-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-01-17
2017-04-29
2021-05-30
Jeśli mielibyście przeczytać w tym roku tylko jedną książkę, niech będzie to właśnie ta.
Pierwszy raz od dawna nie mam pojęcia, jak ocenić pozycję, którą właśnie przeczytałam. ,,Kobieta, która chciała zostać zgwałcona" to debiut Anny Mlonki oparty na prawdziwych wydarzeniach. To, co chciałam Wam przekazać w tym poście na temat książki, jest dla mnie wyjątkowo ważne, ponieważ wiele sytuacji w niej opisanych znam z własnego lub innych kobiet, z którymi miałam styczność, doświadczenia. Być może nie wszystkie z nich dotyczą dokładnie tych samych przeżyć, jednak każde bez wyjątku zalicza się do naruszenia prywatności, poniżenia i uprzedmiotowienia kobiety, a także napaści seksualnej, które nigdy nie powinny mieć miejsca.
Ciekawe i najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, iż wiele kobiet nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak wielki wpływ na ich życie wywiera niewłaściwe traktowanie ich przez mężczyzn. Nie chciałabym, aby zabrzmiało to tak, że cała płeć męska jest nagle tą złą, a żeńska stale pokrzywdzoną, bo każdego człowieka należy potraktować jako indywidualny przypadek. Jednak niestety żyjemy w świecie, gdzie to kobiety są stale oceniane za swój wygląd czy zachowanie, to kobietom zarzuca się rozwiązłość i brak przyzwoitości, a każdy najmniejszy gest traktuje jako przyzwolenie bądź zachętę z jej strony na przysłowiowe "pójścia do łóżka". Mężczyzna nie będzie potem osądzany za to, że on również uczestniczył w tym akcie, a być może dopuścił się nawet rzeczy, na które nie otrzymał pozwolenia. To na kobiecie zazwyczaj zostanie odciśnięte piętno, nie odwrotnie.
Bardzo chciałabym, aby przede wszystkim każda kobieta przeczytała tę książkę. Jest króciutka, liczy sobie zaledwie 128 stron, a mimo to skłoniła mnie do jeszcze głębszych niż wcześniej rozważań, by nie bagatelizować tego, co dzieje się wokół nas. Mamy trudne czasy, którymi rządzi zaśmiecony najróżniejszymi rzeczami Internet, w których ludzie traktują siebie bardziej jako narzędzie do zaspokajnia własnych potrzeb niż człowieka, który czuje, myśli i posiada o wiele więcej niż jedynie ciało kojarzące się coraz częściej tylko z seksem. Dlatego tak ważne jest, by mieć świadomość tego, co każdego dnia dzieje się być może również w naszym otoczeniu, by nie bać się rozmawiać na ten temat, a w szczególności go nie lekceważyć. Nikt nie ma prawa nas krzywdzić i robić czegokolwiek wbrew naszej woli.
Dziekuję z całego serca autorce za odwagę w podjęciu tego tematu!
Jeśli mielibyście przeczytać w tym roku tylko jedną książkę, niech będzie to właśnie ta.
Pierwszy raz od dawna nie mam pojęcia, jak ocenić pozycję, którą właśnie przeczytałam. ,,Kobieta, która chciała zostać zgwałcona" to debiut Anny Mlonki oparty na prawdziwych wydarzeniach. To, co chciałam Wam przekazać w tym poście na temat książki, jest dla mnie wyjątkowo ważne,...
2020-04-23
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem i dziadkiem, w małym miasteczku, gdzie na każdym kroku można się natknąć na handlarzy narkotyków czy irlandzką mafię. Pewnego razu, trener Finley'a prosi go o przysługę, która dotyczy opieki nad ''Numerem 21'', utalentowanym chłopakiem z nieciekawą historią na karku. I tutaj w zasadzie fabuła zaczyna się rozkręcać.
Nie będę opowiadać całej książki, bo w tym właśnie tkwi jej piękno. Ja przeczytałam ponad 300 stron w jeden dzień. Już dawno nic mnie tak nie wciągnęło, jak właśnie ,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd''.
Książka jest napchana mnóstwem cudownych cytatów i tekstów o życiu, świetnie obrazuje to, co dzieje się na świecie, a także porusza wiele spraw na temat ogromnej roli jaką pełnią ludzkie uczucia i emocje.
Trzeba jednak interpretować niektóre sytuacje w metaforyczny sposób, tak jak chociażby sam tytuł. Gwiazdy, na które tak uwielbiał patrzeć główny bohater są czymś więcej niż tylko gwiazdami - niespełnionymi marzeniami młodych ludzi, do których realizacji dążą przez całe życie.
Piękna opowieść dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jest tytułem obowiązkowym dla każdego czytelnika.
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem...
2015-11-28
,,Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.''
Szesnastoletni Miles Halter, którego 'pasją' jest zapamiętywanie ostatnich, przedśmiertnych słów mniej lub bardziej znanych osób, wyjeżdża do szkoły z internatem, gdzie musi zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu. Tam zakochuje się w Alasce - dziewczynie zamiłowanej w alkoholu, papierosach i...książkach, którym poświęca sporo czasu.
„Jak wydostać się z tego labiryntu cierpienia?”
Nie jest to kolejna opowieść o wielkiej miłości dwójki nastolatków, lecz historia grupki młodych ludzi, którzy trwając w nieustannej pogoni za szczęściem, próbują odnaleźć odpowiedź na najtrudniejsze z pytań: Jaki jest sens życia? I czy naprawdę po naszej śmierci, istnieje jeszcze inny, lepszy świat?
Postacie zostały tutaj dobrze wykreowane. Na podstawie niewielu szczegółów znanym nam z ich życia, możemy zagłębić się w ich psychikę, poznać punkt widzenia naszych bohaterów.
Sama książka podzielona jest na PRZED i PO, dwie części, świadczące o pewnym przełomowym momencie, jaki ma wkrótce nastąpić. Przyznam, że jest to dość sprytny trik, dzięki któremu czytelnik będzie zmuszony przeczytać lekturę do końca, choćby z czystej ciekawości wyczekiwanego punktu kulminacyjnego.
,,Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwe, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości. Gdybyśmy tylko potrafili dostrzec niekończący się ciąg konsekwencji naszych najmniejszych czynów. Jednak nie możemy wiedzieć więcej - do czasu, aż taka wiedza stanie się bezużyteczna.''
Spodziewałam się typowo szczęśliwego zakończenia, a zamiast tego dostałam coś nieco bardziej...dojrzałego. Czy książką mi się podobała?
Teoretycznie tak, ale ,,Szukając Alaski'' zasługuje na powiedzenie, że nie może się ona po prostu podobać. Ma za zadanie do Ciebie dotrzec, przekazać Ci pewne prawdy i cele, UŚWIADOMIĆ, jak kruche i ulotne jest życie. Dlatego nauczmy się doceniać to, czym obdarzył nas los, nim będzie za późno...
,,Ostatnie słowa Thomasa Edisona to: "Tam po drugiej stronie jest bardzo pięknie". Nie wiem, gdzie to jest, ale wierzę, że jest gdzieś ta druga strona, i mam nadzieję, że jest tam pięknie.''
,,Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.''
Szesnastoletni Miles Halter, którego 'pasją' jest zapamiętywanie ostatnich, przedśmiertnych słów...
2016-01-23
,,Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała? Albo kto tą duszą będzie jutro? Tylko Sonmi, wschód i zachód i kompas, i atlas. Tak, tylko atlas chmur.''
,,Atlas Chmur'' to prawdziwa perła literacka!
Do samej lektury zaprowadził mnie film, który jest równie genialną ekranizacją co pierwowzór. A więc o czym tak naprawdę opowiada książka?
Dzieło Davida Mitchella można interpretować na wiele sposobów: jedni zauważą w nim kilka różnych opowiadań dotyczących egzystencji człowieka, drudzy powiedzą, że potwierdza ona fakt istnienia reinkarnacji na podstawie przedstawionych w niej bohaterów. Słyszałam ogrom różnych opinii, ale przecież ile ludzi tyle zdań.
Ja podczas czytania byłam zachwycona tym, w jak prosty i zawiły zarazem sposób można przedstawić tę samą historię w sześciu opowieściach, rozgrywających się w różnych czasach, różnych miejscach oraz z różnymi postaciami. Na dodatek każdą z nich napisano za pomocą innej formy literackiej, użyto innego języka, a także zastosowano niezwykle dokładny psychologiczny obraz bohaterów.
Kluczem owej powieści jest potraktowanie jej w całości jako JEDNEJ historii. Bowiem każdy popełniony czyn, każde wypowiedziane słowo steruje losem przyszłych pokoleń. Rozbrzmiewa echem przez setki lat, często wpływając na decyzje ludzi z innego czasu i miejsca na Ziemi.
To podróż odsłaniająca wewnętrzną budowę ludzkiej natury, zamykająca nas w kręgu społecznym istot, popełniających na przełomie wielu stuleci ciągle te same błędy. To ''Uczta Wyobraźni'', jak mówi oryginalna okładka książki.
,,Ból mocny, ale przyjaciela oczy mocniejsze.''
Jakby tego było mało, w prezencie od autora dostajemy ogrom dodatków, tworzących najróżniejsze powiązania między sobą.
Robert Frobisher znajduje dziennik pacyficzny Adama Ewinga, Luisa Rey przeżywa na nowo wydarzenia opisane w listach wysyłanych przez kompozytora do Rufusa Sixsmitha, Timothy Cavendish czyta historię o słynnej dziennikarce, Sonmi w swojej antyfonie ogląda film nakręcony na podstawie znanego publicysty w XXI wieku, a Zachariasz wraz z ludźmi ze swej wioski oddają cześć bogini - fabrykantce, która oddała życie w imię prawdy.
Masowo powtarzana liczba '6', jak i wiele innych elementów, których nie jestem w stanie wymienić, stanowi przysłowiową wisienkę na torcie.
,,Atlas Chmur na sekstet'', muzyka rozbrzmiewająca przez całą objętość powieści, opisana została jako ,,sekstet nachodzących na siebie solistów'' - sześć instrumentów, jak i sześć opowieści grających w swojej własnej tonacji, gamie i barwie. Przerywanych i kontynuowanych w ustalonym porządku, które w końcu dochodzą do punktu kulminacyjnego tworząc jedną całość.
Życie, składające się z niejednej przerywanej bądź ciągłej linii, nachodzącej na linie innych ludzi, w pewnym momencie dobiega kresu. Jednak tak, jak chmury wędrujące po niebie, tak i my zostawiający trwały ślad na losach tego świata, mamy obowiązek pamiętać, iż nic nie jest przypadkowe. To my chwytamy w ręce rozwiane kawałki przeszłości, kształtujemy własną teraźniejszość, by za kilka lat wznieść się w nieznaną nam przyszłość.
,,Atlas Chmur'' to majstersztyk sam w sobie! Jedyna w swoim rodzaju książka, jak i ekranizacja, którą powinien przeczytać lub chociażby raz w życiu zobaczyć każdy z nas.
,,Lecz czymże jest każdy ocean, jeśli nie morzem kropel?''
,,Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała? Albo kto tą duszą będzie jutro? Tylko Sonmi, wschód i zachód i kompas, i atlas. Tak, tylko atlas chmur.''
,,Atlas Chmur'' to prawdziwa perła...
2016-01-30
,,W każdym człowieku powinno być coś, o czym wie tylko on sam. Człowiek bez choćby jednej tajemnicy jest jak orzech, z którego po rozłupaniu zostaje sama skorupa. Ludzie za często dbają tylko o skorupę.''
Mocna. Piękna. Wzruszająca.
Przedstawioną historię widzimy z dwóch różnych perspektyw: oczami dorosłego oraz oczami dziecka - niepełnosprawnej dziewczynki cierpiącej na zespół Downa. Samej fabuły nie da się przedstawić bliżej; inaczej zdradziłoby się wszystkie ważne szczegóły.
Książka posiada momentami fragmenty czarnego humoru - niektóre dialogi mimowolnie wywołują na naszej twarzy cień uśmiechu, by za chwilę przerazić i z całej siły złapać za serce gorzką prawdą.
,,Poczwarka'' to wspaniała lekcja tolerancji, jak i akceptacji drugiego człowieka bez względu czy jest to osoba chora czy zdrowa. Prawdziwe piękno tkwi wewnątrz każdego z nas...
,,A ludzie? Czy można oddać ludzi we władanie ludziom? Co w ogóle można im powierzyć, nie obawiając się, że zniszczą, popsują, skrzywdzą?''
,,W każdym człowieku powinno być coś, o czym wie tylko on sam. Człowiek bez choćby jednej tajemnicy jest jak orzech, z którego po rozłupaniu zostaje sama skorupa. Ludzie za często dbają tylko o skorupę.''
Mocna. Piękna. Wzruszająca.
Przedstawioną historię widzimy z dwóch różnych perspektyw: oczami dorosłego oraz oczami dziecka - niepełnosprawnej dziewczynki cierpiącej na...
2016-02-15
,,Człowiekowi zawsze się wydaje, że kiedyś było lepiej. To niekoniecznie prawda, bo nie umiemy docenić naszego dziś.''
Motywem przewodnim książki jest kontrast zachodzący między Dobrem, a Złem - jednym uzależnionym od drugiego. Żadne z nich nie może istnieć bez siebie nawzajem; bowiem to one kształtują wewnętrzny rozwój człowieka, napawając jego duszę ludzką słabością do popełniania licznych błędów, które są nieodłączną częścią drogi pokonywanej przez nas przez całe życie.
Nie mogę powiedzieć, że ,,Tam gdzie spadają Anioły'' zmienia światopogląd czytelnika, lecz na pewno daje nam nieco do myślenia. Podobała mi się idea pokazania samego bytu Aniołów, ich 'działalności', zasad i praw, jakich muszą przestrzegać. Jednak nawet pisząc na ten temat w sposób dość rzeczowy, czuję się głupio i nie na miejscu. Podczas czytania miałam wrażenie, iż jest to tylko kolejna wizualizacja spraw pozaziemskich, których człowiek przecież nie jest w stanie sobie wyobrazić. Mam więc świadomość, iż to, co zostało ukazane w książce, w rzeczywistości może wyglądać zupełnie inaczej.
Dlatego też książka nie nadaje się dla wszystkich. Myślę, że osoby niewierzące lub słabej wiary nie przekonałyby się do niej; zamiast tego uznałyby ją za czysty wymysł autorki.
Tak czy siak, cieszę się ze skończenia lektury. Warto się z nią zapoznać, by następnie spędzić kilka dłuższych chwil na zastanowieniu się nad własnym, przyszłym losem.
,,Nawet najmniej znaczące z pozoru decyzje mogą całkowicie odmienić losy ludzi. Do zmiany losu wystarczy mały, malutki kamyczek, o który ktoś potknie się i nawet go nie zauważy.''
,,Człowiekowi zawsze się wydaje, że kiedyś było lepiej. To niekoniecznie prawda, bo nie umiemy docenić naszego dziś.''
Motywem przewodnim książki jest kontrast zachodzący między Dobrem, a Złem - jednym uzależnionym od drugiego. Żadne z nich nie może istnieć bez siebie nawzajem; bowiem to one kształtują wewnętrzny rozwój człowieka, napawając jego duszę ludzką słabością do...
2016-02-18
,,Zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia.''
Szkolne, jak i pozaszkolne życie Theodora zmienia się w momencie, gdy przypadkowo razem z Violet spotykają się na szczycie wieży. Wręcz dziwnym trafem, zarówno chłopak, jak i dziewczyna ratują siebie nawzajem przed dopuszczeniem się do ostateczności. Pracując jako zespół, bohaterowie przygotowują projekt geograficzny, polegający na odkrywaniu cudów Indiany. Takim sposobem nastolatkowie jeżdżąc w najróżniejsze miejsca, poznają nie tylko uroki i piękno okolicy, ale także własne wnętrza.
Obserwujemy stopniową zmianę zachodzącą w zachowaniu tych dwóch postaci; Finch wypełniając myśli i czas Violet, sprawia, że dziewczyna przestaje kalkulować pozostałe do końca szkoły dni oraz powoli godzi się ze śmiercią siostry. Chłopak zaś pokazuje przed nią swoje prawdziwe 'ja', nie musząc się z niczym ukrywać. Brutalne realia codzienności sprawiły, iż bohaterowie uciekają do ciągłego przebywania w swoich towarzystwie, aby znaleźć zrozumienie i wsparcie u tej drugiej osoby. Jednak nadal pozostaje kwestia stanu psychicznego obojga z nich. Theodore jest znacznie bardziej zdecydowany co do finału tej historii. Próbując radzić sobie własnymi sposobami, stara się równocześnie dać Violet jak najwięcej z siebie, przy czym w jego przypadku sytuacja nie ulega poprawie. Dziewczyna natomiast zdaje się radzić sobie nieco lepiej; jej przyszłość zaczyna rysować się w cieplejszych barwach, nakreślając ścieżkę, którą chciałaby podążać.
Wbrew pozorom nie jest to kolejna opowieść o nastoletniej miłości, która wpadając w wir nieustających wzlotów i upadków dochodzi do najczęściej wielkiego happy endu. ,,Wszystkie Jasne Miejsca'' są czymś więcej: autentyczną wędrówką przez brutalną rzeczywistość, w której młodzi ludzie zmagają się z trudnościami jakie postawił na ich drodze los.
Do dzisiaj, ilekroć pomyślę o zakończeniu tej książki, wzbiera we mnie pewnego rodzaju smutek, nostalgia, poczucie zrozumienia dla bohaterów. Jest to z pewnością bardzo dojrzała powieść młodzieżowa, po którą myślę, powinien sięgnąć każdy nastolatek. Zagubieni, choć wartościowi młodzi ludzie, nieprzekoloryzowana fabuła, która, jak się okazuje, inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami z życia samej autorki, więź łącząca czytelnika sercem z głównymi z postaciami tworzą dający sporo do myślenia tekst, odnajdujący przesłanie w stosunku do dzisiejszych czasów. Równie dobrze to ja, bądź Ty, moglibyśmy wylądować na miejscu Fincha lub Violet. Moglibyśmy zostać zmuszeni przejść przez te wszystkie trudne i wyniszczające nas od środka rzeczy, a przede wszystkim moglibyśmy skończyć o wiele gorzej niż którekolwiek z nich.
,,Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty.''
,,Zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia.''
Szkolne, jak i pozaszkolne życie Theodora zmienia się w momencie, gdy przypadkowo razem z Violet spotykają się na szczycie wieży. Wręcz dziwnym trafem, zarówno chłopak, jak i dziewczyna ratują siebie nawzajem przed dopuszczeniem się do ostateczności. Pracując jako zespół,...
2016-03-25
,,Zdumiewa mnie, jak łatwo wszystko się zmienia, jak łatwo wyruszyć tą samą drogą, co zawsze, ale dotrzeć w zupełnie inne miejsce. Jeden fałszywy krok, jeden postój, jeden skrót i nagle dorabiasz się nowych przyjaciół albo fatalnej reputacji, albo chłopaka, albo złamanego serca. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nigdy tego nie dostrzegałam. Co najdziwniejsze, wydaje mi się, jakby wszystkie te możliwości istniały jednocześnie, jakby każda chwila naszego życia składała się z ułożonych warstwami momentów, z których każdy wygląda inaczej.''
Sam Kingston - popularna, nie dbająca o uczucia innych, wraz ze swymi najlepszymi, zwariowanymi przyjaciółkami i przystojnym chłopakiem wiedzie pozornie niezobowiązujące ją do niczego życie. Aż do momentu, gdy samochód, którym jedzie, ulega wypadkowi. Jednak śmierć niespodziewanie przybiera dla naszej bohaterki zupełnie inny wymiar...
7 rozdziałów - 7 powtarzających się w koło dni, dzięki którym Sam musi spojrzeć na swoje dotychczasowe życie nieco bardziej surowym okiem. Każda z postaci, o których na początku książki myślimy, iż wiemy już wystarczająco dużo, okazuje się skrywać pewne tajemnice. I pomyśleć, że wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby chociażby jedna z nich chciała w porę spojrzeć na skutki popełnionych błędów...
Z podobnym motywem metaforycznego uwięzienia w pętli czasowej miałam okazję spotkać się w filmach, lecz jeśli chodzi o książki jest to moja pierwsza powieść o tej tematyce. Spodziewałam się dość monotonnego powtarzania się ciągle tych samych wydarzeń i sytuacji, podczas gdy każda kolejna strona książki wciągała mnie w swoją historię coraz bardziej i bardziej. Sam w przeciągu tych 7 dniu staje się na naszych oczach dojrzałym, a przede wszystkim w pełni gotowym do odejścia z tego świata człowiekiem.
Nie potrafię konkretnie określić czym autorce udało się we mnie tak mocno uderzyć. Jest to jeden z nielicznych tytułów, przy którym nie rozkleiłam się ani razu. Zamiast tego jakaś część mnie czy też mojego światopoglądu została lekko naciągnięta oraz zmusiła mnie do przemyślenia wielu rzeczy. Może dlatego, że sama mogłabym łatwo utożsamić się z niektórymi wydarzeniami? A może po prostu każdego z nas uczy i bawi co innego.
Ogromny plus za jedyne w swoim rodzaju zakończenie! Gorąco polecam wszystkim zainteresowanym!
,,Okazuje się, że tyle rzeczy jest pięknych, jeśli bliżej im się przyjrzeć.''
,,Zdumiewa mnie, jak łatwo wszystko się zmienia, jak łatwo wyruszyć tą samą drogą, co zawsze, ale dotrzeć w zupełnie inne miejsce. Jeden fałszywy krok, jeden postój, jeden skrót i nagle dorabiasz się nowych przyjaciół albo fatalnej reputacji, albo chłopaka, albo złamanego serca. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nigdy tego nie dostrzegałam. Co najdziwniejsze, wydaje...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-30
,,Mam wrażenie, że aby udokumentować stan mojej psychiki trzeba było ściąć przynajmniej dziesięć drzew.''
Po raz kolejny Matthew Quick udowodnił mi swój niezastąpiony dar do poruszania kwestii tak prostych i powszechnie znanych, w tak chwytliwy, czuły sposób.
Każda z postaci zmaga się tutaj z mniejszymi bądź większymi zaburzeniami psychicznymi. Pat, jako główny bohater pełni oczywiście centralny punkt walki z własnymi lękami, niepohamowanymi wybuchami złości, ogólnikowo rzecz biorąc przeszłością. Pobyt w psychiatryku sprawił, iż mężczyzna traci rachubę czasu oraz wypiera bolesne wspomnienia tak, by do nich nie wracać. Ma tylko jeden cel - odzyskać z powrotem żonę, dla której jest w stanie przejść całkowitą przemianę.
Tiffany, o której można by rzec, iż jest totalnie stukniętą wariatką, pod koniec książki wyjawia prawdziwy powód jej dotychczasowych zachowań. Automatycznie wyjaśnia nam się sprawa z matką Pata, jej tajemniczy towarzysz poświęcający kobiecie wystarczającą ilość czasu, którego tak bardzo potrzebowała czy wszystkie drobne kłamstewka spowodowane wyłącznie troską o zdrowie syna. Ronnie jest tradycyjnym przykładem człowieka całkowicie podporządkowanemu żonie, zamkniętym na jej upodobania i zakazy. Patrick, dla którego futbol stanowi część życia, a raczej jego znaczną większość, pozostaje obojętny względem uczuć swojego dziecka. Mimo iż chwilami włącza mu się rodzicielski tryb zainteresowania się stanem syna, nie potrafi zdobyć się na coś więcej. Przykro jest patrzeć na takiego człowieka, zdaje się, że to właśnie on potrzebował największej pomocy.
Quick posiada ten cudowny talent opowiadania historii wręcz w banalny, aczkolwiek bardzo mądry sposób. Podobnie jak przy ,,Niezbędniku Obserwatorów Gwiazd'' łzy same cisną się do oczu. ,,Poradnik'' stawia nas w sytuacji, gdzie musimy spojrzeć na realia rzeczywistości, a następnie z zachwytem stwierdzić: ''Chciałabym umieć spojrzeć na świat takim, jakim chciał go widzieć Pat''. Swoją drogą to piękne móc wierzyć i równocześnie ufać Bogu oraz losowi, iż po każdej burzy wychodzi słońce niosąc ze sobą szczęśliwe zakończenie. Może faktycznie to prawda? Może wystarczy kierować się pozytywnym nastawieniem i wiarą, która dodaje siły na przeczekanie ciężkich chwil, po których zawsze następuje coś dobrego?
Fajna książka. I tym razem 'fajna' nie dlatego, że nie umiem dobrać odpowiedniego synonimu, ale w sposób, w jaki fajna potrafi być końcówka porządnego filmu, po którego obejrzeniu jesteśmy mile usatysfakcjonowani.
,,Pamiętaj, przyszłość zaczyna się dziś.''
,,Mam wrażenie, że aby udokumentować stan mojej psychiki trzeba było ściąć przynajmniej dziesięć drzew.''
Po raz kolejny Matthew Quick udowodnił mi swój niezastąpiony dar do poruszania kwestii tak prostych i powszechnie znanych, w tak chwytliwy, czuły sposób.
Każda z postaci zmaga się tutaj z mniejszymi bądź większymi zaburzeniami psychicznymi. Pat, jako główny bohater...
2017-07-21
,,Zrobiłem to, co było moralnie słuszne, ale pamiętaj, że ludziom nieszczęśliwym, żyjącym w poczuciu słusznych moralnie wyborów, prędzej czy później coś odpierdala. I wiesz, bardzo się tego obawiam.''
Jeśli do przeczytania książki nie zachęcił Was powyższy opis, mam nadzieję, że zrobię to ja, ponieważ ,,Ciemnokrąg'' jest lekturą absolutnie obowiązkową dla osób, które zamierzają sięgnąć po coś z literatury tworzonej przez naszych polskich autorów.
Uwierzcie - ta powieść na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Książka jest podzielona na cztery, pozornie różne od siebie historie, których opowiadać w przybliżeniu nie będę, gdyż opis w zupełności wystarczy, aby w naszej głowie pojawił się odpowiedni zarys fabuły. Istotny jest natomiast prolog, który równocześnie rozpoczyna i kończy tę powieść, łącząc każdą z opowieści nie tylko pod względem płynącego z nich przesłania, ale także krzyżując ostatecznie ścieżki naszych bohaterów.
Co natomiast czyni ,,Ciemnokrąg'' książką wyjątkową?
Przede wszystkim żywe, do bólu autentyczne postacie - specjalnie bardzo uważnie śledziłam dialogi i poczynania bohaterów, by sprawdzić, czy Koziarski jak większość autorów w celu nadania scenie odpowiednio mocnego wydźwięku wplecie choć jedną odpowiedź, komentarz, dowolne zdanie wypowiedziane przez jakąkolwiek z osób, które w normalnym życiu nie przyszłoby nam do głowy lub bynajmniej nie brzmiałoby tak pięknie. Jedyne co zaobserwowałam, to własne zdziwienie, iż da się stworzyć coś tak realnego, że podczas czytania można zapomnieć, iż mamy do czynienia z tworem literackim.
Nieprzewidywalność zdarzeń - mimo iż każda z historii w istocie dotyczy tego samego, według mnie przekaz nie jest jasny i prosty do wyłapania dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony powieści. Nigdy nie byłam ekspertem w domysłach, ale w tym przypadku naprawdę ciężko byłoby odgadnąć kolejne działania bohaterów. Ludzie bywają nieprzewidywalni w momencie zagrożenia, zatem kto może znać następny krok człowieka?
Przekaz i interpretacja - myślę, że wszyscy z nas znajdą w tej książce coś o sobie. Autor ukazał nam tutaj proces zmiany zachodzącej w człowieku pod wpływem czającego się niebezpieczeństwa, obawy przed utratą stabilności i kontroli nad swoim życiem oraz przymusu chronienia najbliższych osób. Temat choć poruszany przez niejednego pisarza, w gruncie rzeczy wymaga dobrej analizy i znajomości psychologicznej ludzkiego umysłu, przez co nie jest wcale prosty do zrealizowania. Daniel Koziarski stworzył powieść wielowymiarową, skłaniającą nas do głębokich przemyśleń nad własną egzystencją i skutkami podejmowanych wyborów.
Pamiętam, że pierwszą książką, jaką dostałam do recenzji była ,,Kobieta, Która Wiedziała Za Mało'' (moją opinię na jej temat znajdziecie TUTAJ). Wcześniej zupełnie nie mogłam przekonać się do twórczości polskich autorów; zawsze trafiałam na pozycje, które ani trochę nie pokrywały się z moim gustem czytelniczym. Daniel Koziarski pomógł mi w przełamaniu tej bariery, dzięki czemu poznałam wiele godnych polecenia tytułów. Jednak na tle ich wszystkich to ,,Ciemnokrąg'' wyróżnia się najbardziej, zajmując na mojej półce honorowe miejsce. Mało jest książek, do których wracam, lecz tę z pewnością przeczytam niejednokrotnie.
Nadal zastanawiacie się, czy opłaca się sięgnąć po tę pozycję?
Na siłę Was oczywiście nie zmuszę, ale zaufajcie mi, że nie będziecie żałować spędzonego przy niej czasu.
,,Ciemnokrąg'' to historia, która skłoni Was, by zajrzeć w zakamarki ludzkiej duszy, jakich przeważnie nie mamy ochoty oglądać.
Zaskoczy, przerazi, zaintryguje na wiele długich godzin.
,,Zrobiłem to, co było moralnie słuszne, ale pamiętaj, że ludziom nieszczęśliwym, żyjącym w poczuciu słusznych moralnie wyborów, prędzej czy później coś odpierdala. I wiesz, bardzo się tego obawiam.''
Jeśli do przeczytania książki nie zachęcił Was powyższy opis, mam nadzieję, że zrobię to ja, ponieważ ,,Ciemnokrąg'' jest lekturą absolutnie obowiązkową dla osób, które...
2016-07-09
,,Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić.''
Boże, nie pamiętam, na czym ostatnio tak bardzo się popłakałam.
Wypożyczyłam tę książkę wyłącznie ze względu na ekranizacje, gdyż w pierwszej kolejności pomyślałam sobie, że skoro nakręcono na jej podstawie film, to z pewnością w mniejszym bądź większym stopniu mi się spodoba. Ale żeby aż tak?
Na wstępie podkreślając: To nie jest historia tylko i wyłącznie o wakacyjnej miłości. To coś o wiele więcej. Trafnie opisuje to tekst znajdujący się z tyłu okładki:
,,Opowieść o rodzinie, pierwszych miłościach i drugich szansach. O rozstaniach i powrotach.''
Strasznie podoba mi się tutaj psychologiczny obraz bohaterów. Sparks niewiarygodnie dobrze włada dobieraniem słów, by dialogi brzmiały bardzo wyraźnie, emanowały ogromną gamą uczuć, które chciał dzięki nim oddać. Pod koniec czytania powróciłam jeszcze raz do samego początku, gdzie znajduje się prolog. Przewertowałam wzrokiem kilka pierwszych stron, by dopiero w tamtym momencie zrozumieć, iż czytając pierwotnie ten fragment, nie zdawałam sobie sprawy, jak wspaniałą historię skrywa przede mną.
Całym sercem pokochałam postać Steve'a! Okazał się tak cudownym człowiekiem, przede wszystkim zwyczajnie dobrym i niewiarygodnie oddanym. Sam fakt, iż zdradę oraz winę za rozpad swojego małżeństwa przypisał sobie, przez co stracił kontakt ze swoją córką na całe 3 lata, jest dużym poświęceniem. Nie mówiąc już o tym, jak ładnie wybrnął z przykrych wspomnień pozostawionych przez jego własnego ojca za życia oraz w czasie, gdy umierał. Nie powielał błędów rodziców - wyszedł im na przekór, stając się dla dzieci wzorem, z którego sama byłabym na ich miejscu dumna.
W tej książce było wszystko: młodzieńcza miłość z pięknym zakończeniem, trudne relacje w rodzinie, dziesięcioletni chłopak z rozbrajającym poczuciem humoru, pełno dających dużo do zrozumienia lekcji na temat życia. Trochę o Bogu. Trochę o człowieku. A także nieco klimatu ze zwykłych młodzieżowych powieści i nieco z tych tytułów wyższej półki.
Absolutnie nic nie zmieniłabym w tej książce. Teraz nawet sam tytuł, który wcześniej kojarzył mi się ze śpiewającą miłosną pieśń Miley Cyrus, nabrał nowego znaczenia. ,,Ostatnia piosenka'' to opowieść o umiejętności przebaczania i dostrzegania rzeczy z tej piękniejszej strony.
Kurcze, zakochałam się. Jedna z moich ulubionych. Definitywnie.
,,Pamiętasz witraż, który razem zrobiliśmy? (...)
Nazwałem go Bożym Światłem, bo przypomina mi niebo. Za każdym razem, gdy przez to okno albo każde inne wpadnie światło, będziesz wiedział, że jestem przy tobie, dobrze? To będę ja. Będę światłem, które wpada przez okno.''
,,Trzeba coś kochać, żeby to znienawidzić.''
Boże, nie pamiętam, na czym ostatnio tak bardzo się popłakałam.
Wypożyczyłam tę książkę wyłącznie ze względu na ekranizacje, gdyż w pierwszej kolejności pomyślałam sobie, że skoro nakręcono na jej podstawie film, to z pewnością w mniejszym bądź większym stopniu mi się spodoba. Ale żeby aż tak?
Na wstępie podkreślając: To nie...
2016-08-01
,,Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz.''
Tak jak myślałam, książka mnie nie zawiodła!
Nie mam zbyt wielu konkretnych rzeczy do powiedzenia na jej temat, gdyż zarówno klimat, cała fabuła, jak i sposób przedstawienia postaci, sprawił, iż czytało się ją lekko, z dużym zaciekawieniem, a w ostatniej części, także sporym zaskoczeniem. Wbrew pozorom, książki Sparksa opowiadają wyjątkowe historie miłosne. Tutaj zakończenie było na swój sposób piękne i naprawdę dojrzałe, podkreślając przy tym zachowanie głównego bohatera. Uwielbiam, gdy końcowe strony zostawiają czytelnikowi kilka pytań i zmuszają go do pobudzenia wyobraźni, aby samemu zastanowić się nad ich finałem.
Nic więcej nie trzeba dodawać. Może oprócz tego, iż coraz bardziej zaczynam kochać twórczość Nicholasa Sparksa.
,,Jeśli z czymś się borykasz, rozejrzyj się dookoła, a zobaczysz, że wszyscy ludzie z czymś się borykają i że dla nich jest to równie trudne, jak dla ciebie.''
,,Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz.''
Tak jak myślałam, książka mnie nie zawiodła!
Nie mam zbyt wielu konkretnych rzeczy do powiedzenia na jej temat, gdyż zarówno klimat, cała fabuła, jak i sposób przedstawienia postaci, sprawił, iż czytało się ją lekko, z...
2016-08-18
,,Jeśli przez te ostatnie miesiące Jamie czegoś mnie nauczyła, to tego, że nie powinniśmy sądzić innych po ich myślach i intencjach, lecz po ich uczynkach (...).''
Kolejna książkowa perełka, która rozkleja i łamie serce na bardzo małe kawałeczki! Bardzo szybko się czyta, narracja głównego bohatera wprowadza w nastrój podobny do ,,Pamiętnika'', jednak ta historia pozostawia o wiele więcej do myślenia.
Możemy obserwować, jak Landon ze zwykłego nastolatka, dzięki osobliwej naturze Jamie, małymi krokami zmienia się w dojrzałego, młodego człowieka, doświadczając za sprawą dziewczyny pewnego rodzaju cudu.
Trzeba przy tym nadmienić, iż Sparks w swoich książkach przywiązuje sporą wagę do spraw wiary. Toteż z tego względu osoby niewierzące bądź innego wyznania mogą czuć z jednej strony zakłopotanie i niesmak czytając fragmenty dotyczące Boga. Z drugiej natomiast wydaje mi się, że nawet i u takich czytelników sam przekaz zostanie ten sam, tylko interpretacja się zmieni.
To następny z tytułów, za który kocham twórczość tego autora. Nie sposób nie pokochać z czasem postaci Jamie, nie wciągnąć się w fabułę już przy pierwszych stronach i nie uronić chociażby kilku łez przy zakończeniu.
Naprawdę piękna i godna polecenia.
,,Uśmiecham się lekko, spoglądając ku niebu, świadom jeszcze jednej rzeczy, której wam nie wyjawiłem: swoją drogą, wierze teraz, iż cuda się zdarzają.''
,,Jeśli przez te ostatnie miesiące Jamie czegoś mnie nauczyła, to tego, że nie powinniśmy sądzić innych po ich myślach i intencjach, lecz po ich uczynkach (...).''
Kolejna książkowa perełka, która rozkleja i łamie serce na bardzo małe kawałeczki! Bardzo szybko się czyta, narracja głównego bohatera wprowadza w nastrój podobny do ,,Pamiętnika'', jednak ta historia pozostawia...
2016-12-19
,,- Tak to jest z bólem - odpowiedział Augustus, a potem spojrzał na mnie. - Domaga się, byśmy go odczuwali.''
Chora na raka szesnastoletnia Hazel zmuszona do poddawania się ciągłemu leczeniu, taszczenia butli z tlenem umożliwiającą jej prawidłowe funkcjonowanie, nie mająca przyjaciół i jakiekolwiek życia towarzyskiego, na jednym ze spotkań grupy wsparcia dla osób z podobnymi przypadłościami poznaje Augustusa. Chłopak, któremu półtora roku przedtem amputowano nogę, wyraźnie zainteresowany dziewczyną rozpoczyna ich wspólną znajomość.
Nie mam pojęcia, dlaczego ze wszystkich książek Johna Greena akurat tę zostawiłam na sam koniec. Oczywiście dla osób, które są zaznajomione ze stylem pisania autora, lekki, przejrzysty tekst rzuca się w oczy już przy pierwszym zdaniu. Jednak tym razem tematyka utworu mimo oczywistego wątku miłosnego głównych bohaterów, okazuje się bardzo bolesna w odbiorze. Przede wszystkim autentyczność choroby, z którą zmagają się miliony ludzi na świecie oraz kierunek toczących się kolejno wydarzeń uświadamia nam, jak kruche i ulotne jest życie. Hazel stanowi uosobienie człowieka zdającego sobie sprawę, iż śmierć może czyhać na nią na każdym kroku, a więc z ogromnym samozaparciem dzielnie radzi sobie z przemijającymi tygodniami. Natomiast Gus usilnie pragnie pozostawić po sobie na ziemi trwały ślad, aby jego życie okazało się coś warte. Aby śmierć miała jakikolwiek sens.
,,Lubię ten świat. Lubię pić szampana. Lubię nie palić. Lubię, jak Holendrzy mówią po holendersku. A tymczasem...Nawet nie stoczę bitwy. Nie stoczę żadnej walki.''
Tak wiele osób otrzymuje od losu niejedną szansę na ponowne rozpoczęcie swojego życia, możliwości, dzięki którym będzie mógł się rozwijać i kształcić. Większość z nich zaniedbuje własny potencjał, zakopując go gdzieś głęboko w duszy, podczas gdy setki tysięcy ludzkich istnień walczą, aby móc postawić maleńki krok do przodu.
Z tego powodu Augustus jest postacią wzorcową, która zasługuje na o wiele więcej, niż dostała od życia.
Nie potrafię nawet dokładnie określić, co krąży mi w tym momencie po głowie. ,,Gwiazd Naszych Wina'' to według mnie najlepsza pozycja autorstwa Johna Greena, która słusznie doczekała się ekranizacji. To opowieść o ludziach pragnących znaleźć odpowiedź, jaką rolę pełnią we wszechświecie oraz co ostatecznie mogą po sobie zostawić zarówno za życia, jak i po śmierci.
Naprawdę piękna.
,,Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje.''
,,- Tak to jest z bólem - odpowiedział Augustus, a potem spojrzał na mnie. - Domaga się, byśmy go odczuwali.''
Chora na raka szesnastoletnia Hazel zmuszona do poddawania się ciągłemu leczeniu, taszczenia butli z tlenem umożliwiającą jej prawidłowe funkcjonowanie, nie mająca przyjaciół i jakiekolwiek życia towarzyskiego, na jednym ze spotkań grupy wsparcia dla osób z...
2016-12-22
,,Musimy ponosić odpowiedzialność za własne decyzje, Bill. To właśnie jest odwaga. Stawianie czoła konsekwencjom naszych błędów.''
Rok 1920. Po wydarzeniach Wielkiej Wojny, Tom Sherbourne przyjmuje posadę latarnika w oddalonej od Australii o 100 mil wyspie Janus Rock. Całkowicie oddana, kochająca go żona Isabel oraz własny kawałek miejsca na ziemi mają przynieść mężczyźnie upragniony spokój. Jednak na przekór wszystkiemu pewnego dnia fale niosą ku brzegu wyspy łódź, a w niej martwego mężczyznę i malutkie, płaczące niemowlę. Podążając za głosem serca, a także ulegając namowom kobiety, Tom wraz z małżonką decydują się samodzielnie wychować podarowane im przez los dziecko.
Tytułowym ,,Światłem między oceanami'' jest malutka Lucy, którą zarówno Tom jak i Isabel pokochali całym sercem. Niemogąca w pełni dojść do siebie po dwóch poronieniach i urodzeniu martwego synka, kobieta nie zważając na obawy męża, postanawia całkowicie poświęcić się wychowaniu trzymiesięcznej istotki. Wszystko układa się w jak najlepszym porządku: dziecko rośnie duże i zdrowe, wypełniając pustkę zarówno na wyspie w środowisku Toma i Isabel, a także przywracając dawno utracone radość i szczęście w domu rodziców kobiety. Jednak sprawy komplikują się w momencie, gdy do bohaterów dochodzi słuch o zaginionym na morzu mężczyźnie oraz jego córce będących rodziną Hannah Roennfeldt - uratowanej niegdyś przez Toma z nieprzyjemnej na statku sytuacji. Dręczony wyrzutami sumienia Sherbourne wysyła do Hannah anonimowe listy z zapewnieniem, iż jej córka żyje, powierzona we właściwe ręce.
Spotkałam się z opiniami ludzi, którzy twierdzą, iż książka została wyprana z większych emocji, że bohaterowie nie są zbyt realistyczni. Tutaj trzeba się zgodzić, że powieść jest pod tym względem nieco specyficzna, ponieważ nie każdemu będzie odpowiadać nieco ukryte znaczenie pewnych sytuacji lub słowa, które nie zostały do końca wypowiedziane. Dla mnie osobiście dodanie tutaj jeszcze większej porcji opisów stanu psychicznego czy emocjonalnego bohaterów, przekroczyłoby dopuszczalną granicę. Książka M.L.Stedman miała wyglądać właśnie w taki sposób, nie uzupełniając historii elementami, które mogłyby zaburzyć unikalny kierunek, w jakim toczy się opowieść. Trzeba również podkreślić, iż jest to debiut literacki autorki, za co należą się jej duże brawa.
,,Rodzina to nie przeszłość, nie można o niej nie myśleć. Człowiek ma ją w sercu, dokądkolwiek idzie.''
Najbardziej intrygującą rzeczą w powyższym tytule jest fakt, iż każdy z bohaterów został naznaczony przez los trwałymi ranami z przeszłości, które zostawiając po sobie ogromne blizny, przyczyniły się do jednego, wielkiego nieszczęścia. Rodzice Isabel, których dwoje synów zginęło niemalże równocześnie podczas wojny, nie posiadali się z radości, gdy mała Lucy wniosła na nowo do ich życia promyk nadziei; Isabel po trzech utraconych ciążach w końcu otrzymała dar wychowania dziecka; Tom, pomimo trudnych lat młodości i krwawych wspomnień z wojska, miał okazję się zrehabilitować, rozpoczynając na nowo własne życie. W tym samym czasie odchodząca od zmysłów Hannah nie może pogodzić się ze stratą córki i męża, którym prawdopodobnie nic by się nie stało, gdyby nie grupa mężczyzn chcących zadrwić z poślubionego przez nią Niemca. Jak na ironię, akt przemocy, którego dopuścili się owego czasu, jest uzasadniony przez wojnę, gdyż ta prawdopodobnie namieszała im w głowach. W rzeczywistości żadna z tutejszych postaci nie jest w stanie przywłaszczyć sobie na własność prawdziwego szczęścia. Konsekwencje wyborów każdego człowieka ciągną się za nim długą, nieskończoną linią, przeplatając się z losami innych.
,,Dobro i zło są jak cholerne węże, splatają się ze sobą tak ciasno, że człowiek nie potrafi ich rozróżnić, dopóki obu nie zastrzeli. Tyle że wtedy jest już za późno.''
W tej powieści nie ma miejsca na trzeźwy osąd sytuacji. Są chwile gniewu na bohaterów, rozdrażnienia, rosnącej irytacji z powodu podejmowanego wyboru. Mimo to, nikt z nas nie byłby w stanie napisać prawidłowego scenariusza dla kolejnych wydarzeń. Są rzeczy, na które człowiek nie znajdzie lekarstwa, których nie będzie mógł wytłumaczyć ani którym nie uda mu się sprostać. Życie pokazane w całej okazałości.
Miałam bardzo duże wymagania do ,,Światła Między Oceanami''. Spodziewałam się czegoś dobrego, unikatowego, a przede wszystkim z innym zakończeniem niż tutaj. Finał książki jest dla mnie kompletną niespodzianką, co sprawiło, że pierwszy raz od dawna płakałam tak strasznie, jakbym sama była na miejscu bohaterów. Zdaję sobie sprawę, iż nie da się spojrzeć na powyższą lekturą obiektywnie, lecz ja osobiście pośród całego bólu i cierpienia wypływającego z tekstu, jestem szczerze zachwycona.
Brutalna w odbiorze, wspaniała w przesłaniu.
,,Człowiek w swojej podróży przez życie jest niczym żelazo hartowane przez każdy kolejny dzień i każdą osobę, którą spotyka na swej drodze. Blizny są jak wspomnienia.''
,,Musimy ponosić odpowiedzialność za własne decyzje, Bill. To właśnie jest odwaga. Stawianie czoła konsekwencjom naszych błędów.''
Rok 1920. Po wydarzeniach Wielkiej Wojny, Tom Sherbourne przyjmuje posadę latarnika w oddalonej od Australii o 100 mil wyspie Janus Rock. Całkowicie oddana, kochająca go żona Isabel oraz własny kawałek miejsca na ziemi mają przynieść...
2017-02-01
,,Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.''
Nie chciałabym się rozdrabniać co do tej książki, ponieważ nie wymaga ona jakiejś specjalnej recenzji. Jest króciutka, da się ją przeczytać w 2-3 godziny i choćby mogłoby się wydawać, iż została przeznaczona bardziej dla dzieci/młodzieży, nic bardziej mylnego. To przepiękna, niezwykle wartościowa lektura, przy której płakałam jak małe dziecko.
Musicie to przeczytać!
,,Nie piszesz swojego życia słowami - rzekł potwór - lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz.''
,,Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.''
Nie chciałabym się rozdrabniać co do tej książki, ponieważ nie wymaga ona jakiejś specjalnej recenzji. Jest króciutka, da się ją przeczytać w 2-3 godziny i choćby mogłoby się wydawać, iż została przeznaczona bardziej dla dzieci/młodzieży, nic...
2017-02-12
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy kolejno ofiarowany jej dzień. Tam poznaje Kellera Banksa - chłopaka, który również nie pozostaje wolny od wszelkich tajemnic. Oboje wówczas nie zdają sobie jeszcze sprawy, z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć.
O ,,Promyczku'' już od dawna słyszałam wiele dobrego. W zasadzie nie natknęłam się na żadną opinię bądź recenzję, gdzie czytelnik wystawił jej ocenę niższą niż 8/10. Zatem, gdy niedawno trafiła na moją półkę, nie mogłam się doczekać, aż poznam w końcu historię chwalonej przez wszystkich Kate Sedgwick. Czy była to lektura, która rzeczywiście zasługuje na tak ogromne uznanie?
Poczynając już od pierwszych słów, książka rozpoczyna się obiecująco. Z wejścia pomyślałam sobie, że będzie to coś wyjątkowego. Może to swojego rodzaju przeczucie, a może po prostu jej klimat da się wyczuć już na starcie. Również samej Kate wprost nie da się nie pokochać. Dziewczyna nie została tutaj w żadnej sposób wyidealizowana przez autorkę, ale jej chęć czynienia dobra, przekazywania swojego ciepła i pozytywnej energii innym, była wręcz zaraźliwa. Jestem niemalże pewna, że jeszcze w żadnej książce nie spotkałam się z tak świetnie wykreowaną żeńską postacią. Dalej mamy Gusa - najlepszego przyjaciela Katherine oraz Kellera, którego kobieta poznaje jako jednego z pracowników pobliskiej kawiarni. Obaj mężczyźni również zostali ukazani według mnie w bardzo neutralnym świetle. Mimo pewnych wad każdy z nich wnosi do całej historii dużą część siebie samego, o której czytamy uważnie śledząc dalszy tekst.
,,Nie osądzajcie się nawzajem. Każdy ma coś na sumieniu. Pilnujcie tylko swoich spraw i nie wtykajcie nosa w cudze, no chyba że zostaliście zaproszeni. A kiedy to się stanie, pomagajcie zamiast osądzać.''
Chciałam zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż Kim Holden poruszyła w ,,Promyczku'' wiele bardzo ważnych tematów, które nie będąc głównym motywem książki, jednocześnie odbijają swoje przesłanie w naszej podświadomości przez cały okres jej czytania. Mamy tutaj nawiązania do homoseksualizmu czy problemów psychicznych, które skutkują agresją i przemocą wobec własnych dzieci; stykamy się z chorobą Downa oraz bulimią; przechodzimy przez niemal wszystkie lżejsze i cięższe etapy życia społecznego, spotykając się z nietolerancją, egoizmem, a także utratą bliskich osób. Zachowanie Kate opiera się w dużej mierze na psychologii, jakiej używa podczas przeprowadzania rozmów z ludźmi. Ciągle zaskakuje nas czymś nowym, napełniając czytelnika podziwem dla jej wytrwałości i cierpliwości okazywanej wszystkim wokół.
,,Życie dla nikogo nie jest łatwe. Wszyscy musimy walczyć, by wycisnąć dobro z czasu, który nam ofiarowano.''
,,Promyczek'' momentalnie obdarowuje nas chęcią wzięcia życia w swoje ręce i czerpania z niego jak największymi garściami. Przypomina o tych szczerze istotnych rzeczach oraz skupieniu się na najmniejszych szczegółach, które zostają przez nas przeważnie pominięte w ferworze codzienności. Dzięki tej książce zyskujemy motywację do czynienia dobra, aby móc dzielić się nim z pozostałymi. W dosłownym tego słowa znaczeniu sprawia, że chcemy być lepszymi ludźmi, chcemy podążać własną ścieżką, nie żałując niczego po drodze. Chcemy kochać z głębi serca, czysto i bezinteresownie oraz napotkać kiedyś to uczucie, patrząc w cudze oczy.
Trzeba przyznać, że jestem osobą wrażliwą, której udaje się wzruszyć niemalże na każdej książce. Jednak bardzo rzadko zdarza się, by jakakolwiek wycisnęła ze mnie łzy przez większą część jej czytania, dając mi równocześnie tak wspaniałą lekcję życia. Z tego właśnie powodu otrzymuje ona ode mnie maksymalną ocenę oraz podziękowania dla autorki, której udało się stworzyć coś naprawdę prawdziwego i przez to do bólu pięknego.
,,Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz.''
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy...
,,Tak to już z nami jest, przyjacielu...Chętnie stajemy jedynie do tych walk, które z góry wiemy, iż jesteśmy w stanie wygrać. Tymi, których wyniku nie potrafimy przewidzieć, nie jesteśmy zainteresowani. Takie boje zostawiamy do stoczenia innym. Właśnie dlatego tak wiele osób nie otrzymuje od życia zbyt wiele. Nie ryzykują, ale też nic nadzwyczajnego nie są w stanie osiągnąć. Być może słyszeli lub przeczuwają, że gdzie indziej znajduje się coś piękniejszego. Nie są jednak w stanie wykrzesać z siebie wystarczająco dużo odwagi i wiary, by przebiwszy się przez swoją przezorność, osobiście to sprawdzić.''
Historia Pawła wędrującego samotnie szlakiem pielgrzymki Santiago de Compostela została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Wraz z głównym bohaterem przebywamy kolejne kilometry, próbując odpowiedzieć sobie na zadawane po drodze pytania. Koniec podróży oznacza nie tylko osiągnięcie celu, ale także wewnętrzną przemianę zachodzącą zarówno w Pawle, jak i w towarzyszącym mu czytelniku.
Osobiście strasznie lubię pojawiający się w książkach motyw podróży. Nie możemy być pewni, co dokładnie nas spotka; czy kolejne wydarzenia okażą się ciekawe czy wyczerpujące. Jednak każda wędrówka, oprócz swoistego ducha wyprawy, posiada moc zmieniania ludzkich serc. Nikt, kto choć raz podjął się pewnego ryzyka, wyruszając w nieznane, nie wrócił już taki sam. ,,Droga Na Koniec Świata'' oprócz licznych lekcji na temat życia, które trafiają w sedno naszych odczuć, jest przede wszystkim bardzo wiarygodna. Ku ogromnemu zaskoczeniu książka w pewnym momencie ruszyła mnie tak intensywnie i dobitnie, że dało się w niej wyczuć autentyczną obecność samego Boga. To wspaniałe, że ta krótka opowieść zwykłego człowieka kryje za sobą mnóstwo cennych skarbów, które nieraz w chwilach słabości mogą się okazać dla nas drogowskazem do dalszej drogi.
Głęboko moralizująca, świetna i uniwersalna historia, do której, pomimo iż nie jestem zwolenniczką przypominania sobie przeczytanych tytułów, będę niejednokrotnie powracać, by wyciągnąć z niej tyle, ile się da.
,,Dziś wiem, że Bóg widzi wszystko całkiem inaczej i że czasem oczekuje od nas czegoś zupełnie innego, niż nam się wydaje. Wtedy też dał mi doświadczyć nie tego, czego się spodziewałem, ale tego, czego akurat rzeczywiście było mi trzeba. Pokazał mi pewne rzeczy takimi, jakie były naprawdę, a nie takimi, jakimi chciałem je widzieć.''
,,Tak to już z nami jest, przyjacielu...Chętnie stajemy jedynie do tych walk, które z góry wiemy, iż jesteśmy w stanie wygrać. Tymi, których wyniku nie potrafimy przewidzieć, nie jesteśmy zainteresowani. Takie boje zostawiamy do stoczenia innym. Właśnie dlatego tak wiele osób nie otrzymuje od życia zbyt wiele. Nie ryzykują, ale też nic nadzwyczajnego nie są w stanie...
więcej Pokaż mimo to