje się w stosunku do policjantów czy ratowników medycznych. Albo lekarzy. Lub pielęgniarek. Jednak za każdym razem, kiedy zawód nierozerwalnie łączący się z misją zostanie zdeprecjonowany, kończy się to podobnie - społeczną katastrofą. I w obliczu takiej katastrofy stoimy." (s.10)
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/miec-powolanie-poczucie-misji-i-nie-prosic-o-odpowi-belfrzy
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-31
"A gdyby tak zmienić coś w swoim życiu? A gdyby tak zmienić wszystko, przewrócić poukładany świat do góry nogami? Nie iść na żadne kompromisy. Rzucić pracę, sprzedać, co tylko da się sprzedać i nie przejmować się zbytnio tym, co będzie za rok czy dwa. Uwolnić się od tej rutyny i przewidywalności, od tego schematu, kredytów, kariery, rachunków. Doskonale wiedziałam, jak to zrobić, musiałam jeszcze tylko przekonać Tomasza." (s.7)
Czteroletnia przygoda rozpoczyna się od postawienia nóg w Newark w USA. I o ile może na tym terenie jeszcze nie jest tak ekscytująco to zakup starej hondy umila parze przemieszczanie jak i nierzadko zapewnia bezpieczne noclegi. Jadąc po amerykańskich bezdrożach kierują się ku Meksykowi i dalej do Gwatemali.
Podróże to czas na bezpośrednie poznawanie kultur, obcowanie z odmiennymi zwyczajami oraz ludźmi. A ci ostatni mogą być bardzo pomocni w pokonywaniu barier nie tyko językowych. Z pozoru łatwo przypisać naszej parze naiwność. Nie znają eksplorowanych terenów ani praw jakimi rządzą się zamieszkujący je ludzie, do tego poza polskim i angielskim, który trafia wbrew pozorom do nielicznych, bywają problemy z finansami, bo te nawet jeśli są, to na pewnym terenie nie podlegają przewalutowaniu, nawet jeśli jest to dolar. W Meksyku rozpoczynają naukę hiszpańskiego, a mając do dyspozycji internet nie są tak bezsilni, jak się początkowo wydawało. Z pewnością pomocne są charaktery bohaterów. U optymistycznej Magdy otwartość na wszelką odmienność oraz upór, u Tomka rzeczowość, podejście do problemu z taktyką przewidującą krok do przodu - dają możliwości pomyślnej realizacji przedsięwzięcia.
(...)
Podróżujemy! Jesteśmy w Gwatemali, gdzie 70% społeczeństwa wyznaje wiarę katolicką, ale to nie przeszkadza w równoczesnym odprawianiu rytuałów przez szamana oraz wiary w uzdrawiające moce wiedźm. Taki trójpodział? a może raczej symbioza? Dalej Ekwador - egzotyczne bogactwo lasu równikowego w dorzeczu Amazonki(selwa); na drzewach: papugi, tukany, karakara,małpy, a w wodzie: piranie strętwy, kajmany,żółwie. Znajduje się tu Narodowy Rezerwat Biologiczny Limonoocha. Fantastycznie jest móc poczytać o takich dobrach natury, nawet jeśli nigdy nie zetkniemy się z nimi bezpośrednio. Język jakim posługuje się Magda by przybliżyć czytelnikowi różnorodność tak naturalną jak i kulturową w zwiedzanych rejonach, jest odzwierciedleniem pasji poznawczej bohaterki. To co widzimy i w jaki sposób jest przedstawiane wzbudza chęć poznania, osobistego doświadczania podobnych zjawisk.
(...)
Bohaterowie podczas swej wędrówki pragną również osiągnąć swój szczyt i to dosłownie. Huayna Potosi - szczyt w Andach ma ich doprowadzić do zrozumienia, po co poświęcać tak wiele, by stanąć na wytyczonym szczycie? Odpowiedź może nie dla każdego być oczywista, ale znalezienie się w niewiarygodnej do ogarnięcia przestrzeni daje inne spojrzenie na świat, ludzką egzystencje, na to co powinno być ważne, a co tylko zaśmieca nasz umysł.
(...)
A na zakończenie czteroletniej przygody - Everest! Małżeństwo miało się tam spotkać ze znajomym Słowakiem, ale okazał się, ze ten zaginął w Himalajach. A tam system ratownictwa górskiego nie istnieje. Poszukiwania odbywają się na własną rękę, a tym trudniej je przeprowadzać, gdy nawet nie jest wiadomo dokładnie kiedy i w którym kierunku człowiek wyruszył. Dla bohaterów ta tragedia kładzie się cieniem na finiszu ich podróży. Mocno przeżywają niepowodzenia poszukiwań, swoją bezsilność, chaos jaki panuje w takich przypadkach, niekompetencje władz i właściwie żadną pomoc ze strony jakichkolwiek jednostek służbowych. Góry kontra człowiek - dobrze wiemy kto jest bez szans.
Fascynująca podróż, której relacje były na bieżąco spisywane na blogu, gdzie udostępniono więcej szczegółów oraz kumuluje się jeszcze więcej emocji -> www.z2strony.pl
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/cele-na-mapie-podroze-na-krance-wytrzymalosci-pirania-na-kolacje-1405-dni-w-podrozy-dookola-swiata
"A gdyby tak zmienić coś w swoim życiu? A gdyby tak zmienić wszystko, przewrócić poukładany świat do góry nogami? Nie iść na żadne kompromisy. Rzucić pracę, sprzedać, co tylko da się sprzedać i nie przejmować się zbytnio tym, co będzie za rok czy dwa. Uwolnić się od tej rutyny i przewidywalności, od tego schematu, kredytów, kariery, rachunków. Doskonale wiedziałam, jak to...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-30
2023-09-28
2023-09-11
2023-06-18
2023-04-14
Podtytuły rozdziałów nadają lekkiej konwencji i całość można odczytać jako komedię romantyczną.
Listy wplatają się w bieżące wydarzenia z życia dwojga głównych bohaterów podtrzymując kontakt między nieznajomymi sobie ludźmi. Przypadek ich połączył, ale zetknęły już chyba siły nadprzyrodzone, tak wszystko układa się tutaj po drodze.
Są jak wstążka trzepocząca na wietrze przesiąknięta deszczem, gdy bohaterowie załamują się pod naporem zdarzeń, niemiłych przeżyć oraz słońcem, gdy nabierają wiary do działania, a pozytywny impuls każe im otulać się kolejną imaginacją. Takie jest życie, pełne dołków i górek, marzeń, wzniosłych idei oraz rozczarowań i nagłych niepomyślnych zwrotów.
I koniec historii, a raczej tej części, gdzie rozdziela się Jego i Ją na zasadzie literackiej gry: On - ten niedobry jak to zwykle bywa odchodzi, a Ona - jako naiwna, cierpi po wsze czasy. Czy aby na pewno tak? Nazbyt patetycznie, ale i sztampowo?
Kosma, ogarnij się chłopie! A ty Matyldo, nadaj w końcu realności życiu, bo utopisz się w swoim romantyzmie.
Podtytuły rozdziałów nadają lekkiej konwencji i całość można odczytać jako komedię romantyczną.
Listy wplatają się w bieżące wydarzenia z życia dwojga głównych bohaterów podtrzymując kontakt między nieznajomymi sobie ludźmi. Przypadek ich połączył, ale zetknęły już chyba siły nadprzyrodzone, tak wszystko układa się tutaj po drodze.
Są jak wstążka trzepocząca na wietrze...
2023-05-20
2023-05-07
Dla mnie książka historyczna nad przygodową ma tę przewagę, że dostarcza ciekawych elementów historycznych o wymiarze autentycznym, ważnym dla dziejów świata, czy regionu, a jej fabuła potrafi być równie, jak nie bardziej pasjonująca, co powieść przygodowa.
W przypadku "Weterynarza z Toledo" przenosimy się do wydarzeń przełomu XII i XIII wieku na Półwysep Iberyjski i zagłębiamy się w losy Hiszpanii podbijanej przez Almohadów.
I jakież mogłoby to być piękne doznanie móc obcować z przebiegiem tychże wydarzeń, zaczytywać się w sceny batalistyczne, krwawe najazdy, grabieże, mordy i inne towarzyszące temu radości. Ale nie, bo jak się okazuje Autor umyślił sobie wpleść w te motywy, sygnalizowane bardziej na marginesie powieści, losy kastylijskiego chłopaka oraz jeszcze na drugim planie wypadków dotyczących dwóch jego sióstr. A młodzieniec przytłoczony rozpaczą po starcie rodziny z uporem osła postanawia odnaleźć porwane siostry. Los mu sprzyja. Pomaga i uczy się pod okiem weterynarza z Toledo, a przy boku stoi wierna klacz. Magiczny to koń, bo oto w lot odgaduje myśli bohatera, potrafi rozprawić się z bandytami, a na koniec na swym grzbiecie dowiezie Diego po zwycięstwo. Bo ten z dzieciaka wyrośnie nie tylko na weterynarza, ale i dzielnego wojaka, z umiejętnością tygrysa prześlizgującego się w szeregi nieprzyjaciela. Dodajmy do tego miłosne wzdychania przepięknej żony Galiba oraz rezolutnej Menci szukającej bohatera po polach i zagrodach, a robi się z powieści naiwna historyjka niewiele wnosząca na temat prawdziwych rewolt przeprowadzanych przez muzułmanów na ziemiach Hiszpanii.
A to właśnie określenie dokładnie kto, kiedy i jak, pokazanie chociaż w zarysie przebiegu konfliktu byłoby najbardziej interesujące. Wtedy też nic nie stałoby na przeszkodzie by ukazać na takim historycznym tle losy bohaterów. A tak dostajemy jedynie więcej romansowej papki, naiwnie heroicznych działań kobiet i równie niedorzecznych posunięć mężczyzn.
Na temat prawdziwych zdarzeń jakie miały wówczas miejsce czytelnik dostaje krótką informacje na początku każdej z części. Taka powieściowa Wikipedia.
Dla mnie książka historyczna nad przygodową ma tę przewagę, że dostarcza ciekawych elementów historycznych o wymiarze autentycznym, ważnym dla dziejów świata, czy regionu, a jej fabuła potrafi być równie, jak nie bardziej pasjonująca, co powieść przygodowa.
W przypadku "Weterynarza z Toledo" przenosimy się do wydarzeń przełomu XII i XIII wieku na Półwysep Iberyjski i...
Po pierwszej przeczytanej książce Autorki wiedziałam, że będę kontynuować tę smakowicie rozpoczętą przygodę, mimo iż lektury Magdaleny Zimniak nie należą do lekkich, banalnych konstrukcji. Dawno jej u mnie nie było i zatęskniłam za tym co znajome i dobre. Z zaciekawieniem podchodzę do kolejnej, zastanawiając się czym tym razem zaskoczy, w jaki sposób uwikła swoich bohaterów i czy będzie autentycznie?
(...)
Przerabianie przez bohaterkę scen z życia, gdy była nastolatką daje początkowo fragmentaryczny obraz jak wyglądała ta przeciętna rodzina z Nasielska. Jak zaburzony rodzic wpływa na kształtowanie się młodego człowieka i do czego jest zdolny w swym obsesyjnym egoizmie. Jak choroba psychiczna może zdominować umysł i przejąc władzę nad poczynaniami człowieka. Kluczowe są tu rozważania Bianki nad sytuacją w jakiej się obecnie znalazła i kto może za tym stać. Praktycznie każda z wymienianych postaci może być tym zamaskowanym porywaczem, zarówno kobieta jak i mężczyzna. Czy to desperacja otumanionej kobiety podpowiada jej takie scenariusze? czy realnie każdy z podejrzanych mógłby dokonać takiego czynu i odgrywać grę, która przywodzi tyle wspomnień?
Teraźniejszość przeplatana jest ze zdarzeniami z przeszłości. I teraz i przedtem wypełniają tajemnice oraz niedopowiedzenia, a po tragicznych przeżyciach zacierają się pewne wspomnienia, które z czasem upomną się o ujawnienie. Wygląda na to, że należałoby przechowywać w pamięci ciągłość zdarzeń, by uchronić się przed kolejnymi kryzysami.
Zimniak umiejętnie prowadzi grę z czytelnikiem podsuwając osoby do kręgu podejrzanych, to znów negując ich udział. To za łatwe, tamto zbyt oczywiste. Ale przecież tak właśnie może być. Najczęściej to najbliżsi stoją za zniknięciami kogoś z rodziny. To ci zaufani, okazujący pomoc, przychylność, a nawet miłość, są zdolni do niewiarygodnych czynów. Przyjaciel w każdej chwili może stać się wrogim, więc komu zaufać?
W tym wypadku proponuję zaufać dobrej, wciągającej lekturze i podarować sobie wieczór na rozwikłanie psychologicznej zagadki. Trzymająca w napięciu fabuła, narracja współtworzona przez każdego z bohaterów zdarzeń, kompilacja ich przemyśleń odkrywająca stopniowo początkowo niejasny, rozmyty obraz przeszłości. Każdy ma coś na sumieniu i każdy mógłby okazać się winnym, ale tu do końca nic nie będzie oczywiste.
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/rozpocznijmy-te-gre-nasza-prywatna-gra
Po pierwszej przeczytanej książce Autorki wiedziałam, że będę kontynuować tę smakowicie rozpoczętą przygodę, mimo iż lektury Magdaleny Zimniak nie należą do lekkich, banalnych konstrukcji. Dawno jej u mnie nie było i zatęskniłam za tym co znajome i dobre. Z zaciekawieniem podchodzę do kolejnej, zastanawiając się czym tym razem zaskoczy, w jaki sposób uwikła swoich bohaterów...
więcej Pokaż mimo to