-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2022-08-16
Nie sposób czytając "Siłę natury" nie mieć na uwadze poprzednią część, w której poznajemy agenta Aarona Falka."Susza" jest inna ze względu na wprowadzone przez Harper większe zróżnicowanie poruszanych problemów. Nie tylko sprawa dotycząca śmierci znajomego, ale niewyjaśnione okoliczności z przeszłości bohatera powodowały złożoność fabuły. Mamy prawo odebrać "Suszę" jako treść bardziej zagadkową. Natomiast zarówno jedna jak i druga powieść jest thrillerem mocno osadzonym w prawa natury, gdzie często odczuwa się jej nadrzędność nad możliwościami człowieka.
"Siła natury" teoretycznie ukazuje Falka podczas zwykłych czynności jako agenta od przestępstw finansowych. Teoretycznie, bo przecież nie jest to zwyczajowe, by brał udział w poszukiwaniu swoich świadków, którzy akurat giną pośród australijskiego buszu. I zarówno w "Suszy", jak i tutaj mamy do czynienia z duszną atmosferą i stale utrzymującym się niepokojem. Tym razem zamiast palącego słońca jest myląca, bujna zieleń najczęściej ukazywana nocą, przy niższych temperaturach wśród opadów deszczu. To podsyca zaniepokojenie bohaterek gubiących się na ścieżkach, jak i czytelnika, który w każdej chwili może spodziewać się jakiegoś ataku.
A sam Aaron wraz z koleżanką nie angażuje się już tak w sprawy lokalnych władza, a tylko patrzy na poszukiwania z dystansu nawiązując kontakt z tymi z grupy, które wróciły, by uzyskać więcej informacji.
(...)
Po drugiej książce mam już pewność, że Harper nie pisze tylko thrillerów, ale książki, których treści sięgają głębiej, prowokują do przemyśleń. Czy drugi tom jest w jakimś stopniu słabszy? Nie sądzę. Nasze odczucia są uzależnione od naszych oczekiwań, a ja w "Sile natury" znalazłam ponownie doskonale skrojoną atmosferę i kolejny raz mogłam wędrować ścieżkami ludzkich zachowań.
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/sila-natury-a-sila-czlowieka-sila-natury
Nie sposób czytając "Siłę natury" nie mieć na uwadze poprzednią część, w której poznajemy agenta Aarona Falka."Susza" jest inna ze względu na wprowadzone przez Harper większe zróżnicowanie poruszanych problemów. Nie tylko sprawa dotycząca śmierci znajomego, ale niewyjaśnione okoliczności z przeszłości bohatera powodowały złożoność fabuły. Mamy prawo odebrać...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-19
2024-03-18
2024-03-04
(...)
Spokojny tok narracji, bez męczącego powtarzania punktów śledztwa, wiadomych, sprawdzonych informacji czy rozbierania na czynniki pierwsze wszystkich kwestii. Zawrotnej akcji brak. Szaleńcze pościgi czy nieprzemyślane decyzje względem prowadzonej sprawy tutaj się nie pojawią.To dobrze skrojony kryminał, w którym policjanci - wydawać by się mogło - nieco miotają się pomiędzy poszczególnymi podejrzanymi, pewne informacje, podejrzenia prowadzą w ślepe zaułki jednak nie tracą z oczu najważniejszego - motywu. Wisting nie będzie mógł oprzeć się wrażeniu, iż wydarzenia, niejako dziejące się w tle, mają ten sam czynnik wyzwalający, Kajse Berg. Ale czy zaginięcie sportsmenki albo kota można łączyć z serią włamań i kradzieży? Jedna zaginiona, a trafiają się przy okazji inne ofiary. Czy, w którymś z wykopanych grobów, znajdą w końcu dziewczynę?
(...)
Gdybym miała określić powieść "Jedną jedyną" przy pomocy jednego słowa to było by to - zrównoważona. Taka właśnie jest ta powieść. Wyważenie na polu zawodowym, dochodzenie prowadzone bez nerwów w dużym skupieniu, materiał dowodowy poddawany zarówno analitycznym jak i intuicyjnym umiejętnościom Wistinga. Życie prywatne stonowane, bez większych załamań, nienarzucająca się podczas akcji Lin i gdzieś tam żona. Dochodzenie też nie przechodzi poważnych ewolucji, po prostu jest prowadzone skrupulatnie i pomimo wpadania - od czasu do czasu - na ścianę nie zamiera, posuwa się na przód dając odczucie, że podążamy w odpowiednim kierunku. Przyjemnie śledzi się poczynania bohaterów, aż nie chce się pochłaniać całości w jeden wieczór tylko dawkować sobie po trochu przez kolejne dni.
Całość:https://nakanapie.pl/recenzje/wszyscy-maja-cos-do-ukrycia-jedna-jedyna
(...)
Spokojny tok narracji, bez męczącego powtarzania punktów śledztwa, wiadomych, sprawdzonych informacji czy rozbierania na czynniki pierwsze wszystkich kwestii. Zawrotnej akcji brak. Szaleńcze pościgi czy nieprzemyślane decyzje względem prowadzonej sprawy tutaj się nie pojawią.To dobrze skrojony kryminał, w którym policjanci - wydawać by się mogło - nieco miotają się...
2024-02-18
2024-03-01
2024-02-28
Komedię kryminalną "Nieszczęścia chodzą trójkami" oceniłam kiedyś dobrze. Tam pewne sceny bawiły, na coś się czekało, a w przypadku "Kołysanki" mam odczucie, jakby pisała je młodsza, mniej doświadczona literacko osoba. To prosta historyjka łącząca motywy, które pojawiły się w wielu istniejących książkach innych autorów, co oznacza że nie pojawi się nic nowego co by czytelnika miało zaskoczyć. Podobnie z inspiracjami idącymi w kierunku klasyki, czyli baśni, chociaż w tym wypadku nadaje to jakiegokolwiek smaczku opowieści. A wszystko ujęte dość topornie i jak na książkę o magii - nazbyt statycznie i mdło. Brakuje tej historii charakteru, podobnie jak jej bohaterom. Można na lata zapamiętać fabułę dzięki postaciom, które były nie tylko jakieś, ale prezentowały chwytliwą manierę, miały bogatą osobowość i albo oczarowały, albo tak irytowały swym sposobem bycia, że nie sposób zapomnieć.
Parę wątków bez rozwinięcia, coś tam porzucone i końca nie widać (może w kolejnych tomach?). Łatwo wyłapać tez powtórzenia, wracanie do tego samego i nie mam tu na myśli przeszłości, odwołań do przodków, mimo iż wydaje się jakby na tym oparła się cała historia - historia zemsty. Zemsta jaka jest każdy widzi, a co do walki mocy zdecydowane rozczarowanie wieńczące to dzieło.
Moją uwagę zwróciło tez to, że główna bohaterka zachowuje się niekonsekwentnie. Raz jest pewną siebie i swych czarownych mocy kobietą, która nie ulega męskim zaczepkom, a to znów robi to co inni jej mówią. Jakby cierpiała na zmienność nastrojów rzucając się od złości, a nawet furii po popadanie w przygnębienie. Takie przebiegunowanie na zawołanie, co wytrąca czytelnika z rytmu i każe zastanawiać się o co chodzi, bo przecież nie było powodu. Za to jest na tyle sprytna i genialna, że potęga wroga kłania się do jej stóp, co wypada nieszczególnie przekonująco w opisywanej scenerii zdarzeń.
Po lekturze łatwo odnieść wrażenie, że nie tyle śledztwo było ważne, a roztrząsanie historii rodzin władających magią, ich hierarchia oraz zaszłe konflikty. Za to niewielkie skupienie na ukazaniu rzeczywistości magicznej, miejsc, postaci. Wyszło zaskakująco banalnie. Nie jestem znawczynią tego typu historii, urban fantasy gdzieś tam zagościło u mnie parę razy, ale to nie znaczy, że teraz zadowolę się byle czym, co będzie choćby miernym nośnikiem "czarownej" fabuły. Liczyłam na dobrą zabawę, z humorem potraktowaną opowieścią, lekką, ale wciągającą. A takie składowe jak: czarownice, magia, miejsce wydarzeń, sięganie do korzeni daje skojarzenie, że będzie słowiańsko. Niestety, nie wyczułam takich klimatów, tak samo jak większych emocji.
Komedię kryminalną "Nieszczęścia chodzą trójkami" oceniłam kiedyś dobrze. Tam pewne sceny bawiły, na coś się czekało, a w przypadku "Kołysanki" mam odczucie, jakby pisała je młodsza, mniej doświadczona literacko osoba. To prosta historyjka łącząca motywy, które pojawiły się w wielu istniejących książkach innych autorów, co oznacza że nie pojawi się nic nowego co by...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-02-12
Nie spodziewałam się, że tym razem z kryminałem przemierzę historyczną drogę, a było bardzo ciekawie. "Rytuał" jak na kryminał jest raczej spokojnym obrazowaniem zajść oraz odkrywaniem natury ludzkiej, a wszystko to mocno wczepione w marzenie o skarbie. A moim zdaniem ten skarb jest w tym wypadku najciekawszym elementem sięgającym zdarzeń z dawnych wieków. Dzięki niemu fabuła przeplata ciekawe informacje dotyczące historycznych wydarzeń, jakie miały miejsce na pojezierzu drawskim oraz mitów o słowiańskich bóstwach, a w końcu samej zbrodni, której przypisuje się charakter rytualny.
Wyważone podejście do zaprezentowanych wątków, oddanie charakteru małomiasteczkowej społeczności oraz stopniowanie przy odkrywaniu kart jest jak najbardziej na plus. Para współpracujących ze sobą prokurator Just oraz policjanta Derenia wykreowana dość zgrabnie i swojsko, bez panoszenia się niepotrzebnych fanaberii tak w kreowaniu postaci, jak metod działania. Dzięki tym wszystkim elementom zyskujemy realia przystające do naszej rzeczywistości.
Nie spodziewałam się, że tym razem z kryminałem przemierzę historyczną drogę, a było bardzo ciekawie. "Rytuał" jak na kryminał jest raczej spokojnym obrazowaniem zajść oraz odkrywaniem natury ludzkiej, a wszystko to mocno wczepione w marzenie o skarbie. A moim zdaniem ten skarb jest w tym wypadku najciekawszym elementem sięgającym zdarzeń z dawnych wieków. Dzięki niemu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-11
Czego się spodziewałam? Zażartości między opcjami hetero-homo! I w pewnym stopniu ona występuje jako starcie odmiennych postaw życiowych pokazanych przez Szczygielskiego - niestety - stereotypowo, a liczyłam w tym szczególnym aspekcie na powiew świeżości. Jednak Autor podszedł do tematu łagodnie ubierając historie pani Anny i jej sąsiada Pawła w konwencję humorystycznej opowiastki, na pewne kwestie przymykając oko, z innych ironizując, a jeszcze inne uwypuklając, sięgając w głąb problemu, nierzadko odzierając z prywatności, bawiąc się w psychoanalizę.
"Berek" jest niestandardowo spisaną opowieścią, która włada ironią, ale też pozwala przyjrzeć się dość realistycznym aspektom naszego życia. Czy koniecznie trzeba być gejem, by czuć się zaszczutym przez sąsiada? Takie zachowanie może odnieść się do każdego odmiennie postępującego człowieka, reprezentującego niewygodne poglądy, a nawet nonszalancko afiszującego się swoim dobrostanem. Można zarzucić Szczygielskiemu brak racjonalności w pewnych punktach, czy nawet odlotu (dosłownie i w przenośni) fantazyjnego, filozoficznej głębi konfliktu między jednostkami o różnym spojrzeniu. Ale ta bajka ma swój morał: nie oceniaj po okładce, bo jednych nie docenisz, a na innych się przejedziesz.
Czego się spodziewałam? Zażartości między opcjami hetero-homo! I w pewnym stopniu ona występuje jako starcie odmiennych postaw życiowych pokazanych przez Szczygielskiego - niestety - stereotypowo, a liczyłam w tym szczególnym aspekcie na powiew świeżości. Jednak Autor podszedł do tematu łagodnie ubierając historie pani Anny i jej sąsiada Pawła w konwencję humorystycznej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-31
Ja w tej miałkości już tonę. Sztampowość rozpanoszyła się w tym romansie, bo choć spodziewałam się historycznego klimatu sprzed ponad wieku to jednak nie w tak płaskim wymiarze, że ona - kobieta po przejściach znów omdlewa i pada wprost w ramiona napatoczonego porządnego ze wszech miar człowieka. Wszak to boskie stworzenie kocha wszystkich ludzi, jest prawy, silny i też po przejściach. Bo czemu by nie, mężczyźni też przeżywają dramaty życiowe. Aczkolwiek oni nie są katowani, im tylko żony umierają, a wtedy choćby i 10 lat minęło od tego fakty nadal miłują i wzdychają do tej w zaświatach (żeby było dramatycznie:P).
Z pierwszą częścią tak popłynęłam, że kontynuować tego kursu zdecydowanie nie zamierzam, bo mnie zaleje światło świątobliwości, godności i drętwych dialogów.
Jednak akcja jest tu wartka, nie da przysnąć, lecimy z tematem jak burza, bo części niezbyt wypasione to i wątek stać w miejscu nie może. W 80 stron autorka rozprawiła się na dobre z trudną sytuacją kobiety po latach męczarni małżeńskich, nieprzychylności pasierbów a nawet służby patrzącej jedynie w oczy pana, tego co ich opłaca, nie widząc ni grama jego podłości i szlachetności poniżanej kobiety. Pasierbowie zdecydowani są odebrać macosze wszelkie dobra, jakie przypadają jej po tragicznym wypadku męża i ojca. Przy czym ów małżonek terroryzował latami nie tylko żonę i swoje dzieci, ale lokalną społeczność (miał człowiek gest i leciał po całości!), a gdy umiera odchodzą wszelkie przywileje, z których do tej pory dorośli już synowie i córki korzystali. I niby wszytko przypadaj jej, eterycznej, pięknej bogini, ale ona w swej szlachetności nie chce odbierać wszelkich dóbr dzieciom swego męża jedynie spadek po ojcu i nie rozliczając sie z firmami, które nadal zostają do podziału odpływa ku zachodzącemu słońcu... Tzn. na Alaskę. A tam rzyga dniami i nocami, bo się nabawiła choroby lokomocyjnej i jest czule pielęgnowana przez swą ciotkę w oparach miłości wszelakiej. Nagle siup! Jest w ciąży. Ladacznicą nie jest, wiadomo dziecko jest śp. męża znienawidzonego.
No to chyba mamy pół książki opowiedziane resztę doczytajcie sami, bo mnie mdli, gdy sobie przypominam w co zaopatrzyłam się na dzisiejszą podróż.
Nie wiem, ale mnie sama ironia nie pomoże żeby przebrnąć przez całą sagę. To nie to, że jest łzawo i tkliwie, bo wtedy było by wiarygodnie jak na romans przystało, ale żeby było byle jak? na to się nie zgadzam! Monotonia prowadzonych wątków zabija dokładnie wszystko, łącznie z uniesieniami bohaterów - byli jak przysłowiowe flaki z olejem.
Ja w tej miałkości już tonę. Sztampowość rozpanoszyła się w tym romansie, bo choć spodziewałam się historycznego klimatu sprzed ponad wieku to jednak nie w tak płaskim wymiarze, że ona - kobieta po przejściach znów omdlewa i pada wprost w ramiona napatoczonego porządnego ze wszech miar człowieka. Wszak to boskie stworzenie kocha wszystkich ludzi, jest prawy, silny i też po...
więcej Pokaż mimo to