-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-01-05
2021-09-11
2021-08-26
S.T.A.G.S. już od samego początku przyciągała mój wzrok ciekawą okładką oraz intrygującym opisem. Porównania do ,,Igrzysk Śmierci'', ,,Szukając Alaski'', a nawet serialu ,,Szkoła dla elity'' tylko zaogniły mój apetyt na jej przeczytanie. A zatem jakie ostatecznie zrobiła na mnie wrażenie?
+ autorka płynnie przeprowadza nas przez kolejne wydarzenia, przez co książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie
+ mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową, a główna bohaterka zwraca się bezpośrednio do nas czytelników, co osobiście bardzo mi się podobało
+ jako thriller młodzieżowy ,,S.T.A.G.S'' wypada przyzwoicie - dynamiczna akcja oraz kilka interesujących zwrotów akcji mogących zaskoczyć czytelnika zapewniają dobrą zabawę podczas odkrywania dalszej części historii
+ zakończenie, mimo iż domyśliłam się w nim wielu rzeczy, zachęca do sięgnięcia od razu po kolejny tom
- Greer, główna bohaterka, potrafiła mnie momentami okropnie denerwować swoją naiwnością i lekceważeniem sygnałów, które jasno mówiły, co się wokół niej tak naprawdę dzieje
- wstawki z tytułami filmów oraz seriali w każdym rozdziale pojawiały się zdecydowanie zbyt często, co również zaczynało po pewnym czasie irytować
Więcej ''minusów'' oraz ''plusów'' nie pamiętam. ,,S.T.AG.S.'' to książka bardzo klimatyczna, momentami wciągająca, choć nienależąca do tych z wyższej półki. Oryginalny pomysł na fabułę z dość schematycznym poprowadzeniem losów bohaterów daje nam w ostatecznym rozrachunku książkę dobrą, lekką i przyjemną w czytaniu.
S.T.A.G.S. już od samego początku przyciągała mój wzrok ciekawą okładką oraz intrygującym opisem. Porównania do ,,Igrzysk Śmierci'', ,,Szukając Alaski'', a nawet serialu ,,Szkoła dla elity'' tylko zaogniły mój apetyt na jej przeczytanie. A zatem jakie ostatecznie zrobiła na mnie wrażenie?
+ autorka płynnie przeprowadza nas przez kolejne wydarzenia, przez co książkę czyta...
2021-08-12
Lyall Henderson, spadkobierca sieci luksusowych hoteli, ma zaledwie jedno lato na naprawienie swojej zepsutej reputacji - w przeciwnym wypadku rodzina postawi ogromny znak zapytania na jego przyszłości. Tymczasem Kenzi Stanton musi odbyć praktyki niezbędne jej do dostania się na wymarzone studia. Szkockie miasteczko Kilmore krzyżuje losy tych dwoje, lecz apodyktyczna rodzina Hendersonów oraz tajemnica zaginięcia młodej dziewczyny sprzed 3 lat wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
,,Don't love me" strasznie przypomina mi trylogię Maxton Hall od Mony Kasten, która swojego czasu skradła moje serce. Jednak na historię rodziny Hendersonów nie spoglądam już aż tak przychylnie.
Przede wszystkim mam wrażenie, że początek książki zapowiadał się o wiele lepiej, niż jej dalsza część. Stopniowo zaczęłam sobie uświadamiać, że motyw bogatego, przystojnego chłopaka, mogącego mieć każdą na zawołanie oraz dziewczyny, która mimo twardego charakteru mięknie przy nim w równym stopniu jak każda inna, już mi się znudził. Niestety czytałam wiele podobnych tytułów i choć są one przyjemnym zapychaczem czasu, to niczym nowym mnie nie zaskakują.
Najciekawszym okazał się według mnie wątek rodziny Lyalla. Ich wzajemne, dość skomplikowane relacje oraz zasady, według których funkcjonuje każdy z jej członków, były bardzo ciekawym elementem fabuły.
Jednak poza tą jedną zaletą książki, nie jestem w stanie wskazać innych. ,,Don't love me" jest według mnie pozycją, która jak najbardziej spełnia podstawowe wymogi powieści New Adult, więc fani tego gatunku powinni być usatysfakcjonowani. Niestety na ten moment popularny schemat, który książka powiela, okazał się dla mnie mało interesujący, a bohaterowie nie zdołali wbudzić we mnie większej sympatii.
Nie zachwyciła mnie ani nie porwała. Ale zwolennicy tego typu historii młodzieżowych raczej nie będą zawiedzeni, więc to do nich kierowałabym polecenie przeczytania ,,Don't love me".
Lyall Henderson, spadkobierca sieci luksusowych hoteli, ma zaledwie jedno lato na naprawienie swojej zepsutej reputacji - w przeciwnym wypadku rodzina postawi ogromny znak zapytania na jego przyszłości. Tymczasem Kenzi Stanton musi odbyć praktyki niezbędne jej do dostania się na wymarzone studia. Szkockie miasteczko Kilmore krzyżuje losy tych dwoje, lecz apodyktyczna...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-14
Polskie wydanie tej książki było jednym z moich małych, czytelniczych życzeń, kiedy jeszcze widziałam ją jedynie w oryginale. W końcu nastał ten wyjątkowy dzień, a ,,Poradnik dla dżentelmena o występku i cnocie" zagościł u mnie na półce. I z największą przyjemnością powiem, że zaskoczył mnie bardziej, niż się tego po nim spodziewałam!
Realia XVIII wieku okraszone solidną dawką humoru we współczesnym wydaniu, a do tego cała masa wyzwań, z którymi Henry, Felicity oraz Percy są zmuszeni się zmierzyć, tworzą niezwykle wciągającą, barwą opowieść. Pomimo pewnych sytuacji, kiedy Henry potrafił jak nikt inny denerwować swoim zachowaniem, bardzo polubiłam jego postać. Z dużą ciekawością śledziłam stopniowo zachodzącą w nim przemianę, mając przy tym równocześnie niemałą zabawę.
Tak naprawdę ,,Poradnik dla dżentelmena o występku i cnocie" okazał się idealną dla mnie lekturą po tak długiej przerwie w czytaniu. Jest to pozycja z gatunku literatury młodzieżowej, która z pewnością wyróżnia się na tle swoich konkurentów i która szybko nie da o siebie zapomnieć!
P.S. Dość niestandardowe zakończenie tej książki pozytywnie mnie zaskoczyło, choć równocześnie pozostawiło lekki niedosyt. I dopiero podczas pisania tej opinii dowiedziałam się, że jest to zaledwie pierwszy tom! Tak więc czekam z niecierpliwością na kolejny.
Polskie wydanie tej książki było jednym z moich małych, czytelniczych życzeń, kiedy jeszcze widziałam ją jedynie w oryginale. W końcu nastał ten wyjątkowy dzień, a ,,Poradnik dla dżentelmena o występku i cnocie" zagościł u mnie na półce. I z największą przyjemnością powiem, że zaskoczył mnie bardziej, niż się tego po nim spodziewałam!
Realia XVIII wieku okraszone solidną...
2020-05-03
2020-06-25
,,Tron nie czyni króla i nie stanowi go też korona.''
O trylogii ,,Okrutny Książę'' chodzą przeróżne opinie. Wiem po swoich znajomych, że raczej zdołali zapamiętać te niezbyt pochlebne, lecz przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem, skąd się one wzięły.
Historia Cardana i Jude być może nie należy do najwybitniejszych, a sam pomysł na fabułę jest ostatnio dość powszechnie wykorzystywany w fantastyce młodzieżowej, ale mimo wszystko pewne szczegóły w wykreowanym przez Holly Black świecie nadal mogą nas zaskoczyć. Mi osobiście bardzo przyjemnie i lekko czytało się wszystkie trzy książki. Są one jednymi z tych, po które sięga się w ramach odprężenia, by na chwilę przenieść się do innego świata i tak zwyczajnie poznać ich początek oraz zakończenie tak samo, gdy siadamy do jednego z filmów Netflixa, by po prostu spędzić przy nim miło czas.
,,Królowa niczego'' bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Mimo iż poprzednie tomy czytało mi się równie dobrze, to szczerze mówiąc, nie wiedziałam, czego mogę oczekiwać od ostatniego z nich. Mogłabym się nawet pokusić o stwierdzenie, że w wielu momentach to ta część była w mojej ocenie najlepsza (a uwielbiam, gdy ostatnie części serii okazują się tymi najbardziej zaskakującymi). Nawet nie zawracałam sobie zbytnio głowy szukaniem lub raczej zastanawianiem się, czy dane wydarzenia są logicznie skonstruowane i nie mają pewnych luk w fabule - bo nawet jeśli mają, to i tak tworzą bardzo atrakcyjną całość, przy której dobrze się bawiłam.
Także podsumowując, ze swojej strony niezależnie od pozostałych opinii, ,,Okrutny książę'' jako seria w pełni zasłużyła sobie na to, bym mogła Wam ją serdecznie polecić.
,,Tron nie czyni króla i nie stanowi go też korona.''
O trylogii ,,Okrutny Książę'' chodzą przeróżne opinie. Wiem po swoich znajomych, że raczej zdołali zapamiętać te niezbyt pochlebne, lecz przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem, skąd się one wzięły.
Historia Cardana i Jude być może nie należy do najwybitniejszych, a sam pomysł na fabułę jest ostatnio dość...
2020-04-24
2020-05-07
Sarah J. Maas zafundowała swoim czytelnikom należyte zakończenie serii, czego dowodem jest właśnie ,,Królestwo Popiołów''. Żałuję jedynie, że po obie części sięgnęłam długi czas po premierze, przez co zdążyłam zapomnieć wielu szczegółów, a ponowne wdrożenie się w fabułę zajęło mi trochę czasu.
Niemniej jednak książki czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Jako obserwatorzy wydarzeń możemy śledzić działania wojenne przeciwko Maeve i Erawanowi, którzy od samego początku stanowią ciężki orzech do zgryzienia dla naszych bohaterów. Nie jestem w stanie wymienić niczego, co mogłoby mnie podczas lektury denerwować lub jakiejkolwiek z postaci, która zawiodła mnie swoim zachowaniem. Wszystko zostało tu, według mnie, odpowiednio wyważone, a finał historii w pełni mnie usatysfakcjonował. Poczułam nawet chęć sięgnięcia po tę sagę ponownie, jeśli tylko w przyszłości nadarzy się okazja.
Nie chcąc nikomu spoilerować wydarzeń z dwóch ostatnich tomów, powiem jedynie, że miłośnicy ,,Szklanego Tronu'' powinni być zadowoleni z zakończenia stworzonego przez autorkę. To dobrej jakości fantastyka młodzieżowa, trzymająca swój poziom aż do samego końca.
Sarah J. Maas zafundowała swoim czytelnikom należyte zakończenie serii, czego dowodem jest właśnie ,,Królestwo Popiołów''. Żałuję jedynie, że po obie części sięgnęłam długi czas po premierze, przez co zdążyłam zapomnieć wielu szczegółów, a ponowne wdrożenie się w fabułę zajęło mi trochę czasu.
Niemniej jednak książki czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Jako...
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem i dziadkiem, w małym miasteczku, gdzie na każdym kroku można się natknąć na handlarzy narkotyków czy irlandzką mafię. Pewnego razu, trener Finley'a prosi go o przysługę, która dotyczy opieki nad ''Numerem 21'', utalentowanym chłopakiem z nieciekawą historią na karku. I tutaj w zasadzie fabuła zaczyna się rozkręcać.
Nie będę opowiadać całej książki, bo w tym właśnie tkwi jej piękno. Ja przeczytałam ponad 300 stron w jeden dzień. Już dawno nic mnie tak nie wciągnęło, jak właśnie ,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd''.
Książka jest napchana mnóstwem cudownych cytatów i tekstów o życiu, świetnie obrazuje to, co dzieje się na świecie, a także porusza wiele spraw na temat ogromnej roli jaką pełnią ludzkie uczucia i emocje.
Trzeba jednak interpretować niektóre sytuacje w metaforyczny sposób, tak jak chociażby sam tytuł. Gwiazdy, na które tak uwielbiał patrzeć główny bohater są czymś więcej niż tylko gwiazdami - niespełnionymi marzeniami młodych ludzi, do których realizacji dążą przez całe życie.
Piękna opowieść dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jest tytułem obowiązkowym dla każdego czytelnika.
,,Czujesz czasem, jakbyś nie był wewnątrz tą samą osobą, którą jesteś na zewnątrz?''
,,Niezbędnik obserwatorów gwiazd'' jest tą pozycją, o której mogłabym mówić bez końca...
Jak wiadomo, głównym bohaterem jest Finley - małomówny, osiemnastoletni chłopak, kochający koszykówkę oraz swoją jedyną przyjaciółkę/dziewczynę Erin. Jego matka zmarła przed laty, więc mieszka z ojcem...
2015-11-22
,,Właśnie to lubię w zdjęciach - pozwalają uchwycić i przeżyć raz jeszcze szczęśliwe chwile.''
Akcja książki rozgrywa się podczas zimy, dzięki czemu sami możemy poczuć magię nadchodzących świąt. Penny-główna bohaterka, jest jeszcze gorszą niezdarą niż Anastasia Steele z ,,Pięćdziesięcu twarzy Greya'', prowadzącą anonimowego bloga. Co dalej? Myślę, że tutaj należałoby się zatrzymać i pozostawić odkrywanie dalszej fabuły każdemu z osobna.
Z początku jedyną rzeczą, która pozytywnie mnie zaskoczyła, był fakt, że najlepszym przyjacielem naszej 'GirlOnline' jest homoseksualny chłopak. Zero flirtu. Zero zakochiwania się. Czysta przyjaźń. B O S K O. W końcu coś innego. Jednak potem, mimo że książkę czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, jak dla mnie było zbyt kolorowo i niemożliwie perfekcyjnie. Rodzina Penny została żywcem wyjęta z bajki, gdzie każdy z domowników stanowi idealny portret doskonałego rodzica, brata czy dziecka. Miło spojrzeć na świat tych ludzi, lecz momentami cudem graniczyło to z realnością.
Jednak w przeciągu 100 ostatnich stron, kiedy myślałam, że wszystko prowadzi do szczęśliwego zakończenia, nagle wydarzyło się wielkie BUM!
W jednym momencie poczułam żal i współczucie dla Penny, które mieszało się z ogromnym zaskoczeniem przebiegu wydarzeń, jakiego kompletnie się nie spodziewałam. Wbiłam wzrok w książkę i nie odrywałam go, aż do ostatniej kartki. Rozczarowanie, strach, dezorientacja, ulga, radość, zadowolenie - cała gama uczuć przeszła przeze mnie podczas czytania końcowych wydarzeń. Przyznam, że bardzo zaskoczył mnie taki obrót spraw, ale dzięki temu spojrzałam na całą historię pod zupełnie innym kątem. Po skończeniu książki nabrałam o niej innego zdania, a moją głowę zalała fala mieszanych uczuć oraz rozmyślań na jej temat. Uwielbiam ten ciepły przypływ energii po skończeniu lektury, gdzie jestem w pełni usatysfakcjonowana z zakończenia.
Podoba mi się forma pisanego tekstu. Pojawiają się tutaj treści SMS-ów, a także wpisy na blogu, całość jest bardzo przejrzysta i ładnie oprawiona. Na plus zasługuje również okładka, która została zaprojektowana doskonale!
Nie jest to wybitne dzieło, lecz zdecydowania ma w sobie coś przykuwającego uwagę na tle pozostałych.
Osobiście jestem zadowolona, że miałam okazję sięgnąć po ,,Girl Online'' i spędzić przy niej dobrze i przyjemnie czas!
,,Kiedy przy kimś płaczesz, kiedy pokazujesz mu to, co boli cię najbardziej, to znaczy, że naprawdę mu ufasz.''
,,Właśnie to lubię w zdjęciach - pozwalają uchwycić i przeżyć raz jeszcze szczęśliwe chwile.''
Akcja książki rozgrywa się podczas zimy, dzięki czemu sami możemy poczuć magię nadchodzących świąt. Penny-główna bohaterka, jest jeszcze gorszą niezdarą niż Anastasia Steele z ,,Pięćdziesięcu twarzy Greya'', prowadzącą anonimowego bloga. Co dalej? Myślę, że tutaj należałoby się...
2015-11-28
,,Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.''
Szesnastoletni Miles Halter, którego 'pasją' jest zapamiętywanie ostatnich, przedśmiertnych słów mniej lub bardziej znanych osób, wyjeżdża do szkoły z internatem, gdzie musi zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu. Tam zakochuje się w Alasce - dziewczynie zamiłowanej w alkoholu, papierosach i...książkach, którym poświęca sporo czasu.
„Jak wydostać się z tego labiryntu cierpienia?”
Nie jest to kolejna opowieść o wielkiej miłości dwójki nastolatków, lecz historia grupki młodych ludzi, którzy trwając w nieustannej pogoni za szczęściem, próbują odnaleźć odpowiedź na najtrudniejsze z pytań: Jaki jest sens życia? I czy naprawdę po naszej śmierci, istnieje jeszcze inny, lepszy świat?
Postacie zostały tutaj dobrze wykreowane. Na podstawie niewielu szczegółów znanym nam z ich życia, możemy zagłębić się w ich psychikę, poznać punkt widzenia naszych bohaterów.
Sama książka podzielona jest na PRZED i PO, dwie części, świadczące o pewnym przełomowym momencie, jaki ma wkrótce nastąpić. Przyznam, że jest to dość sprytny trik, dzięki któremu czytelnik będzie zmuszony przeczytać lekturę do końca, choćby z czystej ciekawości wyczekiwanego punktu kulminacyjnego.
,,Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwe, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości. Gdybyśmy tylko potrafili dostrzec niekończący się ciąg konsekwencji naszych najmniejszych czynów. Jednak nie możemy wiedzieć więcej - do czasu, aż taka wiedza stanie się bezużyteczna.''
Spodziewałam się typowo szczęśliwego zakończenia, a zamiast tego dostałam coś nieco bardziej...dojrzałego. Czy książką mi się podobała?
Teoretycznie tak, ale ,,Szukając Alaski'' zasługuje na powiedzenie, że nie może się ona po prostu podobać. Ma za zadanie do Ciebie dotrzec, przekazać Ci pewne prawdy i cele, UŚWIADOMIĆ, jak kruche i ulotne jest życie. Dlatego nauczmy się doceniać to, czym obdarzył nas los, nim będzie za późno...
,,Ostatnie słowa Thomasa Edisona to: "Tam po drugiej stronie jest bardzo pięknie". Nie wiem, gdzie to jest, ale wierzę, że jest gdzieś ta druga strona, i mam nadzieję, że jest tam pięknie.''
,,Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.''
Szesnastoletni Miles Halter, którego 'pasją' jest zapamiętywanie ostatnich, przedśmiertnych słów...
2015-12-01
,,Przetrwać da się wszystko, oprócz tego ostatniego.''
Po ,,Papierowe Miasta'' sięgnęłam tuż po przeczytaniu ,,Szukając Alaski'', aby mieć dobre porównanie książek Greena.
Już na pierwszy rzut oka widzimy podobny styl pisma, charakterystyczne dla tego autora ukształtowanie bohaterów powieści, jak również wiele innych. Długo zastanawiałam się co mogłabym powiedzieć o tym tytule, jednakże ciężko jest ją odpowiednio zdefiniować.
Na samym początku przedstawiony epilog zachęcił mnie do dalszego czytania, jak mało co. Zostawił wiele do życzenia, wraz z tą małą nutką tajemniczości, którą na ogół uwielbiam. Jednak w momencie, gdy nasza Margo zniknęła i zaczęło się wielkie poszukiwanie Spiegelman...Za dużo różnych opisów, w których to Quentin próbuje zrozumieć tok myślenia dziewczyny, stara się wejść w najgłębsze zakamarki jej umysłu, aby tylko odszukać Margo. Nie wiem, czego tak naprawdę oczekiwałam, ale w moich oczach wyglądało to strasznie...płytko.
,,Odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni.''
Końcowa część uratowała całość, począwszy od podróży samochodem całej grupki, aż po ostatnią stronę książki. W pewnym momencie zrozumiałam, co w rzeczywistości Green chciał nam przekazać.
Okazało się, że tylko Quentinowi szczerze zależało na Margo. Jej rodzice - wiadomo jak zachowywali się w stosunku do córki, wiecznie nie doceniający, nie okazujący jej ani grama wyrozumienia czy troski. Przyjaciele? Większość z nich okazała się fałszywa. Lacey ostatecznie może i poświęciła mnóstwo czasu i nerwów, martwiąc się o 'przyjaciółkę', ale nigdy nie wynagrodziła Margo wszystkich przykrości, jakich przez nią doświadczyła. Nie wspominając już o tym, że Lacey nie miała nawet pojęcia chociażby o tym, jakiej muzyki słucha lub jakie książki czyta. Ben i Radar również pojechali do Agloe głównie ze względu na Q, co w ich wypadku było świetnym gestem w stosunku do ich przyjaciela, lecz niestety nie do Margo.
,,Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."
Faktem jest, że ,,Papierowe Miasta'' pokazują prawdziwe wnętrze ludzi. Osób, które nas otaczają, które nazywamy swoimi przyjaciółmi bądź rodziną. Mając to wszystko, doświadczając miłości na różne w tym świecie sposoby, wciąż czujemy się samotni. Cóż za ironia, gdyż życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej, jeśli chcielibyśmy chociażby spojrzeć na człowieka w sposób, w jaki chciałby być oglądany on sam...
Książka jest piękna na swój specyficzny sposób, zostawiając tym samym czytelnikowi bardzo dużo do życzenia.
Osobiście uważam, iż Green nie wykorzystał w pełni potencjału całego tekstu. A szkoda, mógłby stworzyć coś naprawdę wspaniałego.
Mimo wszystko polecam i zachęcam do samodzielnego przeczytania ,,Papierowych Miast''!
,,Miasto było z papieru, ale nie wspomnienia.''
,,Przetrwać da się wszystko, oprócz tego ostatniego.''
Po ,,Papierowe Miasta'' sięgnęłam tuż po przeczytaniu ,,Szukając Alaski'', aby mieć dobre porównanie książek Greena.
Już na pierwszy rzut oka widzimy podobny styl pisma, charakterystyczne dla tego autora ukształtowanie bohaterów powieści, jak również wiele innych. Długo zastanawiałam się co mogłabym powiedzieć o tym...
2016-02-18
,,Zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia.''
Szkolne, jak i pozaszkolne życie Theodora zmienia się w momencie, gdy przypadkowo razem z Violet spotykają się na szczycie wieży. Wręcz dziwnym trafem, zarówno chłopak, jak i dziewczyna ratują siebie nawzajem przed dopuszczeniem się do ostateczności. Pracując jako zespół, bohaterowie przygotowują projekt geograficzny, polegający na odkrywaniu cudów Indiany. Takim sposobem nastolatkowie jeżdżąc w najróżniejsze miejsca, poznają nie tylko uroki i piękno okolicy, ale także własne wnętrza.
Obserwujemy stopniową zmianę zachodzącą w zachowaniu tych dwóch postaci; Finch wypełniając myśli i czas Violet, sprawia, że dziewczyna przestaje kalkulować pozostałe do końca szkoły dni oraz powoli godzi się ze śmiercią siostry. Chłopak zaś pokazuje przed nią swoje prawdziwe 'ja', nie musząc się z niczym ukrywać. Brutalne realia codzienności sprawiły, iż bohaterowie uciekają do ciągłego przebywania w swoich towarzystwie, aby znaleźć zrozumienie i wsparcie u tej drugiej osoby. Jednak nadal pozostaje kwestia stanu psychicznego obojga z nich. Theodore jest znacznie bardziej zdecydowany co do finału tej historii. Próbując radzić sobie własnymi sposobami, stara się równocześnie dać Violet jak najwięcej z siebie, przy czym w jego przypadku sytuacja nie ulega poprawie. Dziewczyna natomiast zdaje się radzić sobie nieco lepiej; jej przyszłość zaczyna rysować się w cieplejszych barwach, nakreślając ścieżkę, którą chciałaby podążać.
Wbrew pozorom nie jest to kolejna opowieść o nastoletniej miłości, która wpadając w wir nieustających wzlotów i upadków dochodzi do najczęściej wielkiego happy endu. ,,Wszystkie Jasne Miejsca'' są czymś więcej: autentyczną wędrówką przez brutalną rzeczywistość, w której młodzi ludzie zmagają się z trudnościami jakie postawił na ich drodze los.
Do dzisiaj, ilekroć pomyślę o zakończeniu tej książki, wzbiera we mnie pewnego rodzaju smutek, nostalgia, poczucie zrozumienia dla bohaterów. Jest to z pewnością bardzo dojrzała powieść młodzieżowa, po którą myślę, powinien sięgnąć każdy nastolatek. Zagubieni, choć wartościowi młodzi ludzie, nieprzekoloryzowana fabuła, która, jak się okazuje, inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami z życia samej autorki, więź łącząca czytelnika sercem z głównymi z postaciami tworzą dający sporo do myślenia tekst, odnajdujący przesłanie w stosunku do dzisiejszych czasów. Równie dobrze to ja, bądź Ty, moglibyśmy wylądować na miejscu Fincha lub Violet. Moglibyśmy zostać zmuszeni przejść przez te wszystkie trudne i wyniszczające nas od środka rzeczy, a przede wszystkim moglibyśmy skończyć o wiele gorzej niż którekolwiek z nich.
,,Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty.''
,,Zdaję sobie sprawę, że nie chodzi o to, co się ze sobą zabiera, ale o to, co się zostawia.''
Szkolne, jak i pozaszkolne życie Theodora zmienia się w momencie, gdy przypadkowo razem z Violet spotykają się na szczycie wieży. Wręcz dziwnym trafem, zarówno chłopak, jak i dziewczyna ratują siebie nawzajem przed dopuszczeniem się do ostateczności. Pracując jako zespół,...
2016-02-28
,,Wiesz, co jest ważne? Dla kogo byś umarł. Dla kogo się budzisz o piątej czterdzieści trzy nad ranem, choć nawet nie wiesz, dlaczego on cię potrzebuje.''
,,Zabawna, niegrzeczna i oryginalna'' - zdanie widniejące na okładce książki opisuje ją najtrafniej.
Podoba mi się tematyka powieści; nie często pisarze decydują się na wplecenie w fabułę homoseksualnych związków. Rozwój wydarzeń obserwujemy z punktu widzenia dwóch Willów Graysonów. Każdy z nich opowiada własną część historii, która w pewnym momencie osiąga punkt styczności, przecinając drogi naszych bohaterów.
Osobiście urzekła mnie relacja Kruchego z pierwszym Willem (jego przyjacielem). Czysta, momentami słodko-gorzka przyjaźń chłopaków o różnych orientacjach seksualnych, ukazana w bardzo naturalny i subtelny sposób.
Książkę na ogół czyta się szybko, przyjemnie, nadaje się w sam raz dla zabicia czasu. Jednak nie wnosi nic szczególnego do życia, jest jednym z tych tytułów, które są, bo są. Z książek Johna Greena (lub raczej książek, nad którymi współpracował) mogłabym postawić ją na równi z ,,W śnieżną noc''.
Lekka, przyjazna lektura na wolny wieczór.
,,Masz wpływ na wybór swoich przyjaciół, masz wpływ na kształt swojego nosa, ale nie masz wpływu na kształt nosa swoich przyjaciół.''
,,Wiesz, co jest ważne? Dla kogo byś umarł. Dla kogo się budzisz o piątej czterdzieści trzy nad ranem, choć nawet nie wiesz, dlaczego on cię potrzebuje.''
,,Zabawna, niegrzeczna i oryginalna'' - zdanie widniejące na okładce książki opisuje ją najtrafniej.
Podoba mi się tematyka powieści; nie często pisarze decydują się na wplecenie w fabułę homoseksualnych związków....
2016-03-25
,,Zdumiewa mnie, jak łatwo wszystko się zmienia, jak łatwo wyruszyć tą samą drogą, co zawsze, ale dotrzeć w zupełnie inne miejsce. Jeden fałszywy krok, jeden postój, jeden skrót i nagle dorabiasz się nowych przyjaciół albo fatalnej reputacji, albo chłopaka, albo złamanego serca. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nigdy tego nie dostrzegałam. Co najdziwniejsze, wydaje mi się, jakby wszystkie te możliwości istniały jednocześnie, jakby każda chwila naszego życia składała się z ułożonych warstwami momentów, z których każdy wygląda inaczej.''
Sam Kingston - popularna, nie dbająca o uczucia innych, wraz ze swymi najlepszymi, zwariowanymi przyjaciółkami i przystojnym chłopakiem wiedzie pozornie niezobowiązujące ją do niczego życie. Aż do momentu, gdy samochód, którym jedzie, ulega wypadkowi. Jednak śmierć niespodziewanie przybiera dla naszej bohaterki zupełnie inny wymiar...
7 rozdziałów - 7 powtarzających się w koło dni, dzięki którym Sam musi spojrzeć na swoje dotychczasowe życie nieco bardziej surowym okiem. Każda z postaci, o których na początku książki myślimy, iż wiemy już wystarczająco dużo, okazuje się skrywać pewne tajemnice. I pomyśleć, że wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby chociażby jedna z nich chciała w porę spojrzeć na skutki popełnionych błędów...
Z podobnym motywem metaforycznego uwięzienia w pętli czasowej miałam okazję spotkać się w filmach, lecz jeśli chodzi o książki jest to moja pierwsza powieść o tej tematyce. Spodziewałam się dość monotonnego powtarzania się ciągle tych samych wydarzeń i sytuacji, podczas gdy każda kolejna strona książki wciągała mnie w swoją historię coraz bardziej i bardziej. Sam w przeciągu tych 7 dniu staje się na naszych oczach dojrzałym, a przede wszystkim w pełni gotowym do odejścia z tego świata człowiekiem.
Nie potrafię konkretnie określić czym autorce udało się we mnie tak mocno uderzyć. Jest to jeden z nielicznych tytułów, przy którym nie rozkleiłam się ani razu. Zamiast tego jakaś część mnie czy też mojego światopoglądu została lekko naciągnięta oraz zmusiła mnie do przemyślenia wielu rzeczy. Może dlatego, że sama mogłabym łatwo utożsamić się z niektórymi wydarzeniami? A może po prostu każdego z nas uczy i bawi co innego.
Ogromny plus za jedyne w swoim rodzaju zakończenie! Gorąco polecam wszystkim zainteresowanym!
,,Okazuje się, że tyle rzeczy jest pięknych, jeśli bliżej im się przyjrzeć.''
,,Zdumiewa mnie, jak łatwo wszystko się zmienia, jak łatwo wyruszyć tą samą drogą, co zawsze, ale dotrzeć w zupełnie inne miejsce. Jeden fałszywy krok, jeden postój, jeden skrót i nagle dorabiasz się nowych przyjaciół albo fatalnej reputacji, albo chłopaka, albo złamanego serca. Nigdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nigdy tego nie dostrzegałam. Co najdziwniejsze, wydaje...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-17
,,Musisz dostrzec cuda, żeby się działy cuda.''
Jak bardzo mogę się cieszyć, że zdecydowałam się skończyć tę książkę dzisiaj, zamiast wczoraj w nocy. Z całą pewnością szybko bym nie zasnęła.
Historia opowiedziana z perspektywy 13/14-letniego Noaha oraz 16-letniej Jude - dwójki niezwykle zżytych ze sobą bliźniaków. Z wejścia pomyślałam sobie, że ciekawie będzie móc wejść w świat tak różny, a równocześnie tak do siebie podobny, gdyż więź łącząca rodzeństwo, w szczególność jak te z naszej lektury, jest nierozerwalną nicią uzupełniającą całość.
Wydarzenia opisywanie przez chłopca rozgrywają się wcześniej, stanowiąc fundament opowieści. Uwielbiam, gdy autor wprowadza do swojej książki elementy sztuki obdarowując bohaterów ponadprzeciętnymi zdolnościami. W tym przypadku Noah niczym młody Picasso maluje wszystko i wszystkich. Niezależnie od miejsca czy czasu rysunki same nabierają barw i kształtu już w jego głowie. Jude natomiast specjalizuje się w rzeźbie, odręcznym tworzeniu, kuciu z kamienia czy lepienia z gliny. Dwoje młodych artystów - aż miło popatrzeć! A raczej poczytać.
Głównym punktem zwrotnym, a zarazem przewijającym się przez wszystkie kartki kluczowym wydarzeniem jest tragiczny wypadek ich matki. Bowiem kobieta jako rodzic stanowiła priorytet dla każdego z dzieci, dając o sobie znać także w późniejszej fazie historii, czyli tej opowiadanej przez jej córkę.
Na pierwszy rzut oka da się zauważyć kontrast pomiędzy tymi dwiema strefami czasowymi. Na przełomie dwóch-trzech lat bliźniaki na swój sposób zamieniły się rolami. Wszystkie kłamstwa oraz sprzeczności powiązane z bolesnymi wspomnieniami wyzwoliły z nich fałszywe twarze, przesłaniając to, co kryło się w środku ich duszy.
,,Nasze prawdziwe osobowości są głęboko ukryte w tych fałszywych.''
Nie zabrakło tutaj również miejsca na trochę humoru. Sama postać Guillermo, babci Sweetwine czy teksty Jude potrafią nie raz rozbawić czytelnika. Romans, często zawiłe relacje rodziców z ich dziećmi oraz powiązane ze sobą w bardzo subtelny sposób wątki bohaterów, przedstawiają obraz wszystkich lepszych i gorszych stron życia. Dodatkowo pomiędzy słowami tkwi swego rodzaju magia, mała iskierka tego, co każdy z nas nosi gdzieś głęboko w sobie. Być może jego niespełnione marzenia, prawda, którą ukrywamy przed resztą świata bądź uczucia, jakich nasze serce nie jest w stanie wyzbyć? Jest coś pięknego w samym jestestwie Noaha i Jude, ich pokrewieństwie krwi, umysłów, dusz. Coś nie do końca zrozumiałego, coś co chłopiec umiał przelać jedynie na papier. Można by rzec, iż swego rodzaju sztuka.
Piękna okładka, treść i przekaz!
,,Kiedy spotykasz pokrewną duszę, to tak jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś - rozpoznajesz meble, obrazy na ścianach, książki na półkach, zawartość szuflad: znalazłbyś tam drogę nawet po ciemku.''
,,Musisz dostrzec cuda, żeby się działy cuda.''
Jak bardzo mogę się cieszyć, że zdecydowałam się skończyć tę książkę dzisiaj, zamiast wczoraj w nocy. Z całą pewnością szybko bym nie zasnęła.
Historia opowiedziana z perspektywy 13/14-letniego Noaha oraz 16-letniej Jude - dwójki niezwykle zżytych ze sobą bliźniaków. Z wejścia pomyślałam sobie, że ciekawie będzie móc wejść w...
2016-05-26
,,Każdy z nas ma tylko jedno życie i możemy sami zdecydować, jak je przeżyjemy. Musicie zrozumieć, że niezależnie od tego, co mówią inni ludzie i jak próbują na was wpłynąć, ostatecznie wybór należy do was.''
Chyba po raz pierwszy nie mam kompletnie pojęcia, jaką ocenę powinnam wystawić.
Pierwsza część ,,Girl Online'' mimo swego dziecięcego uroku, naprawdę mi się spodobała. Miło czytało się coś tak oklepanego, a zarazem bajkowo magicznego. Ponadto zapis graficzny rozdziałów, notatki na blogu, kawałki pisanych maili bądź SMS-ów dodawały książce różnorodności. Jednak kontynuacja zniesmaczyła mnie do tego tytułu.
Z jednej strony trudno się dziwić, w końcu autorka jest tylko blogerką. Widać, iż umieściła w książce wiele nawiązań do własnego doświadczenia, jakie posiada z pełnienia roli osoby bardzo rozpoznawalnej w internecie. Lecz czy tylko ja odniosłam wrażenie, że końcowe podziękowania udało jej się napisać bogatszym językiem niż całą resztę opowiadania? Bardzo często dialogi są zapisane w strasznie dziecinny sposób, wszystko jest tak okropnie przesłodzone i nieprawdziwe, że nie sposób nie przewrócić z lekkim zażenowaniem oczami na ten widok. Przewidywalna historia, wzbogacona kilkoma całkiem fajnymi dodatkami, które jako jedyne dodają jej plusów. Podobał mi się pomysł z umieszczeniem listy piosenek na blogu, którą Penny razem z Elliotem ułożyli po rozstaniu ze swoimi połówkami. Wątek z Leah Brown również przyjemnie mi się czytało, dziewczyna została wykreowana na dość ciekawą postać.
I przede wszystkim zakończenie - nie chodzi tu o cały happy end, który przy końcówkach bajek Disneya może się jedynie schować i nie pokazywać, lecz o jakieś dwa ostatnie akapity. Gdyby całość lub chociażby więcej wydarzeń zostało opisanych w podobny sposób, książka nabrałaby zupełnie innego wyrazu. Tymczasem jak dla mnie pozostaje zwykłą opowieścią dla młodych nastolatek, niczym nie różniącą się od taniego fanfiction, która nawet w połowie nie wykorzystała swojego potencjału, a przede wszystkim sukcesu poprzedniej części.
Podwyższam ocenę za piękne wydanie i okładkę.
,,Musisz stawiać sobie cele, które wydają ci się niemożliwe do osiągnięcia.''
,,Każdy z nas ma tylko jedno życie i możemy sami zdecydować, jak je przeżyjemy. Musicie zrozumieć, że niezależnie od tego, co mówią inni ludzie i jak próbują na was wpłynąć, ostatecznie wybór należy do was.''
Chyba po raz pierwszy nie mam kompletnie pojęcia, jaką ocenę powinnam wystawić.
Pierwsza część ,,Girl Online'' mimo swego dziecięcego uroku, naprawdę mi się...
2016-12-03
,,Zastanawiałaś się kiedyś, czy ludzie lubiliby cię bardziej czy mniej, gdyby mogli widzieć twoje wnętrze? (...) Gdyby ludzie widzieli mnie tak, jak ja siebie widzę, gdyby mogli żyć moimi wspomnieniami, czy ktokolwiek by mnie pokochał?''
Colin Singleton uważany za cudowne dziecko miał w swoim życiu 19 dziewczyn - każda o imieniu Katherine. Po ukończeniu szkoły średniej (i tym samym po zerwaniu z Katherine XIX) wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem wyjeżdżają w podróż po Ameryce.
Po kilkunastu pierwszych stronach pomyślałam sobie: ,,Okej, z jednej strony to tylko młodzieżówka, ale zamiast jakiegokolwiek wprowadzenia już na samym początku tych dwoje chłopaków postanawia w przeciągu 5-10 minut wyjechać, ich rodziców równie dobrze mogłoby tu wcale nie być, bo tworzą jedynie mało realistyczny, a bardziej przymusowy element historii, zaś sama fabuła nie jest specjalnie przekonująca. Zapowiada się na najsłabszą książkę Greena.''
Jednak czy rzeczywiście jest to najbardziej nieudany tytuł tego autora?
,,Jeśli człowiek zachowuje się jak kameleon przez całe życie, w końcu nic, co go dotyczy, nie jest już prawdziwe.''
John Green ma w zwyczaju obdarzać minimum jedną ze swoich postaci talentem do rzucania głupio-śmiesznymi tekstami. Tak jest również w tym przypadku - przy czytaniu żartów Hassana nie sposób się nie śmiać, a przypisy od tłumacza pozwalają nam jakby poczuć i poznać lepiej to, co chciał nam przekazać sam autor.
Książka jest lekka, co ważniejsze nienużąca, a przy tym zawiera dość oklepane, zaś przedstawione w zgrabnej i trafiającej do czytelnika formie. Czy 'złożona', tak jak mówi nam cytat umieszczony na okładce? Z tym akurat się nie zgodzę. Co prawda te wszystkie wzory matematyczne, sposób, w jaki Colin tworzy swój Teoremat, a nawet pomysł z anagramami jest naprawdę ciekawy, jednak cała powieść jest bardzo prosta. A przy tym oczywiście przyzwoicie dobra, nie dodając ani nie odejmując niczego od znaczenia tego słowa.
Gorsza od innych tytułów owego autora, gdzieś na równi z ,,Will Grayson, Will Grayson'', przy czym zawierająca więcej przekazów w stronę czytelnika. Należy na podsumowanie powiedzieć, że swojego czasu przy ,,19 Razy Katherine'' mimo wszystko nie zmarnujecie.
,,Jak przestać się panicznie bać, że zostanę porzucony, na zawsze samotny i nic nieznaczący dla świata?''
,,Zastanawiałaś się kiedyś, czy ludzie lubiliby cię bardziej czy mniej, gdyby mogli widzieć twoje wnętrze? (...) Gdyby ludzie widzieli mnie tak, jak ja siebie widzę, gdyby mogli żyć moimi wspomnieniami, czy ktokolwiek by mnie pokochał?''
Colin Singleton uważany za cudowne dziecko miał w swoim życiu 19 dziewczyn - każda o imieniu Katherine. Po ukończeniu szkoły średniej (i...
2016-12-06
,,Strach w niczym nie pomaga. Najgorsze zdarzenia i tak się dzieją, niezależnie, czy człowiek się boi, czy nie.''
Zamknięta w swoim własnym świecie Anna zakochuje się w polskim handlarzu narkotykami - Ablu Tannateku. Szybko odkrywa, iż chłopak pod nieciekawą powierzchownością odgrywa rolę troskliwego, opiekującego się swoją młodszą siostrą brata. Co więcej, Abel posiada talent władania słowami; tworzy z nich własną baśń, którą stopniowo opowiadając, wprowadza w życie obu bohaterek.
Te dwie postacie wywodzą się z zupełnie różnych od siebie społeczeństw; podczas gdy Anna wychowuje się w spokojnym zaciszu swojego przytulnego domu, Abel każdego dnia walczy o zapewnienie dostatniego bytu młodszej siostrze. Obraz rodziny w jakiej musiał wychowywać się chłopak, jest wręcz nie do przyjęcia. Także jego stosunek do Michi, kiedy to zastępuje małej dziewczynce ojca i dbając o jej bezpieczeństwo, posuwa się do jednych z najgorszych rzeczy, których może dopuścić się człowiek, a co dopiero człowiek nieletni, pozostaje z jednej strony czynem bardzo szlachetnym, choć z drugiej moralnie niedopuszczalnym.
Klimat utworu bez wątpienia utrzymuje czytelnika w ciągłym napięciu. Wiele razy atmosfera robi się
niezwykle tajemnicza, momentami wręcz groźna do tego stopnia, iż wyobrażając sobie poszczególne sceny, czułam chłód bijący ze środka tekstu. Mamy tutaj również wątek kryminalny dotyczący poszczególnych zabójstw. Każda z niedokończonych spraw ciągnie się aż do samego finału utworu, co jeszcze bardziej podsyca naszą ciekawość. Tak więc ostatnie kilkadziesiąt stron książki przewracałam w coraz szybszym tempie, aby czym prędzej poznać jej zakończenie.
Pojawia się także motyw przypominający strukturą ,,Małego Księcia''. Wiadomo, że ciężko jest wytłumaczyć dziecku, dlaczego nie wolno mu się widywać z biologicznym ojcem, chociaż tamten opisuje siebie w samych superlatywach czy podać prawdziwy powód nagłego, całodniowego wyjazdu z miasta. W taki sposób powstaje baśń wymyślona przez Tannateka, będąca zarazem opisem obecnych wydarzeń, przedstawianych w zrozumiałej dla Michi formie. Bohater w drobnych szczegółach sprytnie ukrywa prawdę na temat rozgrywającej się akcji, utożsamiając występujące postacie z fikcyjnymi odpowiednikami ich samych. Również Anna, która sama w sobie jest osobą rozumiejącą potęgę słów i magii opowieści, swoim nastawieniem oraz postępowaniem w stosunku do chłopaka stwarza bajeczną aurę wokół brutalnej rzeczywistości, przysłaniając tym samym powagę sytuacji.
Trudno jest sprecyzować uczucie, które towarzyszyło mi podczas czytania zakończenia. Najtrafniejszym określeniem będzie chyba powiedzenie, iż uświadamia ono o istnieniu bardzo okrutnej strony naszego świata, która okazuje się często bezlitosna w stosunku do wielu żyjących tu ludzi. Pokazuje nam, co dzieje się z dzieckiem, które we wczesnym stadium swojego dorastania doznało niewybaczalnych krzywd zostawiających trwałe blizny, jak te robione własnoręczne na ciele przez Abla. Jest to zarówno akt całkowitego oddania i pragnienia zapewnienia lepszego losu naszym bliskim, w tym przypadku małej Michi, jak i pokaz obowiązku niesienia piętna człowieka skrzywdzonego, zagubionego i wewnętrznie zniekształconego.
Cudowna.
,,Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.''
,,Strach w niczym nie pomaga. Najgorsze zdarzenia i tak się dzieją, niezależnie, czy człowiek się boi, czy nie.''
Zamknięta w swoim własnym świecie Anna zakochuje się w polskim handlarzu narkotykami - Ablu Tannateku. Szybko odkrywa, iż chłopak pod nieciekawą powierzchownością odgrywa rolę troskliwego, opiekującego się swoją młodszą siostrą brata. Co więcej, Abel posiada...
Aby dostać się na wymarzone studia, Greer musi wyreżyserować wybraną przez siebie sztukę teatralną. Pewnego dnia ktoś podsuwa jej pod drzwi pierwszy akt dramatu Bena Jonsona, którego kopie zostały zniszczone dawno temu. Dziewczyna decyduje się na wystawienie sztuki, która niespodziewanie wpadła jej w ręce, jednak nie wie jeszcze, że przyjdzie jej się przez to ponownie zmierzyć z wizytą w Longcross Hall.
,,D.O.G.S'' okazało się, według mnie, częścią lepszą od swojej poprzedniczki. Znajdziemy tu dużo więcej zwrotów akcji, bardziej dynamiczną fabułę oraz nowych, bardziej interesujących (przynajmniej jak dla mnie) bohaterów. Tak jak momentami pewne fragmenty w ,,S.T.A.G.S.'' potrafiły mnie irytować, tak przy ,,D.O.G.S'' to uczucie całkiem zniknęło.
Zakończenie książki również pozytywnie mnie zaskoczyło! Spędziłam przy niej kilka godzin z coraz to rosnącą ciekawością, kto stoi za wszystkimi zagadkami skrupulatnie podrzucanymi głównej bohaterce. Zarówno ,,S.T.A.G.S.'' jak i ,,D.O.G.S.'' są tytułami wypadającymi bardzo dobrze na tle innych młodzieżówek. Czyta się je przyjemnie, lekko, z nieustającym dreszczykiem emocji towarzyszącym nam podczas kolejnych poznawania rozdziałów. Ze swojej strony mogę z czystym sumieniem polecić obie z nich!
Aby dostać się na wymarzone studia, Greer musi wyreżyserować wybraną przez siebie sztukę teatralną. Pewnego dnia ktoś podsuwa jej pod drzwi pierwszy akt dramatu Bena Jonsona, którego kopie zostały zniszczone dawno temu. Dziewczyna decyduje się na wystawienie sztuki, która niespodziewanie wpadła jej w ręce, jednak nie wie jeszcze, że przyjdzie jej się przez to ponownie...
więcej Pokaż mimo to