-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2019-08-14
2019-03-31
Zrobiłam sobie dziś bardzo spontaniczny maraton z Hoover. Jakiś czas temu, gdzieś na promocji, złapałam "Wszystkie nasze obietnice". Od tamtego czasu, zupełnie niepozornie, czekały w mojej biblioteczce. Dziś rano, całkiem spontanicznie, wzięłam książkę do ręki i zaczęłam czytać. Po kilkunastu stronach przepadłam. Większość dnia spędziłam z tą poruszającą historią nieidealnej miłości. Zastanawiam się czemu sięgnęłam po nią dopiero teraz! Uwielbiam sposób, w jaki Hoover opisuje relacje między ludźmi i ich uczucia. Książka dotyka bardzo wrażliwej,ale i poważnej kwestii, jaką jest niepłodność. Mimo, że Quinn i Graham są w sobie szaleńczo zakochani i tworzą szczęśliwe małżeństwo, ich miłość umyka wraz z kolejnymi nieudanymi próbami powiększenia rodziny. Gdzieś po drodze oddalają się od siebie przytłoczeni niespełnionymi marzeniami. Zapominają o drugiej osobie i czują się osamotnieni w małżeństwie, a ich dalszy związek wisi na włosku. Ratunkiem może okazać się zawartość tajemniczej szkatułki...
Nieszablonowa, ciekawa, prawdziwa i poruszającą historia z dojrzałymi bohaterami. Kolejny raz dałam się oczarować twórczości Hoover. Naprzemiennie poznajemy wydarzenia z dwóch ram czasowych, co bardzo mi się podobało. Dzięki temu możemy dostrzec zmianę, jaka zaszła w bohaterach na przestrzeni lat.
Na deser zostawiłam sobie jeszcze kilka stron epilogu. "Wszystkie nasze obietnice" wędruje na listę moich ulubionych tytułów. Jeden z lepszych książkowych wyborów.
A Wy już czytaliście, może planujecie? Jeśli tak- nie zwlekajcie!
Zrobiłam sobie dziś bardzo spontaniczny maraton z Hoover. Jakiś czas temu, gdzieś na promocji, złapałam "Wszystkie nasze obietnice". Od tamtego czasu, zupełnie niepozornie, czekały w mojej biblioteczce. Dziś rano, całkiem spontanicznie, wzięłam książkę do ręki i zaczęłam czytać. Po kilkunastu stronach przepadłam. Większość dnia spędziłam z tą poruszającą historią...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-24
Ah, co to była za lektura! Pierwsza książka K.A Tucker, jaką miałam okazję czytać i miłość od pierwszego spotkania. Bez wątpienia jedna z najbardziej klimatycznych i pochłaniających historii, jakie znam. Mimo, że lekturę skończyłam kilka dni temu to ciągle wracam myślami do niesamowitej Alaski. Chyba nieświadomie odkładałam pisanie tej opinii, by dać sobie kilka dni więcej na cieszenie się tą powieścią, zanim Wam ją polecę. Książka warta każdej minuty, którą jej poświęcicie.
Okładkowy opis zdradza wystarczająco dużo fabuły, więc ja nie będę się dziś na niej skupiać. Mam nadzieję, że po dotarciu do końca tego wpisu będziecie przekonani o tym, że warto sięgnąć po "Zostań ze mną" i sami prześledzicie losy bohaterów. Zamiast tego chcę opowiedzieć Wam czym ta historia zaskarbiła sobie moją bezwarunkową miłość. Bez wątpienia wpisuję ją na listę ulubionych. Już planuję kiedy do niej wrócić i zazdroszczę, że podróż na Alaskę jeszcze przed Wami.
"Zostań ze mną" to wielowątkowa powieść przepełniona emocjami i niepowtarzalnym klimatem chłodnej Alaski. Autorka umiejscowiła powieść na biegunie zimna, który szczerze mówiąc nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Jestem ciepłolubem. Nie znoszę zimy, ale podczas lektury nie umiałam wyzbyć się chęci odwiedzenia tej małej wioski. Ta sceneria jest znakomitym tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Tamtejsza małomiasteczkowość jest zupełnym przeciwieństwem świata, w którym żyje główna bohaterka.
Poza wyśmienitym tłem mamy również świetnie wykreowane postacie i to nie tylko główne. Tucker postawiła sobie poprzeczkę dość wysoko, ponieważ w książce aż roi się od postaci pobocznych. Ciężko nadać wydźwięk osobom, które pojawiają się jedynie na kilka chwil. Jednak autorka wyszła z zadania obronną ręką tworząc barwną mieszankę postaci i charakterów, które stają się dla czytelnika czymś więcej niż pustym imieniem.
Główni bohaterowie to skrajne przeciwności. Calla wychowała się w wielkomiejskim zgiełku. Pracuje w korporacji, a wieczory spędza razem z najlepszą przyjaciółką w tętniących życiem barach. Przykłada dużą wagę do swojego wizerunku, który kreuje w mediach społecznościowych. Poznajemy ją jako dość rozpieszczoną i rozkapryszoną dziewczynę z wielkiego miasta, która nie pokaże się nigdzie bez makijażu. Z każdym kolejnym dniem na Alasce Calla dostrzega, że w życiu liczą się inne wartości i zmienia się na naszych oczach. Mimo, że jej początkowa postawa może nie przypaść Wam do gustu, z czasem na pewno przekona Was do siebie swoją pomysłowością, poczuciem humoru i odwagą.
Jonah z kolei jest typem samotnika. Jest najlepszym pilotem pracującym w firmie czarterowej ojca Calli i nie wyobraża sobie życia poza Alaską. W maleńkiej miejscowości nie ma kobiety, która oparłaby się jego urokowi i surowej urodzie, co nie mieści się w głowie Calli. Dziewczyna nazywa go w myślach Yetim i od pierwszego spotkania nie pała do niego sympatią. Jednak i ona dostrzega to, co skrywa się za bujną brodą i nie mówię tu jedynie o przystojnej twarzy. Jonah to idealny i nieuchwytny przykład bohatera książkowego, który podczas lektury skradnie serce więcej niż jednej kobiecie.
Relacja tej dwójki niejednokrotnie mnie zaskoczyła i rozśmieszyła, ponieważ ich utarczki słowne i wzajemne nękanie nie znają granic. Ich znajomość rozwija się stopniowo, a zanim dostrzegają w drugiej osobie coś więcej mija sporo czasu. Czasu, który został idealnie wykorzystany na zobrazowanie trudnej do odbudowy relacji Calli z ojcem oraz na zarysowanie historii każdej z postaci pobocznych. Wbrew pozorom nie jest to kolejny ckliwy romans, bo autorka porusza wiele innych tematów, które wcale nie są mniej istotne. Skomplikowana relacja Calli z ojcem, który jest nieuleczalnie chory, niesamowicie mnie rozczuliła. W pewnych momentach nawet zaszkliły mi się oczy, co zdarza się bardzo rzadko.
Czas spędzony na lekturze "Zostań ze mną" był czystą przyjemnością. Pokładałam w tym tytule spore nadzieje, jednak nie sądziłam, że dostanę historie, która na zawsze pozostanie w moim sercu. Zakochałam się w odległym miasteczku Alaski i z rozkoszą towarzyszyłam bohaterom w ich codziennym życiu, tak innym od mojego. Dałam się w całości pochłonąć tej historii i nadal nie mogę przestać o niej myśleć, ale wcale tego nie chcę. To przepiękna opowieść, która pokazuje, że prawdziwej miłości nie osłabią setki kilometrów czy rozłąka na lata. Powieść ma w sobie to coś, co w subtelny, prawie niezauważalny sposób osiada w naszym sercu podczas lektury. Coś, czego już się nie pozbędziecie. Książka, którą będę Wam nieustannie polecać. Musicie przeczytać!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2019/03/historia-z-ktora-nie-chce-sie-rozstawac.html
Ah, co to była za lektura! Pierwsza książka K.A Tucker, jaką miałam okazję czytać i miłość od pierwszego spotkania. Bez wątpienia jedna z najbardziej klimatycznych i pochłaniających historii, jakie znam. Mimo, że lekturę skończyłam kilka dni temu to ciągle wracam myślami do niesamowitej Alaski. Chyba nieświadomie odkładałam pisanie tej opinii, by dać sobie kilka dni więcej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-10
Mroczny świat Kinga pochłonął mnie po raz kolejny. Prawdziwa, niebezpieczna, elektryzująca- taka właśnie jest opowieść Beara! Sięgając po pierwszą książkę z tej serii nie przypuszczałam nawet, że aż tak przypadnie mi do gustu. Tymczasem Bear okazał się bohaterem, który, mimo swoich karygodnych wad, wzbudził we mnie ogromną sympatię. Powrót do świata balansującego na granicy bezprawia i moralności uważam za udany!
Bear to najlepszy przyjaciel bohatera poprzednich dwóch części, czyli Kinga. Po tym, czego doświadczył jest jedynie cieniem nieugiętego mężczyzny, którym kiedyś był. Ból, który wywołują wydarzenia z przeszłości tłumi morzem mocnego alkoholu i chętnych kobiet. Wyrzekając się motocyklowego gangu, podpisał własny wyrok śmierci. Wie, że powrót w rodzinne strony nie przyniesie niczego dobrego. Kiedy jednak King przysyła mu zdjęcie skatowanej dziewczyny o truskawkowych włosach w Bearze budzi się uczucie, którego nie jest w stanie nazwać. Wie jedynie, że za wszelką cenę musi ochronić dziewczynę, którą ostatni raz widział dziesięć lat temu. Nie zważając na konsekwencje postanawia wrócić i dowiedzieć się, co lub kto doprowadził ją do takiego stanu.
Thia to młodziutka i równocześnie niesamowicie doświadczona życiem dziewczyna. W wieku siedemnastu lat zarządza rodzinnym sadem pomarańczy i pracuje na dwa etaty. Kiedyś miała kochającą rodzinę. Wszystko zmieniła jednak śmierć jej młodszego brata, która wpędziła jej matkę w chorobę psychiczną, a ojca do grobu. Kiedy niedoskonały świat Thii zaczyna rozpadać się na kawałki zdesperowana dziewczyna postanawia szukać pomocy u Beara. Chłopaka, który dziesięć lat temu podarował jej pierścień i złożył pewną obietnicę.
Postać Beara pojawiła się we wcześniejszych częściach i już wtedy bardzo mnie intrygowała. Dlatego z zaciekawieniem sięgnęłam po jego historię. Seria, którą rozpoczął "King" ma w sobie pewien mroczny klimat i brutalność, której autorka nigdy nie szczędzi. W poprzednich książkach jednak niektóre momenty wydawały mi się nieco nierealne i naciągane. Z kolei w "Lawless" wszystko idealnie mi grało. Kolejny tom to zawsze pewna obawa, ponieważ niełatwo utrzymać narzucony wcześniej poziom. Autorce udało się to świetnie. Mrok spowijający bohaterów nie rozwiał się i magicznie nie wyparował. Dodatkowo w "Lawless" brutalność, która się pojawia jest w pewien sposób umotywowana. Podczas lektury niejeden raz włoski na karku stanęły mi dęba,a na skórze pojawiła się gęsia skórka. To idealny dark romance z brutalnością, która sprawia, że historia jest bardziej prawdziwa.
Skoro wspomniałam o romansie muszę rzec dwa słowa o wątku miłosnym. Relacja Thii i Beara nie jest łatwa. Zaczyna się od nienawiści i podejrzeń, ponieważ Bear nie wierzy w jej słowa. Thia z kolei po pewnym czasie zdaje sobie sprawę jak bardzo chłopak, którego poznała 10 lat temu się zmienił. Po podsłuchaniu kilku szczerych rozmów Beara z Kingiem jest pewna, że źle postąpiła szukając u niego pomocy. Ich historia ma wiele wzlotów i upadków, momentów pełnych namiętności i nienawiści. Początkowo byłam zaskoczona dużą różnicą wieku między bohaterami, ale raczej nie dało się jej odczuć. Thia i Bear stworzyli parę, która idealnie się uzupełniała i choć to Thia była w potrzebie, to ona uratowała Beara. Wybudziła go z letargu, w który popadł i zmusiła do działania. Dzięki niej powraca dawny Bear- nieugięty i walczący do tych, których kocha do ostatniej kropli krwi.
Relacja tej dwójki jest wypełniona napięciem i wyczuwalną chemią, jednak nie rzucają się na siebie przy pierwszej możliwej okazji. Bear ma na względzie dobro Thii, jej uczucia i to, że jego bliskość może ją zniszczyć. Niejednokrotnie stara się ją od siebie odtrącić. Jego postać w tej części ujęła mnie całkowicie. Kinga polubiłam, choć nigdy nie wyzbyłam się lęku, który we mnie wzbudzał. Bear z kolei pochłonął moje serce. Jest postacią nieidealną do bólu, zniszczoną i gnębioną przez przeszłość, a mimo to skrywa wrażliwe wnętrze.
Postać Thii również odebrałam bardzo pozytywnie. Niejednokrotnie jej współczułam, ale i podziwiałam za determinację i odwagę. Ja raczej nie znalazłabym w sobie tyle odwagi. Jej zachowanie czasem było nierozsądne czy lekko irytujące, ale nie zapominajmy, że to nastolatka.
Autorka kolejny raz zapewniała nam niesamowitą podróż w głąb okrutnego i szorstkiego świata. Rzeczywistość wykreowana przez Frazier jest dość specyficzna i aby się w niej odnaleźć warto brać na pewne rzeczy poprawkę. Po dwóch częściach mogłoby się wydawać, że mężczyźni w skórach wymierzający prawo ciężką amunicją nie robią na mnie wrażenia, ale jednak... Ten klimat ma w sobie coś magnetycznego, co mnie przyciąga i mami. Fabuła jest bardzo dynamiczna i łatwo wciągnąć się w akcję. Z zapartym tchem pochłaniałam kolejne strony aż dotarłam do miażdżącego serce zakończenia. Nie mam wyjścia, muszę sięgnąć po kolejną część!
Bardzo miłym, dla mnie, elementem było też wplecenie Kinga i jego ukochanej w wydarzenia z "Lawless". Dobrze wiedzieć, że ich (nie tak mała) rodzina ma się dobrze. Mimo całkiem nowej historii autorka nie pominęła znanych postaci, dodając całości kolorytu.
Obowiązkowa pozycja dla fanów Kinga. Muszę jeszcze pisać,że polecam?
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/08/lawless-tm-frazier-elektryzujaca-i.html
Mroczny świat Kinga pochłonął mnie po raz kolejny. Prawdziwa, niebezpieczna, elektryzująca- taka właśnie jest opowieść Beara! Sięgając po pierwszą książkę z tej serii nie przypuszczałam nawet, że aż tak przypadnie mi do gustu. Tymczasem Bear okazał się bohaterem, który, mimo swoich karygodnych wad, wzbudził we mnie ogromną sympatię. Powrót do świata balansującego na granicy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-03
O książkach Musso słyszałam już dawno. Nigdy jednak po żadną nie sięgnęłam, mimo tego, że jedną mam nawet w swojej biblioteczce. Czemu skusiłam się na "Apartament w Paryżu"? Po części dlatego, że chciałam wreszcie zacząć swoją przygodę z tym autorem. Poza tym zachęcił mnie opis fabuły, który jednak w najmniejszym stopniu nie przygotował mnie na podróż wypełnioną po brzegi sztuką i przesiąkniętą do szpiku zapachem Paryża. To niesamowita historia dwóch dusz, które odnajdują siebie na nowo.
Madeline i Gaspard poznają się w dość komicznych okolicznościach. Okazuje się bowiem, że skutkiem niefartownej pomyłki, wynajmują ten sam dom w Paryżu. Mimo, że od początku są do siebie wrogo nastawieni po wielu starciach postanawiają połączyć siły, by odnaleźć ostatnie dzieła zmarłego malarza- właściciela domu. Sean Lorenz zostawił pewne wskazówki, których rozwiązanie przybliża bohaterów do odkrycia niebezpiecznej prawdy. Nikt oprócz Melanie i Gasparda zdaje się nie wierzyć w to, że artysta przed śmiercią wziął pędzel do ręki. Lorenz załamany śmiercią kilkuletniego synka pogrążył się w rozpaczy i porzucił tworzenie. Odnalezione obrazy są zaledwie wstępem do rozwikłania prawdziwej zagadki autora. Na jednym z obrazów artysta dobitnie zaznaczył, że jest przekonany o tym, iż jego syn nadal żyje. Obłęd utrapionego umysłu czy geniusz? Czy istnieje możliwość, aby po dwóch latach od zaginięcia dziecko nadal żyło? Co przyniesie amatorskie śledztwo byłej policjantki i zgorzkniałego pisarza, których dręczą własne problemy?
Na początku ciężko było mi odnaleźć się w paryskiej rzeczywistości. Autor sypał jak z rękawa konkretnymi nazwami ulic, sklepów, dzielnic, a ja czułam się trochę zagubiona w wielkomiejskim świecie. Kiedy nieco przywykłam do jego stylu pisania oraz do trzecioosobowej narracji, która zdecydowanie nie jest moją ulubioną, było dużo lepiej. Historia dwójki czysto nieidealnych bohaterów, warczących na siebie niemal przy każdym spotkaniu, dążących razem do rozwikłania zagadki, zaczęła mnie w końcu pochłaniać. Myślałam sobie: "Nie jest źle! Jakoś przez to przebrnę." Nie mogłam bardziej się mylić. Mimo, że jest to książka w zupełnie nie moim guście- kompletnie mnie wciągnęła. Skrajny paradoks, bo nie potrafię przestać myśleć o tej historii! Co więcej, sądzę, że to nie ostatnia powieść Musso, którą przeczytałam.
Autor dość tragiczną historię rozbitej rodziny wypełnił magią i wdziękiem ukrytym w sztuce, która podczas lektury otula czytelnika niczym najdroższy jedwab. Nasza wyobraźnia działa na wyższych obrotach podsuwając obrazy opisane przez pisarza. Całości dopełniają cytaty zamieszczone przed większością rozdziałów, które stanowią pewnego rodzaju wprowadzenie do treści.
Podczas rozgrywających się wydarzeń naprzemienne towarzyszymy dwóm głównym postaciom. czyli Melanie i Gaspadrowi. Ich osobne historie w połączeniu tworzą spójną całość, którą śledzi się bardzo przyjemnie. Mimo, że szczerze nie znoszę trzecioosobowej narracji, w pewnym momencie zupełnie przestało mi to przeszkadzać. Jedyny minus, który moim zdaniem jest spowodowany właśnie tym typem narracji, to fakt, że główni bohaterowie nie wydali mi się odpowiednio bliscy i wyraziści. Każde z nich w pewien sposób zdefiniowane jest przez problemy, z którymi się boryka. Jednak zabrakło mi opisów wewnętrznych przeżyć, które wyjaśniłyby ich motywy. Na początku ani postać Melanie, ani Gasparda nie wzbudzała mojej sympatii. Stopniowo jednak coraz bardziej ich rozumiałam, aż a w końcu złapałam się na tym, że zawzięcie im kibicowałam.
Bardzo intrygowały mnie elementy sensacji i kryminału, które pojawiają się w drugiej połowie książki. Tajemnice ostatnich dni Lorenza dostarczają dreszczyku emocji i nie pozwalają odłożyć książki nawet na moment. Z zainteresowaniem przyglądałam się postępom śledztwa głównych bohaterów i mimo pewnych przypuszczań, które snułam, zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło. Do tej pory nie udało mi się po nim otrząsnąć.
"Apartament w Paryżu" to książka, która z pewnością Was zaskoczy. Gorąco zachęcam Was do jej przeczytania, bo ta historia zasługuje na to, by ją poznać! Sądzę, że wielbiciele Paryża i znawcy sztuki będą zachwyceni tą pozycją. Mimo, że nigdy nie byłam w tym mieście czytając książkę mogłam dosłownie spacerować jego ulicami. To nie tylko opowieść o sztuce, znajdziecie tu tragedie, morderstwa, tajemnice, walkę o odnalezienie własnego "ja" i decyzje mogące otworzyć przed nami całkiem nowe życie.
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/08/historia-dwoch-dusz-ktore-odnajduja.html
O książkach Musso słyszałam już dawno. Nigdy jednak po żadną nie sięgnęłam, mimo tego, że jedną mam nawet w swojej biblioteczce. Czemu skusiłam się na "Apartament w Paryżu"? Po części dlatego, że chciałam wreszcie zacząć swoją przygodę z tym autorem. Poza tym zachęcił mnie opis fabuły, który jednak w najmniejszym stopniu nie przygotował mnie na podróż wypełnioną po brzegi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-25
Wszystkie premiery Wydawnictwa Niezwykłego przykuwają moją uwagę, dlatego też nie przeszłam obojętnie obok tytułu, któremu poświęcony jest ten wpis. "Revved" to historia gorącego romansu, który rozgrywa się na tle szaleńczych wyścigów Formuły 1. Nieposkromiona namiętność, zawrotna prędkość i bohaterowie z problemami. Czy to nie przepis na idealną powieść?
Bardzo spodobał mi się sam zamysł autorki, która osadziła główną bohaterkę w roli mechanika samochodowego Zdecydowanie nie jest to codziennością, nawet w książkach. Od początku przeczuwałam, że ta historia mimo swej prostoty może być inna i oryginalna. Bardzo chciałam, żeby moje przypuszczenia okazały się słuszne. Możliwe, że aż za bardzo, ponieważ na początku bardzo ciężko było mi wciągnąć się w fabułę. Sama dokładnie nie wiem, co było tego przyczyną. Być może wina leży bliżej mnie niż samej książki, bo zupełnie nie umiałam skupić się na czytanym tekście. Jednak brnęłam dalej czekając na coś, co pochłonie moją uwagę bez reszty i w drugiej połowie książki wreszcie się doczekałam.
Ale zanim do tego muszę Wam nieco wyjaśnić.
Tak, jak możecie przeczytać w opisie- Andie, czyli główna bohaterka, mechanik samochodowy, przylatuje do Anglii, aby dołączyć do zespołu Formuły 1 jednego z najlepszych kierowców rajdowych na świecie. Dziewczyna ukrywa przed wszystkimi dramatyczne wydarzenia z przeszłości, które zostawiły bolesne piętno na jej psychice. Od pierwszego dnia w warsztacie walczy, by nie ulec pokusie i nie złamać swojej żelaznej zasady. Andi nigdy nie umawia się z kierowcami, ale spotkanie z Carriciem sprawia, że jej postanowienie drży w posadach. Nie tylko ono drży w obecność Carrica, jak możecie się domyślić. Carric natomiast jest najmniej odpowiednim partnerem dla Andi. Oprócz tego, że jest kierowcą (co skreśla go na wstępie , a przynajmniej powinno!), ma opinie niereformowalnego playboya. Między tą dwójką iskrzy od początku, ale ja niestety nie wyczułam tej chemii. Przyjemnie czytało mi się ich przekomarzania, ale ogień tego uczucia mnie nie spalił i początek historii nieco kulał pod tym względem.
Pamiętacie, jak na wstępie pisałam o oryginalności? Właśnie to mamy! Jest to jeden z niewielu erotyków, w którym główna bohaterka (mimo czystego pożądania, jakie odczuwa) kieruje się rozumem! Niby niewiele, a jednak. Za to właśnie polubiłam Andie. Jest rozważną i pewną siebie kobietą, która walczy z demonami przeszłości. Być może jej zachowanie momentami wyda Wam się irytujące, ale dla mnie jej lęki całkowicie wyjaśniały irracjonalne decyzje. Fakt, że ta kwestia została nieco przekoloryzowana przez autorkę, ale ja to kupiłam.
A teraz do sedna... kiedy między głównymi bohaterami dochodzi do zbliżenia- akcja zaczyna nabierać rumieńców i to nie ze względu na pikantne sceny. Jest to moment przełomowy, ponieważ wyzwala on w Andie paniczny strach przypominając wydarzenia z przeszłości. W wyniku tego, Andie wycofuje się, ucieka- dosłownie. Odtrąca mężczyznę, do którego zdążyła się już zdecydowanie zbyt mocno przywiązywać. Carric z kolei nie przyjmuje do wiadomości odrzucenia, które rani jego ego i wyzwala w nim najgorsze instynkty. Mimo, że między bohaterami istnieje niewyjaśnione przyciąganie i oboje uzależniają się od swojej obecności, to ich relacja jest destrukcyjna.
Poza chwytliwą fabułą autorka wykreowała postacie, które idealnie wpisują się w stworzony przez nią świat. Bohaterowie są pełnowymiarowi, nieidealni- z wadami, które czynią ich postaciami wiarygodnymi i bliższymi czytelnikowi. Andie to kobieta dość charakterna i uparta, z ciętym językiem. Twardo stąpa po ziemi i doskonale daje sobie radę w niełatwym, męskim świecie, w którym często traktowana jest "z góry". Bardzo łatwo wzbudza sympatię czytelnika, choć jej zachowanie może czasem irytować. Jednak, kiedy poznamy jej sekrety zdamy sobie sprawę, jakie spustoszenie sieje w niej strach przed powtórką z przeszłości. Carric natomiast kreowany jest na bożyszcze kobiet. Zdaje się być ideałem mężczyzny. Pod powierzchowną arogancją światowego playboya kryje się mężczyzna pełen oddania, wyrozumiałości i troski. Do tego, jego poczucie humoru ratuje fabułę w niektórych momentach i zdecydowanie "robi robotę". Odebrałam go zupełnie inaczej niż typowego bohatera gorącej powieści dla kobiet. To nie on w tej historii jest tym, który boi się zaangażować. Wręcz przeciwnie, dosłownie biega za Andie niczym zakochany szczeniaczek. Słowo daję, jego wytrwałość jest godna podziwu. O tym, czy Carricowi i Andie uda się pokonać przeszkody i współpracować jako jeden zespół musicie już przekonać się sami.
Styl autorki jest lekki i przyjemny w odbiorze, przez co książkę czyta się dość szybko, a historia mknie niczym wyścigowy bolid. Mimo, że na początku ciężko było mi odnaleźć się w zaproponowanym przez Towle świecie to, kiedy już dałam się porwać, przesiąknęłam zapachem palonych opon na dobre. Niesamowicie ciekawiło mnie zakończenie historii, ale równocześnie nie chciałam żegnać się z bohaterami, do których zdążyłam się przyzwyczaić. Pociesza mnie jednak fakt, że Wydawnictwo NieZwykłe już na wrzesień zapowiedziało premierę drugiego tomu. "Revived" poświęcony będzie postaci, którą poznajemy podczas lektury pierwszej części, ale fabularnie będzie to całkiem nowa historia. Już zacieram rączki, by powrócić do tego świata.
Jeśli lubicie pikantne historie miłosne ukazujące problemy ludzkiej psychiki ta powieść zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Pod banalnie prostym schematem skrywa się trudna historia o pokonywaniu własnych słabości. Nie zawiodą się także fanki powieści przyprawiających o rumieńce na twarzy, tego jestem pewna. Sądzę, że książka przypadnie do gustu większości pań, które pokochają tę historię tak bardzo, jak Andie kocha bajkę "Auta". ;)
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/07/nieposkromiona-namietnosc-zawrotna.html
Wszystkie premiery Wydawnictwa Niezwykłego przykuwają moją uwagę, dlatego też nie przeszłam obojętnie obok tytułu, któremu poświęcony jest ten wpis. "Revved" to historia gorącego romansu, który rozgrywa się na tle szaleńczych wyścigów Formuły 1. Nieposkromiona namiętność, zawrotna prędkość i bohaterowie z problemami. Czy to nie przepis na idealną powieść?
Bardzo spodobał...
2018-05-09
"Szeptucha" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i urzekła. Totalnie kupiłam świat wykreowany przez autorkę, a losy Gosi niesamowicie mnie wciągnęły. Dlatego zaraz po skończeniu pierwszego tomu sięgnęłam po dalszy ciąg historii. "Noc Kupały" bardzo mnie zaintrygowała, podsuwając strzępki informacji i rozbudzając ciekawość. Autorka rozwinęła wątki poboczne z poprzedniej części wzbogacając tym słowiański świat. Zazdrośni bogowie, zbliżającą się Noc Kupały, nieoczywista miłość i niebezpieczna kobieta z przeszłości- czyli idealny przepis na tragedię.
Po drugi tom Kwiatu paproci sięgałam drżącymi rękoma. Z jednej strony niecierpliwiłam się, by poznać dalszą część historii, a z drugiej rodziły się obawy,że kontynuacja nie zrobi na mnie takiego wrażenia, jak "Szeptucha", która bardzo mnie zaskoczyła i oczarowała. Na szczęście "Noc Kupały" okazała się świetną kontynuacją cyklu.
Podczas lektury we wszystkim widziałam czające się zagrożenie dla głównej bohaterki. Wiedziona doświadczeniem z poprzedniej części wypatrywałam niebezpieczeństwa na każdym kroku, czego oczywiście nie czyniła sama Gosława. Ona nie uczy się na błędach, oj nie, i o ile dla czytelnika jej naiwność i częsty brak rozsądku jedynie podsyca akcję, dzięki temu nie można narzekać na brak wrażeń; o tyle dla niej jest to zdecydowanie mniej korzystne.
W tej części autorka skupiła się na dokładniejszym przedstawieniu postaci drugoplanowych. Dowiadujemy się, co tak na prawdę łączy Babę Jagę i Mszczuja, poza czystą nienawiścią rzecz jasna. Pojawia się także całkiem nowa postać, która wydaje się dybać na życie Gosi, na domiar złego jest to strzyga. Autorka wprowadziła także wiele retrospekcji z przeszłości Mieszka, więc możemy przyjrzeć się bliżej życiu pradawnych polan, ale także obserwować rozwijający się romans Mieszka z jego dawną miłością- Ote.
Gosia balansuje na bardzo cienkiej linii narażając własne życie. Każdy z bogów chce kwiat paproci dla siebie, a Gosława w bardzo zawoalowany sposób każdemu z nich go obiecuje. Jest to jedyny sposób, by kupić sobie życie, ale czym skończy się narażanie na gniew słowiańskich bóstw?
Akcja toczy się bardzo szybko przybliżając nas do wyczekiwanej Nocy Kupały, a finał dosłownie wbija czytelnika w fotel. Nie spodziewałam się tak dramatycznego i brutalnego zakończenia. Pochłonęłam je bez mrugnięcia okiem, ponieważ nie chciałam czegokolwiek przegapić. Nawet jeśli wcześniejsza część książki nie do końca Was zadowoli, to zakończenie zrekompensuje wszystko. Nie chcę za wiele zdradzać, bo najlepiej sprawdzić to na własnej skórze. Powiem tylko, że musicie to przeczytać!
Powrót do świata stworzonego przez panią Miszczuk był dla mnie niesamowitą przyjemnością. W tej części znajdziemy więcej opisów pogańskich obrzędów, które zostały bezbłędnie przedstawione. Autorka wykonała ogromną pracę wplatając pradawne obrządki w fabułę swojej książki. Czytając te fragmenty zaczęłam się zastanawiać jak wyglądałby nasz świat, gdyby pogaństwo nadal było naszą wiarą.
Choć muszę przyznać, że "Noc Kupały" wypadła odrobinę słabiej niż pierwsza część, to autorka nadal trzyma niesamowicie wysoki poziom i czaruje słowiańskim światem. Z zaciekawieniem sięgnę po kolejny tom! Szczególnie po TAKIM zakończeniu!
"Szeptucha" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i urzekła. Totalnie kupiłam świat wykreowany przez autorkę, a losy Gosi niesamowicie mnie wciągnęły. Dlatego zaraz po skończeniu pierwszego tomu sięgnęłam po dalszy ciąg historii. "Noc Kupały" bardzo mnie zaintrygowała, podsuwając strzępki informacji i rozbudzając ciekawość. Autorka rozwinęła wątki poboczne z poprzedniej części...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-02
Zaczynając swoją przygodę z książkami dość często sięgałam po tytuły z elementami fantastyki bądź nadprzyrodzonych mocy. Niestety, z czasem zaczęły mnie one nudzić i irytować swoją przewidywalnością oraz powtarzalnym schematem. Książki z serii "Kwiat paproci" chodziły za mną od dawna, kusząc i dosłownie przemawiając, bym po nie sięgnęła. Jednak podchodziłam do nich jak pies do jeża. Dosłownie. Z jednej strony chciałam poznać historię i sprawdzić czym wszyscy się tak zachwycają, a z drugiej nie byłam przekonana, że odnajdę się w świecie słowiańskich bóstw. Ależ byłam głupia! Zakochałam się w mitycznym świecie wykreowanym przez autorkę i mogę jedynie żałować, że nie sięgnęłam wcześniej po jej twórczość.
Przyznam, że sięgając po "Szeptuchę" nie przeczytałam nawet dokładnie opisu fabuły. Tak- pewnie pomyślicie, że to powinno być karane, ale nie przepadam za tymi okładkowymi opisami. Tym większe było moje zainteresowanie (a także zdziwienie) rozwijającą się fabułą i kolejnymi elementami opisu równoległej rzeczywistości. Akcja toczy się w czasach współczesnych, jednak życie w naszym kraju wygląda zupełnie inaczej. Jeśli przeczytaliście opis, który zamieściłam wyżej (czytajcie, nie bierzcie przykładu ze mnie!) to wiecie, że książka jest swego rodzaju odpowiedzią na pytanie: Co by było gdyby...? Otóż nasi bohaterowie żyją w Królestwie Polskim za panowania Mieszka XII. Pierwszy władca Polan nie przyjął chrztu, a co za tym idzie- w kraju nie wprowadzono chrześcijaństwa. Wierzenia słowiańskie są ciągle istotne dla mieszkańców naszego kraju- zwłaszcza na wsiach, gdzie zwraca się szczególną uwagę na obchody pradawnych obrzędów i rozmaite zabobony.
Na jedną z takich wsi trafia nasza główna bohaterka, która po skończeniu studiów medycznych musi odbyć roczny staż u szeptuchy, czyli wiejskiej uzdrowicielki. Gosia, delikatnie mówiąc, nie jest zadowolona z tego faktu. Po zdobyciu czysto fachowej wiedzy na studiach musi praktykować medycynę ludową pod okiem zabobonnej staruszki, która w jej mniemaniu może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Dziewczyna nie czuje się również dobrze na łonie przyrody. Zadania, które powierza jej szeptucha zmuszają ją do zakładania specjalnego kombinezonu na kleszcze, bo nie wiadomo, gdzie czają się te podstępne stworzenia!
Praktyka u szeptuchy wydaje się Gosi bezsensowna, a wiarę Jarogniewy w słowiańskie bóstwa (bo tak ma na imię szeptucha) uważa za śmieszną. Jedyną zaletą, jaką dostrzega, jest spotkanie z młodym praktykantem miejscowego wróża. Mieszko intryguje ją od pierwszego spotkania, jednak kiedy dziewczyna odkrywa prawdę o jego pochodzeniu wszystko znacznie się komplikuje. Okazuje się także, że mityczne stworzenia nie żyją jedynie w starych podaniach, a pojawienie się Gosi w maleńkiej wiosce wcale nie było przypadkowe.
W całości kupiłam świat wykreowany przez autorkę. Słowiańskie istoty pląsające w nocy po lesie sprawiły, że już nigdy nie spojrzę tak samo na zagajnik za domem. Muszę również wspomnieć, że pochodzę z województwa Świętokrzyskiego, a owa wioska z książki to Bieliny leżące niedaleko Kielc. To tylko pogłębiło moją obsesję, bo "Szeptucha" wciągnęła mnie nie na żarty. Mityczne stworzenia wplecione w podobną nam rzeczywistość to niesamowity i oryginalny pomysł. Autorka zaserwowała nam powieść, którą czyta się bardzo lekko, a przy tym pełno w niej świeżości. Ponadto myślę, że jest to niezwykle przyjemny sposób, by poszerzyć wiedzę o rodzimych wierzeniach.
Ogromną zaletą jest humorystyczny wydźwięk całej historii. Sceptycyzm Gosi bardzo przypadł mi do gustu. Dziewczyna twardo stąpa po ziemi i niełatwo ją zastraszyć- no chyba, że w okolicy są kleszcze, których nie znosi. Swoją drogą wcale jej się nie dziwię. Absurdalne obsesje, fobie i niewyparzony język Gosi to mieszanka wybuchowa, która często stwarza podłoże do komicznych sytuacji. Mnie niejednokrotnie ciężko było powstrzymać śmiech. Jest również bohaterką, którą bardzo szybko polubiłam. Z tego, co zasłyszałam, niektórych jej zachowanie doprowadza do szewskiej pasji, ale ja odnalazłam w niej bratnią duszę. Hymm...może moja nieporadność też doprowadza innych do szału? No cóż, trudno!
Postać Mieszka jest owiana tajemnicą, a przez to jeszcze bardziej intryguje. To młody, przystojny mężczyzna, dość zdystansowany i chłodny. Myślę, że druga część nakreśli nam dokładniej jego sylwetkę, a przynajmniej mam taką nadzieję. Sprawdzę to na pewno!
Bardzo podobało mi się to, że autorka nie skupiła fabuły na relacji dwóch głównych bohaterów. W historii pełno barwnych postaci, które odgrywają mniej lub bardziej istotne role. Dużo jest także wątków pobocznych, dzięki którym powieść jest ciekawsza, a czytelnikowi ciężko się z nią rozstać. Dzieje się sporo i nie brak nieoczywistych zwrotów akcji.
W tle ożywających słowiańskich wierzeń rozgrywa się romans, który mimo, że nieco oczywisty, doprowadza czytelnika na skraj wytrzymałości. Nie jest to typowe, ckliwe "romansidło" jednak uważam, że ten wątek został bardzo zgrabnie zbudowany przez autorkę.
Lektura dostarczyła mi wielu wrażeń, odpowiedniej dawki czarnego humoru i nieprzewidzianych zwrotów akcji. Poza tym zakochałam się w świecie słowiańskich bóstw, który jest niesamowicie bogaty i barwny, a tak często zapominany. Cieszę się, że autorka pokusiła się o wykorzystanie elementów starych podań. Ponadto książkę czyta się z napięciem praktycznie od pierwszych stron. Bardzo łatwo zatracić się w świecie wąpierzy, rusałek, ubożąt i słowiańskich bogów. Kiedy ją odkładałam, co robiłam bardzo niechętnie, magiczne stworzenia i tak nie opuszczały moich myśli.
"Szeptucha" to powieść z ogromnym potencjałem, który, mam nadzieję, zostanie w pełni wykorzystany w kolejnych tomach. Mnie nie pozostaje nic innego, jak gorąco zachęcić Was do przeczytania tej porywającej i magicznej książki. Ja nie zwlekając sięgam po drugi tom, bo nie umiem sobie go odmówić. Kto wie? Jeśli dotrzyma kroku pierwszej części to być może Katarzyna Berenika Miszczuk zyska we mnie wierną fankę. Nigdy nie przypuszczałam, że będę wzdychać do twórczości polskiej pisarki- a jednak!
Zaczynając swoją przygodę z książkami dość często sięgałam po tytuły z elementami fantastyki bądź nadprzyrodzonych mocy. Niestety, z czasem zaczęły mnie one nudzić i irytować swoją przewidywalnością oraz powtarzalnym schematem. Książki z serii "Kwiat paproci" chodziły za mną od dawna, kusząc i dosłownie przemawiając, bym po nie sięgnęła. Jednak podchodziłam do nich jak pies...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-11
Kiedy przerzuciłam ostatnią stronę pikantnej historii zadziornej Emerie i zarozumiałego Drew było mi, najzwyczajniej w świecie, smutno. Vi Keeland kolejny raz stworzyła postacie, z którymi zdążyłam się zżyć podczas czytania. Niełatwo było mi się z nimi pożegnać, z pewnością kiedyś do nich wrócę. "Egomaniac" to na pierwszy rzut oka romans, jakich wiele, ale to naprawdę świetnie napisana, wciągająca historia. Ciekawa fabuła, przy której ciężko się nudzić; dobrze wykreowane postacie, odpowiednia dawka humoru, a to wszystko doprawione nutą pikanterii! Zdecydowanie jestem na tak!
Emerie i Drew są zupełnymi przeciwieństwami, zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym. Są jak dwa żywioły, których współistnienie jest niemożliwe. Ona jest psychologiem i swoją pracą stara się naprawić kulejące relacje damsko- męskie. Drew natomiast to prawnik, który niejednokrotnie widział definitywny koniec małżeństwa. Ich praca idealnie definiuje odmienne zdanie w kwestii związków. Ta znajomość nie ma jakichkolwiek szans na przetrwanie, ale jak wiadomo- przeciwieństwa się przyciągają.
Pierwsze spotkanie głównych postaci jest prześmieszne, a dla jednej z nich dodatkowo nieco żenujące. Autorka od samego początku rzuca czytelnika na głęboką wodę, który może jedynie płynąć z nurtem rozwijających się wydarzeń. Idealnie rozegrany początek zachęca do dalszej lektury, która w najmniejszym stopniu nie rozczarowuje.
"Egomaniaca" łatwo skreślić na samym wstępie, ponieważ opis z okładki zapowiada erotyk, jakich na rynku jest obecnie aż nadto. Jednak, kiedy tylko zaczniecie czytać przekonacie się, że ta historia oferuje o wiele więcej. Mimo, że między głównymi bohaterami iskrzy od początku romans nie jest oczywisty czy banalny. Emerie doskonale wie, że Drew to arogancki kobieciarz, a poza tym od kilku lat obiektem jej westchnień jest niejaki Baldwin. W życiu Jaggera natomiast jest jeszcze synek, którego kocha nad życie i irytująca (delikatnie mówiąc) była żona.
Bardzo podobała mi się relacja między Drew a Emerie. Ich znajomość stopniowo się rozwijała, co z przyjemnością oglądałam. Stworzyli razem świetny duet, który w jednej chwili może doprowadzić do śmiechu, by za moment wywołać łzy wzruszenia. Ich słowne przepychanki były bezbłędne i bardzo prawdziwe. Zostaną chyba jedną z moich ulubionych książkowych par.
" - Co cię tak śmieszy?
- Nie jesteś z Nowego Jorku, prawda?
- Nie. Dopiero co się przeniosłam z Oklahomy. Ale co to ma do rzeczy?
Zrobiłem krok w jej stronę.
- Przepraszam, ale muszę ci to powiedzieć. Zostałaś oszukana, Oklahoma. "
Poza tym, że razem, to również osobno każde z nich wypada bardzo dobrze. Autorka świetnie wykreowała te postacie, obdarzając je wyrazistymi charakterami i różnym usposobieniem.
Drew nie jest typowym bohaterem pikantnych romansów. Po przeczytaniu opisu w naszej głowie rodzi się wizerunek typowego flirciarza, co jest dużym błędem. Jego podejście do miłości jest wynikiem wydarzeń z przeszłości. Ponad to łączy w sobie cechy, które z pewnością niejednej z Was skradną serce. Arogancki, ale i troskliwy. Nie przejmuje się tym, jak zostaną odebrane jego szczere uwagi i często zachowuje się jak totalny dupek. Fenomenem jest fakt,że ani na moment nie traci swojego uroku, co jest niesamowite. Autorka zachowała idealną równowagę, więc nie martwcie się, kiedy zrobi się zbyt ckliwie- powróci arogancki dupek.
Emerie to postać, którą w pełni rozumiałam. Nie jest irytująca, jak często była w tego typu książkach. To pełnokrwista kobieta, która uwielbia swoją pracę, ale nie ma szczęścia w miłości. Emanuje optymizmem i jako niepoprawna romantyczka stara się przekonać Drew, że nie każdy związek czeka destrukcja. Przeprowadza się do Nowego Jorku i wynajmuje mieszkanie na przeciwko mężczyzny, w którym jest beznadziejnie zadurzona. Okej, przyznaję- nie jest to roztropne, ani mądre.. ale czego się nie robi z miłości? Swoją drogą, nie zniosłam Baldwina i uśmiechałam się zadowolona, kiedy Drew wymyślał dla niego kolejne przezwiska. Profesor Kutafon na pewno zajdzie Wam za skórę.
Książkę czyta się bardzo przyjemne i szybko. Zdecydowanie jest to propozycja na wieczorny relaks przy kieliszku wina. Musicie jednak wiedzieć, że autorka nie cedzi słów i trafią się takie, które u niektórych mogą wywołać zgorszenie. Jeśli już o zgorszeniu mowa, to dobry moment na kilka słów o scenach erotycznych. Może Was to rozczaruje lub zdziwi,ale nie jest ich wiele, natomiast kiedy już się pojawiają... jest gorąco! Wyobraźcie sobie, co się dzieje, gdy łączą się dwa silne żywioły i żaden nie chce się poddać. A teraz pomnóżcie to dwukrotnie.
"Egomaniac" to powieść, którą pokochacie i polecam Wam ją z czystym sumieniem. Jeśli fabuła jednak nie przypadnie Wam do gustu ta cudna okładka będzie przynajmniej ozdobą w Waszej biblioteczce. Nie, nie. Żartuję. Z pewnością stracicie dla tej historii głowę. Ja straciłam i nie żałuję!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/05/arogancki-prawnik-ktory-skradnie-wam.html
Kiedy przerzuciłam ostatnią stronę pikantnej historii zadziornej Emerie i zarozumiałego Drew było mi, najzwyczajniej w świecie, smutno. Vi Keeland kolejny raz stworzyła postacie, z którymi zdążyłam się zżyć podczas czytania. Niełatwo było mi się z nimi pożegnać, z pewnością kiedyś do nich wrócę. "Egomaniac" to na pierwszy rzut oka romans, jakich wiele, ale to naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-27
Przyciągnęła mnie cudowna okładka, która, mimo, że bardzo prosta, ma w sobie coś magnetycznego. Jednak to treść sprawiła, że historia nieugiętej Emilii i złośliwego Barona zostanie na dłużej w mojej głowie.
Lektura "Intrygi" była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ opis na okładce sugeruje niezobowiązujący erotyk, co jest niezwykle mylące. W rzeczywistości to przepiękna opowieść o uczuciu balansującym na granicy między miłością a nienawiścią.
Odkryłam kolejny świat, do którego z pewnością wrócę! Dzięki Bogu- drugi tom w przygotowaniu.
Akcja powieści osadzona jest w dwóch ramach czasowych, ponieważ wydarzenia z teraźniejszości przeplatają się z tymi z przeszłości. Na początku stajemy się obserwatorami wydarzeń sprzed dziesięciu lat, które ukształtowały osobowość i dalsze losy głównych postaci.
Emilia pochodzi z ubogiej, ale kochającej się rodziny rodziny. Wraz z rodzicami i chorowitą siostrą- Rosie mieszka w przybudówce dla służby obok okazałej posiadłości Spencerów. Zamożni Spencerowie są dla jej rodziny chlebodawcami. Jednak ich syn- Baron vel Brutal umiejętnie uprzykrza jej życie. Nie waha się, by przy każdej okazji sprowadzić ją do parteru i przypomnieć, że w jego świecie jest nikim, nic nieznaczącą "służką", jak zwykł ją nazywać. Dodatkowo Brutal nie umie pohamować pożądania, jakie budzi w nim sama obecność Emilii. Nie potrafi zrozumieć własnych uczuć i przez to jest względem niej jeszcze bardziej oziębły. Traktuje ją jako swoją własność, choć nie ma do tego żadnego prawa. Emilia jest nim zafascynowana, ale równocześnie go nienawidzi, jak i samej- siebie za uczucia, jakimi go darzy. Nawet straszliwa bezduszność nie potrafi ostudzić w niej młodzieńczego uczucia. Cierpliwość Brutala zostaje wystawiona na próbę, kiedy Emilia zaczyna spotykać się z jego przyjacielem. Zdesperowany chłopak stawia jej ultimatum, którego niespełnienie może okazać się tragiczne w skutkach dla jej rodziny. Brutal jest bezwzględny- jeśli on nie może jej mieć, to nikt inny również. Emilia zaraz po skończeniu szkoły zmuszona jest wyjechać z rodzinnego miasta, w którym oprócz rodziców zostawiła również odłamek własnego serca.
"Kiedyś miałam cię za złoczyńcę, ale nie jesteś moim złoczyńcą, tylko swoim własnym. Dla mnie byłeś nauczką. Ważną, brutalną nauczką i niczym więcej."
Kiedy przenosimy się do teraźniejszości poznajemy Emilię jako młodą artystkę, która własną karierę musiała odłożyć na później. W życiu niestety nie wiedzie jej się zbyt dobrze. Zmuszona jest pracować na dwa etaty, by utrzymać siebie i swoją młodszą siostrę. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza kiedy dziewczynie pozostaje jedynie posada kelnerki w jednym z nowojorskich barów. Jakby problemów było mało, pewnego dnia w lokalu pojawia się Brutal Spencer we własnej osobie. Jego magnetyczna i władcza postawa wytrącają Emilie z równowagi. Zalewają ją uczucia, o których prawie zdołała zapomnieć. Jak możecie się domyślić, Baron nadal jest aroganckim dupkiem, który jednak na widok dziewczyny z przeszłości zaczyna się zastanawiać czy to przez niego skończyła w tym barze, w za małych, firmowych ciuchach. Przed wyjściem zostawia adres, pod którym czekać ma na Emilię napiwek do odebrania. Kiedy dziewczyna nie zjawia się po niego, Baron postanawia złożyć jej osobistą wizytę składając dziewczynie propozycję nie do odrzucenia. Emilia nie chce ponownie wchodzić do tej samej rzeki i zamierza trzymać się jak najdalej od Barona, jednak jego propozycja pracy i pomocy w pewnej sprawie, a przede wszystkim niebotyczne wynagrodzenie każą jej porzucić uprzedzenia. Emilia zaczyna pracę jako asystentka w firmie Barona. Uczucie, które było między tą dwójką nie ostygło ani odrobinę przez dziesięć lat. Ponowne spotkanie obudziło dawne emocje, a skrywana namiętność uderzyła ze zdwojoną siłą. Między bohaterami dosłownie iskrzy i oboje wiedzą, że nie dadzą rady opierać się zbyt długo pożądaniu. Dodatkowo tajemnicze sprawy Barona, w których Emilia ma odegrać kluczową rolę, zaczynają się wymykać spod kontroli. Wydawać by się mogło, że ich destrukcyjna znajomość od początku skazana jest na klęskę, ale czy na pewno?
Podczas czytania "Intrygi" miałam wrażenie, że czytam przepiękną, magiczną baśń osadzoną w rzeczywistym świecie. Nie potrafię wyjaśnić co dokładnie wywołało we mnie te odczucia. Być może historia głównych bohaterów przybrała w moim wyobrażeniu kształt baśni o królowej kwiatu wiśni, która oddała swemu wybrankowi serce? On natomiast, jakby pod wpływem złego uroku, zadaje jej okrutne tortury: raz okazując uwielbienie, by po chwili uderzyć w najczulszy punkt sprawiając dotkliwy ból. Wszyscy uwielbiamy w bajkach szczęśliwe zakończenia, ale czy tym razem królowa jest w stanie uleczyć serce ukochanego?
Lektura tej powieści, mimo, że okazała się rodem z baśni to przysporzyła mi wielu sprzecznych uczuć. Wszystko bowiem przez główną postać męską, która wychodzi poza ramy stereotypowego bohatera romansu. Baron na zmianę sprawiał, że szybciej biło mi serce i dosłownie miałam ochotę go pocałować, by po chwili doprowadzić mnie do szewskiej pasji stając się bezdusznym i aroganckim dupkiem, którego gdybym spotkała na ulicy ominęłabym szeroki łukiem. Powiedzieć, że jego zachowanie mnie irytowało byłoby tutaj poważnym niedomówieniem. Przez całą powieść moje uczucia względem niego zmieniały się niczym w kalejdoskopie, więc doskonale rozumiałam główną bohaterkę. W ogólnym rozrachunku wygląda to tak, że Baron stał się bliski memu sercu, choć ciągle mam w głowie jego lodowate oblicze. Jestem też przekonana, że ten dupek skradnie i Wasze serca (nawet, jeśli teraz wydaje się Wam to niemożliwe). Czy było to złe? Oczywiście, że nie. Autorka tworząc postać, której zachowanie tak silnie oddziałuje na czytelnika wykonała świetną robotę.
Jeśli po krótkim opisie historii macie w głowie pewne wyobrażenie na temat Emilii, to radzę Wam je porzucić, bo z pewnością jest błędne. Może Wam się wydawać, że jest słabą dziewczyna, bo daje sobą pomiatać i wielokrotnie wystawia własne serce na pastwę Brutala, ale wcale tak nie jest. Emilia to przemiła, wrażliwa, kochająca, wyrozumiała i opiekuńcza kobieta z jedną słabością, którą jest Brutal. Jednak jako dorosła kobieta nie boi się mu postawić i jest jedyną osobą, która to robi. Często jej zachowanie względem dręczyciela jest przezabawne, a sposób ubierania się zasługuje na specjalną nagrodę. Feria barw jej strojów musiała przekomicznie wyglądać w towarzystwie idealnie skrojonego garnituru Brutala.
Styl L.J. Shen jest dość lekki i przyjemny w odbiorze, przez co łatwo zatracić się w czytanej historii. Jest to chyba jedyna "prosta" rzecz w tej książce. Skomplikowane i burzliwe relacje głównych bohaterów rozgrywają się na tle cichej intrygi, która może definitywnie zakończyć ich znajomość.
Idealnym zabiegiem stało się też urozmaicenie historii gorącego romansu w ciekawie poprowadzone wątki poboczne. Autorka pokazała różnicę między światem przepełnionym dostatkiem, w którym brak rodzinnych więzi, a światem biednych ludzi, których największym bogactwem jest obecność bliskich. Mamy także wątek zemsty, nienawiści (nie tylko tej między głównymi bohaterami), siostrzanej miłości czy szczerej przyjaźni między czwórką chłopaków z HotHoles.
Potencjał, jaki został zamknięty w tej książce budzi we mnie nadzieję, że to początek bardzo dobrej trylogii. Kto wie? Jeśli autorka utrzyma poziom i kolejna historia przedstawi dobrego konkurenta dla Barona to chyba zostanę jej wierną fanką. Wcześniej o tym nie wspominałam, ale pewnie wiecie, że "Intryga" to pierwsza część cyklu Święci Grzesznicy. Drugi tom- "Chaos" to opowieść o przyjacielu Barona oraz siostrze Emilii. Czy Dean i Rosie dorównają swoim poprzednikom? Dowiemy się już w maju!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/04/w-magicznym-swiecie-basni-intryga-lj.html
Przyciągnęła mnie cudowna okładka, która, mimo, że bardzo prosta, ma w sobie coś magnetycznego. Jednak to treść sprawiła, że historia nieugiętej Emilii i złośliwego Barona zostanie na dłużej w mojej głowie.
Lektura "Intrygi" była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ opis na okładce sugeruje niezobowiązujący erotyk, co jest niezwykle mylące. W rzeczywistości to...
2018-03-30
"King" to książka z niesamowitym klimatem, pełnokrwistymi postaciami, obok których ciężko przejść obojętnie i niebanalną fabułą. Czytając tę pozycję przekonacie się, że miłość wcale nie musi być łatwa, a romans może okazać się brutalny i drapieżny. Poznacie gangsterski świat od podszewki i nie wszystko okaże się w nim przyjemne, ale będziecie także mieli okazję poznać niesamowitą historię dwojga ludzi, których zmieni jedno uczucie. Byłam pod ogromnym wrażeniem pierwszej części. Autorka stworzyła świat, za którym zdążyłam zatęsknić i z przyjemnością do niego wróciłam.
Kontynuacja mrocznej historii Doe i Kinga mnie nie zawiodła. Brutalna, nieprzewidywalna i całkowicie pochłaniająca! Dla takich książek warto zarywać noce, co właśnie uczyniłam. Nie można się przy niej nudzić. Świadczy o tym choćby fakt, że przeczytałam ją jednym tchem. Dosłownie. Nie odłożyłam jej dopóki nie poznałam zakończenia.
"Tyran" jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z ostatnich stron pierwszego tomu. King i Doe zostają rozdzieleni. Ona wraca do rodzinnego domu i próbuje odnaleźć dawną wersję siebie, za którą tęsknią jej bliscy. Choć tęsknota raczej jest tu słowem użytym nad wyraz. Kiedy Doe trafia do domu, w którym się wychowała, nikt nie wita jej z otwartymi ramionami. Dziewczyna poznaje swojego ojca- senatora, zbyt zajętego wspinaczką po szczeblach politycznej kariery, by okazać córce choć odrobinę uwagi. Powrót Doe okazuje się również obojętny dla jej własnej matki regularnie zaglądającej do kieliszka. Jedyną osobą, której na niej zależy jest jej były chłopak- Tanner. Odnalezienie się w dawnym życiu okazuje się trudniejsze niż przypuszczała. Choć w jej świadomości zaczynają się przebijać strzępki wspomnień to jest przekonana, że dziewczyna którą kiedyś była bezpowrotnie przepadła. Dodatkowo dręczy ją tęsknota za jedyną rodziną, jaką miała. Nie potrafi wyrzucić Kinga ze swoich myśli mimo, że jego zdrada nadal ją boli. Jedynym powodem dla którego Doe postanawia przystosować się do nowej sytuacji jest jej synek. Patrząc w jego oczy jest przekonana, że jest jego matką i nie chce przyszłości bez niego.
King wpada w niemałe tarapaty, ale nie ma zamiaru rezygnować z Doe. Zrobi wszystko, żeby ją odzyskać. Jednak miejsce u jego boku nie jest bezpieczne. Nowy wróg nie zawaha uderzyć się w czułe punkty, by dokonać zemsty. Towarzyszem niedoli Kinga jest Bear, na którego również spada zagrożenie. Autorka bardzo ciekawie poprowadziła wątek jego postaci i myślę, że po przeczytaniu tego tomu każdy będzie chciał sięgnąć po następny, by poznać historię złamanego motocyklisty. Sama jestem jej bardzo ciekawa.
"Tyran" wydaje się inny niż poprzednia książka. Może dlatego, że przez większą część bohaterowie są rozdzieleni, a akcja toczy się dwutorowo. Narracja przebiega naprzemiennie z punktu widzenia Doe i Kinga. Osobiście miałam lekki niedosyt rozdziałów z perspektywy Kinga. Dużą różnicą, w porównaniu do pierwszego tomu, jest także zdecydowanie mniejsza ilość miłosnych uniesień. Nie umniejsza to jednak w żadnym stopniu całości. Mimo, że mniej liczne, sceny te zostały bardzo dobrze przedstawione i zobrazowane, choć w jednym przypadku autorkę chyba nieco poniosła fantazja. Nie był to wyjątek, ponieważ L.A. Casey popłynęła nie tylko z tym tematem.
Podejrzewam, że poziom brutalności, jaki został tu osiągnięty był zabiegiem zamierzonym, ale realność niektórych sytuacji można podważać. Nie jest to natomiast rzecz, która jakkolwiek przeszkadzała mi podczas czytania. Po pierwszej części wiem, że wiele rzeczy, które dla mnie są oburzające i surrealistyczne w świecie Kinga są na porządku dziennym. Jakimś cudem wizja tak zbrukanej rzeczywistości do mnie przemawia i kupuję wszystko, co serwuje autorka.
Bardzo podobała mi się zmiana, jaka zaszła w Doe. Tym razem mamy okazję zobaczyć ją jako twardą i stanowczą młodą kobietę. Wcześniej była zagubiona i ciągle na pierwszym miejscu stawiała przeszłość, która zaginęła w zakamarkach jej umysłu. Teraz jest zdecydowanie dojrzalsza i nie boi się zawalczyć o to, czego pragnie. Ciekawe było też odzyskiwanie wspomnień przed Doe, które pojawiały się w jej głowie w najmniej odpowiednich momentach i zwykle zrzucały na czytelnika szokującą bombę.
"Nie miałam zamiaru zakładać bieli i udawać anioła, skoro zakochałam się w diable. "
Akcja cały czas pędzi do przodu, a książkę czyta się niezwykle szybko. Styl autorki jest lekki, a narracja przebiega bardzo płynnie, więc łatwo wciągnąć się w fabułę. Dzieje się bardzo dużo, jest niebezpiecznie, tajemniczo, a intryga goni intrygę.
Autorka umiejętnie dawkuje odkrywanie kolejnych tajemnic i rozwinięcie wątków z wcześniejszej części. Z czasem wszystko układa się w spójną całość tworząc kompletną historię. Większość wątków została wyjaśniona i domknięta, ale sprawnie został też wpleciony zalążek całkiem nowej opowieści, której głównym bohaterem będzie Bear.
Ogromną zaletą powieści jest wielowarstwowość. Nie bazuje ona na jednym wątku, jakim jest uczucie między dwojgiem kochanków, ale stawia także na przyjaźń, oślepiającą żądzę zemsty czy pokazanie rodzinnych relacji, które nie zawsze są idealne. Tym, co najbardziej zapadło mi w pamięć jest chyba kwestia, że rodzina to nie zawsze więzy krwi. Czasem kompletnie obce nam osoby stają się dla nas istotne i z biegiem czasu tworzą naszą rzeczywistość.
Jestem niesamowicie wdzięczna autorce za to, że mogłam wrócić do mrocznego świata Kinga. Zakończenie historii jego i Doe w najmniejszym stopniu mnie nie rozczarowało. "Tyran" oprócz bezsennej nocy zapewnił mi dreszczyk emocji, wiele tajemnic, których rozwikłanie mnie zaskoczyło oraz dzienną dawkę grozy. Mimo, że mrocznie- jest również miejsce na odpowiednią ilość kolorów, które idealnie upiększają ten świat. Polecam fanom pierwszej części, a resztę z Was zachęcam do sięgnięcia po te książki. Mnie pozostaje czekać na trzeci tom serii, czyli "Lawless", którego premiera już maju!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/04/gra-pozorow-niebezpieczenstwo-i-zli.html
"King" to książka z niesamowitym klimatem, pełnokrwistymi postaciami, obok których ciężko przejść obojętnie i niebanalną fabułą. Czytając tę pozycję przekonacie się, że miłość wcale nie musi być łatwa, a romans może okazać się brutalny i drapieżny. Poznacie gangsterski świat od podszewki i nie wszystko okaże się w nim przyjemne, ale będziecie także mieli okazję poznać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-10
K.N. Haner serwuje nam historię wyjętą rodem z hollywoodzkiego filmu sensacyjnego. Akcja pędzi z prędkością pocisku, niszcząc na swojej drodze niejedno czytelnicze serce. Autorka zabiera nas do mafijnego świata, gdzie niebezpieczeństwo czai się za rogiem. Do tego nie brak nieprzewidywalnych zwrotów akcji, pełnokrwistych bohaterów i niestygnącej namiętności. K.H. Haner wraca w niesamowitym stylu!
"Zakazany układ" to nowa powieść polskiej autorki, która kolejnymi książkami szturmem podbija księgarniane półki. K.N.Haner to pseudonim budzący w czytelniczym świecie prawdopodobnie tyle samo zachwytu, co hejtu. Autorka nie stroni w swoich książkach od ostrych opisów scen erotycznych, które u jednych wywołają rumieńce na twarzy i szybsze bicie serca, a u innych zniesmaczenie. Kiedyś z czystej ciekawości sięgnęłam po jedną ze wcześniejszych książek autorki, a były to "Sny Morfeusza". Mimo,że fabuła mnie zaciekawiła, lektura szła mi bardzo opornie. Główna bohaterka często mnie irytowała, a niektóre opisy zbliżeń po prostu odrzucały. Mimo to do nowej propozycji od K.N.Haner podeszłam z otwartym umysłem i bez uprzedzeń. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak przepadnę. Zacznijmy jednak od początku...
Nicole długo tkwiła w toksycznym związku, niejednokrotnie będąc ofiarą gwałtu i przemocy fizycznej ze strony mężczyzny, którego kochała. Po śmierci rodziców Paul stał się dla niej niezbędnym oparciem. Dziewczyna nie spodziewała się, że jej ukochany może zmienić się w bezwzględnego potwora. Pewnego dnia czara goryczy zostaje przelana, a poraniona dusza Nicole nie pragnie niczego prócz śmierci. Zdesperowana dziewczyna decyduje odebrać sobie życie skacząc z urwiska.
Los jednak krzyżuje plany niedoszłej samobójczyni stawiając na jej drodze niebezpiecznego mafiosa. Marcus Accaro wraz ze swoimi ludźmi zjawia się w tym samym miejscu, by dokonać okrutnej egzekucji. Nicole staje się świadkiem brutalnego zabójstwa i od tamtej chwili wie, że jej życie jest w rękach Marcusa. Bezwzględny gangster widząc w jej oczach tęsknotę za śmiercią nie potrafi jednak pociągnąć za spust.
Nicole trafia w sam środek mafijnego świadka, gdzie trwa walka o władzę między dwoma zwaśnionymi gangami. Początkowo jest więźniem Marcusa, a on sam nie do końca wie, co powinien z nią zrobić. Oboje darzą się niesłychaną nienawiścią, która po pewnym czasie przeradza się w fascynację. W końcu okazuję się, że Nicole może wkroczyć do gry o władzę nad miastem i pomóc Marcusowi pokonać jego odwiecznego wroga- Aleksandra Modano.
Intryga goni intrygę, a w gangsterskim świecie nic nie jest pewne. Wyjątkowo trudno chronić kruche ludzkie życie, szczególnie kiedy dopiero co odnalazło się jego sens. Od tej pory od decyzji Nicole może zależeć nie tylko jej los.
" Nie wiem, czemu los splótł nasze drogi, bo moim zdaniem nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasami jednak nawet to, co jest nam z góry zapisane, to jakaś pomyłka. Niewielu rzeczy w życiu żałuję, ale tego, że pozwoliłem jej zbliżyć się do siebie, żałuję najbardziej."
"Zakazany układ" pokazuje niesamowity progres pisarski autorki. Fabuła jest dokładnie przemyślana i niebanalna, a tempo akcji dosłownie zawrotne- nie ma tu miejsca na nudę! Ta mafijna historia pochłonęła mnie całkowicie i oczywiście nie obeszło się bez czytania po nocach. Nie potrafiłam jej odłożyć, nawet jeśli wiedziałam, że przypłacę to niewyspaniem.
Autorka co chwila wyciąga kolejne asy z rękawa przyprawiając czytelnika o palpitacje serca, a nieprzewidywalność to chyba coś, co lubimy najbardziej. Czytając kolejne, precyzyjnie opisane sceny miałam wrażenie, że oglądam jedną z wysokobudżetowych produkcji prosto z Hollywood. I oczywiście nie mam tu na myśli ckliwego romansu, to raczej nie w stylu K.N. Haner. Książka idealnie łączy w sobie elementy powieści sensacyjnej i namiętnego romansu.
Poza dobrze prowadzoną fabułą mamy tu także świetnie opisany mafijny świat. Zakładam, ze większość czytelników to kompletne laiki w tym temacie, ale dzięki obrazowym opisom i kilku scenom poświęconym typowo gangsterskim porachunkom bardzo łatwo odnaleźć się w świecie, do którego zabiera nas autorka.
Mimo, że akcja "Zakazanego układu" toczy się w rzeczywistości kompletnie innej od naszej to powieść może okazać Wam się bliższa niż sądzicie. Postacie, które stworzyła K.N. Haner nie są pozbawione ludzkich wad, łączą w sobie sprzeczności, przez co podczas lektury stają się czytelnikowi bliskie.
Nicole mimo trudnych życiowych doświadczeń jest kobietą nieugiętą i zawzięcie dążącą do celu. Kiedy ją poznajemy jedyne o czym marzy to śmierć, ale nie jest to decyzja podjęta pod wpływem chwili słabości. Nicole doskonale wie, że to jedyne wyjście z jej beznadziejnej sytuacji i zacięcie o nie walczy. Jest to niesamowicie intrygujące, a nawet- co dziwne imponujące. Poza tym Nicole nie szczędzi w rozmowach z niebezpiecznymi gangsterami ciętych ripost, bez względu na konsekwencje.
Marcus natomiast jest dla mnie postacią pełną sprzeczności. Do pewnego momentu wyobrażamy go sobie, jako bezwzględnego, groźnego i brutalnego mafiosa. Przyznam, że na początku dostawałam gęsiej skórki z obawy przed tym, do czego może się posunąć. Jednak autorka łamie stereotypy i udowadnia, że nie wszystko jest wyłącznie czarne lub białe. Okazuje się, że Marcus potrafi być niezwykle opiekuńczy i troskliwy, a przede wszystkim zdolny do miłości. Jeśli macie słabość do złych facetów, ten z pewnością przypadnie Wam do gustu i bez obawy- mimo, że stopniowo uczy się okazywać uczucia, temperamentu nie traci nawet na moment.
" - A gdzie kwiaty? - pyta, a ja unoszę brew.
- Po co ci kwiaty?
- Wszystkie kobiety tutaj dostają od swoich facetów kwiaty, ba... całe kosze i pokoje kwiatów, a ty nie przyniosłeś mi nawet złamanego tulipana - ton jej głosu jest tak poważny, że momentalnie zaczynam wątpić, że to żart.
- Przyniosłem ci majtki, staniki, spodnie i bluzki.
- Wolałabym kwiatek.
- Boże, Nicole, serio? Ja i kwiaty?"
Poza dwójką głównych bohaterów mamy też kilka postaci drugoplanowych, które nadają całej historii jeszcze lepszy wydźwięk. Niestety bardzo często są one traktowane po macoszemu, niedopracowane, a przez to nijakie. Tutaj należą się kolejne ukłony w stronę autorki, która i o tę część powieści zadbała w każdym calu. Podczas lektury przekonacie się, że nie tylko główni bohaterowie posiadają swoją mroczną stronę.
Sposób narracji zaproponowany przez autorkę również bardzo przypadł mi do gustu. Jest to coś, co spotykam coraz częściej, czyli narracja prowadzona z punktu widzenia dwóch głównych postaci. Dzięki temu mamy dostęp do dwóch perspektyw jednej historii, a przede wszystkim możemy poznać uczucia różnych charakterów, a ich tutaj nie brakuje.
Muszę jeszcze wspomnieć o scenach erotycznych, bo skoro erotyk... Tak, mamy sceny intymne, ale zdecydowanie nie tworzą one fabuły, są pikantnym dodatkiem do całości. Fragmenty łóżkowe są idealnie wyważone, a do tego opisane ze smakiem, dzięki czemu czyta się je całkiem przyjemnie. Dodatkowo nie są przewidywalne, autorka stopniowo buduje napięcie i drażni się z czytelnikiem.
Znając upodobanie K.N. Haner do wprowadzania dramatycznych zwrotów akcji w najmniej spodziewanym momencie na prawdę bałam się zakończenia i moje obawy były słuszne. Ostatnie rozdziały to niezły kop w tyłek dla czytelnika, któremu pozostaje jedynie czekać na premierę drugiego tomu, a ten już w maju!
"Zakazany układ" z pewnością przypadnie do gustu fanom ostrzejszych romansów i erotyków, a także tym którzy lubią historię z dreszczykiem grozy. Pamiętajcie jednak, że świat mafii jest dość brutalny, co nie każdemu może się spodobać. Jeśli jednak nie boicie się wejść do mrocznego świata intryg i gorących uczuć to książka zdecydowanie dla Was!
Za możliwość przeczytania książki oraz przywileju jej ambasadorstwa dziękuję Wydawnictwu Editio Red oraz samej autorce!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com
K.N. Haner serwuje nam historię wyjętą rodem z hollywoodzkiego filmu sensacyjnego. Akcja pędzi z prędkością pocisku, niszcząc na swojej drodze niejedno czytelnicze serce. Autorka zabiera nas do mafijnego świata, gdzie niebezpieczeństwo czai się za rogiem. Do tego nie brak nieprzewidywalnych zwrotów akcji, pełnokrwistych bohaterów i niestygnącej namiętności. K.H. Haner...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-01-23
Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca miałam niesamowitą możliwość przeczytania egzemplarz "Kredziarza" na miesiąc przed oficjalną premierą.
Literacki debiut C.J. Tudor jest jedną z najbardziej wyczekiwanych książek 2018 roku. Jeszcze przed pojawieniem się na księgarnianych półkach wywołała niemałe poruszenie wśród czytelników i zdobyła niesamowitą popularność.
To książka, o której niedługo będą mówić wszyscy! Piekielnie dobry debiut!
Na początku muszę przyznać się do tego, że niezbyt często sięgam po książki tego typu, co pewnie zdążyliście zauważyć. Jakoś nie po drodze mi z kryminałami czy thrillerami. Zwykle moje przygody z tymi gatunkami kończą się w męczarniach po kilkudziesięciu stronach. Jednak traf chciał, że zwróciłam uwagę na "Kredziarza". Opis fabuły bardzo mnie zaintrygował. Kiedy książka trafiła w moje ręce byłam równie podekscytowana, co przerażona. Mając w głowie moje wcześniejsze doświadczenia z tego typu tytułami, najzwyczajniej w świecie się bałam. Najbardziej tego, że mimo szczerych chęci poznania tej historii, fabuła mnie znuży i utknę gdzieś w środku akcji. Dodatkowo czułam większą presję niż zwykle, bo przecież zobowiązałam się do napisania recenzji.
Wszelkie obawy odeszły w cień, kiedy tylko przeczytałam kilka pierwszych stron. Nie sądziłam, że fabuła aż tak mnie pochłonie, a jednak- przepadłam. To jeden z tych przypadków, kiedy książka tak nam się podoba, że nie chcemy żeby się skończyła, ale jednocześnie nie potrafimy się od niej oderwać.
Sposób w jaki autorka prowadzi akcję i dawkuje czytelnikowi kolejne informacje tylko podsyca ciekawość i wzbudza podejrzliwość. Dodatkowo intrygujący jest fakt, że akcja toczy się dwutorowo. Naprzemiennie poznajemy wydarzenia z 1986 roku oraz te z teraźniejszości. Autorka zestawia świat dorosłych z niewinnym światem dzieci, który w powieści zostaje nieodwracalnie skażony okrutną zbrodnią.
Lato 1986 roku. Niewielkie, ospałe miasteczko. Dwunastoletni Eddie Adams spędza wakacje razem z grupą przyjaciół. Pewnego dnia wszyscy postanawiają odwiedzić wesołe miasteczko. Nie mają pojęcia jak dotkliwie ten dzień wpłynie na ich przyszłość. Na oczach małego chłopca ma miejsce tragiczny wypadek. Przerażony Eddie czym prędzej chce uciec od widoku krwi i okaleczonej dziewczyny, którą jeszcze chwilę wcześniej obserwował z fascynacją. Powstrzymuje go człowiek o nietypowym wyglądzie, z białą skórą i włosami- Albinos. Razem z Eddiem udzielają pomocy poszkodowanej dziewczynie stając się bohaterami niewielkiej społeczności. Od tego momentu losy obu tych postaci zostają ze sobą nierozerwalnie splecione. Mimo heroicznego czynu, wydarzenia tego feralnego dnia niejednokrotnie nawiedzają Eddiego, a jest to zaledwie początek.
Ablinos- pan Halloran, którego Eddie poznał w wesołym miasteczku okazuje się być nowym nauczycielem angielskiego w miejskiej szkole. Chłopiec darzy go niewyjaśnioną sympatią i to właśnie on któregoś dnia opowiada mu o tym, jak w dzieciństwie z kolegami rysował kredowe ludziki. Eddie razem z Grubym Gavem, Mickey Metalem, Hoppem i Nicky opracowują własny system znaków za pomocą których zostawiają sobie wiadomości w różnych miejscach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kredowe znaki nie doprowadziły ich w końcu do poćwiartowanych zwłok ukrytych w głębi lasu.
" Dlatego czas najwyższy na podróż w przeszłość, odkrycie prawdy podążając mroczną ścieżką, zarośniętą plątaniną kłamstw i tajemnic, pełną głębokich dołów przysypanych liśćmi. Drogą oznaczoną kredowymi rysunkami."
30 lat po tych tragicznych wydarzeniach Edward nadal mieszka w rodzinnym miasteczku, utrzymuje kontakt z kolegami z dzieciństwa i wiedzie samotne życie. Nauczycielska pensja ledwo pozwala mu związać koniec z końcem, dlatego postanawia wykorzystać rozmiary rodzinnego domu i wynająć pokój młodszej od siebie Chole. Senną atmosferę małomiasteczkowego życia przerywa list, który dostaje Ed i reszta jego dawnych znajomych. Wszystkie koperty skrywają taką samą wiadomość- rysunek wisielca oraz kawałek kredy. Upiorne wspomnienia wracają, razem z Kredziarzem...
"Kredziarz" okazał się niesamowitą mieszanką intrygującego kryminału, wywołującego dreszczyk emocji thrilleru oraz mrożącego krew w żyłach horroru. Dodatkowo pokusiłabym się o stwierdzenie, że książka zakrawa o powieść psychologiczną. Jeśli zdarzyło się Wam czytać moje wcześniejsze recenzje na pewno niejednokrotnie wspominałam o tym, że lubię tego typu motywy w książkach. Ukazanie pułapki, jaką jest ludzki umysł oraz tego, jak ogromne szkody potrafi w nim poczynić choroba zostało ukazane tu bezbłędnie. Dlatego dla mnie- dodatkowy plusik.
Autorka dobitnie przestawiła konsekwencje ludzkich wyborów oraz to w jak dużym stopniu potrafią one rzutować na przyszłe lata. Nawet najbardziej trywialne i nieistotne, naszym zdaniem, wydarzenia mogą mieć ogromne znaczenie w przyszłości. Jedno może prowadzić do lawiny kolejnych, które w całości dadzą makabryczny obraz.
Książkę czyta się bardzo szybko, a akcja jest pomysłowa i wciągająca. Gdybym nie przeczytała tej informacji, z pewnością nie pomyślałabym, że to literacki debiut. Powieść jest bardzo przemyślana i inteligentna, a zakończenie każdego rozdziału skłania czytającego do dalszej lektury.
Wszystkie postaci zostały bardzo szczegółowo dopracowane przez autorkę. Bohaterowie mają za sobą różne doświadczenia, co definiuje ich osobowości. Każdy z charakterów skrywa swoją historię, którą w miarę upływu stron poznajemy dokładniej. Odniosłam też wrażenie, że postacie są bardzo realistyczne, z krwi i kości. Przez to czytelnik odbiera całość jako bardziej autentyczną.
Poza tym "Kredziarz" to także niesamowity klimat. Bardzo łatwo wczuć się w małomiasteczkową atmosferę podszytą grozą. Autorka wszystkie sytuacje przedstawia bardzo obrazowo, przez co czytelnik kompletnie przesiąka kredowym aromatem.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to dawkowanie informacji przed finalnym rozwikłaniem zagadki. Do samego końca niczego nie można tu brać za pewnik i trudno wysnuwać jakiekolwiek trafne domysły, choć podczas czytania pojawia się ich wiele. Miałam wrażenie, że autorka za szybko wyjawiła pewne fakty, które od razu doprowadziły do finału. Zabrakło mi momentu, gdy sukcesywnie, jak po nitce do kłębka, dochodzimy do rozwikłania tajemnicy.
Natomiast samo zakończenie kompletnie mnie zaskoczyło i po skończeniu lektury dosłownie opadła mi szczęka. Kurczę, jakie to było dobre! Naprawdę nie sądziłam, że "Kredziarz" aż tak przypadnie mi do gustu. Przedstawienie zwyczajnego kredowego ludzika jako zwiastuna nadciągającej tragedii z pewnością pozostanie w mojej pamięci na długo. Cóż mi pozostaje? Gorąco polecam! Premiera 28 lutego.
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca oraz portalowi Lubimy czytać.
Recenzja pojawiła się także na: https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/01/przedpremierowo-kredziarz-jc-tudor.html
Dzięki akcji Wydawnictwa Czarna Owca miałam niesamowitą możliwość przeczytania egzemplarz "Kredziarza" na miesiąc przed oficjalną premierą.
Literacki debiut C.J. Tudor jest jedną z najbardziej wyczekiwanych książek 2018 roku. Jeszcze przed pojawieniem się na księgarnianych półkach wywołała niemałe poruszenie wśród czytelników i zdobyła niesamowitą popularność.
To...
2018-01-07
Pierwsza część cyklu Żywioły, czyli "Powietrze, którym oddycha", okazała się powieścią niesamowicie wzruszającą i piękną. Byłam bardzo ciekawa czy autorka zdoła utrzymać kolejne części na tym samym poziomie. Po przeczytaniu pierwszej części nie zwlekałam z zamówieniem kolejnej, by jak najprędzej przekonać się czy jest równie dobra.
"Woda, która niesie ciszę" to trzecia część cyklu. Każda z powieści opisuje osobną historię, dlatego kolejność czytania jest tu raczej dowolna. Takie rozwiązanie w moich oczach dodatkowo punktuje.
Maggie poznajemy jako małą dziewczynkę, która wraz z tatą przeprowadza się do nowego domu, by zacząć kompletnie nowy rozdział w życiu. Jej ojciec postanowił związać się z nową kobietą, dzięki czemu Maggie zyskała rodzeństwo. W dniu przeprowadzki dziewczynka poznaje również swojego sąsiada z naprzeciwka, Brooksa Griffina. Jest to najlepszy przyjaciel jej przyrodniego brata.
Już w wieku dziesięciu lat Maggie wie, że Brooks to jej przyrodnia dusza. Mimo młodego wieku nie wyobraża sobie przyszłości bez udziału tego chłopaka. Jak możecie przypuszczać, Brooks wprost nie znosi Maggie i nie może pojąć dlaczego dziewczynka chce wziąć z nim ślub. Tak, otóż, Maggie mając dziesięć lat planuje ich ślub w lesie przy poskręcanych drzewach. Niestety Brooks się spóźnia, a zrozpaczona Maggie zaczyna krążyć po lesie i w końcu gubi się w gąszczu drzew.
Przerażona dziewczynka dociera na skraj lasu, gdzie nad jeziorem dostrzega kłócącą się parę. Nie jest przygotowana na to, co dzieje się potem. Makabryczne wydarzenia, które rozgrywają się na oczach zlęknionego dziecka, wywołują traumę i nieodwracalnie wżerają się w niewinny umysł dziewczynki. Dotąd gadatliwa i roześmiana Maggie nie wypowiada już ani słowa. Zamyka się w sobie, a jej azylem staje się dom, którego nie opuszcza przez najbliższe dwadzieścia lat...
Mimo, że głos Maggie został skradziony Brooks zdaje się rozumieć ją bez słów. Ta dwójka szybko zostaje najlepszymi przyjaciółmi. Mamy okazję oglądać, jak z dzieci nasi bohaterowie stają się nastolatkami i zaczynają dorastać. Czymś niesamowitym jest możliwość towarzyszenia postaci w tak długim czasie.
Między Brooksem, a Maggie rodzi się niewinne, młodzieńcze uczucie. Jednak kiedy zespół, w którym Brooks gra na gitarze zostaje zauważony nadarza się niepowtarzalna szansa na spełnienie jego marzeń. Chłopak wyjeżdża i uczucie nastolatków zostaje wystawione na próbę.
" Wcześniej nie wiedziałem, że w milczeniu można tak wyraźnie usłyszeć czyjś głos."
Pióro Brittainy C.Cherry przypadło mi do gustu już podczas czytania poprzedniej części. Autorka nie zawiodła mnie i tym razem. Książka dostarczyła mi wielu wzruszeń, chwil kiedy nie umiałam powstrzymać śmiechu, zalecanej dawki czystej miłości i romantyzmu, ale też odrobiny dreszczyku. Powieść, jak na C.Cherry przystało, zawiera w sobie niesamowitą dawkę emocji, które oplatają czytelnika podczas lektury, jak bluszcz.
To jeden z tych przypadków, kiedy podczas czytania twoje emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Historia potrafi pochłonąć na tyle, że totalnie można zapomnieć o otaczającym nas świecie. Takie książki wprost uwielbiam.
Jeśli chodzi o postacie to nie można pozostać wobec nich obojętnym. Albo zrozumiecie postawę Maggie i jej sposób na poznawanie świata (poprzez przygody bohaterów z przeczytanych książek) albo jej zachowanie będzie Was bardzo irytować. Ja rozumiałam jej postępowanie w zupełności, współczułam i kibicowałam jej w kolejnych stopniach radzenia sobie z traumą dzieciństwa. Sądzę, że Brooks szybko zdobędzie Wasze względy, bo jego zachowanie jest na każdym kroku bardzo rozczulające. Sama bardzo go polubiłam.
Postacie drugoplanowe, czyli rodzicie Maggie, jej siostra- Cheryl, brat- Calvin i jego kumple z zespołu czy sąsiadka- pani Boone, również nie zostali potraktowani po macoszemu. Każdy z tych charakterów został dopracowany i przedstawiony przez autorkę tak, by oddać jego osobowość, problemy i myśli. Przez to postacie są bardzo wyraziste i prawdziwe.
Po przeczytaniu tej części utwierdziłam się w przekonaniu, że muszę poznać resztę książek tej autorki oraz wszystko inne, co kiedykolwiek wyjdzie spod jej pióra. Kolejne części już czekają aż poświęcę im uwagę, patrząc na mnie zachęcająco z półki. Jak mogłabym im się oprzeć?
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com
Pierwsza część cyklu Żywioły, czyli "Powietrze, którym oddycha", okazała się powieścią niesamowicie wzruszającą i piękną. Byłam bardzo ciekawa czy autorka zdoła utrzymać kolejne części na tym samym poziomie. Po przeczytaniu pierwszej części nie zwlekałam z zamówieniem kolejnej, by jak najprędzej przekonać się czy jest równie dobra.
"Woda, która niesie ciszę" to trzecia...
2017-12-29
Piękna i wzruszająca książka z ogromnym bagażem emocjonalnym.
O stracie, cierpieniu, bólu, miłości i nadziei.
O dwóch zagubionych duszach, które pogrążyły się w żalu tak bardzo, że przypadkiem się w sobie zakochały.
"Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu."
Od dawna chciałam sięgnąć po książki Brittainy C. Cherry. Co jakiś czas natrafiałam na opinie osób, który dosłownie rozpływały się nad serią Żywioły. Musiałam sprawdzić to na własnej skórze. Zaczęłam od pierwszej części cyklu, czyli "Powietrze, którym oddycha". Książka nie należy do najnowszych, bo wydana została w zeszłym roku i zakładam, że większość z Was o niej słyszała (nawet, jeśli jeszcze jej nie czytaliście- czas to nadrobić!). Czytałam ją dla czystej przyjemności i nie zamierzałam poświęcać jej osobnego wpisu. Miała być dla mnie relaksującym przerywnikiem między kolejnymi egzemplarz recenzenckimi, ale już w trakcie lektury wiedziałam, że jeśli nie napiszę o niej choćby kilku zdań to będą mnie męczyć wyrzuty sumienia. Zatem dziś krótko i na temat- koło tej książki nikt nie powinien przejść obojętnie!
"W każdej sekundzie. W każdej minucie. W każdej godzinie. Każdego dnia."
Historia Elizabeth i Tristana zaczyna się rok po tym, gdy oboje doznali w swoim życiu ogromnej straty. Ona musiała na zawsze pożegnać niezastąpionego męża i ojca swojej córeczki. On w nieszczęśliwym wypadku stracił sens swojego życia- ukochaną żonę i synka. Oboje inaczej próbują poradzić sobie ze stratą, ale oboje wybierają ucieczkę. Elizabeth postanawia w końcu wrócić do dawnego domu i życia stawiając czoło bolesnym wspomnieniom. Los stawia na jej drodze Tristana, nowego mieszkańca miasteczka, który zyskał łatkę odmieńca, dziwaka i psychopaty. Ich stosunki od samego początku nie są zbyt przyjazne, a kiedy okazuje się, że są sąsiadami sytuacja staje się jeszcze bardziej komiczna i ciekawa.
Jednak to nie jest kolejny szablonowy romans. Poznajemy losy dwóch rozbitych dusz, które zostały dotkliwie naznaczone utratą najbliższych. Autorka bardzo obrazowo przedstawia fakt godzenia się ze śmiercią i powrotu do życia po żałobie. Powieść po brzegi wypełniona jest emocjami i wbrew pozorom nie są one w większości pozytywne. Na szczęście dotkliwsze części książki doskonale równoważy dawka świetnego humoru. Dzięki przeplataniu narracji z punktu widzenia obu głównych postaci możemy towarzyszyć im w drodze do pogodzenia się z rzeczywistością.
Lubię książki, które usiłują ukazać funkcjonowanie ludzkiego umysłu. To, jak emocje i różne sytuacje wpływają na nasze postrzeganie świata jest fascynujące. Tak jest i w tym przypadku. Jestem niesamowicie zadowolona, że sięgnęłam po tę książkę i mogłam przeżyć niezwykle poruszającą historię o odnajdywaniu sensu życia.
Mimo, że podczas lektury moje serce zostało niejednokrotnie zmiażdżone i na powrót złożone w całość nie żałuję ani minuty spędzonej z tą książką. Poza tym, kiedy zaczęłam czytać kompletnie nie mogłam się oderwać, więc mój los był już przesądzony.
Mam nadzieję, że jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą pozycją, ten wpis Was do tego zachęci. Z całego serca polecam Wam zatracić się w tej pięknej historii, która mimo, że momentami zasnuta burzowymi chmurami, ostatecznie daje ogromną nadzieję. Ja już zamówiłam kolejną część i z niecierpliwością czekam aż dostanę ją w swoje łapki.
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2017/12/brittainy-ccherry-powietrze-ktorym.html
Piękna i wzruszająca książka z ogromnym bagażem emocjonalnym.
O stracie, cierpieniu, bólu, miłości i nadziei.
O dwóch zagubionych duszach, które pogrążyły się w żalu tak bardzo, że przypadkiem się w sobie zakochały.
"Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu."
Od dawna chciałam sięgnąć po książki Brittainy C. Cherry. Co jakiś czas...
2017-12-05
Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy nowa pozycja od Wydawnictwa Kobiecego trafi w moje ręce. Pojawiające się rekomendacje zachęcały i kusiły całkiem nową historią, która dosłownie zatrzęsie naszym światem. Mnie przysporzyła niezłych turbulencji, których długo nie zapomnę i, o ironio, z chęcią do nich wrócę! To zdecydowanie powieść wysokich lotów.
Muszę przyznać, że chyba nie czytałam jeszcze książki, która całkowicie angażuje czytelnika w rozgrywające się wydarzenia. I nie mam na myśli sposobu pisania autorki, który, swoją drogą, bardzo przypadł mi do gustu. Pierwszy raz spotkałam się z sytuacją, w której czytelnik staje się częścią fabuły książki. To było coś niesamowitego, ale więcej Wam nie zdradzę,bo nie chcę psuć niespodzianki. Warto przeczytać samemu.
Ale zacznijmy od początku. Gdy Gillian dowiaduje się, że jej wieloletni partner ją zdradza postanawia wyleczyć złamane serce. Za namową przyjaciółki udaje się na przyjęcie, z którego ma wyjść razem z potencjalnym mężczyzną na jedną noc. Oboje nie oczekują niczego poza niezobowiązującym seksem. Chcąc zachować pełną anonimowość Gillian postanawia, że spędzą tę noc w apartamencie, który czasem sprząta i w którym spędza zdecydowanie więcej czasu niż powinna. Sytuacja znacznie się komplikuje, kiedy Gillian odkrywa, że oprowadza swojego towarzysza po jego własnym mieszkaniu. Mimo, że Jake początkowo wpada w szał, jest zaintrygowany niechcianym lokatorem, a upór Gillian niesamowicie mu imponuje. Po burzliwym wieczorze spędzają ze sobą upojną noc i już nigdy więcej mają się nie zobaczyć. Jednak los, jak wiadomo, jest przewrotny i Gillian spotyka aroganckiego przystojniaka ponownie. Okazuje się, że jest pilotem tych samych linii lotniczych, w których ona właśnie zaczęła pracę jako prawdziwa stewardesa. Mimo, że chemia między nimi staje się nie do zniesienia to polityka firmy zakazuje jakichkolwiek kontaktów wśród współpracowników, a Gillian potrzebuje tej pracy. Poza tym Jake chce jedynie jej ciała, a ona pragnie znacznie więcej. Ale jak długo można opierać się seksownemu pilotowi? Poddając się pożądaniu postanawiają iść na kompromis i zawierają układ, który owocuje gorącymi zbliżeniami w każdym z możliwych miejsc na ziemi, nie wykluczając tych na pokładzie samolotu. Z czasem jednak oboje zaczynają być uzależnieni od siebie i nie chodzi tylko o zaspokajanie żądzy. Co się stanie, gdy ich relacja przerodzi się w prawdziwe uczucie?
" To my. To nasza pokręcona miłość. To turbulencja."
Za co z pewnością pokochacie tę książkę? Jestem przekonana, że za idealnie wykreowane i dopieszczone w szczegółach główne postacie. Naprawdę niewiele trzeba, by polubić tego opryskliwego i aroganckiego pilota. Jego sarkastyczne uwagi i specyficzne poczucie humoru zmuszają czytelnika do reakcji, więc albo będziecie się śmiać do rozpuku, jak ja, albo krzywić próbując zamaskować uśmiech. Poza tym Jake Weston za nic ma sobie uczucia innych ludzi, a kobiety traktuje raczej przedmiotowo. Mimo młodego wieku w swoim zawodzie wspiął się niemal na wyżyny. Jako pilot może mieć w swoim łóżku co chwila inną kobietę, do tego z innego miasta lub kraju. Jego nieziemska uroda dosłownie przyciąga płeć piękną, więc czemu miałby z tego nie skorzystać? Jednak poznając jego tajemniczą przeszłość przekonujemy się, że obecny styl życia ma uchronić go przed ponownymi rozczarowaniami. Wydawać by się mogło, że Jake kocha swoje życie i niczego mu nie brakuje, ale brak krewnych, tajemnicze telefony, znikanie co trzeci tydzień każdego miesiąca i problemy ze snem nie brzmią dobrze...
" - Jeśli przytrafi się panu coś złego, do kogo mamy zadzwonić w pierwszej kolejności?
- Do zakładu pogrzebowego."
Gillian natomiast zmaga się z łatką "czarnej owcy" w idealnej rodzinie. Ciągle czuje się niedoceniana. Mimo, że osiąga coraz więcej, jej najbliżsi widzą tylko skazy w jej życiu. Dziewczyna przyjeżdża do Nowego Yorku by odbyć staż w redakcji New York Timesa. Kiedy traci obiecującą posadę, ambicja nie pozwala jej zwrócić się do rodziny o pomoc i postanawia pracować na dwa etaty, jako sprzątaczka i stewardesa. Równocześnie prowadzi bloga, gdzie dzieli się swoimi przeżyciami. Marzeniem Gillian jest zostać docenianą pisarką i wytrwale dąży do wyznaczonego celu, ale pod wpływem pewnych wydarzeń postanawia definitywnie skończyć z pisaniem. Czy mimo to uda jej się spełnić marzenie?
Akcja całkowicie wciąga i mimo, że książka liczy sobie prawie 500 stron to kiedy zobaczycie, jak szybko ich ubywa nie będziecie gotowi na koniec. Whitney G. idealnie buduje napięcie i stopniowo dozuje informacje na temat obu postaci, które z biegiem czasu nabierają kolorytu i wyrazistości. Szczerze cieszę się, że mogłam poznać historię Jake'a i Gillian. Oboje zostali trwale doświadczeni przyszłością, a ich burzliwy romans czyta się z wypiekami na twarzy.
Autorka stworzyła niesamowity klimat w swojej powieści. Wszystkie wydarzenia są tak obrazowo opisane, że czytelnik bez trudu potrafi przenieść się do hotelowego pokoju, na lotnisko, czy drogiego apartamentu. Poza obserwowaniem rozwoju gorącego romansu mamy okazję zwiedzić pół świata nie ruszając się z domu. Dodatkowo aby wczuć się w klimat książka została podzielona na terminale, a zamiast rozdziałów mamy bramki. Tutaj należą się również słowa pochwały dla Wydawnictwa, które wizualnie dopieściło wydanie.
Polecam Wam gorąco tę książkę. Zawiera w sobie wszystko to, co idealna powieść dla kobiet mieć powinna. Znajdziecie tu humor, lekki język, tajemnice i sceny, które przyprawią Was o wypieki na policzkach! Ja z pewnością jeszcze do niej wrócę. Znalazłam informację, że autorka napisała również króciutki epilog. Bardzo chciałabym go przeczytać! Trzymam też kciuki by Wydawnictwo Kobiece wydało kolejne książki Whitney G. w naszym kraju. Jeśli są tak dobre, jak "Turbulencja" to z chęcią się w ich zatracę.
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2017/12/z-gowa-w-chmurach-czyli-co-czeka-was-po.html
Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy nowa pozycja od Wydawnictwa Kobiecego trafi w moje ręce. Pojawiające się rekomendacje zachęcały i kusiły całkiem nową historią, która dosłownie zatrzęsie naszym światem. Mnie przysporzyła niezłych turbulencji, których długo nie zapomnę i, o ironio, z chęcią do nich wrócę! To zdecydowanie powieść wysokich lotów.
Muszę przyznać, że...
Recenzja pojawiła się również na:
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2017/09/prokurator-paulina-swist-erotyk.html
OSTRY SEKS. OSTRY JĘZYK. OSTRA AKCJA.
To wszystko zapewni Wam lektura "Prokuratora". Z pewnością nie jest to pozycja dla osób nie lubiących sobie czasem potargać piórek. Cięty język, dosadne opisy i nierzadko przewijające się przekleństwa nie każdemu przypadną do gustu. Wiem, że opinie o tej książce są bardzo zróżnicowane. Sama uważam, że jest to przypadek, w którym albo pokochasz historię przedstawioną przez autorkę, albo ją znienawidzisz. I nic pośrodku.
Szczerze przyznam, że bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po książki polskich autorów. Dlatego "Prokuratora" potraktowałam jako pewne wyzwanie i dając mu szansę porzuciłam negatywne nastawienie. Naprawdę dawno nie czytałam książki, której akcja toczy się w naszym kraju. Dlatego na początku lekko się krzywiłam czytając nazwy miejscowości, które doskonale znam, a imiona postaci wydawały mi się za zwyczajne. Jednak starałam się ignorować krytyczne myśli i dając się porwać akcji czytałam dalej. W miarę rozwoju zdarzeń, historia tak mnie pochłonęła, że przestałam zwracać uwagę na swoje wcześniejsze podejście. W końcu nawet przyłapałam się na tym, że miejsce akcji, czyli Gliwice, uznałam za trafione w dziesiątkę.
Zacznijmy jednak od samej autorki, która swój debiut literacki opatrzyła pseudonimem. Według biografii zamieszczonej na książce urodziła się ona w Gliwicach i jest adwokatem specjalizującym się w prawie karnym. Podobno ma własną kancelarię i odniosła niejeden sukces, a do tego nie przegrała żadnej sprawy. Czytałam różne spekulacje o jej prawdziwej tożsamości, jednak na razie pozostaje ona tajemnicą. Ze względu na jej doświadczenie sądowe przypuszczam, że wydarzenia związane ściśle z prawem w naszym kraju powinny emanować czystym realizmem. Sama niewiele mam wspólnego z sądowniczym światkiem, mimo to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre rzeczy zostały lekko ubarwione.
To, co rzuca się na pierwszy rzut oka przy czytaniu książki to brak rozdziałów. Nie zaliczyłabym jednak tego do minusów książki. Jest to coś, do czego czytelnik po prostu musi przywyknąć. Narracja toczy się na przemian z punktu widzenia Kingi i Łukasza. Czasem mamy okazję widzieć niektóre sceny dwukrotnie z różnych perspektyw, innym razem akcja następuje bezpośrednio po sobie zmieniając jedynie narratora. Jest to zabieg ciekawy i niebanalny. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć motywy kierujące głównymi postaciami.
A jeśli już o głównych bohaterach mowa to są nimi dwie tak charakterne i ostre postaci, że przebywanie z nimi w jednym pomieszczeniu grozi utratą zmysłów (przysłuchując się ich słownym potyczkom) lub życia (jeśli "Zimny", czyli Łukasz straci nad sobą panowanie może być nieprzyjemnie). Kinga i Łukasz stoją po przeciwnych stronach barykady. On- pewny siebie pan prokurator. Diabelsko przystojny. Mimo,że ma na karku czterdziestkę praktycznie każda dwudziestolatka (bo w takich gustuje) jest na jego skinienie palca. Ona- ceniona i zdolna pani adwokat. Kiedy odkrywa zdradę męża postanawia wyjechać i w innym mieście raz zadziałać pod wpływem chwili. Jest niesamowicie silną kobietą, ale zdolną do poświęceń. Po nocy pełnej zapomnienia i niezbyt delikatnych igraszek spotykają się na sali sądowej podczas procesu szefa zorganizowanej grupy przestępczej. Czy z ich dalszej relacji może wyniknąć cokolwiek dobrego?
Kinga pokazuje swoje pazurki, gdy górę nad jej naturą bierze siedząca w jej wnętrzu bezczelna kobieta z ciętym językiem. Razem z "Zimnym" tworzą duet, który nie raz rozbawił mnie do łez. Ich rozmowy obfitują w utarczki słowne i wszelkiego rodzaju przekomarzania. Myślę, że jest to idealne zrównoważenie ostrych scen i momentami brutalnego języka. Do tego obie postaci pod wpływem zachodzących wydarzeń zmieniają się, co możemy obserwować.
Romans jest tu osadzony w zwyrodniałym świecie, w którym nie brak zabójstw, trupów czy porwań. Przez to uczucie rodzące się między Kingą i Łukaszem dojrzewa w niepewności, strachu i obawie. Wątek miłosny nie jest tu głównym motywem. Ciężko jednoznacznie nawet określić co jest tu najsilniej zarysowane, ponieważ ta książka to mieszanka wybuchowa. Mamy romans z nutą erotyki, rodzinne tajemnice, podstępy i wątki kryminalne. Do tego ukazany prawniczy i policyjny świat oraz niebezpieczni przestępcy.
Styl autorki jest lekki w odbiorze, a dynamiczna akcja nie daje czytelnikowi zaczerpnąć tchu. Książkę czyta się bardzo szybko i łatwo zatracić się w wirze rozgrywających się wydarzeń. Mimo, że autorką jest kobieta sposób, w jaki opisuje wydarzenia, brutalność i ostry język nie jest zbyt kobiecy. Dlatego sądzę, że ta pozycja nie wszystkim przypadnie do gustu.
Podsumowując, "Prokuratora" uważam za udany debiut literacki pisarki. Być może posiada on swoje wady, ale jest historią ciekawą i obfitującą w niespodziewane zwroty akcji. Sądzę, że jest to propozycja idealna dla osób szukających romansu połączonego z kryminałem. Jednak fani mocnego kryminału mogą nie być do końca usatysfakcjonowani.
Dla mnie powieść okazała się dużym zaskoczeniem i to pozytywnym. Akcja wciągnęła mnie na dobre i już czekam na kolejną książkę Pauliny Świst, jaką będzie "Komisarz". Wierzę, że kolejne powieści okażą się tylko lepsze.
Recenzja pojawiła się również na:
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2017/09/prokurator-paulina-swist-erotyk.html
OSTRY SEKS. OSTRY JĘZYK. OSTRA AKCJA.
To wszystko zapewni Wam lektura "Prokuratora". Z pewnością nie jest to pozycja dla osób nie lubiących sobie czasem potargać piórek. Cięty język, dosadne opisy i nierzadko przewijające się...
"Pieśń syreny" to mroczny retelling dobrze nam znanej Małej syrenki. Mimo, że nigdy nie byłam fanką tej disneyowskiej historii ta podbiła moje serce💜 Perfekcyjnie dopracowana, idealnie przemyślana, brutalna, a przede wszystkim nieoczywista! Mimo,że wątek romantyczny wydaje się nieunikniony ta historia nie jest nastawiona na ukazanie ckliwych uczuć. Oj nie! Jej lektura sprawiła mi ogromną przyjemność 😇 Bardzo polubiłam głównych bohaterów i ich poczucie humoru😁 Jeśli lubicie motyw hate-love to z pewnością będziecie zachwyceni.
Co tu dużo mówić! MUSICIE ją przeczytać!🐚 Polecam z całego serduszka!
"Pieśń syreny" to mroczny retelling dobrze nam znanej Małej syrenki. Mimo, że nigdy nie byłam fanką tej disneyowskiej historii ta podbiła moje serce💜 Perfekcyjnie dopracowana, idealnie przemyślana, brutalna, a przede wszystkim nieoczywista! Mimo,że wątek romantyczny wydaje się nieunikniony ta historia nie jest nastawiona na ukazanie ckliwych uczuć. Oj nie! Jej lektura...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to