-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Biblioteczka
2021-12-18
2020-06-02
Wysłuchałem kilka dni temu i nie mam pojęcia, co mam napisać o tej części. Galiński umiejscawia akcję za murami aresztu, co jest wynikiem drugiego temu, kiedy pani Wilkońska nieźle narozrabiała. Zastanawiam się, kto naprawdę może być adresatem tych książek, aby zrozumieć humor, który bez wątpienia jest w tych historiach, ale który mnie jakoś nie przekonuje. Autor posługuje się slangiem więziennym, co jest nawet ciekawe, postaci zostają "ochrzczone" więziennymi przezwiskami, a Zofia jak zwykle musi namieszać. Dzięki genialnej interpretacji autorki wysłuchałem książkę z przyjemnością, ale znowu było to spowodowane osobistymi względami. Ale mam ocenić utwór, więc do tego przystępuję.
Galiński bez wątpienia ma potencjał, ale wydaje mi się, że jeszcze nie rozwinął go do końca. W trzecim tomie są zabawne sytuacje, ale nie ma ich na tyle, abym nazwał utwór komedią, a do mruków nie należę. Wielki plus za wprowadzenie ciekawych postaci, które błyszczą i mają wiele do powiedzenia. Autor poznał tajniki więzienia, co jest doskonale widoczne w opowieści i przekłada się na fabułę. Odnośnie jej (fabuły), wielki plus za szybką akcję. Jest kilka świetnie napisanych scen, dla przykładu poczęstowanie strażniczki ciastem z domieszką marihuany. Bez wątpienia autor starał się w miarę wiernie oddać to, co tkwi za murami, ale niestety, zrobił to zbyt dosadnie, przerysowując zachowania osadzonych. Kolejne perypetie Zofii, nazywanej za murami nie wiedzieć czemu Grażyną, zaczynają być nużące. a dużo wywodów naszej bohaterki skierowanej w głąb siebie. Ciągle słyszę co ona lubi a czego nie lubi. A głównie nie lubi. Wydaje mi się, ze w pierwszym tomie nie sposób było polubić zrzędliwą staruszkę, ale w kolejnych tomach autor ociepla jej wizerunek. I słusznie. Nie do końca mnie to przekonuje, ale jest o wiele lepiej.
Podsumowując jest to lekka komedia, oparta na konkretnych akcjach, mających na celu wywołanie w czytelniku uśmiechu. I tak pewnie jest u większości, mnie jednak czegoś brakuje. Chociaż jest o wiele lepiej niż w poprzednich tomach. Czy warto? Dobra na relaks, ale nie starajcie się po tej książce wielkiego WOW.
Wysłuchałem kilka dni temu i nie mam pojęcia, co mam napisać o tej części. Galiński umiejscawia akcję za murami aresztu, co jest wynikiem drugiego temu, kiedy pani Wilkońska nieźle narozrabiała. Zastanawiam się, kto naprawdę może być adresatem tych książek, aby zrozumieć humor, który bez wątpienia jest w tych historiach, ale który mnie jakoś nie przekonuje. Autor posługuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-03
To kolejna książka, przeczytana jakiś czas temu, o której do tej pory nie napisałem. Dlaczego? Pewnie jeden z powodów to taki, że jest zbyt przewidywalna i naciągana. Teraz oczywiście oczekuję na chór głosów, jaki to ja jestem nieempatyczny i nie rozumiem uzależnienia narkomanii. Po części jest to prawda. W życiu nie miałem do czynienia z narkomanami, ale uzależnionymi od innych środków już tak.
Nie odkrywam żadnej tajemnicy stwierdzeniem, że wielu autorów pisze pod publikę, grając na emocjach. Autor doskonale wstrzelił się w ten kanon. Wiadomo, że w Stanach Zjednoczonych problem narkomanii jest zjawiskiem wręcz globalnym. Pokazanie historii syna oczami ojca wywołuje emocje. Owszem, nie zaprzeczam, ale jednak dla mnie całość jest naciągana. Oczywiście milion pytań zatroskanego rodzica, gdzie i kiedy zrobił błąd, że syn Nic sięgnął po narkotyki. Poznajemy historie chłopaka, który wydaje się być jednym z wielu, ale w oczach ojca jest jedyny w swoim rodzaju. W książce jest pokazana droga mechanizmów obronnych, które zachodzą w osobie współuzależnionej, którą tutaj jest ojciec. Jest to droga długa i pokrętna.
Czy warto przeczytać? Oczywiście. Sam jednak spodziewałem się czegoś, co mną wstrząśnie. Zamiast tego otrzymałem biadolenie rodzica nad dzieckiem, nad którym otworzył parasol ochronny.
To kolejna książka, przeczytana jakiś czas temu, o której do tej pory nie napisałem. Dlaczego? Pewnie jeden z powodów to taki, że jest zbyt przewidywalna i naciągana. Teraz oczywiście oczekuję na chór głosów, jaki to ja jestem nieempatyczny i nie rozumiem uzależnienia narkomanii. Po części jest to prawda. W życiu nie miałem do czynienia z narkomanami, ale uzależnionymi od...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-22
"Współlokatorzy" to komedia romantyczna. Koniec kropka. Ale czy tylko. Oczywiście, że dla wielu dociekliwych czytelników będzie miała ono drugie dno. Dla mnie również. na pozór lekka komedia o dwojga ludziach, którzy utracili swoich partnerów. Tiffy potrzebuje natychmiast znaleźć lokum, tanie i przytulne, ale z jej budżetem, pracuje jako redaktorka, nad książką o szydełkowaniu, trudno jest związać koniec z końcem. Leon, człowiek, u którego podnajmuje mieszkanie i łóżko, pracuje na noce zmiany na oddziale paliatywnym. Długo się nie widują, chociaż łączy ich wspólne łózko, a raczej połowa dla każdego i wiadomości tekstowe,e które zostawiają sobie w domku. Zaczyna się niewinnie, ale są coraz bardziej siebie ciekawi.
Autorka wiele razy nas zaskakuje, ale dla mnie chyba najważniejszym wątkiem był poruszony wątek miłości homoseksualnej z czasów wojny oraz więziennego. Autorka pięknie pokazała miłość, która nie powinna dzielić, a łączyć. Do tego są inne wątki, nie mniej ważne, ale wszystkie szalenie ciekawe. O'Leary pokazuje, że miłość istnieje ponad podziałami, a nawet najbardziej szalone pomysły nie są w stanie zmienić stanu rzeczy, który ma nastąpić, a sprawiedliwość zawsze znajdzie się we właściwym miejscu .
Książkę czyta się szybko, napisana jest prostym językiem, a przy tym doskonale bawi i odpręża. Idealna lektura dla fanów twórczości Jojo Moyes. Dzięki autorce przypomniałem sobie o drobnych gestach w codziennym życiu, które pomagają, zmieniają nas i zmieniają świat. To doskonała lektura na długi, deszczowy dzień. Po niej poczułem się bardziej otwarty na świat. Serdecznie polecam.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros
"Współlokatorzy" to komedia romantyczna. Koniec kropka. Ale czy tylko. Oczywiście, że dla wielu dociekliwych czytelników będzie miała ono drugie dno. Dla mnie również. na pozór lekka komedia o dwojga ludziach, którzy utracili swoich partnerów. Tiffy potrzebuje natychmiast znaleźć lokum, tanie i przytulne, ale z jej budżetem, pracuje jako redaktorka, nad książką o...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-13
Cieszę się, że odkryłem autorkę w grudniu ubiegłego roku, kiedy wypatrzyłem na stole w Empiku trójpak jej książek. Wtedy o autorce nie wiedziałem właściwie nic, jakoś umknęła mi gdzieś w zalewie kolejnych nazwisk połączonych z marketingowym szumem. Szukałem prezentu dla siebie i wybrałem ten trójpak. Wtedy pamiętam, że przekonał mnie napis na okładce o ilości sprzedanych egzemplarzy. Przyznaję, w poprzednim wydawnictwie wydanie książek pani Magdaleny pozostawiało wiele do życzenia. Pewnie gdybym zobaczył je pojedynczo, odrzuciłbym je ze względu na okładki, chociaż po nich się nie powinno oceniać. A ja jestem wzrokowcem i oceniam. Książki zakupiłem, przeczytałem pierwszą i już wiedziałem, że autorka mnie kupiła, a raczej ja ją kupuję z całym dobytkiem.
"Oszukana" opowiada historię młodej dziewczyny, którą poznajemy w trudnym dla niej okresie. Zdecydowanie ukrywa się przed kimś, ucieka przed przeszłością i czuje się mało komfortowo, zwłaszcza kiedy wyjeżdża Nikodem, człowiek, który ją przygarnął. Nie mogę tutaj wiele napisać, aby nie spoilerować, ale dodam, że autorka świetnie pokazuje historię z perspektywy różnych osób i z czasów. Zresztą jest z tego znana. Każda jej powieść to napięcie, połączone z oczekiwaniem na tom, co się wydarzy. "Oszukana" nie jest napisana chronologicznie i to jest wielki plus tej książki. Jak zwykle czujemy przez skórę emocje postaci, ale sami odczuwamy zaciekawienie i strach, połączone z faktem uzależnienia się od tej książki. Autorka nie pozwala na moment aby czytelnik zwolnił i odpoczął.
To wspaniała opowieść o ucieczce, samotności i próbie przetrwania za wszelką cenę, ale także o odkupieniu swoich win. Magdalena Stachula po raz czwarty uwiodła mnie swoim niezwykłym talentem literackim. Po raz czwarty czytam jej thriller napisany w pierwszej osobie tej autorki i jestem pod wrażeniem. Napisanie tekstu tak obszernego,z tyloma wątkami i podaniem tylu miejsc nie należy do łatwych. Do tego opisy miejsc, które są na najwyższym poziomie.
Nie można nie wspomnieć o niezwykłej okładce, z wytłoczeniami. Wydawnictwo Edipresse jest znane nie tylko z dobrych tytułów, ale również z okładek na najwyższym poziomie.
Dla mnie "Oszukana" jest najlepszą książką, którą przeczytałem w 2019 roku i najlepszą książką szacownej autorki. Perfekcja w każdym calu. Głęboko wierzę w międzynarodową karierę oraz ekranizację tych opowieści, gdyż bez wątpienia przewyższają poziomem wiele zagranicznych tytułów z tego gatunku. Nie wypada nie znać Magdy Stachuli. Prywatnie niezwykle inteligentna i piękna (kolejność przypadkowa), a do tego utalentowana pisarka. Szczerze i gorąco polecam nie tylko miłośnikom gatunku. W Empikach od 15 maja.
https://www.youtube.com/watch?v=93zISo-CWe8
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Edipresse
Cieszę się, że odkryłem autorkę w grudniu ubiegłego roku, kiedy wypatrzyłem na stole w Empiku trójpak jej książek. Wtedy o autorce nie wiedziałem właściwie nic, jakoś umknęła mi gdzieś w zalewie kolejnych nazwisk połączonych z marketingowym szumem. Szukałem prezentu dla siebie i wybrałem ten trójpak. Wtedy pamiętam, że przekonał mnie napis na okładce o ilości sprzedanych...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-01
Zamówiłem książkę z przekory, gdyż jest skierowana dla młodzieży i z ciekawości. Skoro w Chinach sprzedała się w dwóch milionach, to coś musi mieć, tylko co? Oczywiście można się przyczepić, że przy takiej liczebności chińczyków wynik nie jest imponujący, ale po tej lekturze stałem się fanem autorki i czekam na kontynuację historii Dylan oraz Tristana.
Historia wydaje się być oklepana, wręcz infantylna a taka nie jest. Dylan ginie w czasie przejazdu, a po drugiej stronie spotyka tytułowego "przewoźnika", mającego za zadanie przeprawienie jej do miejsca, w którym będzie bezpieczna. A długa droga taka nie jest. W czasie wędrówki dzieją się rzeczy straszne, niepojęte, okropne.
Książka jest na swój sposób dziwna, ale zarazem szalenie interesująca. Autorka pokazuje świat, który w dużej mierze jest nam znany, ale jednocześnie jest światem duchów. Mamy drogę, podróż, opuszczone domy i dwie samotne istoty. Nie potrafię określić, co najbardziej mnie ujęło. Bez wątpienia ważne jest tutaj tło. Widzimy zjawy, które próbują skrzywdzić dziewczynę.
"Przewoźnik" bez wątpienia ma inne odniesienia w Chinach ze względu na inną kulturę i religię. Osobiście zostałem pozytywnie zaskoczony tekstem. Autorka nie podaje gotowych rozwiązań, ale serwuje czytelnikowi tematy niełatwe, na pozór przykre. "Przewodnik" może być traktowany jako pocieszenie dla osób które straciły kogoś bliskiego. Oczywiście opowieść nie ma aspektu terapeutycznego, ale może nieść to przysłowiowe światełko w tunelu. "Przewodnik" ma wielki potencjał i z pewnością znajdzie wielu czytelników, nie tylko wśród młodzieży. Polecam.
Zamówiłem książkę z przekory, gdyż jest skierowana dla młodzieży i z ciekawości. Skoro w Chinach sprzedała się w dwóch milionach, to coś musi mieć, tylko co? Oczywiście można się przyczepić, że przy takiej liczebności chińczyków wynik nie jest imponujący, ale po tej lekturze stałem się fanem autorki i czekam na kontynuację historii Dylan oraz Tristana.
Historia wydaje...
2019-04-03
Od kilku lat angażuję się w sport, ale z przerwami. Dlatego też swego czasu postanowiłem odbyć szkolenia w zakresie dietetyki, oraz uprawnień trenerskich na siłownię. To był celny strzał, gdyż do dzisiaj pogłębiam swoją wiedzę w zakresie suplementacji i dietetyki nie tylko dla sportowców. Po pozycję "Żywienie w sporcie"sięgnąłem z ciekawością. To było w pełni uzasadnione i jak się okazało, autorka ma szeroką wiedzę nie tylko w zakresie żywienia. Mamy tutaj rozdziały na temat żywienia, doskonale i wyczerpująco omówione rozdziały w zakresie nabierania i utraty wagi, węglowodanów, białek i tłuszczy w żywieniu, a nawet podział sportowców na młodego, seniora czy sportowca wegetarianina.
Trzecie wydanie "Żywienia w sporcie" jest kompletnym przewodnikiem nie tylko dla amatora, ale również dla bardziej zaawansowanego zawodnika. Autorka udziela wyczerpujących informacji w zakresie sylwetki, nawodnienia , wytrzymałości czy siły. Dowiemy się, jak obliczyć zapotrzebowanie na kalorie dla konkretnej jednostki. W swoim życiu przeczytałem wiele książek w tym temacie, ale ta bez wątpienia jest napisana prostym , przyswajalnym językiem dla laika, a co jest jej największym atutem, doskonale motywuje do sportów. Autorka zadbała również o zdrowe, zbilansowane posiłki, które możemy wprowadzić do naszej diety.
"Żywienie w sporcie" powinien przeczytać każdy, gdyż jest to kompendium wiedzy o naszym ciele i procesach w nim zachodzących.Jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy autorki. Książka została pięknie wydana,. znajdziemy w niej kolorowe ilustracje, tabelki oraz opisy. Znajdziemy w niej wiele, wiele więcej. Serdecznie polecam.
Od kilku lat angażuję się w sport, ale z przerwami. Dlatego też swego czasu postanowiłem odbyć szkolenia w zakresie dietetyki, oraz uprawnień trenerskich na siłownię. To był celny strzał, gdyż do dzisiaj pogłębiam swoją wiedzę w zakresie suplementacji i dietetyki nie tylko dla sportowców. Po pozycję "Żywienie w sporcie"sięgnąłem z ciekawością. To było w pełni uzasadnione i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-31
Kiedy kilka lat temu przeczytałem opasłe tomisko autora, na dodatek mały druk, byłem zachwycony. Ujęła mnie historia i podejście do tematu, łamanie tabu i ogólna opowieść, będąca "o czymś". W "Starej historii..." mam problem. Nie jestem pewien, jak mam ocenić opowieść, składająca się głownie z opisów stosunków seksualnych w różnych konfiguracjach i zamroczenia narkotykami. Same opisy są wręcz pornograficzne, przesycone wulgarnością. Zdaję sobie sprawę, że wielu artystów jest znanych z przekraczania granic dobrego smaku, ale tutaj, mimo, że przeczytałem "Łaskawe" jakoś nie wyobrażałem sobie czegoś takiego. Autor serwuje nam tutaj niezwykle silne doznania natury zmysłowej, które raczej odpychają, niż zachęcają do czytania. Sam pomysł jest niezwykły i ciekawy, gdyż autor pokazuje również człowieka i jego drogi, to co czai się za kolejnymi drzwiami korytarzy. Główna postać nie żyje życiem postaci zza drzwi. Ona uczestniczy w konkretnych scenach. Kim jest człowiek? Mężczyzną, kobietą, heteroseksualny, homoseksualny, a może transseksualny? Tutaj mamy wszystko, zależnie od pokoju, do którego trafia główna postać. Nie wiadomo, co jest tutaj prawdzie,e a co jest snem. Zacierają się granice myślenia, pożądania. Littell na nowo definiuje to słowo.
"Stara historia. Nowa wersja" to książka prowokująca, ale autor wykazuje się tutaj wielką inteligencją. Gra z czytelnikiem na jego strunach. Znowu mamy coś na kształt zachwytu lub przeciwwagi. Littell po raz kolejny pokazuje, że nie boi się iść swoją drogą, na której nie ma miejsca dla ugrzecznionych czytelników. Jego proza jest zawsze mocna, czasami wręcz obrazoburcza, ale jedno trzeba mu przyznać. Potrafi przekonać czytelnika do siebie. Sam tym razem powstrzymam się od ostatecznej oceny, gdyż utwór jest niezwykle prowokacyjny. Wyłącznie dla czytelników dorosłych.
Kiedy kilka lat temu przeczytałem opasłe tomisko autora, na dodatek mały druk, byłem zachwycony. Ujęła mnie historia i podejście do tematu, łamanie tabu i ogólna opowieść, będąca "o czymś". W "Starej historii..." mam problem. Nie jestem pewien, jak mam ocenić opowieść, składająca się głownie z opisów stosunków seksualnych w różnych konfiguracjach i zamroczenia narkotykami....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-28
Czasami lubię przeczytać co, co jest lekkie i przyjemne. W tym przypadku wskazywała na to tytuł książki i nie pomyliłem się, co do owego utworu. Opowieść o Vanessie, Pawle i kilku innych osobach może nie jest zawiła, ale to jest akurat plus tej historii. To historia kobiety, która zostawia narzeczonego dosłownie przed ślubem i próbuje dojść do siebie. Zaszywa się w swoim mieszkaniu, na jakiś czas odcinając się od świata. W końcu postanawia dać powtórnie szanse swojemu losowi i loguje się na portalu randkowym, na którym poznaje Emilię oraz tajemniczego Gbura. Nie będę kontynuował tej historii, gdyż autorka serwuje nam kilka niespodzianek, przyznaję, że są one interesujące.
Wielkim plusem tej książki jest ciepło, którym emanuje. Historia ludzi, podobnych do siebie, którzy starają się coś zmienić w swoim życiu i w sobie. A nie zawsze jest to proste. Tutaj mamy opowieść o ludziach z pasjami. Autorka pięknie maluje słowa, zdania. Bez problemu przenosiłem się w jej opowieść, odczuwając prawie namacalnie to, co chce przekazać. Wbrew słodkiej okładce nie jest to historia o życiu w innym wymiarze. Wręcz przeciwnie. Autorka doskonale pokazuje zmagania się postaci z codziennością, a ta nie zawsze jest sielanką.
"Chata nad jeziorem" jest idealną pozycją dla poszukujących chwili zapomnienia w książce bez nadmiaru przemocy, wulgarności i seksu. To piękna opowieść o ludziach, którzy są artystami - malują, rzeźbią, wykonują przedmioty rękodzielnicze. Roma J. Fiszer jest moim nowym, literackim odkryciem, ale bez cienia wątpliwości, sięgnę po inne utwory pisarki, której pióro uwielbiam już od tej książki. Serdecznie polecam.
Czasami lubię przeczytać co, co jest lekkie i przyjemne. W tym przypadku wskazywała na to tytuł książki i nie pomyliłem się, co do owego utworu. Opowieść o Vanessie, Pawle i kilku innych osobach może nie jest zawiła, ale to jest akurat plus tej historii. To historia kobiety, która zostawia narzeczonego dosłownie przed ślubem i próbuje dojść do siebie. Zaszywa się w swoim...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-24
Przeczytałem i chyba po raz pierwszy od dawna poczułem ulgę, że zakończyłem lekturę. I nie dlatego, że książka jest nudna albo coś podobnego. Dawno nie czytałem tak fascynującego reportażu, ale zwyczajnie, autor pokazał coś, o czym większość z nas nie ma pojęcia. Kraj zupełnie inny, na pozór znany, ale Czeszumski zapuszcza się głębiej, ryzykując swoje życie, czego efektem jest ta książka, która jest niezwykła, ale również pokazuje brutalną rzeczywistość, jakże inną od naszego świata, w którym żyjemy. Kraj znany nam z kolorowych strojów w czasie karnawałów, jest zupełnie inny. Książka otwiera oczy w temacie polityków i policji i niestety, są to relacje, które szokują. Przeraziło mnie to, co wyprawia zwykły człowiek, który często, aby przeżyć, musi przejść na ciemną stronę mocy. Ludzie nie mają wielkiego wyboru, ale są zamknięci w swoich trafikach, których gangi zwalczają się wzajemnie. Ta książka powinna znaleźć czytelników na całym świecie, gdyż mamy tutaj niezwykle cenne informacje "z pierwszej ręki". Autor opisuje wszystko w sposób plastyczny, a przy tym niezwykle przejmujący. Handel narkotykami, śmierć, zwłoki na ulicach, to codzienność mieszkańców tego kraju. To co nas szokuje, dla nich jest naturalne. W książce jest wiele historii i wątków, które są niezwykle ciekawe i wzbogacają wiedzę czytelnika. Łukasz Czeszumski to genialny reporter, a jego książki są warte przeczytania. Po raz kolejny widzę w autorze wielki potencjał. Niewielu autorów jest w stanie mnie poruszyć tak, jak Czeszumski. W jego opowieściach wysuwa się wielkie zaangażowanie, profesjonalizm oraz to co najwalniejsze, prawda, której nie ukrywa przed czytelnikiem. Serdecznie polecam.
Przeczytałem i chyba po raz pierwszy od dawna poczułem ulgę, że zakończyłem lekturę. I nie dlatego, że książka jest nudna albo coś podobnego. Dawno nie czytałem tak fascynującego reportażu, ale zwyczajnie, autor pokazał coś, o czym większość z nas nie ma pojęcia. Kraj zupełnie inny, na pozór znany, ale Czeszumski zapuszcza się głębiej, ryzykując swoje życie, czego efektem...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-20
O książce piszę z kilkunastogodzinnym opóźnieniem. Jakiś czas temu otrzymałem tekst w wersji pdf, ale przeczytałem dopiero na papierze. Przeczytałem i zwyczajnie zastanawia się, jak mam ubrać w słowa to, czego doświadczyłem. Nie będę się skupiał na fabule, chociaż ta jest niezmiernie ważna i ciekawa. Kiedy sięgam po książkę, liczą się dla mnie odczucia, moje przeżycia i one są dla mnie odnośnikiem do atrakcyjności utworu.
Wielu z nas przeżyło wybuch reaktora jądrowego w Czarnobylu, niewielu pewnie miało do czynienia z handlem żywym towarem. Autorka zaplata warkocz ludzkich losów, na pozór różnych, a jak się okazuje, mają wspólny mianownik.
O "drugiej połowie nadziei" można i trzeba dyskutować, gdyż autorka porusza szalenie ważne kwestie. Sam przeczytałem ją w skupieniu, gdyż w tej lekturze odnalazłem swoje emocje, zachowania, myśli. To dosyć dziwna sytuacja, ale sama w sobie jest intymna i sprawia, że historia zagubionych dziewczyn, matek i człowieka szukającego ich na własną rękę jest jednocześnie dziwna i fascynująca. Po tej lekturze poczułem się wyczerpany i jednocześnie szczęśliwy. To nie jest rząd liter, zdań czy stron. Mamy tutaj do czynienia z tekstem, który w wielu czytelnikach wywoła katharsis.
Zdecydowanie polecam przed lekturą zaopatrzyć się w chusteczki, gdyż wzruszenia tutaj jest co niemiara. Autorka popełniła tekst niezwykły w mojej ocenie, który wdawać się może być surowym, ale nie jest nim do końca.
W moim przekonaniu ta powieść zostanie zauważona i doceniona przez polskich czytelników. Nie jest to kolejna opowieść o niczym, napisana w sposób banalny i oczywisty. "Druga połowa nadziei" to utwór wybitny. Autorka powołała do życia postaci, nadając im odpowiedzialne funkcje.
Po tę powieść powinien sięgnąć każdy dorosły czytelnik, szczególnie miłośnik literatury. Wielkim plusem jest również przekład, który oddaje "ducha" tego, co pani Borrmann ma nam do powiedzenia. A trzeba przyznać, że pięknie buduje zdania, wspaniale maluje tła. Ta historia wyprowadza czytelnika z letargu, w którym zwyczajnie tkwi. Genialna. Wybitne dzieło.
O książce piszę z kilkunastogodzinnym opóźnieniem. Jakiś czas temu otrzymałem tekst w wersji pdf, ale przeczytałem dopiero na papierze. Przeczytałem i zwyczajnie zastanawia się, jak mam ubrać w słowa to, czego doświadczyłem. Nie będę się skupiał na fabule, chociaż ta jest niezmiernie ważna i ciekawa. Kiedy sięgam po książkę, liczą się dla mnie odczucia, moje przeżycia i one...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-18
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Propozycję mojego ulubionego wydawnictwa Vesper przyjąłem w ciemno. W dużej mierze była to zasługa tajemniczej okładki. Stara, czarno - biała fotografia, a na niej niemowlę i kobieta z zamazaną twarzą. Zaintrygowała mnie okładka, a samą książkę pochłonąłem w kilka godzin. Nie mogę zdradzić zbyt wiele fabuły, aby nie zostać posadzonym o spoilerowanie, ale historia dotyczy Christophera Harrisa, który od zawsze czuje, że coś w jego życiu nie jest takie jak być powinno. Jest brunetem, a jego bracia są ciemnej karnacji, a po rodzicach również nie odziedziczył żadnych cech. I to przeświadczenie z tyłu głowy, które w końcu, kiedy wchodzi w dorosłe życie, zaczyna się w nim potwierdzać.
S. E. Lynes stworzyła historię, która mnie przytwierdziła do krzesła i w jakiś sposób identyfikowałem się z wieloma aspektami kolejnych wątków. Głowna postać wydała mi się być znajoma, bliska. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie i poczułem sympatie do chłopaka, który w swojej zwyczajności i czasami nieporadności stał mi się bliski. Jego życie nie jest usłane różami, ale stara się, aby wszystko było w porządku. W tle grasuje morderca prostytutek i studentek, a on sam przeżywa kryzys tożsamości. Autorka zaskakuje mnie kilka razy swoją fabułą, co jest atutem.
"Matka" ma wielki potencjał do tego, aby stać się hitem wydawniczym i tego życzę Wydawcy i autorce. To prawdziwa perełka wśród nowości, jakie nas zasypują. Siła tej książki tkwi w prostocie. Nie ma tutaj sztuczności, ale jest historia człowieka, który zwyczajnie chce poznać prawdę. Los wydaje mu się w tym sprzyjać, ale czasami daje pstryczka w nos. Fajne jest to, że autorka nie sili się na super oryginalną postać, ale pokazuje życie człowieka zza rogu. Nie robi z niego bohatera, ale zamiast tego "uczłowiecza go". Nie sposób nie polubić Christophera.
Tak książka zwodzi, prowokuje i ciut uzależnia. Na szczęście mamy tutaj - nie boję się użyć tego słowa - doskonałe tłumaczenie, które pozwala nam zrozumieć ogrom emocji postaci z książki.
Podsumowując jest to książka, po którą warto sięgnąć i się z nią zaznajomić. osobiście nie rozumiem porównania polskiego wydawcy "Matki " do "Dziewczyny z pociągu" Pauli Hawkins. Miałem okazję przeczytać "Dziewczynę..." i uważam, że nie dorównuje "Matce" w żaden sposób, a równanie tych dwóch dzieł jest krzywdzące dla "Matki", która jest książką wartościową, pokazująca przemiany człowieka na tle społeczeństwa w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Nadmienię jeszcze tutaj, że mamy również wątek polski.
Serdecznie polecam.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Propozycję mojego ulubionego wydawnictwa Vesper przyjąłem w ciemno. W dużej mierze była to zasługa tajemniczej okładki. Stara, czarno - biała fotografia, a na niej niemowlę i kobieta z zamazaną twarzą. Zaintrygowała mnie okładka, a samą książkę pochłonąłem w kilka godzin. Nie mogę zdradzić zbyt wiele fabuły, aby nie zostać posadzonym o...
2019-03-17
Bez wątpienia byłem bliski ominięcia tej lektury szeroki łukiem, ale po rekomendacji polskich wydawców w prywatnej rozmowie zdecydowałem się na jej przeczytanie. Okładka wskazuje, że jest to opowieść, której akcja dzieje się w kosmosie, a ja jestem daleki od takich lektur. Pokuszę się o żarcik, że dzielą nas miliony lat świetlnych. I nie ma w tym przesady. Nie lubię science fiction, zwyczajnie mnie nudzi. A w tym przypadku...?
Książka w konwencji space opera jest lekturą, której akcja toczy się w galaktyce, ale nie to jest tutaj najważniejsze. W ogólnym skrócie opowieść traktuje o ludziach, rozsianych po różnych galaktykach. Zmiana orbity nie zmienia ludzi, a problemy się piętrzą. Odkrycie Nurtu, tak nazwano pozawymiarowe pola, do których uzyskano dostęp do innych światów. Nurt okazuje się być niestabilny, co zagraża ludzkości, odcinając ją od kontaktu z innymi. Galaktykom grozi zagłada, a odwrócić bieg historii i to co nieuniknione, próbuje trójka śmiałków, których team jest niezwykły.
"Upadające imperium" to książka, którą nie czyta się jak fantastykę. Postaci i miejsca są wspaniale nakreślone, czytelnik od początku zostaje wręcz wessany do środka opowieści, a sam autor nie żałuje również scen pełnych humoru. Ta książka jest dla mnie pokazaniem również dróg, które pokonuje człowiek w swoim życiu, a analogie planet itd są doskonałymi odnośnikami do tego, co nas spotyka. Warto sięgnąć po pierwszy tom. Kolejne w przygotowaniu. Polecam.
Bez wątpienia byłem bliski ominięcia tej lektury szeroki łukiem, ale po rekomendacji polskich wydawców w prywatnej rozmowie zdecydowałem się na jej przeczytanie. Okładka wskazuje, że jest to opowieść, której akcja dzieje się w kosmosie, a ja jestem daleki od takich lektur. Pokuszę się o żarcik, że dzielą nas miliony lat świetlnych. I nie ma w tym przesady. Nie lubię...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-01
Nowa książka Nataszy Sochy, pokazuje wszechstronność autorki. Tym razem pisarka na tapetę bierze małżeństwo, a właściwie jego karykaturę. Między Cecylią i Wiktorem wszystko zostało dawno zakończone, ale żadne z nich nie mówi głośno tego słowa, do którego spełnienia dąży. Żyją w jednym domu, ale obok siebie, a ich oddalanie przeradza się we frustrację, w stany zmienne, wręcz niebezpieczne. Znacząco się różnią od siebie, ale jednak mają coś wspólnego, co nie pozwala przerwać im tego toksycznego związku, który zabija ich powoli.
Wypadek Cecylii zmienia wiele. Wiktor tkwi w romansie ze studentką, ale stara się również dbać o żonę, która trafiła na wózek inwalidzki, na jakiś czas. Tutaj w pewnym momencie kończy się dla mnie logika, kiedy mężczyzna jest rozdarty między romansem, a potrzebą pomocy żonie. W tym sęk, że ta całą sytuacja strasznie mnie irytowała. Ich relacje istnieją na zasadzie - "Nie chcę, ale muszę".
(Nie)miłość pokazuje obnażone stany człowieka, który zwyczajnie nie ma siły ciągnąć farsy, ale nie ma tez odwagi powiedzieć drugiej stronie stanowcze STOP. Brawo dla autorki za głębokie stany emocjonalne postaci. Opisała je perfekcyjnie, przez co czytelnik jeszcze mocniej angażuje się w sprawę tych ludzi. Penie wielu z czytelników odkryje tam siebie.
Natasza Socha udowadnia, że żadna tematyka nie jest jej obca i swobodnie porusza się w różnych dziedzinach. Lekkie pióro i głębokie emocje. Czy trzeba czegoś więcej? Serdecznie polecam.
Nowa książka Nataszy Sochy, pokazuje wszechstronność autorki. Tym razem pisarka na tapetę bierze małżeństwo, a właściwie jego karykaturę. Między Cecylią i Wiktorem wszystko zostało dawno zakończone, ale żadne z nich nie mówi głośno tego słowa, do którego spełnienia dąży. Żyją w jednym domu, ale obok siebie, a ich oddalanie przeradza się we frustrację, w stany zmienne, wręcz...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-24
Dan Millman serwuje opowieść nietypową, która prowokuje do myślenia. Nie jest to książka, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Opowiada o młodym studencie i jego przyjacielu, którego nazywa Sokratesem. Dan jest młodym sportowcem, któremu wydaje się, że świat leży u jego stup. Kiedy poznaje Sokratesa, ten za pomocą rozmów, zachowań i odrobiny magii prowokuje go do myślenia, które zmienia nastawienie Dana do siebie i własnych ograniczeń, pomagając mu przekraczać kolejne granice. Pracownik stacji paliw staje się jego mentorem i przewodnikiem, pomagając mu odnaleźć prawdy dotyczące życia, filozofii i siebie. Sokrates sprawia, że młodzieniec zaczyna rozumieć, że świat, w którym żyje, jest ułudą. Praca na wielu płaszczyznach zmienia jego sposób myślenia i postrzegania świata, czyniąc z niego nowego człowieka. Sokrates jest dla niego duchowym przewodnikiem w drodze do odkrycia na nowo samego siebie, ale również pokonywania własnych ograniczeń.
Książka składa się głównie z interakcji dwóch mężczyzn, ale czytelnik widzi, jakie zmiany zachodzą w Danie. Bardzo mi się spodobała forma przekazu tej lektury. Autor pod przykrywką na pozór błahej historii przemyca wielkie mądrości, na szczęście nie z gatunku tych mocno oklepanych. Jest jeszcze coś. Spojrzenie na życie, na świat, na nasze oczekiwania, sukcesy i porażki. Każdy punkt widzenia zmienia nas. Ważne jest, aby patrzeć pod dobrym kątem.
Lektura na początku może wydać się nużąca, ale po pewnym czasie wchodzimy w nurt i płyniemy razem z postaciami, chłonąc przekazy, będące czymś niezwykłym i ważnym. Książka nie tylko dla fascynacji filozofii. Każdy wyniesie z niej coś dla siebie. Polecam.
Dan Millman serwuje opowieść nietypową, która prowokuje do myślenia. Nie jest to książka, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Opowiada o młodym studencie i jego przyjacielu, którego nazywa Sokratesem. Dan jest młodym sportowcem, któremu wydaje się, że świat leży u jego stup. Kiedy poznaje Sokratesa, ten za pomocą rozmów, zachowań i odrobiny magii prowokuje go do myślenia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-14
"Nowe jutro " to historia młodej dziewczyny, maturzystki Oliwi, która wydaje się nie odstawać od reszty rówieśników. Lubi dobrą zabawę i szaleństwa, ale z drugiej strony jest odpowiedzialną, młodą kobietą, która ma swoje tajemnice. Oprócz nauki udziela się w przedszkolu jako wolontariuszka, ale robi to bardziej z chęci ucieczki z domu niż z potrzeby serca. To tam w niefortunnych okolicznościach poznaje Mikołaja, chłopaka z którym z czasem nawiąże bliższe relacje. Oliwia ma przyjaciółkę, z którą lubi się spotykać i ciągną się za nią koszmary z przeszłości, o których nie potrafi zapomnieć. Zdaje sobie sprawę z faktu, iż niełatwo będzie pogodzić się z tym, co się stało.
Agata Polte, do tej pory nieznana ami autorka, popełniła opowieść o trudnych wyborach w wieku dorastania, o rodzinnych patologiach i ich konsekwencjach. Wypadek sprzed trzech lat wpłynął na funkcjonowanie rodziny i jej powolny rozkład. Książka jest skierowana głownie dla młodego odbiorcy, ale dorosły czytelnik znajdzie w niej również coś dla siebie. Narracja pierwszoosobowa pogłębia tutaj relację czytelnik - autor. Autorka zbudowała świat zbliżony do tego, który znamy i tym zdobywa sobie moje uznanie. Polecam.
"Nowe jutro " to historia młodej dziewczyny, maturzystki Oliwi, która wydaje się nie odstawać od reszty rówieśników. Lubi dobrą zabawę i szaleństwa, ale z drugiej strony jest odpowiedzialną, młodą kobietą, która ma swoje tajemnice. Oprócz nauki udziela się w przedszkolu jako wolontariuszka, ale robi to bardziej z chęci ucieczki z domu niż z potrzeby serca. To tam w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-07
Do lektury podszedłem bez większych oczekiwań. Okładka wskazuje na ckliwe romansidło, ale pomyślałem, że WAB nie wydaje gniotów. Tak się stało, że pojawiła się szansa na egzemplarz przedpremierowy. Zacząłem czytać rano i z każdą stroną otwierałem oraz szerzej usta, co jakiś czas zerkając na okładkę, czy oby na pewno nie czytam Nicolasa Sparksa.
Nie będę pisał o fabule, gdyż o niej można przeczytać na okładce i w sieci. Ta nie jest zawiła. Dwojga ludzi spotyka się i...no właśnie. To nie jest tak do końca. Kiedy spotyka się kobieta w trakcie rozwodu oraz bezdomny, który postanawia zamieszkać w domku nad morzem, który należy do niej, wszystko wskazuje na kraksę. A jednak nie. Anna Turska, jeszcze żona współwłaściciela jednej z największych kancelarii prawnych w Trójmieście, z wykształcenia psycholog, zajmująca się domem i dorosłym synem. On, Adam, człowiek znikąd, z przeszłością, do której nie chce wracać, z bagażem nieufności do ludzi. Kiedy spotyka się dwoje pokiereszowanych ludzi na świecie, ten czyni wszystko, aby ich połączyć. To, co pozornie wydaje się niemożliwe, staje się ostatecznie faktem, wbrew wielu przeciwnościom.
Autor wspaniale naszkicował postacie Anny, Adama jak również drugoplanowe - Eryk i Filip. Nie wspomnę o tle, które jest wręcz doskonałe. Ta historia wbrew pozorom nie jest ckliwym romansidłem, ale opowieścią przybliżającą nam problem którym jest wykluczenie społeczne i bezdomność. Ale nie tylko. Autor pokazuje, że miłość nie zna granic,a nam nie wolno oceniać człowieka na podstawie jego wyglądu. Wszak każdy człowiek to historia, zlepek doświadczeń, niezliczona ilość godzin i bić serca. Pewnie za jakiś czas wrócę do tej powieści, gdyż mnie oczarowała. Bez wątpienia przypadnie miłośnikom książek Nicolasa Sparksa, do których się zaliczam, ale nie tylko. To naprawdę piękna opowieść o ludziach, którzy są podobni do nas. Serdecznie polecam i zachęcam do lektury.
Do lektury podszedłem bez większych oczekiwań. Okładka wskazuje na ckliwe romansidło, ale pomyślałem, że WAB nie wydaje gniotów. Tak się stało, że pojawiła się szansa na egzemplarz przedpremierowy. Zacząłem czytać rano i z każdą stroną otwierałem oraz szerzej usta, co jakiś czas zerkając na okładkę, czy oby na pewno nie czytam Nicolasa Sparksa.
Nie będę pisał o fabule,...
2019-01-28
Kilka miesięcy temu postanowiłem popełnić kryminał. Jest to gatunek, który jest mi obcy w sferze pisania i w związku z tym zakupiłem kilka książek traktujących o medycynie sądowej itd. Niestety, zobaczyłem kilka obrazków z autopsji i odechciało mi się pisania kryminału. Niestety, nie słyszałem o tej książce, a trafiłem na nią przy kasie Empiku z przeceną 50 procent. A szkoda...
Shepherd wprawdzie pisze niezwykle zajmująco, a cała książka jest w dużej mierze biografią, zresztą jest napisana na polecenie psychoterapeuty. Zawsze byłem ciekaw, dlaczego lekarze wybierają specjalizację medycyny sądowej, czyli sekcje zwłok i nie tylko. W tej książce po części zostaje zaspokojona moja ciekawość. Autor opisuje swoje życie, czasami nawet zbyt osobiście, ale skoro istnieje takowa potrzeba, to można mu to wybaczyć.
Autor jest czołowym lekarzem medycyny sądowej w Wielkiej Brytanii. W książce najwięcej miejsca przeznacza na opisy konkretnych przypadków, które momentami wydają się być komuś takiemu jak ja, zbyt makabryczne, a jednocześnie niezwykle zajmujące. Trzeba przyznać, że Shepherd potrafi przekazywać wiedzę komuś zupełnie niezorientowanemu w temacie. Zaliczam się do takich osób. Jego praca polega na identyfikowaniu zwłok, diagnozowaniu przyczyny śmierci. Uważa, że ze zwłok można wyczytać życie człowieka, jaki był i tak dalej.
Książkę polecam osobom mniej wrażliwym. Warto przeczytać, tym bardziej, ze autor brał udział w akcji ratunkowej w czasie tragedii Word Centre oraz autopsji księżnej Diany.
Kilka miesięcy temu postanowiłem popełnić kryminał. Jest to gatunek, który jest mi obcy w sferze pisania i w związku z tym zakupiłem kilka książek traktujących o medycynie sądowej itd. Niestety, zobaczyłem kilka obrazków z autopsji i odechciało mi się pisania kryminału. Niestety, nie słyszałem o tej książce, a trafiłem na nią przy kasie Empiku z przeceną 50 procent. A...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-19
"Tylko jeden wieczór" jest opowieścią, która toczy się w okresie świąt Bożego Narodzenia. Dla jednych to czas magiczny, pełen miłości i przebaczenia, dla innych jest to czas frustracji, udawania i sztuczności. Głowna bohaterka jest znaną autorką, która przybrała pseudonim Amelia Diamond. Wspięła się na szczyt, gdzie zbudowała swoje życie, które jest perfekcyjne dla tysięcy idolek, a koszmarem dla niej samej. Wpadła w pułapkę blichtru i życia na pokaz. Nikt jje nie szanuje, nawet mąż i dzieci. Mąż jest z nią dla pieniędzy. Za nie zgadza się na publiczne zdjęcia, na których pozują jako kochająca się rodzina. Śmierć siostry Amelii sprawia, ze ta powoli zaczyna zmieniać swoje spojrzenie i dostrzega, że to co osiągnęła, tak naprawdę nie przynosi jej spokoju i szczęścia. Zbliża się Wigilia i aktorka musi przyjąć na ten czas osieroconą córkę jej siostry. Amelia obawia się skandalu związanego ze śmiercią i życiem jej siostry i siostrzenicy. W końcu nieznany ojciec Julki nie przyniesie jej splendoru, a sama nie może zając się wychowywaniem dziewczyny. Najrozsądniejszym wyjściem zdaje się być poszukiwanie biologicznego ojca Julki.
"Tylko jeden wieczór" okazał się być ciepłą historią, co jest naturalne, kiedy pisze się o tym okresie. Warto sięgnąć i przekonać się, czy życie "na świeczniku" przynosi szczęście.
"Tylko jeden wieczór" jest opowieścią, która toczy się w okresie świąt Bożego Narodzenia. Dla jednych to czas magiczny, pełen miłości i przebaczenia, dla innych jest to czas frustracji, udawania i sztuczności. Głowna bohaterka jest znaną autorką, która przybrała pseudonim Amelia Diamond. Wspięła się na szczyt, gdzie zbudowała swoje życie, które jest perfekcyjne dla tysięcy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-19
W weekend zakończyłem czytanie "Zaginionych" i nie potrafię przestać myśleć o tej książce. Gibney debiutuje w roli pisarki, ale jest przy tym niezwykle profesjonalna. Życzę każdemu z nas, piszących, takowego debiutu. "Zaginieni" jest pierwszym tomem (już się cieszę), opowiadającym historię która biegnie dwutorowo. Mamy czasy współczesne oraz lata siedemdziesiąte XX wieku. Śledztwo prowadzi nieustępliwa inspektor Lottie Parker, samotna matka dwojga niefrasobliwych dzieci.
Patricia Gibney napisała historię byłych wychowanków katolickiego sierocińca, tego, co działo się za murami oraz jak to rzutuje na ich dorosłe życie, które często jest jednym wielkim koszmarem. Obawiałem się, że autorka napisze kolejny utwór, który będzie atakował Kościół katolicki i po części tak jest, ale nie zapominajmy, że jest to fikcja literacka, a tutaj warto śledzić fabułę i przekład na język polski, który jest naprawdę doskonały.
"Zaginieni" to opowieść o tym, że kiedyś przyjdzie zapłacić nam za nasze złe czyny i czasami może to się stać w najmniej oczekiwanym momencie. Autorka ma wielki dar i zarówno wróżę jak i życzę przekładów na wiele języków. Stosuje metodę Hitchcocka, czyli najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem reszta. W "Zaginionych" na jednym trzęsieniu się nie kończy. To książka mroczna, trzymająca w napięciu. Autorka wspaniale kreśli postacie, nikogo nie wybiela, ale także nie oskarża. Nie wiem, w czy tkwi jej moc, ale osobiście mam po niej niezapomniane wrażenia. Lubię klimaty, które zaspokajają moje potrzeby poczucia się w środku akcji, która jest niebezpieczna. Polecam serdecznie.
W weekend zakończyłem czytanie "Zaginionych" i nie potrafię przestać myśleć o tej książce. Gibney debiutuje w roli pisarki, ale jest przy tym niezwykle profesjonalna. Życzę każdemu z nas, piszących, takowego debiutu. "Zaginieni" jest pierwszym tomem (już się cieszę), opowiadającym historię która biegnie dwutorowo. Mamy czasy współczesne oraz lata siedemdziesiąte XX wieku....
więcej mniej Pokaż mimo to
Zacznę recenzję od tego, że czekałem na tę książkę od dawna, ale kiedy ją otrzymałem, musiałem „dojrzeć” do jej przeczytania. Powodów było kilka. Pierwszy to taki, że znam autora osobiście, ale nie uznaję dawania „laurek” osobom, które znam i cenię. Zawsze staram się oceniać utwór, nie człowieka. Obaj wykonujemy podobną pracę i obaj wiemy, jak ważne jest tutaj pozostawienie odczuć „poza gabinetem”. Moja ocena książki pozostaje wyłącznie w chłodnym procesie analizy. Nie ukrywam, że mocno obawiałem się, gdyż tematyka jest jednocześnie trudna, zawiła i emocjonalna. Jak przekazać problem stresu pourazowego, aby nie urosło to w schematyzm i nie poszło w to, co znamy z innych książek, a co często jest kopiowaniem czegoś co z czasem staje się mdłe i nudne? Przednia okładka przykuwa uwagę. Splecione dłonie mężczyzny i kobiety. Dwa nieśmiertelniki. Jedna wielka niewiadoma, obiecująca wiele.
Napiszę wprost. Wiedziałem, że Tomek sprosta zadaniu. Skąd takie przekonanie? Kiedy autor wierzy w swój utwór, to ten w jakiś sposób sam się broni. I obronił się doskonale. PTSD (Zespół stresu pourazowego) to zmiany w ciele i duszy, które nieumiejętnie leczone mogą przyczynić się do pogłębienia stanów chorobowych. Dlatego tutaj niezbędne jest wdrożenia leczenia zespołu specjalistów, ale także pomoc i wyrozumiałość osób z otoczenia.
Pisarz doskonale porusza się po meandrach choroby, ale również doskonale opisuje interakcje poszczególnych postaci w kraju i miejscu do którego wraca po wykonanej misji. Tutaj należy pamiętać, że każda walka, wojna, potyczka i ciągły stres zmieniają jednostkę na wielu płaszczyznach, a „misja pokojowa” jest okupiona przemocą i ciągłym stresem i strachem o własne życie i zdrowie. Często kolejne terapie nie zdają się na wiele, często osoba nie kwalifikuje się na terapię ze względu na nikłe oddziaływania które podejmuje w relacji z terapeutą.
Piotr Walczak wraca do Polski i osiada w domu, który otrzymuje w spadku po zmarłym dziadku. Wierzy, że w tym miejscu odnajdzie ukojenie i zdystansuje się do tego, co spotykało go w Afganistanie, ale niestety, proza życia zaskakuje częściej niż byśmy sobie tego życzyli. Na uwagę zasługują poszczególne sceny, które są jakby wytłumaczeniem działań Piotra. Zastanawiam się czy autor świadomie stosuje sceny wywołujące w czytelniku skrajne odczucia które angażują zmysły czytelnika, nie pozostawiając go obojętnym na to, co się dzieje na łamach kolejnych stron. Spotkanie z kobietą, która jest również poturbowana przez los pozornie pomaga mu odnaleźć się w miejscu, w którym zdecydował się żyć. Jednak nie zawsze jest tak jak oczekujemy, co Tomasz Betcher znowu pokazuje. Kiedy spotykają się dwa żywioły, nie może być sielanki. Autor świetnie pokazuje ciemną stronę przemocy, zranienia, traumy i przeszłości. W utworze widać niezwykłą pracę nad książką, szczególnie w sferze psychologicznej. Emilia , Natalia i Janek kontra osoba „z innego świata”. Czy rodzące się uczucia mogą zmienić człowieka? Wszakże panuje przekonanie, że najtrwalsze są uczucia rodzące się w męczarniach.
„Żołnierskie serce” to opowieść niezwykle emocjonalna, dobrze napisana, dopracowana i pełna emocji. Tomasz Betcher jest nie tylko doskonałym terapeutą, ale również doskonale włada piórem, o czym mogłem się przekonać po raz kolejny. Pokazanie życia w cieniu koszmaru, niosąc na sobie ciężar winy nie jest łatwe dla pisarza. Autor ma odpowiednią wiedzę psychologiczną i z tego co wiem, inspirację do książek czerpie z pracy w swoim gabinecie, co jest dodatkowym atutem aby sięgać po jego książki, a każda jest napisana na wysokim poziomie.
Dlaczego warto przeczytać „Żołnierskie serce”? Nie jest to książka jedna z wielu, ale jest to opowieść charakteryzująca się czymś, co prywatnie nazywam „prawdą w literaturze”. Nie lukrowana literatura, ale kiedy autor pisze wprost, nie patrząc na oczekiwania czytelnika, nie chce mu się przypodobać, ale pisze to co mu „w sercu gra”, wtedy jest szansa na sukces. Czytelnik potrzebuje „prawdy w literaturze”. Tomasz Betcher jest prawdziwy i dlatego zdobywa szturmem kolejnych czytelników, których bez wątpienia będzie przybywało.
Za egzemplarz dziękuję Księgarni Tania Książka.
Zacznę recenzję od tego, że czekałem na tę książkę od dawna, ale kiedy ją otrzymałem, musiałem „dojrzeć” do jej przeczytania. Powodów było kilka. Pierwszy to taki, że znam autora osobiście, ale nie uznaję dawania „laurek” osobom, które znam i cenię. Zawsze staram się oceniać utwór, nie człowieka. Obaj wykonujemy podobną pracę i obaj wiemy, jak ważne jest tutaj pozostawienie...
więcej Pokaż mimo to