-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2015-10-26
,,To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje.''
Kolejna dawka niesamowitych emocji, powodujących, że książkę czyta się z zapartym tchem! A przynajmniej ja nie potrafiłam na dłuższą chwilę odciągnąć się od lektury.
Londyn, XIX wiek...Magia sama w sobie. Szczególnie dla osób, które miłują się w czasach poprzednich epok. Jak zwykle przedstawionych bohaterów nie da się nie polubić: każdy wykreowany na swój odmienny sposób, każdy wyjątkowy, zaskakujący...I Magnus! Tak, mój ulubieniec pojawia się również i tutaj, lecz to nie na nim należy się skupić.
Państwo Branwell okazali się niesamowicie ciepłymi osobami, z czym przyznam, że jeszcze nie spotkałam się wśród Nocnych Łowców. Tessa jako nasza główna bohaterka, którą zdobyła moją sympatię już od pierwszej strony, jest wyjątkowo interesującą postacią, odważną i rozsądną jak na swój wiek. Ma w sobie coś, co wyróżnia ją na tle innych żeńskich postaci pierwszoplanowych, za którymi zazwyczaj nie przepadam. Miło tym razem znaleźć się w innej sytuacji i móc z dużą sympatią śledzić poczynania młodej panny Gray.
James Carstairs i William Herondale - dwóch zupełnie różnych od siebie parabatai, będących nieodłączną częścią całej historii. Jem swoją delikatnością potrafi wprowadzić do otoczenia przyjemny, nastrojowy klimat, natomiast Will nieraz zaskakuje czytelnika własną porywczością i arogancją. Jednak już gołym okiem widać, że chłopak zmaga się z czymś głęboko osadzonym w swojej duszy, najprawdopodobniej mających związek z jego przeszłością. I to właśnie jest najbardziej trapiący mnie wątek, który pojawił się w ,,Mechanicznym Aniele''.
,,Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę.''
,,Diabelskie Maszyny'' podobnie jak poprzednia seria owej autorki zachwyciła mnie praktycznie wszystkim. Cieszę się, że czekają na mnie jeszcze dwa kolejne tomy, po które sięgnę natychmiast!
Nie zamierzam dokładnie oceniać całości ani bliżej porównywać do ,,Darów Anioła''. Bynajmniej nie teraz, gdy mam przed sobą ,,Mechanicznego Księcia''.
Cudo, które zdobywa u mnie 10 zasłużonych gwiazdek!
,,To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje.''
Kolejna dawka niesamowitych emocji, powodujących, że książkę czyta się z zapartym tchem! A przynajmniej ja nie potrafiłam na dłuższą chwilę odciągnąć się od lektury.
Londyn, XIX wiek...Magia sama w sobie. Szczególnie dla osób, które miłują się w czasach poprzednich...
2015-11-01
,,Ty i ja, Tess, jesteśmy do siebie podobni. Żyjemy i oddychamy słowami. To książki utrzymywały mnie przy życiu, kiedy myślałem, że nie mogę nikogo pokochać, i że nikt już nie pokocha mnie. Przez książki czułem, że nie jestem zupełnie samotny. Mogły być ze mną szczere, ja z nimi też.''
Czy muszę powtarzać, że tak jak każda z książek, które wydostały się spod ręki Clare, ta również jest cudowna? Nie ma sensu wymieniać wszystkich zalet, jakie można przypisać również i temu tytułowi. ,,Mechaniczny Książę'' sprawił, iż natychmiast sięgam po kolejny, niestety już ostatni tom Diabelskich Maszyn, który z pewnością okaże się arcydziełem.
Może jest tak, że te książki są po prostu skazane na sukces...
,,Czy jeśli człowiek długo przed czymś się broni, traci to zupełnie? Czy jeśli nikomu na tobie nie zależy, w ogóle istniejesz?''
,,Ty i ja, Tess, jesteśmy do siebie podobni. Żyjemy i oddychamy słowami. To książki utrzymywały mnie przy życiu, kiedy myślałem, że nie mogę nikogo pokochać, i że nikt już nie pokocha mnie. Przez książki czułem, że nie jestem zupełnie samotny. Mogły być ze mną szczere, ja z nimi też.''
Czy muszę powtarzać, że tak jak każda z książek, które wydostały się spod ręki Clare, ta...
2015-11-13
,,Ave in perpetum, frater, ave atque vale."
,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."
A więc to koniec mojej przygody z ,,Diabelskimi Maszynami''. Cóż mogę powiedzieć...Książka jest cudowna, podobnie jak poprzednie części, aczkolwiek tutaj, jak przystało na dobre zakończenie, ,,Mechaniczna Księżniczka'' wypadła znacznie lepiej.
Po raz kolejny jestem zachwycona spójnością całego tekstu i wszystkich szczegółów, które autorka w nim umieściła. Ogromnym plusem obu serii Cassandry Clare jest to, że po przeczytaniu ,,Diabelskich Maszyn'' ma się ochotę powrócić do ,,Darów Anioła''. Teraz, gdy zaznajomiłam się z Tessą oraz pozostałymi bohaterami XIX-wiecznego Londynu, zupełnie inaczej postrzegam niektóre elementy szczególnie z ,,Miasta Niebiańskiego Ognia'', wszystko nabiera głębszego sensu, łącząc się w piękną całość. Cassie zadbała nawet o to, aby wyjaśnić nam wielką nienawiść Herondale'ów do kaczek, co samo w sobie może brzmi śmiesznie, lecz jest dowodem na skrupulatność pisarki.
Dalej, co do samych postaci, tradycyjnie czytelnik jest skazany na przywiązanie się do nich całym swoim sercem. To teoretycznie nic ważnego, ale scena, gdzie Magnus zaczął zachwalać wynalazki Henry'ego, który przez całe życie uchodził za szaleńcza wśród Nocnych Łowców, wywołała na mojej twarzy ogromny uśmiech! Ich zachowanie, gesty...Każdy bohater jest wykreowany na wzór prawdziwego człowieka, toteż łatwo ujrzeć w fabule jej drugie dno, tak bardzo przypominające i nawiązujące do przyziemnego życia.
Przynajmniej dla mnie te książki to nie tylko wymyślona historia, mająca dostarczyć ludziom zabawy. Epilog tej części, gdzie w skrócie, a raczej w postaci wspomnień opisano resztę życia Williama, to jak Tessa czuwała przy nim, aż do ostatniej sekundy męża...Nieprzerwana więź dwójki parabatai...Piękne. Po prostu piękne.
Trudno powiedzieć cokolwiek innego, aby określić ,,Diabelskie Maszyny'' w należyty sposób. Wielkie uznanie dla Cassandry Clare za wszystkie napisane do tej pory dzieła!
,,Znasz to uczucie, kiedy czytasz książkę i wiesz, że to będzie tragedia, czujesz, że nadciąga ciemność i zimno, widzisz, że sieć zaciska się wokół postaci, które żyją na jej stronicach. Ale jesteś przywiązany do tej historii, jakbyś był wleczony za powozem, nie możesz się go puścić ani zmienić kierunku.''
,,Ave in perpetum, frater, ave atque vale."
,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."
A więc to koniec mojej przygody z ,,Diabelskimi Maszynami''. Cóż mogę powiedzieć...Książka jest cudowna, podobnie jak poprzednie części, aczkolwiek tutaj, jak przystało na dobre zakończenie, ,,Mechaniczna Księżniczka'' wypadła znacznie lepiej.
Po raz kolejny jestem...
2016-01-23
,,Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała? Albo kto tą duszą będzie jutro? Tylko Sonmi, wschód i zachód i kompas, i atlas. Tak, tylko atlas chmur.''
,,Atlas Chmur'' to prawdziwa perła literacka!
Do samej lektury zaprowadził mnie film, który jest równie genialną ekranizacją co pierwowzór. A więc o czym tak naprawdę opowiada książka?
Dzieło Davida Mitchella można interpretować na wiele sposobów: jedni zauważą w nim kilka różnych opowiadań dotyczących egzystencji człowieka, drudzy powiedzą, że potwierdza ona fakt istnienia reinkarnacji na podstawie przedstawionych w niej bohaterów. Słyszałam ogrom różnych opinii, ale przecież ile ludzi tyle zdań.
Ja podczas czytania byłam zachwycona tym, w jak prosty i zawiły zarazem sposób można przedstawić tę samą historię w sześciu opowieściach, rozgrywających się w różnych czasach, różnych miejscach oraz z różnymi postaciami. Na dodatek każdą z nich napisano za pomocą innej formy literackiej, użyto innego języka, a także zastosowano niezwykle dokładny psychologiczny obraz bohaterów.
Kluczem owej powieści jest potraktowanie jej w całości jako JEDNEJ historii. Bowiem każdy popełniony czyn, każde wypowiedziane słowo steruje losem przyszłych pokoleń. Rozbrzmiewa echem przez setki lat, często wpływając na decyzje ludzi z innego czasu i miejsca na Ziemi.
To podróż odsłaniająca wewnętrzną budowę ludzkiej natury, zamykająca nas w kręgu społecznym istot, popełniających na przełomie wielu stuleci ciągle te same błędy. To ''Uczta Wyobraźni'', jak mówi oryginalna okładka książki.
,,Ból mocny, ale przyjaciela oczy mocniejsze.''
Jakby tego było mało, w prezencie od autora dostajemy ogrom dodatków, tworzących najróżniejsze powiązania między sobą.
Robert Frobisher znajduje dziennik pacyficzny Adama Ewinga, Luisa Rey przeżywa na nowo wydarzenia opisane w listach wysyłanych przez kompozytora do Rufusa Sixsmitha, Timothy Cavendish czyta historię o słynnej dziennikarce, Sonmi w swojej antyfonie ogląda film nakręcony na podstawie znanego publicysty w XXI wieku, a Zachariasz wraz z ludźmi ze swej wioski oddają cześć bogini - fabrykantce, która oddała życie w imię prawdy.
Masowo powtarzana liczba '6', jak i wiele innych elementów, których nie jestem w stanie wymienić, stanowi przysłowiową wisienkę na torcie.
,,Atlas Chmur na sekstet'', muzyka rozbrzmiewająca przez całą objętość powieści, opisana została jako ,,sekstet nachodzących na siebie solistów'' - sześć instrumentów, jak i sześć opowieści grających w swojej własnej tonacji, gamie i barwie. Przerywanych i kontynuowanych w ustalonym porządku, które w końcu dochodzą do punktu kulminacyjnego tworząc jedną całość.
Życie, składające się z niejednej przerywanej bądź ciągłej linii, nachodzącej na linie innych ludzi, w pewnym momencie dobiega kresu. Jednak tak, jak chmury wędrujące po niebie, tak i my zostawiający trwały ślad na losach tego świata, mamy obowiązek pamiętać, iż nic nie jest przypadkowe. To my chwytamy w ręce rozwiane kawałki przeszłości, kształtujemy własną teraźniejszość, by za kilka lat wznieść się w nieznaną nam przyszłość.
,,Atlas Chmur'' to majstersztyk sam w sobie! Jedyna w swoim rodzaju książka, jak i ekranizacja, którą powinien przeczytać lub chociażby raz w życiu zobaczyć każdy z nas.
,,Lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?''
,,Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała? Albo kto tą duszą będzie jutro? Tylko Sonmi, wschód i zachód i kompas, i atlas. Tak, tylko atlas chmur.''
,,Atlas Chmur'' to prawdziwa perła...
2016-02-27
,,Wspomnienia bolą, zabijają od środka.
Mimo, że na zewnątrz wydajemy się normalni, nikt nie wie, co przeżywamy wewnątrz.
Nikt nie jest w stanie nam pomóc. Bo gdy tylko zostajemy sami, wszystko do nas wraca.
Niestety.''
Piękna, wzruszająca opowieść.
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron pomyślałam: ,,Tak, to jest to! Tego właśnie szukałam!''. ,,Hopeless'' nie jest jednym z wybitnych dzieł literackich. Na samym początku książki zapoznajemy się z ogólnym zarysem całości. Każdy rozdział, który w tym przypadku nadzoruje główna bohaterka, goni kolejny, kolejny i kolejny. Tak, jak powiedziała Sky:
,,Jedną z rzeczy, za które kocham książki, jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. [..] Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech.''
Tutaj również lektura nie pozwala nam zwolnić i odstawić ją na półkę; brniemy dalej, poznając coraz to nowe szczegóły. Co najlepsze, w miarę upływu czasu uświadamiałam sobie, jak błędnie oceniałam przedstawioną historię. Nie chodzi o to, że w środku bądź przy końcu czytania ,,Hopeless'' spodobało mi się bardziej. Autorka trafnie rozmieściła wszystkie elementy układanki, aby każda strona rzucała światło w zupełnie inną stronę.
Czy należy dodać coś więcej?
Dopóki sami nie zapoznacie się z twórczością pani Colleen Hoover, nie zrozumiecie, w czym tkwi piękno tej książki.
Nieprzesłodzona, intrygująca, z pewnością poruszy od środka każdego czytelnika. A przede wszystkim to jedna z nielicznych powieści, która uplasowała się u mnie prawie na najwyższym miejscu.
,,Nie będę życzyć sobie idealnego życia. Rzeczy, które przewracają cię w życiu są testami, zmuszają cię do wybrania pomiędzy poddaniem się i leżeniem na ziemi, a otarciem kurzu i powstaniem jeszcze wyżej niż stałeś zanim zostałeś przewrócony. Wybieram stanie wyżej.''
,,Wspomnienia bolą, zabijają od środka.
Mimo, że na zewnątrz wydajemy się normalni, nikt nie wie, co przeżywamy wewnątrz.
Nikt nie jest w stanie nam pomóc. Bo gdy tylko zostajemy sami, wszystko do nas wraca.
Niestety.''
Piękna, wzruszająca opowieść.
Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron pomyślałam: ,,Tak, to jest to! Tego właśnie szukałam!''. ,,Hopeless'' nie jest...
2016-03-31
,,Życie zawiodło mnie zbyt wiele razy i mówiąc szczerze, jestem zmęczona tym, że ciągle tracę nadzieję.''
,,Losing Hope'' jako kontynuacja po ,,Hopeless'' sprawdziło się wzorcowo! Ani przez chwilę nie zauważyłam powtarzających się niepotrzebnie scen czy dialogów z poprzedniej części. Holder jako nasz narrator dodawał co rusz odrobinę nowości i wielu niespodzianek, które będąc często zaledwie drobnymi detalami, zaskakiwały, równocześnie uzupełniając całość powieści i łącząc wszystkie elementy w jedną, pełną układankę.
Należałoby również nadmienić, iż okładki obu części, a także kompozycja i zaprojektowanie ogólnego wyglądu książek, jest ogromnym bonusem dla czytelnika, gdyż nie sposób nie zakochać się w owej powieści, chociażby patrząc na samą oprawę!
Piękna w każdym calu.
,,Długo jeszcze mógłbym wyliczać rzeczy, których mi brakuje. Ale przez ostatni rok nauczyłem się, co to znaczy naprawdę pogodzić się z czyimś odejściem. I teraz cieszę się, że miałem szczęście w ogóle Cię znać.''
,,Życie zawiodło mnie zbyt wiele razy i mówiąc szczerze, jestem zmęczona tym, że ciągle tracę nadzieję.''
,,Losing Hope'' jako kontynuacja po ,,Hopeless'' sprawdziło się wzorcowo! Ani przez chwilę nie zauważyłam powtarzających się niepotrzebnie scen czy dialogów z poprzedniej części. Holder jako nasz narrator dodawał co rusz odrobinę nowości i wielu niespodzianek, które...
2016-05-29
,,Szukanie nie polega na chodzeniu po ulicach i rozglądaniu się za kimś. Szukanie to myśl, którą się urzeczywistnia. Czasem szuka się kogoś, żeby znaleźć siebie.''
Już od pierwszej chwili, gdy zobaczyłam okładkę tej książki w internecie, obiecałam sobie, że któregoś razu będzie moja. I tak oto kilka dni temu piękna i błyskotliwa przywędrowała w moje ręce.
,,Zaklinacz słów'' to iście bajeczna historia! Nie raz przywołuje nam na myśl czasy dzieciństwa, pokazuje lustrzane odbicie nas samych. Niewiarygodnie mocno pobudza wyobraźnię do tego stopnia, iż dosłownie KAŻDE słowo jest przesiąknięte czystą magią, jaka wypływa z książki. Napisana bardzo bogatym językiem, niemalże namalowana słowami.
Brnąc przez pierwsze strony, mamy wrażenie lekko zagubionych, szukamy konkretnego celu, do którego lektura mogłaby nas zaprowadzić. W końcu dochodząc do głównego punktu powieści, czujemy tę niepohamowanie rosnącą adrenalinę mówiącą nam: ''Tak, tak, to właśnie tutaj kończy się opowieść!''. Jednak opowieść a cała historia to wbrew pozorom dwa odmienne pojęcia.
,,Różnica między książką a opowieścią polega na tym, że książka jest czymś skończonym, zamkniętym i dokonanym, a podawana z ust do ust opowieść nie zna ograniczeń. Obu trudno byłoby istnieć bez siebie nawzajem, ale to książka nadaje ostateczny kształt opowieści i zapewnia jej stałe miejsce w ludzkiej pamięci. Opowieść traci wolność z chwilą, w której zostanie spisana, zyskując w zamian życie wieczne.''
Samą książkę kończy niedługi epilog, wyjaśniając pozostałe niedopowiedzenia. Nie jestem w stanie opisać czym konkretnie jest ta historia, czego może nas nauczyć ani czemu w tak bezprecedensowy sposób skradła moje serce. To po prostu trzeba przeżyć, wchłonąć całym sobą, a przede wszystkim chcieć zobaczyć oczami wyobraźni. Wyciągnąć z najgłębszych zakamarków ludzkiej duszy, kłębiące się w niej nieustannie wszelkie ukryte uczucia i emocje, a na końcu zwyczajnie ją zrozumieć. Pozwolić stanąć prawdzie twarzą w twarz i dać uwolnić się naszej własnej opowieści, by odkrywali ją coraz to inni ludzie. To właśnie oni tworzą historię. Każdy z nas bez wyjątku.
Przepiękna do ostatniej strony, cudowne wydanie, niesamowity przekaz.
Żywa bajka.
,,Czasem ktoś obcy musi powiedzieć nam coś, co już sami wiemy, ale boimy się do tego przyznać. Bywa, że łatwiej nam uwierzyć komuś, niż zaufać sobie.''
,,Szukanie nie polega na chodzeniu po ulicach i rozglądaniu się za kimś. Szukanie to myśl, którą się urzeczywistnia. Czasem szuka się kogoś, żeby znaleźć siebie.''
Już od pierwszej chwili, gdy zobaczyłam okładkę tej książki w internecie, obiecałam sobie, że któregoś razu będzie moja. I tak oto kilka dni temu piękna i błyskotliwa przywędrowała w moje ręce.
,,Zaklinacz...
2016-07-02
,,Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da.''
Bardzo długo szukałam jakiegokolwiek argumentu, by nie przyznać tej książce maksymalnej oceny. Jak widać, takowego nie znalazłam.
O ,,Zanim się pojawiłeś'' ostatnimi czasy zrobiło się niesłychanie głośno. Ekranizacja pozwoliła lekturze zyskać niemały rozgłos, więc zapewne większość z nas wie, z jaką historią ma do czynienia. Sam temat jest trudny w odbiorze i przyswojeniu. Tylko osoby niepełnosprawne, którym los odebrał pewną część ich życia, są w stanie do końca pojąć, o jaką stawkę toczy się gra.
Strasznie podobał mi się sposób przedstawienia postaci. Niewyidealizowani, czasami lekko denerwujący bohaterowie dodają autentyczności. Nie raz śmiałam się z ich tekstów, nie raz też zdarzyło mi się uronić kilka łez. I przde wszystkim cholernie mocno zżyłam się z Willem Traynorem.
Relacja Louisy i jej 'szefa' nie była ckliwa ani przesłodzona, na szczęście obyło się bez zbędnych fajerwerków i wielkich fanfar, które wszystko by popsuły. Bardzo dojrzałe podejście autorki do tematu, głęboko i dokładnie przemyślane.
Naprawdę pokochałam tę książkę. Nie da się jednoznacznie wskazać na rzecz, jaka wywowała tak ogromny zachwyt wśród czytelników. Ja również dałam się wciągnąć i pozwoliłam sobie ulokować ją na półce moich ulubionych.
Przeczytajcie ,,Zanim się pojawiłeś'' i dajcie się ludzie oczarować.
,,Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.''
,,Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da.''
Bardzo długo szukałam jakiegokolwiek argumentu, by nie przyznać tej książce maksymalnej oceny. Jak widać, takowego nie znalazłam.
O ,,Zanim się pojawiłeś'' ostatnimi czasy zrobiło się niesłychanie głośno. Ekranizacja pozwoliła lekturze zyskać niemały rozgłos, więc zapewne...
2016-07-09
,,Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić.''
Boże, nie pamiętam, na czym ostatnio tak bardzo się popłakałam.
Wypożyczyłam tę książkę wyłącznie ze względu na ekranizacje, gdyż w pierwszej kolejności pomyślałam sobie, że skoro nakręcono na jej podstawie film, to z pewnością w mniejszym bądź większym stopniu mi się spodoba. Ale żeby aż tak?
Na wstępie podkreślając: To nie jest historia tylko i wyłącznie o wakacyjnej miłości. To coś o wiele więcej. Trafnie opisuje to tekst znajdujący się z tyłu okładki:
,,Opowieść o rodzinie, pierwszych miłościach i drugich szansach. O rozstaniach i powrotach.''
Strasznie podoba mi się tutaj psychologiczny obraz bohaterów. Sparks niewiarygodnie dobrze włada dobieraniem słów, by dialogi brzmiały bardzo wyraźnie, emanowały ogromną gamą uczuć, które chciał dzięki nim oddać. Pod koniec czytania powróciłam jeszcze raz do samego początku, gdzie znajduje się prolog. Przewertowałam wzrokiem kilka pierwszych stron, by dopiero w tamtym momencie zrozumieć, iż czytając pierwotnie ten fragment, nie zdawałam sobie sprawy, jak wspaniałą historię skrywa przede mną.
Całym sercem pokochałam postać Steve'a! Okazał się tak cudownym człowiekiem, przede wszystkim zwyczajnie dobrym i niewiarygodnie oddanym. Sam fakt, iż zdradę oraz winę za rozpad swojego małżeństwa przypisał sobie, przez co stracił kontakt ze swoją córką na całe 3 lata, jest dużym poświęceniem. Nie mówiąc już o tym, jak ładnie wybrnął z przykrych wspomnień pozostawionych przez jego własnego ojca za życia oraz w czasie, gdy umierał. Nie powielał błędów rodziców - wyszedł im na przekór, stając się dla dzieci wzorem, z którego sama byłabym na ich miejscu dumna.
W tej książce było wszystko: młodzieńcza miłość z pięknym zakończeniem, trudne relacje w rodzinie, dziesięcioletni chłopak z rozbrajającym poczuciem humoru, pełno dających dużo do zrozumienia lekcji na temat życia. Trochę o Bogu. Trochę o człowieku. A także nieco klimatu ze zwykłych młodzieżowych powieści i nieco z tych tytułów wyższej półki.
Absolutnie nic nie zmieniłabym w tej książce. Teraz nawet sam tytuł, który wcześniej kojarzył mi się ze śpiewającą miłosną pieśń Miley Cyrus, nabrał nowego znaczenia. ,,Ostatnia piosenka'' to opowieść o umiejętności przebaczania i dostrzegania rzeczy z tej piękniejszej strony.
Kurcze, zakochałam się. Jedna z moich ulubionych. Definitywnie.
,,Pamiętasz witraż, który razem zrobiliśmy? (...)
Nazwałem go Bożym Światłem, bo przypomina mi niebo. Za każdym razem, gdy przez to okno albo każde inne wpadnie światło, będziesz wiedział, że jestem przy tobie, dobrze? To będę ja. Będę światłem, które wpada przez okno.''
,,Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić.''
Boże, nie pamiętam, na czym ostatnio tak bardzo się popłakałam.
Wypożyczyłam tę książkę wyłącznie ze względu na ekranizacje, gdyż w pierwszej kolejności pomyślałam sobie, że skoro nakręcono na jej podstawie film, to z pewnością w mniejszym bądź większym stopniu mi się spodoba. Ale żeby aż tak?
Na wstępie podkreślając: To nie...
2017-02-12
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy kolejno ofiarowany jej dzień. Tam poznaje Kellera Banksa - chłopaka, który również nie pozostaje wolny od wszelkich tajemnic. Oboje wówczas nie zdają sobie jeszcze sprawy, z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć.
O ,,Promyczku'' już od dawna słyszałam wiele dobrego. W zasadzie nie natknęłam się na żadną opinię bądź recenzję, gdzie czytelnik wystawił jej ocenę niższą niż 8/10. Zatem, gdy niedawno trafiła na moją półkę, nie mogłam się doczekać, aż poznam w końcu historię chwalonej przez wszystkich Kate Sedgwick. Czy była to lektura, która rzeczywiście zasługuje na tak ogromne uznanie?
Poczynając już od pierwszych słów, książka rozpoczyna się obiecująco. Z wejścia pomyślałam sobie, że będzie to coś wyjątkowego. Może to swojego rodzaju przeczucie, a może po prostu jej klimat da się wyczuć już na starcie. Również samej Kate wprost nie da się nie pokochać. Dziewczyna nie została tutaj w żadnej sposób wyidealizowana przez autorkę, ale jej chęć czynienia dobra, przekazywania swojego ciepła i pozytywnej energii innym, była wręcz zaraźliwa. Jestem niemalże pewna, że jeszcze w żadnej książce nie spotkałam się z tak świetnie wykreowaną żeńską postacią. Dalej mamy Gusa - najlepszego przyjaciela Katherine oraz Kellera, którego kobieta poznaje jako jednego z pracowników pobliskiej kawiarni. Obaj mężczyźni również zostali ukazani według mnie w bardzo neutralnym świetle. Mimo pewnych wad każdy z nich wnosi do całej historii dużą część siebie samego, o której czytamy uważnie śledząc dalszy tekst.
,,Nie osądzajcie się nawzajem. Każdy ma coś na sumieniu. Pilnujcie tylko swoich spraw i nie wtykajcie nosa w cudze, no chyba że zostaliście zaproszeni. A kiedy to się stanie, pomagajcie zamiast osądzać.''
Chciałam zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż Kim Holden poruszyła w ,,Promyczku'' wiele bardzo ważnych tematów, które nie będąc głównym motywem książki, jednocześnie odbijają swoje przesłanie w naszej podświadomości przez cały okres jej czytania. Mamy tutaj nawiązania do homoseksualizmu czy problemów psychicznych, które skutkują agresją i przemocą wobec własnych dzieci; stykamy się z chorobą Downa oraz bulimią; przechodzimy przez niemal wszystkie lżejsze i cięższe etapy życia społecznego, spotykając się z nietolerancją, egoizmem, a także utratą bliskich osób. Zachowanie Kate opiera się w dużej mierze na psychologii, jakiej używa podczas przeprowadzania rozmów z ludźmi. Ciągle zaskakuje nas czymś nowym, napełniając czytelnika podziwem dla jej wytrwałości i cierpliwości okazywanej wszystkim wokół.
,,Życie dla nikogo nie jest łatwe. Wszyscy musimy walczyć, by wycisnąć dobro z czasu, który nam ofiarowano.''
,,Promyczek'' momentalnie obdarowuje nas chęcią wzięcia życia w swoje ręce i czerpania z niego jak największymi garściami. Przypomina o tych szczerze istotnych rzeczach oraz skupieniu się na najmniejszych szczegółach, które zostają przez nas przeważnie pominięte w ferworze codzienności. Dzięki tej książce zyskujemy motywację do czynienia dobra, aby móc dzielić się nim z pozostałymi. W dosłownym tego słowa znaczeniu sprawia, że chcemy być lepszymi ludźmi, chcemy podążać własną ścieżką, nie żałując niczego po drodze. Chcemy kochać z głębi serca, czysto i bezinteresownie oraz napotkać kiedyś to uczucie, patrząc w cudze oczy.
Trzeba przyznać, że jestem osobą wrażliwą, której udaje się wzruszyć niemalże na każdej książce. Jednak bardzo rzadko zdarza się, by jakakolwiek wycisnęła ze mnie łzy przez większą część jej czytania, dając mi równocześnie tak wspaniałą lekcję życia. Z tego właśnie powodu otrzymuje ona ode mnie maksymalną ocenę oraz podziękowania dla autorki, której udało się stworzyć coś naprawdę prawdziwego i przez to do bólu pięknego.
,,Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz.''
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy...
2018-04-16
,,I tak cię kocham - nawet jeśli mnie w ogóle nie ma, ani żadnej miłości, ani nawet żadnego życia - kocham cię.''
Jak duże mogło być moje zaskoczenie, gdy książka, której w ogóle nie planowałam czytać, okazała się jedną z lepszych wśród pozycji swojego gatunku.
Młoda dziennikarka Ellie Haworth tkwi w toksycznej relacji z żonatym mężczyzną, z którym łączy ją romans. Pewnego razu przeglądając archiwalne dokumenty w swojej pracy, znajduje list mężczyzny adresowany do kobiety pochodzący z ubiegłego wieku. Niedługo potem akcja książki przenosi się do lat 60 minionego stulecia, gdzie poznajemy Jennifer Stirling. Kobieta na skutek wypadku samochodowego doznaje urazu głowy, w wyniku czego traci pamięć. Jennifer musi zaadoptować się w swoim otoczeniu oraz nauczyć się żyć według zasad wcześniejszej wersji samej siebie, z którą niekoniecznie się utożsamia.
Jak widać po opisie bądź streszczeniu książki historie obu kobiet - Ellie i Jennifer - w którymś momencie będą się ze sobą łączyć. Bardzo ciekawym zabiegiem okazało się tu przedstawienie wydarzeń bez zachowania chronologii czasu. Takim sposobem poznając nowe fragmenty z życia bohaterów, możemy cofać się wstecz, by jeszcze raz spojrzeć na konkretną sytuację, mając tym razem przed oczami pełny obraz całego zdarzenia. Mimo iż narrator występuje tu w trzeciej osobie, jak gdyby krąży między postaciami, skupiając się przez pewien czas na jednej z nich, by przedstawić kolejne ważne etapy fabuły widziane ich oczami. Osobiście przyznam, iż retrospekcje czyli historia Jennifer Stirling o wiele bardziej przypadła mi do gustu i to właśnie ona uczyniła tę powieść wyjątkową.
,,Ostatni list od kochanka'' skończyłam czytać dwa dni temu, a ta książka nadal siedzi mi w głowie. Co więcej, już od bardzo dawna nie natknęłam się na pozycję, która poruszyłaby mnie tak bardzo, wywołując wewnątrz mnie ogromny bałagan emocjonalny. Listy adresowane do Jennifer lub te, z którymi możemy spotkać się na początku każdego rozdziału należące do zwykłych, nieznanych nam osób, a które Jojo Moyes udało się zdobyć za zgodą tychże ludzi, są czymś pięknym. Słowa, jakimi posłużyła się autorka w oddaniu uczuć bohaterów, są tak intensywne i przesiąknięte niemal prawdziwymi emocjami, że chcemy wierzyć, iż istnieją na świecie ludzie potrafiący kochać w taki właśnie sposób. Ponadto faktem jest, iż ta historia mogłaby się wydarzyć naprawdę, o ile rzeczywiście gdzieś na świecie podobna nie miała już miejsca. ,,Ostatni list od kochanka'' jest powieścią do bólu wiarygodną, w której bohaterowie często popsuci moralnie, popełniający liczne błędy i równocześnie odczuwający konsekwencje niewłaściwych decyzji ukochanych osób, tworzą smutny, przepełniony bólem obraz rzeczywistości.
Wiecie, jestem osobą, która płacze i wzrusza się nawet przy niekoniecznie dobrych lekturach, jeśli tylko znajdzie ku temu odpowiedni powód. Jednak na tej książce nie wylałam ani jednej łzy. Co jakiś czas przewijały się w fabule momenty, kiedy byliśmy świadkami, zdawałoby się, kluczowego momentu. Wtedy to przeważnie pod koniec rozdziału pojawiało się jedno lub dwa zdania, w których zawarte zostały wszelkie potrzebne szczegóły do przekazania nam informacji odnośnie dalszego rozwoju zdarzeń, lecz które jednocześnie były tak bolesne i przygniatające człowieka od środka, że kończyłam czytanie, nie wierząc w to, co się właśnie stało. Uświadomienie sobie powagi sytuacji oraz tak wielkiej ilości cierpienia, straty i rozczarowania, które musieli unieść bohaterowie, była wręcz szokująca. W zasadzie nie jestem w stanie właściwie ubrać w słowa to, jak czułam się w takich chwilach. Potrafię natomiast z czystym sumieniem stwierdzić, że od dawna żadna inna książka nie trafiła do mnie tak głęboko.
Nie będzie nowością, jeśli powiem, że oczywiście nie wszyscy uznacie ,,Ostatni list od kochanka'' za wyjątkowy i nie zaczniecie się nim zachwycać tak, jak ja. Jednak mimo to nie można odmówić tej książce nad wyraz wciągającej fabuły, świetnie wykreowanych postaci oraz określenia jej na swój sposób piękną. Ja osobiście zakochałam się w powieści Jojo Moyes, która według mnie zawiera w sobie wszystkie cechy genialnie napisanego dramatu romantycznego. Być może dzięki tej recenzji ktoś z Was również sięgnie po powyższą książkę i podzieli moją miłość do niej.
,,Wiesz, nie da się kogoś zmusić, żeby znowu cię pokochał. Bez względu na to, jak bardzo tego pragniesz. Czasami niestety po prostu… kończy się czas.''
,,I tak cię kocham - nawet jeśli mnie w ogóle nie ma, ani żadnej miłości, ani nawet żadnego życia - kocham cię.''
Jak duże mogło być moje zaskoczenie, gdy książka, której w ogóle nie planowałam czytać, okazała się jedną z lepszych wśród pozycji swojego gatunku.
Młoda dziennikarka Ellie Haworth tkwi w toksycznej relacji z żonatym mężczyzną, z którym łączy ją romans....
2017-10-05
,,Świat nie jest taki, jaki byś chciał, żeby był. Świat jest, jaki jest.''
Akcja tej części rozpoczyna się tuż po zakończeniu ,,Pani Noc'', więc nie mamy tutaj żadnego wielkiego przeskoku w czasie, przez który moglibyśmy pogubić się w fabule. Dodatkowo pomiędzy dialogami bądź opisami zostały wplecione krótkie przypomnienia odnośnie wydarzeń z poprzednich tomów, które mogą być naprawdę pomocne, jeśli ktoś niekoniecznie pamięta wszystkie szczegóły.
W pierwszej części ,,Mrocznych Intryg'' pomimo bardzo szeroko rozwiniętych wątków pobocznych, główne skrzypce grała sprawa odnalezienia tajemniczego nekromanty, która ewidentnie stanowiła centrum fabuły. We ,,Władcy Cieni'' sprawy komplikują nam się do tego stopnia, iż nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się w następnym rozdziale. Cel, w jakim zmierzają nasi bohaterowie, zmienia się co kilkadziesiąt stron, odsłaniając przed nami coraz to ciekawsze rzeczy.
Jedynym problemem, który powtórzył się przy obu tomach tej trylogii, jest to, że przez pierwsze niecałe 100 stron naprawdę ciężko było mi się wgryźć w tekst. Podczas czytania ,,Darów Anioła'' czy ,,Diabelskich Maszyn'' już od pierwszej strony dałam się całkowicie zatracić w wykreowanym przez Cassie świecie; natomiast tutaj klimat powieści sprawiał wrażenie, jak gdyby stracił na sile. Rodzina Blackthornów jest o tyle specyficzna, o ile trzeba po prostu spędzić przy niej trochę więcej czasu, by zacząć nadawać na tych samych falach co oni, że tak to ładnie ujmę. Początkowo myślałam ze zrezygnowaniem, że ta książka będzie niestety najgorszą w całym dorobku Clare, lecz im dalej zapędzałam się z czytaniem, tym wyraźniej widziałam, jak w rzeczywistości skomplikowaną i spójną całościowo historię (jak zwykle zresztą) stworzyła ta kobieta.
Jednak tam, gdzie ja osobiście widziałam fajnie poprowadzony wątek relacji poszczególnych postaci, pozostałym osobom niekoniecznie może przypaść do gustu fakt, iż we ,,Władcy Cieni'' mamy istne zbiorowisko trójkątów miłosnych. Według mnie taki zabieg pomaga utrzymać czytelnika w niewiedzy względem uczuć danego bohatera, a co za tym idzie, jeszcze bardziej podsycić jego ciekawość, lecz dla niektórych będzie to kopiowanie wcześniej wykorzystanych pomysłów. Faktycznie pojawiają nam się tutaj pewne analogie, które mogą nam się wydać znajome, ale nie oszukujmy się - 13 w kolejności wydania książka z jednego uniwersum ma prawo zawierać pewne powtórzenia. To i tak moim zdaniem ogromny sukces, iż autorce ani na moment nie kończą się pomysły na tworzenie dalszych części historii; w dodatku historii, która nadal od tylu lat pozytywnie zaskakuje czytelników na całym świecie.
A teraz kilka słów o konkretnych rzeczach, z którymi spotkacie się podczas czytania ,,Władcy Cieni'':
Jeśli lubicie bądź jesteście ciekawi bliższego poznania krainy Faerie, w tej części dostaniecie mnóstwo informacji na jej temat. Przy okazji zdradzę Wam, że niesamowicie mocno polubiłam Marka! Jego wątek z Christiną oraz Kieranem był jak na moje oko bardziej interesujący niż ukazanie relacji Emmy i Juliana.
Pojawią się dobrze nam znane postacie z ,,Darów Anioła''. Każdy zauważył, że we wszystkich książkach ze świata Nocnych Łowców występuje Magnus, który zawsze pełni ważną rolę w fabule, tak więc i tutaj nie mogło być inaczej. Fani Maleca powinni być usatysfakcjonowani powrotem ich ukochanego shipu. Mi samej robiło się od razu cieplej na serduchu, gdy doskonale mi znane opanowanie, mądrość i przede wszystkim humor Bane'a gościł na kartach powieści.
Autorka poruszyła w tej części kolejny z tematów tabu, z którym naprawdę bardzo rzadko spotykam się w jakiejkolwiek literaturze. Gdy usłyszałam prawdę na temat jednej z postaci, przez kilka minut nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą przeczytałam. Mimo iż nie jest to nic aż tak znaczącego, zostałam naprawdę ogromnie zaskoczona, a samo podjęcie się rozwinięcia tego tematu było odważnym posunięciem ze strony Cassandry.
I na koniec, choć ciężko mi o tym pisać, zginie trzech kolejnych bohaterów, których znamy już od pewnego czasu.
Niektóre osoby pisały, że według nich tylko ,,Dary Anioła'' bądź ,,Diabelskie Maszyny'' zawierały składną, konstruktywną fabułę bez żadnych luk i dziur w tekście, a każda następna wydawana książka z uniwersum Nocnych Łowców jest na coraz niższym poziomie. Zgadzam się, że prawdopodobnie żadna seria z tego cyklu nie dorówna tej fundamentalnej, ale nie powiedziałabym, że ,,Mroczne Intrygi'' znacznie odbiegają od poprzednich powieści. Tak, jak wspominałam wcześniej, może być ciężko się w nie wgryźć, ale warto dać książkom szansę i przekonać się na własnej skórze, iż autorka wcale nie wyszła z wprawy w zaskakiwaniu nas.
Ponadto po skończeniu 850 stron w całej książce miałam pozaznaczane mnóstwo pięknych fragmentów oraz cytatów, które najchętniej oprawiłabym sobie w ramkę i powiesiła gdzieś w widocznym miejscu. Całym sercem uwielbiam pióro Clare, które niezmiennie opisując nam wydarzenia w bardzo prosty, chwytliwy sposób, wplata pomiędzy dialogami niezwykle mądre prawdy na temat życia.
Jednak z drugiej strony wprost nienawidzę jej za to, jak wielki, emocjonalny rozgardiasz tworzy w głowie czytelnika. Nie mogę wyobrazić sobie aby to, co wydarzyło się pod koniec ,,Władcy Cieni'', można było poskładać bez wyrządzania kolejnych szkód. Dlatego też szczerze mówiąc, jestem załamana, ponieważ z tego co słyszałam, Cassandra Clare w jednym z wywiadów oznajmiła, iż w 3 części ,,Mrocznych Intryg'' zginie postać z ukochanego przez fanów shipu. A uwierzcie mi, wszystko wskazuje, że będzie to Magnus albo Clary.
Tak więc szykujcie się na wiele niespodzianek, niezwykle spędzonego czasu i załamania nerwowego pod koniec powieści.
Cassandra Clare potrafi być naprawdę brutalna.
,,Przyzwyczajamy się do swojego życia, choćby było nie wiadomo jak ciężkie, i kiedy coś się w nim kończy, pozostaje pustka, którą w naturalny sposób próbujemy wypełnić naszymi obawami i lękami. Wypełnienie jej czymś dobrym wymaga czasu.''
,,Świat nie jest taki, jaki byś chciał, żeby był. Świat jest, jaki jest.''
Akcja tej części rozpoczyna się tuż po zakończeniu ,,Pani Noc'', więc nie mamy tutaj żadnego wielkiego przeskoku w czasie, przez który moglibyśmy pogubić się w fabule. Dodatkowo pomiędzy dialogami bądź opisami zostały wplecione krótkie przypomnienia odnośnie wydarzeń z poprzednich tomów, które mogą...
2019-07-21
,,Rodzina to więcej niż tylko związki krwi.''
Za każdym razem, gdy kończę nową książkę Clare, żal mi rozstawać się z tym światem i bohaterami. Ale przynajmniej Cassie ani trochę mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie - ponownie zaskoczyła!
Żałuję natomiast, że część osób nie była zadowolona z tego tomu. Słyszałam różne opinie na jego temat, ale według mnie był tak samo dobry jak poprzednie (co prawda, nie jestem zbyt obiektywna w tym temacie, bo kocham wszystko, co wychodzi spod pióra Clare, ale wierzcie mi, że faktycznie książka trzyma poziom!). To, co podoba mi się od samego początku w ,,Mrocznych Intrygach" najbardziej, to fakt, że ta trylogia skupia w jednym miejscu wszystkich bohaterów, których poznaliśmy również w poprzednich powieściach z uniwersum Nocnych Łowców. Możemy obserwować ich wewnętrzną przemianę na przełomie wielu lat, rolę, jaką odgrywają w życiu następnych pokoleń, a także rozwój społeczny wykreowanej przez Cassie rzeczywistości. Dzięki temu cały ten świat sprawia wrażenie żywego, jak gdyby był czymś zupełnie więcej, niż tylko fikcją literacką.
I w dalszym ciągu jestem szczerze zdziwiona, jak autor może tak solidnie trzymać w ryzach historię rozciągniętą na wszystkie możliwe strony, dopisywać jej dalszą część i przy każdym spotkaniu na nowo niejednokrotnie zaskakiwać czytelnika! ,,Królowa Mroku i Powietrza'' to idealne zwieńczenie losów Juliana i Emmy oraz pozostałych postaci, które mogliśmy bliżej poznać w tej trylogii.
[ MOŻLIWY MAŁY SPOILER ]
P.S. Od dawna czekałam na takie zakończenie dla Maleca! Zasługiwali na to jak nikt inny ❤ Już się bałam, że w tym tomie z Magnusem stanie się coś niedobrego, ale na szczęście Clare okazała się więcej niż łaskawa! ♥
,,Rodzina to więcej niż tylko związki krwi.''
Za każdym razem, gdy kończę nową książkę Clare, żal mi rozstawać się z tym światem i bohaterami. Ale przynajmniej Cassie ani trochę mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie - ponownie zaskoczyła!
Żałuję natomiast, że część osób nie była zadowolona z tego tomu. Słyszałam różne opinie na jego temat, ale według mnie był tak samo...
2016-10-24
,,- Prawa są bez znaczenia - powiedział Malcolm. Ściszył głos, który jednak bez przeszkód poniósł się na półpiętro. - Nie ma rzeczy ważniejszej od miłości. I nie ma wyższego od niej prawa.''
W końcu dopadłam to cudo!
Kolejna niesamowita perełka twórczości Cassandry Clare!
Ciągle powtarzam wszystkim i wszędzie, że podziwiam tę kobietę, ponieważ pomimo tylu wydanych książek opowiadających o świecie Nocnych Łowców, nadal każdy jeden szczegół się ze sobą zgadza. Fabuły oraz elementów uzupełniających pewne luki, których wydawałoby się, że nie ma, napływa coraz więcej, a całość w dalszym ciągu ma ręce i nogi. Dla osób niezgadzających się z tą tezą, polecam dokładniej wczytać się w treść lub przeskoczyć do poprzednich tomów, aby się przekonać, że mam rację. Sama sprawdzałam i faktycznie: Zero pomyłek i niedociągnięć.
Jak wiadomo, w ,,Pani Noc'' obserwujemy rodzinę Blackthornów pojawiających się już w ,,Mieście Niebiańskiego Ognia''. Z całą familią można się bardzo szybko zżyć oraz niemalże poczuć, jak jeden z jej członków. Uwielbiam postać Emmy! Jest jak damska wersja Jace'a, oczywiście bardziej kobieca, lecz z pazurem i ciętym dowcipem.
,,Twoje miejsce jest tam, gdzie jesteś kochany.''
Ciężko jest wymienić co dokładnie i najbardziej spodobało mi się w książce, gdyż cały czas każdy wątek goni kolejny, w jednym momencie dzieje się jedno, a za sekundę drugie. Jestem za to wielce zadowolona z pomysłu umieszczenia bohaterów ze wszystkich trzech serii: Clary, Jace'a, Magnusa oraz Roberta z ,,Darów Anioła'', Tessę i Jema z ,,Diabelskich Maszyn'' i naturalnie postacie z opisywanych tutaj ,,Mrocznych Intryg''. Stanowi to idealne połączenie całej historii. Świetnym dodatkiem okazał się również końcowy fragment przyjęcia zaręczynowego. Ogromnie miło było powrócić do klimatu pierwotnej serii i spotkać się nawet na króciutko ze wszystkimi postaciami.
Obowiązkowo w książce można wyłapać multum pięknych cytatów, które aż proszą się chociażby o ich podkreślenie. Mamy tutaj następną, dużą dawkę humoru i ostrego dowcipu, wiele nieprzewidywanych zwrotów akcji, jeszcze bardziej intrygujące zakończenie i niejedną tajemnicę do odkrycia w kolejnych tomach.
Dodam jeszcze, że adoptowanie dwóch małych chłopców przez Aleca i Magnusa było strzałem w dziesiątkę. I świetnym prezentem dla fanów Maleca, ma się rozumieć.
,,Wszyscy w końcu odkrywamy, że ci, którzy mieli się nami opiekować, są tylko ludźmi. Popełniają błędy.''
Ogromny szacunek i podziw za tak dobrze napisaną książkę!
Świetna od początku do końca.
,,Pragniemy tego, czego nie możemy mieć, ale kochamy tych, którzy okazują nam serce.''
,,- Prawa są bez znaczenia - powiedział Malcolm. Ściszył głos, który jednak bez przeszkód poniósł się na półpiętro. - Nie ma rzeczy ważniejszej od miłości. I nie ma wyższego od niej prawa.''
W końcu dopadłam to cudo!
Kolejna niesamowita perełka twórczości Cassandry Clare!
Ciągle powtarzam wszystkim i wszędzie, że podziwiam tę kobietę, ponieważ pomimo tylu wydanych...
2016-06-28
,,Wystarczy moment, spojrzenie, spotkanie, by wszystko się zmieniło. Właściwa osoba we właściwym momencie. Kaprys jako wspólnik szczęśliwego przypadku.''
To jeden z tych tytułów, który przeczytałam w zaledwie kilka godzin na jednym wdechu.
Niesamowicie poplątana i nad wyraz logicznie spójna fabuła! Kiedy już myślałam, że udało mi się chociażby w jednej trzeciej rozwikłać zagadkę Alice i Gabriela, autor ciągle zaskakiwał mnie czymś nowym. Mimo że brałam pod uwagę taki właśnie koniec, nie sądziłam, iż akcja zafunduje mi tak dużą dawkę adrenaliny. Niczym konsolowy Alan Wake, który swoją drogą jest dość podobnym przypadkiem. No ale nie o tej grze tu mowa.
Jedynym do czego mogłabym się przyczepić jest główna bohaterka. Wiadomo, przeszła przez ogromną tragedię, stała na granicy całkowitego załamania nerwowego, przez co miała aż nadto powodów do zachowywania się w ten sposób. Co z kolei nie zmienia faktu, iż będąc na miejscu Keyne'a wielokrotnie wyszłabym z siebie i dała sobie z babą spokój.
No ale w gruncie rzeczy wyszło z tego całkiem dobre połączenie, a końcówka książka była naprawdę bardzo dobra. I ładna, żeby nie powiedzieć, że śliczna, bo mamy przecież do czynienia z kryminałem.
Świetna, intrygująca, a nawet, jeśliby się przypatrzeć, z małym przesłaniem. Brak zbędnych opisów, łatwa i szybka w czytaniu, trudna do rozszyfrowania książka, która w porównaniu do swojego początku zamienia się w zupełnie inną historię, nieustannie mącąc elementy układanki. Z wielką chęcią sięgną po kolejne utwory Musso, a ,,Central Park'' będę polecać wszystkim lubującym się w niebanalnych tekstach!
,,..Będą inne pobyty w szpitalu, inne badania, nerwy, inne leczenie ...
Za każdym razem stawisz się do walki, strach będzie wiązał ci żołądek w supeł i ściskał ci serce, jedyną twoją bronią będzie pragnienie życia.
Za każdym razem powiesz sobie , że cokolwiek się zdarzy, wszystkie chwile wyrwane fatum są warte przeżycia. I , że tego nikt ci nie odbierze.''
,,Wystarczy moment, spojrzenie, spotkanie, by wszystko się zmieniło. Właściwa osoba we właściwym momencie. Kaprys jako wspólnik szczęśliwego przypadku.''
To jeden z tych tytułów, który przeczytałam w zaledwie kilka godzin na jednym wdechu.
Niesamowicie poplątana i nad wyraz logicznie spójna fabuła! Kiedy już myślałam, że udało mi się chociażby w jednej trzeciej rozwikłać...
2017-03-15
,,Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.''
Moim pierwszym spotkaniem z twórczością Stephena Kinga była ,,Dziewczyna, Która Kochała Toma Gordona'' i choć sama książka okazała się poniżej przeciętnej, styl pisania, jakim posługiwał się ten autor, miał w sobie coś przyciągającego; co więcej sprawiał wrażenie, jakbyśmy byli obecni podczas opisywanych wydarzeń. ,,Zielona Mila'' jest pozycją z zupełnie innej półki, lecz również i w tym przypadku czułam się żywym obserwatorem historii Paula Edgecombe - klawisza stanowego więzienia Cold Mountain, do którego w 1932 roku trafia niesłusznie oskarżony John Coffey.
Historia będąca głównym wątkiem powieści zostaje spisana w 1996 roku przez Paula podczas jego pobytu w domu starców. Śledzimy zatem wydarzenia mające miejsce na przestrzeni lat 30 oraz 90. Niezwykłe jest to, z jaką precyzją autor oddał ducha przedstawianej fabuły. Wykreowanie bohaterów, ich dialogi, a także przedstawienie czasu i miejsca akcji pozwoliło natychmiastowo wdrążyć się w opowieść. Szczególnie mocno zadziwia fakt, iż ekranizację na podstawie ,,Zielonej Mili'' oglądałam wiele razy i choć nie pamiętałam niektórych detali, książka nie miała już tak wielu punktów zaskoczenia, które mogłyby mnie dosłownie wgnieść w fotel. A mimo wszystko zrobiła to.
Czemu więc przypisać tę zasługę?
Jest to idealny przykład prawidłowego wykorzystania bardzo ambitnego pomysłu, z którym człowiek może się po prostu utożsamić. Tu nie ma miejsca na zadawanie pytań o istnienie tego typu postaci czy rzeczy w realnym świecie, gdyż tekst okazuje się aż do bólu prawdziwy. Jego przeznaczeniem nie jest nas czegoś nauczyć, lecz zwyczajnie pokazać historię, na którą składają się elementy takie jak niesprawiedliwość, skomplikowana filozofia człowieka czy śmierć. Jednak obserwując historię Johny'ego Coffey'a czytelnik chcąc nie chcąc wysuwa pewne wnioski dotyczące naszej egzystencji, które nie dają o sobie zapomnieć na bardzo długo.
,,Zabił je ich miłością, ich wzajemną miłością. Teraz pan widzi jak to jest. Tak jest codziennie... na całym świecie.''
,,Zielona Mila'' to powieść, która poruszy od środka nawet największego twardziela. Zawiera w sobie ten rodzaj uniwersalizmu i ponadczasowości, który można wałkować bez końca, bolejąc nad losem ciemnoskórego mężczyzny, skazanego na okropną śmierć ZA NIC. Człowieka, który pomógł wielu istnieniom, choć nie potrafił uratować samego siebie.
Mocna, brutalna, pełna bólu i cierpienia książka. Nie znajdziecie tutaj nic kolorowego, choćbyście nie wiem jak długo szukali. Jednak to właśnie dzięki temu powieść Kinga zyskała na wartości, zaklepując sobie u mnie wyjątkowe miejsce wśród moich ulubionych tytułów. Jeśli jeszcze nie macie jej za sobą, koniecznie to nadróbcie.
,,Każdego z nas czeka śmierć, bez wyjątku, ale Boże... czasem Zielona Mila wydaje się taka długa.''
,,Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-17
,,Wrony zapamiętują twarze. Zapamiętują ludzi, którzy je karmią i są dla nich mili, tak jak zapamiętują tych, którzy wyrządzili im krzywdę. Nigdy nie zapominają. Przekazują sobie nawzajem, o kogo warto się zatroszczyć a kogo lepiej się wystrzegać.''
O tej duologii mówiło i mówi do teraz wiele osób. Niemal każda opinia, z jaką się spotykałam, była nad wyraz pochlebna, zatem trudno obejść się smakiem i nie sięgnąć po tak zachwalane książki. ,,Szóstka Wron'' bardzo szybko przypadła mi do gustu, jednak dopiero po skończeniu całej książki mogłam zgodzić się z innymi, iż faktycznie była więcej niż dobra - podczas czytania wciąż doszukiwałam się tego ''czegoś'', co ludzie uważali za tak wyjątkowe w tej historii.
Nie spodziewałam się natomiast, że dopiero ,,Królestwo Kanciarzy'' podbije moje serce.
Osobiście różnice między tymi dwiema książkami zauważyłam już po pierwszej stronie drugiego tomu. Tekst wydawał się płynniejszy, lżejszy w przyswojeniu, akcja nieustannie pędziła do przodu, a sama fabuła stopniowo odkrywała przede mną coraz to większe smaczki. Niewątpliwie należy tu zwrócić uwagę na kreacje bohaterów. Każda postać sprawia wrażenie żywej i w pełni autentycznej, a jako zespół Kaz Brekker wraz z Szumowinami tworzy drużynę, której mało kto mógłby się równać. Zżyłam się z nimi wszystkimi w sposób, w jaki nie pomyślałabym, że jest możliwy przy jeszcze innych książkach niż te od Cassandry Clare, ale faktycznie muszę przyznać, że będę okropnie tęsknić za każdym z nich z osobna.
Szczerze mówiąc, nie chciałabym rozpisywać się dłużej na temat historii przedstawionej przez Leigh Bardugo. To jedna z nielicznych serii fantasy, jaka zdołała dać mi od siebie wszystko to, czego zawsze oczekuję od porządnej powieści tego gatunku: osobliwych bohaterów, niekonwencjonalnej fabuły oraz świata, do którego z przyjemnością będę niejednokrotnie wracać. W szczególności jeśli chodzi o ,,Królestwo Kanciarzy''.
Wierzcie mi, to trzeba przeczytać.
,,Jeśli nie możesz wygrać, zmień zasady gry.''
,,Wrony zapamiętują twarze. Zapamiętują ludzi, którzy je karmią i są dla nich mili, tak jak zapamiętują tych, którzy wyrządzili im krzywdę. Nigdy nie zapominają. Przekazują sobie nawzajem, o kogo warto się zatroszczyć a kogo lepiej się wystrzegać.''
O tej duologii mówiło i mówi do teraz wiele osób. Niemal każda opinia, z jaką się spotykałam, była nad wyraz pochlebna, zatem...
2015-07-25
,,-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej.''
Przed przeczytaniem ,,Miasta Kości'' moja przygoda z czytaniem od pewnego czasu przeżywała kryzys. Jednak w końcu, gdy nabrałam ochoty, aby sięgnąć po fantastykę na dobrym poziomie, zastanowiłam się dokładnie, co chciałabym w danej książce znaleźć. Wyobraźcie sobie, jak wielkie było moje zdziwienia, kiedy po skończeniu ,,Miasta Kości'' uświadomiłam sobie, że wybór tej powieści przyniósł mi wszystko to, o czym marzyłam przeczytać.
Przyznam, że nie była to miłość od pierwszej strony. Początkowo nie byłam pewna, dokąd zaprowadzi mnie fabuła ,,Darów Anioła'', ale z każdym kolejnym rozdziałem byłam coraz bardziej zainteresowana dalszym rozwojem wydarzeń oraz pełna podziwu dla autorki za stworzenie tak pięknie zapętlającej się historii.
W tej książce oprócz głównego wątku bardzo ważną rolę pełnią również poboczne. Mam wrażenie, iż Clare w następnych tomach przedstawi nam szerzej historię pozostałych postaci, aczkolwiek już w ,,Mieście Kości'' widać, że każda jedna pojawiająca się osoba ma znaczący wpływ na wykreowany przez autorkę świat.
Jeśli jesteśmy już przy postaciach: myślę, że wszyscy z Was znajdą tu kogoś, kogo pokochają. Jace i Magnus to mistrzowie sarkazmu, Isabelle jest jedną z nielicznych żeńskich bohaterek książkowych, które naprawdę lubię, a Valentine stanowi uosobienie mojego wymarzonego czarnego charakteru.
Dynamiczna akcja, brak zbędnych opisów i przezabawne dialogi sprawiają, że książkę czytało się w błyskawicznym tempie. Naprawdę strasznie ciężko przyszło mi oderwać się od lektury, ponieważ na każdym kroku dzieje się coś nowego, coś co pozwala nam odkrywać kolejne smaczki, jakie przygotowała dla nas Cassandra Clare. Nie mogę doczekać się, gdy sięgnę po kontynuację ,,Miasta Kości'' i będę mogła dowiedzieć się więcej na temat świata oraz bohaterów, którzy skradli moje serce zaledwie po tych 500 stronach!
Wciągająca, oryginalna historia, z mnóstwem przepięknych cytatów, którą MUSICIE poznać!
"Chłopiec już nigdy więcej nie płakał i nigdy nie zapomniał tego, czego się nauczył: że kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym."
,,-Nie zakochałeś się jeszcze we właściwiej osobie?
-Niestety, moją jedyną miłością pozostaję ja sam.
-Przynajmniej nie martwisz się odrzuceniem, chłopcze.
-Niekoniecznie. Od czasu do czasu się odtrącam, żeby było ciekawiej.''
Przed przeczytaniem ,,Miasta Kości'' moja przygoda z czytaniem od pewnego czasu przeżywała kryzys. Jednak w końcu, gdy nabrałam ochoty, aby sięgnąć...
2018-03-30
Jak do tej pory najlepszy tom Harry'ego!
Jak do tej pory najlepszy tom Harry'ego!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem i dziadkiem, w małym miasteczku, gdzie na każdym kroku można się natknąć na handlarzy narkotyków czy irlandzką mafię. Pewnego razu, trener Finley'a prosi go o przysługę, która dotyczy opieki nad ''Numerem 21'', utalentowanym chłopakiem z nieciekawą historią na karku. I tutaj w zasadzie fabuła zaczyna się rozkręcać.
Nie będę opowiadać całej książki, bo w tym właśnie tkwi jej piękno. Ja przeczytałam ponad 300 stron w jeden dzień. Już dawno nic mnie tak nie wciągnęło, jak właśnie ,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd''.
Książka jest napchana mnóstwem cudownych cytatów i tekstów o życiu, świetnie obrazuje to, co dzieje się na świecie, a także porusza wiele spraw na temat ogromnej roli jaką pełnią ludzkie uczucia i emocje.
Trzeba jednak interpretować niektóre sytuacje w metaforyczny sposób, tak jak chociażby sam tytuł. Gwiazdy, na które tak uwielbiał patrzeć główny bohater są czymś więcej niż tylko gwiazdami - niespełnionymi marzeniami młodych ludzi, do których realizacji dążą przez całe życie.
Piękna opowieść dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jest tytułem obowiązkowym dla każdego czytelnika.
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem...