-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2016-05-21
2016-02-08
2015-04-15
Proszę Państwa, to, że Ziemowit Szczerek wypracował sobie charakterystyczny dla niego styl, wiedzą pewnie wszystkie osoby, które miały z nim styczność. Dla mniej świadomych powiem krótko - tą książka objawia nam się Filip Springer i Serhij Żadan w jednym!
Szczerek robi rzecz zupełnie nieoczekiwaną - mówi o Polsce nie przez pryzmat liberałów i radykałów, Polski A i Polski B, ale z perspektywy drogi krajowej nr 7, tytułowej siódemki. I, jak się okazuje, jest ona kwintesencją naszego kraju, polskiej mentalności z pastelozą, szyldozą, płotami i skarpetami do sandałów na czele. Jest rdzeniem tego kraju i miejscem, gdzie spotyka się wszystko, co dobre i złe. Zresztą dobrze obrazuje to okładka książki. Wystarczy jedno spojrzenie i wiadomo, z czym się będzie miało do czynienia.
Autor prowadzi fabułę w taki sposób, że podczas czytania zapominałem, że czytam fikcję literacką. Narracja prowadzi do mylnego wrażenia, że ogląda się serwis informacyjny albo przynajmniej słucha się opowieści znajomego o jego ostatnim wypadzie z Krakowa do Warszawy.
Jak to u Szczerka bywa, mamy wielki zastrzyk mało znanej wiedzy historycznej, która nadaje fabule kolorytu i często stanowi trzon akcji. Jest - podobnie jak w "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" - punkt kulminacyjny, odrzucający wszelką kpinę i nadający dramatyzm narracji (po raz kolejny w książce skutecznie maskując różnicę między fikcją a rzeczywistością) i wywołując wręcz gniew zmieszany z bezsilnością.
W tej całej grotesce książka pozostawia po sobie ważne pytanie o naszą tożsamość i kierunek, w którym chcemy zmierzać. Bez względu na wybór, musimy też określić sposób, w jaki będziemy go rozwijać. Żeby nie było jednak zbyt patetycznie, Autor postarał się o rozbrajającą puentę - doprawdy, cała z mozołem wypracowana powaga wzięła w łeb paroma zdaniami, a rola województwa opolskiego w stosunkach polsko-rosyjskich jest po prostu bezcenna.
Zdecydowanie polecam, czas spędzony z tą książką to kwintesencja przyjemnego z pożytecznym.
Proszę Państwa, to, że Ziemowit Szczerek wypracował sobie charakterystyczny dla niego styl, wiedzą pewnie wszystkie osoby, które miały z nim styczność. Dla mniej świadomych powiem krótko - tą książka objawia nam się Filip Springer i Serhij Żadan w jednym!
Szczerek robi rzecz zupełnie nieoczekiwaną - mówi o Polsce nie przez pryzmat liberałów i radykałów, Polski A i Polski...
2015-02-15
Świat przedstawiony przez Szczepana Twardocha w tej książce jest - i wydaje mi się, że jest to najlepsze słowo - niezwykle pierwotny. Tytułowy Drach sprowadza wszystko do najdawniejszych instynktów - bo tym zresztą on jest - i choćbyśmy nie wiadomo jak starali się nobilitować ludzkość, wszystko sprowadza się do jego racji.
Książka nie jest łatwa, z początku ta wielowątkowość bardzo myli. Z czasem łapie się tę narrację, ale pojawiające się watki nie zawsze są przyjemne. Prawdę mówiąc, nie ma w książce żadnego motywu, dzięki któremu robi się ciepło na sercu. Wszystko tu jest mroczne i ku mrokowi dąży. I nic nie ma znaczenia, bo skoro wszystko i wszyscy dążą ku temu samemu i pochodzą od tego samego, to nie ma znaczenia, czym lub kim aktualnie jest. I jest to przykre, bo jest to prawdziwe.
Czytając tę książkę, często wracało do mnie pytanie - w jakim celu Autor ją napisał? Sam twierdzi, że chce pisać książki ważne. Co ważnego jest w "Drachu"? Co ta książka o nas mówi, dokąd nas prowadzi? Jaki jest cel jest przeczytania? Wydaje mi się, że znalezienie odpowiedzi na te pytania mogą być niemniej ważne niż pytania, o czym ta książka jest. Bo na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się proste, ale skoro wszystko jest pozbawione sensu, to kto wie, jakie jest drugie dno.
Niesamowite, ile czasu Twardoch musiał poświęcić czasu na opracowanie tej powieści. Z jednej strony sam przyznał, że historie tam przedstawione słyszał nie raz jako małe dziecko, poza tym pochodzą często z miejsc, w których się wychował. Niemniej jest tu naprawdę wiele rzeczy, do których trzeba się solidnie i rzetelnie przygotować (sama historiografia jest imponująco szczegółowa). Sprawia to, że ma się wrażenie czytania dzieła naprawdę niezwykłego.
Warto sięgnąć po "Dracha" z kilku powodów, choćby dla języka i dla niesamowitej konstrukcji fabuły. Poza tym jego czytanie to dobre intelektualne ćwiczenie. No i jest to po prostu dobra literatura.
Świat przedstawiony przez Szczepana Twardocha w tej książce jest - i wydaje mi się, że jest to najlepsze słowo - niezwykle pierwotny. Tytułowy Drach sprowadza wszystko do najdawniejszych instynktów - bo tym zresztą on jest - i choćbyśmy nie wiadomo jak starali się nobilitować ludzkość, wszystko sprowadza się do jego racji.
Książka nie jest łatwa, z początku ta...
2014-12-31
Holandia - tak blisko, a taka inna, jakby z drugiego końca świata. Tym bardziej wydaje się inna, gdyż jej obraz przedstawiony jest z perspektywy polskich gastarbeiterów, a więc obraz codziennej Holandii w najlepszym wydaniu.
Jest to opowieść o kraju liberalnym, ale jak się okazuje nie bez przesady, i odnajdywaniu swojego miejsca po latach peerelowskiej siermięgi. Swoje robi też czas - inaczej postrzegamy Zachód teraz niż pod koniec lat 90. Tym ciekawiej się to czyta teraz, po upływie tylu lat.
Nie wszystko w tej historii mi się podobało, jednak czytało się to bardzo dobrze. Pochwalić trzeba zwłaszcza pamięć do detali sprzed tylu lat, co dodatkowo ubarwia opowieść i pozwala zrozumieć kontekst niektórych wydarzeń.
Przyjemna lektura nie tylko dla sympatyków Autorki i fanów kraju tulipanów.
Holandia - tak blisko, a taka inna, jakby z drugiego końca świata. Tym bardziej wydaje się inna, gdyż jej obraz przedstawiony jest z perspektywy polskich gastarbeiterów, a więc obraz codziennej Holandii w najlepszym wydaniu.
Jest to opowieść o kraju liberalnym, ale jak się okazuje nie bez przesady, i odnajdywaniu swojego miejsca po latach peerelowskiej siermięgi. Swoje...
2014-11-10
Wyjątkowa książka, która tak naprawdę jest kroplą w morzu. Kilkadziesiąt słów i zwrotów, które odchodzą do - nomen omen - lamusa. Dzięki niej chociaż kilka z nich może powrócić chociaż na chwilę do powszechnego użytku, chociaż niektóre moim zdaniem nie są w tak złej sytuacji (np. "zacny" dzięki internetowi przeżywa istny renesans).
Takich książek powinno być więcej. Siłą tej są jej autorzy - naprawdę wspaniali ludzie, mistrzowie słowa, erudyci. Niezwykle barwne anegdoty i opowieści, ubrane w piękne słowa. Dzięki temu książkę tę czyta się naprawdę przyjemnie, a dzięki takim osobom jak np. Stefan Chwin nawet zwykły kukuruźnik staje się mistrzostwem erudycji i rzeczą, która mimo swej trywialności, odmieniałaby życie na lepsze.
Całość dopełnia bardzo praktyczna rzecz - na końcu książki redaktorzy zostawili specjalne miejsce na nasze własne zapomniane słowa. Już parę pomysłów na dopisanie swoich mam.
O tej książce można by jeszcze dużo pisać, ale nic nie odda jej wielkości, dopóki jej się nie przeczyta.
Wyjątkowa książka, która tak naprawdę jest kroplą w morzu. Kilkadziesiąt słów i zwrotów, które odchodzą do - nomen omen - lamusa. Dzięki niej chociaż kilka z nich może powrócić chociaż na chwilę do powszechnego użytku, chociaż niektóre moim zdaniem nie są w tak złej sytuacji (np. "zacny" dzięki internetowi przeżywa istny renesans).
Takich książek powinno być więcej. Siłą...
2014-03-23
Trudno ocenić tę książkę, ponieważ aby być tu sprawiedliwym, należało być... dzieckiem.
Pomysł jest świetny, ale wykonanie już nie bardzo. Potencjał nie został do końca wykorzystany, a miejscami wręcz sprowadzony do rynsztoka. Ale jest to opinia dorosłego. Dziecko pewnie by miało inne zdanie, opisy zawarte w książce pewnie by je bawiły.
Podsumowując - trochę za mało, trochę zbyt przyziemnie i nawet rysunki Butenki za bardzo tego nie ratują. Plus za humor.
Trudno ocenić tę książkę, ponieważ aby być tu sprawiedliwym, należało być... dzieckiem.
Pomysł jest świetny, ale wykonanie już nie bardzo. Potencjał nie został do końca wykorzystany, a miejscami wręcz sprowadzony do rynsztoka. Ale jest to opinia dorosłego. Dziecko pewnie by miało inne zdanie, opisy zawarte w książce pewnie by je bawiły.
Podsumowując - trochę za mało,...
2014-03-18
Nigdy mnie nie ciągnęło do tego typu książek. Niewystarczająco znam rzeczywistą historię, a co dopiero snuć fantazję nad jej alternatywą. Dlatego to nie treść, a osoba Autora zachęciła mnie do sięgnięcia po nią.
Niedawno przeczytałem jego najnowszą książkę - "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian". Rewelacyjna, świetnie napisana, ni to reportaż, ni to satyra. Chciałem poznać kolejne książki Ziemowita Szczerka i padło na tę. Poza tym tam, gdzie mieszkam, organizowano spotkanie z nim, więc chciałem mieć z nim o czym pogadać.
To, za co należy pochwalić tę książkę to pomysł, wiedza i wykonanie. Zrealizowanie tej książki nie miało by miejsca bez tych trzech idealnie zsynchronizowanych elementów. Żaden z nich nic nie znaczy bez pozostałych. W szczególności wielkie ukłony za wiedzę - Autor nie puszcza wodzy fantazji (no, może troszeczkę), ale stara się dopasować ówcześnie istniejące zależności do stworzenia naprawdę logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego. Nie byłoby tego bez doskonałego przygotowania, na które złożyły się wspomniane części.
Przyznam, że wszystko to miało sens. I czytało się naprawdę przyjemnie, kolejna dobra książka Z. Szczerka. Jednak nie chciałbym żyć w takiej Polsce. Wolę to, co jest teraz. Może bez szału, ale stabilnie. A stabilność i zaufanie są zawsze lepsze niż imperium na glinianych nogach.
Nigdy mnie nie ciągnęło do tego typu książek. Niewystarczająco znam rzeczywistą historię, a co dopiero snuć fantazję nad jej alternatywą. Dlatego to nie treść, a osoba Autora zachęciła mnie do sięgnięcia po nią.
Niedawno przeczytałem jego najnowszą książkę - "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian". Rewelacyjna, świetnie napisana, ni to reportaż, ni to...
2014-02-07
Przyszedł i zjadł!
Rewelacyjna książka, w której zamiast kartek mogły być lusterka. Przewodnik o tym, jak nie zachowywać się w gościach w krajach dawnego bloku wschodniego, zwłaszcza z tej części na wschód od Bugu.
Czy Polacy mają kompleksy względem Europy Zachodniej? Kto ma ten ma, ale grunt to być sobą. I pamiętać, aby w każdym dostrzegać człowieka, a nie przelotną zabawkę, która za chwilę nam się znudzi. Bo jeśli nas drażni protekcjonalne traktowanie przez zachodnich turystów, to tym bardziej nie leczmy tych kompleksów na tych niby gorszych od nas.
Dobrze się bawiłem z tą książką, odnotowałem kilka ciekawych spostrzeżeń, a najważniejsze z nich to utwierdzenie w fakcie, że my, Polacy, cokolwiek by robić, jesteśmy ze Wschodu. Sama próba udowodnienia wszystkim, że żyjemy na Zachodzie jest tego najlepszym dowodem. Nie ma co spinać, im szybciej pogodzimy się z losem, tym większa szansa, że przestanie nam odbijać. Nie znaczy to, że mamy tkwić w naszym Mordorze. Po prostu nie wypierajmy się naszego pochodzenia.
I to pewnie miał na myśli Ziemowit Szczerek.
Przyszedł i zjadł!
Rewelacyjna książka, w której zamiast kartek mogły być lusterka. Przewodnik o tym, jak nie zachowywać się w gościach w krajach dawnego bloku wschodniego, zwłaszcza z tej części na wschód od Bugu.
Czy Polacy mają kompleksy względem Europy Zachodniej? Kto ma ten ma, ale grunt to być sobą. I pamiętać, aby w każdym dostrzegać człowieka, a nie przelotną...
2013-07-12
Nahacz to taka łagodniejsza wersja Stasiuka, po którą można sięgnąć w każdej chwili. Jego "Bombel" to świetna proza, którą tak naprawdę spotkać można dosyć często - ilu takich Bombli ignorujemy przez całe swoje życie? Owszem, żyją w swoim świecie, mają swoje humory i dziwne zwyczaje, ale jednego odmówić im nie można - gadanego to oni mają. I w zamian za tych wszystkich zignorowanych pijaczków warto po tę książkę sięgnąć, a nuż w przyszłości sami się przysiądziemy (jeno gościnnie!) i posłuchamy jakiejś ciekawej gawędy.
Nahacz to taka łagodniejsza wersja Stasiuka, po którą można sięgnąć w każdej chwili. Jego "Bombel" to świetna proza, którą tak naprawdę spotkać można dosyć często - ilu takich Bombli ignorujemy przez całe swoje życie? Owszem, żyją w swoim świecie, mają swoje humory i dziwne zwyczaje, ale jednego odmówić im nie można - gadanego to oni mają. I w zamian za tych wszystkich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prawdę mówiąc, gdyby nie końcówka, to książka byłaby po prostu nudna. Niby oparta na faktach, ale przez spory czas Autor nie potrafił ubrać tego w odpowiednią formę, która nada fabule płynności. Miast tego skupił się na przesadnej rozbudowie bohaterów, którzy prowadząc swoje monologi utrudniali odbiór całości. Na szczęście, gdy już wreszcie to się skończyło, nastąpiła przemiana na lepsze, chociaż prawdę mówiąc mam lekki niedosyt. Generalnie źle nie było, ale oczekiwania miałem większe.
Prawdę mówiąc, gdyby nie końcówka, to książka byłaby po prostu nudna. Niby oparta na faktach, ale przez spory czas Autor nie potrafił ubrać tego w odpowiednią formę, która nada fabule płynności. Miast tego skupił się na przesadnej rozbudowie bohaterów, którzy prowadząc swoje monologi utrudniali odbiór całości. Na szczęście, gdy już wreszcie to się skończyło, nastąpiła...
więcej Pokaż mimo to