Leopold Tyrmand, pseud. Jan Andrzej Stanisław Kowalski (ur. 16 maja 1920 w Warszawie, zm. 19 marca 1985 w Fort Myers na Florydzie) – polski pisarz i publicysta, popularyzator jazzu w Polsce. Leopold Tyrmand urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Dziadek ze strony ojca, Zelman Tyrmand był członkiem zarządu warszawskiej synagogi Nożyków. Ojciec, Mieczysław Tyrmand posiadał hurtownię skór. Matką Tyrmanda była Maryla Oliwenstein. Jego rodziców podczas wojny wywieziono do Majdanka, tam zginął jego ojciec. Matka przeżyła wojnę, wyjechała do Izraela. Tyrmand nie ukrywał, że pochodzi z rodziny mieszczańskiej, ale nigdy nie wspominał o swoim żydowskim pochodzeniu, np. na kartach Dziennika 1954 rozważał skandynawską etymologię swojego nazwiska. W 1938 Tyrmand ukończył warszawskie gimnazjum im. A. Kreczmara. Wyjechał wtedy do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury Académie des Beaux-Arts, czyli Akademii Sztuk Pięknych. Tam zetknął się po raz pierwszy z zachodnioeuropejską kulturą oraz amerykańską muzyką jazzową. Obie te fascynacje pozostawiły trwały ślad w jego twórczości. W 1961 ukazuje się Filip. Jest to powrót do autobiografii wojennej, do kelnerskiego epizodu we Frankfurcie, gdzie polski cwaniak opływa we wszystko i oszukuje Niemców na wszystkie możliwe sposoby. Wreszcie jeszcze jeden powrót autobiograficzny nastąpił w wydanej już na emigracji także wielkiej powieści Życie towarzyskie i uczuciowe (1967). Jest to panorama środowisk artystycznych i dziennikarskich w Warszawie w latach powojennych, zarazem studium deprawacji moralnej.
Geniusz jest rzeczą bezwzględną: można być genialnym portierem hotelowym czy sprzedawcą tekstyliów, o geniuszu decyduje, jak się daną rzecz ...
Geniusz jest rzeczą bezwzględną: można być genialnym portierem hotelowym czy sprzedawcą tekstyliów, o geniuszu decyduje, jak się daną rzecz robi, a nie co się robi (...)
Wraca się jedynie do tych, których się kocha. Nie wraca się tam, gdzie jest się tylko kochanym. Wraca się wyłącznie do tych, których się koc...
Wraca się jedynie do tych, których się kocha. Nie wraca się tam, gdzie jest się tylko kochanym. Wraca się wyłącznie do tych, których się kocha. Albo nie wraca się nigdzie i do nikogo. Po prostu jedzie się dalej.
Ciężkie lata pięćdziesiąte widziane oczami intelektualisty i nonkonformisty. Komunizm właśnie rozpanoszył się w codziennym życiu każdego Polaka wpływając na jego prywatne życie. Naród, który dopiero otrząsał się po traumie II wojny musiał mierzyć się z codziennymi ograniczeniami i propagandą na ogromną skalę. W niewygodnym położeniu znalazła się polska elita intelektualna, od której wymagano bezwzględnego posłuszeństwa i wiernopoddańczych gestów. Dla pisarzy sprzeciw wobec polityki partii oznaczał literacki niebyt i pisanie do szuflady. Uginali się nawet najwięksi. Leopold Tyrmand opisuje swoją walkę o ludzką godność i niezależność, z poczuciem humoru pokazuje wiele ówczesnych paradoksalnych sytuacij i beznadzieję codziennego życia.
Oj było dużo opisów. Jakby autor chciał wątek kryminalny maksymalnie skrócić to liczę, że 100 stron by starczyło, ale ta książka to opis. Opis powojennej Warszawy, której ulice są pełne łobuzów. To miasto jest jak Gotham a Zły jak Batman, tylko wszystko po polsku i przybrane w biedę lat powojennych. Dodatkowym składnikiem tego zestawu jest alkohol, bo przemoc musi być w mieście zbrodni. Wątki romantyczne często słodko mdłe, jedynie postać Hawajki i ostatni fragment z nią związany jest ludzki. Bardzo dużo bohaterów, część świetnych a parę nudnych i nużących.