-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
2021-10-21
2020-07-31
2020-05-06
2020-05-02
2019-07-12
2019-05-19
2018-11-24
2019-04-01
2018-11-02
2018-09-14
*blog: oliviaczyta.blogspot.com*
Wychodzę z założenia, że książki dla dzieci nie są tylko przeznaczone dla najmłodszej grupy czytelników. To głównie właśnie one zawierają uniwersalne prawdy, motywy i ponadczasową puentę. Można też stwierdzić, że te lektury kształtują nasze początkowe życie, dzięki nim wybieramy życiowe ścieżki. Na nich opieramy nasz pierwszy samodzielne wybory. Ale najważniejsze jest to, że są to pierwsze książki, po które sięgamy sami, bądź po które sięgają nasi rodzice, aby wprowadzić nas w piękny książkowy świat. Z resztą o takich książkach zwykle się nie zapomina, a wręcz przeciwnie wspominamy je z uśmiechem na twarzy.
Jest sobie pewien domek, całkiem magiczny domek, w którym mieszka mały chłopiec - Bożęty, Bożek, Niebożątko - do niedawna. Wraz z nim oprócz mamy i wujków mieszka jego Anioł Stróż - Licho, które zawsze czuwa. To właśnie w tym azylu można odnaleźć potwory pod łóżkiem, które nie straszą tylko zawsze służą pomocną dłonią... Przepraszam, macką! :) Cała rodzina wraz ze swoimi towarzyszami wiodą dość spokojne życie. Jednak wszystko zmienia się, kiedy mały Bożek musi iść do szkoły, a konkretniej do trzeciej klasy. Do tej pory uczył się w domu, jednak nastąpił dogodny moment, aby poznał nowych kolegów, a przede wszystkim prawdziwe życie prawdziwego chłopca. Problem jest tylko jeden - Bożęty nie jest zwykłym chłopcem, a jego rodzina w żaden sposób nie przypomina tej tradycyjnej. Czy jednak, mimo to chłopiec odnajdzie się w nowym otoczeniu i towarzystwie?
"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to książka obok, której nie można przejść obojętnie. Ciekawa okładka, a jeszcze lepszy środek, który zapewnia nam niebywałe emocje. W pełni się zgadzam z napisem z tyłu, że to książka dla każdego bez względu na wiek czy wygląd. Lektura jest pisana bardzo prostym językiem, ale tutaj nie można niczego innego wymagać patrząc na to jaka jest docelowa grupa odbiorców. Z resztą owy zabieg też moim zdaniem nie przeszkodzi w lekturze dorosłemu czytelnikowi. Sama oprawa książki to nie tylko ładna okładka, ale w środku odnajdujemy piękne ilustracje, które idealnie współgrają z samą treścią tej pozycji. Historię spod pióra Marty Kisiel czyta się niesamowicie szybko - po pierwsze czcionka jest dość duża, po drugie fabuła jest bardzo wciągająca i ciężko się od niej oderwać. Przyznaję, że dawno nie czytałam tak uroczej książeczki, która przy okazji by mnie tak zachwyciła. Bardzo podobało mi się połączenie takiej zwykłej historii chłopca z elementami fantastycznymi. Dzięki temu dostaliśmy tu przepiękną, wypełnioną po brzegi magią treść. Jednak najważniejszą sprawą przy tej pozycji to jest zdecydowanie przesłanie książki. Mały chłopiec rzucony na głęboką wodę szuka akceptacji wśród swoich rówieśników. Problem w tym, że nie jest on taki jak inni chłopcy. Musi się zmagać z wyśmiewaniem, szyderstwem i niemiłymi wyzwiskami. Jednak lektura pokazuje, że nawet po ulewnej burzy i niepowodzeniach zawsze jest dzień pełen słońca i sukcesów. Każdy "dziwak" czy "odmieniec" znajdzie swojego przyjaciela, bratnią duszę, z którą będzie kroczył przez świat. Bo przecież każdy z nas jest inny, ale i wyjątkowy. A poza tym jakby wyglądał świat gdybyśmy byli wszyscy tacy sami? Byłoby po prostu nudno, a chyba nikt z nas nie lubi nudy. :D
*blog: oliviaczyta.blogspot.com*
Wychodzę z założenia, że książki dla dzieci nie są tylko przeznaczone dla najmłodszej grupy czytelników. To głównie właśnie one zawierają uniwersalne prawdy, motywy i ponadczasową puentę. Można też stwierdzić, że te lektury kształtują nasze początkowe życie, dzięki nim wybieramy życiowe ścieżki. Na nich opieramy nasz pierwszy samodzielne...
2018-06-01
Chyba każdy z nas ma książkę/serię książek, które są w jakiś sposób wyjątkowy dla niego. U mnie zdecydowanie szczególne miejsce w sercu zajmuje arabska saga, która zapoczątkowała moją przygodę z czytaniem. Chyba nigdy w życiu nie spotkałam się z książką/serią, która wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatnich stron. I nie są to słowa rzucane na wiatr. Większość książek z tej serii sprawia, że nie sposób ich odłożyć i nie ważne jest to, co robisz następnego dnia, dla tych lektur warto zarwać nockę. Mimo, że niektóre tomy mają ok. 800 stron to przeczytanie ich nie zajmuje dużej ilości czasu. Czyta się je jednym tchem i czeka niecierpliwie na kolejne części.
"Arabski syn" to już 7. tom arabskiej sagi. W tej części śledzimy losy Darii i jej rodziny. Akcja powieści toczy się na Bliskim Wschodzie. Świat niesamowitego bogactwa miesza się z obrazem kraju zniszczonego przez wojnę, pełnego nędzy i rozpaczy. Życie na salonach i w obozie dla uchodźców, w nowoczesnych stolicach wielkich mocarstw i Rakce, stolicy kalifatu. Po raz kolejny mamy do czynienia z bohaterami z rodu Salimich - Doroty, Marysi oraz Darii. Jak zwykle los ich nie oszczędza, a kobiety muszą się zmagać z coraz to gorszymi sytuacjami. Czy i tym razem przy boku Marysi będzie Hamid? Czy ich miłość przetrwa tę ciężką próbę? Czy Darii uda się uciec z rąk dżihadysty? Na te i inne pytania, odpowiedź znajdziecie w samej książce :D
Tanya Valko wraca w wielkim stylu z kolejnym tomem swojej serii. I tak jak miałam niemały problem z poprzednią częścią, żeby się w nią "wgryźć" i przeczytać, tak tę przeczytałam w jeden dzień i musiałam leczyć książkowego kaca, bo kolejny tom dopiero za rok. Lekturę się dosłownie pochłania i nawet nie wiemy kiedy, a już jesteśmy na pięćsetnej stronie i zbliżamy się ku końcowi. Na pewno jest to zasługa wartkiej akcji i tego, że Autorka nie pozwala nam się nudzić. Mimo, że jest dość dużo wątków i mnóstwo bohaterów to Valko prowadzi tę akcję tak, aby czytelnik się nie pogubił, ale nawet gdyby tak się stało to, żeby szybko się odnalazł. Język również jest bardzo przystępny dla przeciętnego czytelnika i też ma duży wpływ na tę dynamiczną akcję, o której wcześniej wspomniałam. Jednak największym plusem tej powieści jest to, że mimo, iż porusza ona naprawdę ciężkie tematy, drastyczne sceny tj. wojny, brak szacunku wobec kobiet wręcz ich poniżanie, przemocy itp., które wręcz trudno zrozumieć i umieścić sobie na półkach w głowie, to tej książki nie da się po prostu odłożyć. I wbrew pozorom to nie musi być wcale lektura na zimowy wieczór. Śmiem twierdzić, że nawet lepiej, kiedy czytamy ją w letni weekend, bo mimo wszystko "Arabski syn" jest niezobowiązującą książką. Nie wymaga jakoś zagłębiania się w treść, przez tekst się po prostu płynie i czeka na więcej.
Chyba każdy z nas ma książkę/serię książek, które są w jakiś sposób wyjątkowy dla niego. U mnie zdecydowanie szczególne miejsce w sercu zajmuje arabska saga, która zapoczątkowała moją przygodę z czytaniem. Chyba nigdy w życiu nie spotkałam się z książką/serią, która wciąga od samego początku i trzyma w napięciu do ostatnich stron. I nie są to słowa rzucane na wiatr....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-31
2018-03-30
2018-03-29
2018-03-26
2018-03-16
2018-02-20
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Znasz to uczucie? Kiedy zależy Ci na czymś tak bardzo, że byłabyś gotowa za to zabić?"
Kat i Nick to szczęśliwe małżeństwo, któremu na pierwszy rzut oka nic nie brakuje. Jednak poznając ich lepiej dostrzegamy to jak bardzo zależy im na posiadaniu dziecka, które scaliłoby ich związek. Próbują robić wszystko, aby spełnić swoje największe marzenie i kiedy po raz kolejny ponoszą porażkę i są bliscy rezygnacji w ich życiu pojawia się Lisa - dawna przyjaciółka Kat, która staje się dla nich ostatnią szansą na spełnienie ich największego marzenia.
Jednak nie bez przyczyny kobiety nie utrzymują już kontaktu. Ich przeszłość jest pełna tajemnic, które rzutują na całe obecne życie. Ich relacja jest pełna niedopowiedzeń i Kat obawia się, że Lisa, która zgodziła się na bycie surogatką, oszukuje ją i nie mówi jej wszystkiego. Perfekcyjne życie głównej bohaterki zaczyna się rozpadać, a ona traci nad nim kontrolę. Zaczyna rozumieć, że aby być szczęśliwą musi rozliczyć się z własną przeszłością.
"Surogatka" to pierwsza książka Louis Jensen, którą przeczytałam. I na pewno nie ostatnia! Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu i kreatywności autorki. Stworzyła ona historię, której nie da się porzucić. Poznając świat głównych bohaterów i wgłębiając się w jej treść chcemy coraz więcej i więcej. I kiedy wydaje nam się, że już wszystko staje się jasne nagle autorka po raz kolejny nas zaskakuje.
Louis Jensen od pierwszych stron kreuje swoją historię i bohaterów na nieoczywistych. Czytelnik nie do końca wie co ma o tym wszystkim sądzić i kiedy już przyjmuje jakieś stanowisko nagle okazuje się, że nie ma ono racji bytu i wszystko zaczyna się od nowa. Autorka perfekcyjnie potrafi kręcić i sprytnie zaskakiwać, co wpływa jednynie na pozytywny odbiór tej książki.
Jensen świetnie oddała portrety psychologiczne stworzonych przez siebie bohaterów. Przedstawiła kobietę pragnącą dziecka i gotową zrobić wszystko, aby spełnić swoje marzenia, dla której nieważne jest to, że burzy jej się całe dotychczasowe życie i zmienia się ono jedynie w kłamstwa, które tak naprawdę napędzają całą fabułę i intrygują osobę czytającą.
Nie można też nie wspomnieć o zakończeniu, którego nie powstydziłby się żaden mistrz gatunku i które wprawia czytelnika w osłupienie. Myślę, że będzie ono dla fanów thrillerów bardzo satysfakcjonujące, a i dla osób, które rzadko sięgają po ten gatunek będzie to dobry powód do przeczytania znakomitej książki!
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Znasz to uczucie? Kiedy zależy Ci na czymś tak bardzo, że byłabyś gotowa za to zabić?"
Kat i Nick to szczęśliwe małżeństwo, któremu na pierwszy rzut oka nic nie brakuje. Jednak poznając ich lepiej dostrzegamy to jak bardzo zależy im na posiadaniu dziecka, które scaliłoby ich związek. Próbują robić wszystko, aby spełnić swoje największe...
2018-02-12
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Jak bardzo się pomyliłam. Rzeczy chwilowe wcale nie mają mniejszej wartości, bo w życiu nie chodzi o to, jak długo coś trwało, tylko że się wydarzyło."
"Dzień ostatnich szans" to książka wyjątkowa. Opowiada historię młodych ludzi, którzy już w wieku, kiedy odkrywa się świat, zawiera się przyjaźnie być może na całe życie, przeżywa pierwsze miłości, podejmuje się pierwsze poważne decyzje, które mają wpływ na nasz dalszy los muszą walczyć z nieuleczalną chorobą, która przekreśla wszystko, co do tej pory przeżyli.
Jednym z głównych bohaterów jest Lane - ambitny siedemnastolatek, który ma świetne stopnie, marzy o dostaniu się na najlepszą uczelnię i jest skupiony tylko na nauce. Można by rzec, że już zaplanował całą swoją przyszłość. Jednak na jego drodze pojawia się przeszkoda - okazuje się, że jest chory na lekooporną hipergruźlicę. Z tego powodu jest on zmuszony do porzucenia swoich dotychczasowych planów i skupieniu się na tym, co tu i teraz, a nie na przyszłości. Trafia on do ośrodka dla chorych - Latham House. Początkowo traktuje ten czas jako przymusowe wakacje. Próbuje się przeciwstawić temu "nicnierobieniu", jednak nie wychodzi mu to na dobre. Z czasem próbuje się przekonać do tego miejsca, a pomaga mu w tym piękna Sadie, która jest jedną z osób najdłużej przebywających w ośrodku.
Sadie buntuje się przeciwko swojej chorobie. Jej stan stoi w miejscu - nie pogarsza się ani też nie poprawia. Mimo tego zawieszenia, nastolatka próbuje normalnie żyć. Wraz z trójką bliskich przyjaciół wyróżniają się na tle innych chorych. Ubierają się w normalne ubrania, a nie jak reszta chorych, którzy spędzają cały czas w dresach, noszą plecaki, książki na zajęcia, która w Latham House nie są raczej koniecznością. Sadie nie potrafi zaakceptować tego stanu rzeczy. Nie lubi być traktowana jak obłożnie chora, wręcz umierająca, dlatego też próbuje żyć normalnie. Tym bardziej, że ośrodek, który dla innych jest więzieniem, dla niej jest miejscem, w którym w końcu odkryła prawdziwą siebie i nie musi udawać nikogo innego. To tu stała się prawdziwą artystką, poznała przyjaciół na całe życie i bezgraniczną miłość, która dała jej bodziec do walki z chorobą.
Znajomość Sadie i Lane'a przynosi im obopólną korzyść. Nastolatka pomaga mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości, natomiast on pokazuje jej, że nie można bać się przyszłości, tego co jest poza ośrodkiem. Lane daje Sadie nadzieję, na to, że kiedyś wyjdą z Latham House i zaczną prawdziwe życie bez żadnych barier i ograniczeń.
Jednak gdy choroba się zaostrza, żadne z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że każda chwila może być tą ostatnią. Próbują walczyć, podejmują ryzykowane decyzje, a uczucie, które ich połączyło jest bodźcem napędowym pomagającym w ostrej walce z chorobą. Czy im się uda?
"Dzień ostatnich szans" to książka młodzieżowa, która należy do tych, które trzeba przeczytać bez względu na nasz wiek. Pokazuje radość z życia, prawdziwe szczęście mimo świadomości, że to może być już ostatnia chwila, jaką przeżyjemy w tym świecie. W tej książce nie spotkamy się ze słodką i infantylną miłością głównych bohaterów. Mamy tutaj do czynienia z twardo stąpającymi po ziemi ludźmi, którzy mimo świadomości swojej nieuleczalnej choroby i tego, że każda chwila może być ich ostatnią - próbują żyć jak normalni nastolatkowie. Nie wywyższają się, nie robią z siebie ofiar ani cwaniaków. Nie użalają się nad sobą. I właśnie to w tej książce podoba mi się najbardziej, nie ma w niej słów, że komuś jest źle. Ta młodzież po prostu chce być traktowana normalnie, jak każdy inny nastolatek, a dodatkowo w tym wszystkim oni zdają sobie doskonale sprawę z tego, że niedługo, a może nawet jutro ich życie może się skończyć. Jednak, żebyście mnie źle nie zrozumieli. Nie ma tu żadnych list typu: "co muszę zrobić przed śmiercią". Nie ma tu powtarzających się w setkach innych książek schematów. Robyn Schneider stworzyła coś cudownego, pokazując w tej ciągłej walce o swoje życie - normalność, po prostu. Ta historia jest piękna w swojej prostocie. Nie ma tu chęci ratowania świata ani tracenia dziewictwa z przypadkową osobą, bo zaraz mogę umrzeć. Tu jest normalne życie ze świadomością swojej choroby i śmierci.
blog: oliviaczyta.blogspot.com
"Jak bardzo się pomyliłam. Rzeczy chwilowe wcale nie mają mniejszej wartości, bo w życiu nie chodzi o to, jak długo coś trwało, tylko że się wydarzyło."
"Dzień ostatnich szans" to książka wyjątkowa. Opowiada historię młodych ludzi, którzy już w wieku, kiedy odkrywa się świat, zawiera się przyjaźnie być może na całe życie, przeżywa pierwsze...
2017-10-05
2017-07-24
*blog: oliviaczyta.blogspot.com*
"Pierwsze słowo" to najnowsza książka Marty Kisiel. Tym razem autorka zaspokoiła nas zbiorem przeróżnych opowiadań, które zaskoczą, wzruszą i skradną serce niejednej osoby. Lektura rozpoczyna się od historii pt. "Rozmowa kwalifikacyjna", która nawiązuje do dzisiejszych realiów, czyli pogoni za sukcesem, rozgłosem i wszelkimi dobrami materialnymi, które za tym idą. A przy okazji traktuje o tym, że współczesny człowiek trochę zagubiony zatracił prawidłową hierarchię wartości w swoim życiu. Przedstawia ludzi, którzy na pierwszym miejscu stawiają właśnie te wszystkie przemijające przedmioty nad dobro i szacunek dla drugiego człowieka. Kolejnym opowiadaniem, które mnie zachwyciło jest "Przeżycie Stanisława Kozika", czyli opowieść o mężczyźnie, który umiera, ale nadal żyje i funkcjonuje jak człowiek żyjący. Z dnia na dzień jego stan jest coraz gorszy i coraz bardziej przypomina kościotrupa, a mimo to jego znajomi i rodzina kompletnie nie zwracają na to uwagi. Nadal wytykają mu jego wady i wszelkie niedociągnięcia w jego życiu. Jednak nikt nie zwraca uwagi na to, że w pewnym momencie człowiek staje się po prostu szkieletem. Nikt nie wykazuje wobec niego ludzkich uczuć. Ważne jest tylko to, aby dalej robił projekty dla swojego szefa i był źródłem utrzymania dla swojej rodziny. W dalszej części zbioru spotykamy się z opowiadaniem pt. "Szaławiła", przy którym śmiałam się po prostu do łez. Z tego co wiem jest to historia związana z "Dożywociem" Kisiel, którego lekturę muszę nadrobić. "Szaławiła" opisuje historię kobiety, która przez całe swoje życie tułała się po całym świecie, aż w końcu znajduje swoje miejsce na ziemi. I to nie byle jakie miejsce! Bo magiczne i pełne niespodzianek! I historią, która również wywołała łzy, ale już te smutku było tytułowe opowiadanie - "Pierwsze słowo". Dawno nie spotkałam się z lekturą, która wywołałaby we mnie tyle refleksji i przemyśleń. Traktuje o mocy słowa, pokazuje, że warto przemyśleć zanim coś się powie, ponieważ skutki mogą być po prostu opłakane. Uważam, że to było naprawdę mocne zakończenie tego zbioru i chyba nie mogło być lepszego.
"Pierwsze słowo" Marty Kisiel to dopiero druga książka tej autorki, z którą się zapoznałam. Tak jak "Toń" bardzo mi się podobała, tak ten zbiór opowiadań mnie po prostu zachwycił i w pełni zachęcił mnie do poznania jeszcze innych książek Kisiel. Znowu spotkałam się z dość specyficznym językiem chyba charakterystycznym dla autorki. Jednak ten sposób pisania nadał jeszcze więcej magii i wyjątkowości tej książce. Tak jak wyżej pisałam w tym zbiorze można znaleźć wszystko co przysporzy nam skrajnych emocji - od śmiechu po zdezorientowanie aż po łzy smutku. Ponadto w niektórych opowiadaniach można znaleźć mnóstwo nawiązań do klasyków literatury takich jak: "Dziady" czy "Cudzoziemka". Oczywiście były opowiadania, które podobały mi się bardziej, a inne mniej jednak muszę stwierdzić, że dla mnie nie było w tym zbiorze historii złej, która spowodowałby, że zniechęciłabym się do tej książki. Każda opowieść była wyjątkowa i skłaniała do przemyśleń. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to, to, że niektóre utwory kończyły się za szybko, ale to w końcu taki urok tego typu zbiorów. Pozostaje przez to mały niedosyt, ale dzięki temu można wymyślić swoje własne zakończenie. Myślę, że "Pierwsze słowo" to nie jest książka do przeczytania "na raz". Raczej trzeba się nią rozkoszować i zwracać uwagę na każdy szczegół, bo tylko wtedy wyniesiemy naprawdę dużo z tych historii, które są godne uwagi i jak największego rozgłosu!
*blog: oliviaczyta.blogspot.com*
więcej Pokaż mimo to"Pierwsze słowo" to najnowsza książka Marty Kisiel. Tym razem autorka zaspokoiła nas zbiorem przeróżnych opowiadań, które zaskoczą, wzruszą i skradną serce niejednej osoby. Lektura rozpoczyna się od historii pt. "Rozmowa kwalifikacyjna", która nawiązuje do dzisiejszych realiów, czyli pogoni za sukcesem, rozgłosem i wszelkimi dobrami...