-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2017-11-28
2017-04-29
,,Tak to już z nami jest, przyjacielu...Chętnie stajemy jedynie do tych walk, które z góry wiemy, iż jesteśmy w stanie wygrać. Tymi, których wyniku nie potrafimy przewidzieć, nie jesteśmy zainteresowani. Takie boje zostawiamy do stoczenia innym. Właśnie dlatego tak wiele osób nie otrzymuje od życia zbyt wiele. Nie ryzykują, ale też nic nadzwyczajnego nie są w stanie osiągnąć. Być może słyszeli lub przeczuwają, że gdzie indziej znajduje się coś piękniejszego. Nie są jednak w stanie wykrzesać z siebie wystarczająco dużo odwagi i wiary, by przebiwszy się przez swoją przezorność, osobiście to sprawdzić.''
Historia Pawła wędrującego samotnie szlakiem pielgrzymki Santiago de Compostela została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Wraz z głównym bohaterem przebywamy kolejne kilometry, próbując odpowiedzieć sobie na zadawane po drodze pytania. Koniec podróży oznacza nie tylko osiągnięcie celu, ale także wewnętrzną przemianę zachodzącą zarówno w Pawle, jak i w towarzyszącym mu czytelniku.
Osobiście strasznie lubię pojawiający się w książkach motyw podróży. Nie możemy być pewni, co dokładnie nas spotka; czy kolejne wydarzenia okażą się ciekawe czy wyczerpujące. Jednak każda wędrówka, oprócz swoistego ducha wyprawy, posiada moc zmieniania ludzkich serc. Nikt, kto choć raz podjął się pewnego ryzyka, wyruszając w nieznane, nie wrócił już taki sam. ,,Droga Na Koniec Świata'' oprócz licznych lekcji na temat życia, które trafiają w sedno naszych odczuć, jest przede wszystkim bardzo wiarygodna. Ku ogromnemu zaskoczeniu książka w pewnym momencie ruszyła mnie tak intensywnie i dobitnie, że dało się w niej wyczuć autentyczną obecność samego Boga. To wspaniałe, że ta krótka opowieść zwykłego człowieka kryje za sobą mnóstwo cennych skarbów, które nieraz w chwilach słabości mogą się okazać dla nas drogowskazem do dalszej drogi.
Głęboko moralizująca, świetna i uniwersalna historia, do której, pomimo iż nie jestem zwolenniczką przypominania sobie przeczytanych tytułów, będę niejednokrotnie powracać, by wyciągnąć z niej tyle, ile się da.
,,Dziś wiem, że Bóg widzi wszystko całkiem inaczej i że czasem oczekuje od nas czegoś zupełnie innego, niż nam się wydaje. Wtedy też dał mi doświadczyć nie tego, czego się spodziewałem, ale tego, czego akurat rzeczywiście było mi trzeba. Pokazał mi pewne rzeczy takimi, jakie były naprawdę, a nie takimi, jakimi chciałem je widzieć.''
,,Tak to już z nami jest, przyjacielu...Chętnie stajemy jedynie do tych walk, które z góry wiemy, iż jesteśmy w stanie wygrać. Tymi, których wyniku nie potrafimy przewidzieć, nie jesteśmy zainteresowani. Takie boje zostawiamy do stoczenia innym. Właśnie dlatego tak wiele osób nie otrzymuje od życia zbyt wiele. Nie ryzykują, ale też nic nadzwyczajnego nie są w stanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-29
,,Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym.''
Dwa miasta i losy dwóch głównych bohaterów: Sydneya Cartona - samotnego pijaka i prawnika oraz Karola Darnay'a - zbiegłego francuskiego arystokraty ukrywającego się pod fałszywym nazwiskiem. Obu mężczyzn łączy miłość do pięknej Lucie - córki doktora Manette'a, który niesłusznie więziony przez 18 lat za murami Bastylii powraca do Anglii, by wraz z podopieczną rozpocząć nowe życie. Tymczasem los krzyżuje drogi każdej z postaci, przenosząc je w sam środek Francuskiej Rewolucji.
O książce po raz pierwszy dowiedziałam się czytając ,,Diabelskie Maszyny''. Twórczość Dickensa była mi dotąd znana jedynie z ,,Opowieści Wigilijnej'', która, jak się okazuje, ma na swoim koncie o wiele mniejszą liczbę sprzedanych egzemplarzy niż obecnie recenzowana przeze mnie lektura. Przede wszystkim, jak wiadomo każdemu, kto zna warsztat pisarski owego autora, powyższa powieść jest trudną, bardzo zawiłą w swe liczne szczegóły historią, którą nie wszyscy będą w stanie zrozumieć. Pomijając oczywisty fakt, iż książka należy do literatury klasycznej, ma ona wydźwięk historyczny, jakim jest w tym przypadku rewolucja francuska, nadająca jej ciężki w zrozumieniu i obiorze charakter dla współczesnych czytelników. Mamy tutaj dokładny opis stanu gospodarczo-społecznego Londynu oraz Paryża tamtejszej epoki, który nie szczędzi nam szczegółów brutalnej rzeczywistości XVIII w.
,,Czy jednak na licznych cmentarzach miasta moich codziennych wędrówek śpi ktoś w tajnikach swojej osobowości równie nieprzenikniony jak ja dla ruchliwych mieszkańców tego miasta albo też oni dla mnie?''
Pierwszą, najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą, a równocześnie będącą największą zaletą książki, jest mistrzowski styl przedstawienia wydarzeń przez Dickensa. Wszelkie opisy, rozmyślania bohaterów czy ich wzajemne dialogi są naszpikowane mocą wielkich słów wypływających z każdej kolejnej strony. Można wielokrotnie czytać dane fragmenty, na nowo analizując ich znaczenie i odkrywając coraz to bardziej intrygujące rzeczy, które są pod nimi ukryte. Nie można zaprzeczyć, że właśnie to stanowiło główny cel powieści: umieścić na tle historycznego terroru krzyżujące się ze sobą drogi fikcyjnych postaci, a wszystko to oprawić barwnym, bogatym językiem. Według mnie w tej kwestii absolutnie nie można się do niczego przyczepić.
A co z bohaterami?
Jedyne zastrzeżenia mogłabym żywić do cukierkowo słodkiej Lucie - kochająca, cudowna, wręcz idealna młoda Angielka razi swoją perfekcją, choć również nie do przesady. Jest nad wyraz dobra, co nie dopuszcza do krytykowania jej zachowania. Osobiście jednak nie podzielam pomysłu tworzenia postaci nieskazitelnie cnotliwych, które bądź co bądź nie istnieją. Podobała mi się natomiast relacja Lorry'ego i doktora Manette'a - piękna, niemalże braterska przyjaźń między mężczyznami niepołączonymi więzami krwi. Historia byłego więźnia stanowi tak naprawdę fundament powieści, której uzupełnienia pojawiają się dopiero pod sam koniec. Także Sydney Carton - rozpity, niemający chęci do życia, zakochany bez wzajemności w Lucie, jest w gruncie rzeczy człowiekiem bardzo uczonym, wrażliwym i co więcej bohaterem, który scala porozrzucane elementy układanki, tworząc piękny, emocjonalny finał książki, na którą ,,Opowieść o Dwóch Miastach'' zasługuje.
Powtarzając to co pisałam na początku, powyższa książka nie będzie odpowiednia dla wszystkich czytelników. Jednym spodoba się mniej, drugim bardziej, a jeszcze innych odstraszy swoją objętością i rozległą treścią, w której przeważają opisy. Jeśli jednak szukacie czegoś ambitnego, co zmusi Was do uważnego śledzenia tekstu i całkowitego otwarcia się na słowa autora, będzie to pozycja w sam raz na kilka wieczorów. Nie będę zgrywać tu nie wiadomo jak mądrej, ponieważ jestem pewna, że sama nie zrozumiałam ,,Opowieści o Dwóch Miastach'' tak jak należy. Zinterpretowałam ją na swój sposób i bardzo chętnie sięgną po nią ponownie za kilka lat, aby przekonać się, jak wówczas wypadnie w moich oczach. A czy przypadkiem nie szukamy właśnie takich lektur, które będziemy mogli odkrywać stopniowo, wracając do nich na przestrzeni różnych okresów naszego życia?
,,To, co czynię teraz, jest o tyle piękniejsze od tego, co czyniłem dotychczas. A tam, dokąd idę teraz, znajdę spokój o wiele większy, niż kiedykolwiek doznałem.''
,,Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym.''
Dwa miasta i losy dwóch głównych bohaterów: Sydneya Cartona -...
2017-02-28
,,Każdy zawsze mówi o równym traktowaniu. I ja to rozumiem. Naprawdę. Ale może zamiast być ślepym na kolory, powinniśmy celebrować kolor, we wszystkich jego odcieniach. Wkurza mnie to, że powinniśmy ignorować nasze różnice jakbyśmy ich nie widzieli, podczas gdy dostrzeganie ich nie musi być negatywne.''
Znaleziono go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Miał zaledwie kilka godzin i był bliski śmierci. Jego matka, młoda narkomanka, porzuciła go zaraz po narodzinach. Zmarła zresztą kilka dni później. Mojżesz przeżył — dziecko z problemami, z którego wyrósł chłopak z problemami. Był urodziwy i egzotyczny, niespokojny, mroczny i milczący. Samotny. Budził lęk i ciekawość.
I oto któregoś lipcowego dnia osiemnastoletni Mojżesz zjawił się na farmie rodziców niespełna siedemnastoletniej Georgii. Miał pomagać w codziennych zajęciach. Był pracowity i energiczny, ale też oschły i nieprzenikniony. Fascynujący i przerażający. Georgia, wbrew ostrzeżeniom i zakazom, zbliżyła się do niego... I zaczęła tonąć.
Po przeczytaniu tej książki stwierdziłam, że zdecydowanie wolę historie, które są trudniejsze w przetrawieniu ich treści. W ,,Prawie Mojżesza'' jesteśmy z wejścia poinformowani, iż ta opowieść nie kończy się happy endem. I rzeczywiście przez cały okres jej czytania atmosfera przybiera bardzo melancholijny, momentami wręcz mroczny klimat. Sama postać Mojżesza jako samotnego, odstającego od innych ludzi chłopca, który zmaga się ze swoimi wewnętrznymi demonami, jest dość skomplikowanie złożona w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bohater posiada dar widzenia zmarłych połączonych bezpośrednio z osobami, które zna. Zamiast komunikacji werbalnej używają oni wspomnień, które pojawiając się w głowie chłopaka, zostają następnie przelewane na płótno, tworząc zachwycające swoim pięknem i dokładnością obrazy. Początkowo myślałam, że tego typu motyw będzie miał mocne powiązania religijne, co niekoniecznie mogłoby pasować niektórym czytelnikom, jednak autorka zachowała w tej kwestii neutralność. Co więcej nie przypominam sobie, żebym spotkała się z czymś podobnym w jakiejkolwiek książce, a wątek okazał się naprawdę interesujący oraz wprowadził do fabuły nutkę grozy i jeszcze więcej tajemniczości.
,,Jeśli nie kochasz, nikt nie zostaje zraniony. Łatwo odejść. Łatwo pogodzić się ze stratą. Łatwo dać sobie spokój.''
Uwielbiam tutaj mnóstwo filozoficznych przemyśleń na temat życia, które wypływają z ust postaci w bardzo naturalny sposób. Nie są przesadnie 'mądre', ale odnoszą się do codzienności otaczającej każdego zwykłego człowieka. Osadzenie akcji w małym miasteczku, a także kilka fragmentów pobytu w szpitalu psychiatrycznym również zaliczam na plus, bo są do czynniki, które dodatkowo wpłynęły na zbudowanie właściwego nastroju książki.
Nie wiązałam absolutnie żadnych oczekiwań w związku z ,,Prawem Mojżesza'', bo w tym przypadku ciężko jest spodziewać się czegoś konkretnego. Opis wprowadza nas poniekąd do całej historii oraz zapowiada, że nie będzie ona łatwa, jednak myślę, że trudno domyślić się, o czym tak naprawdę będzie. Dopiero po przeczytaniu jakiś 100 stron udało mi się zgadnąć, w jaki sposób potoczą się dalsze wydarzenia, ale mimo wszystko samo ich wykonanie i przedstawienie ciekawiło mnie coraz bardziej. Obserwowanie rozwoju Mojżesza było z psychologicznego punktu widzenia fajnym doświadczeniem, ponieważ autorka stopniowo odsłaniała wszystko to, co kłębiło się wewnątrz jego duszy. A z pewnością nie były to ani trochę przyjemne rzeczy.
,,Boisz się prawdy Georgio. A ludzie, którzy boją się prawdy, nigdy jej nie odkrywają.''
Książka Amy Harmon to opowieść o bólu i cierpieniu towarzyszącym nieustannie każdemu człowiekowi. To niemal brutalna lekcja życia, w którym wszyscy radzimy sobie na milion różnych sposobów z utratą bliskiej osoby, często gubiąc się po drodze i zbaczając z wyznaczonej ścieżki.
Mocna, bezpośrednia, a przede wszystkim wyjątkowa.
,,Świadomość, że nie cierpisz samotnie, przynosi ulgę. Smutne, ale prawdziwe.''
,,Każdy zawsze mówi o równym traktowaniu. I ja to rozumiem. Naprawdę. Ale może zamiast być ślepym na kolory, powinniśmy celebrować kolor, we wszystkich jego odcieniach. Wkurza mnie to, że powinniśmy ignorować nasze różnice jakbyśmy ich nie widzieli, podczas gdy dostrzeganie ich nie musi być negatywne.''
Znaleziono go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Miał zaledwie...
2017-01-10
,,Wszystko przychodzi z czasem. Gdy na to czekasz, czekasz całe życie. A gdy przestajesz czekać, los robi ci niespodziankę i to, na co wcześniej czekałaś, po prostu się dzieje. Trochę skomplikowane.''
Na ulicy Przytulnej 26 pani Pelagia prowadziła niegdyś pracownię krawiecką. Po śmierci kobiety, jej wnuk Florian postanawia otworzyć w tym miejscu kwiaciarnię, którą dzieli razem ze swoją matką Grażyną. Pracownia Dobrych Myśli ma przywrócić innym utracone lata temu szczęście i pozytywną energię bijącą od jej właściciela.
Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Jest to podobno historia o miłości, przyjaźni, mająca za zadanie przywrócić nam dobre nastawienie oraz skupić się na lepszej stronie nawet najgorszej sytuacji. Mi natomiast rzucił się w oczy przede wszystkim bardzo niezgrabny styl pisania autorki. Dialogi postaci przypominają jeden z typowo polskich filmów lat 70-90, które sprawdzają się jedynie na ekranie u boku wykwalifikowanych aktorów. Na papierze nie odgrywają one swojej roli tak jak powinny. Tekst co prawda czyta się przez to szybko, aczkolwiek zadawałam sobie ciągle pytanie, dlaczego autorka nie mogła zapisać tego wszystkiego w normalny sposób. Być może miało to oddać realizm rozmów bohaterów, lecz niestety okazało się dość nieudanym pomysłem.
Historia opowiedziana w ,,Pracowni Dobrych Myśli'' z pewnością posiada zawarte w tekście próby przekazania pewnych życiowych mądrości czytelnikowi. Wiem, że są osoby, którym udało się wyłapać główny przekaz, a co więcej go przyswoić, jednak mi osobiście książka nie pokazała nic wartościowego. Żeby nie zabrzmiało to zbyt karcąco, powiem po prostu, iż nie wyniosłam z niej żadnej lekcji. Całość ratuje jedynie fakt, że tak bezproblemowej i spokojnej opowieści nie da się w gruncie rzeczy odebrać negatywnie. Trudno mówić o dobrym, że jest całkowicie złe.
Z zalet, jakie mogłabym wymienić, jest postać pani Wiesławy. W pewnych momentach można się nieźle uśmiać, czytając, jak starsza kobieta razem ze swoim sąsiadem Zbyszkiem ogląda nocą Warsaw Shore, czy każe sobie zamówić gulki gejszy, żeby wzmocnić mięśnie Kugla. Jednakże i w tym przypadku bohaterka została lekko 'skrzywdzona'. Ciągłe powtarzanie o tym, jak pani Wiesia nie lubi kłopotów, jest naprawdę irytujące. Przy każdym rozdziale, to zdanie zostało podkreślone minimum pięć razy. I o pięć razy za dużo.
Cóż więcej mogę powiedzieć?
Podoba mi się okładka oraz sam pomysł z Pracownią Dobrych Myśli. Reszta wypadła bardzo słabo i gdyby nie pani Wiesława ratująca chwilami całą sytuację, książka byłaby prosta i strasznie nudna. Dzięki niej jest prosta, ale przynajmniej nie straciła dobrego humoru.
Do najgorszych nie należy, lecz do chociażby tych średnich również.
,,Życie pędzi jak szalone. Gdzieś przeczytała, że każdego dnia dostaje się za darmo dwadzieścia cztery godziny życia. I tylko od niej zależy, jak je wykorzysta.''
,,Wszystko przychodzi z czasem. Gdy na to czekasz, czekasz całe życie. A gdy przestajesz czekać, los robi ci niespodziankę i to, na co wcześniej czekałaś, po prostu się dzieje. Trochę skomplikowane.''
Na ulicy Przytulnej 26 pani Pelagia prowadziła niegdyś pracownię krawiecką. Po śmierci kobiety, jej wnuk Florian postanawia otworzyć w tym miejscu kwiaciarnię, którą dzieli...
2017-03-26
,,Ludzie byli zdolni robić tyle niesamowitych rzeczy, a mimo to tak często siedzieli bezczynnie, wypowiadając tylko słowa.''
Pamiętacie książkę, którą w dzieciństwie czytał chyba każdy z nas, ,,O Psie, Który Jeździł Koleją''? Oglądaliście jedną z popularniejszych Disneyowskich bajek ,,Wszystkie Psy Idą Do Nieba''? Z pewnością każdego z nas oba tytuły bardzo mocno ruszyły od środka i odcisnęły po sobie trwały ślad w naszych wspomnieniach. ,,Był Sobie Pies'' jest idealną lekturą dla osób, które pragną powrócić myślami do tamtych czasów i przypomnieć sobie, za co tak bardzo kochamy naszych czworonożnych przyjaciół.
Cała książka przedstawiana jest z perspektywy psa. Zwierzak nie rozumiejąc mowy ludzi, często opacznie interpretuje ich wzajemne relacje, obecną sytuację w domu czy motywy, jakie nimi kierują. Bardzo podoba mi się tutaj symboliczne informowanie czytelnika o poszczególnych wydarzeniach. W ten sposób nie dostajemy wyłożonej na tacy zwykłej historii poszczególnych osób, ale dowiadujemy się o ich losie na podstawie prostych, niekoniecznie trafnych spostrzeżeń Baileya. Z tego względu niezmiernie miło jest przerzucić się na historię opowiedzianą przez psa, któremu, w porównaniu do ludzi, brak subiektywizmu.
Pies nie przywiązuje wagi do wyglądu zewnętrznego, nie dba o to, czy jesteś bogaty czy biedny. Jeśli zrobisz coś niewłaściwego, nie chowa urazy, wiernie pozostając przy swoim właścicielu. Reaguje na wszelkie emocje, jakie nami targają: wyczuwa strach, ból, dezorientację, niepewność. Pragnie jedynie ciepłego domu i odrobiny miłości, by móc poczuć się kochanym. Jeśli człowiek otworzy przed nim serce, on odda mu swoje.
Przyjemna, zabawna choć niepozbawiona wzruszających momentów opowieść o wyjątkowym psie, która roztkliwi każdego z nas.
,,Ludzie są dużo bardziej skomplikowani od psów i mają dużo ważniejszy sens życia. Ostatecznym zadaniem psa jest być przy nich, trwać u ich boku bez względu na wszystko, nieważne jak potoczy się ich życie. Teraz mogłem jedynie dać mojemu chłopcu pociechę i zapewnić, że w tych ostatnich chwilach nie jest sam, że troszczy się o niego pies, który kocha go bardziej niż cokolwiek na świecie.''
,,Ludzie byli zdolni robić tyle niesamowitych rzeczy, a mimo to tak często siedzieli bezczynnie, wypowiadając tylko słowa.''
Pamiętacie książkę, którą w dzieciństwie czytał chyba każdy z nas, ,,O Psie, Który Jeździł Koleją''? Oglądaliście jedną z popularniejszych Disneyowskich bajek ,,Wszystkie Psy Idą Do Nieba''? Z pewnością każdego z nas oba tytuły bardzo mocno ruszyły...
2017-04-02
,,Autor tworzy świat swojej książki, ale powinien on wyrastać ze zrozumienia ludzkich trosk, dylematów, problemów i stanowić na nie jakąś odpowiedź. Autor nie może uciekać od tego, czym żyje lub może żyć jego czytelnik. Zapraszając do własnego świata, autor musi jednocześnie podrzucić znajome tropy, pokazywać to, co bliskie, a nie wydumane.''
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Daniela Koziarskiego, do którego podeszłam z małą rezerwą. Polscy pisarze na ogół stanowią dla mnie wyzwanie, ponieważ w większości przypadków nie mam nic ciekawego do powiedzenia na temat ich tekstów. Wychodzę z założenia, iż łatwiej jest mi przyswoić sobie książki autorów zagranicznych, toteż nie ciągnie mnie zbytnio do literatury tworzonej w naszym języku. Kwestia uprzedzeń czy niezbyt dobrych wspomnień z pozostałych lektur - tak czy siak postanowiłam ponownie zaryzykować.
Jakie wrażenie wywarła na mnie ,,Kobieta, Która Wiedziała Za Mało''?
Główna bohaterka Marzena Wierzba jest pisarką zajmującą się tekstami o dość mocnych podtekstach erotycznych. W chwili, gdy ustabilizowane dotąd życie kobiety spala na panewce, ta niepotrzebnie zaczyna je coraz bardziej komplikować. Przypadkowe zdarzenia, w których uczestniczy, zostają wykorzystane jako materiał do jej nowej, o wiele odważniejszej powieści, będącej równocześnie odzwierciedleniem jej wewnętrznych pragnień i niezaspokojonych potrzeb.
To co podobało mi się przy okazji przedstawiania samej postaci Marzeny, to częściowe obnażenie przed czytelnikiem kulis procesu tworzenia książki, jak i wszelkich pozytywnych bądź negatywnych stron życia pod okiem fanów. W obecnych czasach internet nie tylko umożliwił ludziom nieograniczony dostęp do wiedzy oraz przesyłania informacji, ale również do publicznego wyrażania własnej krytyki czy osądu niepopartego sensownymi argumentami.
,,Tak, to polska specyfika. Emocjonalne komentarze pod artykułami w zagranicznych serwisach to rzadkość, a u nas reguła.''
Tutaj pojawia się kolejna dygresja odnośnie seksu stanowiącego jedną z rzeczy, wokół której kręci się nie tylko akcja książki, ale także i współczesne życie wielu osób. Pojęcie miłości zostaje zastąpione przez dążenie do samospełnienia, po czym zepchnięte na boczny tor. Autor porusza również kwestie dotyczące homoseksualizmu, rasizmu czy ogólnie rzecz biorąc modelu życia społecznego wykreowanego obecnie przez ludzi. Choć niektórzy mogliby mieć w tym kierunku pewne zastrzeżenia, wykorzystanie każdego z tych elementów bardzo sobie u mnie zapunktowało.
A o czym właściwie jest ta książka?
Myślę, że nie da się jej jednoznacznie ukierunkować, gdyż nie jest to nawet do końca obyczajówka czy romans. Coś pomiędzy i zarazem coś jeszcze innego. Jednakże należy zaznaczyć, że ku mojemu zdziwieniu czytało mi się ją nad wyraz lekko, a dalsze wydarzenia śledziłam z ciągle rosnącym zaciekawieniem. Pierwszy raz od dawna jestem pozytywnie zaskoczona literaturą, która na pierwszy rzut oka nie powinna przypaść mi do gustu. Mimo uprzedzeń zrobiła to, dodatkowo rozbrajając mnie swoim specyficznym poczuciem humoru, którego tu nie brakuje.
,,Kobieta, Która Wiedziała Za Mało'' jest pozycją godną polecenia tym, którzy szukają niekonwencjonalnego spojrzenia na literaturę.
Wciągająca, bezpośrednia, dla osób zdystansowanych zarówno do życia, jak i do samych siebie.
,,Każdy wiek ma swój urok i niedostatki. Jeśli szukamy ograniczeń, zawsze je znajdziemy. Chodzi o to, żeby wywalczyć sobie w życiu przestrzeń dla siebie. Do samorealizacji, do działania.''
,,Autor tworzy świat swojej książki, ale powinien on wyrastać ze zrozumienia ludzkich trosk, dylematów, problemów i stanowić na nie jakąś odpowiedź. Autor nie może uciekać od tego, czym żyje lub może żyć jego czytelnik. Zapraszając do własnego świata, autor musi jednocześnie podrzucić znajome tropy, pokazywać to, co bliskie, a nie wydumane.''
Jest to moje pierwsze...
2017-04-20
,,Nie sztuką jest mówić sobie tylko dobre rzeczy. Największym wyzwaniem jest przyznać się do błędów i nie bać się odrzucenia.''
Emilia to typ postaci, która przywodzi na myśl ducha powieści minionych epok. Kobieta wraz z panem Franciszkiem, którego spokojnie można nazwać jej przybranym ojcem, pracuje w antykwariacie - miejscu promieniującym aurą przyciągania każdego raz zaciągniętego tam klienta. Czy w takim razie słowa znajdujące się na okładce książki (Porusza. Pozwala marzyć. Daje nadzieję.) zostały trafnie przypisane do tego tytułu, czy też może lektura wywołuje całkiem inne emocje?
,,Antykwariat Spełnionych Marzeń'' jest przede wszystkim bardzo klimatyczną książką, która od razu rzuca nam cień podobieństwa do stylu ubiegłych czasów. Już na wstępie czujemy ciepło bijące z jej treści, co okazało się podczas czytania bardzo kojące, a sam tekst zyskał na łatwości czytania. Emilia, przedstawiona jako osoba staroświecka, na swój sposób przenosi czas akcji kilkadziesiąt lat wstecz, gdyż dzięki niej pomimo świadomości, że wydarzenia rozgrywają się w obecnych latach, doznajemy uczucia obserwacji ludzi i miejsc z zupełnie innej dekady. Ten element znacznie pobudza naszą wyobraźnię, a kolejne strony pozwalają puścić wodzę fantazji.
,,Nigdy nie jest za późno, żeby być szczęśliwym.''
Ciężko jest powiedzieć cokolwiek więcej o powyższej książce bez zdradzania fabuły.
Ktoś mógłby spytać: Ale o czym tak naprawdę jest?
To pytanie pozostawię do dowolnej interpretacji i odpowiedzi na własną rękę. Dla jednych będzie ona idealną formą relaksu, która przeniesie czytelnika w książkowy świat z dala od codziennych problemów, dla drugich być może czymś więcej. Bowiem nie brak tutaj mądrości życiowych wypływających z tekstu, równego tempa akcji, ciekawie wykreowanych bohaterów, a co najważniejsze niesamowicie urzekającego klimatu. Jedynym do czego mogłabym się przyczepić, jest zbyt szybko poprowadzona relacja Emilii i Szymona, która choć dojrzała, nabrała dziwnie młodzieńczego rozpędu, przez co uczucie, którym da dwójka się darzyła, wydało się przerysowane.
,,Antykwariat Spełnionych Marzeń'' z pewnością nie należy do książek z górnej półki, jednak plasuje się gdzieś po środku. To porządna polska literatura, w sam raz dla kogoś, kto chce sięgnąć po coś odbiegającego od reszty; przyjemnego i niewymagającego, z kilkoma ważnymi dla nas lekcjami, które swoim przekazem powinny skłonić nas do pewnych refleksji. Jestem przekonana, że w przyszłości z chęcią sięgną po inne dzieła pani Doroty Gąsiorowskiej, która po tym tytule, będzie mi się kojarzyć z niesamowitym klimatem i ciepłem wypływającym z wnętrza książki.
,,Ludzie często nie mogą zrozumieć jednej bardzo prostej sprawy: że przebaczając komuś, największą przysługę oddają sobie. Zwracają sobie wolność.''
,,Nie sztuką jest mówić sobie tylko dobre rzeczy. Największym wyzwaniem jest przyznać się do błędów i nie bać się odrzucenia.''
Emilia to typ postaci, która przywodzi na myśl ducha powieści minionych epok. Kobieta wraz z panem Franciszkiem, którego spokojnie można nazwać jej przybranym ojcem, pracuje w antykwariacie - miejscu promieniującym aurą przyciągania każdego raz...
2017-05-12
,,Zza najcięższych chmur również można dostrzec słońce, a nawet jeśli towarzyszy mu rzęsisty deszcz, zawsze pozostaje barwna, pocieszająca tęcza. Trzeba tylko chcieć ją zauważyć.''
W przypadku tej książki wypowiem się krótko. Przez całą jej objętość męczyłam się coraz bardziej z każdą kolejną stroną. Co prawda zaczęła się jak najbardziej w porządku, ale później było już tylko gorzej.
Nie da się nawet dokładnie określić, o czym konkretnie jest. Ni to książka o miłości, przyjaźni, odnajdywaniu własnego siebie czy szczęścia w życiu. Jest po prostu o niczym. Od tak napisana sobie historia pewnej samotnej lekarki, która swoją drogą jest jedną z najbardziej irytujących bohaterek, z jakimi miałam ''przyjemność'' się spotkać. Ponadto miałam wrażenie, że każda z postaci jest schematycznie podobna do poprzedniej. Przemek, Bartek czy jakiś inny Michał - co za różnica, jedno i to samo.
,,Obudź Się Kopciuszku'' nie zasługuje na najniższą ocenę, bo aż tak dużą tragedią nie jest, ale bardzo blisko jej do niej. Ze swojej strony odradzam. Po co się męczyć kochani, jest tyle innych, bardziej wartościowych książek.
,,Dlatego ja ci dziecino, mówię, cokolwiek się tam w twoim życiu podziało, ileś się nie wycierpiała z różnych powodów, o siebie zawsze trzeba walczyć i o szczęście swoje.''
,,Zza najcięższych chmur również można dostrzec słońce, a nawet jeśli towarzyszy mu rzęsisty deszcz, zawsze pozostaje barwna, pocieszająca tęcza. Trzeba tylko chcieć ją zauważyć.''
W przypadku tej książki wypowiem się krótko. Przez całą jej objętość męczyłam się coraz bardziej z każdą kolejną stroną. Co prawda zaczęła się jak najbardziej w porządku, ale później było już...
2017-05-08
,,Krzyczymy o magii świąt, a zapominamy, czym ona rzeczywiście jest... Grunt jednak, żeby się nie dać, żeby nie pójść z tłumem...''
Przeważnie tego typu historie, choć lekkie i przyjemne, nie okazują się czymś więcej niż tylko prosto napisaną lekturą, z pięknymi bohaterami i szczęśliwym zakończeniem. Jednak nie w przypadku ,,Anioła do Wynajęcia'', który przywodzi na myśl prawdziwego ducha świąt, przywracając wiarę w cuda i przebaczenie.
Książka Magdaleny Kordel to tytuł idealny do przeczytania podczas mroźnego, zimowego wieczoru, koniecznie tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Ciekawa, z dużą dawką humoru i barwnie przedstawionymi bohaterami niesie ze sobą dużo na temat życia, jak i nas samych. Sprawia, iż myślami wracamy do wspomnień z dzieciństwa, przypominając sobie ciepło bijące z rodzinnego stołu, którego wówczas doświadczyliśmy. Rozgrzewa nawet najbardziej stwardniałe serca i uwrażliwia na magię świąt, których wigilijny klimat roznosi się na nowo ulicami każdego roku.
Choć prosta i być może nie bardzo wymagająca, to naprawdę świetna, uświadamiająca nam wiele ważnych rzeczy książka, którą z czystym sumieniem można polecić każdemu..
,,- Ludzie się czasem gubią - powiedział mężczyzna schrypniętym głosem.
- Wiem. - Pokiwała w zamyśleniu głową. - Lecz najważniejsze, żeby się odnaleźli.''
,,Krzyczymy o magii świąt, a zapominamy, czym ona rzeczywiście jest... Grunt jednak, żeby się nie dać, żeby nie pójść z tłumem...''
Przeważnie tego typu historie, choć lekkie i przyjemne, nie okazują się czymś więcej niż tylko prosto napisaną lekturą, z pięknymi bohaterami i szczęśliwym zakończeniem. Jednak nie w przypadku ,,Anioła do Wynajęcia'', który przywodzi na myśl...
2017-06-16
Przyznam, że wybierając tę książkę, nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Tymczasem ,,Wszystko Wina Kota'' zdołała trafić w sam raz pod mój gust.
Jest to w głównej mierze opowieść o trzydziestoparoletniej pisarce znanej powszechnie jako Róża Mak, która nie afiszuje się ze swoją prawdziwą tożsamością. Znane w całej Polsce książki kobiety mimo pozytywnych opinii przechodzą również przez krytyczne oko jednego z najpopularniejszych bloggerów - Jacka Sparrowa. Recenzent i pisarka zaczynają ze sobą korespondować, podczas gdy życie Lidii (Róży) zaczyna nabierać rozpędu wraz z nawiązaniem bliższej znajomości z sąsiadem mieszkającym obok.
Jednak książka nie poprzestaje na tej jednej historii, bowiem narracje prowadzą także jej trzy przyjaciółki. Możemy zatem obserwować losy każdej z nich, które połączone razem tworzą naprawdę dobrej klasy obyczajówkę.
Jak to w tego typu książkach bywa, mamy tutaj pokazane wzloty i upadki, chwile smutku i radości, pewnego rodzaju zawirowania krążące między bohaterami oraz wiele innych mniej lub bardziej przełomowych rzeczy. Jednakże już od pierwszej strony cały tekst czyta się niewiarygodnie lekko i nader autentycznie. Chwilami miałam wrażenie, jakby ukazane w książce postacie istniały w rzeczywistości, bo ich dialogi czy zachowania nie różniły się od tych, z którymi możemy spotkać się na co dzień.
Mnóstwo humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji (mimo że domyśliłam się głównej niewiadomej, to nie wpłynęło to na odbiór tekstu). Może i miłosne uniesienia każdej z bohaterek nie były zbyt realistyczne, ale kto powiedział, że o takich nie chcemy czytać? Szczególnie, jeśli całość okazuje się przyjemna i lekka w odbiorze.
Bardzo udana obyczajówka pani Agnieszka! Pierwsza i z pewnością nie ostatnia książka tej autorki, którą będę chciała przeczytać.
Przyznam, że wybierając tę książkę, nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Tymczasem ,,Wszystko Wina Kota'' zdołała trafić w sam raz pod mój gust.
Jest to w głównej mierze opowieść o trzydziestoparoletniej pisarce znanej powszechnie jako Róża Mak, która nie afiszuje się ze swoją prawdziwą tożsamością. Znane w całej Polsce książki kobiety mimo pozytywnych...
2017-08-11
,,Nie możesz wyrwać człowieka z jego świata i oczekiwać, że będzie szczęśliwy.''
Dwie główne bohaterki: nastolatka mieszkająca samotnie z dziadkiem podzielająca jego zamiłowanie do koni oraz dojrzała pani prawnik będąca po rozstaniu ze swoim prawie byłym mężem.
Losy obu kobiet krzyżują się ze sobą w przypadkowych okolicznościach, lecz ich spotkanie odciska decydujące piętno na życiu każdej z nich.
Książka rozpoczyna się epilogiem z przeszłości, który z miejsca zapowiada się wprost obiecująco. Kolejne strony tylko potwierdzają nasze przypuszczenia co do tego, iż spotkamy się tutaj ze szczerze intrygującą historią, aż w pewnym momencie....pojawia się więcej ważnych scen z Sarah, której osobiście nie mogłam znieść. Z jednej strony fajnie, że autorka przedstawiła dość realistycznie naturę zbuntowanej czternastolatki, jednak który normalny dorosły człowiek dałby sobą wręcz pomiatać i przymykałby oko na tak okropne zachowanie młodej dziewczyny? Rozumiem skąd i po co wziął się taki pomysł, o czym niestety nie powiem, ponieważ musiałabym Wam zaspoilerować dalsze wydarzenia, jednak w ostatecznym rozrachunku nie zaowocowało to niczym niezwykłym, a jedynie zdenerwowało i podniosło mi ciśnienie podczas czytania.
Za to wątek Henry'ego wyszedł jak najbardziej na plus. Był prawdopodobnie najbardziej wzruszający i dający jako tako coś do myślenia. Poświęcono tej postaci idealnie odmierzoną ilość uwagi, a przede wszystkim rozpoczęto oraz zakończono jej przygodę w piękny sposób. Natomiast jeśli chodzi o naszą drugą bohaterkę Natashę, tutaj również wszystko zostało należycie rozegrane, a całość czytało się w zasadzie bez zarzutów. Jednakże właśnie w tym tkwi problem z tą książką. W końcowym rozliczeniu powieść zaprezentowała się po prostu ładnie, nic więcej. Naprawdę szkoda, ponieważ mam wrażenie, że pomysł na fabułę i poprowadzenie jej gdzieś do połowy książki było naprawdę dobre, lecz niestety niewykorzystane do końca.
Nie chciałabym, aby ktoś opacznie mnie zrozumiał, ponieważ ,,We Wspólnym Rytmie'' jest niezłą pozycją na koncie Jojo Moyes, która najzwyczajniej w świecie nie poruszyła mnie tym, czym powinna. Każdy jednak reaguje na pewne wydarzenia w określony sposób, każdego wzrusza i zachwyca zupełnie co innego, zatem to co ja uważam za słabe, Wy możecie uznać za piękne i wartościowe. Być może zawiodłam się także dlatego, iż po genialnym ,,Zanim Się Pojawiłeś'', które figuruje na liście moich ulubionych książek, spodziewałam się czegoś równie niesamowitego, w czym niestety się przeliczyłam.
Tak czy siak, jeśli jesteście miłośnikami zwierząt, a w szczególności koni ,,We Wspólnym Rytmie'' na pewno zaplusuje sobie u Was samą tematyką. Jako fani twórczości Moyes oczywiście powinniście zapoznać się z tą lekturą, a jeżeli jesteście jej po prostu ciekawi - przeczytajcie, by wyrobić sobie własne zdanie. Nie zawiedziecie się jakoś mocno, a przy tym może się okazać, że książka akurat przypadnie Wam do gustu.
,,Gdy myślisz, że kogoś tracisz, nie zawsze zachowujesz się w najmądrzejszy sposób.''
,,Nie możesz wyrwać człowieka z jego świata i oczekiwać, że będzie szczęśliwy.''
Dwie główne bohaterki: nastolatka mieszkająca samotnie z dziadkiem podzielająca jego zamiłowanie do koni oraz dojrzała pani prawnik będąca po rozstaniu ze swoim prawie byłym mężem.
Losy obu kobiet krzyżują się ze sobą w przypadkowych okolicznościach, lecz ich spotkanie odciska decydujące...
2017-07-21
,,Zrobiłem to, co było moralnie słuszne, ale pamiętaj, że ludziom nieszczęśliwym, żyjącym w poczuciu słusznych moralnie wyborów, prędzej czy później coś odpierdala. I wiesz, bardzo się tego obawiam.''
Jeśli do przeczytania książki nie zachęcił Was powyższy opis, mam nadzieję, że zrobię to ja, ponieważ ,,Ciemnokrąg'' jest lekturą absolutnie obowiązkową dla osób, które zamierzają sięgnąć po coś z literatury tworzonej przez naszych polskich autorów.
Uwierzcie - ta powieść na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Książka jest podzielona na cztery, pozornie różne od siebie historie, których opowiadać w przybliżeniu nie będę, gdyż opis w zupełności wystarczy, aby w naszej głowie pojawił się odpowiedni zarys fabuły. Istotny jest natomiast prolog, który równocześnie rozpoczyna i kończy tę powieść, łącząc każdą z opowieści nie tylko pod względem płynącego z nich przesłania, ale także krzyżując ostatecznie ścieżki naszych bohaterów.
Co natomiast czyni ,,Ciemnokrąg'' książką wyjątkową?
Przede wszystkim żywe, do bólu autentyczne postacie - specjalnie bardzo uważnie śledziłam dialogi i poczynania bohaterów, by sprawdzić, czy Koziarski jak większość autorów w celu nadania scenie odpowiednio mocnego wydźwięku wplecie choć jedną odpowiedź, komentarz, dowolne zdanie wypowiedziane przez jakąkolwiek z osób, które w normalnym życiu nie przyszłoby nam do głowy lub bynajmniej nie brzmiałoby tak pięknie. Jedyne co zaobserwowałam, to własne zdziwienie, iż da się stworzyć coś tak realnego, że podczas czytania można zapomnieć, iż mamy do czynienia z tworem literackim.
Nieprzewidywalność zdarzeń - mimo iż każda z historii w istocie dotyczy tego samego, według mnie przekaz nie jest jasny i prosty do wyłapania dopóki nie dobrniemy do ostatniej strony powieści. Nigdy nie byłam ekspertem w domysłach, ale w tym przypadku naprawdę ciężko byłoby odgadnąć kolejne działania bohaterów. Ludzie bywają nieprzewidywalni w momencie zagrożenia, zatem kto może znać następny krok człowieka?
Przekaz i interpretacja - myślę, że wszyscy z nas znajdą w tej książce coś o sobie. Autor ukazał nam tutaj proces zmiany zachodzącej w człowieku pod wpływem czającego się niebezpieczeństwa, obawy przed utratą stabilności i kontroli nad swoim życiem oraz przymusu chronienia najbliższych osób. Temat choć poruszany przez niejednego pisarza, w gruncie rzeczy wymaga dobrej analizy i znajomości psychologicznej ludzkiego umysłu, przez co nie jest wcale prosty do zrealizowania. Daniel Koziarski stworzył powieść wielowymiarową, skłaniającą nas do głębokich przemyśleń nad własną egzystencją i skutkami podejmowanych wyborów.
Pamiętam, że pierwszą książką, jaką dostałam do recenzji była ,,Kobieta, Która Wiedziała Za Mało'' (moją opinię na jej temat znajdziecie TUTAJ). Wcześniej zupełnie nie mogłam przekonać się do twórczości polskich autorów; zawsze trafiałam na pozycje, które ani trochę nie pokrywały się z moim gustem czytelniczym. Daniel Koziarski pomógł mi w przełamaniu tej bariery, dzięki czemu poznałam wiele godnych polecenia tytułów. Jednak na tle ich wszystkich to ,,Ciemnokrąg'' wyróżnia się najbardziej, zajmując na mojej półce honorowe miejsce. Mało jest książek, do których wracam, lecz tę z pewnością przeczytam niejednokrotnie.
Nadal zastanawiacie się, czy opłaca się sięgnąć po tę pozycję?
Na siłę Was oczywiście nie zmuszę, ale zaufajcie mi, że nie będziecie żałować spędzonego przy niej czasu.
,,Ciemnokrąg'' to historia, która skłoni Was, by zajrzeć w zakamarki ludzkiej duszy, jakich przeważnie nie mamy ochoty oglądać.
Zaskoczy, przerazi, zaintryguje na wiele długich godzin.
,,Zrobiłem to, co było moralnie słuszne, ale pamiętaj, że ludziom nieszczęśliwym, żyjącym w poczuciu słusznych moralnie wyborów, prędzej czy później coś odpierdala. I wiesz, bardzo się tego obawiam.''
Jeśli do przeczytania książki nie zachęcił Was powyższy opis, mam nadzieję, że zrobię to ja, ponieważ ,,Ciemnokrąg'' jest lekturą absolutnie obowiązkową dla osób, które...
2017-08-17
,,Szczęście, jest wtedy, gdy kochamy to , czego potrzebujemy i potrzebujemy tego, co kochamy. I dostajemy to.''
Sześćdziesięcioletnia Marianne postanawia popełnić samobójstwo. Rzuca się z paryskiego Pont Neuf, lecz wbrew swoim planom zostaje uratowana i trafia do szpitala. Tam znajduje rustykalny kafelek z wizerunkiem Bretanii, dzięki któremu postanawia uciec od dotychczasowego życia i wybrać się w podróż do Kerdruck.
Naprawdę nie spodziewałam się po tej książce cudów ani chociażby porywającej lektury, która na długo zapadnie mi w pamięć. Miałam jedynie nadzieję spędzić przyjemnie czas u boku łatwej i przyjemnej w odbiorze powieści.
Tymczasem szlag mnie trafiał na myśl, że w ogóle zdecydowałam się tę książkę wypożyczyć.
Przeglądałam sobie w Internecie różne zdjęcia z Bretanii i rzeczywiście jest tam przepięknie. Jednak ta książka stanowi całkowite przeciwieństwo opisywanego w niej paryskiego regionu. Cała historia opiera się na miłości w najróżniejszych jej odsłonach, co po pewnym czasie robi się po prostu mdłe i nudne. Przeskoki między bohaterami, a raczej opisywanymi wydarzeniami z ich udziałem stawały się męczące, legendy na temat kamienia (?) czy cokolwiek to było, które miały dodawać książce magicznego klimatu, tylko pogorszyły sytuację. A bynajmniej ja po prostu nie kupuję takich rzeczy.
Zdaję sobie sprawę, iż jest to tylko zwykła obyczajówka, którą należy potraktować z przymrużeniem oka, ale szczerze mówiąc, bez względu na to, kto ma jaki gust, będę tę książkę odradzać każdemu. Autorka wrzuciła tutaj kilka fajnych, niby mądrych cytatów, które nijak mają się do całości, lecz to oznacza, że miała jakiś konkretny pomysł na tę książkę i wiedziała, co chce przez nią przekazać czytelnikowi. Czemu aż tak popsuła jej wykonanie? Tego niestety się nie dowiem.
Reasumując nie spodziewałam się, że ,,Księżyc nad Bretanią" okaże się tak słabą i bezcelową historią. Wynudziłam się za wszystkie czasy i wątpię, żebym prędko sięgnęła po jakąkolwiek inną powieść Niny George. Być może komuś z Was przypadnie do gustu, ale ja niestety w tym przypadku podziękuję.
,,Każdy mężczyzna, który kocha tak, jak kobieta na to zasługuje, jest czarodziejem.''
,,Szczęście, jest wtedy, gdy kochamy to , czego potrzebujemy i potrzebujemy tego, co kochamy. I dostajemy to.''
Sześćdziesięcioletnia Marianne postanawia popełnić samobójstwo. Rzuca się z paryskiego Pont Neuf, lecz wbrew swoim planom zostaje uratowana i trafia do szpitala. Tam znajduje rustykalny kafelek z wizerunkiem Bretanii, dzięki któremu postanawia uciec od...
2017
2017-02-01
,,Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.''
Nie chciałabym się rozdrabniać co do tej książki, ponieważ nie wymaga ona jakiejś specjalnej recenzji. Jest króciutka, da się ją przeczytać w 2-3 godziny i choćby mogłoby się wydawać, iż została przeznaczona bardziej dla dzieci/młodzieży, nic bardziej mylnego. To przepiękna, niezwykle wartościowa lektura, przy której płakałam jak małe dziecko.
Musicie to przeczytać!
,,Nie piszesz swojego życia słowami - rzekł potwór - lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz.''
,,Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.''
Nie chciałabym się rozdrabniać co do tej książki, ponieważ nie wymaga ona jakiejś specjalnej recenzji. Jest króciutka, da się ją przeczytać w 2-3 godziny i choćby mogłoby się wydawać, iż została przeznaczona bardziej dla dzieci/młodzieży, nic...
2017-02-05
,,To, jakiej słuchasz muzyki, wiele o tobie mówi.''
Akcja rozpoczyna się, gdy Charlie odzyskuje możliwość trzeźwego myślenia w jednej z sal lekcyjnych. Okazuje się, że dziewczyna nic nie pamięta: nie wie kim jest, jak się nazywa, nie rozpoznaje ludzi, z którymi do tej pory utrzymywała kontakt. Zna obsługę różnych przedmiotów oraz swoje zainteresowania, jednak nie posiada wspomnień związanych z jakąkolwiek osobą. W podobnej sytuacji jest Silas - chłopak, z którym chodziła i w którym była zakochana. Oboje starają się dojść do poznania prawdy dotyczącej ich niecodziennego przypadku.
Collen Hoover jest jedną z najbardziej lubianych przeze mnie autorek. Także i w tym przypadku powieść zapowiadała się całkiem nieźle, jednak jak widać spoczęła na laurach. Książka podzielona jest na trzy części, które podobno były początkowo wydawane osobno. Szczerze współczuję osobom, które musiały czekać na kontynuacje, ponieważ historia nie była wcale warta zachodu.
O tyle, o ile dwie pierwsze części potrafiły zaciekawić, jak zwykle wzbudzić szereg najróżniejszych emocji, które odczuwałam podczas czytania, to ostatnia całkowicie wszystko popsuła. Spodziewałam się jakiegoś dobrego wyjaśnienia, dlaczego akurat tym dwóm dzieciakom przydarzył się tak nagły atak amnezji, a zamiast tego dostałam nieprawdopodobnie szczęśliwe zakończenie, totalnie bez wyrazu i logiki. Mimo że jestem nastolatką, takie historie miłosne już mnie nie bawią i oczekuję więcej spójności w tekście, który czytam. Szkoda, bo pomysł był dobry, a książka mogła stać się niezłym kryminałem i dramatem romantycznym.
Ze swojej strony polecam sięgnąć po inne książki Hoover, ponieważ ta nie odzwierciedla talentu tej autorki. Co do Tarryn Fisher niestety się nie wypowiem, gdyż nie czytałam jeszcze nic jej autorstwa.
,,Chcemy znaleźć kogoś, kto w nas wierzy. Kto będzie stał po naszej stronie i sprawi, że będziemy się czuli mniej samotni.''
,,To, jakiej słuchasz muzyki, wiele o tobie mówi.''
Akcja rozpoczyna się, gdy Charlie odzyskuje możliwość trzeźwego myślenia w jednej z sal lekcyjnych. Okazuje się, że dziewczyna nic nie pamięta: nie wie kim jest, jak się nazywa, nie rozpoznaje ludzi, z którymi do tej pory utrzymywała kontakt. Zna obsługę różnych przedmiotów oraz swoje zainteresowania, jednak nie posiada...
2017-02-12
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy kolejno ofiarowany jej dzień. Tam poznaje Kellera Banksa - chłopaka, który również nie pozostaje wolny od wszelkich tajemnic. Oboje wówczas nie zdają sobie jeszcze sprawy, z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć.
O ,,Promyczku'' już od dawna słyszałam wiele dobrego. W zasadzie nie natknęłam się na żadną opinię bądź recenzję, gdzie czytelnik wystawił jej ocenę niższą niż 8/10. Zatem, gdy niedawno trafiła na moją półkę, nie mogłam się doczekać, aż poznam w końcu historię chwalonej przez wszystkich Kate Sedgwick. Czy była to lektura, która rzeczywiście zasługuje na tak ogromne uznanie?
Poczynając już od pierwszych słów, książka rozpoczyna się obiecująco. Z wejścia pomyślałam sobie, że będzie to coś wyjątkowego. Może to swojego rodzaju przeczucie, a może po prostu jej klimat da się wyczuć już na starcie. Również samej Kate wprost nie da się nie pokochać. Dziewczyna nie została tutaj w żadnej sposób wyidealizowana przez autorkę, ale jej chęć czynienia dobra, przekazywania swojego ciepła i pozytywnej energii innym, była wręcz zaraźliwa. Jestem niemalże pewna, że jeszcze w żadnej książce nie spotkałam się z tak świetnie wykreowaną żeńską postacią. Dalej mamy Gusa - najlepszego przyjaciela Katherine oraz Kellera, którego kobieta poznaje jako jednego z pracowników pobliskiej kawiarni. Obaj mężczyźni również zostali ukazani według mnie w bardzo neutralnym świetle. Mimo pewnych wad każdy z nich wnosi do całej historii dużą część siebie samego, o której czytamy uważnie śledząc dalszy tekst.
,,Nie osądzajcie się nawzajem. Każdy ma coś na sumieniu. Pilnujcie tylko swoich spraw i nie wtykajcie nosa w cudze, no chyba że zostaliście zaproszeni. A kiedy to się stanie, pomagajcie zamiast osądzać.''
Chciałam zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż Kim Holden poruszyła w ,,Promyczku'' wiele bardzo ważnych tematów, które nie będąc głównym motywem książki, jednocześnie odbijają swoje przesłanie w naszej podświadomości przez cały okres jej czytania. Mamy tutaj nawiązania do homoseksualizmu czy problemów psychicznych, które skutkują agresją i przemocą wobec własnych dzieci; stykamy się z chorobą Downa oraz bulimią; przechodzimy przez niemal wszystkie lżejsze i cięższe etapy życia społecznego, spotykając się z nietolerancją, egoizmem, a także utratą bliskich osób. Zachowanie Kate opiera się w dużej mierze na psychologii, jakiej używa podczas przeprowadzania rozmów z ludźmi. Ciągle zaskakuje nas czymś nowym, napełniając czytelnika podziwem dla jej wytrwałości i cierpliwości okazywanej wszystkim wokół.
,,Życie dla nikogo nie jest łatwe. Wszyscy musimy walczyć, by wycisnąć dobro z czasu, który nam ofiarowano.''
,,Promyczek'' momentalnie obdarowuje nas chęcią wzięcia życia w swoje ręce i czerpania z niego jak największymi garściami. Przypomina o tych szczerze istotnych rzeczach oraz skupieniu się na najmniejszych szczegółach, które zostają przez nas przeważnie pominięte w ferworze codzienności. Dzięki tej książce zyskujemy motywację do czynienia dobra, aby móc dzielić się nim z pozostałymi. W dosłownym tego słowa znaczeniu sprawia, że chcemy być lepszymi ludźmi, chcemy podążać własną ścieżką, nie żałując niczego po drodze. Chcemy kochać z głębi serca, czysto i bezinteresownie oraz napotkać kiedyś to uczucie, patrząc w cudze oczy.
Trzeba przyznać, że jestem osobą wrażliwą, której udaje się wzruszyć niemalże na każdej książce. Jednak bardzo rzadko zdarza się, by jakakolwiek wycisnęła ze mnie łzy przez większą część jej czytania, dając mi równocześnie tak wspaniałą lekcję życia. Z tego właśnie powodu otrzymuje ona ode mnie maksymalną ocenę oraz podziękowania dla autorki, której udało się stworzyć coś naprawdę prawdziwego i przez to do bólu pięknego.
,,Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz.''
,,Przeżywajcie każdy dzień, jakby był Waszym ostatnim. (...) Bądźcie spontaniczni. Życie ma zbyt wiele reguł, schematów i wymagań. Zmieńcie plany, by zrobić miejsce na zabawę.''
Stąpająca twardo po ziemi Kate Sedgwick wyjeżdża z San Diego by studiować w Grant w Minnesocie. Mimo iż życie dziewczyny nie było kolorowe, z wysoko podniesioną głową dumnie spogląda na każdy...
2017-02-17
To będzie najkrótsza opinia/recenzja, którą tu wstawię, ponieważ ,,Dzieje Tristana i Izoldy'' zostają przeze mnie oficjalnie ogłoszone najgorszą lekturą, jaką do tej pory czytałam.
Nie wiem, kto wybiera spis książek omawianych w szkołach, ale ta jest jednym, wielkim nieporozumieniem jak dla mnie.
To będzie najkrótsza opinia/recenzja, którą tu wstawię, ponieważ ,,Dzieje Tristana i Izoldy'' zostają przeze mnie oficjalnie ogłoszone najgorszą lekturą, jaką do tej pory czytałam.
Nie wiem, kto wybiera spis książek omawianych w szkołach, ale ta jest jednym, wielkim nieporozumieniem jak dla mnie.
2017-02-26
,,Moja mama nigdy nie podejrzewała, że obserwowałam Garrettów. I to przez cały czas. Nie spodobałoby się jej to.
Garrettowie są absolutnym przeciwieństwem Reedów. Głośni, bałaganiarscy, emocjonalni. Siedząc w swoim punkcie obserwacyjnym Samantha Reed codziennie marzy o tym, by stać się jedną z nich. . . Aż do pewnego letniego wieczoru, kiedy Jase Garrett wspina się na dach obok niej i zmienia wszystko.''
Zostały tutaj przedstawione dwa całkowicie różne od siebie obrazy rodzin. Jeden ukazuje sytuację Samanthy, której matka wychowująca samotnie dwie córki utrzymuje swój dom i życie w nienagannym porządku, zapominając o dobru obopólnym dzieci. Kobieta żywi dogłębną niechęć do sąsiadującej obok rodziny - Garrettów, których Samantha od wielu lat podgląda z okna swojego pokoju. Tymczasem w domku obok toczy się życie wielodzietnej rodziny, niezbyt zamożnej, ale za to kochającej i wspierającej się nawzajem. To stamtąd pochodzi Jase - chłopak, który decyduje się poznać Samanthę i rozpocząć ich szybko rozwijającą się znajomość. Oboje będący częścią dwóch odmiennych światów będą musieli uporać się z licznymi kłopotami, jakie przewiną się im po drodze.
Prawdę mówiąc mam mieszane uczucia co do tej książki. Główna bohaterka jak i jej matka wraz ze swoim partnerem Clayem irytowali mnie momentami niemiłosiernie. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że te postacie miały wywołać we mnie takie właśnie emocje, jednak nie zmienia to faktu, że popsuły moją ogólną opinię o książce. Natomiast cała rodzinka Garrettów wprowadziła do lektury niezwykle ciepłą, domową atmosferę, którą pokochałam od początku. Będąc najzupełniej szczerą, najchętniej czytało mi się fragmenty o Timie i Alice - o nich z przyjemnością przeczytałabym nieco więcej, bo te dwie postacie drugoplanowe wprowadziły do historii o wiele więcej barw niż Jase i Samantha.
W takich chwilach żałuję, że na lubimyczytać nie można wystawiać połówek ocen, bo ,,Moje Życie Obok'' dostałoby ode mnie 6,5. Nie jest to książka wyjątkowa, zapadająca w pamięć, jednak dzięki Garrettom mimo wszystko przyjemna. Podobała mi się, lecz nic więcej.
,,Moja mama nigdy nie podejrzewała, że obserwowałam Garrettów. I to przez cały czas. Nie spodobałoby się jej to.
Garrettowie są absolutnym przeciwieństwem Reedów. Głośni, bałaganiarscy, emocjonalni. Siedząc w swoim punkcie obserwacyjnym Samantha Reed codziennie marzy o tym, by stać się jedną z nich. . . Aż do pewnego letniego wieczoru, kiedy Jase Garrett wspina się na dach...
,,(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.''
Dlaczego dopiero teraz sięgnęłam po Harry'ego Pottera?!
Ta książka była cudowna! Co prawda filmy oglądałam, gdy byłam mała, ale okazało się, że nie dość dokładnie, a i oczywiście wielu rzeczy nie pamiętałam. Nie będę się rozpisywać na temat fabuły, bo chyba każdy wie o co chodzi, ale krótko uzasadnię, dlaczego przyznałam książce tak wysoką ocenę.
Są historie, które poprzez samą okładkę, kilka pierwszych zdań czy stron są w stanie wprowadzić nas w zupełnie inny świat; świat, w którym sami chcielibyśmy się znaleźć, poznać tych samych ludzi i odwiedzić te same miejsca. Dlatego wracamy lub będziemy wracać do nich wielokrotnie, by na nowo móc przeżyć chwile radości, smutku, śmiechu i łez. Takie książki zostają z nami na długo, o ile nie na zawsze.
Z ogromną chęcią sięgnę po kolejne części.
,,Są takie wydarzenia, które - przeżyte wspólnie - muszą się zakończyć przyjaźnią...''
,,(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.''
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDlaczego dopiero teraz sięgnęłam po Harry'ego Pottera?!
Ta książka była cudowna! Co prawda filmy oglądałam, gdy byłam mała, ale okazało się, że nie dość dokładnie, a i oczywiście wielu rzeczy nie pamiętałam. Nie będę się rozpisywać na temat fabuły, bo chyba każdy wie o co chodzi, ale...