-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-02-20
2022-03-27
2010-07-13
Jak mam tutaj napisać mądrą opinię na temat kultowej powieści z kultową bohaterką literacką, która doczekała się kultowej ekranizacji? Jakoś nie potrafię tego zrobić, dlatego ograniczę się do krótkiego podsumowania.
'Przeminęło z wiatrem' to książka, którą warto przeczytać. Warto mieć za sobą zarwane noce oraz kilka godzin z życia w ciągu dnia, aby poznać historię Scarlett O'Harry oraz tego, jak zmieniała się Ameryka podczas wojny secesyjnej i tuż po niej. Po prostu warto. Emocje, jakie się ma po lekturze tej powieści, są nie do opisania. Mogę powiedzieć, że tak pełnokrwistych postaci rzadko w której powieści można spotkać. A historia miłosna? Zero kiczu, lukru i przesady.
I tyle mogę napisać. Po prostu warto przeczytać 'Przeminęło z wiatrem'. Nikt tego nie pożałuje.
Jak mam tutaj napisać mądrą opinię na temat kultowej powieści z kultową bohaterką literacką, która doczekała się kultowej ekranizacji? Jakoś nie potrafię tego zrobić, dlatego ograniczę się do krótkiego podsumowania.
'Przeminęło z wiatrem' to książka, którą warto przeczytać. Warto mieć za sobą zarwane noce oraz kilka godzin z życia w ciągu dnia, aby poznać historię Scarlett...
2017-01-01
Jejciu, jak ja dawno nie czytałam tak uroczej powieści.
'Błękitny zamek' zaskoczył mnie, i to bardzo pozytywnie. Pani Montgomery nie olśniła mnie Anią Shirley, ale Valancy Stirling od razu zdobyła moje czytelnicze serce. Co prawda, początek oraz koniec przypominał łzawy melodramat, ale reszta (zwłaszcza genialna parodia arystokracji, czyli rodziny Valency) rekompensuje ten smutek. Historia o przemianie wewnętrznej kobiety, które całe życie czuła się niepotrzebna i nie miała za grosz pewności siebie, jest uniwersalna. Myślę, że każda czytelniczka choć trochę utożsami się z Valancy, jej odczuciami oraz będzie jej kibicować w przemianie w szczęśliwą kobietę - każda z nas marzy o szczęściu, nieprawda? Co do wątku miłosnego, nie mam żadnych zastrzeżeń. Po prostu tak się wtedy pisało, aby pozostawić czytelnikom trochę wyobraźni ;-)
'Błękitny zamek' powinna przeczytać każda kobieta, która ukończyła dwadzieścia kilka lat. Ja sama unikałam tej książki jak ognia - uważałam, że będzie zbyt sentymentalna - a dziś żałuję, że wcześniej po nią nie sięgnęłam. Chociaż teraz jestem starsza, mam różne doświadczenia za sobą, i mogę powiedzieć do Valancy jedno - jak ja Ciebie doskonale rozumiem.
Jeszcze raz napiszę - to najbardziej urocza książka, jaką miałam okazję czytać. I od razu ją pokochałam. Nic dodać, nic ująć, bo zaraz zacznę tu peany pisać ;-)
Jejciu, jak ja dawno nie czytałam tak uroczej powieści.
'Błękitny zamek' zaskoczył mnie, i to bardzo pozytywnie. Pani Montgomery nie olśniła mnie Anią Shirley, ale Valancy Stirling od razu zdobyła moje czytelnicze serce. Co prawda, początek oraz koniec przypominał łzawy melodramat, ale reszta (zwłaszcza genialna parodia arystokracji, czyli rodziny Valency) rekompensuje ten...
Szczerze? Może i z jednej strony to jest godne literackiego Nobla, ale z drugiej strony nie dziwię się, że wielu czytelników nie kojarzy tej sagi.
Tak, "Posiadacz", pierwsza część wielkiej sagi o Forsyte'ach, strasznie się dłuży. Autor bardziej skupił się na tym, czym charakteryzuje się przedstawiciel tytułowej rodziny, niż na samej historii. Ba, mogę powiedzieć, że skupił się głównie na wadach tych osób (poza June, która jakoś zyskała moja sympatię), i widać, że to było zamierzone. I te rozwlekłe opisy nadają całości strasznie flegmatyczny charakter. No dobra, poza końcówką, która była emocjonująca. I zakończenie uratowało całość.
Co mogę jeszcze napisać? Zgadzam się z jedną użytkowniczką LC, która wspomniała, że szkoda, że autor nie dał głosu Irene. Ta postać była bardzo intrygująca, bo zmienia bardzo dużo w rodzinie Forsythe'ów. I aż prosiło się o jakiś jej monolog wewnętrzny, żeby wyjaśnić, czemu tak się zachowuje, i co nią kierowało. Niestety, autor zrezygnował z tego zamysłu. Wielka, wielka szkoda...
Dla zakończenia daje ocenę bardzo dobrą. Myślę, że wielbiciele klasyki będą zachwyceni, chociaż trzeba uzbroić się w cierpliwość, i przetrwać ten flegmatyzm pisarza i jego bohaterów (poza Irene i June, oczywiście), żeby pojawiły się chęci przeczytania kolejnego tomu.
Szczerze? Może i z jednej strony to jest godne literackiego Nobla, ale z drugiej strony nie dziwię się, że wielu czytelników nie kojarzy tej sagi.
więcej Pokaż mimo toTak, "Posiadacz", pierwsza część wielkiej sagi o Forsyte'ach, strasznie się dłuży. Autor bardziej skupił się na tym, czym charakteryzuje się przedstawiciel tytułowej rodziny, niż na samej historii. Ba, mogę powiedzieć, że skupił...