-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać357
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2015-11-01
2022-01-17
2015-08-19
2015-06-14
Znalazłam kiedyś listę książek, które każdy powinien przeczytać przed trzydziestką. Wiem, że tych list jest mnóstwo, często propagują określony rodzaj literatury, jednak zupełnie szczerze - uwielbiam je. Polecają przeważnie ciekawe i warte przeczytania tytuły, nadają jasny kierunek czytaniu. Do 30. urodzin brakuje mi nieco ponad dwóch miesięcy - dobry więc czas na realizowanie list lektur. I tak właśnie trafiłam na "Amerykaanę", której - obawiam się - mogłabym w innym przypadku nie wybrać na lekturę.
Zaskoczenie. Kompletne. Spodziewałam się, że książka będzie dobra, ale nie aż tak. To powieść o uprzedzeniach rasowych, o emigracji, o byciu czarną w Ameryce. Świetna proza, która mnie zaskoczyła prostotą i dojrzałością. Nie ma tutaj zabawy językiem, brylowania finezją - pozornie mało znaczące wydarzenia, codzienność to składniki, które budują doskonałą fabułę. To także interesujący portret Nigerii i Nigeryjczyków, jakże dla mnie niespodziewany, bo co my wiemy o tym kraju i jego mieszkańcach? Niemal nic. Dla takich samych jak ja ignorantów - must-read!
To również świetna lekcja o Afrykańczykach. Mamy zerową wiedzę o problemach codziennych dziewczyn z czarnego kontynentu, o tym, że mają problemy ze swoimi włosami, że będąc w tzw. zachodnim świecie nie mogą kupić kosmetyków przeznaczonych dla swojego koloru skóry. Niczego nie wiemy też o nowoczesnej Afryce, poziomie wykształcenia i stylu życia.
Świetna, świetna i po raz trzeci powtórzę - świetna! Kilkaset stron mikroobrazów składa się na spójną i mocną fabułę. Absolutnie polecam - okładka i liczne nagrody nie kłamią!
Recenzja ukazała się uprzednio na moim blogu:
http:/bazgradelko.blogspot.com
Znalazłam kiedyś listę książek, które każdy powinien przeczytać przed trzydziestką. Wiem, że tych list jest mnóstwo, często propagują określony rodzaj literatury, jednak zupełnie szczerze - uwielbiam je. Polecają przeważnie ciekawe i warte przeczytania tytuły, nadają jasny kierunek czytaniu. Do 30. urodzin brakuje mi nieco ponad dwóch miesięcy - dobry więc czas na...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-12
Z Januszem Rudnickim to była ciekawa sprawa. Wybraliśmy się z Kotem na spotkanie autorskie z Michałem "Michaśką" Witkowską podczas Festiwalu Fabuły w październiku 2014 roku. Potem było książek fragmentów czytanie. Michaśka czytał w drugiej kolejności, po tajemniczym dla nas Januszu Rudnickim. To chyba najbardziej magiczny sposób poznawania nowego nazwiska, kiedy ów osoba po prostu ujmuje cię tym, co napisała. Rudnickim wyszliśmy oczarowani. Potem w naszym księgozbiorze pojawił się "Życiorysta", na którego to Kot robił mi niebywały apetyt, wyczytując na głos co lepsze fragmenty. I wreszcie dorwałam się ja.
Jeśli myślicie, że to zbiór notek biograficznych, to zupełnie nie to. Książka Janusza Rudnickiego podzielona została na trzy części (z grubsza: biografie, recenzje i eseje o miejscach). Pierwsza część to perfekcyjnie opowiedziane refleksje po lekturze życiorysów takich postaci jak Angela Merkel czy bracia Grimm. Inteligentnie, ironicznie, czasami dosadnie. Dalej Rudnicki opowiada o książkach. Robi to w taki sposób, że grom* strzela taką nędzną opowiadaczkę książek jak ja. Chciałabym tak o książkach pisać, takim żywym językiem. Bo Rudnicki to nie gładzi, ojj nie. Inspiracja słowem ulicy, codzienności, nawet przeciętności jest wyczuwalna. No ale co z tego, skoro jest to po prostu dobre. Bardzo!
"Życiorysta" jest przebogaty we wszelkiego rodzaju smaczki, czyta się go z ogromną przyjemnością. To ten rodzaj literatury, która nie dość, że sama w sobie jest wciągająca i fascynująca, to jeszcze wskazuje kolejne tropy do przeczytania. U Rudnickiego jest ich niemal setki. Znowu lista "chcę przeczytać' niemiłosiernie się powiększyła. Już wiem, że życia nie starczy. A dopisuję. Naiwne babsko.
Rudnicki jest diabelnie oczytany, lubi bawić się słowem i konwencją. Czytanie takiego autora to naprawdę uczta. Kolejne tytuły czekają w (zawsze niekończącej się) kolejce do przeczytania, a tym czasem "Życiorystę" poleca się bardzo.
*strzeliło coś zgoła innego. Cenzura nie śpi.
Z Januszem Rudnickim to była ciekawa sprawa. Wybraliśmy się z Kotem na spotkanie autorskie z Michałem "Michaśką" Witkowską podczas Festiwalu Fabuły w październiku 2014 roku. Potem było książek fragmentów czytanie. Michaśka czytał w drugiej kolejności, po tajemniczym dla nas Januszu Rudnickim. To chyba najbardziej magiczny sposób poznawania nowego nazwiska, kiedy ów osoba po...
więcej Pokaż mimo to