Debit C.J. Tudor 8,4
Jeszcze w tym roku po praz pierwszy zetknęłam się z twórczością C. J. Tudor. Książka będąca nie tylko debiutem, ale i bestsellerem, nie zachwyciła mnie swoją fabułą. Pisałam wówczas, że wykreowana historia jest przeciętna- ani zła, ani rewelacyjna. Od lat przoduję jednak ważnej zasadzie w świecie literatury- my, czytelnicy, nie powinniśmy odrzucać danego pisarza na samym starcie jego kariery. Trening czyni mistrza- to związek frazeologiczny bardzo pasujący do wciąż poszerzających się propozycji książkowych. Czy więc najnowszy „Debit” okazał się lepszą historią? Moim zdaniem tak- otrzymałam to, co ważne dla gatunku z mordem w tle. Niekiedy zaczynałam odczuwać strach, a dopasowane efekty klimatyczne, czyli wichury śnieżne i temperatura poniżej zera, okazały się czymś w rodzaju wisienki na torcie. Co więcej, jeszcze kilka lat temu cała fabuła byłaby bardzo, ale to bardzo na czasie…
W początkowych partiach tekstu „Debit” niemal natychmiast kojarzył mi się z dwiema produkcjami filmowymi. Pierwsza osadzona była w równie ekstremalnych, śnieżnych warunkach, natomiast druga w mrocznym i niebezpiecznym lesie. Dzięki mojemu porównaniu książkę czytało mi się z jeszcze większym zainteresowaniem, nie byłabym też zdziwiona, gdyby „Debit” został kiedyś zekranizowany.
Hannah, Meg i Carter to główni bohaterowie powieści. Cała trójka nagle znalazła się w przeogromnych tarapatach zagrażających ich życiu, a walka o przetrwanie ma tu pierwszorzędne znaczenie. Przewrócony autokar, zablokowany wagonik kolejki linowej czy życie na totalnym odludziu, a do tego zaspy śnieżne, mroźna temperatura, ryzyko wychłodzenia, a w konsekwencji brak pomocy to mieszanka, jaką zaserwowała nam pisarka. Czy cała trójka, która już widzi martwe osoby, będzie potrafiła zachować zimną krew i sprawnie współpracować z innymi osobami? Czy w obliczu potężnego zagrożenia człowiek zapomina, czym jest pomoc bliźniemu i myśli wyłącznie o sobie? Czy naprawdę drzemie w nas niemal zwierzęcy, często niezwykle niebezpieczny instynkt i chwytamy się niemal jak tonący brzytwy? Zapewniam, że w książce tej jest się czego bać, możemy niemal odczuwać opisywane w konkretnych fragmentach zimno. W naszych myślach śnieg przestaje być zabawką do tworzenia malowniczych rzeźb, a staje się ciężkim narzędziem zagrażającym słabemu człowiekowi.
Plusem jest też dobrze zaprojektowana okładka, która może zmylić czytelnika, ale to akurat zaleta, a nie wada. Widoczny na okładce domek w otoczeniu białego śniegu często pasuje jako tło do pocztówek świątecznych czy książek o tematyce bożonarodzeniowej, ale C. J. Tudor udowadnia, że nie zawsze jest tak sielankowo… Co znajduje się wewnątrz czteropiętrowego Azylu? Kto w nim mieszka i dlaczego budynek został ulokowany na totalnym odludziu? Czym jest także tytułowy Debit? Warto się o tym przekonać. Ja nie chcę zbyt wiele ujawniać, ponieważ istotą tej powieści jest to, by samodzielnie odkrywać mroczne karty. Z całą pewnością będzie to jednak interesujący wątek dla osób, które dostrzegają wciąż krążące i rozszerzające się po świecie zło.
Brak możliwości wydostania się bohaterów to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. Problemów, a także domysłów o każdej z postaci wciąż przybywa. Dlaczego niemal nikt nie ma przy sobie jakiegoś urządzenia umożliwiającego wezwanie pomocy? Jak to się stało, że uczestnicy wypadków w ogóle nie pamiętają, dlaczego przebywają w konkretnym miejscu? Kim tak naprawdę są Hannah, Meg i Carter, jakie skrywają tajemnice? Czy mają oni ze sobą jakieś powiązania? Cóż, ja niczego nie wyjawię, ale pisarka bardzo dobrze podkreśliła, że w wyniku poważnej tragedii nawet banalne sprawy, jak choćby potrzeby fizjologiczne, zaczynają urastać do rangi niemal niemożliwych i wstydliwych do wykonania…
Cała książka okazała się bardzo interesująca. Sama na długo zapamiętam słowa, jakimi pisarka opisała klasyczne etapy kryzysu w życiu człowieka. Prawdą jest, że w dramatycznym momencie zawsze zawiązują się sojusze. zaczynamy odsuwać się od niezaakceptowanych postaci, w wyniku czego konflikty narastają. Początkowo chcemy pomagać, razem wyjść z dramatu, ale im dłużej wzbierają w nas nerwy, zaczynamy myśleć tylko o swoim bezpieczeństwie. To smutne, ale prawdziwe oblicze skrajnie zagrożonego człowieka.
Jest to książka przeznaczona szczególnie dla czytelników lubiących wysoką dawkę strachu, jak też dla odbiorców mocno zainteresowanych naszą światową przyszłością.