-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2014-02-24
2013-08-25
rewelacyjna, oryginalna historia o wyjątkowo ciekawej strukturze. niestety posiada jeden, ale dość znaczny minus. zabawy z czasem powodują mnóstwo komplikacji i rzadko kiedy bywają łatwe w odbiorze. obawiam się, że O.S. Card nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by zadbać o jasność przekazu
rewelacyjna, oryginalna historia o wyjątkowo ciekawej strukturze. niestety posiada jeden, ale dość znaczny minus. zabawy z czasem powodują mnóstwo komplikacji i rzadko kiedy bywają łatwe w odbiorze. obawiam się, że O.S. Card nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by zadbać o jasność przekazu
Pokaż mimo to2013-06-14
2013-05-11
nie wiem na ile można wierzyć w autentyczność tej sociologiczno-psychologicznej analizy małomiasteczkowej społeczności. na ile Rowling puszcza wodze fantazji, a na ile faktycznie przeszywa umysły innych ludzi. jeśli jednak sprawdza się ona w przypadku pozostałych bohaterów, tak dobrze, jak w przypadku tych, z którymi mogłem się utożsamić - jestem pod wrażeniem
książka nie jest łatwa i na pewno nie wszystkim się spodoba. ba, sam nie wiem czy mogę powiedzieć, że mi się spodobała. brak głównych bohaterów to jedno, brak POZYTYWNYCH bohaterów, to drugie, przeskakiwanie między umysłami kolejnych osób i beznamiętny opis kolejnych, mniej lub bardziej tragicznych wydarzeń sprawiają, że trudno nazwać tę książkę powieścią. wydaje się bardziej wielowymiarową relacją ze zdarzeń, jakie dzieją się w niewielkiej społeczności i jak owe zdarzenia się na niej odbijają. choć nie mogę powiedzieć, by lektura sprawiła mi szczególną przyjemność, uważam ją na wartościową, ze względu wgląd w umysły ludzi, o charakterach zupełnie odmiennych od naszego. naiwne? kto wie...
nie wiem na ile można wierzyć w autentyczność tej sociologiczno-psychologicznej analizy małomiasteczkowej społeczności. na ile Rowling puszcza wodze fantazji, a na ile faktycznie przeszywa umysły innych ludzi. jeśli jednak sprawdza się ona w przypadku pozostałych bohaterów, tak dobrze, jak w przypadku tych, z którymi mogłem się utożsamić - jestem pod wrażeniem
książka nie...
2013-04-12
dawno nie przytrafiło mi się tak wielkie, książkowe rozczarowanie. zebranie w jednym miejscu detektywa, generała, księdza, naukowca, polityka i poety wydawały się gwarancją dobrej zabawy. już same konflikty między postaciami i ich wyrazistość mogła sprawić, że książkę czytałoby się jednym tchem. niestety. każda z postaci ma do opowiedzenia własną historię, książka jest więc właściwie zbiorem 7 opowiadań. jakkolwiek nie byłyby one "epickie" zostały przedstawione za pomocą biernej narracji. ze świeczką szukać więc dobrych dialogów, wartkiej akcji, o jakimś utożsamieniu się z daną postacią w ogóle nie wspominając. na zakończenie dostajemy prezent w postaci braku odpowiedzi na jedno z dwóch kluczowych pytań fabularnych. prawdopodobnie autor chciał się upewnić, że sięgniemy po drugi tom. książka nie jest źle napisana, więc rozumiem, że wielu mogła się podobać. moja ocena jest jednak powodowana emocjami - TA KSIĄŻKA JEST NUDNA!!! czytałem ją w bólach prawię pół roku. zaciskałem zęby, oczy krwawiły, a ja czytałem w męczarniach, a raczej próbowałem, bo zwykle zasypiałem po połowie strony.
strzeżcie się, bo jeśli jak ja macie przypadłość "zacząłem, więc muszę skończyć" możecie skończyć w piekle
dawno nie przytrafiło mi się tak wielkie, książkowe rozczarowanie. zebranie w jednym miejscu detektywa, generała, księdza, naukowca, polityka i poety wydawały się gwarancją dobrej zabawy. już same konflikty między postaciami i ich wyrazistość mogła sprawić, że książkę czytałoby się jednym tchem. niestety. każda z postaci ma do opowiedzenia własną historię, książka jest więc...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-12
na tle Siódmego Dyna Czerwony Prorok wydał mi się słabszy i znacznie bardziej nudny, co nie zmienia faktu, że nadal jest to O.S.Card, a więc lektura z najwyższej półki
na tle Siódmego Dyna Czerwony Prorok wydał mi się słabszy i znacznie bardziej nudny, co nie zmienia faktu, że nadal jest to O.S.Card, a więc lektura z najwyższej półki
Pokaż mimo to2012-10-07
Księga Fantasy nie jest kolejnym zbiorem opowiadań, który świecąc kilkoma dobrymi nazwiskami z okładki niesie ze sobą jedynie kilkanaście przeciętnych opowiadań. Zbiór jest pozycją obowiązkową dla każdego pasjonata fantasy, a także wszystkich skłonnych poznać starych mistrzów nurtu.
Na uwagę zasługują świetne opisy przedstawiające sylwetkę autora oraz tłumaczące wybór opowiadania.
Mówi się, że współczesne fantasy to dziecko Tolkiena, Howarda czy Lovecrafta. Poczytajmy więc, jakie opowiadania spłodziły dzieła tych twórców.
Mur wokół świata - chłopiec marzący o maszynach w świecie magii, mocno w stylu J.K.Rownling
Czarna róża i diament - osadzony w świecie Ziemiomorza epizod opowiadający o poświęceniu dla miłości
Dolina Czerwia - przed Conanem był Niord
Złoty klucz - abstrakcyjna podróż przez baśniowy świat niemal całkowicie oderwany od rzeczywistości
Skarb Gibbelinów - heroic/dark fantasy z przymrużeniem oka
Ostatni hieroglif - dark fantasy bez przymrużenia oka ;)
Czarodziej Pharesm - łotrzykowska historia z bardzo specyficznymi dialogami
Zakład króla Yvoriana - mocna historia króla, który postanowił poskromić boga
Wyjąca wieża - klasyczne heroic fantasy
Królowie w mroku - ciekawe heroic fantasy, w którym głównym bohaterem jest... nekromanta, czarnoksiężnik i miecznik w jednym :)
Dzwony Sherodan - jedno z najbardziej kultowych opowiadań w dorobku Zelaznego
Księga Fantasy nie jest kolejnym zbiorem opowiadań, który świecąc kilkoma dobrymi nazwiskami z okładki niesie ze sobą jedynie kilkanaście przeciętnych opowiadań. Zbiór jest pozycją obowiązkową dla każdego pasjonata fantasy, a także wszystkich skłonnych poznać starych mistrzów nurtu.
Na uwagę zasługują świetne opisy przedstawiające sylwetkę autora oraz tłumaczące wybór...
2012-10-15
Mówca umarłych to po Enderze kolejne dzieło wybitne O. S. Carda. Jest idealną kontynuacją, a jednocześnie książką zupełnie odmienną. Ender nie jest już wojownikiem lecz swoistym kapłanem prawdy, którego główną bronią jest wgląd w ludzkie serca, a celem - pokuta. Niesamowita plastyczność bohaterów, fenomenalna spójność i klarowność niezwykle skomplikowanego świata i historii opowiedzianej z ogromnym rozmachem, bijąca z powieści przenikliwa inteligencja, fantazja i szczera mądrość sprawiają, że jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów sci-fi, lecz dla miłośników dobrej literatury w całym jej zakresie. Dla mnie książka jest ideałem we wszystkich ocenianych przeze mnie aspektach, od głębi, przez warsztat, a na szeroko rozumianej poczytności kończąc.
Mówca umarłych to po Enderze kolejne dzieło wybitne O. S. Carda. Jest idealną kontynuacją, a jednocześnie książką zupełnie odmienną. Ender nie jest już wojownikiem lecz swoistym kapłanem prawdy, którego główną bronią jest wgląd w ludzkie serca, a celem - pokuta. Niesamowita plastyczność bohaterów, fenomenalna spójność i klarowność niezwykle skomplikowanego świata i historii...
więcej mniej Pokaż mimo to
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego warsztatu czasami musiałem się zmuszać, by czytać dalej. Rozstrzelona historia (książka toczy się na przemian z ok. 5 różnych perspektyw) nie wciąga. Konflikty, dążenia i romanse nie są pociągające, a z dość czarno białymi postaciami ciężko się utożsamić. Mojej sympatii nie wzbudziła ani podobna Dziewicy Maryi fanatyczka Auraya - główna bohaterka, ani jej kochanek równie wspaniały i dobroduszny Mirar, ani pozostali do obrzydzenia serdeczni i mądrzy bohaterowie (postaci negatywnych naliczyłem dokładnie dwie).
Brakowało mi akcji, soczystych dialogów, czegoś co przybrudziłoby rdzą nieskazitelne serca głównych bohaterów i przyspieszyło tępo zdarzeń, które mimo dwóch wojen wydawało się leniwe jak senne, niedzielne popołudnie spędzone w łóżku przy kawie. Brakowało mi w Canavan bohaterów i dialogów Sapkowskiego, oraz kryminalno-brutalnych realiów Piekary wciągających w wir zdarzeń od stóp po same uszy.
Mimo wszystko nie żałuję. Książka od strony technicznej zasługuje na 9 (jeśli nie 10) co stanowi miłą odmianę. Ostatecznie nie wielu spośród morza autorów fantasy pisze naprawdę profesjonalnie. Natomiast ogólną przyjemność czytania oceniłbym na 4.
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego...
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego warsztatu czasami musiałem się zmuszać, by czytać dalej. Rozstrzelona historia (książka toczy się na przemian z ok. 5 różnych perspektyw) nie wciąga. Konflikty, dążenia i romanse nie są pociągające, a z dość czarno białymi postaciami ciężko się utożsamić. Mojej sympatii nie wzbudziła ani podobna Dziewicy Maryi fanatyczka Auraya - główna bohaterka, ani jej kochanek równie wspaniały i dobroduszny Mirar, ani pozostali do obrzydzenia serdeczni i mądrzy bohaterowie (postaci negatywnych naliczyłem dokładnie dwie).
Brakowało mi akcji, soczystych dialogów, czegoś co przybrudziłoby rdzą nieskazitelne serca głównych bohaterów i przyspieszyło tępo zdarzeń, które mimo dwóch wojen wydawało się leniwe jak senne, niedzielne popołudnie spędzone w łóżku przy kawie. Brakowało mi w Canavan bohaterów i dialogów Sapkowskiego, oraz kryminalno-brutalnych realiów Piekary wciągających w wir zdarzeń od stóp po same uszy.
Mimo wszystko nie żałuję. Książka od strony technicznej zasługuje na 9 (jeśli nie 10) co stanowi miłą odmianę. Ostatecznie nie wielu spośród morza autorów fantasy pisze naprawdę profesjonalnie. Natomiast ogólną przyjemność czytania oceniłbym na 4.
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego...
2012-09-14
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego warsztatu czasami musiałem się zmuszać, by czytać dalej. Rozstrzelona historia (książka toczy się na przemian z ok. 5 różnych perspektyw) nie wciąga. Konflikty, dążenia i romanse nie są pociągające, a z dość czarno białymi postaciami ciężko się utożsamić. Mojej sympatii nie wzbudziła ani podobna Dziewicy Maryi fanatyczka Auraya - główna bohaterka, ani jej kochanek równie wspaniały i dobroduszny Mirar, ani pozostali do obrzydzenia serdeczni i mądrzy bohaterowie (postaci negatywnych naliczyłem dokładnie dwie).
Brakowało mi akcji, soczystych dialogów, czegoś co przybrudziłoby rdzą nieskazitelne serca głównych bohaterów i przyspieszyło tępo zdarzeń, które mimo dwóch wojen wydawało się leniwe jak senne, niedzielne popołudnie spędzone w łóżku przy kawie. Brakowało mi w Canavan bohaterów i dialogów Sapkowskiego, oraz kryminalno-brutalnych realiów Piekary wciągających w wir zdarzeń od stóp po same uszy.
Mimo wszystko nie żałuję. Książka od strony technicznej zasługuje na 9 (jeśli nie 10) co stanowi miłą odmianę. Ostatecznie nie wielu spośród morza autorów fantasy pisze naprawdę profesjonalnie. Natomiast ogólną przyjemność czytania oceniłbym na 4.
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego...
Każdy, kto nie przeczyta tej książki, wiele traci.
Każdy, kto nie przeczyta tej książki, wiele traci.
Pokaż mimo to2011-11-16
Naprawdę świetna antologia.
Zbiór był dla mnie miłym zaskoczeniem po przeczytaniu paskudnych Legend.
Nawet autorzy, do których mam pewne zastrzeżenia, dali z siebie wszystko.
Klimat high fantasy został nam zaprezentowany w naprawdę najróżniejszym wydaniu, przez prawdziwych mistrzów. Żeby wymienić choć kilku; ogromne wrażenie zrobił na mnie Gaiman (nie wszystko tego autora uważam za wybitne). Tak naprawdę, to chciałbym żeby napisał coś więcej w tej scenerii.
O.S.Card rewelacyjny, choć tu raczej powiem, jak zawsze. Genialne opisy magii kamienia i wody - to trzeba zobaczyć!
Bardzo podobały mi się krótkie, nietypowe formy, jak "Ptasia Opowieść" Eoin Colfer czy "Billy i Czarodziej" Terry Bisson. Wpuściły nieco świeżego powietrza, do momentami zatęchłego świata fantasy.
Oczywiście, nie wszystko uważam za doskonałe.
"Magiczne Zwierzę" Gene Wolf - O ile koncepcja rzucenia nowego światła na opowieść o Merlinie jest fantastyczna, o tyle wykonanie dość podłe. Niejeden powie, że to profanacja.
"Magycy" Terrego Dowlinga - tu zarzut jest bardzo podobny. Naprawdę fajny pomysł, ale w opowiadaniu dostrzec można tyle nieścisłości, niekonsekwencji i braku logiki, że wydaje się wisieć gdzieś w odrealnionej próżni. Nie dziwiłbym się niczemu, gdyby był to debiut.
Mógłbym jeszcze napisać, że Tad Williams jak zwykle "epicko" i z patosem, ale tym razem całkiem strawnie. Mógłbym się przyczepić, że autorzy poszczególnych wstępów wykazali się kompletnym brakiem finezji. Każdy z nich, wygląda bowiem jak odczyt zasług autora, polegający na pieczołowitym wymienieniu wszystkich dzieł, jakie spłodzili (większość bez tłumaczenia, a jakże) oraz nagród jakie otrzymali.
Podsumowując, opowiadania tworzą zbiorek na bardzo wysokim poziomie, na żadnym nie utknąłem i sądzę, że jeśli ktoś szuka, jak ja, nowych nazwisk czytując antologię, to właśnie tą książkę należy mu polecić.
Naprawdę świetna antologia.
Zbiór był dla mnie miłym zaskoczeniem po przeczytaniu paskudnych Legend.
Nawet autorzy, do których mam pewne zastrzeżenia, dali z siebie wszystko.
Klimat high fantasy został nam zaprezentowany w naprawdę najróżniejszym wydaniu, przez prawdziwych mistrzów. Żeby wymienić choć kilku; ogromne wrażenie zrobił na mnie Gaiman (nie wszystko tego autora...
2011-09-20
A WIĘC NIE ŻYJĘ... TO TAK NA DOBRY POCZĄTEK
Głosi wielkimi literami napis z tyłu książki.
Napis o tyle dziwny, że ta nie tworzy zwartej powieści, a stanowi zbiór opowiadań. Do czego więc odnosi się hasło z okładki?
Ciężko orzec. W jednym epizodzie faktycznie występuje duch. Sam w sobie epizod bynajmniej nie zaczyna się w centrum akcji, którą można by w ten sposób zareklamować. Sądzę, że fraza najlepiej opisuje wenę autora, martwą dawno przed rozpoczęciem pracy nad książką.
Piękna okładka i dobra cena niezawodnie musiały stłumić moje poczucie estetyki, gdy w nadmorskiej księgarni sprawdzałem pokrótce jakość książki.
Charaktery są płaskie, surowe i nieciekawe. Autor najczęściej nie stosuje w ogóle opisów postaci. Jeśli nie jest to kobieta, której urokom poświęci dwie strony, właściwie nie widzi sensu w tłumaczeniu nam kto zacz.
Autor nawet nie próbuje sprawić, by historie były poczytne. Właściwie nie zadaje pytań fabularnych, więc czytamy by "sprawdzić dlaczego jest tak, a nie inaczej". Zakończenia w założeniu ma charakteryzować tzw. „zaskakująca pointa”. W praktyce albo domyślamy się jej wcześniej, albo po prostu jej nie ma…
Książka zmusiła mnie do kolejnej refleksji w rodzaju: "Dlaczego jak już zacznę czytać, nie potrafię przerwać, nim skończę."
Nazywanie tego zbioru miernych powieści fantastyką również jest nieco na wyrost. Autor pisze zazwyczaj zwykłą, banalną historię gdzie w końcu pojawia się dyskretny, nierealny niuans, który pozwala mu podpiąć się do tej, jakże poczytnej ostatnio dziedziny.
Ostatnie opowiadanie, jedno z dłuższych i „bardziej fantasy” jest chyba najbardziej mierną kopią Conana jaką czytałem. Litewski osiłek będący średnim wojownikiem nie grzeszy inteligencją i dokonuje niezbyt chwalebnego czynu, po czym wraca do domu. Zaprawdę piękna to i dojmująca historia…
Już w pierwszych opowiadaniach widać, że muzyka musi być pasją autora. Pasją, którą chętnie nas zadręczy zalewając licznymi opisami wprost z muzycznej szkółki. Znajdziemy całą masę opisów akordów, utworów czy zacnych nazwisk. Szkoda tylko, że mimo całej tej pasji, opowiadania bynajmniej nie porywają do tańca.
A WIĘC NIE ŻYJĘ... TO TAK NA DOBRY POCZĄTEK
Głosi wielkimi literami napis z tyłu książki.
Napis o tyle dziwny, że ta nie tworzy zwartej powieści, a stanowi zbiór opowiadań. Do czego więc odnosi się hasło z okładki?
Ciężko orzec. W jednym epizodzie faktycznie występuje duch. Sam w sobie epizod bynajmniej nie zaczyna się w centrum akcji, którą można by w ten sposób...
2011-08-24
Na Alvina Stwórcę trafiłem nieprzypadkowo.
Po przeczytaniu tomiku "Legendy" miałem zanotowane dwa nazwiska:
Orson Scott Card i George R. R. Martin. Choć ten pierwszy dystansował drugiego o dobre kilka poziomów.
George pisze dobre, acz proste fantasy. Opowieści o rycerzach i ich wrogach. Delikatnie dozuje na przemian humor i okrucieństwo.
Orson to zupełnie inna liga. Jego fantazja jest szalona i nieprzewidywalna.
Gdzieś między alternatywną historią, a ludowym bajaniem wkrada się groteska i mądrość, którą nie każdy zrozumie. Jednocześnie utwory są gładkie i wciągające.
Pierwszy tom opowieści o Alvinie Stwórcy uważam za perłę gatunku i jedną z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałem.
Na Alvina Stwórcę trafiłem nieprzypadkowo.
Po przeczytaniu tomiku "Legendy" miałem zanotowane dwa nazwiska:
Orson Scott Card i George R. R. Martin. Choć ten pierwszy dystansował drugiego o dobre kilka poziomów.
George pisze dobre, acz proste fantasy. Opowieści o rycerzach i ich wrogach. Delikatnie dozuje na przemian humor i okrucieństwo.
Orson to zupełnie inna liga. Jego...
2011-08-04
Kolejna, fantastyczna książka, która ani na chwilę nie zwalnia tempa. Kilka stron przed snem zamienia się w czytanie do późnej nocy, a kunsztowne słownictwo i mistrzowskie porównania sprawiają, że książka to arcydzieło.
Doskonale została również uchwycona osoba Madderdina. Młodsza niż w standardowym cyklu.
Nieco rozczarowuje zakończenie, wydaje się dopisane na siłę, wyłamuje z kompozycji utworu. Piekara przed premierą złożył kilka obietnic, ostatnie strony wydają się ich doczepionym spełnieniem.
Nie tak dobre jak najlepszy moim zdaniem tom "Płomień i Krzyż Tom 1", jednak wciąż rewelacja.
Kolejna, fantastyczna książka, która ani na chwilę nie zwalnia tempa. Kilka stron przed snem zamienia się w czytanie do późnej nocy, a kunsztowne słownictwo i mistrzowskie porównania sprawiają, że książka to arcydzieło.
Doskonale została również uchwycona osoba Madderdina. Młodsza niż w standardowym cyklu.
Nieco rozczarowuje zakończenie, wydaje się dopisane na siłę,...
2011-07-13
Jedno z tych doskonałych dzieł, których nie chce się czytać. Mimo pisarskiego kunsztu i prawdziwie oryginalnych tworów. Mimo tego, że nic nie jest oczywiste, czarno białe i płytkie. Książka jest rozwlekła, nudna i wydaje się bezcelowa. Choć nie zdziwiłbym się gdyby idea toczników, fledżu, czerwonych mnichów i jeszcze kilku innych bytów na stałe weszły do kanonu fantasy, nie potrafię zachwycić się tą książką. Dopiero ostatnie 50 stron udało mi się przeczytać w jako takim tempie.
Jedno z tych doskonałych dzieł, których nie chce się czytać. Mimo pisarskiego kunsztu i prawdziwie oryginalnych tworów. Mimo tego, że nic nie jest oczywiste, czarno białe i płytkie. Książka jest rozwlekła, nudna i wydaje się bezcelowa. Choć nie zdziwiłbym się gdyby idea toczników, fledżu, czerwonych mnichów i jeszcze kilku innych bytów na stałe weszły do kanonu fantasy, nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-05-14
Zmrok to kawał naprawdę brutalnego, przygnębiającego dark fantasy. Na długo pozostaną w pamięci obrazy nacji górników, pogrążonych w mroku i rytualnie żujących fledż (narkotyk tak apetycznie opisany, że chciałoby się spróbować) czy zepsutych miast, w których prostytucja, przemoc, zgnilizna i wszechobecna znieczulica wywołują wrażenie odrazy i beznadziei.
Doskonałe jest także nazewnictwo.
Zastrzeżenia budzi nie nazbyt lekkie pióro, być może także tłumaczenie oraz nieszczególnie wciągająca fabuła.
Czasami czytając zastanawiałem się po co właściwie to czytam (masochizm?), bo nie wiele pojawia się pytań, na które odpowiedź miałyby dać kolejne strony.
Książka napisana jest dobrze, choć nie zawsze przejrzyście.
Lektura dla wytrwałych.
Zmrok to kawał naprawdę brutalnego, przygnębiającego dark fantasy. Na długo pozostaną w pamięci obrazy nacji górników, pogrążonych w mroku i rytualnie żujących fledż (narkotyk tak apetycznie opisany, że chciałoby się spróbować) czy zepsutych miast, w których prostytucja, przemoc, zgnilizna i wszechobecna znieczulica wywołują wrażenie odrazy i beznadziei.
Doskonałe jest...
2011-04-07
Fenomen Gladwella polega na tym, że dziennikarski kunszt czyni jego dzieła wybitnie poczytnymi, a wnikliwość i zwyczaj opierania się na rzetelnej, naukowej literaturze sprawiają, że to wybitnie wartościowa lektura.
Fenomen Gladwella polega na tym, że dziennikarski kunszt czyni jego dzieła wybitnie poczytnymi, a wnikliwość i zwyczaj opierania się na rzetelnej, naukowej literaturze sprawiają, że to wybitnie wartościowa lektura.
Pokaż mimo to
Pisanie rekomendacji po tym, jak zrobił to sam Alan Moore właściwie mija się z celem. Mimo tego warto przypomnieć o pozycji, która przez wzgląd na brak kolorowych fajerwerków i fakt, że traktuje o czymś, przeszła bez większego echa.
Czym właściwie jest "Na własny koszt"? Komiksem erotycznym? Dziełem filozoficznym? Pamiętnikiem? Wszystkim po trochu, zamkniętym w sterylnej formie oszczędnego, mangopodobnego komiksu.
Historia wchodzi w sfery tak intymne, że czytając go trudno pozbyć się uczucia, że właśnie wchodzimy komuś do łóżka. Zabieg, o czym świadczy popularność programów pokroju Big Brothera, całkiem pożądany. Czyta się toto jednym tchem.
Nie poleciłbym, a już na pewno nie chciałoby mi się pisać o komiksie, w którym czytamy o cudzym seksie. (A może...?) Unikatowość pozycji polega nie tylko na tym, że autor dzieli się również samymi początkami obcowania z prostytucją. Czymś, czego wielu z nas jeśli nie rozważało, to przynajmniej zastanawiało się jakby to było. Chcecie wiedzieć? Czytajcie
Kwintesencja lektury opiera się na czymś znacznie głębszym i ciekawszym. Na przemyśleniach i filozofii, którą przedstawia autor. Ten zaś ma cholernie kontrowersyjne poglądy i potrafi podeprzeć je takimi argumentami, że szczęścia temu, kto odważy się na polemikę. Sprzeciwia się monogamii, legalizacji prostytucji, idei związków samych sobie i staje w szranki ze społeczną akceptacją. Twardy typ.
Od czasu Prawdziwej Księgi Południowego kwiatu nie miał w dłoniach nic tak mądrego, zabawnego i poczytnego jednocześnie. Polecam
Pisanie rekomendacji po tym, jak zrobił to sam Alan Moore właściwie mija się z celem. Mimo tego warto przypomnieć o pozycji, która przez wzgląd na brak kolorowych fajerwerków i fakt, że traktuje o czymś, przeszła bez większego echa.
więcej Pokaż mimo toCzym właściwie jest "Na własny koszt"? Komiksem erotycznym? Dziełem filozoficznym? Pamiętnikiem? Wszystkim po trochu, zamkniętym w sterylnej...