Popularne hasła / tagi
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mirosław Nahacz

- Pisze książki: literatura piękna, czasopisma
- Oficjalna strona: Przejdź do strony www
- Urodzony: 9 września 1984
- Zmarły: 21 lipca 2007
Mirosław Nahacz - pisarz, scenarzysta.
Wydawcą jego książek był Andrzej Stasiuk, prowadzący własne wydawnictwo o nazwie Czarne i mieszkający w odległości 7 km od rodzinnego domu młodego pisarza. Nahacz posiadał łemkowskie korzenie.
Studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Jako pisarz debiutował w 2003 r. powieścią "Osiem cztery". W tym samym roku odebrał Nagrodę Fundacji Literackiej Natalii Gall i Ryszarda Pollaka.
W kolejnych latach pisał felietony do "Filipinki" oraz współpracował z miesięcznikiem "Lampa". Był także jednym z autorów scenariusza serialu "Egzamin z życia", emitowanego przez TVP2.
24 lipca 2007 r. został znaleziony martwy w piwnicy warszawskiego domu, w którym wynajmował mieszkanie. Kilka dni wcześniej popełnił samobójstwo.
- 1 044 przeczytało książki autora
- 1 229 chce przeczytać książki autora
Książki i czasopisma
Cytaty
Bóg nam robi kawał, żeby nie było za nudno, myśli sobie "wszystko macie wporzo, więc dopierdolę wam ciągłe egzystencjalne lęki, żeby nie było, że macie raj na ziemi".
Bóg nam robi kawał, żeby nie było za nudno, myśli sobie "wszystko macie wporzo, więc dopierdolę wam ciągłe egzystencjalne lęki, żeby nie był...
Rozwiń ZwińNie chciało mi się już tam być, w ogóle nie chciało mi się już być, ale tam w zajebistej szczególności.
Nie chciało mi się już tam być, w ogóle nie chciało mi się już być, ale tam w zajebistej szczególności.
I nawet teraz, jak to mówię, jeszcze pamiętam dobrze, co to znaczy być samemu, tak całkiem, i mimo że nie wyglądam na takiego faceta, co przejmuje się podobnymi sprawami, czasami jakoś tak robi się chujowo, tak szaro, buro i nijako, jakby ciągle w mojej głowie padał deszcz albo topniał śnieg i mieszał się ze żwirem dopiero co nasypanym przez posypywarki, jeden szlam bez żadnego koloru, bez niczego, w którym człowiek się rozpuszcza, w którym się tonie i nie ma za co się chwycić, i nie ma żadnej osoby, która mogłaby podać gałąź, żeby mnie wyciągnąć, i coraz bardziej wtedy czuję to wszystko, jak szlam wpada mi do ust, kiedy oddycham, całe je zakleja, jak czasami we śnie wchodzi przez przełyk do żołądka, a dupa jest zablokowana i nie można tego wszystkiego od razu wysrać, tłoczy się we mnie cały brud, wszystkie te kawałki żwiru, ten na wpół roztopiony śnieg, każdą dziurę we mnie zatyka, próbuję udawać, że nic ze mną się nie dzieje, jak ktoś akurat przechodzi, grzecznie się odzywam, dzień dobry, dzień dobry, nie pokazuję niczego po sobie, idę szybko w jakieś krzaki, w jakieś miejsce, gdzie nie będzie nikogo poza mną, znajduję jakąś kryjówkę odgraniczającą, wkładam palce i rozpieram siłą usta, wbijam się między ten zagęszczony syf, wpycham rękę najdalej, jak tylko mogę, prawie po łokieć, i rzygam, wymiotuję wszystkim, co okazuję się tylko tym, co jadłem wcześniej, nie ma żadnego szlamu i jest mi wstyd, że tak się dałem łatwo podejść temu malutkiemu skurwysynowi we mnie, tak łatwo dałem się przechytrzyć i oszukać.
I nawet teraz, jak to mówię, jeszcze pamiętam dobrze, co to znaczy być samemu, tak całkiem, i mimo że nie wyglądam na takiego faceta, co prz...
Rozwiń Zwiń
DYSKUSJE