-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-03
2023-12-27
2024-01-05
"Gdyby mężczyźni byli wolni, nie potrzebowaliby odbierać wolności kobietom. Ten, kto jest wolny, nie musi nikomu innemu zabraniać być wolnym".
Afganistan. Dziewczynka, która miała stać się chłopcem by ocaleć. Tak wychowywany człowiek styka się z problemem własnej tożsamości. Przychodzi moment kiedy trzeba określić się jako kto istnieję by wybrać życiową drogę i rolę z jaką chce się utożsamiać.
Opisywany świat to taki, w którym nie przystoi być kobiecie równie silną co mężczyznie.
Tematyka godna rozważań, do tego krąg kulturowy mniej znany u nas więc tym bardziej wart zgłębienia. Jest jedno "ale", które utrudnia przejście przez lekturę, a mianowicie styl pisania. Stykamy się tu z taką konwencją opowieści, gdzie podczas czytania ma się wrażenie, że wchodzimy na stromą górę. I nie chodzi mi tu o sam fakt, że trudniej wyczuć dialogi, bo nie ma ich w typowy sposób wyeksponowanych, ale o sam język, na wpół liryczny, momentami zapętlający w opisie zdarzeń. Mamy np. w jednym zdaniu, że Samira jest szczęśliwa z takiego a takiego powodu, w drugim, że jest nieszczęśliwa, a w kolejnym, co znów daje jej szczęście i potem znów co sprawia, że czuje się nieszczęśliwa. I tak przez pół strony. Trzeba podczas czytania zwolnić, żeby coś nie umknęło, gdyż jedne zdarzenia są ledwie potwierdzone w tekście inne dotyczące bardziej przeżyć mogą zajmować stronę, dwie.
"Gdyby mężczyźni byli wolni, nie potrzebowaliby odbierać wolności kobietom. Ten, kto jest wolny, nie musi nikomu innemu zabraniać być wolnym".
Afganistan. Dziewczynka, która miała stać się chłopcem by ocaleć. Tak wychowywany człowiek styka się z problemem własnej tożsamości. Przychodzi moment kiedy trzeba określić się jako kto istnieję by wybrać życiową drogę i rolę z jaką...
Kolejna książka Elif Şafak to ponowne zaskoczenie. Każda z powieści jest inna, nie tylko ze względu na proponowany temat, ale i tło wydarzeń, mniej lub bardziej orientalny charakter snutej opowieści, czasem wydarzenia są niczym powrót do baśniowości, innym razem zostają mocno osadzone w realiach kultury Zachodu. Zatem również "Honor" staje się kolejną powieścią spisaną w nietuzinkowy, tak charakterystyczny dla Autorki sposób.
"Honor" bazuje na wspomnieniach, powrocie do dzieciństwa, odtwarzaniu wydarzeń i nowemu ustosunkowaniu się do tego co było. Ukazuje wydarzenia, jako ciąg przyczynowo-skutkowy prowadzący do tragicznego finału, o którym dowiadujemy się na samym początku, by dalej przejść drogę poznania od narodzenia konfliktu, jego podłoża kulturowego, by w końcu móc przyjrzeć się problemom z punktu rożnych bohaterów zyskując szeroki aspekt przedstawianych zdarzeń. Zastanawiające jest to, jak swobodnie i treściwie można zapełnić stronice książki nie wplatając w treść zdecydowanych własnych przekonań, dając możliwość wypowiadania się jednostkom w różnym wieku, bazując na ich spostrzeżeniach i indywidualnym podejściu, budując emocjonalnie wyważoną strukturę. Nie ma tu oratorskiego głosu islamizmu, na temat tego, co jest godne, a co nie przystoi, nie ma niekończących się dialogów, jak to powinno się dbać o rodzinę. Są za to słowa, które powinno się wziąć pod rozwagę, tyczą się one honoru, tradycji i kultury Wschodu, norm tym ściślej przestrzeganych, im dalej jest się od własnego kraju i im biedniejsi są jego przedstawiciele.
Honor to mężczyzna. Wstyd to kobieta. To co robi mężczyzna jest honorowe, wszystko to co zrobi kobieta, a jest nieakceptowane przez mężczyzn będzie negatywnie określało jej naturę, przyniesie też wstyd jemu, jak i całej rodzinie. Nie ma znaczenia jak niemoralnego postępku dopuści się mężczyzna. Czy to będzie hazard, a co za tym idzie uszczuplanie budżetu rodzinnego, popadanie w długi, czy to będzie posiadanie kochanki, a zatem zdrada współmałżonki - tego nie zapisze się mu na listę niegodziwość. Ale jeśli kobieta zapragnie w końcu odejść od niegodnie prowadzącego się mężczyzny musi zostać ukarana i to dotkliwie, jako ta, która dopuściła się braku lojalności wobec rodziny i zhańbienia głowy rodu. Normy ustalone są tak, że jedni mają władze, a drudzy jedynie podlegają jej restrykcyjnym prawom. W społeczeństwach, gdzie patriarchat nie dominuje trudno jest zrozumieć, że kobiety mogą podlegać takim regułom, gdzie wypowiedzenie własnego zdania może grozić daleko idącymi konsekwencjami.
Te same zasady obowiązują w rodzinie Topraków. Przeniesienie z kurdyjskiej wsi do angielskiej aglomeracji nie daje prawa do swobodnego traktowania własnej tradycji. Za to jest trudniej ze względu na zderzenie kultur, różnych wartości i wyznawanych praw. Wydaje mi się, że im dalej od swoich korzeni, tym silniej reagujemy na sprzeciwianie się zasadom, w jakich wyrośliśmy, bo przecież to co nas określa to nasza historia i kultura. W swoim kraju obracając się wśród dobrze znanych prawideł często nawet nie dostrzegamy tych pierwiastków, które łączą dana grupę społeczną, natomiast osiedlając sie poza granicami pragniemy szczególnie otaczać się tym, co zawsze nas budowało i stanowi sens naszego istnienia. Nie możemy, ot tak, zerwać z przeszłością. Bez niej nie istniejemy. Dlatego nie powinno dziwić, że życie turecko-kurdyjskiej rodziny w Londynie nie jest wolne od korzeni, tradycji, które głęboko i na zawsze określają to kim jesteśmy. To co najbardziej wzburza Zachodnią populację, to odmienne spojrzenie na kwestie honoru w tradycji muzułmańskiej, bo nie daje takich samych praw kobietom i mężczyznom. Niewiarygodne, że w imię honoru, przynależności do danej religii i kultury ludzie potrafią zamordować bliską sobie osobę, gdy ta popełni najmniejsze odstępstwo od określonego wzorca postępowania. Zabójstwo honorowe przeraża i jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Jak to możliwe, że dziś w ramach jednej z monoteistycznych religii pielęgnuje się zasady sprzed setek lat na użytek męskiej części populacji, a kobiety ograbia się z podstawowego prawa do wolności i dokonywania wyboru względem własnego życia? Zupełne posłuszeństwo, które winne są córki, żony i matki sprowadza je do przedmiotu, który ma błyszczeć na chwałę pana domu.
Takie wartości jak tradycja, wiara, honor są najwyżej cenione w rodzinach islamskich. Jednak jeśli do sprawy honorowej podchodzi się tak, jak w zaprezentowanej przez turecką autorkę rodzinie Topraków, to obawiam się, iż reszta wartości może być również wypatrzona, a jedyne co ma oznaki świętości to kult mężczyzny. Trudno pogodzić się z takim podejściem. Trudno przystać we własnym kraju na przestrzeganie praw tradycji sprzecznych z naszym światopoglądem. Jednak warto poszerzyć swoje horyzonty o to jak na podobne kwestie patrzą inne narody, przeanalizować ich wartości i nie tyle zgadzać się na preferowany przez inną kulturę styl życia, co próbować zrozumieć, z jakim ciężarem narosłym przez setki lat, zmagają się dziś niektóre społeczności.
To co świadczy o świetności "Honoru" to wielowymiarowość postaci. Żadna z nich nie jest potraktowana jako ta z gruntu dobra bądź zła. Tak jak każdy człowiek, tak postaci Elif Şafak posiadają znamiona pozytywne i negatywne, dzięki czemu stają się nam bliższe, mimo odmienności kulturowych i braku zgody na zasadność popełnianych czynów udaje się w nich dostrzec pierwiastek yin i yang.
"Honor" daje możliwość spojrzenia na świat, w którym dochodzi do zderzanie się kultur, dochodzi do prób zakotwiczania w obcej społeczności, która nie jest wolna od rasizmu, gdzie jednocześnie pielęgnuje się tradycjonalizm oraz ślepo polega się na zasadach, które krzywdzą.
Kolejna książka Elif Şafak to ponowne zaskoczenie. Każda z powieści jest inna, nie tylko ze względu na proponowany temat, ale i tło wydarzeń, mniej lub bardziej orientalny charakter snutej opowieści, czasem wydarzenia są niczym powrót do baśniowości, innym razem zostają mocno osadzone w realiach kultury Zachodu. Zatem również "Honor" staje się kolejną powieścią spisaną w...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Zielone Miasto w słońcu" to rodzinna opowieść o Anglikach zasiedlających Kenię po I wojnie światowej oraz o wpływie białego człowieka na życie plemienne Kenijczyków. Barbara Wood odmalowuje w sposób cudownie wciągający wydarzenia historyczne toczące się od 1919 roku, gdy rodzina Trevertonów sprowadza się do Kenii, na tereny zasiedlane przez plemię Kikuju, aż do lat osiemdziesiątych, gdy ostatnia z rodziny odwiedza po kilkunastu latach odmieniony kraj Czarnego Lądu.
Rytmicznie prowadzona opowieść, stosunkowo lekko rozwijająca się akcja, bez większych wzlotów, niepotrzebnych sensacyjnych czy barbarzyńskich nut. Chociaż mamy do czynienia z rewoltą Mau-Mau broniących swojej ziemi przed panoszącym się białym człowiekiem, to tak naprawdę niebezpiecznych sytuacji nie piętrzy się niepotrzebnie przed czytelnikiem, chcąc w ten sposób zatrzymać go przy książce. Naprawdę zrównoważona i zaciekawiająca motywami etnicznymi akcja, bez przesytu miłosno-ckliwych akordów oraz bez epatowania przemocą, pomimo poruszania wielu wątków, które uzasadniałyby mocniejsze opisy. Są kobiety, ich potrzeby i dramaty. Są mężczyźni nieco dzicy, jak kraj, w którym żyją, a równocześnie borykający się ze znalezieniem równowagi w związkach z kobietami. Są razem, ale żyją obok. Te problemy zarówno dotykają Anglików, co Kituju. Pomimo dużej odmienności społecznej i kulturowej widzimy, że każdemu może być trudno zadbać o własne potrzeby.
(...)
C.D. https://nakanapie.pl/recenzje/slonce-kenii-zielone-miasto-w-sloncu-tom-i
"Zielone Miasto w słońcu" to rodzinna opowieść o Anglikach zasiedlających Kenię po I wojnie światowej oraz o wpływie białego człowieka na życie plemienne Kenijczyków. Barbara Wood odmalowuje w sposób cudownie wciągający wydarzenia historyczne toczące się od 1919 roku, gdy rodzina Trevertonów sprowadza się do Kenii, na tereny zasiedlane przez plemię Kikuju, aż do lat...
więcej mniej Pokaż mimo to
Oman to dziś nowoczesny islamski kraj. Historie, jakie zawiera publikacja, odnoszą się głównie do klasy wyższej i średniej, traktują o życiu kobiet, a przy okazji przybliżają przeobrażenia jakim uległ z jeden z krajów Zatoki Perskiej, gdzie nie tak łatwo zachować równowagę między tym, co tradycyjne, a tym, co nowoczesne. Modernizacja Omamu, przez nadal panującego sułtana, trwa od lat siedemdziesiątych. Przyniosła wiele korzyści również dla kobiet, które nie muszą się czuć zduszone przez kulturę i religię, jak to jest np. w przypadku Iranek. Wygląda to tak, jakby wioska Oman przekształciła się w jeden z najzamożniejszych krajów muzułmańskich, przy tym nie pretendując do wywierania wpływów na inne kraje.
(...)
Agata Romaniuk w swojej publikacji przedstawia ciekawe historie kobiet, różne aspekty ich życia, problemy z którymi mierzą się od chwili, gdy przestają być dziećmi (nastolatka, to w tamtejszym świecie już młoda kobieta). Sytuacje są różne, choć na dobrą sprawę oscylują wokół jednego: mężczyzn i traktowania kobiet przez nich. To co mnie przekonuje, to sposób podejścia Autorki, która nie wybiera do zaprezentowania w swojej książce jedynie negatywnie nacechowanych postaw społecznych względem kobiet. Nie staje na stanowisku, że każda napotkana Omanka jest źle traktowana przez męża, ojca, bądź innego członka rodziny, a także przez prawo. Historie tworzą wyważony obraz muzułmańskiego społeczeństwa, w którym zarówno istnieje przemoc i brutalność mężczyzn w stosunku do kobiet, jak i szacunek oraz miłość zrodzona, jeśli nie na początku, to w trakcie związku. I od takiej barwnej opowieści rozpoczyna się "Z miłości? To współczuję", w której możemy poznać życie Polki związanej z tym krajem od lat siedemdziesiątych. Dla niej małżeństwo z Omańczykiem oznacza szczęście, a jednocześnie ból jakiego doświadczyła w wyniku śmierci męża. Warto zapoznać się z jej spojrzeniem na życie w strefie muzułmańskiej, jak i pozostałych kobiet.
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/spoleczenstwo-omanu-oczami-kobiet-z-milosci-to-wspolczuje-opowiesci-z-omanu
Oman to dziś nowoczesny islamski kraj. Historie, jakie zawiera publikacja, odnoszą się głównie do klasy wyższej i średniej, traktują o życiu kobiet, a przy okazji przybliżają przeobrażenia jakim uległ z jeden z krajów Zatoki Perskiej, gdzie nie tak łatwo zachować równowagę między tym, co tradycyjne, a tym, co nowoczesne. Modernizacja Omamu, przez nadal panującego sułtana,...
więcej mniej Pokaż mimo to
O ile ostatnio trafiałam na niegodne poświęconej uwagi tytuły w serii "Kobiety to czytają", o tyle "Nie mów nic" zasługuje na zdecydowane wyróżnienie. Naomi Ragen podjęła się trudu przybliżenia mechanizmów działających wewnątrz sekt na podstawie przemian jednej rodziny.
Są ludzie zagubieni i poszukujący jak najlepszej drogi życia. Są też ci, którzy bardzo łatwo potrafią takie jednostki wypatrzeć i wykorzystać dla własnych celów. Czasem ktoś powie, że dobrze im skoro tacy naiwni, nie widzą, co się z nimi dzieje i jakiemu wpływowi ulegają. Ale gdyby nie ich niepewność, być może odtrącenie przez znajomych i bliskich nie mieliby co szukać wśród złotoustych socjopatów kreujących się na mistrzów i mesjaszy.
Czytając książkę Regen ciężko brnąc ścieżką wierzących naiwnie w wielkość swego mistrza, który tak zawładnął ich światem, że potrafią poświecić własne dzieci, ich ból, a nawet zdrowie by "dostąpić światłości". Słaba konstrukcja psychiczna męża, wciąż poszukującego drogi do Boga daje w konsekwencji brak oparcia dla żony zmagającej się samotnie z codziennymi utrapieniami. Łatwo było zachwiać ich moralnością i rozsądkiem, łatwo było takie osoby przeciągnąć na swoją stronę.
Przystępując do lektury nie można mieć złudzeń, że fabuła dojdzie do takiego momentu, gdzie będzie się kibicować państwu Goodman. Tragiczne w skutkach poświęcanie dzieci na rzecz pozyskania duchowego przewodnika i przechodzenia - w ich mniemaniu - na wyższe poziomy zbliżania się do Boga nie będzie czynnikiem łagodzącym tak samo, jak ich zaślepienie i naiwność. A gdy w końcu zaczną wypływać słowa prawdy obrazujące szczególnie okrucieństwo względem najbardziej bezbronnych serca czytelników zamkną się na jakiekolwiek tłumaczenia biernej obserwatorki owych zdarzeń.
Bardzo szybko zaczęłam się identyfikować z detektyw Biną Cedek. Jej emocje były moimi odczuciami od pierwszych chwil zetknięcia się z Daniell. Bina jest tu osobą wiodąca czytelnika przez zagmatwane relacje między małżonkami oraz ich układy z cadykami. Razem z nią docieramy do prawdy drogą milczenia, strachu i w końcu otwarcia się by zilustrować gehennę najmłodszych bohaterów. A ponieważ Bina to nie tylko strażniczka prawa, ale i matka, więc przez cały czas przewija się motyw tej, która winna bezgranicznie kochać i strzec bezpieczeństwa przede wszystkim własnych dzieci. To jeszcze bardziej uwypukla jak relacje Danielli z potomstwem są zaburzone. Tak jak jej ufność w zaangażowanie męża w rodzinę została przez niego zdeptana, tak ona przyczyniła się do bezpowrotnego naruszenia więzi ze swoimi dziećmi.
Jednakże fabuła nie opiera sie jedynie na ukazaniu bieżącej sytuacji Goodmanów i eskalacji opisywanej przez bohaterów przemocy. Przechodzi ona płynnie ukazując rodowód Danielli, momenty gdy sama była dzieckiem, dojrzewała, a potem - jeszcze w Ameryce - założyła rodzinę. Jej pragnienie było tez pragnieniem Shlomie, by wyemigrować do Jerozolimy. Umiejscawiając główne wydarzenia w Izraelu autorka sprytnie porusza sie po religijnych zakamarkach ukazując, jak fanatyzm może świetnie korespondować z psychopatycznymi skłonnościami duchownych. Fundamentalizm w każdej wierze jako gorliwe przestrzeganie starych reguł u jednych budzi podziw jako najbliższe obcowanie z siłą najwyższą, u innych wywoła zdecydowany sprzeciw i brak zgody na pielęgnowanie tradycji zamierzchłej, często niezgodnej z dzisiejszą moralną postawą. A gdy do przestrzegania praw duchowych dochodzi na drodze poniewierania jednostką trudno zgadzać sie ze słowami jakiejkolwiek świętej księgi. Słowami, które są wyciągane z kontekstu by poparcie zyskały własne ludzkie przekonania i by ktoś mógł na tym korzystać.
To niełatwa lektura. I bynajmniej nie powinna taką być dla czytelnika, dzięki czemu może sobie uświadomić, jaki dramat przeżywają dzieci maltretowane. By w końcu zrozumieć, że winny jest nie tylko oprawca, ale i ten kto się przygląda cudzej krzywdzie.
O ile ostatnio trafiałam na niegodne poświęconej uwagi tytuły w serii "Kobiety to czytają", o tyle "Nie mów nic" zasługuje na zdecydowane wyróżnienie. Naomi Ragen podjęła się trudu przybliżenia mechanizmów działających wewnątrz sekt na podstawie przemian jednej rodziny.
Są ludzie zagubieni i poszukujący jak najlepszej drogi życia. Są też ci, którzy bardzo łatwo potrafią...
Hakawati w kulturze Wschodu to nie byle kto. Jest opowiadaczem ciekawych historii, czarodziejem, mistrzem słowa. Żyje z tego, że potrafi swą opowieścią uwieść i zatrzymać przy sobie słuchaczy przez wiele godzin, dni albo tygodni, kiedy to zainteresowani codziennie wracają na dalszy ciąg opowieści bądź są przy nim stale do ukończenia historii, słuchają, robiąc przerwy na posiłek i sen. Uwodziciel i hipnotyzer w jednym.
U Alameddine wspomina się historię rodziny nawiązując do dalekiej przeszłości, stosując przy tym przeskoki między pokoleniowe. I tak raz opowieść dotyczy ojca rodu zaraz potem pradziada i znów wraca do ojca, potem kolej na dziadka i pradziadka - dowolne konfiguracje, a opowieść trwa dalej. To nieco miesza odbiorcy wątki, musi być czujny. Jest to tym bardziej wymagające uważności, że pomiędzy te realne historie wplatane są epizody baśniowe, w których toczą się inne opowieści opowiadane przez różne postaci. Wygląda to tak, że w danej opowieści ktoś opowiada historie o kimś, kto opowiada jakąś historię. Taki ciąg zdarzeń kojarzy mi się z matrioszką, gdzie z jednej wyciągamy następną, potem kolejną i kolejną... W Hakawatim historia kolejnych pokoleń jest taką lalką jedną z wielu tworzącą spójną całość. Dlatego momentami opowieść jest hipnotyzująca, naprawdę trudno się od niej oderwać, a po jakimś czasie może nużyć i przychodzi zastanowienie czy warto kontynuować? Ostatecznie i tak wracamy, bo chcemy poznać losy rodziny Osamy. On wrócił do Bejrutu, by pożegnać umierającego ojca, a my chcemy kontynuować opowieść zarówno tę z przeszłości Libańczyka, jak błyskotliwej, elokwentnej egipskiej niewolnicy Fatimy.
Zakończenie jakieś płynne, brakowało mi konkretnego, mocnego finału. Takiego magicznego stempla: tak to tu kończy się cała opowieść!
Zdecydowanie "Hakawati" odnosi się do tradycji. Można powiedzieć, że jest typową powieścią ze Wschodu. Dzięki niej przeżyjemy wielowymiarową podróż po egzotycznej tradycji i kulturze, w której realia trwają nierozerwalnie z mitem, magią, wiarą w niewyobrażalne. Czytając zderzymy Zachodni umysł ze Wschodnim postrzeganiem świata i niekoniecznie będzie to dla nas łatwa ścieżka.
Hakawati w kulturze Wschodu to nie byle kto. Jest opowiadaczem ciekawych historii, czarodziejem, mistrzem słowa. Żyje z tego, że potrafi swą opowieścią uwieść i zatrzymać przy sobie słuchaczy przez wiele godzin, dni albo tygodni, kiedy to zainteresowani codziennie wracają na dalszy ciąg opowieści bądź są przy nim stale do ukończenia historii, słuchają, robiąc przerwy na...
więcej Pokaż mimo to