rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Katarzyna Misiołek od dawna jest jedną z moich ulubionych polskich autorek bowiem, nie boi się poruszać w swoich książkach tematów trudnych, ukazując złożoną rzeczywistość i problemy przeciętnych ludzi w sposób wyjątkowo emocjonalny, niejednokrotnie kontrowersyjny. Nigdy nie oszczędza swoich bohaterów, komplikując ich życie na wszelkie możliwe sposoby, przez co powieści Kasi Misiołek są szalenie prawdziwe, chwilami bolesne, słowem - pełne różnorodnych przeżyć. Tym razem autorka oddała w ręce czytelników powieść niebywale ważną i potrzebną.

Depresja to cichy i bardzo podstępny zabójca, najczęściej lekceważony zarówno przez otoczenie, jak i osoby, które bezpośrednio dotyka. To ogromnie wstydliwa i dojmująca choroba, która dotyczy coraz większej ilości ludzi w każdym wieku.

Kasia wprowadza swoich czytelników w skomplikowany i przykry świat bohaterki, matki uroczych bliźniaczek, będącej jednocześnie w kolejnej ciąży oraz wyczerpującym związku małżeńskim. Ta powieść wyssała ze mnie niemal całą wewnętrzną równowagę, gdybym miała pod ręką męża bohaterki, chyba zepchnęłabym go w przepaść! Autorka doskonle przedstawiła piętno idealnej matki, uwikłanej w powszednie obowiązki, często samotnie radzącej sobie z codziennością, niejako zmuszonej — mimo gigantycznego zmęczenia — okazywać całemu światu, jakim szczęściem jest bycie matką Polką.

Koniecznie przeczytajcie, to znakomicie skonstruowana literatura kobieca, w której większość pań odnajdzie kawałek siebie. Gorąco polecam.

Katarzyna Misiołek od dawna jest jedną z moich ulubionych polskich autorek bowiem, nie boi się poruszać w swoich książkach tematów trudnych, ukazując złożoną rzeczywistość i problemy przeciętnych ludzi w sposób wyjątkowo emocjonalny, niejednokrotnie kontrowersyjny. Nigdy nie oszczędza swoich bohaterów, komplikując ich życie na wszelkie możliwe sposoby, przez co powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Cudze grzechy" - Daria Orlicz, czwarta część cyklu "Stracone dusze.

Napiszę krótko, świetnie skonstruowany kryminał!

Dlaczego? Bowiem, znajdziecie w nim osobliwe porwanie, samobójstwo, morderstwa, dziwne pobicie, szemrany klubowy świat, a także tajemnice sprzed lat, które powoli odsłaniają się na kartach powieści, wciągając czytelnika w doskonałą intrygę i nurtujące dochodzenie. Ponadto ciekawie poprowadzone wątki obyczajowe, które poruszają ważne i aktualne problemy. Przy tym odrobina zabawnych i soczystych dialogów czynią tę książkę doskonałym sposobem na zajmujący relaks. Dodam, że ogromnie cenię Autorkę za esencjonalność, Daria Orlicz nie ma tendencji do tworzenia pobocznych wątków, czy opisów mających na celu wyłącznie zwiększenie objętości książki. W jej powieściach znajdziecie absolutnie zwięzłą i przemyślaną fabułę! Uwielbiam i czekam na kolejną odsłonę!

Gorąco zachęcam do lektury, polecając cały cykl "Straconych dusz"!

#nieterazwlasnieczytam

"Cudze grzechy" - Daria Orlicz, czwarta część cyklu "Stracone dusze.

Napiszę krótko, świetnie skonstruowany kryminał!

Dlaczego? Bowiem, znajdziecie w nim osobliwe porwanie, samobójstwo, morderstwa, dziwne pobicie, szemrany klubowy świat, a także tajemnice sprzed lat, które powoli odsłaniają się na kartach powieści, wciągając czytelnika w doskonałą intrygę i nurtujące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dziewczynę z gór Małgorzaty Wardy przeczytałam w marcu tego roku, mimo mijającego czasu nie potrafię przestać o niej myśleć. W moim odczuciu autorce udało się stworzyć frapującą fabułę, szalenie refleksyjną, posiadającą swoistą głębię, która wprowadza czytelnika w magiczny, chwilami surowy, ale przede wszystkim wyjątkowo enigmatyczny klimat. Uważam, że to bardzo oryginalna książka, która idealnie wpasowała się w mój czytelniczy gust.


Od lat cenię twórczość Małgorzaty Wardy nie tylko za warsztat, ale także za niebanalność zagadnień, z którymi odważnie mierzy się w swoich książkach. Dzięki nim powieści autorki stanowią zarówno świetną rozrywkę, jak i powód skłaniający do przemyśleń. Pisarka w sugestywny sposób zwraca uwagę odbiorcy na świat, który go otacza, a przede wszystkim na ludzi, których codzienność bywa skomplikowana, a bieg wydarzeń nie zawsze zrozumiały i zakończony sukcesem.


Nadia, główna bohaterka niniejszej powieści to jedenastoletnia dziewczynka, wychowująca się w tradycyjnym domu, gdzie nie brakuje poczucia bezpieczeństwa. Jej poukładany świat rozpada się w chwili, kiedy zostaje porywana z przyczepy campingowej — stojącej nieopodal domu rodziców — przez młodego mężczyznę. Rzeczywistość dziewczynki w nieoczekiwany sposób zostaje zupełnie odmieniona. Nadia musi przywyknąć do warunków, w których klimat bywa wyjątkowo surowy. Musi nauczyć się żyć w odosobnieniu, w towarzystwie obcego, dorosłego mężczyzny, a także wśród nieodkrytej przyrody i dzikich zwierząt, których do tej pory nie miała okazji poznać. Jedenastolatka jeszcze nie wie, że jej porwanie jest konsekwencją niefortunnych wydarzeń, mających miejsce w dalekiej przeszłości. Jakie tajemnice skrywają zarówno bliscy dziewczynki, jak i obcy mężczyzna? Wreszcie, jaki los czeka przerażoną Nadię, która trafia do starego, opuszczonego domu, gdzieś daleko w górnych partiach bezlitosnych, jednocześnie bajkowych, zapierających dech w piersiach Bieszczad? Tam niebezpieczeństwo czyha za każdym z drzew, sprzyjając tylko tym, którzy doskonale znają ten osobliwy klimat. Koniecznie przekonajcie się sami i zgłębcie tajemnice, które kryją bohaterowie tejże powieści.

Cała opinia tutaj: https://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2019/06/recenzja-dziewczyna-z-gor-magorzata_16.html
Serdecznie zapraszam :)

Dziewczynę z gór Małgorzaty Wardy przeczytałam w marcu tego roku, mimo mijającego czasu nie potrafię przestać o niej myśleć. W moim odczuciu autorce udało się stworzyć frapującą fabułę, szalenie refleksyjną, posiadającą swoistą głębię, która wprowadza czytelnika w magiczny, chwilami surowy, ale przede wszystkim wyjątkowo enigmatyczny klimat. Uważam, że to bardzo oryginalna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Pragnę dostać od życia jak najwięcej, właśnie teraz, nie później, bo jestem boleśnie świadoma tego, że później może nigdy nie nadejść”.

Sześćset dni życia, a kontrolę nad Waszym dalszym istnieniem przejmuje ślepy los! Taka perspektywa potrafi odebrać nadzieję i zupełnie przewartościować dotychczasowe priorytety. Co zrobić w tak krótkim czasie? Poddać się — zamknąć w czterech ścianach, odliczać każdy dzień — pogrążając się w coraz większym smutku? Czy żyć pełną piersią — stawiać pewne kroki do przodu, dalej realizować marzenia, celebrować każdy dzień — nie patrząc za daleko w przyszłość? Literacki debiut Diane Rose — Carpe diem w bardzo lekkim, ale niepozbawionym trudnych emocji stylu zwraca uwagę na ludzi, którym przyszło żyć z wyrokiem śmierci — w swoistym zawieszeniu — każdego dnia, czekając na przeszczep. Czy mają prawo do szczęścia — miłości, która może mieć intensywny przebieg, ale bardzo krótki, raniąc przy tym rozkochane serce wyjątkowo boleśnie?

„Byłam egoistką. Byłam okrutna, ale chciałam kochać i być kochana. Chciałam go zatrzymać jak najdłużej, chociaż wiedziałam, że na niego nie zasługuję”.

Rosalie Hart, 22-letnia studentka prawa, wydaje się pełną energii, mocno stąpającą po ziemi dziewczyną, która z pasją realizuje swoje ambicje, dba o zdrowie i z wielką determinacją walczy o własną niezależność. Rose mieszka ze starszym bratem, jego żoną i ich dwójką dzieci. Rodzeństwo jest bardzo zżyte, łączy ich wyjątkowa nić porozumienia. Razem dźwigają także ogromny balast, którym jest poważna wada serca u Rosalie. Lekarz bowiem postawił diagnozę, która w brutalny, nagły sposób odebrała dziewczynie nadzieje — oferując jej około 600 dni życia. Jeśli w tym czasie nie znajdzie się dawca serca dla Rose, dziewczyna umrze. Mimo tak surowej diagnozy Rosalie nie użala się nad sobą i chociaż pogodziła się z trudnym losem — nie wierząc, że w tak krótkim czasie pojawi się dawca — nadal studiuje, czerpiąc z życia każdą cenną chwilę. Nie rezygnuje z codziennego joggingu, dba o sylwetkę, z jeszcze większym zaangażowaniem uczęszcza na uczelnię, spotyka się z przyjaciółmi, po prostu żyje! Dziewczyna egzystuje w myśl zasady „carpe diem”, chwytając to, co przyniesie kolejny dzień — nie robiąc planów, nie żywiąc nadziei na odległe jutro. Przecież każdy dzień, może być tym ostatnim, po którym nie doczeka kolejnego wschodu słońca. Pewnego dnia na jej drodze pojawia się 27-letni Daniel, młody, pozbawiony empatii lekarz, stojący przed decyzją o wyborze specjalizacji. Tych dwoje, choć pozornie tak różnych połączy niecodzienne uczucie, tylko czy tajemnica Rose pozwoli im cieszyć się tym niepewnym szczęściem?

„Poznałem odpowiednią dziewczynę, w odpowiednim czasie, w cholernie niesprzyjających okolicznościach. Los jest bardzo niesprawiedliwy”.

Diane Rose, większości znana, jako autorka bloga Recenzje z pazurem, wtargnęła na rynek wydawniczy z książką Carpe diem, stawiając sobie od razu wysoką poprzeczkę. W mojej opinii jest to bowiem debiut, obok którego trudno przejść obojętnie. Historia Rosalie i Daniela nasycona jest nie tylko pełną gamą emocji, daje także bardzo realny obraz trudności, z jakimi zmagają się osoby obciążone chorobą, pozostawiającą małe nadzieje na powrót do zdrowia. To książka, która ma w sobie ikrę i z dużą intensywnością zmusza czytelnika do głębszych refleksji nad ulotnością życia.

Autorka wykreowała postaci pełne temperamentu, charyzmy, zbudowała fabułę, która prowadzi odbiorcę przez kolejne dni życia nie tylko osoby chorej, ale także tych, którzy są obok niej. Rodzina, bliscy, przyjaciele oni też zmagają się z własnymi dylematami, chcą być wsparciem, ale każdy z nich miewa chwile zwątpienia. Czują frustrację, żal, smutek i ogromny strach, jednak nieustannie duszą w sobie negatywne emocje. Patrzeć i mieć świadomość, że bliska nam osoba toczy nierówną walkę z chorobą, to szalenie bolesne i przygnębiające doświadczenie. Jednak Diane Rose udało się w bardzo przystępny, słodko-gorzki, ale pozbawiony patosu sposób ukazać wszystkie aspekty tego zjawiska. Postacią wzbudzającą ogromną sympatię, dającą nadzieję jest brat Rosalie, James. To jego postawa, nacechowana wyrozumiałością, a także pogodnym usposobieniem i niezwykłą troskliwością, nadaje tej historii lekkości. Ta powieść tętni uczuciami, ma w sobie sporą dawkę humoru, eteryczności, ale i potężną porcję wzruszających momentów. Autorka bowiem wystawiła swoich bohaterów na niebanalną próbę, której niezwykle trudno sprostać — śledziłam ich losy z ogromnym zaciekawieniem, zupełnie tracąc przy tym poczucie czasu. To jedna z tych książek, od której trudno oderwać uwagę.

Bohaterowie stanowią mocną stronę tej historii, ich wewnętrzne portrety są wyraziste, ale nie są przerysowane czy pozbawione wad, przez co wywołują różnorodne emocje. Chwilami złoszczą, wzbudzają brak zrozumienia, rodzą też współczucie i sympatię. Ponadto Diane Rose stosuje zajmującą pierwszoosobową narrację, pozwalając czytelnikowi poznać tę opowieść zarówno z perspektywy Rose, jak i Daniela. Carpe diem niesie w sobie także nietuzinkowe zakończenie, które wywołało moje zdziwienie i pozwoliło poczuć pełną satysfakcję z lektury. Słowem, autorka oddała w ręce czytelników powieść, która nie jest wyłącznie kwintesencją dobrego romansu zbudowanego na emocjach, to także książka z konkluzją, każdy czytelnik podczas lektury niejednokrotnie pogrąży się w zadumie, być może wyciągnie wnioski, wyeliminuje błędy i zmieni nastawienie do życia? Jeśli lubicie powieści podążające nurtem New Adults, pełne intensywnych uczuć, bohaterów zmagających się z trudami codzienności, pogubionych w swych niełatwych decyzjach, koniecznie sięgnijcie po literacki debiut Diane Rose!
„Każdy ma prawo przeżyć miłość, każdy. Nieważne, ile dni mu zostało…”.

Rekomendując:
Carpe diem to napawający nadzieją, swoistym przesłaniem portret ukazujący istotę rodziny, przyjaźni i miłości. To zadziwiająco emocjonalna powieść, skłaniająca do głębszych refleksji. Dzięki historii Rosalie i Daniela czytelnik odbywa fascynującą duchową podróż, ukazującą nie tylko granice strachu, ale także codzienną wewnętrzną walkę o prawo do odrobiny szczęścia, pokrętnie okraszonego egoizmem. Powieść pełna miłosnych rozterek, ale także bólu, nierównej potyczki z chorobą i gasnącej nadziei. Znakomity debiut, który jednocześnie bawi, niepokoi i wzrusza, rozrywając serce odbiorcy na milion drobnych kawałków. Polecam!

„Jeśli kogoś naprawdę kochasz, to nie opuścisz go, gdy zacznie spadać na dno. Będziesz po prostu robił wszystko, by go stamtąd wyciągnąć”.
________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/04/recenzja-przedpremierowa-carpe-diem.html

„Pragnę dostać od życia jak najwięcej, właśnie teraz, nie później, bo jestem boleśnie świadoma tego, że później może nigdy nie nadejść”.

Sześćset dni życia, a kontrolę nad Waszym dalszym istnieniem przejmuje ślepy los! Taka perspektywa potrafi odebrać nadzieję i zupełnie przewartościować dotychczasowe priorytety. Co zrobić w tak krótkim czasie? Poddać się — zamknąć w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Każda wojna odbija piętno w sercach tych, którzy byli zmuszeni się z nią zmierzyć. Pochłania miliony ofiar, wśród nich jest także ludność cywilna. Zaprząta umysł, wyzwala ogrom emocji, w tym instynkt przetrwania, który prowokuje do zachowań dalekich od przekonań i głęboko zakorzenionego stylu bycia. Łamie psychikę i bardzo mocno wpływa na koleje losu. W obliczu wojny ludzie nabierają pokory, szlachetności, niebywałej odwagi, która pozwala im walczyć i pomagać słabszym, wielu też paraliżuje strach, który zmusza ich do biernej akceptacji okrutnej rzeczywistości. Jednak są również tacy, którym wojna odbiera rozum, popychając do nieludzkich zachowań — zupełnie odczłowieczając!

Marlene Hanni Münzer stanowi kontynuację bestselerowej powieści Miłość w czasach zagłady, którą jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać. Chociaż pierwszy tom zdobywa różnorakie opinie, mimo tego nadal uważam, że to dobra książka i zupełnie nie rozumiem niskich ocen tej książki. Jednak każdy z nas odbiera książki na swój, indywidualny sposób i jak widać, co jednych zachwyca, innych zupełnie nie przekonuje. Taka nasza natura.

Po lekturze drugiego tomu odnoszę wrażenie, że autorka poczyniła niemałe postępy, tworząc powieść, która w mojej opinii pochłania uwagę czytelnika od pierwszej strony, nie pozwalając mu się z niej wydostać, dopóki nie pozna do końca historii bohaterów. Mimo sporej objętości — narracji, która zawiera mnóstwo opisów, nie tylko miejsc czy zdarzeń, ale przede wszystkim emocji — tę opowieść pochłania się niczym dobrze skonstruowany thriller. Zżyłam się z bohaterami, śledząc ich losy z dużym zaangażowaniem, niepokojem i napięciem. Według mnie pisarce udało się zbudować bardzo zajmującą, chwilami poruszającą, bolesną, a nawet szokującą intrygę, wciągając bohaterów w odmęty II wojny światowej. Część akcji rozgrywa się za drutami jednego z największych nazistowskich obozów zagłady Auschwitz-Birkenau. To tam, w jednym z „ekskluzywnych” bloków ląduje główna bohaterka wraz z dwudziestoma innymi więźniarkami oraz enigmatyczną madame Jolantą. Pozostałym skazańcom wydaje się, że kobiety rządzą się tam specjalnymi przywilejami, toteż nienawidzą ich i potępiają. Tymczasem one przeżywają prawdziwą gehennę, każdego dnia zaspokajając nieokiełznaną chuć hitlerowskich esesmanów. A jednak w tych dramatycznych okolicznościach rodzi się miłość, która pewnego dnia zmusza Marlene do podjęcia brzemiennej w skutkach decyzji. Bohaterka bowiem staje w obliczu bezwzględnego dylematu. Czy zdecyduje się zabić ukochanego, aby nieodwracalnie zmienić losy fanatycznej wojny i ocalić życie milionów ludzi?

W moim odczuciu Hanni Münzer napisała kolejną książkę, w której sprawnie łączy fakty historyczne z fikcją literacką, nadając tej opowieści bardzo realny wymiar. Autorka wplata w fabułę rozdziały, które nazywa „odpryskami wojny”, zamieszczając w nich autentyczne epizody. Świetnie kreśli na kartach obraz nazistowskiej propagandy, społeczeństwa nasyconego hitlerowską indoktrynacją, szerzącym się antysemityzmem, demagogią, która wyzwalała w niemieckim społeczeństwie ogromną nienawiść, ale i strach. Autorka tą książką zwraca też uwagę na ludzi, którzy potrafili znaleźć w sobie odwagę, jednocześnie wykazując się ogromną empatią i altruizmem. To właśnie te jednostki w ramach pogardy przystępowały do oddziałów ruchu oporu, sprzeciwiającego się rządom Adolfa Hitlera, tym samym narażając się na prześladowanie i tortury często prowadzące do śmierci.

Taką postacią jest Marlene, Niemka urodzona w szlacheckiej rodzinie, jako Anna von Dürkheim, to głównie jej losy śledzimy na kartach powieści. Jest odważną, zdeterminowaną, skłonną do poświęceń, silną kobietą. Od chwili wybuchu wojny walczy przeciwko totalitarnemu rządowi, każdego dnia narażając swoje życie w brawurowym stylu. Bez wątpienia wzbudza podziw i sympatię, chociaż chwilami wydaje się, że jej postać wyjątkowo sprawnie wychodzi z pewnych opresji. Niemniej jednak los doświadcza ją w wyjątkowo okrutny sposób, rodząc u czytelnika szereg rozmaitych emocji. Drugi tom można czytać bez zgłębiania pierwszej części, jednak znajomość Miłości w czasach zagłady, z pewnością pozwoli lepiej zrozumieć przesłanki, którymi kierowali się bohaterowie.

Reasumując, nie jest to książka, która stanowi kompendium wiedzy z przebiegi II wojny światowej, jednak z pewnością oddaje jej realia, ukazując przy tym siłę miłości, przyjaźni i hartu ducha, zwraca też uwagę na wartości, których coraz mniej we współczesnym świecie. Zachęcam do lektury!
_______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-premierowa-marlene-hanni-munzer.html

Każda wojna odbija piętno w sercach tych, którzy byli zmuszeni się z nią zmierzyć. Pochłania miliony ofiar, wśród nich jest także ludność cywilna. Zaprząta umysł, wyzwala ogrom emocji, w tym instynkt przetrwania, który prowokuje do zachowań dalekich od przekonań i głęboko zakorzenionego stylu bycia. Łamie psychikę i bardzo mocno wpływa na koleje losu. W obliczu wojny ludzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Nie jesteś w stanie zobaczyć oczami umysłu tego, czego nie możesz doświadczyć”.

Chata Williama Paula Younga określona mianem bestsellera nr 1, przetłumaczona na pięćdziesiąt języków i sprzedana w ponad 20 milionach egzemplarzy, doczekała się także adaptacji filmowej, tym samym zupełnie przerosła oczekiwania samego twórcy. Przygoda autora z Chatą bowiem zaczęła się od wydrukowania piętnastu książek, głównie w charakterze prezentu dla jego sześciorga dzieci. Tymczasem okazała się osobliwym fenomenem, który wywołał u większości odbiorców falę zachwytu i zdumienia. Dla wielu historia zawarta na kartach tej niewielkiej książki stała się środkiem do osiągnięcia swoistego katharsis. Ta opowieść wywołała także wiele kontrowersji, jako że postać Boga ukazana oczami twórcy chwilami, podważa dogmaty wiary, nie odzwierciedlając światopoglądu wielu ludzi, niejako stojąc w kontrze do treści zapisanych w Biblii.

Chata to historia ludzi dotkniętych jedną z większych tragedii, jakiej może doświadczyć kochająca się rodzina. Śmierć dziecka niesie ze sobą niewyobrażalny ból, rozpacz i smutek, zaburzając wspólne życie negatywnymi emocjami, które szalenie trudno stłumić. Kiedy Mack wyrusza ze swoimi dziećmi na wspólny weekend w góry, nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji tej podróży. W ostatnim dniu pobytu zostaje porwana jego najmłodsza córka Missy. Po kilku godzinach policja odkrywa, że dziecko zostało uprowadzone przez seryjnego mordercę. Rozpoczyna się pościg, jednak śledczy przegrywają walkę z czasem. Odnajdują ślady krwi małej Missy, wszystkie poszlaki wskazują, że dziecko zostało zamordowane, jednak ciało pozostaje w ukryciu. Mack wraz z dziećmi wraca do domu pogrążony w Wielkim Smutku, oddala się od Boga i najbliższych. Nosi w sercu wielki ciężar związany z poczuciem ogromnej winy, ulega swego rodzaju destrukcji, która zupełnie odbiera mu radość życia. Pewnego dnia otrzymuje list, który jest zaproszeniem od Boga. Mack je przyjmuje i wyrusza w podróż pełną magii, mistycyzmu i refleksji. Czy doświadczy przemiany, poczuje się oczyszczony i skłonny do dalszego, wypełnionego radością i spokojem życia? Czy jednak wizja Boga w spódnicy zupełnie zaburzy jego światopogląd, wrzucając go w jeszcze większą otchłań rozpaczy?

Od dawna chciałam przeczytać tę książkę. Dzięki jej ekranizacji, a także wznowionego wydania w filmowej okładce nadarzyła się okazja, aby poznać opowieść, która rodzi tak wiele sprzecznych emocji. Minęło kilka dni od lektury, jednak nadal nie wiem, jak ocenić tę publikację. Zaznaczę, że zależy mi na obiektywnej opinii bowiem, jest to jedna z tych książek, która na każdego odbiorcę zadziała w inny sposób. Jednych zachwyci, natomiast u innych wywoła odwrotny skutek. Znajdą się też czytelnicy, dla których Chata będzie kolejną intrygującą, poruszającą, pełną refleksji i metafory historią, która z pewnością nie odmieni w szczególny sposób ich życia, nie wpłynie na utrwalone przekonania, jednak pozostawi subtelny ślad w ich umyśle, dając poczucie osobliwej satysfakcji z lektury. Pewnie do tej ostatniej grupy odbiorców mogłabym się zaliczyć.

Podczas czytania towarzyszyły mi różnorodne emocje. Powieść w pierwszej części zupełnie pochłonęła moją uwagę, z ogromnym napięciem i przejęciem śledziłam losy głównego bohatera i jego bliskich. Jednak, gdy przyszedł czas na treść nacechowaną teologią, filozofią, badaniem kwestii związanych z Bogiem i wiarą, czy obrazem i znaczeniem Trójcy Świętej, miałam chwile zwątpienia. Jednak nie poddałam się i pozwoliłam sobie na zgłębienie zbudowanego przez autora świata, swoistego raju, w którym znalazł się główny bohater. Podjęłam próbę przyswojenia tej dosyć dyskusyjnej, chwilami nieprzystępnej dla mnie treści i ostatecznie nie żałuję. Autor określa Boga, jako jedynego istniejącego Stwórcę, kochającego wszystkich ludzi, bez względu na przynależność do określonej religii, czy jej zupełny brak. Ukazuje także postać Zbawiciela, który nie odbiera życia naszym bliskim, doświadczając lub wystawiając nas na próbę — jest tylko biernym obserwatorem naszej ziemskiej egzystencji, którą od wieków kreujemy sami. Bóg oddał świat w nasze ręce, pozwolił nam żyć według własnych zasad, nie regulując naszego istnienia w żadnej kwestii. W ludzkiej mentalności często pojawia się bardzo roszczeniowy stosunek do Boga. Kiedy życie kładzie nam kolejne kłody pod nogi, czy doświadcza bolesnymi przeżyciami, często kierujemy swoje pretensje w kierunku Wszechmogącego, oskarżając go za swoje niepowodzenia, czy też ostatecznie odwracając się od niego. William Paul Young w Chacie stosuje ciekawą metaforę, ukazując postać objawiającego się Boga w ciele dobrodusznej czarnoskórej Murzynki, która przywodzi na myśl postać troskliwej matki, czy babci.

Chata Williama Paula Younga to według mnie książka skierowana do każdego, bez względu na popieraną ideologię, wyznawaną wiarę, czy jej brak. Nie trzeba być teologiem, czy dobrym znawcą Biblii, aby przyswoić zawartą w niej myśl. To jedna z tych publikacji, która podlega indywidualnej interpretacji — może zachwycać, skłaniać do głębszych refleksji, może jednak też pozostawić pewien niesmak, poprzez negację głęboko zakorzenionych wewnętrznych przekonań. Można ją też potraktować, jako frapującą opowieść nie tylko o Bogu, ale przede wszystkim o ludzkiej tragedii, która rodzi ogromny ból, smutek i nienawiść. To także książka o sile przebaczenia, zrozumienia i miłości oraz o osiągnięciu swoistego kompromisu z własnym sumieniem. Zdecydujcie sami, czy macie odwagę udać się wraz z bohaterem do oddalonej od cywilizacji chaty, gdzie objawia się Trójca Święta w bardzo osobliwej postaci, ukazując Boga, jaki chyba nigdy nie gościł w ludzkiej świadomości...
________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-chata-william-paul-young.html

„Nie jesteś w stanie zobaczyć oczami umysłu tego, czego nie możesz doświadczyć”.

Chata Williama Paula Younga określona mianem bestsellera nr 1, przetłumaczona na pięćdziesiąt języków i sprzedana w ponad 20 milionach egzemplarzy, doczekała się także adaptacji filmowej, tym samym zupełnie przerosła oczekiwania samego twórcy. Przygoda autora z Chatą bowiem zaczęła się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Serca, które czują tak samo, z czasem, zaczynają bić w jednym rytmie. Wtedy rozdzieliła nas wojna”.

W ubiegłym roku poznałam historię Joanny i Seja za sprawą książki Jeszcze żyję… Historia prawdziwa, wydanej w 2007 roku. Po latach ta niezwykła opowieść doczekała się wznowienia, w odświeżonej, urzekającej szacie graficznej i pod nowym, subtelnie brzmiącym tytułem, Chwila na miłość. Bardzo się cieszę bowiem ta niebanalna, pełna bólu, smutku, ale także pasji, miłości do bałkańskiej kultury i odradzającej się nadziei opowieść, ma szansę powrócić do życia w sercach czytelników, a także trafić do tych, którym nie udało się poznać pierwszego wydania.

Znając już bałkańską opowieść Joanny Stovrag, planowałam tylko przejrzeć Chwilę na miłość, porównać z pierwszym wydaniem – jednak kolejny raz zatraciłam się w tej wyjątkowo poruszającej, pełnej kontrastów historii. W moim umyśle odżyła opowieść o sile miłości, ale i wojennym koszmarze, ogromnej traumie, jaka dotyka ludzi, którym przyszło żyć w czasach bezwzględnego barbarzyństwa, jakim niewątpliwie był bratobójczy konflikt w byłej Jugosławii. Wojna, która pochłonęła tysiące ofiar, pozostawiając głębokie rany w sercach tych, którym udało się przeżyć. Wielu na zawsze skazała na emigrację, pogłębiając strach przed powrotem do kraju. Autorka opowiada o tamtych wydarzeniach w sposób niebanalny — bardzo plastyczny, obrazowy, intensywny — zamieszczając fragmenty listów, piosenek, mnóstwo wspomnień, fotografii, a także realnych emocji, chwilami szalenie odważnych i intymnych. Ta publikacja głęboko zapada w pamięć, pozostawiając trwały ślad w duszy czytelnika.

Podczas lektury towarzyszy bolesna świadomość, że historia opowiedziana przez Joannę Stovrag, to opowieść tętniąca prawdziwym życiem, szczerymi emocjami i szalenie bolesnymi faktami. Chwila na miłość poprzez nietuzinkową narrację, bardzo wyraziście ukazuje skomplikowane uczucie, pełne złych i dobrych emocji, nasycone bólem, smutkiem, ale i ogromną radością oraz wiarą i nadzieją. Prawdziwa miłość bowiem potrafi się obronić nawet w odmętach bezdusznego oblężenia. Ta książka doskonale obrazuje bałkańską wojenną rzeczywistość z lat 90. Jednak opowieść Joanny Stovrag to nie tylko bratobójczy konflikt, to książka ukazująca piękno Bośni i Hercegowiny, Sarajewa i wielu nieznanych bałkańskich zakątków. Pozwalająca oczyma wyobraźni odbyć swoisty spacer przez urokliwe uliczki. Poczuć aromat mocnej kawy i orientalnych smaków, kiedy ten kraj obfitował jeszcze w dobrobyt — przyciągał turystów, zachwycał krajobrazem, historią, kulturą, różnorodnością, kolorytem, a przede wszystkim społeczeństwem żyjącym ponad wszelkie podziały — bez względu na przynależność etniczną, kulturową czy religijną. W dalszej, zaskakującej perspektywie ludność została wystawiona na wielką próbę, brutalnie podzielona, wielu nie sprostało wojennym realiom. Zniszczono mnóstwo domów, zabytków, uśmiercono tysiące ludzi, ale przede wszystkim zrujnowano ludzką psychikę. W sercach tych, którzy przeżyli pozostały głęboko zakorzenione odłamki, pełne bólu, strachu, krwawych obrazów, pamięci o wymordowanych bliskich i przyjaciołach. Autorka niejednokrotnie przywołuje historyczne wydarzenia, które wstrząsają poruszając najczulsze struny wrażliwości.

Chwila na miłość Joanny Stovrag to publikacja nasycona nieudawanymi, gwałtownymi emocjami oraz treścią, która w bardzo piękny, ale i szalenie przejmujący, chwilami dramatyczny sposób ukazuje kolejne etapy z życia autorki i jej męża. To historia miłości, która nie powinna przetrwać, a jednak przebyła skomplikowaną drogę i kwitnie do dzisiaj. To książka, która w znakomity, bardzo przystępny sposób przekazuje wiedzę na temat konfliktu zbrojnego w byłej Jugosławii. To także opowieść, która zaraża miłością do kultury i tradycji orientu, bałkańskiego kolorytu, różnorodności i temperamentu. Niesie w sobie mnóstwo cennych wartości, zwracając uwagę na znaczenie rodziny i przyjaciół, którzy w chwili słabości pokazują prawdziwe oblicze. Odwracają się albo dają wsparcie, udzielając cennych wskazówek bądź po prostu są!

W niniejszej publikacji znajdziecie też takie postaci, jak: Wojciech Tochman, polski reporter, między innymi autor reportażu o postjugosławiańskiej rzeczywistości pt.: Jakbyś kamień jadła, Janina Ochojska, polska działaczka humanitarna oraz nieżyjący już Waldemar Milewicz, dziennikarz, reporter i korespondent wojenny. Gorąco zachęcam do lektury, przeczytajcie i dowiedzcie się, jakie role odegrały wspomniane osoby w życiu Joanny i Seada Stovrag!
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-chwila-na-miosc-joanna-stovrag.html

„Serca, które czują tak samo, z czasem, zaczynają bić w jednym rytmie. Wtedy rozdzieliła nas wojna”.

W ubiegłym roku poznałam historię Joanny i Seja za sprawą książki Jeszcze żyję… Historia prawdziwa, wydanej w 2007 roku. Po latach ta niezwykła opowieść doczekała się wznowienia, w odświeżonej, urzekającej szacie graficznej i pod nowym, subtelnie brzmiącym tytułem, Chwila...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Bywają sny, które nigdy nie powinny się przyśnić, wspomnienia, co ranią pamięć, próżne nadzieje, które odbierają siły”.

Wojna w byłej Jugosławii pochłonęła tysiące niewinnych ofiar, miliony ludzi skazała na emigrację. Odbiła bolesne piętno w sercach i umysłach tych, którym udało się przetrwać. Ci, którzy brali czynny udział we wspomnianym krwawym konflikcie, dopuścili się licznych gwałtów i rozbojów na ludności cywilnej, dokonali straszliwych czystek etnicznych, dając kolejne świadectwo na to, że wojna wyzwala w ludziach najgorsze instynkty…

„[…] nienawiść budzi w człowieku straszną siłę”. (str. 58).

Nie czas na zapomnienie to kontynuacja bałkańskiej sagi, którą rozpoczął pierwszy tom pt.: Nie czas na miłość. Fabuła książki osadzona jest nadal w XX wieku, w latach 90. Jednakże tym razem powieść koncentruje się na apogeum bałkańskiego konfliktu, ukazując ogromną udrękę, przerażenie społeczeństwa żyjącego w obliczu zagrożenia, w nieustannej trwodze o własne i swoich bliskich życie. Cierpią z głodu, utraty bądź zaginięcia krewnych i przyjaciół, braku perspektyw, wobec stale czyhającego niebezpieczeństwa. Wielu ludzi szuka schronienia poza skonfliktowanym krajem, emigracja wydaje się jedyną sposobnością, aby uchronić się przed perspektywą bezdusznej śmierci. Akcja rozgrywa się zarówno na Bałkanach, jak i w Polsce, gdzie od lat mieszka matka Dragana, uznanego za poległego podczas wybuchu mostu w Mostarze. Jasmina przekonana o śmierci ukochanego w towarzystwie przyjaciela wyrusza w nieznane, próbując po drodze odnaleźć zaginionego ojca. Ostatecznie trafia do domu babci Dragana, gdzie próbuje odnaleźć spokój i odbudować zrujnowane życie. Czy Jasminie uda się zapomnieć o ukochanym, odzyskując utraconą wolność u boku innego mężczyzny? Czy jednak los przygotował dla niej zupełnie inny scenariusz?

Agnieszka Walczak-Chojecka bardzo zgrabnie łączy fikcję literacką z faktami historycznymi, zupełnie zacierając granicę między własną wyobraźnią a autentycznymi epizodami. Nie czas na zapomnienie to nasycona dynamicznie rozwijającą się akcją powieść, wydobywająca z czytelnika pełną paletę emocji. Ta książka chwilami przeraża, przypominając odbiorcy, jak wielkim okrucieństwem i bezwzględnością nacechowany był bratobójczy konflikt na Bałkanach. Autorka stworzyła nie tylko rzeczywisty, ale i wyjątkowo poruszający klimat kreując historię Jasminy i Dragana. Wplatając w fabułę bardzo krwawe, okrutne wydarzenia takie, jak między innymi zniszczenie Starego Mostu w Mostarze, czy masakry na targu Markale i w okolicach Srebrnicy pisarka daje świadectwo, które może stanowić swoisty hołd pamięci o ludziach, którzy zostali wymordowani w wyjątkowo okrutny sposób. Ta książka ma w sobie dotkliwy przekaz, ukazujący nie tylko potęgę zła, czy też bolesność tkwiących w sercu odłamków nieustannie przypominających o traumie, ale i siłę nadziei, miłości, która stoi ponad wszelkimi podziałami. Zarówno opisy wojennej rzeczywistości, jak i narracja stanowią o ekspresyjnych umiejętnościach autorki. Książkę czyta się z zapałem, nieustannym niepokojem i napięciem, ta historia zapada mocno w pamięć, szarpie emocje, porusza do głębi i zaskakuje siłą przekazu.

Nie czas na zapomnienie Agnieszki Walczak-Chojeckiej to poruszająca powieść, która w zajmujący sposób przybliża dramatyzm wojny w byłej Jugosławii. Pisarka nie opowiada się po żadnej ze stron konfliktu, opisując prawdziwe wydarzenia, pozostawia czytelnikowi miejsce na własne refleksje. Mimo że fabuła porusza bolesne tematy, książkę czyta się z ogromną swobodą bowiem autorce, udało się utrzymać lekki, chociaż chwilami bardzo dosadny styl. Ta książka nasycona jest także miłością do teatru, poezji i muzyki, można w niej znaleźć ujmujące fragmenty wierszy i piosenek. Zakończenie jest kwintesencją tego, czego szukamy w literaturze, zaskakuje i wzmaga apetyt, aby sięgnąć po kolejny tom.
_______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-nie-czas-na-zapomnienie.html

„Bywają sny, które nigdy nie powinny się przyśnić, wspomnienia, co ranią pamięć, próżne nadzieje, które odbierają siły”.

Wojna w byłej Jugosławii pochłonęła tysiące niewinnych ofiar, miliony ludzi skazała na emigrację. Odbiła bolesne piętno w sercach i umysłach tych, którym udało się przetrwać. Ci, którzy brali czynny udział we wspomnianym krwawym konflikcie, dopuścili się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Moja ocena: 8,5/10

Psy darzą ludzi uczuciem bezwarunkowym! Więź, która rodzi się między psem a człowiekiem, jest jedną z bardziej niezwykłych, dlatego warto o nią dbać. Bez wątpienia każdy doceniony pupil odwdzięczy się w dwójnasób, odda swoje psie serce, nie żądając nic w zamian. Miłość bijąca z psich oczu, gestów jest wartością bezcenną. Jednak należy pamiętać, że to my, ludzie kształtujemy psią osobowość...

Był sobie pies W. Bruce'a Camerona to powieść, którą odebrałam emocjami, zresztą jak każdą inną książkę, która ukazuje niezwykłe wnętrze czworonogich pupili. Jednak w tym przypadku autor posłużył się niebanalną, pierwszoosobową narracją, nadając psim bohaterom cechy ludzkie. Udzielił im głosu, dzięki któremu czytelnik ma niepowtarzalną okazję przenieść się do pomerdanego świata, do wyjątkowej włochatej psychiki. Odebrać świat psimi bodźcami, umysłem, który nie zawsze potrafi ogarnąć skomplikowany ludzki świat, pełen niezrozumiałych emocji i zachowań.

Wyjątkowość tej publikacji kryje się w oryginalnym pomyśle na fabułę, która ukazuje duszę jednego psa, odradzającego się w kolejnych psich wcieleniach. I tak, w pierwszej kolejności poznajemy psa Toby'ego, urodzonego przy nieoswojonej matce. Szczeniak zaczyna stawiać pierwsze kroki na wolności, w której człowiek postrzegany jest, jako potencjalny wróg. Jednak z czasem trafia do schroniska, w którym po raz pierwszy poznaje namiastkę ludzkiej natury. To doświadczenie okazuje się pomocne, kiedy Toby odradza się w ciele golden retrievera i z czasem trafia do domu, w którym otrzymuje imię Bailey. Tam nawiązuje nadzwyczajną więź z chłopcem imieniem Ethan. To właśnie ta psia osobowość dominuje resztę powieści, w której Bailey najpierw podąża u boku ukochanego chłopca, zdobywając nowe umiejętności, uczestnicząc w różnorodnych przygodach, nabywając doświadczeń, które w przyszłych wcieleniach stają się atutem, stanowiącym o jego nieprzeciętności. Kolejne uosobienie to owczarek niemiecki — suczka Elli, pracująca, jako pies topiący w policji. Jej historia poruszyła mnie do łez, oczarowała niebywałą psią osobowością oraz płynącą z niej mądrością. Na koniec poznajemy labradora retrievera o śmiesznym imieniu Koleżka, dzięki tej opowieści będę uważniej się przyglądała samotnie wędrującym psom w mojej okolicy…

„Psy nie mogą decydować o tym, gdzie mieszkają; o moim losie decydowali ludzie”.

Opowieść nasycona jest różnorodnymi emocjami, które wywołują falę uczuć. Chwilami szalenie zabawnych, prowokujących głośny śmiech, momentami refleksyjnych, uzmysławiających wyjątkowość naszych czworonożnych przyjaciół. Bywa też bardzo smutno i wzruszająco, czego skutkiem jest potok płynących z oczu łez. To szalenie uczuciowa, pogodna i chwytająca za serce powieść, pełna przygód i zabawnych sytuacji, po którą obowiązkowo powinien sięgnąć każdy zwolennik psiej natury. Niewątpliwie na kartach odnajdziecie nie tylko cząstkę siebie, ale przede wszystkim bogactwo cech swojego psiego towarzysza. Tę powieść można czytać na głos swoim dzieciom, dzielić się nią ze swoimi bliskimi lub oddawać się lekturze w ciszy, przeżywając wraz z bohaterami ich radości i smutki.

Był sobie pies to powieść, po którą warto sięgnąć bowiem autor, ukrył w niej wiele mądrości, otwierających umysł człowieka, pozwalających spojrzeć na otaczający nas świat psimi oczyma. Wykreowana przez twórcę, szalenie trafna psia rzeczywistość uświadamia, ułatwia dostrzec błędy, które popełniamy — często nieświadomie — a których skutkiem jest ogromny chaos powstający w głowach naszych czworonogów. Ponadto niniejsza książka posiada cenny dar, który niewykluczone, pomoże złagodzić ból po stracie ukochanego pupila, jako że pozostawia iskierkę nadziei, iż piękne wnętrze towarzyszącego nam przez lata przyjaciela, odrodzi się w kolejnym wcieleniu… Gorąco polecam!
_________________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-by-sobie-pies-w-bruce-cameron.html

Moja ocena: 8,5/10

Psy darzą ludzi uczuciem bezwarunkowym! Więź, która rodzi się między psem a człowiekiem, jest jedną z bardziej niezwykłych, dlatego warto o nią dbać. Bez wątpienia każdy doceniony pupil odwdzięczy się w dwójnasób, odda swoje psie serce, nie żądając nic w zamian. Miłość bijąca z psich oczu, gestów jest wartością bezcenną. Jednak należy pamiętać, że to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przemysł rozrywkowy daje ogromne możliwości, prestiż, sławę, otwiera wyjątkową drogę do kariery, jednak bywa także szalenie zdradliwy, bezwzględny, naraża na nieustanny stres i wymaga wielu kompromisów. Bardzo łatwo spaść z samego szczytu, czy stracić stabilny grunt pod nogami — niestety wzloty wymagają znacznie większego zaangażowania — silnej osobowości, pewności siebie — po upadku bardzo trudno się podnieść. Praca w tak zwanym show-biznesie to ciągłe balansowanie na cienkiej linie, utrzymanie się na niej przez długi okres, graniczy z cudem…

Stellę Larską, dziennikarkę telewizyjną, poznajemy w chwili, kiedy po śmierci kochanka — znanego reżysera — próbuje na nowo odbudować swoje życie. Chociaż jest niezaprzeczalną gwiazdą, cieszącą się sympatią i uznaniem, to jednak każdego dnia musi podejmować niełatwą walkę o zachowanie wypracowanej niezależności. Stella podchodzi do swojej pracy z pełnym poświęceniem i profesjonalizmem, jednak bardzo dba o swoją prywatność. Nie udziela wywiadów i trzyma się z dala od czerwonych dywanów. Tę autonomię i swego rodzaju intymność próbuje zaburzyć jej nowy szef oraz pewien enigmatyczny, toksyczny wielbiciel. U jej boku pojawia się także przystojny i uczynny lekarz, próbujący wtargnąć w jej zaburzony świat. Zdezorientowana dziennikarka walczy o swoją prywatność, pielęgnując w sobie smutek po stracie kochanka, jednak nowe okoliczności zupełnie odmienią jej pozornie poukładane życie.

Anna Mentlewicz wykreowała bardzo ciekawe, realne tło psychologiczne, w którym sumiennie odsłania zagrożenia wynikające z pracy w przemyśle rozrywkowym. Stworzyła także intrygującą postać, nadając jej cechy, które wzbudzają u czytelnika współczucie, odrobinę niepokoju, a także sympatię. Fabuła nie opiera się jednak wyłącznie na ukazaniu zagrożeń wynikających z pracy w show-biznesie, w subtelny sposób odkrywa także kwestie związane z odrzuceniem, trudnymi relacjami, samotnością, zmaganiem z chorobą, przygnębieniem, czy wizją romansu — to właśnie sferze duchowej bohaterki, pisarka poświęciła najwięcej uwagi. Ogromnym atutem tej książki jest lekki styl autorki. Wyważony, prostolinijny, nasycony odrobiną humoru rytm powieści daje przyjemne wrażenia podczas lektury. Książkę czyta się bez poczucia zmęczenia, z lekkością i swobodą, strony mijają błyskawicznie — to doskonała lektura na ukojenie strudzonego umysłu, po dniu pełnym napięć i trudnych decyzji. Ponadto wyczuwalna jest doskonała znajomość pisarki opisywanego środowiska, dzięki czemu powieść ma bardzo realny —nasuwający wyraziste skojarzenia — wymiar.

Jednakże po lekturze czuję pewien niedosyt, drobne rozczarowanie. Pewna pani z telewizji jest bowiem powieścią o bardzo przewidywalnej fabule, mimo że rodzi pewne napięcie, nieustannie wzmaga ciekawość czytelnika, to jednak finał nie zaskakuje. Wynika to chyba z małej ilości wykreowanych postaci, przez co nietrudno wyczuć, jak potoczą się losy głównej bohaterki. Chociaż jest jednej element, który pozostawia czytelnika z poczuciem zaintrygowania i chęci sięgnięcia po kontynuację. Mimo zastrzeżeń spędziłam z tą powieścią urocze chwile, zrelaksowałam się i odpoczęłam od książek o zawiłej, skomplikowanej treści.

Jeśli macie ochotę na lekką, niezobowiązującą lekturę sięgnijcie po Pewną panią z telewizji Anny Mentlewicz, już niebawem dalsze losy ujmującej Stelli.
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-pewna-pani-z-telewizji-anna.html

Przemysł rozrywkowy daje ogromne możliwości, prestiż, sławę, otwiera wyjątkową drogę do kariery, jednak bywa także szalenie zdradliwy, bezwzględny, naraża na nieustanny stres i wymaga wielu kompromisów. Bardzo łatwo spaść z samego szczytu, czy stracić stabilny grunt pod nogami — niestety wzloty wymagają znacznie większego zaangażowania — silnej osobowości, pewności siebie —...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Miłość jest siłą samą w sobie […]. Z miłości ludzie doświadczają tego co niewyobrażalne… I często dokonują niemożliwego".

Czytelnicy, którzy zdążyli odrobinę poznać moje upodobania czytelnicze, pewnie będą zaskoczeni, że sięgnęłam po książkę należącą do nurtu Young Adults. A jednak bywają takie momenty, kiedy kieruję swoją uwagę na publikacje dedykowane tak zwanej dorosłej młodzieży. Zwykle przyciąga mnie intrygujący opis, bądź olbrzymia popularność danej powieści. Czasem kończy się ogromnym rozczarowaniem, ale zdarza się, że książki z tej serii po prostu kradną moje serce, jak Eleonora & Park Rainbow Rowell, czy Oddam ci słońce Jandy Nelson.

W przypadku powieści Gniew i świt Renée Ahdieh moją uwagę przyciągnęła sentencja na okładce książki: "Poruszająca wyobraźnię historia inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy". I o tę księgę chodzi! Wychowałam się na baśniach Hansa Christiana Andersena i Braci Grimm, jako nastolatka z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów wspomnianej Księgi tysiąca i jednej nocy. Któż nie zna opowieści o Aladynie, Ali Babie, latającym dywanie czy sprytnej Szecherezadzie? Nie miałam wątpliwości, że chcę jeszcze raz odbyć niezapomnianą podróż do magicznego świata Orientu, pełnego kalifów, dżinów, wezyrów, zaklęć i królewskich komnat! I chociaż początek książki nie był zachwycający to jednak ostatecznie, udało mi się przenieść do wykreowanego przez autorkę świata magii i zupełnie zatracić w lekturze!

"Sto istnień za jedno, które odebrałeś. "Jedno życie, jeden świt".

Chalid, osiemnastoletni kalif Chorosanu znany jest wszystkim mieszkańcom królestwa z bezwzględności i wyjątkowego okrucieństwa. Każdej nocy pojmuje za żonę nową dziewczynę, a tuż po świcie owija jej szyję jedwabnym szalem, odbierając kolejne młode życie. Jednak pewnego dnia to nie Chalid wybiera następną ofiarę, tym razem przychodzi do niego szesnastoletnia Szahrzad, chcąc dobrowolnie zostać jego oblubienicą. Jest w niej mnóstwo odwagi i determinacji, aby pomścić śmierć przyjaciółki. Planuje podstępem zwieść kalifa i ujść z życiem po to, aby wyzwolić królestwo spod rządów bezdusznego władcy. Będąc w pałacu Szahrzad poznaje prawdziwe oblicze króla, jej plan zemsty zaczyna przybierać odmienną postać, a krzywda niewinnych istnień nabiera innego znaczenia. Czy dziewczynie uda się zrealizować zdradziecki pomysł i ujść z życiem, oddając cześć przypadkowym ofiarom kalifa?

Po lekturze pierwszych stron czułam w głowie mały chaos, brakowało mi pewnego rodzaju głębi, która wprowadziłaby mnie w obcy świat Chorosanu. Czułam się zagubiona i nie do końca przekonana do stylu Renée Ahdieh. Jednakże czym głębiej brnęłam w ten dziwny, ale jakże niezwykły baśniowy klimat, tym większe było moje zaskoczenie. Zaczęłam się zatracać w magicznej krainie, po to by zupełnie zapomnieć o złym wrażeniu, którego doświadczyłam na początku lektury. I tak na kilka godzin przeniosłam się do świata fantazji, w której swe skrzydła rozpościera wszechobecna magia i orientalny przepych, gdzie swoim niepowtarzalnym pięknem zachwycają egzotyczne ogrody, wyobraźnię pobudzają wypełnione bogactwem królewskie komnaty i stroje, a niepowtarzalny klimat, pełen tajemnic i zaklętych miejsc pozwala zupełnie oderwać się od rzeczywistości.

Gniew i świt to przede wszystkim bajka, która opowiada o trudnej miłości, zdradzie, trudnych wyborach, które bez względu na podjętą decyzję, niosą za sobą niepożądane skutki. Ta niepozorna powieść pozwoliła mi wrócić do młodzieńczego świata nasyconego fantazją, poddałam się jej urokowi i spędziłam z nią niezapomniane chwile. Nie mogę się doczekać kontynuacji bowiem finał tej historii zupełnie mnie zaskoczył. I chociaż książka nie jest arcydziełem literackim, to warto po nią sięgnąć, dać się ponieść jej niewątpliwemu wdziękowi. Nasycić serce baśniowymi realiami, światem wypełnionym księżniczkami, fakirami, dżinami, klątwami i wielkimi władcami, których serca bywają twarde jak głaz, dopóki nie otuli ich powiew realnej miłości, wypełnionej zapachem róż i subtelnym dotykiem. Dajcie się porwać tej opowieści, a poczujecie magię, która na długo nasyci Wasz umysł wyjątkowym klimatem! Polecam!
______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-premierowa-gniew-i-swit-renee.html

"Miłość jest siłą samą w sobie […]. Z miłości ludzie doświadczają tego co niewyobrażalne… I często dokonują niemożliwego".

Czytelnicy, którzy zdążyli odrobinę poznać moje upodobania czytelnicze, pewnie będą zaskoczeni, że sięgnęłam po książkę należącą do nurtu Young Adults. A jednak bywają takie momenty, kiedy kieruję swoją uwagę na publikacje dedykowane tak zwanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

7,5/10

Już na wstępie muszę zaznaczyć, że rzadko sięgam po literaturę grozy, choć dawno temu byłam jej zwolenniczką. Jednakowoż skuszona intrygującym opisem, pochlebnymi recenzjami, a także informacją, że książka posiada również elementy z gatunku thrillera i obyczajówki, postanowiłam zapoznać się z literackim debiutem Artura Urbanowicza. Lektura Gałęzistych okazała się dla mnie interesującym doświadczeniem, chociaż bywały momenty, w których pomyślałam, że chyba jestem nadto "dojrzała" na tego rodzaju historie. Ostatecznie jednak autorowi udało się wybrnąć, przenikliwie uzasadniając kilka nieprawdopodobnych zdarzeń, które wywołały moją ogromną konsternację. Końcowe wnioski po lekturze? Zaskakujące!

Główni bohaterowie to Tomek i Karolina, bardzo niekonwencjonalna para, która przyciąga się na zasadzie przeciwieństw. Różnią się tak bardzo, że trudno doszukać się cech wspólnych, zaczynając od temperamentu, poprzez formę spędzania wolnego czasu, aż po światopogląd. Karolina, studentka psychologii, głęboko wierząca i praktykująca katoliczka, dla której fundamentalne zasady katechizmu stanowią ważną część życia. Stroni od alkoholu, nie przepada za imprezami, jest otwarta na ludzi i ich potrzeby, empatyczna, troskliwa, uprzejma i zawsze chętna do pomocy. Tomek to urodzony analityk, ateista umiejący gruntownie uzasadnić swoje podejście do kwestii wiary, furiat niestroniący od imprez. Chłopak choruje na cukrzycę, jednak często zapomina o swojej kłopotliwej przypadłości, przez co nierzadko wpada w tarapaty — to bardziej Karolina stoi na straży jego dobrego samopoczucia. Ta para jest niczym wulkan, którego wybuch jest nieunikniony. Wielokrotnie popadają w różnorodne konflikty, przez co ich związek staje się zagrożony rychłym rozstaniem. Karolina chcąc ratować ich wspólną przyszłość, wpada na pomysł, aby w ramach terapii wyjechać podczas przerwy świątecznej w ustronne miejsce, z dala od codziennego zgiełku, uczelni, rodziny i przyjaciół. Tomek, choć niechętnie, ostatecznie przystaje na jej propozycję. Tak, z niemałymi przygodami trafiają do tajemniczej wioski Białodęby, gdzieś na Suwalszczyźnie, gdzie mieści się nie tylko rezerwat przyrody, ale i zabytkowe cmentarzysko Jaćwingów. Dookoła nich rozpościerają się gęste lasy, ludzie żyją w zgodzie z naturą, jakby oderwani od rzeczywistości. Tymczasem dom, w którym wynajmują pokój, zaczyna wzbudzać w nich niepokojące lęki, a nad całą okolicą rozciąga się osobliwie mroczna atmosfera. Czy w tak zagadkowym, absurdalnym otoczeniu uda im się naprawić związek, czy może doświadczą raczej czegoś w rodzaju katharsis?

W mojej opinii autorowi udało się wykreować efektowne sylwetki bohaterów, które rodzą niejednolite emocje, chwilami złoszczą, irytują, ale wzbudzają także sympatię, zaskakując swoją postawą. Klimat powieści posiada mroczną, gęstą, psychodeliczną atmosferę, która rozpala u czytelnika kuriozalne poczucie lęku. Już po lekturze prologu czułam napięcie i dziwną świadomość zagrożenia, a gęsty las, już zawsze będzie mi się kojarzył z tym tytułem i tajemniczą grupą ludzi, która przywodzi na myśl najbardziej niezrównoważone wspólnoty, mamiące ludzką psychikę urojonymi poglądami. Czytałam tę książkę nocami, przez co każdy nieoczekiwany szmer potęgował moją wyobraźnię, wzbudzając coraz większy niepokój. Twórcy doskonale udało się uzyskać zamierzony rezultat, czyli przestraszyć i zaburzyć spokój czytelnika.

Artur Urbanowicz wplótł w fabułę także odważne przemyślenia na tematy związane z dogmatami wiary, kwestią istnienia Boga, zarówno z naukowego, jak i duchowego punktu widzenia. Podobało mi się, że książka niesie w sobie ciekawe rozważania na tematy ważne, rodzące wiele wątpliwości, sporów, przez co fabuła nie jest jednolita, skoncentrowana wyłącznie na nasileniu poczucia zagrożenia. Dzięki temu powieść skłania do refleksji, motywując do zgłębienia niełatwych zagadnień. Ponadto dostrzegam ciekawą narrację, która pozwala czytelnikowi obserwować zdarzenia nie tylko z perspektywy narratora, ale także poznać myśli bohaterów — to one czasem wywoływały u mnie skrajne emocje.

Moje zastrzeżenia kieruję w stronę licznych inwektyw i bardzo kolokwialnego sposobu porozumiewania się głównych bohaterów. Nie jestem nadwrażliwa, doskonale też zdaję sobie sprawę, że młodzież w obecnych czasach prowadzi podobny dialog i że gatunek grozy daje pozwolenie na ostry, wyrazisty styl, jednak uważam, że można było uniknąć tak dużego nasycenia fabuły ulicznym językiem. Zwłaszcza że autor potrafi doskonale operować poprawną polszczyzną, o czym świadczą liczne opisy, odwołania do miejscowych legend, które podane są w bardzo atrakcyjnym, smacznym stylu i niewątpliwie zachęcają do bliższego poznania Suwalszczyzny.

Mimo obszerności, licznych opisów, a także spokojnie rozwijającej się akcji powieść czyta się lekko, z nieustającym zaciekawieniem, niepokojem i rosnącym napięciem. Natomiast zakończenie daje pożądany efekt bowiem zupełnie zaskakuje, pozostawiając czytelnika z uczuciem niedowierzania. To jedna z tych książek, do której należy podejść z dystansem, nie doszukując się pełnego realizmu, wówczas lektura powinna dać poczucie pełnej satysfakcji. Mimo zastrzeżeń czuję się zaintrygowana twórczością autora, dlatego trzymam kciuki za jego rozwój oraz kolejne, zaskakujące tytuły.

Jeżeli nie odstrasza Was ostry język, odważna scena erotyczna, która nie pozostawia miejsca dla wyobraźni, a także psychodeliczna atmosfera powieści, koniecznie sięgnijcie po debiut literacki Artura Urbanowicza, a po Waszych plecach niewątpliwie popłynie lodowaty dreszcz, natomiast ciemny las już zawsze będzie budził w Was osobliwy lęk i nasuwał złe skojarzenia. Oby nigdy nie zagubić się w nim nocą! Odważycie się?
_________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-gaeziste-artur-urbanowicz.html

7,5/10

Już na wstępie muszę zaznaczyć, że rzadko sięgam po literaturę grozy, choć dawno temu byłam jej zwolenniczką. Jednakowoż skuszona intrygującym opisem, pochlebnymi recenzjami, a także informacją, że książka posiada również elementy z gatunku thrillera i obyczajówki, postanowiłam zapoznać się z literackim debiutem Artura Urbanowicza. Lektura Gałęzistych okazała się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Sięgając po Madonny z ulicy Polanki Joanny Marat, spodziewałam się lektury eterycznej, zabawnej i zupełnie niezobowiązującej, tymczasem otrzymałam coś zupełnie odmiennego. Autorka absolutnie mnie zaskoczyła bowiem książka mimo dostrzegalnej nuty humoru, nie jest lekturą, którą czyta się lekko i bez zaangażowania — to jedna z tych powieści, które na długo pozostawiają ślad w umyśle czytelnika.

Madonny z ulicy Polanki to opowieść o niełatwych dziejach kilku pokoleń, które odciskają piętno na losach kolejnych potomków. Obserwujemy życie różnych kobiet, które za sprawą nieprzychylności losu zmagają się z życiowymi porażkami. Obok każdej z nich egzystują mężczyźni, którzy częściej bywają ograniczeniem niż wsparciem. Tłem większości wydarzeń jest przede wszystkim Gdańsk i jego kamienica przy ulicy Polanki, gdzie mieszkańcy wiodą pozornie spokojne życie, jednak za drzwiami ich mieszkań rozgrywają się ich osobiste, głęboko skrywane dramaty.

Anna jest kobietą skrytą i niedostępną, mieszka w Szwecji wraz z dużo starszym partnerem, jednak zmęczona niełatwym związkiem, brakiem porozumienia i spójnej wizji ich przyszłości wraca do Polski, gdzie w wynajmuje mieszkanie i podejmuje walkę o swoją zagrożoną przyszłość.

Weronika to kobieta wycofana, o niskim poczuciu własnej wartości, wdowa prowadząca samotne życie, jednak wdaje się w przypadkowy romans z enigmatycznym sąsiadem, w wyniku którego jej życie nabiera osobliwych barw.

Małgorzata pełna temperamentu rozwódka, właścicielka kamienicy przy ulicy Polanki, na co dzień dziennikarka w lokalnym brukowcu, tkwi w skomplikowanym związku z żonatym mężczyzną.

Maciej, trzydziestoletni kawaler, maminsynek z wrodzoną nieśmiałością do kobiet, pracuje jako lekarz onkolog, każdego dnia zmaga się z ludzkimi dramatami. Mieszka wraz z matką, jego marzeniem jest związek z Anną.

Joanna Marat w znakomitym stylu kreśli na kartach zróżnicowane postaci, które pojawiają się bez pośpiechu, regularnie sycąc fabułę sowimi historiami. Z biegiem czasu wszystkie wątki łączą się w jedną spójną całość, ukazując przewrotność ludzkiego losu. Fabuła naznaczona jest skomplikowanymi związkami, zaburzonymi rodzinnymi relacjami, które w znamienny sposób naznaczają przyszłość bohaterów. Książka w pełni angażuje umysł czytelnika bowiem ilość wykreowanych postaci, złożoność ich życiowych perypetii, a także nagromadzenie dramatycznych wydarzeń, które chwilami sięgają odległych czasów, zmuszają czytelnika do pełnej koncentracji, próby zrozumienia podejmowanych przez bohaterów decyzji. Ponadto niełatwa narracja, w której dialogi są rzadkością, powoduje, że książka staje się wymagającą lekturą — bolesną, smutną i drażliwą — jednakże okraszoną subtelnym humorem, chwilami błyskotliwym sarkazmem. To szalenie wartościowa publikacja, napisana ze smakiem i wyczuciem, zawiera wyjątkowo trafne spostrzeżenia o charakterze kulturowym i społecznym. Ta publikacja nastraja swoistą melancholią, zaskakuje, stawiając przed czytelnikiem pytania, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.

Po raz pierwszy zetknęłam się z prozą Joanny Marat, po lekturze czuję się zaintrygowana, dlatego z ogromną ciekawością sięgnę po inne książki pisarki.
_____________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-madonny-z-ulicy-polanki-joanna.html

Sięgając po Madonny z ulicy Polanki Joanny Marat, spodziewałam się lektury eterycznej, zabawnej i zupełnie niezobowiązującej, tymczasem otrzymałam coś zupełnie odmiennego. Autorka absolutnie mnie zaskoczyła bowiem książka mimo dostrzegalnej nuty humoru, nie jest lekturą, którą czyta się lekko i bez zaangażowania — to jedna z tych powieści, które na długo pozostawiają ślad w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Człowiek musi wiele sobie wybaczyć, żeby być zdolnym do przebaczenia innym”.

Kiedy czytałam Księgę Diny, stanowiącą pierwszy tom Trylogii Diny targały mną różnorodne emocje, a postać głównej bohaterki skłoniła do wielu przemyśleń, nieustannej analizy jej trudnej do jednoznacznego zdefiniowania osobowości. Nie udało mi się jej jasno określić, stała się dla mnie postacią literacką, którą darzę skrajnie różnorodnymi uczuciami, a jednak to Dina i jej zaburzony wewnętrzny świat skradł moje serce, toteż z wielką ciekawością sięgnęłam po Syna szczęścia, który jest kontynuacją wspomnianego cyklu.

Dina, matka Beniamina, zraniona jako mała dziewczynka, z bliznami na duszy uporczywie podąża przez życie — szukając miłości, której nie zaznała — będąc dzieckiem. Jako żona, matka, kochanka, jednocześnie silna i wrażliwa, kierująca się w życiu własnymi zasadami kobieta, jest równolegle uosobieniem dobra i niepokorności, jest także szalenie niebezpieczna. Staje się dla Beniamina wielkim autorytetem i chociaż jest jego matką, to dla małego chłopca bywa postacią niedoścignioną. Dina nie poświęca chłopcu należytej uwagi, jest nieustannie skupiona na własnych emocjach. Beniamin otrzymuje ogromne wsparcie od innych mieszkańców Reinsnes, od Matki Karen, Stine, Tomasza, czy Andersa, ale to miłości Diny pragnie z całego serca, doszukuje się jej w każdym najdrobniejszym geście, spojrzeniu czy rozmowie. Często podąża śladami matki, tropi ją, obserwuje aż pewnego dnia, staje się mimowolnym świadkiem jej okrutnego czynu, który na zawsze odbija piętno w jego zagadkowej psychice. Dręczą go groteskowe, pełne lęku sny, staje się kolejną trudną do określenia postacią, która wzbudza u czytelnika zarazem żal, współczucie, jak i ogromną niechęć.

W drugim tomie Dina nieustannie przewija się przez kolejne karty, konsekwentnie dręcząc myśli dojrzewającego chłopca, następnie dorosłego mężczyzny. Jednak tę historię śledzimy już z perspektywy wyalienowanego, niespokojnego, o nietuzinkowej usposobieniu Beniamina, który najpierw zmaga się z duchem zamordowanego Rosjanina w XIX wiecznym Reinsnes, później wyjeżdża do szkoły w Tromsø, gdzie tęsknota i wyrzuty sumienia paraliżują jego umysł, czyniąc z niego osobliwego introwertyka. Następnie przenosimy się do Kopenhagi, gdzie Beniamin podejmuje studia medyczne, tam nawiązuje specyficzną nić porozumienia z Akselem, zaczyna ich łączyć przyjaźń pełna niepokornych emocji i hulaszczego trybu życia, a także swoistej rywalizacji o względy przekornej Anny. Beniamin ociera się także o realia wojenne, gdzie z pola bitwy przyjdzie mu przenosić rannych do lazaretu. Tam poznaje Karnę, która już na zawsze zajmie dotkliwe miejsce w jego sercu.

Herbjørg Wassmo oczarowała mnie wysublimowanym, kunsztownym stylem i niecodzienną kreacją bohaterów, ich psychologiczną głębią, oryginalnością, niebanalnością, a także szalenie plastycznymi opisami, które przeniosły mnie na długie godziny do zamkniętego, surowego XIX wiecznego społeczeństwa w norweskim Reinsnes, a także do ówczesnego Berlina i Kopenhagi. Poznałam tamtejszych ludzi, ich mentalność i zwyczaje, posmakowałam wyjątkowo odmiennej od współczesnej, rzeczywistości. Urzekł mnie chwilami refleksyjny, ale i nasycony intensywnymi emocjami rytm powieści. Szalenie realne opisy oszałamiają, wywołują przyśpieszony rytm serca, chwilami zapierając dech. Autorka wykreowała kolejną skomplikowaną postać, która nieustannie dręczy myśli czytelnika, nie pozwalając jednoznacznie jej ocenić. Zarówno Księga Diny, jak i Syn szczęścia na długo zapadną w moją pamięć, w szczególności bohaterowie, tak nieszablonowi, enigmatyczni, błyskotliwi i wieloznaczni. Słowem, mistrzowskie kreacje, mocno odbiegające od nieustannie pojawiających się schematów, czy stereotypów w literaturze. Mam jednak świadomość, że jest to kolejna powieść autorki, która nie musi w identyczny sposób czarować każdego czytelnika bowiem fabuła nie jest łatwa i oczywista, a bohaterowie rodzą niejednolite emocje.

Na uznanie zasługują także role Ewy Partyki i Ewy M. Bilińskiej, które przełożyły obie powieści z języka norweskiego, pięknie odzwierciedlając efektowny styl pisarki. Za każdym razem, kiedy sięgam po książki Wydawnictwa Smak Słowa, delektuję się starannością, znakomitą korektą — w tekście nie ma żadnych braków, niedociągnięć, czy innych błędów — lektura zaspakaja, koi czytelniczą duszę i daje uczucie znakomicie spędzonego czasu.

„[…] proste, lecz niezbędne słowa należy wymówić nie po to, aby śmierć tego drugiego była lżejsza. Nie, one potrzebne są człowiekowi, żeby mógł kiedyś umrzeć spokojniej". (str. 408).

Syn szczęścia Herbjørg Wassmo to kolejna oryginalna powieść, skierowana do miłośników literatury skandynawskiej, pełna nieoczywistej treści, skłaniającej do głębokich refleksji, intensywnych emocji, wysublimowanej namiętności oraz wyjątkowo urzekającego klimatu, który działa na zmysły, sycąc intelektualne zmysły. Czytelnicy poszukujący nieszablonowych, kunsztownie podanych treści powinni poczuć się ukontentowani. Gorąco polecam i niecierpliwe czekam na trzeci tom!

„Tylko głupcy spędzają życie na praktykach wiary i modlitwach wymyślonych przez ludzi. Liczy się miłość. Jeśli masz miłość, to w niej spełniają się wszystkie modlitwy tej ziemi”. (str. 314)
_________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-syn-szczescia-herbjrg-wassmo.html

„Człowiek musi wiele sobie wybaczyć, żeby być zdolnym do przebaczenia innym”.

Kiedy czytałam Księgę Diny, stanowiącą pierwszy tom Trylogii Diny targały mną różnorodne emocje, a postać głównej bohaterki skłoniła do wielu przemyśleń, nieustannej analizy jej trudnej do jednoznacznego zdefiniowania osobowości. Nie udało mi się jej jasno określić, stała się dla mnie postacią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

„Z życiem nie należało się cackać, świat nie lubi słabeuszy i filozofów, ale ludzi czynu”.

Otchłań nienawiści stanowi drugą część sześciotomowej sagi Zemsta i przebaczenie. Już podczas lektury pierwszego tomu <Narodziny gniewu> moimi uczuciami targały różnorodne doznania, tymczasem w kontynuacji autorka nie odpuszcza, serwując swoim czytelnikom kolejną burzę emocji. Joanna Jax powtórnie ukazuje dzieje czwórki bohaterów, rzucając ich w epicentrum wojennej zawieruchy, gdzie każdy dzień przynosi nowe wyzwania — zaskakuje, wpychając ich w bezmiar nazistowskiego piekła. Narastający strach i bezsilność potęgują w nich wzburzenie i coraz silniejsze uczucie zagrożenia życia — chcąc przetrwać — muszą stanąć oko w oko z radykalnym okupantem, przewartościować własne zasady i stać się równie bezwzględnym i podstępnym graczem.

Ponownie obserwujemy wydarzenia wpływające na losy kluczowych postaci: Juliana Chełmickiego, Emila Lewina, Hanki Lewinówny oraz Alicji Rosińskiej. Jednak żaden ze znanych nam bohaterów nie jest już tym samym człowiekiem. Czasy zagłady odbijają piętno w sercu każdego z nich, często zmuszając do przyjęcia postaw niezgodnych z wyznawanymi wartościami. Polska nie jest już miejscem, gdzie mogą czuć się bezpiecznie, z każdej strony atakuje ich bezlitosny najeźdźca, roztaczając wokół nich perfidną zasadzkę. W obronie własnej suwerenności podejmują próbę przechytrzenia wroga, łamiąc własne przekonania, stają się przebiegłymi strategami. Czy bezlitosne czasy holokaustu zrujnują pielęgnowaną latami miłość i przyjaźń?

„Miłość jest prosta — jeśli kogoś kochasz, zrobisz wszystko, żeby uchronić tę osobę przed całym złem świata”.

Pisarka kolejny raz wybornie łączy fikcję literacką z historyczną przeszłością, ukazując skomplikowane losy bohaterów, okupowaną Warszawę — w której każdy wydaje się potencjalnym wrogiem, nazistowskie metody działania — przed którymi trudno się uchronić, życie ludzi na prowincji — gdzie wróg atakuje bez ostrzeżenia, żydowskie getto — w którym w bezduszny sposób giną ludzie bez względu na wiek, czy status społeczny, radziecki temperament — który podstępnie próbuje przejąć kontrolę nad osłabionymi terenami, wreszcie ludzki heroizm, ale i jego ułomność — gdzie miłość i przyjaźń w obliczu wojennej rzeczywistości stanowią swoistą iskrę, dającą siłę, aby podnieść się i walczyć o przetrwanie.

„Teatr jednego aktora — odgrywanie roli silnej osoby, gdy chciało się wyć z tęsknoty, bohaterki, gdy serce ze strachu waliło jak oszalałe, męczennicy, gdy korzystało się z uroków życia z okupantem, patriotki gotowej oddać życie za ojczyznę, gdy tak bardzo i za wszelką cenę chciało się żyć”.

Autorka oddając w ręce czytelników pierwszy tom, wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Stąd pojawiła się we mnie nutka obawy, czy druga część okaże się równie emocjonująca i intrygująca, jak wstęp do wspomnianej sagi? Muszę pochylić głowę i przyznać, że Joanna Jax nie tylko podołała trudnemu zadaniu, według mnie stworzyła powieść, która budzi jeszcze intensywniejsze emocje. Wykreowała szalenie realną rzeczywistość, a także bohaterów, którzy nie są zlepkiem tych samych cech, nieustannie ewoluują, są różnorodni, chwilami nieprzewidywalni, niejednoznaczni, a przy tym niesłychanie prawdziwi. Wywołują rozmaite uczucia, często zaskakują, jednak nie sposób się do nich nie przywiązać.

Otchłań nienawiści zabrała mnie w kolejną epicką podróż po meandrach ludzkiego losu, ukazała bezduszne oblicze wojennego terroru, a nieoczekiwane zwroty akcji niejednokrotnie wywołały obawę, smutek, wzruszenie, a także zdumienie. W trakcie lektury towarzyszyło mi nieustanne napięcie i trwoga o losy bohaterów — nie mogę się doczekać kolejnych tomów, jestem ogromnie ciekawa, jak potoczą ich dalsze dzieje.

Rekomendując:
Joanna Jax bezwzględnie komplikuje losy bohaterów, wikłając ich w wojenną zawieruchę. To znakomita kontynuacja sagi, w której fikcja literacka misternie łączy się z historią, gdzie wojna, miłość i przyjaźń wysuwają się na pierwszy plan, nie dając wytchnienia bohaterom. Nasycona dramatyzmem i brawurą, uporczywie wzrusza i niepokoi, konsekwentnie wystawiając emocje czytelnika na wielką próbę. Tym razem wszyscy bohaterowie noszą osobliwe maski, pod którymi ukrywają nie tylko własną tożsamość, ale przede wszystkim stan umysłu, wzmagającą się nienawiść i strach, które w czasach zagłady chwilami przyjmują bezduszną postać. Fascynująca opowieść, w której nieklarowna rzeczywistość zaczyna przeistaczać się w hitlerowski koszmar! Polecam!

„Jeśli kogoś kochasz, nie wahasz się ani przez moment, czy ratować mu życie”.
_________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-przedpremierowa-zemsta-i.html

„Z życiem nie należało się cackać, świat nie lubi słabeuszy i filozofów, ale ludzi czynu”.

Otchłań nienawiści stanowi drugą część sześciotomowej sagi Zemsta i przebaczenie. Już podczas lektury pierwszego tomu <Narodziny gniewu> moimi uczuciami targały różnorodne doznania, tymczasem w kontynuacji autorka nie odpuszcza, serwując swoim czytelnikom kolejną burzę emocji. Joanna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lektura Księgi Diny była dla mnie niezwykłym doświadczeniem bowiem autorka stworzyła dzieło, które w moim odczuciu mocno odbiega od sztampowych opowieści, wywołując u odbiorcy mnóstwo niejednolitych emocji, nieustannie skłaniając do refleksji. Wszystko za sprawą szalenie enigmatycznej, niepokornej i trudnej do wyraźnego zdefiniowania bohaterki, która wciąga czytelnika w osobliwy, wyjątkowo surowy klimat XIX wiecznej Norwegii, gdzie losy bohaterów zmieniają się w bardzo nieoczekiwany sposób.

O czym jest Księga Diny?, chciałoby się pominąć opis tej oryginalnej historii i natychmiast odesłać Was do lektury, jednakowoż mam świadomość, że to jedna z tych książek, która może skraść Wasze serca, jak moje, a może też wywołać odwrotny skutek, rodząc pewien niedosyt, czy rozczarowanie. Jest to bowiem opowieść o kobiecie, która budzi sprzeczne emocje i którą trudno zrozumieć i jednoznacznie określić. Chociaż jej zachowanie uzasadniają trudne doświadczenia i gdy autorka kreśli jej sylwetkę z dzieciństwa, czytelnikowi pęka serce z żalu to, jednak kiedy ukazuje ją, jako świadomą kobietę, chwilami jej bezduszność i upór bywają irytujące i niezrozumiałe.

Autorka na kartach skrupulatnie kreuje portret Diny, malując przed oczami odbiorcy kobietę silną, niezależną, stanowczą, upartą i utalentowaną jednocześnie mocno skrzywdzoną, u której trauma z dzieciństwa dokonała swoistego spustoszenia jej duszy, osobliwego zdziczenia umysłu. Dina żyje zawieszona między dwoma światami, tym realnym, w którym zmaga się z kolejami losu i tym, w którym królestwo umarłych przybiera rzeczywistą postać.

Dina utrzymuje stały kontakt z duchem swojej tragicznie zmarłej matki, która nieustannie wywiera mocny wpływ na jej życie, powołując kolejne osoby z grona Diny do życia pozagrobowego. Nawiedzana przez duchy nieboszczyków bez lęku żyje obok nich. Pragnie miłości i akceptacji, której nie zaznała w okresie dzieciństwa, sama jednak nie potrafi kochać racjonalnie bowiem nieprzerwanie, jest więźniem własnej, bardzo przykrej i tragicznej w skutkach przeszłości. Staje się kobietą budzącą niecodzienne lęki, żyjącą według indywidualnych zasad, której trudno się przeciwstawić, wykorzystuje ludzi dla zaspokojenia własnych potrzeb. Dina to bohaterka, którą jednocześnie się kocha i nienawidzi, która wzbudza litość i żal, a także brak zrozumienia i niechęć. To jedna z bardziej nieoczywistych postaci literackich, o jakich kiedykolwiek czytałam.

Ciągle nie potrafię określić, jaka naprawdę jest Dina, dobra, czy zła, i czy ją lubię, czy raczej czuję do niej niechęć? Chwilami jej współczułam, po czym przestawałam ją rozumieć, niektóre jej decyzje wydawały się zupełnie nie do przyjęcia, a jednak bywały chwile, w których wzbudzała mój podziw. Dina w dorosłym życiu ma syna, jednak sama nienauczona miłości, nie potrafi jej okazać jedynemu dziecku, takie zachowanie rodzi wiele dwuznacznych myśli. Jednak to Dina i jej nieokreślony wewnętrzny świat skradł moje serce, sprawiając, że nieustannie rozmyślam o tej niezwykłej, szalenie dziwnej, osobliwej historii, ciągle nie wiedząc, co czuję do głównej bohaterki.

Oczarował mnie także kunsztowny styl pisarki, powieść napisana jest pięknym językiem, budzącym zachwyt. Każdy rozdział poprzedzają cytaty z Biblii, które bywają tak trudne do zinterpretowania, jak sama postać Diny. Jednak można je spokojnie pomijać bowiem w pewnym momencie, mogą wywoływać w głowie czytelnika swoisty chaos i zmęczenie.

„Jam jest Dina. Żywi także kogoś potrzebują. Jak zwierzęta. Potrzebują kogoś, kto ich pogłaszcze po boku, kto do nich przemówi”.
____________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-ksiega-diny-herbjrg-wassmo.html

Lektura Księgi Diny była dla mnie niezwykłym doświadczeniem bowiem autorka stworzyła dzieło, które w moim odczuciu mocno odbiega od sztampowych opowieści, wywołując u odbiorcy mnóstwo niejednolitych emocji, nieustannie skłaniając do refleksji. Wszystko za sprawą szalenie enigmatycznej, niepokornej i trudnej do wyraźnego zdefiniowania bohaterki, która wciąga czytelnika w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„[…] miłość nie jest prosta. Jest poplątana jak pnącza winorośli”.

Drugie spotkanie z twórczością Gabrieli Gargaś okazało się dla mnie wielką niespodzianką, polubiłam lekkie pióro autorki po lekturze Wybacz mi, ale W plątaninie uczuć pisarka zaserwowała emocjonalną petardę! Wyciągnęła ze mnie wszelkie możliwe przeżycia! Od śmiechu poprzez wzruszenie, smutek i łzy aż po nieposkromioną wściekłość, wzburzenie i gniew! Nie spodziewałam się, że ta książka tak mocno wpłynie na moje emocje, że skłoni mnie do tak wielu refleksji, pozwoli spojrzeć na otaczający mnie świat innym okiem — odnalazłam w niej cząstkę siebie, własne uczucia, poglądy i doznania, zebrałam także mnóstwo cennych, błyskotliwych i zgodnych z moimi wartościami cytatów, a z moich oczu spłynęło chyba wiadro łez…

„Miłość jest nic niewarta bez przyjaźni. Tak jak niebo bez gwiazd albo szampan bez truskawek”. (str. 195)
Autorka zderzyła ze sobą trzy światy kobiet o odmiennej osobowości, które podążają przez życie zupełnie odrębnymi ścieżkami, borykając się z trudnościami różnorodnej wagi. Bez względu na to, jak egzystują, ich życie nie jest pozbawione wad i problemów. Bohaterki popadają w konflikty, doświadczają upokorzeń, rozterek, śmieją się i płaczą, są szczęśliwe i bezgranicznie cierpią, poddają się i na nową walczą — niezależnie od tego, jaką los wybrał dla nich drogę, nigdy nie mogą liczyć na absolutne szczęście, pełną harmonię. To złe doświadczenia kształtują na nowo ich osobowość i zmuszają do przewartościowania dotychczasowych priorytetów.

Dorota jest pozornie szczęśliwą mężatką, matką dwójki dzieci, mieszkającą w wygodnym domu u boku przystojnego i dobrze zarabiającego męża. Jednak przytłacza ją codzienność, nadmiar domowych obowiązków, brak wolnej chwili na realizację własnych pragnień, przez to zupełnie zatraca siebie, a poczucie spełnienia w rodzinnym gniazdku wreszcie ulatuje niczym zwiewny pył. Co musi się zdarzyć w jej życiu, żeby znalazła w sobie siłę i odwagę, która pozwoli jej na nowo poczuć się wartościową kobietą, odnaleźć w sobie pozytywną energię i zaznać pełni szczęścia?

Kalina od dziesięciu lat żyje w nieformalnym, ale poukładanym związku z Piotrem. Jest właścicielką ekskluzywnego butiku, realizuje się zawodowo, ale w jej prywatne życie wkrada się monotonia, która wywołuje u niej pogłębiającą się frustrację. Wówczas na jej drodze pojawia się Krzysztof, wielka miłość z dawnych lat, mężczyzna wnosi w jej schematyczną codzienność powiew świeżości, jest adorowana i wreszcie czuje się ważna, piękna i potrzebna. Poukładany świat Kaliny wywraca się do góry nogami, tylko czy nowy, spontaniczny mężczyzna może stanowić gwarancję pomyślnego związku?

Hanka jest singielką, kobietą niezależną, pracującą w dużej, międzynarodowej korporacji. Nie oczekuje od życia wielkich uniesień, satysfakcjonują ją spontaniczne związki, bez żadnych zobowiązań i deklaracji. Czy kieruje nią brak czasu na miłość, czy może strach przed rozczarowaniem? Jakie niespodzianki przygotował dla niej los?

Gabriela Gargaś nie zabiera swoich odbiorców do wyidealizowanego świata bajek, gdzie każda historia ma swoje szczęśliwe zakończenie. W plątaninie uczuć czytelnicy zatracają się w szarej codzienności, którą autorka wykreowała w wyjątkowo realny sposób. Jej bohaterki to kobiety z krwi i kości, takie, które każdego dnia możemy spotkać na ulicy, w windzie, w sklepie czy u fryzjera. Mają wady i zalety, popełniają błędy, podążając za szczęściem, miewają dni, w których promienieją, emanują radością i pięknem, jednak zdarzają się im też chwile, w których zakładają rozciągnięty dres, zamykają się w czterech ścianach, aby na swój, kobiecy sposób przeżywać smutki, czy chwile słabości. W tej książce bez wątpienia każda kobieta znajdzie cząstkę siebie.

To opowieść o miłości i przyjaźni, o trudach codzienności, w których rozczarowanie i zwątpienie przybierają bolesną i bierną formę, ale z czasem pozwalają inaczej postrzegać rzeczywistość, dają nadzieję i nowe możliwości, ponownie kształtując zranioną osobowość. Jestem nią oczarowana bowiem Gabrieli Gargaś udało się mnie totalnie zaskoczyć, pod tak pozornie banalnym tytułem kryje się błyskotliwa, pełna życiowej mądrości historia, nasycona intensywnymi emocjami przy tym okraszona cudownym, wysmakowanym humorem, a także subtelną namiętnością, chwilami swoistą magią, która pozwala zupełnie zatracić się w tej opowieści, zżyć się z bohaterami, pokochać ich, a nawet znienawidzić.

Trzy przyjaciółki, trzy różne historie opowiedziane w szalenie prawdziwy sposób, poruszą najtwardsze serca, a nawet roztrzaskają je na drobne kawałki, wzbudzą gniew i frustrację, ale dadzą też wiele ciepła i ukojenia, dostarczając cennych refleksji. Ta powieść niesie w sobie ogromne pokłady różnorodnych przeżyć i cechuje się olbrzymim kobiecym pierwiastkiem, powinna przeczytać ją każda kobieta, bez względu na wiek, czy życiowe doświadczenia! Gorąco polecam!
_________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/02/recenzja-w-plataninie-uczuc-gabriela.html

„[…] miłość nie jest prosta. Jest poplątana jak pnącza winorośli”.

Drugie spotkanie z twórczością Gabrieli Gargaś okazało się dla mnie wielką niespodzianką, polubiłam lekkie pióro autorki po lekturze Wybacz mi, ale W plątaninie uczuć pisarka zaserwowała emocjonalną petardę! Wyciągnęła ze mnie wszelkie możliwe przeżycia! Od śmiechu poprzez wzruszenie, smutek i łzy aż po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

6,5/10

„Ludzie są, byli i będą źli, a w sprzyjających ku temu okolicznościach
zamieniają się w potwory…”

"Latarnia umarłych" Leszka Hermana to kolejna obszerna publikacja, napisana z wyjątkową dbałością o szczegóły, w której wyczuwa się niebanalną historyczną wiedzę twórcy. Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść autora, już wtedy dostrzegłam, że zarówno wykształcenie, jak i doświadczenie pisarza mocno odznaczają się w jego twórczości. To kolejna publikacja, w której historia sztuki, miłość do architektury, zabytków oraz tajemnic odwołujących się do okresu II wojny światowej, a nawet epoki średniowiecza, są motywem przewodnim pozwalającym drobiazgowo wyrazić niewątpliwą pasję artysty. Czy słuszne jest porównywanie jego książek do dorobku twórczego Dana Browna, osobiście nie lubię tego typu zestawień, i w mojej opinii to kolejna publikacja, którą czytało mi się zupełnie inaczej, jak powieści wspomnianego popularnego mistrza prozy sensacyjnej.

W "Latarni umarłych" ponownie spotykamy trójkę sympatycznych, chwilami zabawnych bohaterów: dziennikarkę Paulinę, architekta Igora, oraz brytyjskiego arystokratę Johanna. To oni kolejny raz zostają wplątani w pogoń za wyjaśnieniem tajemnicy sięgającej nie tylko okresu II wojny światowej bowiem kulisy zagadki, odwołują się aż do średniowiecza. Paulina za sprawą enigmatycznej wiadomości od tajemniczego staruszka rozpoczyna prywatne śledztwo, w którym dociera do fragmentów pamiętnika ujawniających intrygujące wspomnienia. Niestety w międzyczasie jej informator zostaje zamordowany, a w jego domu policja odkrywa zwłoki sprzed kilkudziesięciu lat. Zaintrygowana dziennikarka postanawia nie przerywać własnego dochodzenia, do którego wplątuje Igora, Johanna oraz grupę jego brytyjskich przyjaciół. Śledztwo oraz archiwalne dokumenty pozostawione przez zamordowanego staruszka prowadzą do mrocznych wydarzeń, które w okresie II wojny światowej rozegrały się w ponurej, bardzo złowieszczej scenerii. Ekipa Pauliny wpada w coraz większe tarapaty, a morderca staruszka wydaje się śledzić każdy ich krok.

Historia Pomorza, tsunami i wraki leżące na dnie Bałtyku, nurkowie, starodawne mapy, tajemnicze cyfry i zabytkowe kościoły, Templariusze, tajna broń Hitlera, rodzinne tajemnice to wszystko okraszone humorem i dawką niebanalnej wiedzy historycznej. Na pierwszy rzut oka książka wydaje się być idealną propozycją rozrywki, jednak we mnie po lekturze pozostało mnóstwo ambiwalentnych emocji. Latarnia umarłych liczy ponad 600 stron, mnie jej fabuła zaciekawiła dopiero po przeczytaniu trzechsetnej strony. Zupełnie nie mogłam wgryźć się w treść, w której początkowo panował swoisty chaos. Nagromadzenie wątków i różnorodnych postaci, brak dynamicznie rozwijającej się akcji, w konsekwencji wywołały u mnie poczucie znużenia. Obsesyjnie odkładałam książkę na bok i trudno było mi do niej wrócić. Na szczęście po przekroczeniu połowy powieści wreszcie poczułam się dostatecznie zaintrygowana fabułą, kolejne strony mijały błyskawicznie, a rozrzucone, wydawałoby się niepasujące do siebie wątki, zaczęły składać się niczym puzzle. Doceniam pracę autora, jego kreatywność, wyobraźnię, a także nietuzinkową wiedzę, wyczuwam ogromną miłość do historii sztuki, tudzież architektury. Ostatecznie uważam, że to poprawnie skrojona powieść, napisana z pietyzmem i ogromną drobiazgowością. Można rzec, że intryga została misternie skonstruowana, tylko czy każdy czytelnik będzie miał cierpliwość, aby przebrnąć przez te wszystkie strony, w których twórca daje upust swojej pasji? Słowem — dynamika, to jej najbardziej brakowało mi na kartach powieści...

Leszek Herman posiada niewątpliwie dobry, lekki styl, mimo wszystko tym razem czuję spory niedosyt. Jednakowoż mam świadomość, że książka trafi w gusta wielu czytelników, dla których wolno rozgrywająca się akcja, oraz niebywała wielowątkowość stanowi swoisty atut. Miłośnicy opasłych tomów, w których fabuła cechuje się dopracowanymi opisami, mnogością postaci oraz tajemniczo zbudowaną intrygą, która w końcowym efekcie znajduje ciekawe połączenie nagromadzonych wątków, powinni poczuć satysfakcję. Jeśli jesteście gotowi na długie godziny podwodnej przygody, w której bohaterowie podążają za tajemnicami sprzed lat, sięgnijcie po "Latarnię umarłych". Jesteście gotowi zaryzykować?

Dodam, że książka może stanowić ciekawe źródło wiedzy historycznej związanej z przeszłością Pomorza, a dla mieszkańców nadmorskich regionów może stać się intrygującą formą rozrywki...
_______________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/01/recenzja-latarnia-umarych-leszek-herman.html

6,5/10

„Ludzie są, byli i będą źli, a w sprzyjających ku temu okolicznościach
zamieniają się w potwory…”

"Latarnia umarłych" Leszka Hermana to kolejna obszerna publikacja, napisana z wyjątkową dbałością o szczegóły, w której wyczuwa się niebanalną historyczną wiedzę twórcy. Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać debiutancką powieść autora, już wtedy dostrzegłam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

7,5/10
„Udawanie kogoś innego, codzienne ubieranie twarzy w obcą maskę, której nienawidzisz, która cię uwiera, piecze, to bezustanne zadawanie sobie bólu”.

Śmierć dziecka to bezgraniczny dramat, jakim może obdarzyć nas okrutny los. Ewa Ostrowska oddając w ręce czytelników "Kamuflaż", serwuje im substytut najokrutniejszego koszmaru, wyzwalając emocje, jakich nigdy nie chciałby doświadczyć żaden rodzic.

W prowincjonalnym, spokojnym miasteczku Nevada w stanie Iowa spod domu Hellen i Williama Barkinsów znika ich sześcioletni synek, Patrick. Zrozpaczeni rodzice zawiadamiają lokalną policję, która błyskawicznie rozpoczyna dochodzenie. Mijają kolejne, pełne napięcia dni, Hellen i William zawieszeni w bolesnej próżni, każdego dnia spodziewają się żądania okupu od porywacza, tymczasem ten okrutnie milczy. Po tygodniu zupełnej ciszy i dramatycznego wyczekiwania kobieta dostrzega siedzącego przy piaskownicy synka, pełna nadziei wybiega z domu, jednak kiedy go obejmuje, okazuje się, że to koszmarny manekin odziany w ubranko chłopca, z przyklejonym do głowy skalpem Patricka. Hellen wpada w depresję, ogarnia ją szaleństwo, którego nikt nie potrafi ukoić. W miasteczku rozpościera się mroczna fala grozy, mieszkańcy przerażeni drapieżnością zabójcy wpadają w panikę, dręczy ich strach o bezpieczeństwo swoich pociech. Podczas mozolnego dochodzenia śledczy stopniowo odkrywają skrywane latami tajemnice mieszkańców Nevady, wydaje się, że domy każdego z nich okalają mroki drażliwej przeszłości, a psychopatyczny, wyjątkowo bezwzględny morderca czai się wśród nich.

Autorka skonstruowała fabułę, która wdziera się w psychikę czytelnika już do pierwszych stron, wywołując nie tylko niepokój i bezgraniczną ciekawość, ale przede wszystkim szalenie bolesne, realne emocje. Pisarka bardzo umiejętnie trzyma odbiorcę w nieustannym napięciu, z każdą stroną potęgując jego czujność. I chociaż książka ma delikatne wady bowiem nieudolność śledczych, bywa odrobinę irytująca, niektóre wątki rodzą drobne wątpliwości, a dla uważnego czytelnika potencjalny zabójca za wcześnie wyłania się z kart, to jednak całość daje zadowalający, chwilami przerażający i pełen poruszenia efekt. Mnogość tajemnic mieszkańców zaskakuje z każdą przeczytaną stroną, odsłaniając ich skażone, ale i okrutnie doświadczone umysły. Tej publikacji nie sposób odłożyć spokojnie na bok bowiem umysł czytelnika, zaczyna przenikać postać zabójcy i mimo że za szybko wyłania się z kart, to jednak nieustannie rodzi wiele wątpliwości, nie pozwalając zbyt wcześnie przerwać lektury. Byłam tak pochłonięta niniejszą książką, że otaczająca mnie rzeczywistość umknęła, a ja przewróciłam ostatnią stronę, kiedy za oknem budził się nowy dzień.

Według mnie pisarka doskonale poradziła sobie z osadzeniem akcji w małym miasteczku w Stanach Zjednoczonych, znakomicie oddając mentalność tamtejszej społeczności. Wszyscy wykreowani bohaterowie, a także trapiące ich emocje, ich wewnętrzne demony rodzą u czytelnika autentyczne poczucie lęku i narastającej grozy. Chwilami mroczny, niepokojący klimat budzi pełną gamę przykrych emocji, tym samym idealnie wpisuje się w swój gatunek. Wszakże to fikcja literacka, to jednak czytelnicy o wrażliwej duszy poczują realny ból, który zrani ich subtelne serca i na długo pozostanie w pamięci.

Przekonuje mnie styl autorki, jak i ogólna kreacja postaci, mimo kilku niedociągnięć nie mam większych zastrzeżeń do fabuły, powieść należy traktować w kategoriach literatury rozrywkowej, i takową funkcję bez wątpienia spełnia, dlatego z przyjemnością, a nawet wielką ciekawością sięgnę po kolejne książki pisarki.

Jeśli macie ochotę zaryzykować i poczuć przejmujący dreszcz przebiegający po Waszym ciele, sięgnijcie po "Kamuflaż" Ewy Ostrowskiej, w tej książce każdy z bohaterów nosi wyimaginowaną maskę, odważcie się ją zerwać, a Waszym oczom ukaże się nieludzki zabójca.
___________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/01/recenzja-kamuflaz-ewa-ostrowska.html

7,5/10
„Udawanie kogoś innego, codzienne ubieranie twarzy w obcą maskę, której nienawidzisz, która cię uwiera, piecze, to bezustanne zadawanie sobie bólu”.

Śmierć dziecka to bezgraniczny dramat, jakim może obdarzyć nas okrutny los. Ewa Ostrowska oddając w ręce czytelników "Kamuflaż", serwuje im substytut najokrutniejszego koszmaru, wyzwalając emocje, jakich nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„[...] nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa”.

Podróż na Operiona Anety Skarżyński to książka, która zupełnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowej opowieści z wątkiem kryminalnym w tle, tymczasem jest to publikacja, która ze wspomnianym gatunkiem nie ma nic wspólnego, mimo że ujawnia wiele afer, zakulisowych sensacji, tajemnic i kryminalnych wątków powiązanych z historią sztuki. Na początku trudno było mi się wgryźć w ten tekst, jednak po lekturze kilku kolejnych rozdziałów i zrozumieniu, że czytana przeze mnie publikacja jest swoistym kompendium, przewodnikiem po świecie wielkich artystów muzyki klasycznej, zaczęłam pomału wczuwać się tę nietypową historię. I chociaż ten utwór literacki początkowo wywoływał u mnie wiele ambiwalentnych uczuć, to jednak doceniam jego wartość i jestem przekonana, że może dostarczać wielu pozytywnych wrażeń nie tylko osobom, które świetnie odnajdują się w gatunku muzyki poważnej, czy też konsekwentnie bywających w operze. Książka bowiem napisana jest z wyczuciem i szczególną lekkością, a także dużo dozą humoru, przez co staje się lekturą napisaną w przystępny sposób także dla dyletantów klasycznych tradycji.

Ta nietypowa publikacja zabiera czytelników w niecodzienną podróż, w której międzygalaktyczną cywilizację, przekraczającą krawędź Wszechświata stanowią Operianie. Przewodnikiem tej wyprawy jest szalenie sympatyczny, poczciwy Eustachiusz — mieszkaniec Operiona. Towarzyszy mu piętnastoletnia, żywiołowa i bardzo bezpośrednia w wyrażaniu własnych poglądów Anuszka, która chcąc dostać się do elitarnej szkoły muzycznej, musi zdać egzamin z historii opery. Eustachy i Ania pochodzą z dwóch różnych światów, dzieli ich wiele galaktyk, a także wiek, jednak punktem wspólnym jest miłość do opery. Podczas wyprawy do obcej galaktyki Ania poznaje wielu znanych geniuszy i celebrytów świata artystów, analizuje ich zakulisowe tajemnice, zgłębia ich prawdziwe życie, poznaje ich wady i zalety, staje się świadkiem ich sukcesów i upadków, a także popełnionych zbrodni, które wywołują chwile grozy.

Podróż rozpoczyna się od przeniesienia do roku 1590, a kończy na 1835. Kolejne lata są krótkimi rozdziałami, ukazującymi kulisy z życia światowej klasy kompozytorów takich jak: Jan Sebastian Bach, Ludwig van Beethoven, Antonio Vivaldi, Wolfgang Amadeusz Mozart, czy też Giacomo Puccini. Wnikamy także w kręgi słynnych kastratów, zgłębiając tajemnicę związaną z procederem rzezania. Dzięki opowieściom Eustachiusza i wielu odważnym pytaniom Anuszki, czytelnik poznaje mnóstwo kontrowersyjnych postaci powiązanych z historią sztuki. Wszystkie epizody opowiedziane są z dużą dawką lekkości i dobrego humoru, wprowadzając czytelnika w tajemniczy świat muzyki klasycznej, tym samym dostarczając ciekawej, wartościowej wiedzy w bardzo przystępnym stylu. Ponadto publikacja zawiera mnóstwo ilustracji ukazujących muzykę w sposób surrealistyczny, są to autentyczne obrazy autorki, która oprócz pisania powieści zajmuje się także malarstwem. Przyznaję, że te obrazy są nietuzinkowym dodatkiem do książki, przyciągają uwagę, wprawiają w zachwyt niecodzienną koncepcją, eterycznością, ilością barw, sposobem wykonania słowem, są bardzo niekonwencjonalne, urokliwe i szalenie baśniowe.

„Smutne są losy większości utalentowanych artystów [...]. Nawet jeśli przez swą twórczość stają się nieśmiertelni”.

Podróż na Operiona Anety Skarżyński to oryginalna publikacja, wprowadzająca odbiorców w świat wielkich artystów muzyki klasycznej w klarownym, humorystycznym, prawdziwie magicznym klimacie. Z pewnością mocno odbiega od schematów literatury rozrywkowej, może stanowić wartościowe źródło wiedzy historycznej związanej z mniej popularną, często niedocenianą dziedziną muzyki. Jesteście gotowi na szaloną podróż do innej galaktyki, w której znani artyści kreują swoje losy w bardzo nietuzinkowym stylu? Zdecydujcie sami…
„Sztuka przynosi nam dowód, że istnieje coś innego niż nicość”.
____________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/01/recenzja-podroz-na-operiona-aneta.html

„[...] nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa”.

Podróż na Operiona Anety Skarżyński to książka, która zupełnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowej opowieści z wątkiem kryminalnym w tle, tymczasem jest to publikacja, która ze wspomnianym gatunkiem nie ma nic wspólnego, mimo że ujawnia wiele afer, zakulisowych sensacji, tajemnic i kryminalnych wątków powiązanych z...

więcej Pokaż mimo to