-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2017-01-17
2017-01-04
„[...] nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa”.
Podróż na Operiona Anety Skarżyński to książka, która zupełnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowej opowieści z wątkiem kryminalnym w tle, tymczasem jest to publikacja, która ze wspomnianym gatunkiem nie ma nic wspólnego, mimo że ujawnia wiele afer, zakulisowych sensacji, tajemnic i kryminalnych wątków powiązanych z historią sztuki. Na początku trudno było mi się wgryźć w ten tekst, jednak po lekturze kilku kolejnych rozdziałów i zrozumieniu, że czytana przeze mnie publikacja jest swoistym kompendium, przewodnikiem po świecie wielkich artystów muzyki klasycznej, zaczęłam pomału wczuwać się tę nietypową historię. I chociaż ten utwór literacki początkowo wywoływał u mnie wiele ambiwalentnych uczuć, to jednak doceniam jego wartość i jestem przekonana, że może dostarczać wielu pozytywnych wrażeń nie tylko osobom, które świetnie odnajdują się w gatunku muzyki poważnej, czy też konsekwentnie bywających w operze. Książka bowiem napisana jest z wyczuciem i szczególną lekkością, a także dużo dozą humoru, przez co staje się lekturą napisaną w przystępny sposób także dla dyletantów klasycznych tradycji.
Ta nietypowa publikacja zabiera czytelników w niecodzienną podróż, w której międzygalaktyczną cywilizację, przekraczającą krawędź Wszechświata stanowią Operianie. Przewodnikiem tej wyprawy jest szalenie sympatyczny, poczciwy Eustachiusz — mieszkaniec Operiona. Towarzyszy mu piętnastoletnia, żywiołowa i bardzo bezpośrednia w wyrażaniu własnych poglądów Anuszka, która chcąc dostać się do elitarnej szkoły muzycznej, musi zdać egzamin z historii opery. Eustachy i Ania pochodzą z dwóch różnych światów, dzieli ich wiele galaktyk, a także wiek, jednak punktem wspólnym jest miłość do opery. Podczas wyprawy do obcej galaktyki Ania poznaje wielu znanych geniuszy i celebrytów świata artystów, analizuje ich zakulisowe tajemnice, zgłębia ich prawdziwe życie, poznaje ich wady i zalety, staje się świadkiem ich sukcesów i upadków, a także popełnionych zbrodni, które wywołują chwile grozy.
Podróż rozpoczyna się od przeniesienia do roku 1590, a kończy na 1835. Kolejne lata są krótkimi rozdziałami, ukazującymi kulisy z życia światowej klasy kompozytorów takich jak: Jan Sebastian Bach, Ludwig van Beethoven, Antonio Vivaldi, Wolfgang Amadeusz Mozart, czy też Giacomo Puccini. Wnikamy także w kręgi słynnych kastratów, zgłębiając tajemnicę związaną z procederem rzezania. Dzięki opowieściom Eustachiusza i wielu odważnym pytaniom Anuszki, czytelnik poznaje mnóstwo kontrowersyjnych postaci powiązanych z historią sztuki. Wszystkie epizody opowiedziane są z dużą dawką lekkości i dobrego humoru, wprowadzając czytelnika w tajemniczy świat muzyki klasycznej, tym samym dostarczając ciekawej, wartościowej wiedzy w bardzo przystępnym stylu. Ponadto publikacja zawiera mnóstwo ilustracji ukazujących muzykę w sposób surrealistyczny, są to autentyczne obrazy autorki, która oprócz pisania powieści zajmuje się także malarstwem. Przyznaję, że te obrazy są nietuzinkowym dodatkiem do książki, przyciągają uwagę, wprawiają w zachwyt niecodzienną koncepcją, eterycznością, ilością barw, sposobem wykonania słowem, są bardzo niekonwencjonalne, urokliwe i szalenie baśniowe.
„Smutne są losy większości utalentowanych artystów [...]. Nawet jeśli przez swą twórczość stają się nieśmiertelni”.
Podróż na Operiona Anety Skarżyński to oryginalna publikacja, wprowadzająca odbiorców w świat wielkich artystów muzyki klasycznej w klarownym, humorystycznym, prawdziwie magicznym klimacie. Z pewnością mocno odbiega od schematów literatury rozrywkowej, może stanowić wartościowe źródło wiedzy historycznej związanej z mniej popularną, często niedocenianą dziedziną muzyki. Jesteście gotowi na szaloną podróż do innej galaktyki, w której znani artyści kreują swoje losy w bardzo nietuzinkowym stylu? Zdecydujcie sami…
„Sztuka przynosi nam dowód, że istnieje coś innego niż nicość”.
____________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/01/recenzja-podroz-na-operiona-aneta.html
„[...] nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa”.
Podróż na Operiona Anety Skarżyński to książka, która zupełnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowej opowieści z wątkiem kryminalnym w tle, tymczasem jest to publikacja, która ze wspomnianym gatunkiem nie ma nic wspólnego, mimo że ujawnia wiele afer, zakulisowych sensacji, tajemnic i kryminalnych wątków powiązanych z...
2016-12-30
7,5/10
"Świat był plugawy […]. Ludzie spotykani na ulicy, mili, przyjaźni, sympatyczni, oni wszyscy nosili maski. Każdy z nich krył jakąś mroczną tajemnicę, każdy nosił w sobie ziarno zła, pierwotnego, bezdusznego i nieczułego drapieżcy”.
Kiedy sięgałam po Drogę do piekła Przemysława Piotrowskiego miałam świadomość, że panuje w niej mroczny, szokujący klimat, jednak niektóre opisy przerosły moje domysły, sprawiając, że poczułam nie tylko niepokój, ale doznałam potwornego wstrząsu, poczułam strach, chwilami niesmak i swoisty ból. Autor okazał się bardzo odważnym człowiekiem, podjął temat wizji piekła w bezkompromisowy, kontrowersyjny i barbarzyński sposób. Sprowadził czytelnika nie tylko w czeluście piekielne, ale przede wszystkim ukazał zepsutą ludzką psychikę oraz zdemoralizowane społeczeństwo, dla którego zaspokojenie własnej próżności nie posiada żadnych granic. To najokrutniejsza koncepcja królestwa zmarłych, o jakiej do tej pory czytałam.
„[…] człowiek od początku istnienia był najgroźniejszym drapieżcą na całej planecie. W przeciwieństwie do zwierząt, które zabijały tylko dlatego, aby przetrwać, człowiek zaczął mordować dla przyjemności, wykształcił w sobie popędy, które obudzone rosły i zatruwały jego duszę po dziś dzień”. (str. 278)
Akcja powieści rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, jest rok 2021, były amerykański żołnierz John Pilar jest właścicielem sieci siłowni, wiedzie spokojne życie wraz z żoną i trójką dzieci. Złudny spokój w brutalny sposób przerwa śmierć jego bliskich, a John zostaje skazany na karę śmierci za dokonanie wyjątkowo okrutnego mordu. John do końca nie przyznaje się do tak nieludzkiego czynu, tuż przed wykonaniem wyroku jego młodszy brat Lukas obiecuje mu pomścić śmierć jego żony i dzieci. Jako były nowojorski policjant i uzależniony od alkoholu detektyw rozpoczyna prywatne śledztwo, w którym pomaga mu młoda, arogancka i bezkompromisowa dziennikarka Rose Parker. Pogoń za bezwzględnym mordercą nabiera tempa, a Lukas i Rose doświadczają niepojętej nikczemności i bezwzględności. Otchłań piekielna coraz silniej przyciąga ich do swych bram, po drugiej stronie czeka na nich koszmar, w którym zdziczenie i sadyzm wydają się nie mieć żadnych granic.
Drogi Czytelniku, zanim sięgniesz po tę książkę, powinieneś wiedzieć, że w tej historii zostały przekroczone wszelkie granice ludzkiej wytrzymałości. Ta powieść nasycona jest przemocą, dzikimi, pełnymi tortur i trupiego fetoru scenami, wulgarnością, a chwilami i wyuzdanym seksem. Jednak nie to było dla mnie najbardziej szokujące, najtrudniejsze były dla mnie momenty, w których cierpieniu ulegały dzieci, i według mnie to jest ten moment, kiedy autor przekroczył pewne granice. Paradoksalnie dzięki temu zabiegowi, a nawet osobliwej odwadze twórcy ta książka nabiera bardzo sugestywnego i przerażającego wymiaru, tym samym idealnie wpisuje się w swoją kategorię. W tego typu publikacjach nie ma miejsca na sentymenty, jeśli chce się stworzyć opowieść, w której ludzki umysł sięga dna, nie można stosować subtelnej formy przekazu. Na mnie książka zrobiła duże wrażenie, niejednokrotnie mnie zszokowała i wywołała niesmak, rzadko sięgam po literaturę, która łączy w sobie utwór sensacyjny z horrorem, być może dlatego powieść wyzwoliła we mnie tak wiele niejednolitych emocji.
W mojej opinii styl autora jest poprawny, lekki i przekonujący, bohaterowie są wyraziści i z pewnością interesujący, przyciągają uwagę. Ponadto dobrze skonstruowana intryga powoduje, że książka frapuje od pierwszych do ostatnich stron, nie sposób odłożyć jej na bok, zanim nie dobrnie się do finału. Emocje chwilami sięgają zenitu bowiem brutalność niektórych scen, jest zatrważająca, odrażająca i bardzo surowa — do tego ekspresyjnie opisana. Zakończenie nie stanowiło dla mnie wielkiej niespodzianki, pewnych kwestii domyślałam się dużo wcześniej, jednak po przeczytaniu ostatniego zdania, czułam satysfakcję. Wizja piekła, jaką zaserwował Przemysław Piotrowski swoim czytelnikom, jest odrażająca, koszmarna, szalenie bezlitosna, nacechowana bezgranicznym bólem, strachem i dezorientacją, niewątpliwie porusza najczulsze struny ludzkiej wrażliwości. Czy można zaspakajać żądze, obserwując ludzkie cierpienie?
Droga do piekła to książka skierowana w stronę miłośników mocnych wrażeń, subtelne dusze nie powinny po nią sięgać!
________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/12/recenzja-droga-do-pieka-przemysaw.html
7,5/10
"Świat był plugawy […]. Ludzie spotykani na ulicy, mili, przyjaźni, sympatyczni, oni wszyscy nosili maski. Każdy z nich krył jakąś mroczną tajemnicę, każdy nosił w sobie ziarno zła, pierwotnego, bezdusznego i nieczułego drapieżcy”.
Kiedy sięgałam po Drogę do piekła Przemysława Piotrowskiego miałam świadomość, że panuje w niej mroczny, szokujący klimat, jednak...
2016-12-29
„Ludzkie sumienie jest jedną z tych rzeczy, które nie poddają się woli większości”.Harper Lee
Lubicie sięgać po antologię? "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej" to zbiór świątecznych opowiadań napisanych przez plejadę polskich twórców literatury rozrywkowej, takich jak: Liliana Fabisińska, Gabriela Gargaś, Agnieszka Krawczyk, Remigiusz Mróz, Marta Obuch, Alek Rogoziński oraz Magdalena Witkiewicz. Każda z opowieści została napisana przez innego autora, każda opowiada inną historię — historię, która znajduje odniesienie w klasyce literatury światowej. Ten zbiór nasycony jest książkami, szelestem kartek, ich zapachem i płynącą z nich mądrością. Punktem wspólnym wszystkich opowiadań jest kameralna księgarenka, a przede wszystkim jej sympatyczny właściciel Alojzy, który swą niezwykłą osobowością tworzy magiczny, niepowtarzalny klimat, którego tak bardzo brakuje w sieciowych księgarniach. Antoni jest też doskonałym obserwatorem, umiejącym dostrzec w swoich klientach radość i melancholię, a także odkryć wady i zalety, następnie wyszukać odpowiednią powieść, która może stanowić drogowskaz na ich dalsze życie…
Alojzego poznajemy w chwili, kiedy postanawia zamknąć swą księgarnię, miejsce, w którym każdy z odwiedzających czytelników znajduje nie tylko wymarzoną książkę, ale także spokój, ukojenie i kameralne miejsce, pozwalające ukryć się przed codziennością, zatopić w wyimaginowanym świecie literackich bohaterów. W ramach pożegnania dla stałych klientów Alojzy przygotował podarunki w postaci książek, które wręcza im tuż przed świętami. Każda z nich jest idealnie dopasowana do przyszłego właściciela, ma nie tylko sprawić mu przyjemność, ale także pomóc w rozwiązaniu problemów oraz wskazać właściwą drogę. Jaki jest prawdziwy powód, dla którego Alojzy postanowił porzucić wieloletnią pasję, dzięki której jego księgarnia stała się tak niecodziennym miejscem? Czy magia świąt pomoże wyjawić skrywaną tajemnicę i rozwiać dylematy Alojzego?
Rozpoczęłam czytać tę książkę jeszcze przed świętami i już po lekturze pierwszych opowiadań poczułam niezwykły nastrój zbliżającego się Bożego Narodzenia. Dopiero w okresie świątecznym udało mi się znaleźć czas, aby dokończyć ten zbiór i był to dla mnie idealny moment na tego typu literaturę. Książka bowiem wprowadziła mnie w wyjątkowy klimat, swoisty spokój, dostarczyła także wielu emocji i skłoniła do refleksji. Chociaż niektóre opowiadania poruszają niełatwe tematy, to jednak napisane są z doskonałym wyczuciem i subtelnością, która pozwala poczuć w sercu odrobinę smutku, wzruszenia, ale przede wszystkim radości bowiem każda z tych opowieści zawiera pełne optymizmu zakończenie, pozwala także wyłuskać odpowiedni morał.
Bohaterowie pochodzą z różnych środowisk, zmagają się z rozmaitymi problemami, każda z ich opowieści jest inna, naznaczona niejednolitymi emocjami, które z różną mocą przekładają się na czytelnika, chwilami pozwalają utożsamić z wykreowanymi postaciami, odnaleźć wśród nich własne cechy, czy też trapiące nas dylematy. Każdy rozdział poprzedza cytat z książki, która stanowi odnośnik dla danej opowieści. Ten zbiór ociera się o takie dzieła jak "Mały Książę", "Zabić drozda", "Alicja w Krainie Czarów", "Opowieści wigilijne", "Wielka księga Kubusia Puchatka", czy też "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery. Moje ulubione opowiadania to "Sędzia" Remigiusza Mroza, "Oswoić szczęście" Gabrieli Gargaś oraz "Nikt nie powinien być sam w taki wieczór" Magdaleny Witkiewicz.
Warto zatopić się w tej antologii nie tylko w okresie świąt bowiem zawsze jest czas na historie nasycone niecodzienną magią, ale przede wszystkim ludzkimi, niezwykle realnymi emocjami, które znakomicie odzwierciedlają wspomniane dzieła. Nadal trwa zima, być może za oknem wreszcie zacznie prószyć śnieg — wtedy polecam ciepły koc, aromatyczną herbatę pachnącą pomarańczami i goździkami oraz 'Księgarenkę przy ulicy Wiśniowej", która bez wątpienia pozwoli oderwać myśli od codziennych obowiązków. Serdecznie polecam!
________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/12/recenzja-ksiegarenka-przy-ulicy.html
„Ludzkie sumienie jest jedną z tych rzeczy, które nie poddają się woli większości”.Harper Lee
Lubicie sięgać po antologię? "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej" to zbiór świątecznych opowiadań napisanych przez plejadę polskich twórców literatury rozrywkowej, takich jak: Liliana Fabisińska, Gabriela Gargaś, Agnieszka Krawczyk, Remigiusz Mróz, Marta Obuch, Alek Rogoziński oraz...
2016-12-11
„Każdy człowiek wolny jest z natury i tyrani żadnej podlegać nie powinien”.
Twórczość Łukasza Czeszumskiego poznałam za sprawą powieści sensacyjnej Zasady wojny, a następnie zbioru reportaży ze świata wojen kokainowych Biały szlak. Obie książki należą do różnych gatunków literackich, a jednak autor doskonale poradził sobie w każdym z nich. Po lekturze wspomnianych publikacji Łukasz Czeszumski dołączył do grona moich ulubionych twórców. Zarówno styl — lekkość pióra, umiejętność tworzenia niebanalnej, klarownej rzeczywistości, jak i wyobraźnia, a także solidna wiedza i nietuzinkowe doświadczenie powodują, że książki tego pisarza czytam z wypiekami na twarzy. Słowem stanowią dla mnie wartościową formę spędzania wolnego czasu.
Kiedy w moje ręce trafiła najnowsza powieść autora, przyznam się, że mimo wielkiej sympatii ogarnęły mnie drobne wątpliwości. Spoglądając na okładkę, pomyślałam, że tym razem książka prawdopodobnie nie trafi w mój czytelniczy gust — rycerze, magnaci, armie wojowników, wielkie bitwy, wojny religijne nie są moją pasją, chociaż ciekawią mnie powieści historyczne, nie mniej jednak te, którym bliżej do współczesności. W rezultacie książka pochłonęła mnie bez reszty, udowadniając, że paradoksalnie uwielbiam tego typu opowieści — to jedna z lepszych przeczytanych przeze mnie publikacji w ostatnim czasie. Rzekłabym, że stanowi dla mnie żargonową wisienkę na tegorocznym książkowym torcie!
„[…] nie sztuką jest znaleźć zasadność w chaosie tego świata. Sztuka polega na zaakceptowaniu wyroków losu i znalezieniu dla wszystkiego zrozumienia. I na miłości do życia, jakie by ono nie było". (str. 8-9)
Uciekinier to pierwszy tom cyklu Krew wojowników. Opowiada o losach młodego rycerza Jarosława Burzyńskiego, który na skutek dramatycznych okoliczności zostaje skazany na wyrok śmierci, jednak w ostatniej chwili ucieka z więzienia, opuszcza Koronę Polską i jako wygnaniec samotnie przemierza kraje XVI-wiecznej Europy. Jego jedyny majątek to koń z rodowej stajni, miecz oraz kunszt wojenny. Jarosław rozpoczyna samotną wędrówkę, staje się najemnym wojownikiem, przemierza niebezpieczne Karpaty, podążając do Siedmiogrodu, a następnie do Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, gdzie uczestniczy w wojnie religijnej. Jednak po drodze nieoczekiwanie trafia do tajemniczego Nabun, gdzie spotyka osobliwego władcę, który zamiast solidnie i odpowiedzialnie władać krajem, całymi latami zgłębia tajemną wiedzę, ściągając nad swoje królestwo nieprzychylne moce. Wędrówka Jarosława przeradza się w ryzykowną przygodą, pełną różnorodnych wrażeń, stoczonych walk, podstępów, ale i namiętnych, miłosnych uniesień. Staje się dla niego swoistą lekcją życia, która niejednokrotnie postawi samotnego rycerza w krytycznym położeniu, często zagrażając jego życiu. Czy zdoła na tej drodze odnaleźć szczęście i czy miłość do wojennych starć odzwierciedli jego oczekiwania?
Łukasz Czeszumski wysyła czytelników w odległą podróż obfitującą w różnorodne emocje, gdzie bohaterowie walczą z chciwością, bezwzględnością, zawiścią, zdradą i tyranią, doświadczają pragnienia zemsty, pazerności, wojennych podbojów, popadają w kolejne konflikty, zdobywając i tracąc, przy tym towarzyszy im fałszywa namiętność i odwzajemniona miłość. To wielopłaszczyznowa powieść historyczna, będąca fikcją literacką, w której pojawiają się autentyczne postacie, a także ważne wydarzenia historyczne, takie jak np. bitwa pod Orszą. Autor wykreował wyrazistych bohaterów i wyborną, szalenie ekspresyjną archaiczną rzeczywistość.
Tę książkę czyta się niczym średniowieczną legendę, która chwilami przenosi odbiorcę do magicznego, mrocznego i niepokojącego świata, jednocześnie zachowując realizm, jak i jednolitość wykreowanej historii. Odnoszę wrażenie, że fabuła idealnie oddaje ówczesną rzeczywistość, naturę tamtejszej społeczności oraz charakter wydarzeń tak odległej dla nas epoki. Wojny religijne, bunty chłopów, despotyzm dawnych władców, czy też globalny bezład, został przez autora doskonale odzwierciedlony. Dużym atutem jest pominięcie przestarzałej stylizacji językowej i zastosowanie współczesnej leksyki, dzięki temu książka jest przystępna, zrozumiała w odbiorze.
I tom cyklu Krew wojowników Łukasza Czeszumskiego to nietuzinkowa, porywająca powieść osadzona w realiach XVI-wiecznej Europy, która odcina się od utartych schematów, pozwalając czytelnikowi przenieść się do odległej, fascynującej rzeczywistości, przełomowej epoki renesansu, tym samym stając się swego rodzaju inspiracją do zgłębienia wiedzy historycznej. Gorąco polecam!
_________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/12/recenzja-krew-wojownikow-tom-i.html
„Każdy człowiek wolny jest z natury i tyrani żadnej podlegać nie powinien”.
Twórczość Łukasza Czeszumskiego poznałam za sprawą powieści sensacyjnej Zasady wojny, a następnie zbioru reportaży ze świata wojen kokainowych Biały szlak. Obie książki należą do różnych gatunków literackich, a jednak autor doskonale poradził sobie w każdym z nich. Po lekturze wspomnianych...
2016-12-08
„Nie ma gorszej rzeczy niż samotność. Człowiek pozostawiony sam na sam ze swoimi myślami prędzej czy później wariuje…”.
Izolacja, samotność, tęsknota za bliskimi, wreszcie strach, ból, upokorzenie, zdumiewające okrucieństwo, które odbiera poczucie godności, kradnie umysł i duszę — to emocje, które towarzyszyły głównej bohaterce przez ponad osiem lat życia w odosobnieniu, wyłącznie w towarzystwie psychopaty, który każdego dnia czerpał radość z patrzenia na ponadludzką udrękę.
"Potwór o twarzy człowieka, człowiek o duszy potwora”. (str. 142)
Dziewczyna, która przepadła Katarzyny Misiołek stanowi kontynuację niedawno recenzowanej przez mnie książki Ostatni dzień roku. Była to według mnie szalenie sugestywna powieść, której lektura naruszyła mój wewnętrzny spokój, wywołała szereg różnorodnych uczuć, skłaniając do wielu refleksji. Zabrała mnie do świata ludzi przeżywających udrękę związaną z tęsknotą, niepewnością, swoistą dezorientacją, życiem w ciągłym strachu na skutek zaginięcia bliskiej osoby. Dziewczyna, która przepadła bez wątpienia okazała się równie emocjonalną, jednak bardziej przerażającą historią bowiem odzwierciedla najbardziej niepokojące kobiece lęki. To kolejna intrygująco skrojona powieść, która w tym wypadku stanowi dobrze opracowany portret psychologiczny ofiary i jej kata, z tym że kata poznajemy wyłącznie z perspektywy ofiary. Gdyby autorka wprowadziła rozdziały, w których czytelnik miałby możliwość zgłębić postać oprawcy, śledząc wydarzenia z jego punktu widzenia, obnażające jego motywy postępowania, a także towarzyszące mu emocje, byłaby to dla mnie powieść idealna.
„Czuć nieograniczoną władzę nad drugim człowiekiem, to niemal stawiać się w roli Boga”. (str. 36).
Tym razem śledzimy wydarzenia z perspektywy zaginionej Moniki, która jak się dowiadujemy, została podstępnie porwana, a następnie przetrzymywana w domu na odludziu. Przez ponad osiem lat przeżywała potworną gehennę — odcięta od rzeczywistości, zamknięta w małym, obskurnym pokoju, każdego dnia maltretowana psychicznie i fizycznie przez obłąkanego szaleńca. Monika nosi w sercu także wstydliwą tajemnicę, która wywołuje wyrzuty sumienia, swego rodzaju złość, stanowiącą dla jej stłamszonej psychiki dodatkowe obciążenie.
Katarzyna Misiołek ponownie zabiera czytelnika w bardzo intymną podróż, ukazując poprzez narrację pierwszoosobową umysł kobiety stopniowo odzieranej z istoty człowieczeństwa, której ciało i dusza zostają wystawione na wielką próbę. Przez wiele lat okradana z godności i moralnych zasad, w konsekwencji doznaje trwałego okaleczenia. Wewnętrzna walka Moniki została zobrazowana w bardzo wiarygodny sposób, tym samym odzwierciedlając doskonały obraz zniewolonej ofiary, która mimo walki, nieustannie przegrywa ze swym oprawcą, nierzadko tracąc poczucie własnej wartości, szacunku. Rodzi się w niej wiele sprzecznych emocji, które wyzwalają w niej tęsknotę, złość, wstyd i poczucie zupełnej porażki.
Ta historia to wyłącznie fikcja literacka, jednak napisana w bardzo rzeczywisty sposób. Wiarygodne, plastyczne opisy, realistyczne dialogi, a także dobrze wykreowane postaci sprawiają, że książkę czyta się, jak opowieść opartą na prawdziwych wydarzeniach. Fabuła została podzielona na kilka rozdziałów, dzięki temu przed oczami odbiorcy wyłania się zróżnicowany obraz, ukazujący tę historię w szerszym wymiarze. Pisarka kreśli na kartach kilka portretów ofiary. Po pierwsze ilustruje kobietę, której zostaje odebrana wolność, która okrutnie dręczona zmaga się nie tylko z bezwzględnym oprawcą, ale przede wszystkim z wewnętrznym lękiem, narastającą paniką, chwilami obojętności, wkradającą się w jej umysł stagnacją, głębokim upokorzeniem, a także stopniowym odczłowieczeniem, odbierającym jej poczucie godności. Następnie pisarka doskonale rysuje portret pokrzywdzonej, odzwierciedlający trudny moment wyzwolenia, w którym uwaga otoczenia koncentruje się na jej sensacyjnym odnalezieniu. Zderzenie z rzeczywistością — mimo wielkiej euforii — okazuje się trudnym do zniesienia przeżyciem. Dodatkowo Monika wpada w kuriozalną pułapkę — w której mimo wolności — zaczyna ponowne czuć się więźniem, osobliwym zakładnikiem wstydliwej przeszłości. Czy zdoła wyswobodzić się z niewidzialnej złotej klatki i czy normalne życie, po tak traumatycznych doświadczeniach jest w ogóle możliwe? Wreszcie, czy jej bliscy zdołają wyrzucić z siebie uzasadniony lęk o jej przyszłość?
Jeśli lubicie wyraziste opowieści, które pozwalają wejść głęboko w psychikę bohatera, poczuć i zmierzyć się jego skomplikowanymi emocjami, koniecznie sięgnijcie po tę książkę, która w znakomity sposób odzwierciedla zawiłe, dotkliwe, chwilami szokujące doznania stłamszonej, poniżonej kobiety. Ponadto autorka za pośrednictwem ofiary kreśli wiarygodny portret zaburzonego oprawcy, a jego osąd pozostawia odbiorcy.
To jedna z tych książek, które zmuszają do refleksji, stawiając przed czytelnikiem trudne pytania, czy istnieją przesłanki tłumaczące tak bezwzględne, nieludzkie traktowanie drugiego człowieka? Jak daleko można się posunąć, gnębiąc żywą, przerażoną istotę i jak wiele męki jesteśmy w stanie znieść? Macie odwagę zmierzyć się z tak sugestywną, chwilami przerażającą, niepokojącą i okrutnie osobistą historią? Ja się odważyłam i chociaż wielokrotnie targała mną złość, a nawet nienawiść względem tak brutalnego dręczyciela, to przeżyłam także chwile wzruszenia, smutku i współczucia. Słowem Katarzyna Misiołek stworzyła kolejną powieść, która niemalże idealnie wpisała się w mój czytelniczy gust.
___________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/12/recenzja-dziewczyna-ktora-przepada.html
„Nie ma gorszej rzeczy niż samotność. Człowiek pozostawiony sam na sam ze swoimi myślami prędzej czy później wariuje…”.
Izolacja, samotność, tęsknota za bliskimi, wreszcie strach, ból, upokorzenie, zdumiewające okrucieństwo, które odbiera poczucie godności, kradnie umysł i duszę — to emocje, które towarzyszyły głównej bohaterce przez ponad osiem lat życia w odosobnieniu,...
2016-11-23
„Życie stawia nas przed trudnymi wyborami, ale czy zawsze postąpilibyśmy jednakowo w danej sytuacji?”
Rodzina, w jakiej kształtują się nasze charaktery, odgrywa ogromną rolę w procesie wychowawczym. Kiedy relacje w ognisku domowym są zaburzone, a brak poczucia bezpieczeństwa doskwiera każdego dnia, trudno zdobyć pozytywne bodźce, pozwalające w dorosłym życiu podążać właściwą drogą. Większość z nas błądzi, wkraczając w dorosłość, jeśli do tego nie mamy wsparcia osób bliskich, częściej popadamy w swoisty impas, dlatego ważne jest, aby umieć czerpać z własnych błędów, wyciągać wnioski, analizować i nie potykać się w tych samych miejscach. Jednakże, kiedy towarzyszy nam samotność, nasza czujność bywa uśpiona, wtedy szalenie łatwo zbłądzić, i niezwykle trudno odnaleźć w sobie siłę, aby zawalczyć o własne szczęście.
„Ktoś, kto się poddaje i rezygnuje ze swojego życia osobistego, staje się łatwym celem i często pozwala się ranić, nie umiejąc się otwarcie przeciwstawić ludziom…”
Aneta Krasińska — autorka o wielu obliczach. W 2014 roku zadebiutowała powieścią Finezja uczuć, ukazującą trudne wybory i ich konsekwencje. W 2015 roku wydała Szukając szczęścia, powieść, która skłania do refleksji nad przemijaniem i wartością życia. Pisarka w swych powieściach porusza problemy kobiet walczących z przeciwnościami losu, tym razem oddaje w ręce czytelników kolejną emocjonalną historię, która poruszy niejedno kobiece serce! Na co dzień mama dwójki dzieci, uwielbiająca rodzinne podróże. Najlepiej odpoczywa w otoczeniu przyrody lub zabytków. Lubi obserwować ludzi i ich zmagania się z przeciwnościami losu. W ciepłych kapciach, z filiżanką gorącej, słodkiej kawy zasiada do czytania powieści obyczajowych, a ostatnio również kryminałów.
„Nic nie przychodzi samo i każda relacja międzyludzka wymaga zaangażowania dwóch stron. Związek nie istnieje, jeśli pielęgnuje go tylko jedna z zainteresowanych osób”.
Aldona wychowała się w rodzinie, w której brakowało wsparcia, zrozumienia i poczucia bezpieczeństwa, jako dorastająca dziewczyna została odrzucona przez najbliższych. Stawiając pierwsze kroki w życiu dorosłym, próbuje walczyć o własne szczęście. Jednak jej pierwszy poważny związek kończy się rozczarowaniem, pozostawiając w sercu młodej dziewczyny bolesną ranę. Swoją samotność i rozgoryczenie początkowo tłumi pracą zawodową, która ostatecznie daje jej niezależność finansową. Tymczasem iluzoryczną stabilizację zakłóca choroba matki i chociaż Aldona wreszcie odnalazła upragnione szczęście, postanawia podjąć się opieki nad zmagającą się z alzheimerem rodzicielką. Ta decyzja wystawia jej życie osobiste na ogromną próbę. Opieka nad chorą kobietą z każdym kolejnym dniem staje się trudniejsza, wymaga wielu poświęceń, a także przewartościowania dotychczasowych priorytetów. Czy codzienność wypełniona altruizmem okaże się drogą do spełnienia?
„Uważałam, że potrafię sobie poradzić z wszystkimi przeciwnościami. Wolałam słuchać tego, co inni chcą mi powiedzieć, przyjmując ich problemy jako bagaż, który czasami bardzo mi ciążył”.
Aneta Krasińska oddała w ręce czytelniczek kolejną szalenie emocjonalną opowieść, wypełnioną bólem, cierpieniem, melancholią, brakiem zrozumienia, ale także empatią, szlachetnością i nadzieją na lepsze jutro. Autorka wykreowała autentyczne, wyraziste postaci i historię, która wydaje się napisana przez życie. Ogromnie podoba mi się konstrukcja Odroczonych nadziei, która powoduje, że książkę czyta się jednym tchem. Napisana jest w narracji pierwszoosobowej, każdy kolejny rozdział poprzedzają fragmenty z pamiętnika bohaterki, które stanowią kwintesencję jej refleksji wynikających z różnorodnych, niebanalnych doświadczeń. Można z nich czerpać mnóstwo życiowej mądrości, bez wątpienia skłaniają do wielu refleksji, obligują do zatrzymania się na jedną chwilę, aby zweryfikować ich znaczenie, które bywa szalenie trafne — idealnie oddające dylematy wielu ludzi.
„To niebywałe, jak istotna dla człowieka potrafi być praca. Często stanowi ona panaceum na całe zło. Można godzinami ślęczeć nad tabelami, wykresami czy zestawieniami, byleby tylko nie wracać do pustego domu, gdzie przytłacza cisza, której siostrą jest samotność".
Pisarka w bardzo zajmujący sposób wciąga czytelnika w historię, która niesie w sobie mnóstwo złych doświadczeń, porzuconych marzeń, rozczarowań, jednak robi to z niezwykłym wyczuciem, subtelnością, bez nadmiernego patosu. Ta książka w piękny sposób zwraca także uwagę na najwyższe wartości, których tak brakuje w obecnym społeczeństwie. Wskazuje, jak ważne są rodzinne więzi, wzajemna pomoc, wsparcie, umiejętność wybaczania — to bardzo kruche cechy, które w tej historii ukazane są na wiele sposobów. Mając w sercu wiele zadr, negatywnych wspomnień, niezwykle trudno wykrzesać z siebie współczucie, empatię, aby potrafić porzucić własne plany na rzecz drugiej, chorej, ale przecież nie do końca rozumianej osoby, nawet jeśli jest to rodzona matka.
„Śmierć nie dba o tych, którzy pozostają na ziemi. Bezwstydnie karmi ich cierpieniem. Okrutnie drwi z rozpaczy. Szydzi z bólu rozdzierającego ludzkie serce”.
„Złe wieści potrafią przygnieść nawet najtwardszych, pozbawić ich energii i obnażyć głęboko skrywane lęki. Histeria pozbawia świadomości, usypia duszę, a z ciała wysysa siły witalne".
Słowem Odroczone nadzieje Anety Krasińskiej to przekonująca, dobrze skrojona powieść, która niesie ze sobą rozmaite emocje, zmusza do refleksji, wskazując cenne wartości, których często brakuje we współczesnym świcie. Choć dotyka przykrych zagadnień, chwilami jest bolesna i smutna, to jednak dzięki lekkiemu, sugestywnemu stylowi autorki, książkę czyta się z entuzjazmem i nieustającym zaciekawieniem. Gorąco polecam!
_______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/11/recenzja-premierowa-odroczone-nadzieje.html
„Życie stawia nas przed trudnymi wyborami, ale czy zawsze postąpilibyśmy jednakowo w danej sytuacji?”
Rodzina, w jakiej kształtują się nasze charaktery, odgrywa ogromną rolę w procesie wychowawczym. Kiedy relacje w ognisku domowym są zaburzone, a brak poczucia bezpieczeństwa doskwiera każdego dnia, trudno zdobyć pozytywne bodźce, pozwalające w dorosłym życiu podążać...
2016-11-22
Płomienna miłość, namiętność, zazdrość, żądza zemsty, nienawiść, frustracja, wreszcie okrucieństwo wojny, które skłania do decyzji podejmowanych pod wpływem emocji, determinacji, a także zagrożenia życia — to główne motywy, które znajdziecie w nowej, nasyconej skrajnymi emocjami sadze Joanny Jax, Narodziny gniewu, która jest pierwszą część sześciotomowego cyklu Zemsta i przebaczenie.
Narodziny gniewu stanowią pamiętną wędrówkę przez Polskę od okresu zaborów poprzez dwudziestolecie międzywojenne, aż po czasy drugiej wojny światowej. Obrazują transformację nie tylko w prowincjonalnych osadach, ale także w większych miastach, w międzyczasie wyprawiając wnikliwych odbiorców także do innych krajów. Ukazanie losów bohaterów w czasie kilkudziesięciu lat, w rozmaitych miejscach, jednocześnie uwikłanie ich w wielkie światowe przemiany, sprawia, że powieść nabiera wielowymiarowej perspektywy, w której różnorodność wykreowanych sylwetek stanowi o jej ekspresyjnym, szalenie plastycznym formacie.
Wśród mnogości bohaterów na pierwszy plan wysuwają się postacie kluczowe: Julian Chełmicki, Emil Lewin, Hanka Lewinówna oraz Alicja Rosińska. To wokół nich rozgrywa się misternie skonstruowana fabuła, obnażająca wielobarwność ich osobowości, skomplikowaną drogę, która poprzez dotkliwe doświadczenia, a także chciwość i upór odciska głębokie piętno, często prowadząc do zmian egzystencjalnych, a także do podejmowania ryzykownych, nie zawsze korzystnych decyzji. Niebłahy konflikt między przyrodnimi braćmi jest istotnym, dotkliwym czynnikiem, wpływającym na losy kolejnych pokoleń. Ta powieść to także wielka miłość, ukazana w subtelny, ale i pełen namiętności sposób, mająca zarówno wymiar ponadczasowy, jak i złudny, nacechowany goryczą i niespełnionymi nadziejami. Autorka na kartach kreśli wyrafinowaną historię, która doskonale obrazuje zarówno negatywne, niedoskonałe cechy ludzkiej psychiki, jak i te pozytywne, nasycone niezłomnością i heroizmem.
Pisarka funduje odbiorcy porywającą, pełną kontrastów i uniesień opowieść, która od pierwszych do ostatnich stron intryguje, wzrusza, zaskakuje, a także niepokoi. Ta książka spowodowała, że na kilka godzin oddaliłam się od teraźniejszego świata, intensywnie śledząc losy bohaterów. Po przeczytaniu ostatniej strony poczułam żal, niedosyt i wielkie pragnienie, aby natychmiast sięgnąć po kolejną część. Podobne emocje towarzyszyły mi podczas lektury książek Ericha Marii Remarque'a, takich jak Łuk triumfalny, czy Na zachodzie bez zmian. Joanna Jax posiada równie lekki, plastyczny styl, a czytelnik czuje się jak na emocjonalnej karuzeli — słowem, tę opowieść czyta się jednym tchem. Jednocześnie znakomicie łączy wydarzenia historyczne, z fikcją literacką, powodując, że ta publikacja nabiera bardzo sugestywnego wymiaru. Imponująco zobrazowane ludzkie dylematy na tle epokowych wydarzeń, doskonale oddają tragizm związany z drugą wojną światową. Autorka oczarowała mnie także wieloraką kreacją bohaterów oraz znakomicie zobrazowaną rzeczywistością z okresu dwudziestolecia międzywojennego, jak i tą po wybuchu drugiej wojny światowej.
„Wojna… tragedie milionów ludzi, niszczenie niczym żywioł wszystkiego, co stoi na drodze. Co musi siedzieć w tych chorych umysłach, że decydują o życiu i śmierci”.
Reasumując:
Joanna Jax zabiera czytelnika w epicką podróż po meandrach ludzkiego losu, nasyconą głęboką, chwilami iluzoryczną miłością, przewrotną namiętnością, a także nienawiścią i pragnieniem zemsty. To początek niezapomnianej sagi, w której dzieje bohaterów na przestrzeni lat ewoluują w zaskakujący sposób, gdzie system wartości zostaje wystawiony na ciężką próbę, a demony wojny nie dają wytchnienia, zmuszając do skrajnych zachowań. Autorka zaserwowała czytelnikom doskonałą mieszankę, w której fikcja literacka przeplata się z ważnymi wydarzeniami historycznymi, ukazując różnorodność i nieprzewidywalność ludzkich charakterów. Obok tej książki nie sposób przejść obojętnie… Gorąco polecam!
„[…] kiedy ocierasz się o śmierć w każdej minucie swojego życia, nie myślisz o swoich błędach i tym, co zrobiłeś w życiu źle. Żałujesz, że wielu rzeczy nie zrobiłeś”.
_________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/11/recenzja-przedpremierowa-zemsta-i.html
Płomienna miłość, namiętność, zazdrość, żądza zemsty, nienawiść, frustracja, wreszcie okrucieństwo wojny, które skłania do decyzji podejmowanych pod wpływem emocji, determinacji, a także zagrożenia życia — to główne motywy, które znajdziecie w nowej, nasyconej skrajnymi emocjami sadze Joanny Jax, Narodziny gniewu, która jest pierwszą część sześciotomowego cyklu Zemsta i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-10
„Miałam przestać być ofiarą. Miałam być czarownicą!”.
Za każdym razem z ogromną przyjemnością sięgam po literackie debiuty, które wychodzą spod skrzydeł cenionego przeze mnie Wydawnictwa Oficynka. Już dawno pisałam, że Wydawca ma znakomite wyczucie do rozwojowo zapowiadających się pisarzy. Czy i tym razem czuję się usatysfakcjonowana lekturą debiutanta? Określiłabym swoje wrażenia słowem — ambiwalentne. Powieść bez wątpienia posiada zalety, ale pozostawia po sobie także pokaźny niedosyt.
Patryk Majzel — o autorze wiemy tylko tyle, że pochodzi z Gór Świętokrzyskich. Obecnie mieszka i pracuje w podwarszawskim Piasecznie. Czarownica jest Jego debiutem literackim, czy udanym?
Akcja książki rozgrywa się w okolicach Gór Świętokrzyskich, w miejscowości Nowa Słupia. Pewnej nocy, u bram pewnej posesji zostają odkryte ludzkie szczątki. Na miejsce zdarzenia przybywa doskonale znany mieszkańcom komisarz miejscowej policji Artur Jagiełła, do pomocy zostaje mu przydzielony niedoświadczony, początkujący aspirant Tomasz Wolski. Śledztwo od początku zdaje się stać w martwym punkcie. Tymczasem w okolicy narasta poruszenie, lokalna społeczność snuje różnorodne domysły. Czy nieoczekiwane pojawienie się znanego lokalnego potentata w domu Łukasza ma związek ze znalezionymi zwłokami, jaką niewygodną, rodzinną tajemnicę skrywają rodzice nastolatka?
„[…] często powtarzane kłamstwo staje się prawdą”. (str. 351)
Autor z pewnością posiada lekki, przyjemny styl, świetnie opisuje otaczającą rzeczywistość, sprawnie obrazując legendę związaną z Górami Świętokrzyskimi. Jednakże w moim odczuciu akcja rozwija się nadto leniwie. Patryk Majzel kreśli tę historię niczym młodzieżową opowieść, w której dominują wątki obyczajowe, jakby zapominając o kryminalnej stronie książki. Zabrakło mi wartkiej, zajmującej akcji, która prężnie niesie czytelnika od pierwszych do ostatnich stron, pozwalając zatracić się w powieści. Pisząc otwarcie po przeczytaniu połowy książki, czułam się znużona bowiem fabuła, rozwinęła się dopiero w ostatnich rozdziałach, wyłaniając misternie utkaną intrygę, wreszcie powodując napięcie i zaskoczenie. Aczkolwiek mniej wytrwały czytelnik może po połowie więcej nie przełknąć, snującej się po kartach mało intrygującej treści, skapitulować i odłożyć książkę na bok, a szkoda, bo warto dla takiego zakończenia doczytać tę historię!
Według mnie Czarownica stanowi idealną propozycję dla młodszych odbiorców, którzy dopiero rozpoczynają swą przygodę z tym gatunkiem, czy też dla tych, którzy nie gustują w książkach brutalnych, mrożących krew w żyłach, poszukujących wyłącznie bezbolesnych wątków sensacyjnych. Koneserom mrocznej, mocnej literatury w tym wypadku nie wróżę pokaźnego dreszczu emocji.
Reasumując, podobały mi się wątki związane z rodzinnymi tajemnicami, a także niebanalne zakończenie, które w pewnym stopniu znakomicie obnaża intrygę, ale rodzi także u czytelnika zdumienie, niepewność, tym samym skłaniając do refleksji. Nasuwa się także pytanie, czy autor planował kontynuację, czy też postanowił pozostawić odbiorcę w pewnym niedosycie, oddając pole dla wyobraźni, która pozwoli dokonać własnej interpretacji. Słowem, gdyby twórca zdołał utrzymać napięcie czytelnika od pierwszych do ostatnich stron, nie miałabym większych zastrzeżeń.
Spoglądając na całość, uważam, że mimo uwag ostatecznie to dobry debiut, niewątpliwie dostrzegam potencjał, zdolność kreowania atrakcyjnej rzeczywistości, umiejętność poruszania ciekawej problematyki, dlatego chętnie sięgnę po kolejną książkę, którą napisze Patryk Majzel. Jenak liczę na więcej emocji, stałe tempo i dynamiczną intrygę, która zdominuje całą historię, absolutnie nie pozwalając czytelnikowi na nudę.
Jeśli macie ochotę na lekki kryminał z przeważającym tłem obyczajowym, w którym dominują problemy nastoletnich bohaterów, sięgnijcie po Czarownicę — to niezobowiązująca lektura, która może Wam umilić jesienne, długie wieczory, zupełnie zaskakując niesztampowym zakończeniem, bo to ono stanowi zasadniczy atut tej powieści.
„Głupota towarzyszy każdemu człowiekowi i jak zwykle prowadzi do najtragiczniejszych konsekwencji”. (str. 332).
Moja ocena: 6,5/10 ___________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/11/recenzja-czarownica-patryk-majzel.html
„Miałam przestać być ofiarą. Miałam być czarownicą!”.
Za każdym razem z ogromną przyjemnością sięgam po literackie debiuty, które wychodzą spod skrzydeł cenionego przeze mnie Wydawnictwa Oficynka. Już dawno pisałam, że Wydawca ma znakomite wyczucie do rozwojowo zapowiadających się pisarzy. Czy i tym razem czuję się usatysfakcjonowana lekturą debiutanta? Określiłabym swoje...
2016-10-31
„Nawet w najpiękniejszym mieście można być samotnym…”
Los bywa bardzo nieobliczalny, chwilami szalenie okrutny, stawia nam wyzwania, zmuszając do podejmowania zróżnicowanych decyzji. Niekiedy skłania do wielkich zmian, które mogą zaważyć na całym naszym życiu. Kształtujemy osobowość, poszukujemy, doświadczamy, popełniamy błędy, wyciągamy wnioski, podejmujemy kolejne życiowe decyzje i nieustannie dążymy do poczucia szczęścia. Podobną ścieżką podąża także bohater Okruchów życia, czy na końcu swej wyczerpującej drogi odniesie upragniony sukces, pozwalający czerpać z życia radość i spełnienie?
Stefan Jaksch okres polski ludowej spędził w Łodzi oraz w tzw. Trójkącie Ziemi Kłodzkiej: Polanica-Zdrój, Kłodzko, Bystrzyca Kłodzka. W roku 1981 wyjechał do Wiednia, gdzie mieszka do chwili obecnej. Utrzymuje stały kontakt z Polską, którą zawsze uznaje za swoją ojczyznę. W roku 2004 wydał tomik poezji Znamię czasu, a w roku 2014 powieść Czas przeznaczenia.
Kluczową postacią jest Piotr Wroński, śledzimy jego losy od okresu dojrzewania, po czas, kiedy staje się dojrzałym mężczyzną. Kolejne etapy życia bohatera wypełnione są nie tylko poczuciem szczęścia, chwilami euforii i młodzieńczych uniesień, Piotr zderza się także z dotkliwą rzeczywistością, która niesie za sobą doświadczenie smutku, żalu i rozgoryczenia. Mężczyzna nieustannie poszukuje własnej tożsamości, tymczasem nieoczekiwane wydarzenia nieodwracalnie wpływają na kształtowanie jego światopoglądu.
Czytelnik na kartach śledzi burzliwą, pełną uniesień, obarczoną przykrymi doświadczeniami, chociaż chwilami niepozbawioną monotonii egzystencję Piotra Wrońskiego. Przechodzi przez kolejne fazy jego życia, obserwując lata chłopięcej miłości, pierwszej inicjacji seksualnej, rozczarowań, a także rodzinnych tragedii, dostrzegając na tle tych wydarzeń jego rozwój. Twórca zobrazował bohatera wychowującego się w cieniu ojca, który ostatecznie pozostał dla niego ogromnym autorytetem zarówno w życiu prywatnym, jak i w dziedzinie medycyny. Jednak przeciwności losu wbrew oczekiwaniom rzucają go do świata teatru, pozwalając poznać dobre i złe strony wolnego zawodu. Autor poddał także pod dyskusję tezę zasadności wiary w Boga, równoważąc ją z argumentami przemawiającymi za ateizmem. Ukazał umysł od dzieciństwa sycony świecką ideologią, który w dojrzałym życiu ulega zwątpieniu, zaczyna poszukiwać odpowiedniej — w subiektywnym przekonaniu — drogi. Jednakowoż pisarz nie narzuca odbiorcy jednego, słusznego punktu odniesienia, równolegle ukazuje odmienne poglądy dotyczące wiary. Nie sposób nie wspomnieć także o opisach aktów seksualnych, które zostały ukazane w smaczny, wręcz poetycki sposób — to w moim odczuciu duży atut tej historii.
Tłem przedstawionej opowieści są surowe czasy PRL-u, a także wielka przemiana w Polsce — szkoda tylko, że czytelnik dowiaduje się o tym dopiero na końcu powieści. Wcześniej trudno sprecyzować, na jakiej przestrzeni czasowej rozgrywają się kolejne wątki. Zasadniczo przez większą część akcji odbiorca snuje wyłącznie domysły, czego skutkiem jest drobny chaos. Ponadto w dialogach dostrzegłam bałagan, który rodził chwilowe wątpliwości, przy tym liczny brak znaków interpunkcyjnych bywa naprawdę irytujący. Pod rozwagę poddałabym również budowę niektórych zdań, oprócz tego wystarczyło zastąpić powtarzające się wyrazy synonimami — słowem zabrakło dopracowania, a także ostatecznej korekty.
Niemniej jednak książka napisana jest w przystępny sposób, porusza istotne, często moralne kwestie, stopniowo wciąga, wzbudza emocje i coraz mocniej frapuje. Mimo błędów nie sposób odłożyć ją na bok bowiem chęć poznania dalszych losów bohatera rośnie z każdą przeczytaną stroną. Zakończenie zupełnie zaskakuje i to ono spowodowało, że ostatecznie lektura stała się dla mnie satysfakcjonująca. Stefan Jaksch nie zaserwował kolejnej przesłodzonej historii, ukazał blaski i cienie codziennego życia, dzięki temu historia bohatera jest wiarygodna, doskonale oddaje charakter nieprzewidywalności ludzkiego losu.
______________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/10/recenzja-okruchy-zycia-stefan-jaksch.html
„Nawet w najpiękniejszym mieście można być samotnym…”
Los bywa bardzo nieobliczalny, chwilami szalenie okrutny, stawia nam wyzwania, zmuszając do podejmowania zróżnicowanych decyzji. Niekiedy skłania do wielkich zmian, które mogą zaważyć na całym naszym życiu. Kształtujemy osobowość, poszukujemy, doświadczamy, popełniamy błędy, wyciągamy wnioski, podejmujemy kolejne...
2016-10-25
Świat Ruty Iwony Żytkowiak, to książka niełatwa, dalece odbiegająca od tradycyjnych powieści obyczajowych, to bardzo szczególna proza o niecodziennym klimacie, który łączy ze sobą czasy współczesne z dotkliwą przeszłością. To także jedna z tych publikacji, która rodzi mnóstwo różnorodnych emocji — niepokoi, smuci, chwilami doskwiera i mocno zapada w pamięć. Ukazuje inność, budzącą tak wiele niesłusznych doznań, osądów, czy też nieuzasadnionego strachu. Ogromnie cenię sobie tego typu literaturę, bardzo nieoczywistą, emanującą magią słów, szalenie prawdziwą, a jednak chwilami psychodeliczną, metafizyczną, nacechowaną niebanalną treścią.
Dla Ireny miał być to kolejny, monotonny dzień, jednak podczas jazdy samochodem, z zamyślenia wyrywa ją stłumiony odgłos uderzenia, który jest wynikiem potrącenia nieznanej kobiety. Ranna dziewczyna zostaje przewieziona do szpitala, natomiast Irenę przesłuchuje funkcjonariusz policji. Targana wyrzutami sumienia, a także strachem, postanawia pojechać do szpitala, gdzie poznaje Rutę oraz jej rodziców. Dziewczyna ku zaskoczeniu lekarzy nie odzyskuje przytomności, ciągle tkwi we własnym, niezrozumiałym świcie, prowadząc wewnętrzną walkę. Natomiast Irena będzie musiała zmierzyć się nie tylko z licznymi oskarżeniami, pozna również historię ludzi, którzy wydają się żyć w zupełnie innym świecie, może dzięki temu wreszcie odkryje własną tożsamość?
„Noszę w sobie pamięć pierwotną. Moje życie dryfuje w kosmosie, czasem przystaje jak zepsuty zegar. A sny moje mają schowki i zakamarki, w których pochowane są zdarzenia. Widzę lęki i fobie. Rosną i rosną, a potem moszczą się wygodnie, rozpasają się we mnie. I wówczas brakuje mi oddechu i krew zastyga w żyłach, i trwam między ziemią a niebem…”. (str. 8)
Akcja powieści rozgrywa się w Barlinku, północno-zachodniej części Polski, ukazując losy bohaterów na przestrzeni lat. Oprócz samej fabuły urzekła mnie konstrukcja powieści, która składa się z wielu elementów. Zawiera wewnętrzny, bardzo osobliwy, niepokojący monolog Ruty, która w tej historii jest postacią niezwykle enigmatyczną, wyalienowaną, żyjącą w imaginowanym, zamkniętym świecie, a także opowieść Ireny, która pomału obnaża swoją osobowość, ukazując kobietę w dojrzałym wieku, żyjącą w złudnie poukładanym świecie, kobietę wycofaną, która zbagatelizowała własne pragnienia. Ponadto akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, mamy możliwość obserwowania czasów współczesnych, które odzwierciedlają skutki wydarzeń z odległych lat, kiedy szalała wojna, odciskając nazistowskie piętno na losach bohaterów. Okres II wojny światowej pozwala przenieść się czytelnikowi w zupełnie inny wymiar, który przypomina baśniową opowieść, chwilami magiczną, jednak niepozbawioną tragizmu związanego z okupacją, która wyzwalała w ludziach najgorsze instynkty. Autorka z wielkim wyczuciem miesza fikcję literacką z ważnymi faktami historycznymi, nie wprowadzając w umysł czytelnika chaosu.
Styl pisarki jest według mnie urzekający, chwilami czułam się, jakbym była zaczarowana słowami, które układały się w niebanalną treść, nie zawsze oczywistą, tym samym skłaniającą do wielu refleksji, słowem niezapomnianą.
„Od dawna chciałam odlecieć. Oddzielić się od siebie, jak oddziela się ziarno od plew, żółtko od białka, jak czyni się pojedynczym coś, co przypadkiem zrośnięte jest ze sobą. Od dawna chciałam uciec od swojego ciała. Stało się dla mnie jak niedopasowany kostium. Usycham w nim”. (str. 19)
Świat Ruty Iwony Żytkowiak to szalenie nostalgiczna, niebanalna, emanująca swoistą magią powieść, która zwraca uwagę na istotne elementy życia codziennego. Przypomina też o bolesnej przeszłości, która nieustannie mocno wpływa na współczesne relacje, w których Polacy, Żydzi i Niemcy nadal prowadzą wewnętrzną walkę, odbierającą im poczucie spokoju, pewności i pełnej suwerenności.
„Wojna jest po to, by prochy uszlachetniły ziemię, by ta zachowała wieczną pamięć. Jeden ginie, by inny mógł żyć. Dusza świata syci się wojnami, a ziemia żyźni się ich ofiarami”. (str. 203)
Po lekturze Świata Ruty pozostał pewien niedosyt, toteż nabrałam ogromnego apetytu, aby poznać wcześniejsze publikacje Iwony Żytkowiak, czuję, że zostanę jej ogromną fanką, bo jeśli pozostałe książki pisane są w podobny, niekonwencjonalny sposób, to kolejny raz odnajdę wśród polskich twórców autorkę, która swoją prozą idealnie wpisuje się w mój czytelniczy gust. Zachęcam do lektury – naprawdę warto poznać tę książkę!
______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/10/recenzja-swiat-ruty-iwona-zytkowiak.html
Świat Ruty Iwony Żytkowiak, to książka niełatwa, dalece odbiegająca od tradycyjnych powieści obyczajowych, to bardzo szczególna proza o niecodziennym klimacie, który łączy ze sobą czasy współczesne z dotkliwą przeszłością. To także jedna z tych publikacji, która rodzi mnóstwo różnorodnych emocji — niepokoi, smuci, chwilami doskwiera i mocno zapada w pamięć. Ukazuje inność,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-20
„Czasy były takie, że z ludzi wszystko, co najgorsze, wychodziło”.
Minęło kilka dni od lektury Sprawiedliwych zdrajców Witolda Szabłowskiego, w mojej głowie nieustannie kłębią się różnorodne myśli — rozważam, porównuję — zastanawiając się, jak napisać tę recenzję, aby zachęcić Was do lektury. We współczesnych czasach największą popularnością cieszy się literatura rozrywkowa i to po nią najczęściej sięgają czytelnicy. Jednak warto, chociaż sporadycznie dać szansę tego typu publikacjom, które mimo szalenie bolesnego, ciężkiego, chwilami przygnębiającego tematu są nie tylko cennym źródłem wiedzy historycznej, ale przede wszystkim pozwalają pamiętać o ludziach, którzy w okresie wojny oddawali życie za naszą suwerenność. Sięgając po dzieła różnych twórców dajemy sobie możliwość spojrzenia na przełomowe zdarzenia z różnych perspektyw. Jak dotąd temat rzezi wołyńskiej udało mi się odrobinę zgłębić za sprawą zbioru opowiadań Nienawiść Stanisława Srokowskiego, nadal pamiętam, jak mocno wstrząsnęła mną tamta książka. Tymczasem publikacja Witolda Szabłowskiego bez wątpienia nie jest próbą powtórzenia wspomnianych opowiadań bowiem, ukazuje zbiorowe ludobójstwo na Wołyniu z innego punktu widzenia, pomaga ustosunkować się do tamtych wydarzeń, wzbudza nie tylko swoisty gniew, wywołuje także podziw, współczucie, szacunek i odrobinę pokory.
Autor pracując nad niniejszą publikacją, wykazał się dużym zaangażowaniem, rzetelnością, odwagą, a także obiektywizmem, odtwarzając tragiczne wydarzenia nie tylko z perspektywy Polaków, ale także narodu, który w rzezi wołyńskiej odegrał kluczową rolę. Witold Szabłowski zwraca szczególną uwagę na ludzi, którzy w tamtym czasie sprzeciwili się ukraińskim nacjonalistom, wyróżniając się nie tylko bohaterstwem, ryzykując własne życie, ale przede wszystkim zachowując moralne oblicze. W Polakach ciągle tkwi mnóstwo uzasadnionego żalu, a nawet gniewu, czy nienawiści, jednak należy także pamiętać, że w tamtych trudnych chwilach ze strony Ukrainy płynęło także dobro, serdeczność i nieoceniona pomoc. Aby dobrze zrozumieć tę kwestię, należy sięgnąć po niniejszą książkę bowiem autorowi, udało się dotrzeć do ostatnich żyjących świadków ludobójstwa na Kresach, do ukraińskiej społeczności, której twórca pozwolił wyrazić własne zdanie, opowiedzieć osobistą historię, zrelacjonować zdarzenia, które głęboko zapisały się krwią na tamtejszych ziemiach. Słowem Witold Szabłowski pozwolił zabrać głos ludziom, którzy paradoksalnie znaleźli się po przeciwnej stronie barykady, musieli zdradzić, aby pomagać, wspierać ludność polską, chroniąc ich przed bestialską zawiścią płynącą z nacjonalistycznych pobudek, szerzących niewyobrażalne okrucieństwo, które zabija wszelkie uczucia wyższe.
„Jak to się dzieje, że gdy jeden człowiek sam chwyta za motykę, widły, nóż i idzie zabijać, drugi ryzykuje wszystko, by ratować obcych sobie ludzi. Jeden idzie i zabiera po tych zabitych kołdry, widelce, talerze, szafy, ba, nawet zboże z pola. A drugi szuka w snopkach, czy ktoś nie przeżył; przynosi wodę, ubranie, coś do jedzenia… Jakie mechanizmy nami rządzą”. (str. 356)
Witold Szabłowski stawia ważne pytania, skłania do głębokich refleksji nad kwintesencją człowieczeństwa, chwilami szokuje, zadziwia, wzrusza i odważnie, bardzo szczerze pisze o wydarzeniach, które zasługują na naszą pamięć i zaangażowanie. Istotną puentą płynącą z kart jest zwrócenie uwagi nie tylko na ludzi, którzy pomagali polakom, ale także oddanie należytego hołdu dziesiątkom tysięcy ludzi, którzy przetrwali bądź zginęli podczas rzezi wołyńskiej. Nieustannie zadziwia mnie fakt, że tak wiele uwagi poświęca się tragedii w Katyniu, czy Smoleńsku, wznosząc kolejne pomniki upamiętniające tamte wydarzenia, a nikt należycie nie wspomina, nie czci pamięci ofiar ludobójstwa na polskich Kresach, które było równie okrutne, jak zbrodnie w dawnej Jugosławii, czy Rwandzie. Ponadto książka przybliża między innymi złożoną historię Państwa Hermaszewskich, małej Hani, która podczas masakry straciła rodziców, jako maleńkie dziecko trafiła do ukraińskiej rodziny, koniecznie przeczytajcie tę książkę, aby się dowiedzieć, jak potoczyły się jej dalsze losy.
Warto wspomnieć, że niniejsza publikacja ukazuje także mieszane społeczeństwo żyjące na terenie województwa wołyńskiego przed wojną, poznajemy ich relacje, zwykłą codzienność, słowem ludzi żyjących w zadowalającej zgodzie, która zostaje zaburzona w chwili wybuchu II wojny światowej. Na tamtych terenach w pierwszej kolejności masowo mordowano Żydów, następnie przyszedł czas na Polaków...
„Marzyłam, żeby umrzeć od kuli, a nie od siekiery”. (str. 85).
Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia Witolda Szabłowskiego to bardzo ważna, cenna i potrzebna publikacja i chociaż jej lektura bywa szalenie trudna, przerażająca bowiem, emanuje nostalgią, niebywałym okrucieństwem, żalem, gniewem, wywołując brak zrozumienia dla nieobliczalności ludzkiej natury to jednak dzięki zachowaniu przystępnej formy, pozwala czytelnikowi przenieść się do odległych ukraińskich chat, wysłuchać historii ludzi, którzy znaleźli w sobie odwagę, aby nieść pomoc i którym udało się przetrwać, zachowując ludzką twarz.
Nie jest łatwo pisać o tej książce, tym bardziej ją oceniać, jednak jestem przekonana, że warto po nią sięgnąć! Zarwałam dla niej noc, jej szokująca treść nadal tkwi w mojej pamięci — pewnie zostanie w niej na bardzo długo. Chwilami bolało, wywoływało w głowie zamęt, poruszało, aczkolwiek należało poświęcić jej czas i energię, aby wspomnieć ludzi, którzy zostali w bestialski sposób zamordowani. Wśród ofiar były także niewinne dzieci, przerażone kobiety — od ciosów wideł, siekier czy maczug ginęła ludność cywilna. Wojna wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, na szczęście pojawiają się także przejawy odwagi, honoru, solidarności i zwykłej bezinteresownej życzliwości...
„Rzeź wołyńska była jednym z najkrwawszych epizodów II wojny światowej. Pozostaje też jednym z najmniej znanych, również w Polsce i na Ukrainie. Polscy historycy nazywają ją ludobójstwem. Ukraińscy unikają nawet słowa „rzeź”; mówią o wojnie polsko-ukraińskiej”. (str. 355)
_____________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/10/recenzja-sprawiedliwi-zdrajcy-sasiedzi.html
„Czasy były takie, że z ludzi wszystko, co najgorsze, wychodziło”.
Minęło kilka dni od lektury Sprawiedliwych zdrajców Witolda Szabłowskiego, w mojej głowie nieustannie kłębią się różnorodne myśli — rozważam, porównuję — zastanawiając się, jak napisać tę recenzję, aby zachęcić Was do lektury. We współczesnych czasach największą popularnością cieszy się literatura...
2016-10-12
„W życiu trzeba mieć marzenia i dążyć do ich realizacji”.
Po lekturze Sióstr, które w pełni nie zawładnęły moim sercem, natychmiast sięgnęłam po kolejną część sagi Czary Codzienności. Liczyłam na więcej intensywnych emocji, wyjaśnienia nie do końca odkrytych rodzinnych sekretów, a także na swoisty zamęt w sielskim Zmysłowie. Czy tym razem mój apetyt został w pełni zaspokojony? Już na wstępie napiszę, że charakter drugiego tomu wydaje się mniej beztroski, okraszony większą ilością zaskakujących tajemnic, autorka wprowadziła także w losy bohaterów więcej niepokoju, jednak nadal całość ma bardzo optymistyczny, ciepły i kojący klimat.
Agnieszka Krawczyk — pisarka z Krakowa, autorka kryminałów i powieści obyczajowych. Najlepiej określa ją cytat z powieści G. Sabatiniego Scaramouche: „Już od urodzenia posiadał dar humoru i świadomość, że świat jest szalony. Było to całe jego dziedzictwo”. Postanowiła nie stracić dobrego humoru do osiemdziesiątki – później będzie już poważna „na serio”. Lubi: koty, kawę i książki – trzy „k” w dokładnie tej kolejności. Współzałożycielka Zbrodniczych Siostrzyczek – nieformalnej grupy pisarskiej i portalu o powieściach kryminalnych.
„Bardzo często marzenia są piękne, dopóki pozostają marzeniami”. (str. 487)
W drugim tomie ponownie wracamy do Zmysłowa, do trzech sióstr Agaty, Danieli i Tosi, które z wielkim zapałem rozpoczynają kolejny etap w swoim życiu. Kawiarnia zyskuje nową nazwę 3 Siostry i 3 Koty, a wszystkie sprawy wydają się układać po ich myśli. Agata z Danielą na stałe przenoszą się do Zmysłowa, gdzie osiadają w Willi Julia, Tosia odzyskuje harmonię i spokój, kawiarnia zaczyna lepiej prosperować — pojawiają się nowe pomysły, oryginalny wystrój, zaskakujące, smakowite desery — wszystko te elementy przyciągają znaczną ilość turystów. Tymczasem nad ich beztroskim bytem rozpościerają się złowieszcze chmury, które już niebawem zaburzą iluzoryczny spokój nie tylko trzem siostrom, zagrożą także części lokalnej społeczności.
W mojej opinii styl Agnieszki Krawczyk nie odbiega od części pierwszej, nadal jest przejrzyście, spójnie i zmysłowo, a książkę czyta się lekko i przyjemnie. Autorka potrafi w urokliwy sposób kreować rzeczywistość. Obserwujemy postaci znane z poprzedniej części, ale pojawiają się także nowi bohaterowie. Odsłaniają się różnorodne charaktery, niektórzy się nie zmieniają, inni przechodzą swego rodzaju metamorfozę. Czytelnik nieustannie poznaje nowe wątki z życia bohaterów. Odnoszę wrażenie, że w tej części więcej się dzieje, autorka wprowadziła nie tylko kolejne postaci, ale także nowe motywy, które spójnie wiążą się z wydarzeniami z poprzedniego tomu. Ponadto Agnieszka Krawczyk odkrywa przed czytelnikiem dalsze rodzinne tajemnice, co sprawia, że książkę czyta się z większym zainteresowaniem. Jednak pisarka nadal znaczną uwagę poświęca codzienności, w swoisty sposób zmusza czytelnika do chwili refleksji, oszacowania rzeczy małych, związanych z powszednią, banalną codziennością, którą mimo wszystko warto docenić bowiem nigdy nie wiadomo, co zgotował dla nas los, a on bywa wyjątkowo nieprzewidywalny, potrafi zupełnie zaburzyć spokojne, beztroskie życie.
W tej części bohaterowie zmagają się z istotnymi problemami, które dotykają każdego z nas — poruszony został wątek otyłości, ale także wszelkiej odmienności. Słowem bohaterowie zmagają się z prozą życia, walczą z przeciwnościami losu, wewnętrznymi rozterkami, ale także z ludźmi, którym towarzyszy gorycz i chciwość, którzy potrafią po trupach dążyć do obranego celu, oraz tymi, którym wartość materialna przysłania wszelkie zasady moralne. Agata, Daniela i Tosia dokonują w swoim życiu wielu zmian, przewartościowują cele, a swoją postawą wpływają także na całe otoczenie.
Lubię ludzi, którzy nie przedkładają życia materialnego, nad życie duchowe, kiedy potrafią wyważyć te dwa aspekty codzienności. Główne bohaterki doskonale wpisują się w te cechy, dlatego dla mnie są bez wątpienia interesującymi, wzbudzającymi sympatię postaciami, chyba mogłabym się z nimi identyfikować.
Warto wspomnieć także o zakończeniu drugiej części, które zaskakuje, pozostawiając czytelnika w miejscu, w którym ma się ochotę sięgnąć po trzeci tom, aby natychmiast rozwiązać nowy, niepojący wątek, którym autorka postanowiła uwieńczyć tę historię w bardzo nieoczywisty sposób.
Przyjaciele i rywale Agnieszki Krawczyk to kolejna nasycona pozytywnymi emocjami powieść, i chociaż chwilami niepokoi, burząc dotychczasowy spokój bohaterek, to jednak ostatecznie wywołuje uczucie spokoju. To lekka, niezobowiązująca, ale zwracająca uwagę na ważne aspekty codzienności lektura, która z pewnością mną nie wstrząsnęła, jednak pozwoliła na chwilę relaksu i odprężenia. Jeśli lubicie książki emanujące ciepłem, serdecznością i dobrą energią koniecznie sięgnijcie po drugi tom sagi Czary Codzienności. Zmysłowo to miejscowość, w której mogłabym się zatracić i spędzić tam resztę życia...
„[…] każdy popełnia błędy, również takie, których nie da się naprawić”. (str. 294)
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/10/recenzja-przyjaciele-i-rywale-agnieszka.html
„W życiu trzeba mieć marzenia i dążyć do ich realizacji”.
Po lekturze Sióstr, które w pełni nie zawładnęły moim sercem, natychmiast sięgnęłam po kolejną część sagi Czary Codzienności. Liczyłam na więcej intensywnych emocji, wyjaśnienia nie do końca odkrytych rodzinnych sekretów, a także na swoisty zamęt w sielskim Zmysłowie. Czy tym razem mój apetyt został w pełni...
2016-09-15
Czy można odczuwać bolesną samotność, żyjąc w długoletnim związku, będąc otoczoną gromadką dzieci, mając piękny dom i niezły status społeczny? Okazuje się, że można! Ten problem dotyczy wielu małżeństw, w których brakuje uczucia, zrozumienia, wspólnych celów. Ludzie niepatrzący w tym samym kierunku, na dłuższą metę nie są w stanie tworzyć pomyślnego małżeństwa, darzyć się szacunkiem, być przyjaciółmi, partnerami — przecież motyle nie trzepocą w brzuchu przez wszystkie lata trwania związku. Kiedy pojawia się proza życia, dwoje ludzi musi łączyć coś więcej, niż tylko namiętność, szalona miłość czy chęć opuszczenia domowego gniazda.
Klaudia to dojrzała, 40. letnia kobieta — żona, matka i niespełniająca się w zawodzie właścicielka niedużej firmy sprzątającej. Od lat mieszka w Anglii, gdzie jej mąż zaangażowany jest w karierę zawodową. Ona każdego dnia zajmuje się firmą i prowadzeniem domu. Jest nadgorliwą żoną i matką, każdy z domowników może liczyć na jej pomoc, wszystkich wyręcza w codziennych obowiązkach — jednak czy dzięki temu jej bliscy czują się szczęśliwsi?
Dzieci, choć dorosłe — sprawiają wrażenie zupełnie niedojrzałych, nieustabilizowanych, ciągle poszukujących własnej, słusznej drogi bowiem wzorce, które czerpały z ogniska domowego okazały się niewłaściwe. W rezultacie wywołały chaos, brak porozumienia, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Klaudia po wielu latach małżeństwa czuje się sfrustrowaną, zagubioną i nieszczęśliwą kobietą, której każdego dnia towarzyszy samotność, smutek i tęsknota za rodzimym krajem. Pewnego dnia otrzymuje list od matki, wyjeżdża do Polski, gdzie odsłaniają się przed nią bolesne tajemnice sprzed lat, a także nowe, emocjonujące perspektywy. Czy Klaudia pogodzi się z gorzką prawdą, którą przyjdzie jej odkryć i czy odważy się zawalczyć o własne szczęście?
„W życiu małżeńskim ludzie też się przytulają, kochają, mówią sobie czułe słowa. Wyrażają swoją miłość czułymi gestami. Małżeństwo nie polega tylko na pracy, praniu, sprzątaniu i wymianie kilku zdań przy kolacji czy obiedzie”. (str. 36)
Autorka skonstruowała fabułę, która znakomicie oddaje rzeczywistość. Jako osoba na co dzień pracująca w zawodzie, który pozwala na obserwację relacji partnerskich, dostrzegam niebywałą spójność. Gabriela Gargaś zwraca uwagę czytelników na ważne aspekty życia w rodzinie, wartości, których często brakuje. Czytelnicy obdarzeni empatią doskonale odnajdą się w tej historii, jednak większość z nas nie potrafi zrozumieć innych, dopóki sami nie znajdą się w podobnej sytuacji. Ta książka może uświadomić bądź przestrzec przed błędami, jakie popełniamy, budując związek, a następnie rodzinę. Pisarka na kartach kreśli ważne definicje, o partnerstwie, szacunku, zaufaniu, zrozumieniu, wspólnych ideach, które składają się na prawidłowe relacje — a także są motorem dla naszych dzieci, które jako czujni obserwatorzy czerpią z nas wzorce. Jeśli brakuje tych elementów, rodzą się problemy, zaburzające nie tylko relacje między partnerami, ale także między rodzicami, a ich pociechami. Autorka zwraca uwagę na okres dojrzewania i konsekwencje braku porozumienia, niezbędnej uwagi czy rozmowy. Nie zasłaniajmy się nadmiarem obowiązków bowiem skutki, bywają bardzo bolesne!
„Najłatwiej jest ocenić drugiego człowieka, jednocześnie nie potrafiąc samemu stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie w twarz”. (str. 217).
Gabriela Gargaś napisała tę powieść w bardzo lekki, chwilami zabawny, ale i szalenie poruszający sposób, przemycając istotne treści, które niewątpliwie skłaniają do głębszych refleksji. Ukazała losy bohaterów z kilku perspektyw, pozwalając czytelnikowi poznać punkt widzenia kluczowych postaci. To wielowątkowa, porywająca, ciekawie skonstruowana historia, poruszająca wiele niebłahych zagadnień. Chwilami przewidywalna, jednak autorce udało się kilka razy mnie zaskoczyć. Powieść czyta się bardzo swobodnie, przyjemnie, mimo tego nie jest pozbawiona wad. Największe zastrzeżenia mam do korekty, która w przypadku tej książki została potraktowana bardzo nierzetelnie. Chwilami miałam wrażenie, że zupełnie została pominięta — nieczęsto o tym wspominam w recenzjach, jednak tym razem nie były to wyłącznie literówki, ale błędy stylistyczne, interpunkcyjne czy gramatyczne — to trochę niekorzystnie rzutuje na całość. Jestem zaskoczona, że przytrafiło się to tak lubianemu, od lat cenionemu przeze mnie Wydawnictwu. Jednak wierzę, że było to jednorazowe niedopatrzenie. Z chęcią sięgnę też po wcześniejsze książki pisarki.
Wybacz mi Gabrieli Gargaś to bardzo kobieca publikacja, każda z czytelniczek znajdzie w niej cząstkę siebie, i chociaż bohaterki popełniają błędy, bywają irytujące, chwilami naiwne, niepozbawione wad, noszące w sobie żal, to potrafią też walczyć o własne marzenia, mierzyć się z trudnościami, które zesłał na nie nie zawsze przychylny los, naprawiają błędy, wyciągając konstruktywne wnioski. Autorce udało się przemycić wiele z osobistego optymizmu, który mimo odczuwalnej nutki nostalgii, wzruszenia, przede wszystkim dostarcza wielką dawkę pozytywnej energii, napędzającej do realizacji marzeń. Bo nigdy nie jest za późno, aby zawalczyć o własne szczęście, jednak zawsze jest niewłaściwy moment, aby czuć się niespełnionym i samotnym. Miłość bywa bolesna, rozczarowuje, jednak czy w imię uczucia, które dawno wygasło, warto zapominać o własnych pragnieniach? Zachęcam do lektury!
„Romanse rodzą się z braku miłości, zrozumienia, kiedy serce woła: „Mam dość!”.
______________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/09/recenzja-wybacz-mi-gabriela-gargas.html
Czy można odczuwać bolesną samotność, żyjąc w długoletnim związku, będąc otoczoną gromadką dzieci, mając piękny dom i niezły status społeczny? Okazuje się, że można! Ten problem dotyczy wielu małżeństw, w których brakuje uczucia, zrozumienia, wspólnych celów. Ludzie niepatrzący w tym samym kierunku, na dłuższą metę nie są w stanie tworzyć pomyślnego małżeństwa, darzyć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-12
Jańcio Wodnik i inne nowele Jana Jakuba Kolskiego stanowią zbiór sześciu opowiadań w większości znanych z ekranizacji. Jestem ogromną zwolenniczką dzieł tego twórcy, jednak dotychczas obcowałam wyłącznie z filmem. Po raz pierwszy miałam przyjemność poznać słowo pisane Jana Jakuba Kolskiego i odważnie mogę przyznać, że absolutnie nie odbiega ono od ekranizacji. Wywołuje ogromny niepokój, swoistą nostalgię, zachwyca, czaruje, a przede wszystkim zaskakuje sposobem ukazania zawiłości ludzkiego umysłu, wprawiając w bardzo osobliwy, nietuzinkowy nastrój.
Dzieła zawarte w niniejszym zbiorze idealnie obrazują tendencje realizmu magicznego, autor wprowadza odbiorcę w fascynujący, chwilami nierealny klimat, pobudza jego wyobraźnię, zaskakuje, pomału odkrywając niezwykły świat magii. Jednakowoż doskonale odzwierciedla ludzkie ułomności, paradoksalnie w szalenie prawdziwy i nieprzemijający sposób. Śmiało mogę napisać, że ta książka może stać się dziełem ponadczasowym bowiem twórczość Jana Jakuba Kolskiego doskonale, odzwierciedla od wieków niezmienne bezdroża ludzkiego umysłu.
Czytając niniejszy zbiór opowiadań, zakosztowałam niespotykanej harmonii między utworem literackim a ekranizacją. Nieustannie przed moimi oczami malowały się obrazy, które wcześniej widziałam, oglądając filmy tego twórcy. To naprawdę niezwykłe doświadczenie bowiem zazwyczaj, sztuka filmowa mocno odbiega od dzieła prozatorskiego, w tym wypadku występuje nieprawdopodobna spójność. Wobec tego, jeśli jest się zwolennikiem słowa pisanego, ekranizacja z pewnością nie zniszczy obrazu zapamiętanego z książki i odwrotnie. Zachowanie tej integralności bezsprzecznie jest ogromnym atutem, który świadczy nie tylko o wybitności autora, ale i konsekwencji w zachowaniu pierwotnej wizji. Bo i po co zmieniać coś, co doskonale oddaje istotę ludzkiego istnienia?
Wartością wspólną jest surowa polska wieś, w której bohaterowie zmagają się z problemami egzystencjalnymi — często bardzo nieudolnie — walczą o swoją niezależność. Jan Jakub Kolski ukazuje wyalienowane społeczeństwo, rządzące się indywidualnymi regułami, wygłaszające własne poglądy, wymierzające surowe, ale często niesłuszne kary. Te opowiadania doskonale odzwierciedlają klimat panujący w dawnych, zaściankowych osadach, gdzie prym wiodły wszelkie przesądy, gdzie cud stanowił o wartości danego miejsca, gdzie zemsta stawała się wyrocznią, od której nie było żadnych odstępstw, gdzie ludzka zachłanność i nienawiść, przekraczały wszelkie granice moralności. Kolski w bardzo trafny sposób ukazuje łatwość manipulowania bogobojną, zastraszoną , ograniczoną społecznością, która będąc pod wpływem przebiegłych, silniejszych jednostek potrafi w wyjątkowo bezwzględny i nieludzki sposób prześladować bliźniego. Twórca w znakomity sposób kreuje także bohaterów, którzy walczą o swoją tożsamość, integralność, i chociaż w tych opowiadaniach dostrzegam mało przejawów dobra i ludzkiej życzliwości, to jednak autor nie zapomina o szlachetności, którą potrafi ukazać w wyjątkowy, szalenie ujmujący sposób. Za każdym razem kiedy stykam się z twórczością Jana Jakuba Kolskiego, mam wrażenie, że czas się zatrzymuje, a ja odbywam podróż do magicznego, pełnego barw i różnorodnych doznań świata, z którego wyłania się wiele nadprzyrodzonych zjawisk, ale i niezwykle realny obraz, perfekcyjnie oddający otaczającą nas rzeczywistość.
„- Ja nie jestem Żydem. Gdybym nim był, poznalibyście mnie po tym, że mnie nie ma wśród żywych. Gdybym był Żydem, byłbym mniej udręczony — bo martwy. Stoję na Apelplatzu, który mi uczyniliście przed waszym domem, i mówię do was: ja nie jestem Żydem i żałuję, że nie jestem”. (str. 43)
Według mnie opowiadania Jana Jakuba Kolskiego zawarte w zbiorze Jancio Wodnik i inne nowele to znakomita proza, wymykająca się wszelkim paradygmatom, rodząca niebywałe emocje. Ta książka emanuje różnorodnością, intensywnością i jaskrawością kreacji, a także życiową mądrością, skłaniającą do wielu racjonalnych refleksji. Napisana pięknym, dojrzałym i porywającym stylem, który zachwyca, koi zmysły, pozwalając delektować się nie tylko słowem, ale także głębokimi, urzekającymi konkluzjami. Gorąco polecam!
Ogromnie się cieszę, że Wydawnictwo Latarnia postanowiło wznowić wydanie tak zacnego dzieła, dzięki temu miałam przyjemność poznać twórczość Jana Jakuba Kolskiego od innej strony — po lekturze czuję niedosyt i ogromną chęć zgłębienia nieznanych mi dotąd publikacji autora.
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/09/recenzja-jancio-wodnik-i-inne-nowele.html
Jańcio Wodnik i inne nowele Jana Jakuba Kolskiego stanowią zbiór sześciu opowiadań w większości znanych z ekranizacji. Jestem ogromną zwolenniczką dzieł tego twórcy, jednak dotychczas obcowałam wyłącznie z filmem. Po raz pierwszy miałam przyjemność poznać słowo pisane Jana Jakuba Kolskiego i odważnie mogę przyznać, że absolutnie nie odbiega ono od ekranizacji. Wywołuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-01
Moja ocena: 7,5/10
„Gdyby się dusza nie spijała, to człowiek po gorzale tylko by rzygał i się zataczał, a przecież tak nie jest. Przecież pijaństwo jest głęboko metafizycznym doświadczeniem. To właśnie dusza się spija, a ciało tylko jest zatrute”.
Wóda i bala Grzegorza Żurka to wyróżniająca się i niełatwa w odbiorze książka, obrazująca szalenie męski punkt widzenia, głównie z perspektywy zdeformowanej rzeczywistości. Słowem świat widziany oczami mężczyzn prowadzących hulaszczy tryb życia — bezrobotnych, uzależnionych od alkoholu i innych używek, zaniedbanych, a nawet zdemoralizowanych i bez pomysłu na dalszy, racjonalny byt. Początek lektury wywołał w mojej głowie swoisty chaos, zupełnie nie mogłam przeniknąć koncepcji twórcy. Miałam wrażenie, że zagłębiam się w chory, jakby schizofreniczny bełkot, z którego trudno wyłuskać logikę. Jednak z kolejnymi stronami opowieść ułożyła się w dorzeczną, aczkolwiek niełatwą do jednoznacznego zdefiniowania całość. To jedna z tych publikacji, której trzeba poświęcić odrobinę więcej czasu, aby wdrożyć się i wyłuskać myśl przewodnią autora. Ta historia bez wątpienia skłania do refleksji, chwilami przeraża i pozostawia pewien niesmak bowiem, ukazuje patologię w całej okazałości, bez nadawania jej łagodnego kolorytu — pisarz wykazał się rzeczowością i dosadnością aż do bólu!
Grzegorz Żurek – zawód wyuczony: nauczyciel języka polskiego, zawód wykonywany: co popadnie i gdzie go zechcą. Wieloletni reprezentant klubów piłkarskich zarejestrowanych w najniższych klasach rozgrywkowych. Z bohaterem Wódy i bali łączy go wszystko.
Główny bohater to Grześ, mężczyzna obdarzony wysokim ilorazem inteligencji, oczytany, chwilami ironiczny, notabene nauczyciel, a także miłośnik piłki nożnej — zawodnik w A-klasowym zespole piłkarskim. Grześ prowadzi frywolny tryb życia, i chociaż należy do miejscowego klubu sportowego, to jednak z czasem jego egzystencja przeistacza się w regularny maraton alkoholowy. Skutkiem takiego zachowania jest bezrobocie, a wódka staje się celem samym w sobie – stanowi podstawę jego iluzorycznej rzeczywistości.
„Bali już nie było, została tylko wódka”. Str. 227
Autor posłużył się intrygującą konstrukcją, stworzył swoisty zbiór opowiadań, w których można dostrzec postać przewodnią. Grześ, główny bohater chwilami przedstawia własną, szokującą historię, ale bywa też obserwatorem, narratorem opowiadającym o przeżyciach, kiepskich doświadczeniach mężczyzn w pewien sposób mu podobnych, często kompanów, z którymi upija się do nieprzytomności podczas libacji w osiedlowych melinach. Jednak Grześ, mimo narastającego problemu z alkoholem wykazuje się ponadprzeciętną inteligencją — jednak chwilami zupełnie nie potrafi z niej korzystać.
W mojej opinii publikacja Grzegorza Żurka to unikatowy eksperyment — styl autora jest bardzo niekonwencjonalny — czytelnik odnajduje w tej książce dosłownie wszystko. Bywa bardzo kolokwialnie, ostro wręcz prostacko, twórca nie boi się stosować wszelkich wulgaryzmów. Grzegorz Żurek potrafi również wyrażać myśli w szalenie malowniczy sposób, używając przy tym zwrotów, których może nie zrozumieć przeciętny odbiorca. Ponadto pojawiają się fragmenty, w których brak jakichkolwiek zasad interpunkcji, gdzie tekst płynie jednostajnie — wzbudzając w czytelniku czujność, zmuszając go do wytężenia uwagi, aby doszukać się w tak nietypowo zbudowanym tekście logiki.
Fabuła opiera się przede wszystkim na narracji, dialogi występują rzadko. Proza Grzegorza Żurka niewątpliwie wymyka się jakimkolwiek schematom. Autor zbudował intrygę, opartą na zagadnieniu, które mimo tego, że często pojawia się w literaturze to jednak konstrukcją, sposobem wyrażania myśli, perspektywą podjęcia tak złożonego tematu wymyka się wszelkim konwencjom. To w istocie ciekawa, bardzo rzeczowa i niebanalna lektura, jednak z pewnością nie trafi do wszystkich czytelników.
Wóda i bala jest idealną propozycją dla eksperymentatorów, szukających w książkach czegoś więcej niż proste podjęcie tematu — u Grzegorza Żurka czytelnik otrzymuje zadanie, aby analizować, doszukiwać się meritum. Uprzedzam, publikacja przepełniona jest goryczą, szarą, nieatrakcyjną i wypaczoną rzeczywistością. Wywołuje zamęt, zgorszenie — w większym stopniu trafi do mężczyzn — kobiety niejednokrotnie poczują niesmak, swoisty sprzeciw na skutek przedmiotowego podejścia do ich kobiecości.
Drodzy Czytelnicy, jeśli macie ochotę na niezakłamaną, chwilami kąśliwą męską twórczość, nasyconą szarym obrazem polskiej rzeczywistości, wyjętej z miejskich blokowisk, aczkolwiek znacząco wymykającą się literackim stereotypom — koniecznie sięgnijcie po debiut Grzegorza Żurka. Gwarantuję nietypową prozę oraz niebanalne podejście do tak aktualnego tematu, jakim jest szeroko pojęta patologia. Warto zmierzyć się z tym debiutem — zachęcam!
________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/09/recenzja-woda-i-bala-grzegorz-zurek.html
Moja ocena: 7,5/10
„Gdyby się dusza nie spijała, to człowiek po gorzale tylko by rzygał i się zataczał, a przecież tak nie jest. Przecież pijaństwo jest głęboko metafizycznym doświadczeniem. To właśnie dusza się spija, a ciało tylko jest zatrute”.
Wóda i bala Grzegorza Żurka to wyróżniająca się i niełatwa w odbiorze książka, obrazująca szalenie męski punkt widzenia,...
2016-08-23
„[…] życie bywa teatrem. Czasem jest groteską, czasem czarną komedią, czasem dramatem”.
Po lekturze Zielonych kaloszy doskwierają mi ambiwalentne uczucia bowiem książka, porusza istotne tematy, posiada także wiele ciepła i uroku, ale opisana historia bywa chwilami bardzo banalna i odrobinę wyidealizowana. Niestety los zazwyczaj pisze nieco mniej optymistyczne scenariusze. Niemniej jednak ta publikacja może działać w pokrzepiający, dający nadzieję sposób, jest dobrym antidotum na złe samopoczucie, zmęczenie czy skołatane nerwy, gdyż mimo przykrego zagadnienia nasycona jest przede wszystkim pokaźną dawką optymizmu.
Główna bohaterka to Antonina, dojrzała kobieta, która po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa postanawia opuścić dręczącego ją, uzależnionego od alkoholu męża. Ucieka do małej, oddalonej wioski Ruczaj Dolny, gdzie wynajmuje zniszczony, porzucony dom. Zdruzgotana, ale pełna nadziei postanawia odbudować własne szczęście, odnaleźć w sobie spokój, a także przywrócić poczucie bezpieczeństwa i godności. Pragnie wreszcie być wolna i niezależna! Wynajęty dom, a także okolica pierwotnie nie napawają optymizmem, mimo to Antonina bardzo szybko odnajduje pokrewne dusze, które początkowo stanowią dla niej olbrzymie wsparcie. Jednak z czasem to Antonina staje się dla zaściankowej społeczności światełkiem nadziei. Otwiera przed nimi drzwi do innego życia, pokazując, że zawsze jest czas na szczęście, miłość i świadome, pełne różnorodnych barw życie.
Książkę czyta się z zaciekawieniem, w bardzo szybki i zrozumiały sposób, bez uczucia zmęczenia. Pisarka posługuje się prostą, bardzo przystępną formą budując, nieskomplikowane zdania. Charakterystycznym elementem dla stylu Wandy Szymanowskiej jest nutka sarkazmu — autorka nie boi się wyrażać braku aprobaty dla męskiego szowinizmu, cynizmu i złych przyzwyczajeń. Ponadto odważnie kreuje postaci, odcinając się od utartych schematów, wysuwając na główny plan kobiety dojrzałe, niepozbawione wad, borykające się realnymi problemami.
Zielone kalosze Wandy Szymanowskiej to lekka, niezobowiązująca, pogodna, ale niepozbawiona wzruszających emocji książka, która obrazuje istotę kobiecej solidarności, przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. Autorka tą niedługą publikacją zwraca także uwagę na problemy kobiet trwających w nieodpowiednich związkach, które bywają dla nich krzywdzące bowiem odbierają im godność. Niestety — jak doskonale podkreśla pisarka — często przez mylne rozumienie przysięgi małżeńskiej, w której to kwestia "i na złe" przecież nie wyraża, prawa do bicia, poniżania i maltretowania! Jest jeszcze wiele powodów, dla których kobiety wegetują w zaburzonych relacjach, często z alkoholikami, tyranami i damskimi bokserami — dla większości są to zupełnie niezrozumiałe przesłanki. Jednak tym kobietom najczęściej brakuje odwagi, wsparcia, czy też prozaicznie środków finansowych. To przykre i bulwersujące, dlatego niniejsza publikacja może stanowić dla zgnębionych i wycofanych ofiar przemocy źródło dobrej energii, delikatny zapłon, który wskrzesi iskierkę nadziei i pozwoli zawalczyć o własne szczęście.
Zielone kalosze to początek trylogii "obuwniczej". Na rynku wydawniczym pojawiły się już kolejne części: Niebieskie sandały oraz Czerwone szpilki, z przyjemnością po nie sięgnę. Chętnie poznam dalsze losy czarującej Antoniny, która w wieku pięćdziesięciu lat postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zapanować nad burzliwym, pełnym złych emocji życiem. W końcu nigdy nie jest za późno na walkę o własne szczęście — wiek nie ma znaczenia, każdy ma prawo do realizacji marzeń! Jeśli macie ochotę na zwiewną, ale poruszającą istotne problemy opowieść sięgnijcie po Zielone kalosze — ta krótka historia, chociaż nasiąknięta szczyptą trywialności, bez wątpienia ukoi Wasze strudzone dusze. Zachęcam!
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/08/recenzja-zielone-kalosze-wanda.html
„[…] życie bywa teatrem. Czasem jest groteską, czasem czarną komedią, czasem dramatem”.
Po lekturze Zielonych kaloszy doskwierają mi ambiwalentne uczucia bowiem książka, porusza istotne tematy, posiada także wiele ciepła i uroku, ale opisana historia bywa chwilami bardzo banalna i odrobinę wyidealizowana. Niestety los zazwyczaj pisze nieco mniej optymistyczne scenariusze....
2016-08-17
„[…] los pisze scenariusze na oślep. Nie zawsze kieruje się sprawiedliwością”.
Czy ludzie wywodzący się dwóch odmiennych światów mają szansę znaleźć wspólny język? Stworzyć szczęśliwy, stabilny i pełen zrozumienia związek? Jestem przekonana, że tak. Jednak wiele zależy od oczekiwań, indywidualnych cech charakteru, głęboko zakorzenionych przyzwyczajeń, kwestii związanych z umiejętnością poddania się pewnym kompromisom słowem, składa się na to wiele subiektywnych czynników. Jednakże najważniejsza jest siła i dojrzałość rodzącego się uczucia.
Krystyna Mirek w swojej najnowszej książce Wszystkie kolory nieba, która stanowi kontynuację losów bohaterów Większego kawałka nieba, postanowiła zgłębić dylematy ludzi, którzy wychowali się w zupełnie różnych rodzinach. Zderzyć ze sobą dwa odrębne środowiska — świat ludzi zamożnych, kierujących się odmiennymi priorytetami, ze światem zwyczajnych, niewyróżniających się obywateli, uwikłanych w egzystencjalne problemy — często naznaczonych bolesną traumą.
Iga i Wiktor w końcu wyznali sobie miłość — wreszcie wszystko wydaje się zupełnie klarowne. Teraz pozostaje spokojnie układać wspólną przyszłość, która dla Wiktora i jego matki jest oczywista. Iga natychmiast powinna zwolnić się z pracy, przestać wykonywać zawód kelnerki i podporządkować się zasadom panującym w rodzinie. Jednak dziewczyna ma zupełnie inny plan, nie chce być wyłącznie utrzymanką, kobietą nieustannie zależną od męża, chodzącą do kosmetyczki, dbającą wyłącznie o zewnętrzną stronę swojej osobowości. Iga pragnie realizować się zawodowo, zdobywać nowe umiejętności — aby wreszcie poczuć własną wartość, którą dawno temu zrujnował jej ojciec. Między dziewczyną i przyszłą, zaborczą teściową narasta konflikt. Czy osiągną porozumienie i zakopią topór wojenny? I czy ojciec Igi wreszcie przestanie obciążać córkę własnymi problemami?
„Wielka miłość czasem niszczy życie, wielkie pieniądze również”. (str. 369)
W moim odczuciu to kolejna bardzo urocza opowieść, przepełniona pięknymi emocjami — zwracająca uwagę na cenne wartości. Lektura tej książki wywoływała u mnie uczucie wzruszenia, rozbawienia, spokoju, chwilami nawet oburzenia — stało się tak za sprawą zachowania niektórych bohaterów. Pisarka rozwinęła wątki, które śledziliśmy w poprzedniej części. Zatem dowiadujemy się, jak toczą się losy gosposi i jej synowej, do akcji wkracza też przyjaciel Wiktora oraz tajemnicza Ludwika. Kolejny raz czytelnik poznaje tę historię z perspektywy różnych bohaterów.
Książka napisana jest zwiewnym, pełnym ciepła stylem, czyta się ją z przyjemnością, swobodą bez uczucia znużenia. Ta powieść to idealna odskocznia po ciężkim dniu, dla mnie to jedna z przyjemniejszych serii obyczajowych, jakie dotąd czytałam. Polubiłam wszystkich bohaterów, bez względu na ich wady i zalety — według mnie są prawdziwi, zmagają się z problemami, które pojawiają się w życiu każdego z nas. Zaryzykowałabym też stwierdzenie, że Większy kawałek nieba to historia o współczesnym Kopciuszku. Ta opowieść emanuje optymizmem i to stanowi o jej zalecie, przecież każdy z nas poszukuje dobrych emocji.
Krystyna Mirek pisząc tę serię, kreując sylwetki bohaterów, dylematy, które rodzą w nich, wiele wątpliwości, otworzyła przed czytelnikiem cały wachlarz emocji, które ostatecznie pozostawiają w bardzo pozytywnym nastroju. To znakomita lektura nie tylko na ostatnie dni lata, ale także długie jesienne wieczory — ta książka bez wątpienia koi nerwy, poprawiając nastrój. Polecam!
„Czasem coś dobrego może wyniknąć nawet z najgorszej pomyłki”. (str. 344)
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/08/przedpremierowa-recenzja-wszystkie.html
„[…] los pisze scenariusze na oślep. Nie zawsze kieruje się sprawiedliwością”.
Czy ludzie wywodzący się dwóch odmiennych światów mają szansę znaleźć wspólny język? Stworzyć szczęśliwy, stabilny i pełen zrozumienia związek? Jestem przekonana, że tak. Jednak wiele zależy od oczekiwań, indywidualnych cech charakteru, głęboko zakorzenionych przyzwyczajeń, kwestii związanych z...
2016-08-17
„Dlaczego ludzie, których kocham, odchodzą? Co zemną jest nie tak? Może jestem jak zepsuta zabawka, którą ludzie bawią się wtedy, gdy nie mają innej?”
Czcij ojca swego Eli Sidi to publikacja, o której szalenie trudno pisać, niełatwo poddawać ją również ocenie. Ta książka pozostawia, głęboki ślad w psychice czytelnika bowiem ukazuje historię małej bezbronnej dziewczynki, krzywdzonej przez ludzi, którzy powinni stanowić dla niej oparcie, być fundamentem, pozwalającym czerpać pozytywne wzorce. Tymczasem wprowadzają chaos i cierpienie, burząc spokój w beztroskim świecie małego dziecka.
Ela Sidi — urodziła się w 1965 roku. Polska pisarka mieszkająca w Izraelu, tłumaczka języka hebrajskiego, autorka bloga Gojka z Izraela. Ceniona publicystka, nominowana do Nagrody PAP i uhonorowana w 2014 roku laurem "Grand Press". Jej głośny bestseller Izrael oswojony, znalazł się na liście książek nominowanych do Nagrody im. Beaty Pawlak. Ela Sidi będzie gościem festiwalu Literacki Sopot, który odbędzie się w dniach 18-21 sierpnia.
Niezupełnie idealny świat małej Ani ulega kompletnej destrukcji w chwili śmierci jej mamy. Sześcioletnia dziewczynka nie rozumie sytuacji, w której się znalazła, nie potrafi pogodzić się z brakiem matki. Do tej pory to właśnie ona była filarem, dzięki któremu ich rodzina zyskiwała nutkę normalności. To matka wprowadzała do smutnego domu szczyptę ciepła, okruch równowagi i umiarkowanego szczęścia, które dziewczynka chłonęła pełną piersią. Z dnia na dzień Ania wraz z rodzeństwem zostaje pod opieką ojca, który nieporadnie próbuje zająć się dziećmi. Jednakże z każdym dniem dostarcza im kolejnych cierpień i udręki, narażając je na przykre, a nawet traumatyczne przejścia.
Autorka nakreśliła niezwykle sugestywny obraz obnażający okrutny świat zaburzonej rodziny, potęgując jego posępność osadzeniem fabuły w realiach bezbarwnej Polski Ludowej. Wprowadzając narrację pierwszoosobową, ukazującą tę bolesną opowieść z perspektywy dorastającej dziewczynki, pisarce udało się realnie oddać emocje małego, zdezorientowanego dziecka. Ela Sidi znakomicie odzwierciedliła także zwyrodniałą stronę ludzkiego umysłu, dzięki czemu czytelnik bardzo dotkliwie odczuwa okrucieństwo wymierzone w bezbronną istotę, jaką jest kilkuletnia dziewczynka. Na uwagę zasługuje styl i narracja, które świetnie oddają charakter tej historii, sprawiając, że odbiorca doskonale odnajduje się w surowej scenerii Polski z okresu PRL-u. Pisarce udało się także świetnie nakreślić różnorodność uczuć skrzywdzonej dziewczynki, wychowanej przez cynicznego ojca — alkoholika. Uprzedzam, ta historia jest boleśnie prawdziwa, emanuje przykrymi doznaniami, toteż czytelnicy o wrażliwym usposobieniu powinni przeczytać ją na własną odpowiedzialność.
Ta publikacja to bardzo gorzki, nasycony autentycznymi emocjami wizerunek wymykającej się spod kontroli patologii. Czcij ojca swego to swoisty zapis koszmaru małej, ale pozbawionej naiwności dziewczynki, uwikłanej w problemy dorosłych. Ela Sidi zwraca uwagę na ważny aspekt związany z traumą wynikającą z zaburzonych relacji w rodzinie, ukazując następstwa długotrwałego znęcania się zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Ta książka znakomicie nakreśla także problem alkoholizmu, który zupełnie rujnuje psychikę, sprowadzając człowieka na bezwzględne dno moralne, z którego niezwykle trudno się podnieść. To bardzo trudna, prawdziwa i szalenie dotkliwa opowieść, która odciska bolesny ślad w psychice czytelnika. Ta publikacja długo nie pozwala o sobie zapomnieć, skłaniając do nieskończonych refleksji bowiem zakończenie, pozostawia sporo miejsca dla wyobraźni odbiorcy.
„Głos w mojej głowie denerwuje mnie i rozprasza. Nie mogę go wyciszyć. Wraca w dziesiątkach powtórzeń, unosząc mnie z powrotem w czas, który nie przemija z kolejnym rokiem i nigdy nie staje się przeszłością”.
__________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/08/przedpremierowa-recenzja-czcij-ojca.html
„Dlaczego ludzie, których kocham, odchodzą? Co zemną jest nie tak? Może jestem jak zepsuta zabawka, którą ludzie bawią się wtedy, gdy nie mają innej?”
Czcij ojca swego Eli Sidi to publikacja, o której szalenie trudno pisać, niełatwo poddawać ją również ocenie. Ta książka pozostawia, głęboki ślad w psychice czytelnika bowiem ukazuje historię małej bezbronnej dziewczynki,...
2016-08-11
„Nie wiedziałam, że cisza może dźwięczeć, wyć, świstać, a nawet być ostrą bronią, która napada z ukrycia. Cisza, którą ja usłyszałam, miała atakować przez lata”.
Jeszcze żyję… Historia prawdziwa Joanny Tlałki-Stovrag to kolejna publikacja, którą szalenie trudno poddać pragmatycznej ocenie. Dlaczego? Ponieważ autorka z niebywałą otwartością pisze o osobistych refleksjach i słabościach, ukazując zarówno piękne, jak i przykre chwile swojego życia. Opowiada czytelnikom nasyconą różnorodnymi emocjami historię, która porusza swoją autentycznością, uczuciowością i uzasadnionym dramatyzmem. Jednak przede wszystkim obrazuje silne, świadome uczucie, które zostało poddane olbrzymiej próbie. Joanna Tlałka-Stovrag na podstawie własnych, niebagatelnych doświadczeń ukazała niezwykły obraz, przedstawiający miłość pełną kontrastów. A jednak mimo tak wielu zawirowań i odrębności nie została ona pokonana ani przez okrutną, absurdalną wojnę, ani różnice na tle etnicznym, kulturowym, czy religijnym.
Joannie Stovrag towarzyszyło wiele oporów, kiedy wyjeżdżała do Sarajewa w celu odbycia praktyk studenckich. Jadąc tam, nie miała świadomości, że tak bardzo pokocha Bałkany, że pozna miłość swojego życia i że to uczucie zostanie wystawione na tak olbrzymią próbę. Nie zdawała sobie sprawy, że doświadczy tak olbrzymiego strachu, niepewności oraz traumy, którą niesie za sobą wojna. Rozłąka z Sejem stanowiła dla niej swoisty życiowy egzamin, pozwoliła jej poznać granice własnej wytrzymałości. Mimo wielu przeciwności dowiodła, jak silna osobowość tkwi pod płaszczykiem młodej i bardzo kruchej kobiety.
Miałam już styczność z literaturą ukazującą konflikt w byłej Jugosławii, między innymi za sprawą poruszającego reportażu Wojciecha Tochmana Jakbyś kamień jadła — o którym w swojej książce wspomina również autorka — a także bardzo specyficznej powieści Odłamki napisanej przez Bośniaka Ismeta Prcicia. Jednak ani pierwsza, ani druga publikacja nie przybliżyły mi w zadowalający sposób przyczyn oraz przebiegu konfliktu na Bałkanach. Udało się to Joannie Tlałce-Stovrag, która w bardzo przystępny, chronologiczny i obrazowy sposób odzwierciedliła zmiany zachodzące na przestrzeni lat w krajach byłej Jugosławii. Autorka w fascynujący sposób pisze o Bałkanach tuż przed konfliktem, prezentując czytelnikowi piękno tego kraju, jego zróżnicowanie pod względem religii, kultury i wartości, tym samym zwracając uwagę na nieprawdopodobną tolerancję. Wyraziście nakreśla także źródło antagonizmów, prezentując narastający niepokój oraz przebieg tej wyjątkowo okrutnej w skutkach wojny. Po lekturze tej publikacji, wreszcie mam pełen obraz tamtych wstrząsających wydarzeń.
Nie jest to książka ukazująca wyłącznie wojnę, jest to także publikacja mówiąca o ujmującym, wydawałoby się niemożliwym uczuciu, które ocalało dzięki wytrwałości, wierze i uporowi. Jednak przede wszystkim dzięki prawdziwym, szczerym emocjom, które w równym stopniu, i z wielką mocą płynęły ze strony Joanny i Seja. Realna miłość między dziewczyną z Krakowa a chłopakiem z Sarajewa — do tego w obliczu eskalacji konfliktu zbrojnego, braku swobodnego kontaktu i potwornego strachu? Wydaje się absurdalne, a jednak ta historia wydarzyła się naprawdę, a autorka znalazła w sobie siłę i odwagę, aby w szczery, chwilami bardzo osobisty sposób podzielić się nietuzinkowymi doświadczeniami.
Pisarka jawi się na kartach książki, jako kobieta subtelna, łagodna, krucha. Ponadto jest osobą wierzącą, w której zakorzeniono głębokie wartości, paradoksalnie w tej delikatności odnalazła niebywałą siłę, która pozwoliła jej przetrwać szalenie dramatyczne lata. Na uwagę zasługują także rodzice pisarki, o których Pani Joanna wyraża się z wielkim szacunkiem, miłością i wyrazami wdzięczności — niewątpliwie stanowili dla autorki potężne wsparcie, opokę, a także źródło cennych uwag. Jest jeszcze Sejo, o którym nie sposób nie wspomnieć —to człowiek, który wykazał się wielką niezłomnością charakteru, odwagą — został bardzo srogo doświadczony. Jednakże ostatecznie los okazał się dla niego łaskawy, oszczędzając jego życie, które po wojnie musiał budować na nowo, jednak już u boku pięknej, mądrej i silnej żony.
Słowem, Jeszcze żyję… Joanny Stovrag to fascynujący, ale i bardzo poruszający dowód na to, że prawdziwa miłość może wznieść się ponad wszelkie podziały. Ta publikacja ukazuje nie tylko okrucieństwo wojny, ale także cenne, niestety często pomijane wartości, dlatego bez wątpienia warto sięgnąć po tę książkę! Polecam!
_____________________________________________________________
Cała recenzja tutaj: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2016/08/recenzja-jeszcze-zyje-joanna-tlaka.html
„Nie wiedziałam, że cisza może dźwięczeć, wyć, świstać, a nawet być ostrą bronią, która napada z ukrycia. Cisza, którą ja usłyszałam, miała atakować przez lata”.
Jeszcze żyję… Historia prawdziwa Joanny Tlałki-Stovrag to kolejna publikacja, którą szalenie trudno poddać pragmatycznej ocenie. Dlaczego? Ponieważ autorka z niebywałą otwartością pisze o osobistych refleksjach i...
7,5/10
„Udawanie kogoś innego, codzienne ubieranie twarzy w obcą maskę, której nienawidzisz, która cię uwiera, piecze, to bezustanne zadawanie sobie bólu”.
Śmierć dziecka to bezgraniczny dramat, jakim może obdarzyć nas okrutny los. Ewa Ostrowska oddając w ręce czytelników "Kamuflaż", serwuje im substytut najokrutniejszego koszmaru, wyzwalając emocje, jakich nigdy nie chciałby doświadczyć żaden rodzic.
W prowincjonalnym, spokojnym miasteczku Nevada w stanie Iowa spod domu Hellen i Williama Barkinsów znika ich sześcioletni synek, Patrick. Zrozpaczeni rodzice zawiadamiają lokalną policję, która błyskawicznie rozpoczyna dochodzenie. Mijają kolejne, pełne napięcia dni, Hellen i William zawieszeni w bolesnej próżni, każdego dnia spodziewają się żądania okupu od porywacza, tymczasem ten okrutnie milczy. Po tygodniu zupełnej ciszy i dramatycznego wyczekiwania kobieta dostrzega siedzącego przy piaskownicy synka, pełna nadziei wybiega z domu, jednak kiedy go obejmuje, okazuje się, że to koszmarny manekin odziany w ubranko chłopca, z przyklejonym do głowy skalpem Patricka. Hellen wpada w depresję, ogarnia ją szaleństwo, którego nikt nie potrafi ukoić. W miasteczku rozpościera się mroczna fala grozy, mieszkańcy przerażeni drapieżnością zabójcy wpadają w panikę, dręczy ich strach o bezpieczeństwo swoich pociech. Podczas mozolnego dochodzenia śledczy stopniowo odkrywają skrywane latami tajemnice mieszkańców Nevady, wydaje się, że domy każdego z nich okalają mroki drażliwej przeszłości, a psychopatyczny, wyjątkowo bezwzględny morderca czai się wśród nich.
Autorka skonstruowała fabułę, która wdziera się w psychikę czytelnika już do pierwszych stron, wywołując nie tylko niepokój i bezgraniczną ciekawość, ale przede wszystkim szalenie bolesne, realne emocje. Pisarka bardzo umiejętnie trzyma odbiorcę w nieustannym napięciu, z każdą stroną potęgując jego czujność. I chociaż książka ma delikatne wady bowiem nieudolność śledczych, bywa odrobinę irytująca, niektóre wątki rodzą drobne wątpliwości, a dla uważnego czytelnika potencjalny zabójca za wcześnie wyłania się z kart, to jednak całość daje zadowalający, chwilami przerażający i pełen poruszenia efekt. Mnogość tajemnic mieszkańców zaskakuje z każdą przeczytaną stroną, odsłaniając ich skażone, ale i okrutnie doświadczone umysły. Tej publikacji nie sposób odłożyć spokojnie na bok bowiem umysł czytelnika, zaczyna przenikać postać zabójcy i mimo że za szybko wyłania się z kart, to jednak nieustannie rodzi wiele wątpliwości, nie pozwalając zbyt wcześnie przerwać lektury. Byłam tak pochłonięta niniejszą książką, że otaczająca mnie rzeczywistość umknęła, a ja przewróciłam ostatnią stronę, kiedy za oknem budził się nowy dzień.
Według mnie pisarka doskonale poradziła sobie z osadzeniem akcji w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych, znakomicie oddając mentalność tamtejszej społeczności. Wszyscy wykreowani bohaterowie, a także trapiące ich emocje, ich wewnętrzne demony rodzą u czytelnika autentyczne poczucie lęku i narastającej grozy. Chwilami mroczny, niepokojący klimat budzi pełną gamę przykrych emocji, tym samym idealnie wpisuje się w swój gatunek. Wszakże to fikcja literacka, to jednak czytelnicy o wrażliwej duszy poczują realny ból, który zrani ich subtelne serca i na długo pozostanie w pamięci.
Przekonuje mnie styl autorki, jak i ogólna kreacja postaci, mimo kilku niedociągnięć nie mam większych zastrzeżeń do fabuły, powieść należy traktować w kategoriach literatury rozrywkowej, i takową funkcję bez wątpienia spełnia, dlatego z przyjemnością, a nawet wielką ciekawością sięgnę po kolejne książki pisarki.
Jeśli macie ochotę zaryzykować i poczuć przejmujący dreszcz przebiegający po Waszym ciele, sięgnijcie po "Kamuflaż" Ewy Ostrowskiej, w tej książce każdy z bohaterów nosi wyimaginowaną maskę, odważcie się ją zerwać, a Waszym oczom ukaże się nieludzki zabójca.
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/01/recenzja-kamuflaz-ewa-ostrowska.html
7,5/10
więcej Pokaż mimo to„Udawanie kogoś innego, codzienne ubieranie twarzy w obcą maskę, której nienawidzisz, która cię uwiera, piecze, to bezustanne zadawanie sobie bólu”.
Śmierć dziecka to bezgraniczny dramat, jakim może obdarzyć nas okrutny los. Ewa Ostrowska oddając w ręce czytelników "Kamuflaż", serwuje im substytut najokrutniejszego koszmaru, wyzwalając emocje, jakich nigdy nie...