Amulet Roma J. Fiszer 6,0
ocenił(a) na 610 tyg. temu Za powieść Romy J. Fiszer zabierałam się aż dwa razy. Za pierwszym poddałam się po mniej więcej osiemdziesięciu stronach, nie czując w ogóle chemii do tej historii. Po jakimś czasie usiadłam do niej jeszcze raz i nie powiem, że przepadałam, ale po przebrnięciu przez tę zaporową granicę, poczułam jakąś nić porozumienia z bohaterami.
Do sięgnięcia po Amulet zachęcił mnie opis. A i sam tytuł nie był bez znaczenia. Lubując się w ezoteryce, magii, zaklęciach i wszelkiej maści talizmanach i amuletach właśnie, byłam ciekawa, cóż może skrywać się w tej historii. Po przeczytaniu całości mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony bowiem historia mi się w większości podobała, ale z drugiej... Poza powieścią obyczajową ze sporą dozą romansu, mamy tutaj swego rodzaju przewodnik po Tatrach i Małym Morzu.
I to połączenie byłoby udane, gdyby nie postać Marka, która położyła ów fabułę na amen. Słowo daję, nie mogło być w tej książce nic bardziej niemożliwego niż ten osobnik, pasujący jak kwiatek do kożucha. Przez niego ta historia jest momentami infantylna, a wręcz absurdalna.
Gdyby jednak pominąć Marka, a właściwie jego dziecięcą osobowość, to wszystko inne miałoby przysłowiowe ręce i nogi. Oczywiście można by się spierać nad tym, czy więcej tu powieści, czy wspomnianego przewodnika, ale historia Marty i Piotra byłaby wiarygodniejsza.
Tymczasem skupiając się na samej relacji głównej bohaterki i tatrzańskiego ratownika można zanurzyć się w pięknej zimowej górskiej scenerii, która pomimo wydawać by się zimna, jest gorąca niczym żarzące się w kominku drewno. I to jest ta najpiękniejsza i najfajniejsza część tej powieści. Gdy oboje pojawiają się na kartach Amuletu, chłonie się tę historię całym sobą. Aż chce się być tuż obok nich i cieszyć się uczuciem, które się wokół nich rodzi.
Potem jednak przechodzimy do tej części wypełnionej przeróżnymi faktami historycznymi i odhaczaniem poszczególnych miejsc w Tatrach czy na Kaszubach i zaczyna się robić tak bardziej wykładowo niż powieściowo. I być może nie są te wszelkie informacje aż takie nachalne, ale... ten urok historii dwojga ludzi maleje, a tempo zaczyna hamować.
Oczywiście jest tutaj walor edukacyjny i ekologiczny. Autorka pochyla się nad tematem eksploracji środowiska naturalnego przez człowieka, tego, jak niszczymy to, co dała nam natura i zmian zachodzących zarówno na północy Polski, jak i południu kraju. I to w pewnym sensie duży plus. Roma J. Fiszer próbowała połączyć przyjemne z pożytecznym w Amulecie i chwilami całkiem nieźle jej to wychodziło, innym razem tych informacji w jednym miejscy było – jak dla mnie – za dużo. Niemniej wierzę, że wielu czytelników zwróci na to uwagę i wzrośnie świadomość społeczna oraz ludzie zaczną pochylać się nad ochroną środowiska.
Podsumowując: Amulet to powieść łącząca w sobie obyczaj, romans i przewodnik historyczno-ekologiczny. Poruszona ważne tematy i łączy to z historią, która ma być lekka i przyjemna w odbiorze. Jak wyszło? Musicie przekonać się sami.