Jedyne ocalałe Riley Sager 6,8
Quincy, Lisa i Samantha przeżyły piekło na ziemi. Każda z nich wyszła cało z prze-okrutnych tragedii. Całe życie skupiają na tym, żeby „żyć normalnie”, ale nadany im przydomek „jedyne ocalałe”, ludzka ciekawość i fascynacja zbrodniami, które przetrwały nie pozwala im o tym zapomnieć.
Quincy ma wrażenie, że jej się to w jakiś sposób udaje, oddaje się swojej pasji, a przeżyte traumy skrzętnie skrywa pod maską szczęśliwej blogerki.
Niestety gdy Lisa zostaje znaleziona martwa, otwiera się przysłowiowa „puszka pandory”, a w życiu Quincy nagle pojawia się Samantha, dodatkowo wywlekając skrywane przez dziewczynę emocje, żal, strach i poczucie winy. Po raz kolejny życie Quincy jest zagrożone.
W obliczu mnóstwa niezbyt pochlebnych recenzji, ja muszę stwierdzić, że ta książka, mi akurat podobała się bardzo. Zgodzę się, że autor ma w swoim dorobku lepsze pozycje, ale nie zapominajmy, że ta książka była jego debiutem i ja zaliczam go do bardzo udanych.
Początek historii jest dosyć powolny, ale i tak wzbudził moją ciekawość. Irytujące zachowania głównej bohaterki, mają podłoże w tym co przeżyła i bardzo chciałam odkryć co tak naprawdę stało się tamtej nocy w Pine Cottage.
Autor w stylu slow burn buduje napięcie, które wzrasta z każdą stroną i jak na Riley Sagera przystało dorzuca mnóstwo zwrotów akcji i zaskakujących wątków.
Jest to mroczny, fabularnie ciekawy thriller, z zakończeniem, które jest jednocześnie wisienką na torcie i rozczarowaniem, bo takiego obrotu wydarzeń to się nie spodziewałam!
Dla mnie twórczość Sagera jest dość specyficzna i przyznam, że to jest mój vibe. Po raz kolejny udało mu się mnie zaskoczyć i wciągnąć w historię.
Lubię jego pióro i wyobraźnię. Nawet gdyby nie podano mi nazwiska, nie miałabym problemu ze wskazaniem go jako autora, co według mnie świadczy o jego oryginalności w tym porządnie nasyconym gatunku.
Książka z pewnością nie należy do tych, którą pokochają wszyscy, ale z pewnością jest warta uwagi.