-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2017-11-23
2017-12-25
Zimowa aura za oknem, w dłoni ciepła herbata i dobra książka - w tym opisie nie zgadza się tylko jeden punkt, a mianowicie ta aura... Niestety w tym roku pogoda nie wysłuchała moich próśb o śnieg na święta, ale to nic, bo dzięki książce Nataszy Sochy mogłam chociaż na chwilę przenieść się mojego idealnego obrazu Wigilii.
"Są listy, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi."
"Biuro przesyłek niedoręczonych" to powieść magiczna, pełna empatii i miłości do drugiego człowieka. Akcja toczy się dwutorowo. Główną bohaterką jednej z części jest Zuzanna - dziewczyna, która zaczyna pracę w biurze przesyłek niedoręczonych niespodziewanie, a to za sprawą listu, który nie dotarł do jego odbiorcy przez jej tchórzostwo i niezdecydowanie. Kolejnymi bohaterami są: Tekla i Gaspar - ludzie, którzy widzieli się raz w życiu, ale od tamtej pory o sobie nie zapomnieli, a minęło już 38 lat. Jednak wysyłają do siebie listy, które niestety nie dochodzą do swoich odbiorców i tu akcja obu wątków się zbiega. Zuzannę bardzo ciekawią charakterystyczne listy w zielonych kopertach. Mimo zakazu szefowej postanawia je otworzyć. Wtedy właśnie poznaje historię zakochanych i czuje się odpowiedzialna za to, aby doprowadzić do spotkania Tekli i Gaspara. Jedyną przeszkodą jest czas, ponieważ Zuzanna musi zdążyć do Wigilii. "Biuro przesyłek niedoręczonych" osładza nam i ogrzewa panującą wokół nas aurę. Umila świąteczny czas i na pewno jest lekturą idealną na obecny okres w naszym kalendarzu. Dzięki tej lekturze przenosimy się w nieco filmową atmosferę, wręcz idealną. Spotykamy się z dobrocią wśród ludzi, wielką miłością i piękną zimą. Autorka w swoje powieści wychodzi poza schematy i nie powiela kolejnego nudnego romansu, który kończy się happy end'em. Wręcz przeciwnie. Opisuje piękne uczucie, które z biegiem czasu staje się coraz dojrzalsze i pełne nadziei. Wykreowana historia jest dla mnie trochę nowością, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z opowiedzeniem miłosnej historii za pomocą listów głównych bohaterów, ponieważ to właśnie z nich dowiadujemy się jak Tekla i Gaspar rozpoczęli swoją znajomość, jakie uczucia im towarzyszą, jak bardzo tęsknią i cierpią, że nie mogą się zobaczyć. I kiedy już chcą odpuścić i postarać się zapomnieć wtedy okazuje się, że świat jest całkiem mały, a ludzie wokół są pełni empatii i z chęcią niosą pomoc. Zuzanna to pełna energii młoda dziewczyna, która postanawia zmienić swoje życie. Rozpoczyna pracę w biurze przesyłek niedoręczonych przez list, którego nigdy nie odważyła się wysłać, a kiedy już chciała to zrobić okazało się, że jest już za późno. Zuza wyróżnia się na tle innych ludzi nie tylko swoim oryginalnym wyglądem, ale również posiada mało spotykane zwierzątko, a mianowicie - lotopałankę karłowatą, która jest bardzo humorzasta, ale i najbardziej urocza. Na drodze kobiety pojawia się Mila, która jest już starszą panią jednak nadal pełną werwy i życia. I to właśnie dzięki niej Zuzanna podejmuje ostateczną decyzję o odnalezieniu adresatów listów w zielonych kopertach. Nie mogę również nie wspomnieć o panu Stanisławie, który jest moją ulubioną postacią z tej książki. Jest to starszy pan, którego bardzo doświadczyło życie. Bardzo spodobała mi się jego kreacja, w której pod płaszczem zgorzkniałego i niesympatycznego człowieka kryje się pełen uczuć, a przede wszystkim wrażliwości na cierpienie dzieci staruszek, który z chęcią niesie im pomoc. Była to postać, która najbardziej mnie wzruszała i poruszała. Tekla to była nauczycielka języka polskiego, zakochana w twórczości Adama Mickiewicza, za to nie za bardzo lubiąca dzieci i młodzież, którzy okazali się dość niewdzięcznymi odbiorcami jej nauki. Kobieta jest również zakochana w Gasparze - aptekarzu, który jest rewelacyjny w swoim fachu. Nie ma osoby, której nie pomógłby odnaleźć leku na jego chorobę. No może jest - on sam. Ale na miłość chyba nie ma lekarstwa? Tekla i Gaspar to... No właśnie - trudno powiedzieć. Spotkali się tylko raz, rozmawiali ze sobą przez kilka godzin, ale wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Jednak wyjazd mężczyzny utrudnia im kolejne spotkanie, dlatego umawiają się w Wigilię, ale spotkanie nigdy nie dochodzi do skutku - i tak przez kolejne 38 lat. Mimo tak długiego upływu czasu oni nadal żyją nadzieją na kolejne spotkanie.
Książka jest napisana bardzo prostym, ale nie infantylnym językiem. Porusza tematykę pełną ciepła i uczuć, więc jest to idealna pozycja świąteczna. Wielkie brawa dla autorki za to, że nie stworzyła głupiej i płaskiej historyjki o miłości jakich wiele na książkowym rynku. Bardzo spodobał mi się zabieg wprowadzenia listów. Mimo, że akcja książki rozgrywa się w XXI wieku i już dawno zapomniano o pisaniu korespondencji (nad czym bardzo ubolewam!) to jednak Socha udowadnia nam, że nadal istnieją biura przesyłek niedoręczonych, które są przepełnione źle zaadresowaną pocztą, która czeka na swojego odbiorcę.
Zimowa aura za oknem, w dłoni ciepła herbata i dobra książka - w tym opisie nie zgadza się tylko jeden punkt, a mianowicie ta aura... Niestety w tym roku pogoda nie wysłuchała moich próśb o śnieg na święta, ale to nic, bo dzięki książce Nataszy Sochy mogłam chociaż na chwilę przenieść się mojego idealnego obrazu Wigilii.
"Są listy, które nie mogą pozostać bez...
2017-12-04
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Lab Girl" to opowieść o wyjątkowej kobiecie. Główną bohaterką jest sama autorka tej książki - Hope Jahren. Opowiada ona o swoim życiu naukowca, o przeciwnościach, które spotkała na swojej naukowej drodze, ale też o prawdziwej pasji i miłości. Swoją opowieść zaczyna od samych już początków jej dzieciństwa, wspomina jak całymi dniami bawiła się w laboratorium swojego ojca i jak bardzo chciała być tak jak on. Opowiada o swoim zamiłowaniu do nauki i o ciężkiej drodze, którą przebyła, aby odnieść sukces. "Lab Girl" to również powieść o prawdziwej przyjaźni na dobre i na złe. Poznajemy Billa - człowieka o genialnym umyśle, pełnego pomysłów i siły, aby się nie poddawać i uparcie dążyć do wyznaczonego wcześniej celu. Ta opowieść to również życie roślin, przyrody. Książka uświadamia nam jak ważne jest to, co nas otacza i pokazuje jak bardzo często o tym wszystkim zapominamy i tego nie doceniamy.
Początkowo nie byłam optymistycznie nastawiona do tej książki. Myślałam, że, co jak co, ale ta opowieść nie będzie dla mnie. Jakże miło i pozytywnie zostałam zaskoczona. Główna bohaterka, a zarazem autorka - Hope jest dla mnie jak na razie jedyną bohaterką, z której chcę brać przykład. Jest to kobieta silna, nie poddająca się, wytrwała, kreatywna i długo mogłabym tak jeszcze wymieniać. Jahren to idealny przykład człowieka sukcesu, który nie był usłany różami, a wręcz przeciwnie. Hope Jahren pokazuje nam, że zawsze trzeba walczyć o siebie, a przede wszystkim o swoją pasję. To jak ta kobieta pisze o roślinach i otaczającej nas przyrodzie sprawia, że aż miałam ciarki na plecach. Robi to tak pięknie, że nawet dla mnie - osoby nie lubiącej tej tematyki, biologii jest to wielkie przeżycie.
Żeby jeszcze bardziej Was zachęcić do sięgnięcia po tę książkę, muszę wspomnieć o języku, który jak mogłoby się wydawać powinien być dość trudny i skomplikowany. A przy tej pozycji tak nie jest. Spotykamy się tutaj nie dość, że z piękną i bardzo inspirującą historią to w dodatku napisaną bardzo przystępnym językiem dla każdego czytelnika.
Ta książka jest nie tylko o naukowcu... Przede wszystkim pokazuje jak ważne jest samozaparcie, dążenie do realizacji własnych celów. Przedstawia jak ważne jest nie poddawanie się i walka z każdą przeciwnością losu, bo jak wiadomo w życiu człowieka są nie tylko same sukcesy, ale też porażki. Jednak człowiek odnoszący triumfy to taki, który wszelkim niedogodnościom potrafi stawić czoła.
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Lab Girl" to opowieść o wyjątkowej kobiecie. Główną bohaterką jest sama autorka tej książki - Hope Jahren. Opowiada ona o swoim życiu naukowca, o przeciwnościach, które spotkała na swojej naukowej drodze, ale też o prawdziwej pasji i miłości. Swoją opowieść zaczyna od samych już początków jej dzieciństwa, wspomina jak całymi dniami bawiła...
2017-11-15
recenzja z bloga: oliviaczyta.blogspot.com
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. W tym dniu, kiedy Nowy Jork pogrążył się w żałobie i cierpieniu ludzi, którzy zostali rozłączeni na zawsze, główni bohaterowi zostają połączeni prawdziwym uczuciem i poczuciem powinności wobec osób, które zginęły.
Tragedia, której świadkiem można powiedzieć być cały świat pokazała ludziom, że życie jest zbyt kruche i krótkie, aby tracić je na nic nieznaczące wybory. Tak samo było z Lucy i Gabem, którzy już wtedy poczuli, że są sobie przeznaczeni.
Ich życie początkowo przypomina trochę sielankę. On jest w jej oczach ideałem, kimś o kogo zazdrosne są wszystkie kobiety. Przystojny blondyn o niebieskich oczach i wspaniałej kreatywności. Ona natomiast jest jego światłem, motywacją do wstania z łóżka i inspiracją w pracy fotografa. Ich uczucie wydaje się niemal idealne, bez skazy. Oboje spełniają swoje marzenia zawodowe i razem spełniają się w życiu prywatnym.
Jednak w jednym z najważniejszych dni Lucy, kiedy jej serial zdobywa nagrodę Emmy, dowiaduje się ona, że Gabe przyjął pracę fotografa na Bliskim Wschodzie i wtedy całe ich dotychczasowe życie zmienia się na zawsze.
Przyznaję się bez bicia, nie jestem fanką romansów... Ba! Mogę powiedzieć, że ich nie cierpię i każda tego typu książka bardzo mnie irytuje, a jej czytanie mnie męczy. Jednak muszę też przyznać, że "Światło, które utraciliśmy" było trochę inną historią, która nie wywołała u mnie co prawda morza łez, ani nie połamała mojego serca na kawałki, ale też nie ogłupiła mnie i nie sprawiła, że miałam ochotę wyrzucić ją przez okno. Wręcz przeciwnie całkiem przyjemnie mi się ją czytało, co zaskoczyło mnie samą. Jednak nie było tak kolorowo od początku, raczej moje emocje kształtowały się wraz z rozwojem całej akcji lektury.
Lucy i Gabe'a poznajemy jako studentów szukających własnej ścieżki, pomysłu na życie. Oni sami właśnie wtedy się spotkali i... zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie byłoby to dla mnie niczym złym, gdyby ten schemat nie powtarzał się w większości romansów, ale muszę też tu zaznaczyć, że jest to chyba jedyny układ, który powiela się z innymi historiami romantycznymi. Santopolo stworzyła niepowtarzalną historię o prawdziwej miłości, która z każdą kolejną stroną stawała się coraz dojrzalsza i piękniejsza. Mimo, że w życiu głównych bohaterów wiele się zmienia, a i w pewnym momencie ich wspólna ścieżka rozdziela się na dwie oni cały czas darzą się uczuciem, które moim zdaniem staje się coraz silniejsze.
Zarówno Lucy jak i Gabe po rozstaniu szukają pocieszenia w rękach innych ludzi. I tu większość fabuły skupia się na życiu kobiety. Układa ona sobie życie z innym mężczyzną jednak nie darzy go już takim samym uczuciem jak swoją pierwszą, prawdziwą miłość. Mimo, że bardzo go kocha to nie może zapomnieć o swoim pierwszym ukochanym, z którym cały czas utrzymuje kontakt.
Cała historia opowiadana jest z perspektywy głównej bohaterki. Treść lektury przybiera formę listu do Gabe'a i chyba dlatego jest w niej tyle emocji. Doskonale wiemy co "siedzi w głowie" Lucy, czemu zachowała się tak, a nie inaczej. Dowiadujemy się o jej cierpieniu, wielkiej tęsknocie i niekończącym się uczuciu, która z dnia na dzień jest coraz mocniejsze. Według mnie jest to ogromna zaleta tej książki, ponieważ rzadko można spotkać się z tak dobrze skonstruowaną pozycją.
Wielkim plusem tej lektury są również bohaterowie. Mimo, że na początku byłam pewna, że bardzo ich skrytykuję to po jej zakończeniu byłam pozytywnie zaskoczona. Lucy jest osobą, której nie da się nie lubić. Jest dobra, ciepła, ale nie jest to w żaden sposób przesadzone i wyidealizowane. Nie bez przyczyny Gabe mówi o niej, że jest "chodzącym światłem". Natomiast z Gabem na początku miałam problem, ponieważ był on dla mnie trochę takim złym chłopcem. Jednak z czasem i do niego zaczęłam pałać sympatią i nie mogłam się pogodzić z takim rozwojem wydarzeń jaki autorka nam zafundowała. Jedyną kreacją, którą znienawidziłam był mąż Lucy - Darren. Była to dla mnie tak ograniczona jednostka, która irytowała mnie swoim zachowaniem, poglądem na życie i szczerze w niektórych sytuacjach współczułam Lucy.
Sądzę, że jest to jak na razie jedyna książka o miłości, którą mogłabym polecić. I w sumie cieszę się, że w końcu coś takiego znalazłam, bo jednak rzadko porzucam kryminalny świat, a jak już to robię to bardzo często natykam się na jakieś gnioty. Wyjątkiem jest właśnie powieść Jill Santopolo, która stworzyła niepowtarzalną historię o sile miłości, która przezwycięża wszystko... Dosłownie!
recenzja z bloga: oliviaczyta.blogspot.com
Lucy i Gabe poznali się 11 września 2001 roku. W tym dniu, kiedy Nowy Jork pogrążył się w żałobie i cierpieniu ludzi, którzy zostali rozłączeni na zawsze, główni bohaterowi zostają połączeni prawdziwym uczuciem i poczuciem powinności wobec osób, które zginęły.
Tragedia, której świadkiem można powiedzieć być cały świat pokazała...
2017-11-09
2017-10-15
2017-10-05
2017-07-24
2017-09-23
2017-09-07
13 powodów Jay'a Asher'a opowiada historię Hannah Baker - zwykłej nastolatki chodzącej do liceum. Wiodła ona normalne życie do czasu, kiedy podjęła nie do końca przemyślaną decyzję, która wpłynęła na jej dalszy los. Owy wybór doprowadził do tzw. "efektu domina". Jedna plotka goni drugą przez co dziewczynie "wali się" cały świat. Ciężko jej się wytłumaczyć z pomówień, bo jak wiadomo ludzie wolą słyszeć, że ktoś jest gorszy od niego i pozostaje głuchy na prawdziwe informacje, co może doprowadzić do ogromnej tragedii tak jak było w tym przypadku. Przez tę sytuację, nastolatka przestaje wierzyć w prawdziwą miłość, przyjaźń, sprawiedliwość. Sądzi, że świat jest pełen kłamstwa i braku pomocy. Czuje się ona nieakceptowana przez swoje środowisko, co doprowadza również do braku samoakceptacji, co jest już chyba najgorszym możliwym scenariuszem. Hannah nie mając w nikim wsparcia i pomocy podejmuje decyzję o samobójstwie. Nagrywa ona kasety magnetofonowe, które mają trafić do 13 osób, czyli powodów jej śmierci. Jednym z nich jest Clay Jensen, który wracając ze szkoły do domu znajduje przed swoimi drzwiami paczkę. Dlaczego to właśnie on ją otrzymał? Przecież wydawałoby się, że jest jednym z przyjaciół Hannah. Postanawia on jednak stawić czoła wyzwaniu, jakie postawiła przed nim nieżyjąca już dziewczyna. Przesłuchuje wszystkie płyty i staje się świadkiem prawdziwego cierpienia i bólu Hannah Baker.
Początkowo chciałam Wam tu napisać, że lektura nie skłoniła mnie do żadnych refleksji, przemyśleń, jednak byłoby to kłamstwo. Po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać jak to by było gdybym była na miejscu Hannah. Albo jakbym się zachowała gdybym była jedną z osób z kaset? Szczerze? To nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Oczywiście nie umniejszając tragedii jaką jest samobójstwo to trudno mi sobie wyobrazić jak czuły się osoby słuchające opowieści Hannah, kiedy uświadamiały sobie, że są powodem do jej śmierci. Książka Jaya Ashera porusza dość "popularną" tematykę. Niestety samobójstwa to fala wśród dzisiejszej młodzieży. Młodzi ludzie na co dzień spotykają się z brakiem zrozumienia, akceptacji wśród swoich rówieśników czy co gorsza własnych rodziców. Jednak mimo poruszanego ciężkiego tematu książkę czyta się dość szybko. Myślę, że jest to wielka zasługa prostego, przyjemnego (ja wiem, że to brzmi dość dziwnie przy takiej tematyce) języka.
Czytając tę książkę nie przeżyłam jakiegoś ogromnego szoku, czego przy tym głównym temacie oczekiwałam i dla mnie brak tego wrażenia jest ogromnym minusem. Chciałam, żeby ta historia wywarła na mnie jakiś wpływ czy choć trochę skłoniła do głębszych refleksji niż do tych oczywistych pytań, o których wspomniałam wcześniej. Myślę, że przyczyniła się do tego znajomość zakończenia lektury już na samym jej początku. Przyznam szczerze, że zawiodłam się na tej książce. Bardzo zainteresował mnie opis z tyłu i chyba przez tę początkową fascynację liczyłam na genialną powieść, która okazała się mało zaskakującą historią. Za bardzo się nastawiłam na dobrą książkę. Kolejnym minusem jest brak jakiegokolwiek rozwinięcia na temat psychologicznego podłoża bohaterów. Autor kompletnie nie porusza tego tematu, nie wiemy dlaczego osoby wymienione na kasetach zachowywały się w ten sposób. Asher głównie skupił się na Hannah i jej przeżyciach, a sądzę, że książka byłaby o wiele ciekawsza i bogatsza gdyby choć trochę zagłębił się w historię innych postaci. Uważam, że książka wiele by dzięki temu zyskała.
Podsumowując, według mnie powieść Jaya Ashera miała ogromny potencjał, co nie do końca zostało wykorzystane. Nie mogę napisać konkretnie, że powieść mi się nie podobała, bo tak nie było. Brakowało mi kilku, dla mnie istotnych punktów, które uważam urozmaiciłyby całą historię. Jednak jeżeli Wy nie oczekujecie od książki tzw. "drugiego dna", czegoś głębszego, a szukacie książki o trudnej tematyce jednak napisanej tak, żebyście nie przeżyli traumy to myślę, że się nie rozczarujecie.
Opinia na blogu: oliviaczyta.blogspot.com
13 powodów Jay'a Asher'a opowiada historię Hannah Baker - zwykłej nastolatki chodzącej do liceum. Wiodła ona normalne życie do czasu, kiedy podjęła nie do końca przemyślaną decyzję, która wpłynęła na jej dalszy los. Owy wybór doprowadził do tzw. "efektu domina". Jedna plotka goni drugą przez co dziewczynie "wali się" cały świat. Ciężko jej się wytłumaczyć z pomówień, bo jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-17
2017-09-12
2017-08-30
2017-08-26
2017-08-23
2017-08-19
2017-08-15
2017-08-11
2017-08-06
2017-08-02
blog: oliviaczyta.blogspot.com
Wszyscy wiemy, że książki mają pozytywny wpływ na rozwój człowieka. Przyczyniają się do lepszego słownictwa czy pobudzenia wyobraźni, ale niestety są też książki takie, które sprawiają, że... Po prostu brakuje Ci słów i właśnie to zrobił ze mną "Prokurator" Pauliny Świst.
Główną bohaterką jest Kinga Błońska. 30-letnia atrakcyjna prawniczka, która jest podobno doskonała w swoim fachu. Piszę podobno, bo w książce jakoś trudno dostrzec jej doskonałość w zawodzie, bo najzwyczajniej w świecie w książce mało tematyki prawniczej. Śmiem twierdzić, że w ogóle jej nie ma. Ale do tego przejdę później. Życie Kingi Błońskiej w ostatnim czasie nie jest sielanką i idealną krainą. Po kilkunastu latach związku z jakby się wydawało mężczyzną jej życia, odkrywa jego romans. Dodatkowo musi podjąć się obrony niezbyt ciekawego przypadku - "Szarego". Co gorsza jest on jej przyrodnim bratem, z którym Błońska nie chce mieć nic wspólnego.
Główna bohaterka chcąc odreagować wydarzenia ostatniego czasu wybiera się do klubu, w którym poznaje tajemniczego mężczyznę - Łukasza. Po raz pierwszy w życiu ma ochotę zaszaleć i zachować się nieodpowiedzialnie. Ląduje w łóżku z nowo poznanym kochankiem i traci nad sobą jakąkolwiek kontrolę. Jakby tego było mało po kilku godzinach od tego incydentu Błońska ponownie spotyka mężczyznę z klubu, który jak się okazuje stoi po przeciwnej stronie barykady w procesie "Szarego".
Jest mi niesamowicie trudno pisać o tej książce. Nie mogę sobie przypomnieć kiedy tak bardzo jakaś książka mnie zawiodła. W sumie słowo zawiodła to bardzo złe pojęcie w tej sytuacji. Po prostu przy tej pozycji nie mogę znaleźć ani jednego pozytywnego aspektu, o którym mogłabym Wam tutaj napisać.
Książka Pauliny Świst miała być kryminałem? Tak mi się wydaję. Niestety mamy tutaj do czynienia z bardzo słabym erotykiem. Pierwsza część książki to opis scen miłosnych, uniesień między głównymi bohaterami i niezdecydowania głównej bohaterki. I kiedy myślę, że to już koniec i może być już tylko lepiej, bo przecież gorzej być nie może - główny bohater Łukasz staje się superbohaterem, który próbuje uratować piękną prawniczkę z rąk bandytów. Zaczyna się walka z czasem, szantaże, negocjacje o życie Kingi Błońskiej.
W tej książce wszystko jest takie nienaturalne, przerysowane. Relacja głównych bohaterów jest po prostu infantylna i dość kiepska. Czytając opis i dowiadując się, że głównymi bohaterami są prokurator i prawniczka, oczekujemy dość poważnej, dobrej historii, która zapisze się nam w pamięci, wbije nas w fotel, czy może nawet czegoś nauczy. Od tej książki nie można czegoś takiego oczekiwać. Według mnie jest to powieść rodem z Greya, którego nienawidzę i właśnie czytając "Prokuratora" moja "wewnętrzna bogini gotowała się ze złości". Tak jak wyżej wspomniałam w tej historii, nie ma co szukać prawniczego wątku, bo jego po prostu tutaj nie ma. W tej pozycji nie ma nawet porządnego języka, a raczej on również woła o pomstę do nieba.
Jednak wiecie co mnie najbardziej niepokoi? Zachwyty innych ludzi nad tą pozycją. Nie chodzi mi tu o "booksferę", bo tu raczej zachwytów nie ma, ale czytelników, którzy czekają z niecierpliwością na tego typu książki. Bardzo mnie to przeraża, bo kurczę - jest tyle dobrych książek na rynku, które mam wrażenie są niedoceniane.
Podsumowując - krótko i na temat - nie polecam. Jest to bardzo słaba książka, o której chcę po prostu zapomnieć...
blog: oliviaczyta.blogspot.com
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWszyscy wiemy, że książki mają pozytywny wpływ na rozwój człowieka. Przyczyniają się do lepszego słownictwa czy pobudzenia wyobraźni, ale niestety są też książki takie, które sprawiają, że... Po prostu brakuje Ci słów i właśnie to zrobił ze mną "Prokurator" Pauliny Świst.
Główną bohaterką jest Kinga Błońska. 30-letnia atrakcyjna prawniczka,...