rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czytelnicze zmieniają się a ja sam staję się coraz mocniej krytyczny w stosunku do lektur.

"Ostatni dzień" spełnił większość moich oczekiwań i w mojej ocenie książka zasługuje na zainteresowanie fabułą. Nie ma tutaj wielu odkrywczych momentów, ale ja skupiłem się na całości, na faule, na dialogach i na motywie przewodnim, a jest nim morderstwo z premedytacją. Zamordowanie ciężarnej kobiety nie pozostaje bez echa, a to dopiero początek wstępu do historii, która pokazuje autorkę w całej okazałości. Luanne Rice potrafi kreślić portrety psychologiczne i tworzyć fabułę, która się zagęszcza, nadając czytelnikowi smaczku i aury tajemniczości, a przecież o to w tym chodzi. Ostatnie tygodnie zmarłej kobiety wydają się być kopalnią odkryć jakie zaskakują tych, dla których była krystalicznym zwierciadłem. Historia ma wiele wątków, ale czytelnik nie gubi się w ich gąszczu. Autorka oszczędza nam pogoni akcji, a w zamian skupia się na postaciach, rysując ich portrety niczym wytrawny malarz.

Sam nie do końca zrozumiałem motywy zbrodni, to jednak nie przeszkadza, abym książkę polecił, gdyż w mojej ocenie jest warta uwagi. Polecam.

Sięgając po "Ostatni dzień" miałem wielki apetyty na coś wyjątkowego i coś wciągającego. Od pewnego czasu moje oczekiwania czytelnicze zmieniają się a ja sam staję się coraz mocniej krytyczny w stosunku do lektur.

"Ostatni dzień" spełnił większość moich oczekiwań i w mojej ocenie książka zasługuje na zainteresowanie fabułą. Nie ma tutaj wielu odkrywczych momentów, ale ja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię czytywać autora, ale tym razem zaczęły mi przeszkadzać wulgaryzmy, które są jakby przeniesieniem tła historii i języka postaci, ale tutaj jednak jakoś nie do końca korespondowały z tym, co pamiętam z innych powieści. Jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować pewną ilość "przerywników", ale kiedy one się mnożą i język w dialogach jest bardzo ubogi, wtedy zaczyna mi to przeszkadzać.

To jest jedyny minus, który podkreślam i nie wydaje mi się, aby były to złe intencje Autora, ale raczej próba skopiowania języka postaci i nadanie im autentyczności. Morderstwa i śledztwa toczą się wartko, a autor ma pojęcie jak mało kto o pracy organów ścigania oraz o tym, co toczy się za drzwiami komisariatów. Ćwirlej jest dobrym obserwatorem ludzi i potrafi swoje obserwacje przenieść na papier.

Podkomisarz Aneta Nowak potrafi analizować, dociekać i prowadzić sprawy, narażając swoje życie. Postacie są ciekawe, doskonale opisane, a dialogi żywe. Jednak czegoś mi tutaj brakuje w stosunku do innych książek autora. Nie do końca uwierzyłem w "Nagą prawdę".

To kolejny tom z historiami podkomisarz Anety Nowak, jednak nie dający mi satysfakcji w pełnym tego słowa znaczeniu. Ćwirlej wybija się ponad przeciętność, jednak nie mogę nazwać go mistrzem gatunku. To jednak nie przeszkadza mi w tym, aby polecić zarówno autora jak i jego książki.

Dużym plusem jest fakt, że autor wymyka się schematom, co przysporzyło mu zarówno nowych czytelników jak i krytyków jego stylu. Zwyczajnie o Ćwirleju jest głośno i to raczej się nie zmieni. Osobiście czytam i czytał będę szacownego autora, a innym polecał jego książki, które mogą być dla niektórych odkrywcze, a innych wprowadzać w zakłopotanie.

Lubię czytywać autora, ale tym razem zaczęły mi przeszkadzać wulgaryzmy, które są jakby przeniesieniem tła historii i języka postaci, ale tutaj jednak jakoś nie do końca korespondowały z tym, co pamiętam z innych powieści. Jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować pewną ilość "przerywników", ale kiedy one się mnożą i język w dialogach jest bardzo ubogi, wtedy zaczyna mi to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tekst zacznę od stwierdzenia, które szczególnie jest ważne patrząc na tę lekturę. Aby zacząć żyć, trzeba najpierw umrzeć, a raczej poznać smak tego stanu, które wbrew pozorom nie zawsze oznacza brak ciśnienia, czy akcji serca. Tytułowa Violette w życiu przeżyła wiele i nie były to chwile, których wspomnienie wywołuje w niej ekscytację. Spokój ducha uzyskała rozpoczynając pracę ...na cmentarzu. To tutaj, wśród grobów odnalazła sens życia oraz spokój. Violette nie jest typową kobietą, jakie znamy, ale pokazuje czytelnikowi świat, o jakim na co dzień staramy się nie myśleć, ale przecież on istnieje i nie mamy na to wpływu. Komunikowanie się ze zmarłymi, którzy na pozór milczą może się okazać być doskonałą autoterapią i doprowadzić do zmian osobowościowych. Violette spełnia się jako grabarz i obserwator ludzi odwiedzających bliskich na cmentarzu.

Valerine Perrin stworzyła historię, którą pokochały miliony. I słusznie... Oprócz niezwykłej fabuły i świetnego tłumaczenia otrzymujemy niezwykły obraz, na pozór sielski, ale czy do końca tak jest? Autorka pokazuje obrazy z życia często już w trakcie pogrzebu, przemowy, rozpacz bliskich i Vilette, która jest gdzieś po środku i zdaje się nie być niewzruszona tym, czym już przesiąkła i czego stała się częścią. Intymne momenty, do których zalicza się pogrzeby tutaj są subtelnie naszkicowane i pokazane ze smakiem i szacunkiem. Tytułowa bohaterka pokazuje nam dlaczego żyjemy i co mamy robić, aby to życie przeżyć w radości.

Dlaczego ta książka jest niesamowita? W moim rankingu jest to najlepsza powieść, jaką czytałem od dawna ze względu na treść, przekaz i wrażliwość autorki. Autorka z wykształcenia fotograficzka i scenarzystka ma niesamowitą zdolność do budowania plastyczności obrazu słowa.

W "Życiu Violette" nie ma pośpiechu, brakuje porywających scen akcji, a mimo to opowieść wciąga od pierwszej strony. Należy tutaj wspomnieć o pięknym wydaniu w twardej oprawie. Takich historii nie zapomina się po ostatniej stronie. Violette osiada gdzieś w sercu i czytelnik ma świadomość, że kiedyś trafi w takowe miejsce i nie ma od tego ucieczki. Czasami gorzka prawda może okazać się być niezwykle inspirująca i oczyszczająca. Czekam na ekranizację tej niezwykłej opowieści, gdyż nie mam wątpliwości, że takowa nastąpi.

Tekst zacznę od stwierdzenia, które szczególnie jest ważne patrząc na tę lekturę. Aby zacząć żyć, trzeba najpierw umrzeć, a raczej poznać smak tego stanu, które wbrew pozorom nie zawsze oznacza brak ciśnienia, czy akcji serca. Tytułowa Violette w życiu przeżyła wiele i nie były to chwile, których wspomnienie wywołuje w niej ekscytację. Spokój ducha uzyskała rozpoczynając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

William w dzieciństwie zabija kruka i zapomina o tym fakcie. Jego czyn można usprawiedliwoć na wiele sposobów, albo też o nim zapomnieć tak jak on zapomina. Jego życie jest pozornie szczęśliwe, a on sam żyje tak jakby żył pod szczęśliwą gwiazdą. Jednak do czasu...W życiu osiąga wiele, ale jednak przychodzi czas, kiedy musi zapłacić za swoje czyny z przeszłości. Jedna chwila, jeden dzień i wszystko się zmienia. Nie ma tutaj pośpiechu, nie ma tutaj warkiej historii, ale jest coś o wiele ważniejszego.

Ta historia wdziera się w serce. Jest czarna, niczym smoła i przyodziewa zakamarki duszy. Autorka wspaniale opisuje postać Williama i jego życie, przy tym pokazując to co nieuchwytne dla oczu. Ta powieść jest przewodnikiem po ludzkim życiu, które jest kruche i niepewne, a jednocześnie pokazuje, że świat jest czarno - biały. Brak pośpiechu tutaj jest atutem. Czytelnik może zanurzyć się w tym, co jest tutaj istotne, bez gonitywy mysli. Pojawiają sie kruki, będące symbolem jego czynu z dzieciństwa. Symbolika tej opowieści jest totalna a sam utwór może wydawać się przytłaczający, momentami wręcz nudny, ale jednak jest inaczej. Po lekturze widzimy spójność i wielką naukę o człowieku. Jestem świadomy faktu, że jest to lektura dla pewnej grupy czytelników, którzy cenią sobie w literaturze głebię porzekazu. Ci bez wątpienia się nie zawiodą.
Serdecznie polecam.

William w dzieciństwie zabija kruka i zapomina o tym fakcie. Jego czyn można usprawiedliwoć na wiele sposobów, albo też o nim zapomnieć tak jak on zapomina. Jego życie jest pozornie szczęśliwe, a on sam żyje tak jakby żył pod szczęśliwą gwiazdą. Jednak do czasu...W życiu osiąga wiele, ale jednak przychodzi czas, kiedy musi zapłacić za swoje czyny z przeszłości. Jedna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy ktoś ginie w małym miasteczkuWhistling Ridge , wtedy strach ma żniowo na wielu płaszczyznach. Ginie młoda kobieta, ale mieszkańcy oprócz strachu noszą w sobie sekrety, które mogą im mocno zaszkodzić. Mieszkańcy są specyficzni, a atosfera sprawia wrażenie zamkniętej bańki, która może wywołać klaustrofobię. Autorka pokazuje ciemne strony człowieka, którym kierują uprzedzenia na różnych poziomach życia. Pokazanie homofobii czy też rasizmu jest tutaj podkreślone grupą kreską, a życie lokalnej społeczności skupia się wokół guru kierującego lokalnym kościołem. Doskonale pokazany jest system manipulacji, któremu ulega człowiek bez wględu na okoliczności.W tej opowieści jest wiele prawdy, która wynika z naszego systemu wartości, który jest kształtowany i wpajany przez system. Pokazanie słabości, ograniczeń i leków może doprowadzić do zmian, które mogą być katostrofalne w skutkach. Bailey pokazuje, jak mozna usprawiedliwić każdy czyn, nawet ten najbardziej zły. Człowiek ma skłonności do usprawiedliwania własnych czynów.

Bailey ma jasny przekaz a miasteczko i mieszkańcy są jakby odniesieniem do każdego z nas. Dla mnie to mistrzostwo, a sama opowieść to mieszanka garunków a to osobicie bardzo lubię. To jest debiut autorki, a jednak bardzo udany i zdecydowanie warto sięgnąć po "Przedsionek piekła". Jeżeli ktoś oglądał lata temu serial "Miasteczko Twin Peaks" to będzie zachwycony książką.

Kiedy ktoś ginie w małym miasteczkuWhistling Ridge , wtedy strach ma żniowo na wielu płaszczyznach. Ginie młoda kobieta, ale mieszkańcy oprócz strachu noszą w sobie sekrety, które mogą im mocno zaszkodzić. Mieszkańcy są specyficzni, a atosfera sprawia wrażenie zamkniętej bańki, która może wywołać klaustrofobię. Autorka pokazuje ciemne strony człowieka, którym kierują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści Sparka są jedyne w swoim rodzaju i zawsze z wypiekami na twarzy czekam na nowe historie. Zanurzam się w historiach jakże romantycznych, wydumanych, a jednocześnie życiowych. W tej opowieści zaufanie miesza się z romantyzmem, a trudna przeszłość z akceptacją i nadzieją w przyszłości. Kiedy czytam powieści Sparksa, zawsze uważam że powinny być one polecane pacjentom w gabinetach terapeutycznych. Sam jednak moim pacjentom póki co nie polecam, ale myślę że na niektóre przypadłości książka jest najlepszym antidotum.
Nowa powieść Sparksa to powieść o podróży, która trwa przez jakiś czas i nie jest łatwa. Znowu Sparks mnie zaskakuje malowanym słowem, miejscami i dialogami. Jak zwykle jest czarująco, pięknie i historia zostawia jakiś ślad w umyśle. Przy "Jednym życzeniu" nie można przejść obojętnie, wręcz przeciwnie. Pokazanie historii dwojga ludzi, którzy mają za sobą traumatyczne doświadczenia i życie ich nie rozpieszczało. Jednak Sparks pokazuje, że nie ma historii bez szczęśliwego zakończenia. Każda historia może zakończyć się szczęśliwe, ale potrzebna jest minimalna akceptacja oraz otwarcie się na człowieka. Znowu zobaczyłem w autorze człowieka, który jest doskonałym znawcą ludzkiej psychiki. Dla mnie nie ma lepszego i od lat jest moim literackim guru. Dla mnie to jedna z lepszych książek i bez wątpienia będę do niej wracał.

Powieści Sparka są jedyne w swoim rodzaju i zawsze z wypiekami na twarzy czekam na nowe historie. Zanurzam się w historiach jakże romantycznych, wydumanych, a jednocześnie życiowych. W tej opowieści zaufanie miesza się z romantyzmem, a trudna przeszłość z akceptacją i nadzieją w przyszłości. Kiedy czytam powieści Sparksa, zawsze uważam że powinny być one polecane pacjentom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zacznę recenzję od tego, że czekałem na tę książkę od dawna, ale kiedy ją otrzymałem, musiałem „dojrzeć” do jej przeczytania. Powodów było kilka. Pierwszy to taki, że znam autora osobiście, ale nie uznaję dawania „laurek” osobom, które znam i cenię. Zawsze staram się oceniać utwór, nie człowieka. Obaj wykonujemy podobną pracę i obaj wiemy, jak ważne jest tutaj pozostawienie odczuć „poza gabinetem”. Moja ocena książki pozostaje wyłącznie w chłodnym procesie analizy. Nie ukrywam, że mocno obawiałem się, gdyż tematyka jest jednocześnie trudna, zawiła i emocjonalna. Jak przekazać problem stresu pourazowego, aby nie urosło to w schematyzm i nie poszło w to, co znamy z innych książek, a co często jest kopiowaniem czegoś co z czasem staje się mdłe i nudne? Przednia okładka przykuwa uwagę. Splecione dłonie mężczyzny i kobiety. Dwa nieśmiertelniki. Jedna wielka niewiadoma, obiecująca wiele.

Napiszę wprost. Wiedziałem, że Tomek sprosta zadaniu. Skąd takie przekonanie? Kiedy autor wierzy w swój utwór, to ten w jakiś sposób sam się broni. I obronił się doskonale. PTSD (Zespół stresu pourazowego) to zmiany w ciele i duszy, które nieumiejętnie leczone mogą przyczynić się do pogłębienia stanów chorobowych. Dlatego tutaj niezbędne jest wdrożenia leczenia zespołu specjalistów, ale także pomoc i wyrozumiałość osób z otoczenia.

Pisarz doskonale porusza się po meandrach choroby, ale również doskonale opisuje interakcje poszczególnych postaci w kraju i miejscu do którego wraca po wykonanej misji. Tutaj należy pamiętać, że każda walka, wojna, potyczka i ciągły stres zmieniają jednostkę na wielu płaszczyznach, a „misja pokojowa” jest okupiona przemocą i ciągłym stresem i strachem o własne życie i zdrowie. Często kolejne terapie nie zdają się na wiele, często osoba nie kwalifikuje się na terapię ze względu na nikłe oddziaływania które podejmuje w relacji z terapeutą.

Piotr Walczak wraca do Polski i osiada w domu, który otrzymuje w spadku po zmarłym dziadku. Wierzy, że w tym miejscu odnajdzie ukojenie i zdystansuje się do tego, co spotykało go w Afganistanie, ale niestety, proza życia zaskakuje częściej niż byśmy sobie tego życzyli. Na uwagę zasługują poszczególne sceny, które są jakby wytłumaczeniem działań Piotra. Zastanawiam się czy autor świadomie stosuje sceny wywołujące w czytelniku skrajne odczucia które angażują zmysły czytelnika, nie pozostawiając go obojętnym na to, co się dzieje na łamach kolejnych stron. Spotkanie z kobietą, która jest również poturbowana przez los pozornie pomaga mu odnaleźć się w miejscu, w którym zdecydował się żyć. Jednak nie zawsze jest tak jak oczekujemy, co Tomasz Betcher znowu pokazuje. Kiedy spotykają się dwa żywioły, nie może być sielanki. Autor świetnie pokazuje ciemną stronę przemocy, zranienia, traumy i przeszłości. W utworze widać niezwykłą pracę nad książką, szczególnie w sferze psychologicznej. Emilia , Natalia i Janek kontra osoba „z innego świata”. Czy rodzące się uczucia mogą zmienić człowieka? Wszakże panuje przekonanie, że najtrwalsze są uczucia rodzące się w męczarniach.

„Żołnierskie serce” to opowieść niezwykle emocjonalna, dobrze napisana, dopracowana i pełna emocji. Tomasz Betcher jest nie tylko doskonałym terapeutą, ale również doskonale włada piórem, o czym mogłem się przekonać po raz kolejny. Pokazanie życia w cieniu koszmaru, niosąc na sobie ciężar winy nie jest łatwe dla pisarza. Autor ma odpowiednią wiedzę psychologiczną i z tego co wiem, inspirację do książek czerpie z pracy w swoim gabinecie, co jest dodatkowym atutem aby sięgać po jego książki, a każda jest napisana na wysokim poziomie.

Dlaczego warto przeczytać „Żołnierskie serce”? Nie jest to książka jedna z wielu, ale jest to opowieść charakteryzująca się czymś, co prywatnie nazywam „prawdą w literaturze”. Nie lukrowana literatura, ale kiedy autor pisze wprost, nie patrząc na oczekiwania czytelnika, nie chce mu się przypodobać, ale pisze to co mu „w sercu gra”, wtedy jest szansa na sukces. Czytelnik potrzebuje „prawdy w literaturze”. Tomasz Betcher jest prawdziwy i dlatego zdobywa szturmem kolejnych czytelników, których bez wątpienia będzie przybywało.

Za egzemplarz dziękuję Księgarni Tania Książka.

Zacznę recenzję od tego, że czekałem na tę książkę od dawna, ale kiedy ją otrzymałem, musiałem „dojrzeć” do jej przeczytania. Powodów było kilka. Pierwszy to taki, że znam autora osobiście, ale nie uznaję dawania „laurek” osobom, które znam i cenię. Zawsze staram się oceniać utwór, nie człowieka. Obaj wykonujemy podobną pracę i obaj wiemy, jak ważne jest tutaj pozostawienie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tej lekturze znowu pomyślałem...kiedyś to pisano książki. Autorka zachwyca mnie wszystkim, co napisała i na szczęście mamy tutaj doskonały prtzekład, oddający sferę tajemniczości i aurę opowieści. Tradycyjnie nie napisze wiele o fabule, gdyż jej stresczenie jest ogólnie dostępne, ale dla mnie liczy się tutaj to "coś" co jest eteryczne, klimat wciągający w wir wydarzeń, które wprawdzie nie porywają, ale również nie są nudne. Maurier bawi się scenami, obrazami, słowami. Opowieść o ludziach których wiele łączy, ale jeszcze wiecej dzieli. W trakcie lektury targały mną emocje, o których truidno będzie mi szybko zapomnieć. Są historie o jakich się zapomina ale są i takie jak ta...książki będące czymś w rodzaju pułapki psychologicznej. Trudne wybory i postacie będące odzwierciedleniem osób nam bliskich. Wiele niejasności, jakby niedokończone wątki, ale czy tak jest do końca? Prawda jest po środku, tylko czym albo gdzie on się znajduje? W tej opowieści nic nie jest pewne, nic nie jest jasne, ale to działa na plus.

"Moją kuzynkę Rachele" czytałem przez kilka tygodni. Nadmiar zajęć oraz zmęczenie po powrocie póżnymi wieczorami sprawiały,że nie mogłem skupić się na lekturze w czasie krótszym, ale z perspektywy czasu wiem że to nie było nic złego. Na czterystu stronach znalazłem coś magicznego, szokującego i uzalezniająego. Wydawnictwo jak zwykle zadbało o twardą oprawę i piękną pozłacaną okładkę. Tego typu historie i tacy autorzy powinni być dawali jako przykład w szkołach kreatywnego pisania dla adeptów ubiegajacych się o bycie pisarzami. Książka to nie tylko słowa, ale także sceny, technika pisania czy też pomysły. Maurier znowu wybiła się na wyżyny w moim rankingu. Piękna historia ukazująca człowieka w świetle które nie zawsze jest takie jak być powinno. Do tego piękne obrazy wowołujące w czytelniku tęsknotę za światem jaki opisuje. Majstersztyk. Lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą czegoś więcej od tego, czym zasypuje nas współczesny rynek wydawniczy. Serdecznie polecam.

Po tej lekturze znowu pomyślałem...kiedyś to pisano książki. Autorka zachwyca mnie wszystkim, co napisała i na szczęście mamy tutaj doskonały prtzekład, oddający sferę tajemniczości i aurę opowieści. Tradycyjnie nie napisze wiele o fabule, gdyż jej stresczenie jest ogólnie dostępne, ale dla mnie liczy się tutaj to "coś" co jest eteryczne, klimat wciągający w wir wydarzeń,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od pewnego czasu zastanawia mnie fenomen prozy Małeckiego. Pisze prosto, oszczędnie, ale trafia w punkt. jest doskonałym obserwatorem ludzkich zachowń i przekazuje jew sposób nieszablonowy. Jego "Święto ognia" jest opowieścią o ludzkich dylematach, o ludzkich słabościach ale i o walce. Wydaje się, że powostało o tym wiele książek. Owszem, ale Małecki jest inny, a raczej jego punkt odniesienia. Autor daje czytelnikowi odrobię magii tam, gdzie się jej nie spodziewamy. Z tej historii powinan wyłacić banalność i powatrzalność, a wychodzi świeżość i oryginalność. Jak można zobaczyć świat oczami dwóch sióstr. jedna niepełnosprawna, a druga wręcz pzreciwnie, tańcząca w balecie. Wydawac się może iż są to śwaity nie do pogodzenia. Powinien być bunt, łzy, rezygnacja. Małecki daje dojść do głosu kolejnym osobom, które są jakby świadkami wydarzeń, ale każda z nich ma inne spojrzenie na rzeczywistość. Z książki płynie PRAWDA o jakiej zapominamy. To piękna opowieść o ludziach, ich ograniczeniach i uporze ku realizacji własnych marzeń. Nie ma tutaj wymyślnych intryg, czyteknik nie msui szukać rozwiazań. Jest coś o wiele bardziej ważnego. Małecki pokazuje człowieka w prawdzie. Pokazuje że wraz z nami, zdrowymi osobami funkcjonują osoby potrzebujace naszje pomocy, często niezauważane i spychane na marginse.

Jak zwykle nie zawiodłem się na Małeckim. Historia godna pióra mistrza. Serdecznie polecam.

Od pewnego czasu zastanawia mnie fenomen prozy Małeckiego. Pisze prosto, oszczędnie, ale trafia w punkt. jest doskonałym obserwatorem ludzkich zachowń i przekazuje jew sposób nieszablonowy. Jego "Święto ognia" jest opowieścią o ludzkich dylematach, o ludzkich słabościach ale i o walce. Wydaje się, że powostało o tym wiele książek. Owszem, ale Małecki jest inny, a raczej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Studentka Gary Braver, Tess Gerritsen
Ocena 6,7
Studentka Gary Braver, Tess G...

Na półkach:

Zawsze mam ucztę, kiedy mogę przeczytać coś co napisała Gerritsen. Tym razem powieść powstała w duecie i według mojej ocenie utwór na tym traci. Powodów jest kilka. Po pierwsze fabuła, która tutaj nie należy do zbyt odkrywczych, czy też nie trzyma w niepewności jak książki które lekarka napisała bez pomocy innych. Po drugie opowieśc jest trochę rozwleczona i czytelnik nie ma problemów z odkryciem ktro stoi za morderstwem, co ogólnie mocno psuje wrażenia. Brakuje mi tutaj zacięcia Geritsten, brakuje mi tutaj napięcia i co ważne bardziej wyrazistych bohaterów. Mamy wprawdzie postacie, które są przemyślane i dobrze opisane, ale sam odczuwam duży niedosyt związany z całością. W "Studentce" brakuje mi akcji, brakuje mi zaciekawienia co dalej.

Sama fabuła jest ciekawa. Ambitna studentka literatury angielskiej z nizin, która jest gotowa zrobić wiele, aby dostać się na studia doktoranckie na wymarzonej uczelni. Przeszkód jest kilka, ale chociaż niektóre mozna ominąć, wdając się w ryzykowne gry. Młoda kobieta wplątuje się w grę, którą sama rozpoczęła i nie domyśla się, że cena ostateczna może być zbyt wysoka i nie arta osiągnięcia wymarzonego celu.

"Studentka" nie jest typowem thillerem ani kryminałem. To raczej opowieśc obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Mamy tutaj nieprawidołowo ulokowane uczucia, mamy romans który nie miał się prawa wydarzyć i oczywiście w tym czasie (a jakże) ktoś poczyna dziecko, co mocno komplikuje niektórym życie. Niestey, jest to znane w wielu opowieściach. Brakło mi tutaj zaskoczenia. Nie czytałem niczego Bravera, dlatego nie mogę odnieść się do jego literatury. Jednak według mnie powinni podążać własnymi, literackimi ścieżkami, gdyż to przynosi wiele więcej pożytku.

Podsumowując "Studentka" jest powieścią którą trzeba odebrać inaczej niż poprzednie książki autorki. Gerritsten tutaj stawia na zupełnie inny ton i według mnie jest to błąd, gdyż jej książki kojarzą się się z utworami na innym poziomie. Czy warto sięgnąć po "Studentkę". Myślę, ze tak. Wszak to królowa gatunku.

Zawsze mam ucztę, kiedy mogę przeczytać coś co napisała Gerritsen. Tym razem powieść powstała w duecie i według mojej ocenie utwór na tym traci. Powodów jest kilka. Po pierwsze fabuła, która tutaj nie należy do zbyt odkrywczych, czy też nie trzyma w niepewności jak książki które lekarka napisała bez pomocy innych. Po drugie opowieśc jest trochę rozwleczona i czytelnik nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Debiuty mają to do siebie, że albo zachęcają do sięgania po kolejne utwory danego autora lub wręcz przeciwnie. Debiur Anny Krystaszek jest udany i warto jest przyjrzeć mu się głebiej. Morderstwo sprzed lat, niewyjasniona historia i tajemnice, a wszystko osnute inną historią równolegle. Dwie ludzioe tragedie ale czy to jest koniec zła, które na dobre rozgościło się w mieście?

"W cieniu terapeutki" to książka osobliwa, która nie jest do końca jasna. Ale to akurat jest na duży plus. Wątki wydają się być momentami niespójne, nielogiczne, ale po lekturze okazuje się, że czytelnik jest w błędzie i nie ma tutaj miejsca na przypadkowość. Dla mnie ta książka była pewnego rodzaju ciekawostką, gdyż sam z wykształcenia jestem terapeutą i pomagam ludziom w różnych sytuacjach ich zawiłego zycia. Plusem tej książki jest fabuła i zakończenie tego tomu. Z tego co mi wiadomo, autorka planuje serię książek a ta jest otwarciem. Dla mnie ważny jest język, którym autor operuje i tutaj trochę się wymęczyłem. Rozumiem, że autorka oddawała rzeczywistość kmunikacji werbalnej i niestety, oddała ją realnie. Sam jestem przeciwnikiem wulgaryzmów w życiu i w literaturze, ale rozumiem, że czasami te słowa sa nieodzowne, aby uwypuklić pewne sceny. Niektóre jak dla mnie ą zbyt brutalne, ale tutaj również jestem w stanie zrozumieć intencje autorki. Krystaszek postawiła wszystko na jedną kartę, nie lukrując postaci i myślę ze wyszło to jej na dobre. Każda postać ma swój głos i nim przemawia. Nie jest to odkrywcze, ale bez wątpienia łamie sztywne zasady którymi podąża większość autorów. Nie mam wątpliwości, że " W cieniu terapeutki" zostanie zauważona przez liczne rzesze czytelników i mam nadzieję, że doceniona po lekturze. Wielowątkowość, nietuzinkowe postaci, tudzież powiew czegoś świeżego w rodzimej literaturze. Ten thiller zaskoczy, a może nawet uwiedzie. Wyróżnia się na tle innych, którymik jesteśmy zasypywani. Cieszę się, że poznałem autorkę która pisze w taki sposób. Odważny, nietuzinkowy, pewną tego, co chce przekazać odbiorcy. Myślę, że obserwujemy nowej gwiazdy na firmamencie gwiazd rodzimej literatury. Warto się samemu przekonać o tym, co ma do powiedzenia Anna Krystaszek. Książka dostępna w sprzedaży już od 6 pazdziernika. Polecam.

Debiuty mają to do siebie, że albo zachęcają do sięgania po kolejne utwory danego autora lub wręcz przeciwnie. Debiur Anny Krystaszek jest udany i warto jest przyjrzeć mu się głebiej. Morderstwo sprzed lat, niewyjasniona historia i tajemnice, a wszystko osnute inną historią równolegle. Dwie ludzioe tragedie ale czy to jest koniec zła, które na dobre rozgościło się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze pisząc odetchnąłem z ulgą po lekturze. Z Bondą nie zawsze jest mi do pary, ale tym razem jestem ukontentowany i nie mam się czego doczepić. "Klatka dla niewinnych" to opowieśc przemyślana i dobrze napisana. Psycholog śledczy Hubert Meyer nadal jest sobą, chociaż jakby zmieniaswoje myślenie i zachowanie. Staje się bardziej rozważny.
"Klatka dla niewinnych" to kolejne morderstwa oraz próby ich rozwikłania, to kolejne sprawy. Bonda ma dar do tworzenia "cegieł" ale ta pozycja mnie nie irytuje. Udaje jej się tutaj uniknąć zbędnych schematów i sztucznie wyglądających scen. Znana z kryminałów, które chechuje mnogość wątków, przez co czytelnicy czasami gubią się i zwyczajnie zniechęcają do lektury. W ostatniej książce jest lepiej. Bonda nie boi się wyzwań, prowokuje, podsuwa trudne tematy, nie zawsze akceptowane społecznie. Autorka staje się fachowcem w tym, co opisuje. Rzetelnie opisuje metosy, perfekcyjnie pokazuje działanie służb mundurowych czy osób pobocznych.

Ni bedę tutajk opoisywał fabuły, gdyż o niej można przeczytać na okładce. Dużą uwagę przywiązywałem tutaj do dialogów. Autorka ku mojemu zadowoleniu oszczędziła czytelnikowi nadmiaru wulgaryzmów. To pierwszy plus, ale same rozmowy są konskruktywne, wnoszą wiele do całości, czyta się je z zainteresowaniem. Oczywiście Bonda nie byłaby sobą gdyby skupiła się na kilku wątkach. Osbiście nie miałem większych trudności w połapaniu się co do akcji, ale czasami było to trudne, szczególnie, kiedy czyta się z przerwami. Jest przestępstwo, jest intryga, jest Meyer. Wielbiciele prozy Bondy powinni być zachwyceni. Nowi odkrywcy mogą odczuć pewien "dysonans". Ale może być to dla nich zachęta do sięgnięcia po inne książki pisarki, która święci triumfy nie tylkow naszym kraju.

Podsumowując dla mnie to jedna z lepszych książek autorki, jakie przeczytałem. Na szczęście "odchudziła" książkę, co według mnie wyszło jej na dobre. Polecam.

Szczerze pisząc odetchnąłem z ulgą po lekturze. Z Bondą nie zawsze jest mi do pary, ale tym razem jestem ukontentowany i nie mam się czego doczepić. "Klatka dla niewinnych" to opowieśc przemyślana i dobrze napisana. Psycholog śledczy Hubert Meyer nadal jest sobą, chociaż jakby zmieniaswoje myślenie i zachowanie. Staje się bardziej rozważny.
"Klatka dla niewinnych" to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Musso w formie jak nigdy dotąd. Kilka razy zerkałem na okładkę, czy to aby ten MUSSO. Nie myliłem się. To yen pisarz, który dawno porwał mnie swoimi opowieściami, ale ta bije na głowę te, które przeczytałem do tej pory. Co jest w niej takiego wyjątkowego? Oczywiście treść, nie będąca górą kopiowanych fazesów i odgrzewanych kotlketów, którymi częstują nas często autorzy. Musso wychodzi poza schematy i nie obawia się eksperymentować. Po raz pierwszy od dawna porwała mnie treść książki aż w taki sposób. Nie mam od roku zbyt wiele czasu na czytanie, ale starannie wybieram lektury. Musso jest na liście, która nie podlega regulacji.



"Zabawa w chowanego" jest opowieścią wręcz wyszeptaną. W czasie lektury czułem się jak bardzo wany i jedyny widz na sali w kinie. Odniosłem wrażenie, że Musso napisał "Zabawę w chowanego" właśnie dla mnie. Dlaczego? Pewnie jednym z powodów jest fakt, że książka mnie zaskoczył, ale jednocześnie wzbudziła we mnie refleksje natury moralnej. Sama tematyka - pisarka strzeżaca w sposób osbsesyjny swojej prywatności - nie jest mi oba. W dzisiejszych czasach ludzie obnażaja się do przesady, sprzedajac swoją prywatność. To histora która jest dramatem i pokazuje szaleństwo współczesnego człwoieka, który nie potrafi dopasować się do czasów w jakich żyje. Na pozór dwie odrębne historie, ale nie do końca. Historie trudne, tragiczne, a jednocześnie przeszywające czymś, co trudno jest zrozumieć albo zaakceptować. Musso miesza wątki literackie, odrzuca schematy i przez utwór stawia pytania. Doskonale obnaża zawód pisarza, którego postać często jest wynoszona na piedestał przez fanów.

"Zabawa w chowanego" to coś więcej niż powieść. Jak dla mnie jest to mistrzostwo słowa, kunszt na najwyższym poziomie, o którym nieszybko zapomnę. Polecam.

Musso w formie jak nigdy dotąd. Kilka razy zerkałem na okładkę, czy to aby ten MUSSO. Nie myliłem się. To yen pisarz, który dawno porwał mnie swoimi opowieściami, ale ta bije na głowę te, które przeczytałem do tej pory. Co jest w niej takiego wyjątkowego? Oczywiście treść, nie będąca górą kopiowanych fazesów i odgrzewanych kotlketów, którymi częstują nas często autorzy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zobaczyłem zapowiedź tej książki, wiedziałem, ze muszę ją przeczytać. Urodziłem się i wychowałem na Podkarpaciu, na terenie Magurskiego Parku Narodowego. Można powiedzieć, ze dorastałem wśród tej nacji, chociaż nie do końca zadawałem sobie sprawę z wielu faktów.

Publikacja Koprowskiego to niezwykła kopalnia wiedzy o tej ludności, o ich życiu, zwyczajach itd. Jestem pod dużym wrażeniem wiedzy autora, który przyacza tutaj co rusz nazwiska, pokazując rodzinne koligacje, a w tle są przemiany społeczno - polityczne oraz gospodarcze. Doskonały przekaz, który zrozumie nawet laik taki ja ja, ale przekaz rzetelny i ciekawy. Podoba mi się postawa historyka, który nie ocenia, nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale pozwala czytelnikowi na pewien rodzaj refleksji po lekturze. Opowieści autora będącego również dziennikarzem, publicystą i historykiem jest na wysokim poziomie i przybliża czytelnikowi niezykle barwny,ale jednocześnie trudny obraz tej narodowości. Zawsze odbierałem Łemków bardzo pozytywnie, nie pamiętam aby byli agresywni czy też aby sprawiali ajkieś problemy. Wręcz przeciwnie. Wielki plus za zawarcie opowieści o konkretnych rodzinach. To pomaga czytelnikowi zrozumieć coś ważnego. To narodowość jaka przeszła przez cieżkie chwile, ale zawsze dbała o tożsamośc religijną i społeczną. Trudy zacisnęły ich relacje.

Podsumowując "Łemkowie. Losy zaginionego narodu" są lekturą, jaką czyta się z wielkkim zaangażowaniem i bez wątpienia jest to nieodzowna lektura dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś nowego przeszłości, o ludziach, którzy zasługują na pamięć i należy im się szacunek. Serdecznie polecam.

Kiedy zobaczyłem zapowiedź tej książki, wiedziałem, ze muszę ją przeczytać. Urodziłem się i wychowałem na Podkarpaciu, na terenie Magurskiego Parku Narodowego. Można powiedzieć, ze dorastałem wśród tej nacji, chociaż nie do końca zadawałem sobie sprawę z wielu faktów.

Publikacja Koprowskiego to niezwykła kopalnia wiedzy o tej ludności, o ich życiu, zwyczajach itd. Jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są historie, o których zwyczajnie jest cieżko zapomnieć, ze względu na to, co znajduje się w środku utworu. "Dom Maynarda" jest taką powieścią, która została napisana w taki sposób, że czytelnik czyta niczym zahipnotyzowany. Dla mnie jako terapeuty ważny jest tutaj wątek stresu pourazowego, ale jak się okazało całość to dzieło, obok jakiego nie można przejść obojętnie. Autor buduje grozę nie w sposób, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma tutaj powtorów, demonów, brakuje spektakulrnych scen opętania itd. JKest coś zupełnie innego, co mnie osobiście powaliło, a jest to droga prosta ku szaleństwu. Autor bawi się z czytelnikiem w grę niebezpieczną. Sam obgryzałem paznokcie, sam nie poptrafiłem zakończyć rozdziału, walcząc z pokusą rozpoczęcia kolejnego. "Dom Mayranda" jest czymś, co może okazać się czymś, czym nie jest. W człowieku tkwią niezbadane potencjały, nasz mózg jest wykorzystywany w znikomym procencie. Nigdy nie czytałem niczego tego pisarza, ale pamiętam o jednej kwestii. Są autorzy, którzy potrafią pisać jakby byli z innej planety i tenm pisarz ma ten dar, którego mu zazdroszczę. W tej opowieści mamy pewien nieład, ale on jest tuaj potrzebny, aby zrozumieć jak mocno może być pokiereszowany nasz umysł i nasze spojrzenie narzeczywistośc, które nie do końca może być obiektywne.



Zdaję sobie sprawę, że "Dom Maynarda" może okazać się być historią która niektórych znudzi, niektórzy porzucą ją w trakcie lektury. Jest specyficzna, ale to jest jej atut. Doskonałe tłumaczenie i jak zwykle wydawnictwo VESPER dba o detale odnośnie okładki (twarda oprawa) oraz pięknego wydania. Oczywiście znajdujemy w środku szkice nawiazujące do fabuły.

Podsmumowując "Dom Maynarda" to książka o głębokiej genezie psychologicznej z elementami grozy. Czyta się ją niezywkle szybko i osobiście uzalezniłem się od niej. Serdecznie polecam.

Są historie, o których zwyczajnie jest cieżko zapomnieć, ze względu na to, co znajduje się w środku utworu. "Dom Maynarda" jest taką powieścią, która została napisana w taki sposób, że czytelnik czyta niczym zahipnotyzowany. Dla mnie jako terapeuty ważny jest tutaj wątek stresu pourazowego, ale jak się okazało całość to dzieło, obok jakiego nie można przejść obojętnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zośka Papużanka pisze jak nikt inny i zawsze z utęsknieniem czekam na jej teksty. „Kąkol” jest kolejnym dowodem na to, że w naszym kraju tworzy pisarka mająca gdzieś utarte schematy w literaturze, dając w zamian coś, co jest dla nas zaskoczeniem i jednocześnie ukojeniem. Papużanka nie boi się trudnych tematów, z lekkością pisze o życiu, o problemach ludzi zwyczajnych. „Jej najnowsza powieść „Kąkol” jest obserwacją życia na wsi, ale takiego, które część z nas zna już tylko ze wspomnień, a część nie poznała nigdy. Cechą charakterystyczną tekstu jest niezwykła malowniczość i plastyczność, przekładająca się w wyobraźni czytelnika na gotowe obrazy. Pokazuje świat widziany oczami dziecka i chyba dlatego ta książka jest tak wyjątkowa i niepowtarzalna. Dziecko ma w sobie ufność i nosi prawdę, jest pozbawione manipulacji dorosłych, wierzy w dobro. Dla mnie osobiście to wycieczka w krainę wspomnień sprzed kilkudziesięciu lat. Spędzałem wakacje u babci,wśród drobiu i zwierząt gospodarskich. Pamiętam moje integracje z dzika przyrodą, obserwacje fauny i flory, podglądanie dzikich zwierząt. Z wiekiem moje „relacje” z tamtym miejscu uległy rozluźnieniu. „Kąkol” może się okazać dla wielu z nas czymś w rodzaju bramy wspomnień. Zakurzone obrazy z dzieciństwa mogą powrócić, a wraz z nimi uczucia i odczucia. Sam byłem zaskoczony, ze tyle pamiętam z tamtego czasu. „Kąkol” jest opowieścią którą trzeba się delektować, smakować, pod żadnym pozorem nie powinno się jej czytać jak zwykłą opowieść. To co inni nazywają banalnością, autorka czyni czymś niezwykłym i pięknym. Zderzenie świata dziecka ze światem dorosłym i czytanym osobę dorosłą skutkuje przeobrażeniem. W „Kąkolu” nie ma przypadkowości, nie ma chaosu, nie ma kłamstwa. Zamiast tego otrzymujemy prawdę, ale taką prawdę, o jakiej dawno zapomnieliśmy. Papużanka przypomina nam o straconym czasie, a my zaczynamy za nim tęsknić w sposób magiczny. Postaci są realistyczne, ale jednocześnie mogą być odbierane jako pełne bólu i mamy prawo czuć się źle, kiedy je poznajemy. Ale jak pisałem, tutaj nie ma przypadkowości. „Kąkol” to wybitny manifest w kierunku ludzkich losów i ku pamięci tych, o których staramy się zapomnieć. Pisarka nie zważa na język, wtrącając słowa mnie patetyczne, ale one dopełniają tego, co przedstawia. Na kilkuset stronach otrzymujemy coś bardzo ważnego i mądrego. To proza dla człowieka wrażliwego, w pewien sposób ukształtowanego literacko. Warto porwać się wirowi losów ludzi z wioski, pachnącej kwiatami i ziołami. Autorka czyni cuda. Czułem zapachy kiedy o nich czytałem i byłem w tych miejscach. Bardzo prawdziwa i bardzo potrzeba pozycja na polskim rynku, będąca przeciwwagą dla tandetnych utworów. Bardzo, bardzo polecam. Genialna książka. Trudno będzie o niej zapomnieć.

Zośka Papużanka pisze jak nikt inny i zawsze z utęsknieniem czekam na jej teksty. „Kąkol” jest kolejnym dowodem na to, że w naszym kraju tworzy pisarka mająca gdzieś utarte schematy w literaturze, dając w zamian coś, co jest dla nas zaskoczeniem i jednocześnie ukojeniem. Papużanka nie boi się trudnych tematów, z lekkością pisze o życiu, o problemach ludzi zwyczajnych. „Jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tomasz Betcher jest autorem, którego literatura jest mi szczególnie bliska. Sam nie wiem do końca, dlaczego tak się dzieje, jednak z utęsknieniem oczekuję każdej jego nowej pozycji. Od debiutu polubiłem "Szeptuna" przeczytałem jakiś czas temu, jednak nie spieszyłem się z napisaniem swojej recenzji, gdyż przy pewnych książkach wskazany jest czas i idący za nim dystans do utworu. Mogę napisać, że książka mną wstrząsnęła, wzruszyła mnie do głębi czy dała mi do myślenia. Tom wszystko jest prawdą, ale "Szeptun" w mojej ocenie jest pewnego rodzaju utworem wyjątkowym. Na pozór może się wydawać, że dostajemy historię jakich jest wiele. Rozpad małżeństwa, ucieczka w inną część kraju i BUUM. Nie do końca jednak tak jest. Przyznaję, że utwór czytałem, z wielkim zaangażowaniem, chociażby dlatego, że znam strony, jakie autor opisuje, wychowałem się tam i mam pewien wgląd w sytuację, chociażby dotyczącą topografii czy zwyczajów. Tomasz Betcher pracuje jako terapeuta i jest to widoczne w jego książkach i to bez wątpienia jest wielki plus jego utworów. Postać Julii czy tytułowego szeptuna niosą w sobie świetne wizerunki psychologiczne. Zachodzące między nimi interakcje czy też tło jest niezwykłe i nie sposób się wynurzyć ze świata Beskidów. Autor wspaniale tworzy sceny, pisze dialogi oraz tworzy postacie, które wymykają się stereotypom i utartym schematom.

Na uwagę zasługuje również gatunek jak i to, że powieść wyszła spod pióra mężczyzny, co świadczy o dużej wrażliwości oraz można uznać autora za wytrawnego znawcę kobiecej psychiki.

Macie ochotę na przeniesienie się w inny wymiar, w którym ludzie nie są tak zwyczajni, a jednocześnie są bardzo zwyczajni? "Szeptun" to opowieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym oraz paranormalnym. "Szeptuna" polecam wszystkim kochającym dobre opowieści obyczajowe. Każdy z nas potrzebuje odskoczni i przeniesienie się w miejsce, będące różne od tych, które znamy. Idealna propozycja lektury na lato, na wakacje. Polecam.

Tomasz Betcher jest autorem, którego literatura jest mi szczególnie bliska. Sam nie wiem do końca, dlaczego tak się dzieje, jednak z utęsknieniem oczekuję każdej jego nowej pozycji. Od debiutu polubiłem "Szeptuna" przeczytałem jakiś czas temu, jednak nie spieszyłem się z napisaniem swojej recenzji, gdyż przy pewnych książkach wskazany jest czas i idący za nim dystans do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czyste zło" jest jedenastym tomem cyklu D.D Warren. Niestety, książki autorki czytam sporadycznie , nad czym ubolewam, gdyż autorka potrafi niezłe namieszać w swoich książkach, nie mając litości dla czytelnika.

"Czyste zło" opowiada historię nieżyjącego porywacza, który mimo, że nie żyje, nie pozwala jednak zapomnieć o sobie, a to za sprawą odnalezionych kości. Mamy małe miasteczko, tajemnice i parę śledczych, których dociekliwość i metody śledcze nie pozostawiają złudzeń do ich kompetencji.

Powieść czyta się wspaniale. Przemyślana fabuła, warta akcja oraz brak schematyzmu to znak rozpoznawczy pisarki. Autorka wprowadza bardzo wyraziste postacie, ożywia dialogi, sprawia, że czytelnik nie ma wątpliwości, że bierze udział w czymś wyjątkowym. Dla mnie ciekawym wybiegiem jest odniesienie się postaci do ich przeszłości, przekazywanie im cech nadrzędnych, pełnych nieraz wątpliwości w swoje działania. Brawo dla pisarki za znajomość tematu. Nie jest płytka w tym co pisze, ale zaskakuje wiedzą, co bez wątpienia poprzedziła dokładnymi analizami i badaniami. Dynamika akcji, ciekawa fabuła, głębokie rysy psychologiczne i wielowarstwowość sprawiła, że lektura okazała się być dla mnie wielką przygodą.

Pisarka nie boi się w swoich książkach eksponować siły kobiet. Łamie stereotypy kobiet zalęknionych, (mimo że w tej książce takowa jest). pokuszę się o tezę, że Lisa Gardner jest pisarką na wskroś uniwersalną, a wręcz charyzmatyczną. Nie idzie na kompromisy, ale uparcie dąży wytoczonymi przez siebie ścieżkami. Fabuła, narracja, dialogi - wszystko to mistrzostwo. Polecam!

"Czyste zło" jest jedenastym tomem cyklu D.D Warren. Niestety, książki autorki czytam sporadycznie , nad czym ubolewam, gdyż autorka potrafi niezłe namieszać w swoich książkach, nie mając litości dla czytelnika.

"Czyste zło" opowiada historię nieżyjącego porywacza, który mimo, że nie żyje, nie pozwala jednak zapomnieć o sobie, a to za sprawą odnalezionych kości. Mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie wiemy, kogo spotkamy i czy osoba, którą poznajemy przypadkowo na ulicy, w kawiarni czy też w innym miejscu, jest osobą przypadkową. Bogata dzielnica Londynu, szkoła rodzenia i kobieta, która w sposób wyjątkowy interesuje się losem jednej z bywalczyń szkoły i która robi wszystko, aby się zbliżyć do kobiety.

W książce czułem coś, co mogę nazwać na własny użytek "duszeniem się" i nie jest to bynajmniej nic negatywnego. Autora w sposób doskonały przedstawiła atmosferę Londynu i plastycznie pokazała rozpad komórki rodziny, kiedy nagle pojawia się ktoś trzeci, kto namiesza w rodzinie. Zaufanie zaufaniem, ale istnieje jeszcze coś takiego jak instynkt zachowawczy oraz tolerancja dotycząca osób które poznajemy niby przypadkowo.

W utworze brakło mi przeciwwagi do relacji kobiet. Otoczenie jest jakby tłem i tylko tłem, a to nie wnosi do całości aż tak wiele. Nie do końca potrafiłem zrozumieć relacje kobiet. Skoro coś nie gram wystarczy odrobina asertywności i zastosowanie przeciwwagi. Do tego zwierzenia się nieznajomej ze swoich problemów czy tajemnic nie jest najlepszym pomysłem. W tej historii brakło mi autentyczności, elementów zaskoczenia. Za to jest mnóstwo schematyzmu.

Podsumowując nie twierdzę, że po książkę nie warto sięgnąć. Zwyczajnie spodziewałem się czegoś innego, nawet kiedy jest to debiut, tym bardziej tłumaczony na język obcy. W mojej ocenie wiele scen jest niepotrzebnie napisanych, niczego nie wnoszących i zwyczajnie nudnych. Ale autorka ma wielki potencjał i wierzę, że przeczytam coś, co położy mnie na łopatki.

Nigdy nie wiemy, kogo spotkamy i czy osoba, którą poznajemy przypadkowo na ulicy, w kawiarni czy też w innym miejscu, jest osobą przypadkową. Bogata dzielnica Londynu, szkoła rodzenia i kobieta, która w sposób wyjątkowy interesuje się losem jednej z bywalczyń szkoły i która robi wszystko, aby się zbliżyć do kobiety.

W książce czułem coś, co mogę nazwać na własny użytek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem zwolennikiem poradników i sięgam po nie rzadko, ale czasami jednak coś wpada w moje ręce. Zaintrygował mnie tytuł i zdecydowałem, że zaryzykuję lekturę książki, co okazało się być dla mnie niezwykłym przeżyciem. Dlaczego? Po pierwsze niestety nigdy nie słyszałem o tym człowieku, będącym byłym mnichem, co bardzo mu pomaga przekazać mądrości życiowe. Czytając książkę łapałem się na tym, że przecież ja to wszystko wiem,a le czy oby na pewno? Mieć świadomość, a wprowadzić w życie zmian to dwie różne sprawy. Autor przemyca mądrości, kieruje się duchowością w którą głęboko wierzy, co daje się odczuć w czasie lektury. Warto dać szansę tej książce, będącej bez wątpienia czymś niezwyczajnym. Oczywiście nie można przyjmować wszystkiego jako pewnik, ale warto zapoznać się z treścią, chociażby ze względu na przesłanie.Serdecznie polecam.

Nie jestem zwolennikiem poradników i sięgam po nie rzadko, ale czasami jednak coś wpada w moje ręce. Zaintrygował mnie tytuł i zdecydowałem, że zaryzykuję lekturę książki, co okazało się być dla mnie niezwykłym przeżyciem. Dlaczego? Po pierwsze niestety nigdy nie słyszałem o tym człowieku, będącym byłym mnichem, co bardzo mu pomaga przekazać mądrości życiowe. Czytając...

więcej Pokaż mimo to