-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2020-12-28
2020-09-11
2019-10-04
2019-08-14
2019-06-26
2019-02-24
Ah, co to była za lektura! Pierwsza książka K.A Tucker, jaką miałam okazję czytać i miłość od pierwszego spotkania. Bez wątpienia jedna z najbardziej klimatycznych i pochłaniających historii, jakie znam. Mimo, że lekturę skończyłam kilka dni temu to ciągle wracam myślami do niesamowitej Alaski. Chyba nieświadomie odkładałam pisanie tej opinii, by dać sobie kilka dni więcej na cieszenie się tą powieścią, zanim Wam ją polecę. Książka warta każdej minuty, którą jej poświęcicie.
Okładkowy opis zdradza wystarczająco dużo fabuły, więc ja nie będę się dziś na niej skupiać. Mam nadzieję, że po dotarciu do końca tego wpisu będziecie przekonani o tym, że warto sięgnąć po "Zostań ze mną" i sami prześledzicie losy bohaterów. Zamiast tego chcę opowiedzieć Wam czym ta historia zaskarbiła sobie moją bezwarunkową miłość. Bez wątpienia wpisuję ją na listę ulubionych. Już planuję kiedy do niej wrócić i zazdroszczę, że podróż na Alaskę jeszcze przed Wami.
"Zostań ze mną" to wielowątkowa powieść przepełniona emocjami i niepowtarzalnym klimatem chłodnej Alaski. Autorka umiejscowiła powieść na biegunie zimna, który szczerze mówiąc nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Jestem ciepłolubem. Nie znoszę zimy, ale podczas lektury nie umiałam wyzbyć się chęci odwiedzenia tej małej wioski. Ta sceneria jest znakomitym tłem dla rozgrywających się wydarzeń. Tamtejsza małomiasteczkowość jest zupełnym przeciwieństwem świata, w którym żyje główna bohaterka.
Poza wyśmienitym tłem mamy również świetnie wykreowane postacie i to nie tylko główne. Tucker postawiła sobie poprzeczkę dość wysoko, ponieważ w książce aż roi się od postaci pobocznych. Ciężko nadać wydźwięk osobom, które pojawiają się jedynie na kilka chwil. Jednak autorka wyszła z zadania obronną ręką tworząc barwną mieszankę postaci i charakterów, które stają się dla czytelnika czymś więcej niż pustym imieniem.
Główni bohaterowie to skrajne przeciwności. Calla wychowała się w wielkomiejskim zgiełku. Pracuje w korporacji, a wieczory spędza razem z najlepszą przyjaciółką w tętniących życiem barach. Przykłada dużą wagę do swojego wizerunku, który kreuje w mediach społecznościowych. Poznajemy ją jako dość rozpieszczoną i rozkapryszoną dziewczynę z wielkiego miasta, która nie pokaże się nigdzie bez makijażu. Z każdym kolejnym dniem na Alasce Calla dostrzega, że w życiu liczą się inne wartości i zmienia się na naszych oczach. Mimo, że jej początkowa postawa może nie przypaść Wam do gustu, z czasem na pewno przekona Was do siebie swoją pomysłowością, poczuciem humoru i odwagą.
Jonah z kolei jest typem samotnika. Jest najlepszym pilotem pracującym w firmie czarterowej ojca Calli i nie wyobraża sobie życia poza Alaską. W maleńkiej miejscowości nie ma kobiety, która oparłaby się jego urokowi i surowej urodzie, co nie mieści się w głowie Calli. Dziewczyna nazywa go w myślach Yetim i od pierwszego spotkania nie pała do niego sympatią. Jednak i ona dostrzega to, co skrywa się za bujną brodą i nie mówię tu jedynie o przystojnej twarzy. Jonah to idealny i nieuchwytny przykład bohatera książkowego, który podczas lektury skradnie serce więcej niż jednej kobiecie.
Relacja tej dwójki niejednokrotnie mnie zaskoczyła i rozśmieszyła, ponieważ ich utarczki słowne i wzajemne nękanie nie znają granic. Ich znajomość rozwija się stopniowo, a zanim dostrzegają w drugiej osobie coś więcej mija sporo czasu. Czasu, który został idealnie wykorzystany na zobrazowanie trudnej do odbudowy relacji Calli z ojcem oraz na zarysowanie historii każdej z postaci pobocznych. Wbrew pozorom nie jest to kolejny ckliwy romans, bo autorka porusza wiele innych tematów, które wcale nie są mniej istotne. Skomplikowana relacja Calli z ojcem, który jest nieuleczalnie chory, niesamowicie mnie rozczuliła. W pewnych momentach nawet zaszkliły mi się oczy, co zdarza się bardzo rzadko.
Czas spędzony na lekturze "Zostań ze mną" był czystą przyjemnością. Pokładałam w tym tytule spore nadzieje, jednak nie sądziłam, że dostanę historie, która na zawsze pozostanie w moim sercu. Zakochałam się w odległym miasteczku Alaski i z rozkoszą towarzyszyłam bohaterom w ich codziennym życiu, tak innym od mojego. Dałam się w całości pochłonąć tej historii i nadal nie mogę przestać o niej myśleć, ale wcale tego nie chcę. To przepiękna opowieść, która pokazuje, że prawdziwej miłości nie osłabią setki kilometrów czy rozłąka na lata. Powieść ma w sobie to coś, co w subtelny, prawie niezauważalny sposób osiada w naszym sercu podczas lektury. Coś, czego już się nie pozbędziecie. Książka, którą będę Wam nieustannie polecać. Musicie przeczytać!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2019/03/historia-z-ktora-nie-chce-sie-rozstawac.html
Ah, co to była za lektura! Pierwsza książka K.A Tucker, jaką miałam okazję czytać i miłość od pierwszego spotkania. Bez wątpienia jedna z najbardziej klimatycznych i pochłaniających historii, jakie znam. Mimo, że lekturę skończyłam kilka dni temu to ciągle wracam myślami do niesamowitej Alaski. Chyba nieświadomie odkładałam pisanie tej opinii, by dać sobie kilka dni więcej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-07
Kto zna mnie choć trochę wie, że uwielbiam zwierzęta. Nic zatem dziwnego, że nie stronię od książek poświęconych czworonogom. Z twórczością W. Bruce Camerona miałam okazję spotkać się już wcześniej. "Był sobie pies", czyli pierwsza książka jego autorstwa pisana z punktu widzenia czworonoga, jako jedna z nielicznych, doprowadziła mnie do łez. Na wspomnienie tej urokliwej historii budzi się we mnie przyjemne ciepło, bo to właśnie czynią powieści Camerona. Czy lektura "O psie, który wrócił do domu" wywołała we mnie podobne uczucia?
Bellę poznajemy jako malutką suczkę, która oddzielona od rodzeństwa i mamy, musi poradzić sobie w obcym świecie. Maleńkiego szczeniaka przygarnia kotka mieszkająca pod opuszczonym domem. Bella nie zdaje sobie jeszcze sprawy,że jej kocie korzenie odegrają w przyszłości ogromną rolę. Dzień, w którym Bella poznaje Lucasa całkowicie odmienia jej życie. Oboje wiedzą, że ich losy zostały nierozerwalnie splecione. Bella zrobi wszystko, by być przy swoim człowieku, którego bezwarunkowo kocha. Lucas z kolei nie zawaha się nad złamaniem kilku zasad, byle mieć czworonoga przy sobie. Jednak nie brakuje przeciwności, które chcą rozdzielić tę dwójkę. Nieprzychylne przepisy o zakazie trzymania pitbuli, za którego uznawana jest Bella oraz zapalczywy hycel próbujący przy każdej sposobności złapać psa skłaniają Lucasa do podjęcia jednej z najtrudniejszych decyzji. Chłopak postanawia na pewien czas wywieźć Bellę z miasta. Jednak ona chce być grzeczną sunią i postanawia wrócić Do Domu. Mimo, że ma do pokonania setki kilometrów zrobi wszystko, by znów być u boku swojego pana.
Każda z książek autorstwa Camerona, którą miałam okazję czytać, na długo zapadała mi w pamięci. Najnowszy tytuł podtrzymuje ten schemat, ponieważ mimo, że książkę odłożyłam już na półkę, czasem wracam myślami do wzruszającej historii Belli. Mimo, że dobrze poznałam już styl autora to za każdym razem zadziwia mnie jego spojrzenie na świat oczami czworonoga. Lektura z tej perspektywy idealnie oddaje emocje naszych towarzyszy. Interpretacja ludzkich zachowań, które Bella próbowała zrozumieć, niejednokrotnie mnie rozbawiła. Z kolei jej bezwarunkowa miłość i oddanie dla Lucasa za każdym razem uderzały w moją najczulszą strunę.
Historia Belli była pełna przygód, niespodzianek, komicznych zbiegów okoliczności, ale i niebezpieczeństw, jakie czyhają na bezpańskiego psa. Los stawia na drodze Belli przeróżne postacie. Znajdą się ludzie, którzy będą chcieli ją przygarnąć i stworzyć jej nowy dom, jednak to odciąga suczkę od wykonania zadania, czyli powrotu Do Domu. Nie zabraknie jednak osób, które nie pałają miłością do zwierząt, a błąkający się pies jest dla nich jedynie przeszkodą lub dobrym celem do ćwiczenia strzałów... Za każdym razem drżałam o bezpieczeństwo suni i w myślach dodawałam jej otuchy podczas niezmiernie długiej podróży do domu.
Oprócz ludzi Bella spotyka również kilka innych psów, z którymi na pewien czas tworzy sforę, jednak nigdzie nie zagrzewa miejsca na dłużej. Moją ulubioną postacią natomiast była Duża Koteczka, czyli puma, której Bella przez pewien czas matkuje. Suczka nie rozumie czemu kotka tak szybko rośnie i jakim cudem finalnie jest większa od niej, jednak więź jaka miedzy nimi powstaje jest niesamowita. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak umiejętnie Cameron opisuje emocje kierujące zwierzętami. Niektórym autorom z trudem przychodzi właściwe oddanie ludzkich uczuć, a Cameron jest w tej kwestii mistrzem.
Podczas swojej podróży Bella odkrywa, że każdy z kim przebywa potrzebuje jej pomocy bądź opieki w tej czy innej formie. Mając doświadczenie po pracy z ludźmi w szpitalu, którym zawsze przynosiła ukojenie nie umie opuścić człowieka, który potrzebuje pomocy. Każdy ma swoją misję, a rozłąka Belli i Lucasa, mimo, że bolesna dla obojga, nie była bezcelowa.
"O psie, który wrócił do domu" to pozycja obowiązkowa dla miłośników czworonogów, nie tylko psów! Koty również odgrywają w tej historii dużą rolę, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Idealna pozycja dla tych, którzy są ciekawi, co dzieje się w głowach naszych futrzanych przyjaciół. To przepiękna i urocza historia ukazująca siłę więzi między psem a człowiekiem. Zachwyci czytelników w każdym wieku i rozczuli najtwardsze serca. Musicie koniecznie przeczytać! A jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z twórczością Camerona już zaopatrzcie się w poprzednie tomy!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2019/01/przedpremierowo-o-psie-ktory-wroci-do.html
Kto zna mnie choć trochę wie, że uwielbiam zwierzęta. Nic zatem dziwnego, że nie stronię od książek poświęconych czworonogom. Z twórczością W. Bruce Camerona miałam okazję spotkać się już wcześniej. "Był sobie pies", czyli pierwsza książka jego autorstwa pisana z punktu widzenia czworonoga, jako jedna z nielicznych, doprowadziła mnie do łez. Na wspomnienie tej urokliwej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-21
Po przeczytaniu serii autorstwa Pani Miszczuk, w której królują słowiańskie demony i bóstwa, wiedziałam,że muszę sięgnąć po kolejne książki, które wyszły spod jej pióra. "Obsesję"' pochłonęłam w zawrotnym tempie i nic nie było mnie w stanie od niej odciągnąć. To połączenie kilku różnych gatunków okraszone lekkim stylem i dobrym poczuciem humoru. Znajdziecie tu cechy mrożącego krew w żyłach kryminału, podnoszącej tętno sensacji, ale i odrobinę romansu. Fabuła nie zostawia miejsca na nudę,a wątek kryminalny zmusza do ciągłego typowania na ślepo kolejnych sprawców przerażających morderstw. Zakończenie natomiast jest totalnym zaskoczeniem! Kiedy usłyszałam o kontynuacji wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Jednak wiadomo, jak bywa z kontynuacjami. Jeśli jesteście ciekawi czy podczas lektury ogarnęła mnie paranoja zapraszam do dalszej lektury.
Autorka w drugim tomie skupia się na przybliżeniu czytelnikowi postaci Marka Zadrożnego. W miarę rozwoju zdarzeń coraz częściej towarzyszymy mu w pracy lekarza medycyny sądowej. Do głosu dochodzą również postacie drugoplanowe, które poznaliśmy w pierwszej części. Dzięki tej różnorodności lektura jest znaczenie bardziej ciekawa. Jedynym,maleńkim, minusem jest mniejsza dynamiczność zdarzeń, ponieważ często przeskakujemy między różnymi postaciami.
Zmienia się również miejsce, gdzie rozgrywają się wydarzenia,ponieważ akcja toczy się na policyjnym komisariacie czy w zakładzie medycyny sądowej.
Odważę się stwierdzić, że ta część należy do panów. Zarówno Marek, jak i jego przyjaciel zajmujący się sprawą tajemniczych samobójstw, Sebastian- dają radę. Obaj są postaciami,które wzbudzają w czytelniku sympatie. Z przyjemnością śledziłam ich losy i obu kibicowałam w miłosnych podbojach. Podczas lektury nietrudno zauważyć zmiany, jakie zachodzą w Marku. Porzuca przelotne romanse i robi wszystko, by zbliżyć się do Joasi. Jednak sprawa tajemniczych samobójstw nie daje mu spokoju. Tylko on widzi powiązania między śmiercią emerytki, projektantki mody i bezdomnego. A może to tylko paranoja?
Dużą niespodzianką była dla mnie postać prokurator Świetlik, która mimo kreacji wrednej, zrzędliwej, i (co istotne dla panów) niezbyt atrakcyjnej zyskała u mnie ogromną sympatię. Mam pewne przeczucia, jak dalej może potoczyć się jej los i bardzo liczę, że to właśnie ona zagra główne skrzypce w kolejnej część cyklu.
Jednak nie bójcie się, autorka nie zapomniała o Joasi Skoczek. Nasza lekarka zmaga się z traumą po niedawnych wydarzeniach, które odcisnęły piętno na jej psychice. Do tego w jej życiu pojawia się były mąż, a jego obecność nie jest Joasi na rękę. Rozwój jej znajomości z Markiem nadal stoi pod znakiem zapytania, ponieważ kobieta po nieudanym małżeństwie boi się zaangażować w poważny związek.
Powieść została bardzo dobrze przemyślana i napisana tak,by wodzić czytelnika za nos. Autorka utkała ciekawą, kryminalną historię na tle bogatych wątków fabularnych. Mimo, że lekturze nie towarzyszy tak wyraźne napięcie, jak poprzedniej części, to książkę czyta się z czystą ciekawością. Mroczniejsze opisy przyprawiają o gęsią skórkę.
Styl pani Miszczuk wprost uwielbiam, a nuta humoru i kąśliwe komentarze niektórych postaci idealnie dopełniają całości. Ogromnym atutem jest tutaj wiedza medyczna autorki, którą przemyca na strony powieści. Dzięki temu wszystkie opisy sprawiają wrażenie bardzo realnych. Książkę, mimo sporej liczby stron, czyta się w zawrotnym tempie. Z niecierpliwością czeka się na rozwikłanie kryminalnej zagadki.
Dużego plusa przyznaję za zakończenie, które mnie zaskoczyło. Jestem ciekawa czy Wy podczas lektury dobrze wytypujecie zabójcę. Wbrew pozorom, nie jest to takie oczywiste.
Po "Paranoję" sięgałam z ciekawością i pewną dozą obawy, jednak autorka mnie nie rozczarowała. Mimo, że "Obsesja" zrobiła na mnie większe wrażenie, to jej kontynuacja wypada całkiem nieźle i z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. Sądzę, że fani pierwszego tomu będą usatysfakcjonowani lekturą. "Paranoja" to pełna tajemnic psychologiczna gra, w którą podczas lektury z pewnością dasz się wciągnąć. Tylko...uważaj na czerwone nitki. Nie zwiastują niczego dobrego.
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/11/godna-uwagi-kontynuacja-historii-z.html
Po przeczytaniu serii autorstwa Pani Miszczuk, w której królują słowiańskie demony i bóstwa, wiedziałam,że muszę sięgnąć po kolejne książki, które wyszły spod jej pióra. "Obsesję"' pochłonęłam w zawrotnym tempie i nic nie było mnie w stanie od niej odciągnąć. To połączenie kilku różnych gatunków okraszone lekkim stylem i dobrym poczuciem humoru. Znajdziecie tu cechy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-09-28
2018-09-03
"Soulless" to już czwarta odsłona serii King i ośmielę się powiedzieć, że jedna z lepszych. Jest to kontynuacja historii Beara, któremu poświęcony był poprzedni tom. Każdą książkę z tej serii czyta się jak scenariusz filmu akcji z gorącym romansem w tle. Tak było i tym razem- fabuła aż wrzy, co rusz kolejny miażdżący zwrot akcji, emocje między bohaterami nie stygną nawet na moment. Idealne zakończenie historii wyjętego spod prawa motocyklisty, który wreszcie odnajduje dom.
Lektura "Soulless" była dla mnie, jak spotkanie z dawnymi przyjaciółmi. Nie sądziłam, że to będzie tak dobre! Kontynuacja historii Beara przeszła moje najśmielsze oczekiwania dostarczając mocnych wrażeń, gorących emocji i miażdżących zwrotów akcji. Samo zakończenie natomiast wprawia w osłupienie. Jest mrocznie, niebezpiecznie, krwawo... kule przeszywają powietrze przy dźwiękach Sinatry, a ja obserwuję to wszystko ciesząc się niczym mała dziewczynka. Nie, nie oszalałam. Po prostu pokochałam świat Kinga, Beara i Perppyego. A skoro o tym ostatnim mowa, jego fani będą zachwyceni. Ale... zacznijmy od początku!
Poprzednia część kończy się w dość dramatycznym momencie. Bear zostaje aresztowany, ponieważ bierze na siebie winę za morderstwo. Parę czeka sześć długich miesięcy rozłąki. Bear cały czas martwi się o bezpieczeństwo Thii, jednak i nad nim czyha kat. Ciekawiło mnie, jak autorka rozwikła sprawę jego aresztu i muszę przyznać,że dość sprawnie poradziła sobie z tym problemem. Podczas nieobecności Beara opiekę nad jego różowowłosą ukochaną sprawuje Rage. Jest bezstronnym duchem, który nie obiera żadnej ze stron przez względy moralne. Liczy się to, który pracodawca więcej zapłaci. Jest komicznym połączeniem choleryka z zaawansowaną bakteriofobią i skłonnością do destrukcji ukrytym w ciele stereotypowej lalki Barbie. Szybko polubiłam tę szaloną dziewczynę, pomimo tego, że na początku byłam do niej sceptycznie nastawiona. Mimo, że ma doświadczenie w wysadzaniu budynków i świetnie posługuje się bronią to nie umie odnaleźć się w relacjach damsko-męskich. Fascynuje ją relacja między Bearem i Thią, i traktuje ich niemal jak obiekt badań. Jest postacią na tyle dziwną, że od razu absorbuje uwagę czytelnika.
Akcja nabiera rozpędu, kiedy Bear wraca do gry. Nie jest mu dane zbyt długo cieszyć się z odzyskanej wolności, ponieważ nieuchronnie zbliża się ostateczne starcie z jego własnym ojcem. Po rzuceniu wyzwania Chopowi nie pozostaje nic innego prócz szykowania się na wojnę i rekrutowania własnej armii. Jakie jednak szanse może mieć kilku zjednoczonych mężczyzn przeciw potężnemu gangowi? Z pewnością poleje się krew i nie wszyscy wyjdą cało z tego starcia.
Mam wrażenie, że w tej części wszystko jest zwielokrotnione. W poprzednim tomie Bear był szorstki, niebezpieczny, natomiast tutaj staje się nieokiełznany. Po rozszyfrowaniu swoich uczuć względem Thii jest zdeterminowany do zapewnienia jej bezpieczeństwa. Nie dopuści do tego, by choćby jeden różowy włos spadł z jej głowy, a jeśli ktoś ją tknie- już nie żyje. Bear nie cofnie się przed niczym. Jest równie przerażający w swoich zapędach, co pociągający.
Przywykłam do tego, że Frazier nagina w swoich książkach wszelkie granice, ale tym razem nie ma żadnych ograniczeń. Zagrożenie, brutalność, a nawet śmierć przeradzają się po chwili w dzikie pożądanie. To zdecydowanie nie jest jeden z ckliwych romansów. Jeśli takiego szukasz- czym prędzej zmień adres, bo po tej lekturze poczujesz się zbrukana.
Autorka kilka razy przenosi nas również do przeszłości. Fragmenty z dzieciństwa Beara i Thii idealnie uzupełniają luki w historii. Ponadto znajdziemy też kilka scen z okresu dorastania Kinga, Beara i Prepyego, które wyjaśniają pewne wątki, ale i stwarzają nowe pytania. Dodatkowo drastyczne sceny, których świadkiem niejednokrotnie był Bear nastawiają czytelnika przeciw największemu wrogowi bohatera, jakim jest jego własny ojciec. Po kilku flashbackach nie mamy wątpliwości, że Chop zasłużył na najwyższą karę za swoje zachowanie względem syna.
Zakończenie, jak na Frazier przystało, jest bardzo dynamiczne, zaskakujące i krwawe. Znalazło się kilka scen, które dosłownie zmroziły mi krew w żyłach. Na szczęście autorka nie przekoloryzowała całości i dzięki temu wydarzenia wydają się prawie realne. Prawie, bo nie życzyłabym takich doświadczeń nikomu. No, chyba, że chodziłoby o spotkanie z przystojnym motocyklistą.
Poza rozwikłaniem kilku wątków ważnych dla historii Beara pisarka otworzyła sobie kolejną furtkę do całkiem nowej historii. Ci, którzy już czytali będą wiedzieć, o czym mówię, a pozostali koniecznie muszą sprawdzić, co mam na myśli. Jedno jest pewne- kolejny tom na horyzoncie!
"Soulless" to pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy pokochali postać nieustraszonego motocyklisty. Jestem pewna, że fani serii nie będą rozczarowani. To pełnokrwista opowieść o miłości, która nie zawsze rozkwita w idealnie nieskażonym świecie; o rodzinie, którą nie zawsze definiują więzy krwi oraz o braterstwie i poświęceniu. Ja kupiłam ją w całości i mam nadzieję, że i Wy dacie jej szansę!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/09/souless-tm-fraziez-mroczne.html
"Soulless" to już czwarta odsłona serii King i ośmielę się powiedzieć, że jedna z lepszych. Jest to kontynuacja historii Beara, któremu poświęcony był poprzedni tom. Każdą książkę z tej serii czyta się jak scenariusz filmu akcji z gorącym romansem w tle. Tak było i tym razem- fabuła aż wrzy, co rusz kolejny miażdżący zwrot akcji, emocje między bohaterami nie stygną nawet na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-10
Mroczny świat Kinga pochłonął mnie po raz kolejny. Prawdziwa, niebezpieczna, elektryzująca- taka właśnie jest opowieść Beara! Sięgając po pierwszą książkę z tej serii nie przypuszczałam nawet, że aż tak przypadnie mi do gustu. Tymczasem Bear okazał się bohaterem, który, mimo swoich karygodnych wad, wzbudził we mnie ogromną sympatię. Powrót do świata balansującego na granicy bezprawia i moralności uważam za udany!
Bear to najlepszy przyjaciel bohatera poprzednich dwóch części, czyli Kinga. Po tym, czego doświadczył jest jedynie cieniem nieugiętego mężczyzny, którym kiedyś był. Ból, który wywołują wydarzenia z przeszłości tłumi morzem mocnego alkoholu i chętnych kobiet. Wyrzekając się motocyklowego gangu, podpisał własny wyrok śmierci. Wie, że powrót w rodzinne strony nie przyniesie niczego dobrego. Kiedy jednak King przysyła mu zdjęcie skatowanej dziewczyny o truskawkowych włosach w Bearze budzi się uczucie, którego nie jest w stanie nazwać. Wie jedynie, że za wszelką cenę musi ochronić dziewczynę, którą ostatni raz widział dziesięć lat temu. Nie zważając na konsekwencje postanawia wrócić i dowiedzieć się, co lub kto doprowadził ją do takiego stanu.
Thia to młodziutka i równocześnie niesamowicie doświadczona życiem dziewczyna. W wieku siedemnastu lat zarządza rodzinnym sadem pomarańczy i pracuje na dwa etaty. Kiedyś miała kochającą rodzinę. Wszystko zmieniła jednak śmierć jej młodszego brata, która wpędziła jej matkę w chorobę psychiczną, a ojca do grobu. Kiedy niedoskonały świat Thii zaczyna rozpadać się na kawałki zdesperowana dziewczyna postanawia szukać pomocy u Beara. Chłopaka, który dziesięć lat temu podarował jej pierścień i złożył pewną obietnicę.
Postać Beara pojawiła się we wcześniejszych częściach i już wtedy bardzo mnie intrygowała. Dlatego z zaciekawieniem sięgnęłam po jego historię. Seria, którą rozpoczął "King" ma w sobie pewien mroczny klimat i brutalność, której autorka nigdy nie szczędzi. W poprzednich książkach jednak niektóre momenty wydawały mi się nieco nierealne i naciągane. Z kolei w "Lawless" wszystko idealnie mi grało. Kolejny tom to zawsze pewna obawa, ponieważ niełatwo utrzymać narzucony wcześniej poziom. Autorce udało się to świetnie. Mrok spowijający bohaterów nie rozwiał się i magicznie nie wyparował. Dodatkowo w "Lawless" brutalność, która się pojawia jest w pewien sposób umotywowana. Podczas lektury niejeden raz włoski na karku stanęły mi dęba,a na skórze pojawiła się gęsia skórka. To idealny dark romance z brutalnością, która sprawia, że historia jest bardziej prawdziwa.
Skoro wspomniałam o romansie muszę rzec dwa słowa o wątku miłosnym. Relacja Thii i Beara nie jest łatwa. Zaczyna się od nienawiści i podejrzeń, ponieważ Bear nie wierzy w jej słowa. Thia z kolei po pewnym czasie zdaje sobie sprawę jak bardzo chłopak, którego poznała 10 lat temu się zmienił. Po podsłuchaniu kilku szczerych rozmów Beara z Kingiem jest pewna, że źle postąpiła szukając u niego pomocy. Ich historia ma wiele wzlotów i upadków, momentów pełnych namiętności i nienawiści. Początkowo byłam zaskoczona dużą różnicą wieku między bohaterami, ale raczej nie dało się jej odczuć. Thia i Bear stworzyli parę, która idealnie się uzupełniała i choć to Thia była w potrzebie, to ona uratowała Beara. Wybudziła go z letargu, w który popadł i zmusiła do działania. Dzięki niej powraca dawny Bear- nieugięty i walczący do tych, których kocha do ostatniej kropli krwi.
Relacja tej dwójki jest wypełniona napięciem i wyczuwalną chemią, jednak nie rzucają się na siebie przy pierwszej możliwej okazji. Bear ma na względzie dobro Thii, jej uczucia i to, że jego bliskość może ją zniszczyć. Niejednokrotnie stara się ją od siebie odtrącić. Jego postać w tej części ujęła mnie całkowicie. Kinga polubiłam, choć nigdy nie wyzbyłam się lęku, który we mnie wzbudzał. Bear z kolei pochłonął moje serce. Jest postacią nieidealną do bólu, zniszczoną i gnębioną przez przeszłość, a mimo to skrywa wrażliwe wnętrze.
Postać Thii również odebrałam bardzo pozytywnie. Niejednokrotnie jej współczułam, ale i podziwiałam za determinację i odwagę. Ja raczej nie znalazłabym w sobie tyle odwagi. Jej zachowanie czasem było nierozsądne czy lekko irytujące, ale nie zapominajmy, że to nastolatka.
Autorka kolejny raz zapewniała nam niesamowitą podróż w głąb okrutnego i szorstkiego świata. Rzeczywistość wykreowana przez Frazier jest dość specyficzna i aby się w niej odnaleźć warto brać na pewne rzeczy poprawkę. Po dwóch częściach mogłoby się wydawać, że mężczyźni w skórach wymierzający prawo ciężką amunicją nie robią na mnie wrażenia, ale jednak... Ten klimat ma w sobie coś magnetycznego, co mnie przyciąga i mami. Fabuła jest bardzo dynamiczna i łatwo wciągnąć się w akcję. Z zapartym tchem pochłaniałam kolejne strony aż dotarłam do miażdżącego serce zakończenia. Nie mam wyjścia, muszę sięgnąć po kolejną część!
Bardzo miłym, dla mnie, elementem było też wplecenie Kinga i jego ukochanej w wydarzenia z "Lawless". Dobrze wiedzieć, że ich (nie tak mała) rodzina ma się dobrze. Mimo całkiem nowej historii autorka nie pominęła znanych postaci, dodając całości kolorytu.
Obowiązkowa pozycja dla fanów Kinga. Muszę jeszcze pisać,że polecam?
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/08/lawless-tm-frazier-elektryzujaca-i.html
Mroczny świat Kinga pochłonął mnie po raz kolejny. Prawdziwa, niebezpieczna, elektryzująca- taka właśnie jest opowieść Beara! Sięgając po pierwszą książkę z tej serii nie przypuszczałam nawet, że aż tak przypadnie mi do gustu. Tymczasem Bear okazał się bohaterem, który, mimo swoich karygodnych wad, wzbudził we mnie ogromną sympatię. Powrót do świata balansującego na granicy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-09
"Szeptucha" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i urzekła. Totalnie kupiłam świat wykreowany przez autorkę, a losy Gosi niesamowicie mnie wciągnęły. Dlatego zaraz po skończeniu pierwszego tomu sięgnęłam po dalszy ciąg historii. "Noc Kupały" bardzo mnie zaintrygowała, podsuwając strzępki informacji i rozbudzając ciekawość. Autorka rozwinęła wątki poboczne z poprzedniej części wzbogacając tym słowiański świat. Zazdrośni bogowie, zbliżającą się Noc Kupały, nieoczywista miłość i niebezpieczna kobieta z przeszłości- czyli idealny przepis na tragedię.
Po drugi tom Kwiatu paproci sięgałam drżącymi rękoma. Z jednej strony niecierpliwiłam się, by poznać dalszą część historii, a z drugiej rodziły się obawy,że kontynuacja nie zrobi na mnie takiego wrażenia, jak "Szeptucha", która bardzo mnie zaskoczyła i oczarowała. Na szczęście "Noc Kupały" okazała się świetną kontynuacją cyklu.
Podczas lektury we wszystkim widziałam czające się zagrożenie dla głównej bohaterki. Wiedziona doświadczeniem z poprzedniej części wypatrywałam niebezpieczeństwa na każdym kroku, czego oczywiście nie czyniła sama Gosława. Ona nie uczy się na błędach, oj nie, i o ile dla czytelnika jej naiwność i częsty brak rozsądku jedynie podsyca akcję, dzięki temu nie można narzekać na brak wrażeń; o tyle dla niej jest to zdecydowanie mniej korzystne.
W tej części autorka skupiła się na dokładniejszym przedstawieniu postaci drugoplanowych. Dowiadujemy się, co tak na prawdę łączy Babę Jagę i Mszczuja, poza czystą nienawiścią rzecz jasna. Pojawia się także całkiem nowa postać, która wydaje się dybać na życie Gosi, na domiar złego jest to strzyga. Autorka wprowadziła także wiele retrospekcji z przeszłości Mieszka, więc możemy przyjrzeć się bliżej życiu pradawnych polan, ale także obserwować rozwijający się romans Mieszka z jego dawną miłością- Ote.
Gosia balansuje na bardzo cienkiej linii narażając własne życie. Każdy z bogów chce kwiat paproci dla siebie, a Gosława w bardzo zawoalowany sposób każdemu z nich go obiecuje. Jest to jedyny sposób, by kupić sobie życie, ale czym skończy się narażanie na gniew słowiańskich bóstw?
Akcja toczy się bardzo szybko przybliżając nas do wyczekiwanej Nocy Kupały, a finał dosłownie wbija czytelnika w fotel. Nie spodziewałam się tak dramatycznego i brutalnego zakończenia. Pochłonęłam je bez mrugnięcia okiem, ponieważ nie chciałam czegokolwiek przegapić. Nawet jeśli wcześniejsza część książki nie do końca Was zadowoli, to zakończenie zrekompensuje wszystko. Nie chcę za wiele zdradzać, bo najlepiej sprawdzić to na własnej skórze. Powiem tylko, że musicie to przeczytać!
Powrót do świata stworzonego przez panią Miszczuk był dla mnie niesamowitą przyjemnością. W tej części znajdziemy więcej opisów pogańskich obrzędów, które zostały bezbłędnie przedstawione. Autorka wykonała ogromną pracę wplatając pradawne obrządki w fabułę swojej książki. Czytając te fragmenty zaczęłam się zastanawiać jak wyglądałby nasz świat, gdyby pogaństwo nadal było naszą wiarą.
Choć muszę przyznać, że "Noc Kupały" wypadła odrobinę słabiej niż pierwsza część, to autorka nadal trzyma niesamowicie wysoki poziom i czaruje słowiańskim światem. Z zaciekawieniem sięgnę po kolejny tom! Szczególnie po TAKIM zakończeniu!
"Szeptucha" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i urzekła. Totalnie kupiłam świat wykreowany przez autorkę, a losy Gosi niesamowicie mnie wciągnęły. Dlatego zaraz po skończeniu pierwszego tomu sięgnęłam po dalszy ciąg historii. "Noc Kupały" bardzo mnie zaintrygowała, podsuwając strzępki informacji i rozbudzając ciekawość. Autorka rozwinęła wątki poboczne z poprzedniej części...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-02
Zaczynając swoją przygodę z książkami dość często sięgałam po tytuły z elementami fantastyki bądź nadprzyrodzonych mocy. Niestety, z czasem zaczęły mnie one nudzić i irytować swoją przewidywalnością oraz powtarzalnym schematem. Książki z serii "Kwiat paproci" chodziły za mną od dawna, kusząc i dosłownie przemawiając, bym po nie sięgnęła. Jednak podchodziłam do nich jak pies do jeża. Dosłownie. Z jednej strony chciałam poznać historię i sprawdzić czym wszyscy się tak zachwycają, a z drugiej nie byłam przekonana, że odnajdę się w świecie słowiańskich bóstw. Ależ byłam głupia! Zakochałam się w mitycznym świecie wykreowanym przez autorkę i mogę jedynie żałować, że nie sięgnęłam wcześniej po jej twórczość.
Przyznam, że sięgając po "Szeptuchę" nie przeczytałam nawet dokładnie opisu fabuły. Tak- pewnie pomyślicie, że to powinno być karane, ale nie przepadam za tymi okładkowymi opisami. Tym większe było moje zainteresowanie (a także zdziwienie) rozwijającą się fabułą i kolejnymi elementami opisu równoległej rzeczywistości. Akcja toczy się w czasach współczesnych, jednak życie w naszym kraju wygląda zupełnie inaczej. Jeśli przeczytaliście opis, który zamieściłam wyżej (czytajcie, nie bierzcie przykładu ze mnie!) to wiecie, że książka jest swego rodzaju odpowiedzią na pytanie: Co by było gdyby...? Otóż nasi bohaterowie żyją w Królestwie Polskim za panowania Mieszka XII. Pierwszy władca Polan nie przyjął chrztu, a co za tym idzie- w kraju nie wprowadzono chrześcijaństwa. Wierzenia słowiańskie są ciągle istotne dla mieszkańców naszego kraju- zwłaszcza na wsiach, gdzie zwraca się szczególną uwagę na obchody pradawnych obrzędów i rozmaite zabobony.
Na jedną z takich wsi trafia nasza główna bohaterka, która po skończeniu studiów medycznych musi odbyć roczny staż u szeptuchy, czyli wiejskiej uzdrowicielki. Gosia, delikatnie mówiąc, nie jest zadowolona z tego faktu. Po zdobyciu czysto fachowej wiedzy na studiach musi praktykować medycynę ludową pod okiem zabobonnej staruszki, która w jej mniemaniu może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Dziewczyna nie czuje się również dobrze na łonie przyrody. Zadania, które powierza jej szeptucha zmuszają ją do zakładania specjalnego kombinezonu na kleszcze, bo nie wiadomo, gdzie czają się te podstępne stworzenia!
Praktyka u szeptuchy wydaje się Gosi bezsensowna, a wiarę Jarogniewy w słowiańskie bóstwa (bo tak ma na imię szeptucha) uważa za śmieszną. Jedyną zaletą, jaką dostrzega, jest spotkanie z młodym praktykantem miejscowego wróża. Mieszko intryguje ją od pierwszego spotkania, jednak kiedy dziewczyna odkrywa prawdę o jego pochodzeniu wszystko znacznie się komplikuje. Okazuje się także, że mityczne stworzenia nie żyją jedynie w starych podaniach, a pojawienie się Gosi w maleńkiej wiosce wcale nie było przypadkowe.
W całości kupiłam świat wykreowany przez autorkę. Słowiańskie istoty pląsające w nocy po lesie sprawiły, że już nigdy nie spojrzę tak samo na zagajnik za domem. Muszę również wspomnieć, że pochodzę z województwa Świętokrzyskiego, a owa wioska z książki to Bieliny leżące niedaleko Kielc. To tylko pogłębiło moją obsesję, bo "Szeptucha" wciągnęła mnie nie na żarty. Mityczne stworzenia wplecione w podobną nam rzeczywistość to niesamowity i oryginalny pomysł. Autorka zaserwowała nam powieść, którą czyta się bardzo lekko, a przy tym pełno w niej świeżości. Ponadto myślę, że jest to niezwykle przyjemny sposób, by poszerzyć wiedzę o rodzimych wierzeniach.
Ogromną zaletą jest humorystyczny wydźwięk całej historii. Sceptycyzm Gosi bardzo przypadł mi do gustu. Dziewczyna twardo stąpa po ziemi i niełatwo ją zastraszyć- no chyba, że w okolicy są kleszcze, których nie znosi. Swoją drogą wcale jej się nie dziwię. Absurdalne obsesje, fobie i niewyparzony język Gosi to mieszanka wybuchowa, która często stwarza podłoże do komicznych sytuacji. Mnie niejednokrotnie ciężko było powstrzymać śmiech. Jest również bohaterką, którą bardzo szybko polubiłam. Z tego, co zasłyszałam, niektórych jej zachowanie doprowadza do szewskiej pasji, ale ja odnalazłam w niej bratnią duszę. Hymm...może moja nieporadność też doprowadza innych do szału? No cóż, trudno!
Postać Mieszka jest owiana tajemnicą, a przez to jeszcze bardziej intryguje. To młody, przystojny mężczyzna, dość zdystansowany i chłodny. Myślę, że druga część nakreśli nam dokładniej jego sylwetkę, a przynajmniej mam taką nadzieję. Sprawdzę to na pewno!
Bardzo podobało mi się to, że autorka nie skupiła fabuły na relacji dwóch głównych bohaterów. W historii pełno barwnych postaci, które odgrywają mniej lub bardziej istotne role. Dużo jest także wątków pobocznych, dzięki którym powieść jest ciekawsza, a czytelnikowi ciężko się z nią rozstać. Dzieje się sporo i nie brak nieoczywistych zwrotów akcji.
W tle ożywających słowiańskich wierzeń rozgrywa się romans, który mimo, że nieco oczywisty, doprowadza czytelnika na skraj wytrzymałości. Nie jest to typowe, ckliwe "romansidło" jednak uważam, że ten wątek został bardzo zgrabnie zbudowany przez autorkę.
Lektura dostarczyła mi wielu wrażeń, odpowiedniej dawki czarnego humoru i nieprzewidzianych zwrotów akcji. Poza tym zakochałam się w świecie słowiańskich bóstw, który jest niesamowicie bogaty i barwny, a tak często zapominany. Cieszę się, że autorka pokusiła się o wykorzystanie elementów starych podań. Ponadto książkę czyta się z napięciem praktycznie od pierwszych stron. Bardzo łatwo zatracić się w świecie wąpierzy, rusałek, ubożąt i słowiańskich bogów. Kiedy ją odkładałam, co robiłam bardzo niechętnie, magiczne stworzenia i tak nie opuszczały moich myśli.
"Szeptucha" to powieść z ogromnym potencjałem, który, mam nadzieję, zostanie w pełni wykorzystany w kolejnych tomach. Mnie nie pozostaje nic innego, jak gorąco zachęcić Was do przeczytania tej porywającej i magicznej książki. Ja nie zwlekając sięgam po drugi tom, bo nie umiem sobie go odmówić. Kto wie? Jeśli dotrzyma kroku pierwszej części to być może Katarzyna Berenika Miszczuk zyska we mnie wierną fankę. Nigdy nie przypuszczałam, że będę wzdychać do twórczości polskiej pisarki- a jednak!
Zaczynając swoją przygodę z książkami dość często sięgałam po tytuły z elementami fantastyki bądź nadprzyrodzonych mocy. Niestety, z czasem zaczęły mnie one nudzić i irytować swoją przewidywalnością oraz powtarzalnym schematem. Książki z serii "Kwiat paproci" chodziły za mną od dawna, kusząc i dosłownie przemawiając, bym po nie sięgnęła. Jednak podchodziłam do nich jak pies...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-11
Kiedy przerzuciłam ostatnią stronę pikantnej historii zadziornej Emerie i zarozumiałego Drew było mi, najzwyczajniej w świecie, smutno. Vi Keeland kolejny raz stworzyła postacie, z którymi zdążyłam się zżyć podczas czytania. Niełatwo było mi się z nimi pożegnać, z pewnością kiedyś do nich wrócę. "Egomaniac" to na pierwszy rzut oka romans, jakich wiele, ale to naprawdę świetnie napisana, wciągająca historia. Ciekawa fabuła, przy której ciężko się nudzić; dobrze wykreowane postacie, odpowiednia dawka humoru, a to wszystko doprawione nutą pikanterii! Zdecydowanie jestem na tak!
Emerie i Drew są zupełnymi przeciwieństwami, zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym. Są jak dwa żywioły, których współistnienie jest niemożliwe. Ona jest psychologiem i swoją pracą stara się naprawić kulejące relacje damsko- męskie. Drew natomiast to prawnik, który niejednokrotnie widział definitywny koniec małżeństwa. Ich praca idealnie definiuje odmienne zdanie w kwestii związków. Ta znajomość nie ma jakichkolwiek szans na przetrwanie, ale jak wiadomo- przeciwieństwa się przyciągają.
Pierwsze spotkanie głównych postaci jest prześmieszne, a dla jednej z nich dodatkowo nieco żenujące. Autorka od samego początku rzuca czytelnika na głęboką wodę, który może jedynie płynąć z nurtem rozwijających się wydarzeń. Idealnie rozegrany początek zachęca do dalszej lektury, która w najmniejszym stopniu nie rozczarowuje.
"Egomaniaca" łatwo skreślić na samym wstępie, ponieważ opis z okładki zapowiada erotyk, jakich na rynku jest obecnie aż nadto. Jednak, kiedy tylko zaczniecie czytać przekonacie się, że ta historia oferuje o wiele więcej. Mimo, że między głównymi bohaterami iskrzy od początku romans nie jest oczywisty czy banalny. Emerie doskonale wie, że Drew to arogancki kobieciarz, a poza tym od kilku lat obiektem jej westchnień jest niejaki Baldwin. W życiu Jaggera natomiast jest jeszcze synek, którego kocha nad życie i irytująca (delikatnie mówiąc) była żona.
Bardzo podobała mi się relacja między Drew a Emerie. Ich znajomość stopniowo się rozwijała, co z przyjemnością oglądałam. Stworzyli razem świetny duet, który w jednej chwili może doprowadzić do śmiechu, by za moment wywołać łzy wzruszenia. Ich słowne przepychanki były bezbłędne i bardzo prawdziwe. Zostaną chyba jedną z moich ulubionych książkowych par.
" - Co cię tak śmieszy?
- Nie jesteś z Nowego Jorku, prawda?
- Nie. Dopiero co się przeniosłam z Oklahomy. Ale co to ma do rzeczy?
Zrobiłem krok w jej stronę.
- Przepraszam, ale muszę ci to powiedzieć. Zostałaś oszukana, Oklahoma. "
Poza tym, że razem, to również osobno każde z nich wypada bardzo dobrze. Autorka świetnie wykreowała te postacie, obdarzając je wyrazistymi charakterami i różnym usposobieniem.
Drew nie jest typowym bohaterem pikantnych romansów. Po przeczytaniu opisu w naszej głowie rodzi się wizerunek typowego flirciarza, co jest dużym błędem. Jego podejście do miłości jest wynikiem wydarzeń z przeszłości. Ponad to łączy w sobie cechy, które z pewnością niejednej z Was skradną serce. Arogancki, ale i troskliwy. Nie przejmuje się tym, jak zostaną odebrane jego szczere uwagi i często zachowuje się jak totalny dupek. Fenomenem jest fakt,że ani na moment nie traci swojego uroku, co jest niesamowite. Autorka zachowała idealną równowagę, więc nie martwcie się, kiedy zrobi się zbyt ckliwie- powróci arogancki dupek.
Emerie to postać, którą w pełni rozumiałam. Nie jest irytująca, jak często była w tego typu książkach. To pełnokrwista kobieta, która uwielbia swoją pracę, ale nie ma szczęścia w miłości. Emanuje optymizmem i jako niepoprawna romantyczka stara się przekonać Drew, że nie każdy związek czeka destrukcja. Przeprowadza się do Nowego Jorku i wynajmuje mieszkanie na przeciwko mężczyzny, w którym jest beznadziejnie zadurzona. Okej, przyznaję- nie jest to roztropne, ani mądre.. ale czego się nie robi z miłości? Swoją drogą, nie zniosłam Baldwina i uśmiechałam się zadowolona, kiedy Drew wymyślał dla niego kolejne przezwiska. Profesor Kutafon na pewno zajdzie Wam za skórę.
Książkę czyta się bardzo przyjemne i szybko. Zdecydowanie jest to propozycja na wieczorny relaks przy kieliszku wina. Musicie jednak wiedzieć, że autorka nie cedzi słów i trafią się takie, które u niektórych mogą wywołać zgorszenie. Jeśli już o zgorszeniu mowa, to dobry moment na kilka słów o scenach erotycznych. Może Was to rozczaruje lub zdziwi,ale nie jest ich wiele, natomiast kiedy już się pojawiają... jest gorąco! Wyobraźcie sobie, co się dzieje, gdy łączą się dwa silne żywioły i żaden nie chce się poddać. A teraz pomnóżcie to dwukrotnie.
"Egomaniac" to powieść, którą pokochacie i polecam Wam ją z czystym sumieniem. Jeśli fabuła jednak nie przypadnie Wam do gustu ta cudna okładka będzie przynajmniej ozdobą w Waszej biblioteczce. Nie, nie. Żartuję. Z pewnością stracicie dla tej historii głowę. Ja straciłam i nie żałuję!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/05/arogancki-prawnik-ktory-skradnie-wam.html
Kiedy przerzuciłam ostatnią stronę pikantnej historii zadziornej Emerie i zarozumiałego Drew było mi, najzwyczajniej w świecie, smutno. Vi Keeland kolejny raz stworzyła postacie, z którymi zdążyłam się zżyć podczas czytania. Niełatwo było mi się z nimi pożegnać, z pewnością kiedyś do nich wrócę. "Egomaniac" to na pierwszy rzut oka romans, jakich wiele, ale to naprawdę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-03-27
Przyciągnęła mnie cudowna okładka, która, mimo, że bardzo prosta, ma w sobie coś magnetycznego. Jednak to treść sprawiła, że historia nieugiętej Emilii i złośliwego Barona zostanie na dłużej w mojej głowie.
Lektura "Intrygi" była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ opis na okładce sugeruje niezobowiązujący erotyk, co jest niezwykle mylące. W rzeczywistości to przepiękna opowieść o uczuciu balansującym na granicy między miłością a nienawiścią.
Odkryłam kolejny świat, do którego z pewnością wrócę! Dzięki Bogu- drugi tom w przygotowaniu.
Akcja powieści osadzona jest w dwóch ramach czasowych, ponieważ wydarzenia z teraźniejszości przeplatają się z tymi z przeszłości. Na początku stajemy się obserwatorami wydarzeń sprzed dziesięciu lat, które ukształtowały osobowość i dalsze losy głównych postaci.
Emilia pochodzi z ubogiej, ale kochającej się rodziny rodziny. Wraz z rodzicami i chorowitą siostrą- Rosie mieszka w przybudówce dla służby obok okazałej posiadłości Spencerów. Zamożni Spencerowie są dla jej rodziny chlebodawcami. Jednak ich syn- Baron vel Brutal umiejętnie uprzykrza jej życie. Nie waha się, by przy każdej okazji sprowadzić ją do parteru i przypomnieć, że w jego świecie jest nikim, nic nieznaczącą "służką", jak zwykł ją nazywać. Dodatkowo Brutal nie umie pohamować pożądania, jakie budzi w nim sama obecność Emilii. Nie potrafi zrozumieć własnych uczuć i przez to jest względem niej jeszcze bardziej oziębły. Traktuje ją jako swoją własność, choć nie ma do tego żadnego prawa. Emilia jest nim zafascynowana, ale równocześnie go nienawidzi, jak i samej- siebie za uczucia, jakimi go darzy. Nawet straszliwa bezduszność nie potrafi ostudzić w niej młodzieńczego uczucia. Cierpliwość Brutala zostaje wystawiona na próbę, kiedy Emilia zaczyna spotykać się z jego przyjacielem. Zdesperowany chłopak stawia jej ultimatum, którego niespełnienie może okazać się tragiczne w skutkach dla jej rodziny. Brutal jest bezwzględny- jeśli on nie może jej mieć, to nikt inny również. Emilia zaraz po skończeniu szkoły zmuszona jest wyjechać z rodzinnego miasta, w którym oprócz rodziców zostawiła również odłamek własnego serca.
"Kiedyś miałam cię za złoczyńcę, ale nie jesteś moim złoczyńcą, tylko swoim własnym. Dla mnie byłeś nauczką. Ważną, brutalną nauczką i niczym więcej."
Kiedy przenosimy się do teraźniejszości poznajemy Emilię jako młodą artystkę, która własną karierę musiała odłożyć na później. W życiu niestety nie wiedzie jej się zbyt dobrze. Zmuszona jest pracować na dwa etaty, by utrzymać siebie i swoją młodszą siostrę. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza kiedy dziewczynie pozostaje jedynie posada kelnerki w jednym z nowojorskich barów. Jakby problemów było mało, pewnego dnia w lokalu pojawia się Brutal Spencer we własnej osobie. Jego magnetyczna i władcza postawa wytrącają Emilie z równowagi. Zalewają ją uczucia, o których prawie zdołała zapomnieć. Jak możecie się domyślić, Baron nadal jest aroganckim dupkiem, który jednak na widok dziewczyny z przeszłości zaczyna się zastanawiać czy to przez niego skończyła w tym barze, w za małych, firmowych ciuchach. Przed wyjściem zostawia adres, pod którym czekać ma na Emilię napiwek do odebrania. Kiedy dziewczyna nie zjawia się po niego, Baron postanawia złożyć jej osobistą wizytę składając dziewczynie propozycję nie do odrzucenia. Emilia nie chce ponownie wchodzić do tej samej rzeki i zamierza trzymać się jak najdalej od Barona, jednak jego propozycja pracy i pomocy w pewnej sprawie, a przede wszystkim niebotyczne wynagrodzenie każą jej porzucić uprzedzenia. Emilia zaczyna pracę jako asystentka w firmie Barona. Uczucie, które było między tą dwójką nie ostygło ani odrobinę przez dziesięć lat. Ponowne spotkanie obudziło dawne emocje, a skrywana namiętność uderzyła ze zdwojoną siłą. Między bohaterami dosłownie iskrzy i oboje wiedzą, że nie dadzą rady opierać się zbyt długo pożądaniu. Dodatkowo tajemnicze sprawy Barona, w których Emilia ma odegrać kluczową rolę, zaczynają się wymykać spod kontroli. Wydawać by się mogło, że ich destrukcyjna znajomość od początku skazana jest na klęskę, ale czy na pewno?
Podczas czytania "Intrygi" miałam wrażenie, że czytam przepiękną, magiczną baśń osadzoną w rzeczywistym świecie. Nie potrafię wyjaśnić co dokładnie wywołało we mnie te odczucia. Być może historia głównych bohaterów przybrała w moim wyobrażeniu kształt baśni o królowej kwiatu wiśni, która oddała swemu wybrankowi serce? On natomiast, jakby pod wpływem złego uroku, zadaje jej okrutne tortury: raz okazując uwielbienie, by po chwili uderzyć w najczulszy punkt sprawiając dotkliwy ból. Wszyscy uwielbiamy w bajkach szczęśliwe zakończenia, ale czy tym razem królowa jest w stanie uleczyć serce ukochanego?
Lektura tej powieści, mimo, że okazała się rodem z baśni to przysporzyła mi wielu sprzecznych uczuć. Wszystko bowiem przez główną postać męską, która wychodzi poza ramy stereotypowego bohatera romansu. Baron na zmianę sprawiał, że szybciej biło mi serce i dosłownie miałam ochotę go pocałować, by po chwili doprowadzić mnie do szewskiej pasji stając się bezdusznym i aroganckim dupkiem, którego gdybym spotkała na ulicy ominęłabym szeroki łukiem. Powiedzieć, że jego zachowanie mnie irytowało byłoby tutaj poważnym niedomówieniem. Przez całą powieść moje uczucia względem niego zmieniały się niczym w kalejdoskopie, więc doskonale rozumiałam główną bohaterkę. W ogólnym rozrachunku wygląda to tak, że Baron stał się bliski memu sercu, choć ciągle mam w głowie jego lodowate oblicze. Jestem też przekonana, że ten dupek skradnie i Wasze serca (nawet, jeśli teraz wydaje się Wam to niemożliwe). Czy było to złe? Oczywiście, że nie. Autorka tworząc postać, której zachowanie tak silnie oddziałuje na czytelnika wykonała świetną robotę.
Jeśli po krótkim opisie historii macie w głowie pewne wyobrażenie na temat Emilii, to radzę Wam je porzucić, bo z pewnością jest błędne. Może Wam się wydawać, że jest słabą dziewczyna, bo daje sobą pomiatać i wielokrotnie wystawia własne serce na pastwę Brutala, ale wcale tak nie jest. Emilia to przemiła, wrażliwa, kochająca, wyrozumiała i opiekuńcza kobieta z jedną słabością, którą jest Brutal. Jednak jako dorosła kobieta nie boi się mu postawić i jest jedyną osobą, która to robi. Często jej zachowanie względem dręczyciela jest przezabawne, a sposób ubierania się zasługuje na specjalną nagrodę. Feria barw jej strojów musiała przekomicznie wyglądać w towarzystwie idealnie skrojonego garnituru Brutala.
Styl L.J. Shen jest dość lekki i przyjemny w odbiorze, przez co łatwo zatracić się w czytanej historii. Jest to chyba jedyna "prosta" rzecz w tej książce. Skomplikowane i burzliwe relacje głównych bohaterów rozgrywają się na tle cichej intrygi, która może definitywnie zakończyć ich znajomość.
Idealnym zabiegiem stało się też urozmaicenie historii gorącego romansu w ciekawie poprowadzone wątki poboczne. Autorka pokazała różnicę między światem przepełnionym dostatkiem, w którym brak rodzinnych więzi, a światem biednych ludzi, których największym bogactwem jest obecność bliskich. Mamy także wątek zemsty, nienawiści (nie tylko tej między głównymi bohaterami), siostrzanej miłości czy szczerej przyjaźni między czwórką chłopaków z HotHoles.
Potencjał, jaki został zamknięty w tej książce budzi we mnie nadzieję, że to początek bardzo dobrej trylogii. Kto wie? Jeśli autorka utrzyma poziom i kolejna historia przedstawi dobrego konkurenta dla Barona to chyba zostanę jej wierną fanką. Wcześniej o tym nie wspominałam, ale pewnie wiecie, że "Intryga" to pierwsza część cyklu Święci Grzesznicy. Drugi tom- "Chaos" to opowieść o przyjacielu Barona oraz siostrze Emilii. Czy Dean i Rosie dorównają swoim poprzednikom? Dowiemy się już w maju!
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2018/04/w-magicznym-swiecie-basni-intryga-lj.html
Przyciągnęła mnie cudowna okładka, która, mimo, że bardzo prosta, ma w sobie coś magnetycznego. Jednak to treść sprawiła, że historia nieugiętej Emilii i złośliwego Barona zostanie na dłużej w mojej głowie.
Lektura "Intrygi" była dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ opis na okładce sugeruje niezobowiązujący erotyk, co jest niezwykle mylące. W rzeczywistości to...
2017-12-26
Zapraszam na www.znitkaoksiazkach.blogspot.com
"King" to zupełnie inne spojrzenie na miłosną historię. Nie ma tu miejsca na czułe słówka i kwiaty. Za to nie brak adrenaliny, zaskakujących zwrotów akcji i wulgaryzmów. Mroczny świat stworzony przez autorkę nie wszystkim przypadnie do gustu, ale jeśli ta książka Was do siebie przyciągnie już się od niej nie uwolnicie.
" Odnalazłem siebie w smutnych oczach dziewczyny, która była tak samo zagubiona jak ja. A może my wcale się nie odnaleźliśmy. Może po prostu postanowiliśmy zgubić się razem."
Doe nie pamięta zupełnie niczego ze swojej przeszłości. Nie ma pojęcia jak brzmi jej imię, ani tego, czy ktokolwiek zapłakał po jej zniknięciu. Codziennie walczy o przetrwanie tułając się bez celu po ulicach miasta. Kiedy poznaje Nikki, powiedzmy- "pannę lekkich obyczajów", widzi w niej jedyną przyjaciółkę i osobę, dla której jej istnienie nie jest obojętne. Pewnego dnia Nikki zabiera ze sobą Doe na imprezę. Przekonuje ją, że tam znajdzie rozwiązanie swoich problemów, a dla wygłodniałej dziewczyny nie istnieje nic wspanialszego niż ciepły posiłek i dach nad głową. Nieważne jaką cenę będzie musiała za to zapłacić.
Zrządzeniem losu Doe trafia do pokoju Kinga, który od samego początku jest zaintrygowany nieśmiałością i brakiem doświadczenia dziewczyny. Zachowując się kompletnie nie w swoim stylu, King zostawia Doe samą w pokoju i po prostu wychodzi. Z biegiem wydarzeń Doe zostaje porzucona przez przyjaciółkę w domu tajemniczego nieznajomego, która ulatnia się wraz ze skradzioną sporą sumą pieniędzy. Żadna z nich nie ma jednak pojęcia, że King to nie facet, z którym można pogrywać. W rezultacie King przyjmuje zdezorientowaną Doe jako swoją własność, dopóki ta nie spłaci długu przyjaciółki.
W tym momencie już pewnie wiecie jak akcja potoczy się dalej, prawda? Niepoprawnego bad boya dosięgnie strzała amora i zakocha się w swojej zakładniczce. Otóż nie. Mylicie się i to kolosalnie. Dlaczego? Oh, już Wam tłumaczę...
Po pierwsze King to żaden bad boy grający pod publikę typa spod ciemnej gwiazdy. To facet, którego dusza przesiąknięta jest do cła złem, a jego część wypełzła pokrywając skórę ciemnymi tatuażami. Skazany za zabójstwo własnej matki, nierozstający się z bronią i mający niejedno przewinienie za skórą. Dodajcie jeszcze do tego ciągłe imprezy, morze alkoholu i narkotyków oraz prostytutki. Tak, to właśnie King. Jednak i on ma tajemnice, a po wyjściu z więzienia zaczyna się zachowywać coraz bardziej nietypowo.
Po drugie, czy w świecie, który właśnie Wam przedstawiłam jest miejsce na prawdziwe uczucie jakim jest miłość? Chociaż może tam, gdzie trup ściele się gęsto... Niestety gangsterskich zapędów nie da się wyzbyć z dnia na dzień,a tym bardziej bez konsekwencji...
"To, że był bardzo złym chłopcem, nie znaczy, że nie mógł być naprawdę świetnym człowiekiem."
Teraz dwa słowa o Doe, no może ciut więcej. Wydawać by się mogło, że jest kobietą słabą i nieporadną, ale tak naprawdę nie umie się odnaleźć w sytuacji, w której się znalazła. Jej świat zawalił się w momencie, kiedy doznała amnezji. King może okazać się dla niej rozwiązaniem problemów, przynajmniej tych "materialnych". Niestety dziewczyna cały czas myśli o osobie, którą była wcześniej i postanawia chronić tamtą wersję siebie. Okazuje się być niesamowicie waleczną i dzielną kobietą.
Mimo,że obie główne postacie mają swoje wady, a światu, w którym przyszło im żyć, daleko do doskonałości, nie sposób ich nie polubić. Cały czas kibicowałam Doe i współczułam. Byłam niesamowicie ciekawa jak potoczą się jej losy oraz tego, jak wyglądała jej przeszłość. Kim tak na prawdę była i czemu nikt jej nie szukał? Po pewnym czasie moją sympatię wzbudził również King. Tak, mimo jego paskudnych zapędów da się go polubić.
Warto również wspomnieć o postaci drugoplanowej, czyli Preppym. Autorka idealnie wykreowała i ten charakter. Łamiący stereotypy o wyglądzie niebezpiecznego gangstera, noszący krzykliwe koszule i ekstrawaganckie muszki. Każdej książce przyda się postać, która zrobi z siebie idiotę by poprawić humor innym.
W relacji Doe i Kinga nie brak wybuchów namiętności, ale również nienawiści. Ciężko cokolwiek przewidzieć, ponieważ ich zachowaniom daleko do schematyczności. Z pewnością nie będzie to jedyna rzecz, która Was zaskoczy. Autorka co rusz wyciąga asy z rękawa fundując nam nieprzewidywalne zwroty akcji. Mogę się założyć, że nie przewidzicie zakończenia, które swoją drogą jest... rozbrajające. Nie liczcie na happy end.
Czytając tę książkę przekonacie się, że miłość wcale nie musi być łatwa, a romans może okazać się brutalny i drapieżny. Poznacie gangsterski świat od podszewki i nie wszystko okaże się w nim przyjemne, ale będziecie także mieli okazję poznać niesamowitą historię dwojga ludzi, których zmieni jedno uczucie. Uprzedzam jednak, że musicie podejść do tej propozycji z pewnym dystansem i przygotować się na ostrą jazdę.
Zapraszam na www.znitkaoksiazkach.blogspot.com
"King" to zupełnie inne spojrzenie na miłosną historię. Nie ma tu miejsca na czułe słówka i kwiaty. Za to nie brak adrenaliny, zaskakujących zwrotów akcji i wulgaryzmów. Mroczny świat stworzony przez autorkę nie wszystkim przypadnie do gustu, ale jeśli ta książka Was do siebie przyciągnie już się od niej nie uwolnicie.
"...
2017-12-29
Piękna i wzruszająca książka z ogromnym bagażem emocjonalnym.
O stracie, cierpieniu, bólu, miłości i nadziei.
O dwóch zagubionych duszach, które pogrążyły się w żalu tak bardzo, że przypadkiem się w sobie zakochały.
"Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu."
Od dawna chciałam sięgnąć po książki Brittainy C. Cherry. Co jakiś czas natrafiałam na opinie osób, który dosłownie rozpływały się nad serią Żywioły. Musiałam sprawdzić to na własnej skórze. Zaczęłam od pierwszej części cyklu, czyli "Powietrze, którym oddycha". Książka nie należy do najnowszych, bo wydana została w zeszłym roku i zakładam, że większość z Was o niej słyszała (nawet, jeśli jeszcze jej nie czytaliście- czas to nadrobić!). Czytałam ją dla czystej przyjemności i nie zamierzałam poświęcać jej osobnego wpisu. Miała być dla mnie relaksującym przerywnikiem między kolejnymi egzemplarz recenzenckimi, ale już w trakcie lektury wiedziałam, że jeśli nie napiszę o niej choćby kilku zdań to będą mnie męczyć wyrzuty sumienia. Zatem dziś krótko i na temat- koło tej książki nikt nie powinien przejść obojętnie!
"W każdej sekundzie. W każdej minucie. W każdej godzinie. Każdego dnia."
Historia Elizabeth i Tristana zaczyna się rok po tym, gdy oboje doznali w swoim życiu ogromnej straty. Ona musiała na zawsze pożegnać niezastąpionego męża i ojca swojej córeczki. On w nieszczęśliwym wypadku stracił sens swojego życia- ukochaną żonę i synka. Oboje inaczej próbują poradzić sobie ze stratą, ale oboje wybierają ucieczkę. Elizabeth postanawia w końcu wrócić do dawnego domu i życia stawiając czoło bolesnym wspomnieniom. Los stawia na jej drodze Tristana, nowego mieszkańca miasteczka, który zyskał łatkę odmieńca, dziwaka i psychopaty. Ich stosunki od samego początku nie są zbyt przyjazne, a kiedy okazuje się, że są sąsiadami sytuacja staje się jeszcze bardziej komiczna i ciekawa.
Jednak to nie jest kolejny szablonowy romans. Poznajemy losy dwóch rozbitych dusz, które zostały dotkliwie naznaczone utratą najbliższych. Autorka bardzo obrazowo przedstawia fakt godzenia się ze śmiercią i powrotu do życia po żałobie. Powieść po brzegi wypełniona jest emocjami i wbrew pozorom nie są one w większości pozytywne. Na szczęście dotkliwsze części książki doskonale równoważy dawka świetnego humoru. Dzięki przeplataniu narracji z punktu widzenia obu głównych postaci możemy towarzyszyć im w drodze do pogodzenia się z rzeczywistością.
Lubię książki, które usiłują ukazać funkcjonowanie ludzkiego umysłu. To, jak emocje i różne sytuacje wpływają na nasze postrzeganie świata jest fascynujące. Tak jest i w tym przypadku. Jestem niesamowicie zadowolona, że sięgnęłam po tę książkę i mogłam przeżyć niezwykle poruszającą historię o odnajdywaniu sensu życia.
Mimo, że podczas lektury moje serce zostało niejednokrotnie zmiażdżone i na powrót złożone w całość nie żałuję ani minuty spędzonej z tą książką. Poza tym, kiedy zaczęłam czytać kompletnie nie mogłam się oderwać, więc mój los był już przesądzony.
Mam nadzieję, że jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą pozycją, ten wpis Was do tego zachęci. Z całego serca polecam Wam zatracić się w tej pięknej historii, która mimo, że momentami zasnuta burzowymi chmurami, ostatecznie daje ogromną nadzieję. Ja już zamówiłam kolejną część i z niecierpliwością czekam aż dostanę ją w swoje łapki.
https://znitkaoksiazkach.blogspot.com/2017/12/brittainy-ccherry-powietrze-ktorym.html
Piękna i wzruszająca książka z ogromnym bagażem emocjonalnym.
O stracie, cierpieniu, bólu, miłości i nadziei.
O dwóch zagubionych duszach, które pogrążyły się w żalu tak bardzo, że przypadkiem się w sobie zakochały.
"Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu."
Od dawna chciałam sięgnąć po książki Brittainy C. Cherry. Co jakiś czas...
"Pieśń syreny" to mroczny retelling dobrze nam znanej Małej syrenki. Mimo, że nigdy nie byłam fanką tej disneyowskiej historii ta podbiła moje serce💜 Perfekcyjnie dopracowana, idealnie przemyślana, brutalna, a przede wszystkim nieoczywista! Mimo,że wątek romantyczny wydaje się nieunikniony ta historia nie jest nastawiona na ukazanie ckliwych uczuć. Oj nie! Jej lektura sprawiła mi ogromną przyjemność 😇 Bardzo polubiłam głównych bohaterów i ich poczucie humoru😁 Jeśli lubicie motyw hate-love to z pewnością będziecie zachwyceni.
Co tu dużo mówić! MUSICIE ją przeczytać!🐚 Polecam z całego serduszka!
"Pieśń syreny" to mroczny retelling dobrze nam znanej Małej syrenki. Mimo, że nigdy nie byłam fanką tej disneyowskiej historii ta podbiła moje serce💜 Perfekcyjnie dopracowana, idealnie przemyślana, brutalna, a przede wszystkim nieoczywista! Mimo,że wątek romantyczny wydaje się nieunikniony ta historia nie jest nastawiona na ukazanie ckliwych uczuć. Oj nie! Jej lektura...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to